Biznesowa część nowej dzielnicy
a
Awatar użytkownika
<3
00
000

Post

Obrazek
The Best Coder of 2020 WŁADZA BĄBELEK - dla każdego, z okazji Dnia Dziecka 2020! SŁODKIEGO, MIŁEGO ŻYCIA - dla każdego, z okazji trzech miesięcy aktywności forum! SIR - dla wszystkich Panów z okazji Dnia Chłopaka 2020! LADY - dla wszystkich Pań z okazji Dnia Kobiet 2021! 1 ANNIVERSARY - dla każdego, z okazji roku aktywności forum! MEOW MEOW - dla każdego, z okazji Dnia Kota! SEX TELEFON - za rozegranie wyzwania z "Challenge me!" LILY OF THE VALLEY - za rozegranie wyzwania z "Challenge me!" TRUST ME, I'M A DOCTOR! - za rozegranie wyzwania z "Challenge me!" BARANEK SHAUN - za rozegranie wyzwania z "Challenge me!"
mów mi/kontakt
administrator
Jace Smith
a

Post

Był totalnie wkurzony tym co się zadziało kilka dni wcześniej. Odpoczywam i nie zaglądał do swojego biznesu, bo i tak w sumie nie miał pojęcia o architekturze. Po za tym potrzebował regeneracji po niedawnych wydarzeniach związanych z potrąceniem, przez jakąś tam młodą panią, co to sie nie znała na przepisach za grosz. Cholernie wściekły był na nia, bo akurat chciał sobie zrobić jakieś wakacje, ale no gdzie tam wyjazd na piękną plaże w Hiszpanii czy inne cuda na kiju, jak wyglądał jak strach na wróble, a przy tym też miał stabilizator na łokciu, bo coś tam się stało z lewą ręką. Święć panie, że nie prawą ale to taki tam szczegół. Teoretycznie tak źle nie było ale cicho, nie każdy musiał wiedzieć jak poważne to było zdarzenie. Mniejsza jednak z tym, bo dostał pilny telefon i tyle było z tego jego siedzenia na dupie, w pięknej willi. Musiał podpisać pewnie papiery, ogarnąć coś tam jeszcze, więc siłą rzeczy musiał się pojawić w siedzibie New Hope Architecture. Tak po za tym śmieszny fakt, był właścicielem owego miejsca, a sam nie skończył ostatecznie studiów w tym kierunku, nawet to całe zarządzanie, papier na nie, kupił sobie a nie zrobił, więc teoretycznie nie miał studiów, ale o tym też cicho. Pieniądze, nazwisko, sławni rodzice i dziadkowie, to robiło swoje tak bardzo, że spokojnie mógłby nie martwić się o swoją przyszłość i siedzieć na tyłku, jak to pokazują w niektórych filmach. U niego było podobnie, tyle ze z czasem nabrał trochę mądrości, pokory i chciał aby jednak to jego imię zapamiętano, a nie sławne nazwisko, bogatej rodzinki i inne takie. Pal sześć to wszystko, klnąc pod nosem do swojego kierowcy i innych osób, które mijał - zjawił się już łaskawie w siedzibie firmy i odbębnił swoje zadania, lądując gdzieś w głównym gabinecie. Może powinien się po edukować w tym kierunku? Albo coś ogarnąć? Różne myśli mu przez głowę przechodziły i nawet miał iść do jednej z zaufanych osób aby obgadać temat, gdy normalnie przez wielkie szyby u siebie, zauważył pewną kobietę. Uśmiechnięta, z teczką w ręce, zmierzała, o dziwo, akurat tutaj? Przy każdej innej osobie nie zrobiłby takiego wow, ale to była ONA. Sprawczyni całego zamieszania, uszczerbku na jego zdrowiu psychicznym i fizycznym, długo by tam mógł jeszcze wymieniać. Po prostu ONA. Po cichaczu postanowił rozeznać się w temacie, niczym detektyw, schodząc na dół aby no śledzić jej ruchy, od recepcji po dalsze poziomy, czy raczej pomieszczenia biurowca. On sam doskonale znał, gdzie co jest, więc specjalnie poszedł na około, wkurzony jak osa, aby no w jakis sposób stanąć jej na drodze, po raz kolejny w tym życiu i popsuć ten humor, który miała na ustach. Bo jemu jakoś do śmiechu nie było, konfrontować się po raz któryś z tą kobietą, wolał aby prawnicy rozwiązali to w należyty sposób, ale o tym później. Na początek, zagryzając zeby powiódł swój plan do przodu, schodząc niżej innymi schodami, przez co wyrósł przed nią znikąd jak ściana. Szok, wkurwienie i nie dowierzanie, chyba to wszystko zlało się w jedno.

Rosalyn Adler
mów mi/kontakt
a
Awatar użytkownika
przyszła pani architekt, która boryka się z kilkoma problemami w życiu i ciągle pakuje się w kolejne
26
173

Post

#1

Do tej pory jeszcze miała dreszcze na samą myśl o tym, co wydarzyło się kilka dni temu. Jakby do tej pory miała naprawdę zbyt mało problemów na głowie, potrzebowała jeszcze kolejnego. I to tak dużego kalibru jak ten. Wypadek samochodowy z jej winy, to zdecydowanie było coś co spędzało jej teraz sen z powiek. Oczywiście cieszyła się przede wszystkim z tego, że sama wyszła z nieco cało, jak również, że osoba z drugiego pojazdu nie ucierpiała zbyt mocno. Sama Rose miała jedynie lekki stłuczenia, może jednego czy dwa siniaki, ale poza tym nie czuła się wcale źle. Dużo gorzej za to czuł się jej samochód, który prawdopodobnie do niczego się teraz nie nadawał, a póki co znajdował się w warsztacie i to zapewne również pochłonie mnóstwo pieniędzy. Co gorsza, trafiła na strasznego dupka, który za nic nie zamierzał się z nim dogadać, skoro zniszczyła jego obrzydliwie drogi samochód, za sumę, której ona prawdopodobnie nie zarobiłaby nawet w połowie do końca swojego życia. Była w kompletnym dołku i nie miała pojęcia co zrobić z tym wszystkim, bo przecież nie było jej stać na pokrycie tych szkód i otwarcie mu o tym powiedziała. Nie wiedziała jeszcze jak to wszystko się zakończy, ale przez to na niczym nie mogła się skupić. Cioci powiedziała o tym dopiero wczoraj, gdy już nie dawała za wygraną, dopytując o to gdzie jest jej samochód i kobieta również mocno to przeżyła, martwiąc się o swoją bratanicę. Obie nie miały ostatnio lekko, a Rose będąc teraz na swojej zmianie w sklepie z damską bielizną, zastanawiała się nad tym jak w ogóle będzie w stanie tutaj zarobić takie pieniądze, które pomogą jej ogarnąć całe to finansowe bagno, w które wdepnęła. Co gorsza, nadal nie skończyła studiów, by móc pracować w zawodzie architekta, ale pewnie nawet to nie było w stanie aż tak pomóc, bo sumy wcale nie były małe. Niemniej jednak po kilku godzinach spędzonych w pracy pojechała na zajęcia na uczelnie, na szczęście dziś miała tylko jedne. Po nich, chociaż pragnęła wrócić do domu i po prostu wyjść gdzieś na plażę, by odetchnąć, musiała pojechać do biura architektonicznego, w którym to od niecałych dwóch tygodni odbywała staż. Fakt, iż udało sie jej dostać do tak dobrego miejsca, napawał ją dumą. Dlatego, gdy tylko dotarła, ochoczo wzięła się do pracy, pomagając jednemu z architektów. Pod jego czujnym okiem wykonywała pewien projekt, a potem roznosiła dokumenty innym pracownikom. Mimo trudnej sytuacji prywatnej, uśmiechała się i z każdym chętnie rozmawiała, jak zwykle będąc bardzo towarzyską. Idąc pewnie przed siebie, nagle niemalże na kogoś wpadła. Zatrzymała się gwałtownie. - Hej, uważaj jak chodzisz - rzuciła od razu, bo ktoś ewidentnie wszedł jej właśnie w drogę i prawie upuściła materiały, uniosła jednak wzrok i dosłownie zaniemówiła. A uśmiech szybko zniknął z jej twarzy. Była zaskoczona, a wręcz oszołomiona i przez chwile nie wiedziała co powiedzieć. Spojrzała na jego twarz, potem na rękę, a potem znowu na twarz. - Ty... jak... co Ty tutaj robisz? - wydusiła z siebie w końcu, mrużąc przy tym oczy - Śledzisz mnie? Nie wystarczy Ci, że wyjeżdżasz ludziom na drogę w najmniej odpowiednim momencie? Jeszcze próbujesz ich staranować pieszo? Czy uwziąłeś się tak jedynie na mnie? - warknęła, wkurzona na jego widok, bo jednak targały nią mocne emocje na wspomnienie tego wypadku. Ale chyba podjęła złą formę rozgrywki, bo zamiast przeprosić i błagać o łagodny wymiar kary, to go atakowała i jedynie pogarszała własną sytuację.
YOU ARE MY LOVE - dla każdego, z okazji Walentynek! MEOW MEOW - dla każdego, z okazji Dnia Kota! Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku
mów mi/kontakt
Rose
Jace Smith
a

Post

Gdyby to była jego wina to znając życie, zapchałby komuś buźkę dolcami, ale no z kolei jeśli to jego dotknęło. To eh, chciał jednak tej sprawiedliwości, pal sześć wszystko inne, auto mógł zmienić, ale znowuż ta ręka czy strata czasu z powodu tego bajzlu. Wkurzył się i nic nie pomogło tamtej kobiecie, nawet tłumaczenie, że ją nie stać i inne takie. No co jak co ale okazał się jakim dupkiem jest i jaki ma stosunek do ludzi nagle. Sam kiedys szalał i narobił nie raz i nie dwa większych szkód niż ta mała brunetka. No ale nic, ciężko im się negocjowało, koniec końców Jace postawił na drogę prawną i kontakt też z policją. O ile szkody i ich opłacenie byłoby za dużo, to jeszcze doszły do tego jakieś kary czy punkty karne, wszystko na raz. Można by rzecz, przewalone miała z nim i przeklinać go mogła w myślach, gdy sobie odjechał hrabia karetką, z powodu małych stłuczeń czy tam tej ręki. No kurde szopka z tego wyszła na całego, a Smith się świetnie w tym bawił, zyskując parę dni na leżenie tyłkiem do góry, z dala od jednej firmy i drugiej, którymi musiał ostatnio to rządzić. Jego starszy go testował, to nie dało się ukryć, wmówił sobie jakąs chorobę i inne takie a tam na prawdę rzucał go na głęboką wodę aby sprawdzić czy udźwignie te wszystkie akcje związane z biurem nieruchomości i też tym architektonicznym. Multum spraw, a jeden człowiek miał to ogarnąć, nie było opcji, stąd dobrze że w sumie stało się co stało i mógł trochę poudawać poszkodowanego, bardziej niż był. Mniejsza jednak z tym, bo jednak po paru dniach musiał zajrzeć do firmy, jako jej właściciel, główna twarz i jakiś tam spec od sociali. No tak jakoś wyszło, że nie został tym architektem, a przecież kiedyś tam chciał i nawet miał do tego dryg, ale większość rysunków, chował gdzieś pod biurkiem co najwyżej. Wszystko przebywało w luźnej atmosferze, nawet jak na niego. Mimo, że czuł jak pracownicy się spinają pod jego obecnością, jakby był robotem czy kimś, a przecież nigdy nie rzucił jakiś słów, bo coś nie wyszło. Ale dajmy tego spokój, zszedł na dół zainteresowany pewnym faktem i już od pierwszej chwili dodawał tak jakby dwa do dwóch.
Kobieta, która przysporzyła mu nerwów i problemów, poruszała się po tym biurze, nad wyraz łatwo i pewnie, co go zaskoczyło ale też trochę wkurzyło bo najwyraźniej długo tutaj nie zaglądał, że nie wiedział co się dzieje. A przecież niby podpisywał wszystko, co mu podsunięto pod nos. Miał się odezwać już od pierwszej chwili, gdy naskoczyła na niego, ale chyba podniesienie głowy i to co zobaczyła przed sobą, sprawiło że zamilkła nieco i zbladła. On sam, wsadził jedną rękę do kieszeni z poker facem na twarzy. - Kto tu kogo śledzi i prześladuje. A po za tym dalej uważasz się za niewinną? Policja nic nie wskórała? - dobijał ją nieco, ale sam fakt że zamiast siedzieć cicho, się stawiała powodował u niego podniesione ciśnienie. Westchnął ciężko i pozwolił jej zebrać siebie i te dokumenty do kupy, po czym za ramię powolutku i pomalutku, wyprowadził ją z holu w stronę jakiejś mniej uczęszczanej miejscówki.
- Co ja tu robię?! Mogę spytać o to samo. Bo jakby nie patrzeć, ja tu jestem właścicielem i nie przypominam sobie Ciebie tutaj. Mam wezwać ochronę i nagadać im o Tobie? Zachowuj się więc i opowiadaj co tu robisz. - czy się bał wścibskich oczów? Trochę tak, ale głównie chodziło o to aby dojść prawdy, co ta kobieta tu robi i czy to czasem nie jakaś jego psychofanka czy inne takie. Po za tym, nie lubił tego całego przestronnego wyglądu budynku, dużo przezroczystych drzwi, jakieś okienka szklane i inne cuda, co powodowało że każdy mógł widzieć wszystko tak na prawdę. A nie chciał aby z niczego powstawały głupie ploty, tym bardziej że sam nie wiedział co tu jest grane.
mów mi/kontakt
a
Awatar użytkownika
przyszła pani architekt, która boryka się z kilkoma problemami w życiu i ciągle pakuje się w kolejne
26
173

Post

Rose szczerze nienawidziła ludzi tego typu, którzy byli przekonani nie tylko o swojej wyższości, a przy tym uważali, że wszystko i wszystkich można kupić. Tak po prostu, sypnąć dolarami z uśmiechem na ustach, a problemy nagle znikają. Być może właśnie dlatego była na niego od samego początku taka cięta, już przez sam wzgląd na te obrzydliwie drogi samochód, którym to on się woził, a który ona skasowała swoim, który ledwo już po tych drogach w sumie jeździł. Nie żeby była zazdrosna, ale jednak unosiła się dumą chyba po prostu tak dla zasady. Bo on kupi sobie nowy samochód i o wszystkim szybko zapomni, a ona jeszcze długo będzie się wygrzebywała z tego bagna, w które się wpakowała. I to nie tylko finansowego, ale możliwe, że i prawnego, skoro zajmowali się tym teraz jego prawnicy, a on nie zamierzał jej odpuścić tak łatwo. Dołek finansowy tak brutalnie się powiększał, że po prostu nie widziała żadnej perspektywy co do tego, jak się z niego wydostać. Mimo to nie opuszczał jej ten dobry humor, dorabianie to tu to tam, sprawiało jej jednak radość. Lubiła być w ruchu, lubiła poznawać nowych ludzi i przede wszystkim lubiła uczyć się nowych rzeczy. A tutaj, w New Hope Architecture, zdecydowanie mogła rozwinąć swoje zawodowe skrzydła i nauczyć się wielu cennych rzeczy. Nawet w najgorszych koszmarach nie przypuszczałaby, że dupek, który ściągnął jej na głowę kolejną masę problemów, będzie właścicielem tego miejsca. Gdy właśnie na niego wpadła, dosłownie zaniemówiła i nie do końca wiedziała co począć. Zaraz się jednak pozbierała, a zamiast szoku, narastała w niej złość. Jak zwykle więc pogarszała jedynie swoją sytuacje. - Jestem niewinna. To Ty rozbijasz się po drogach tym jeżdżącym statkiem kosmicznym i myślisz, że jesteś na tej drodze sam... oświęcę Cię, nie jesteś - uśmiechnęła się do niego mocno złośliwie, czując że aż rośnie jej ciśnienie. Gdy nagle złapał ją za ramię, oczywiście próbowała się wyrwać, ale jej na to nie pozwolił, więc aby nie robić zamieszania, niechętnie poszła wraz z nim. Gdy tylko znaleźli się w bardziej ustronnym miejscu, wyrwała ramię z jego uścisku i zmroziła go wzrokiem. - Słucham? Kim jesteś? Właścicielem? - spojrzała na niego tak, jakby zobaczyła kosmitę i przez chwile analizowała sens jego słów. Świetnie, nie dość, że wpakowała się w większe problemy finansowe, to pewnie zaraz również straci świetny staż. Aż sobie westchnęła w duchu. - Świetny z Ciebie właściciel, skoro nie znasz swoich pracowników - odgryzła mu się zaraz - Ja tutaj jestem na stażu od niemalże dwóch tygodni, ale co Ciebie obchodzą stażyści, prawda? Więc nie, nie śledzę Cię i na pewno specjalnie Cię nie szukałam. Gdybym tylko wiedziała do kogo należy to miejsce, na pewno nie zgłosiłabym się na ten staż - mruknęła, jakby godząc się już wewnętrznie z tym, iż pewnie za moment i tak ją wyrzuci. Ścisnęła mocniej dłońmi dokumenty, które trzymała, tak dla rozładowania emocji. - Zresztą nie mam ochoty z Tobą gadać, wystarczyła mi niemiła rozmowa z Twoimi prawnikami - warknęła oschle, kierując się ponownie w stronę drzwi. Najlepiej to opuściłaby od razu cały ten budynek.
YOU ARE MY LOVE - dla każdego, z okazji Walentynek! MEOW MEOW - dla każdego, z okazji Dnia Kota! Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku
mów mi/kontakt
Rose
Jace Smith
a

Post

Może i miał wyższe mniemani o sobie niżeli o innych zwykłych szarych człowiekach, ale no to nie znaczy, że winna zawsze powinna być po jego stronie. A po drugie, chyba lepiej żeby mnie takich kierowców jak ona szalało po ulicach. Nie żeby coś ale przyjrzał się tej jej "furze' i uważał wręcz, że ten złom to dopiero stanowi zagrożenie dla innych. Stąd też jego zdenerwowanie, że piękna gablota, została zmiażdżona, przez jakies stare dziadostwo, na które nawet spojrzeć nie mógł. Dodatkowo lakier i inne takie, to wszystko zostało na jego aucie, dodatkowo sam dostał uszczerbków przy uderzeniu, bo zgaduje że stał gdzieś na poboczu albo jak, a ona w niego trzasnęła z boku czy jak. Nie ważne, złożył takie a nie inne zgłoszenie i miała ciepłe portki. Nie patyczkował się, chociaż może powinien? W końcu wyglądała na ładną, trochę w jego typie ale przez to całe zamieszanie, chyba nie zdążył się jej przyjrzeć tak dokładnie, jak teraz w pracy, gdy miał tą możliwość. Złość i złe emocje, pewnie emanowały od nich obojga, ale powstała też nuta zaciekawienia z jego strony. Starała się coś osiągnąć w życiu, stąd pewnie staż w jego firmie a on, raczej aż tak podle nie chciał postępić, aby ją wywalić czy inne takie. Zresztą, nie ingerował w to, jak działa kadra od zatrudnień. Skoro ktoś się pojawiał w biurze, to znaczy że byl na tyle dobry, aby tu się znaleźć. - Ha!HAHA! Wjechałaś we mnie i jeszcze chcesz mnie pouczać? Po za tym moje auto jest warte pewnie nawet więcej niż twoje nędzne życie. - skomentował dobitnie, pieniąc się na samą myśl o swoim "dziecku", które tak kochał i pielęgnował, a które ona rozwaliła i to tak jakoś pechowo, że mało co dało się naprawić i w ogóle się opłacało. Lepiej kupić nowe, jakby to był zwykły Iphone, albo inna rzecz, którą łatwo wymienić na lepszy model. Mniejsza o to, nie chciał tak na widoku dalej z nią debatować, więc stąd taki a nie inny ruch, może zbyt agresywny, ale takie emocje w nim wyzwalała ta chora kobieta, od początku. - Taaak. Właśnie tak. Jednak umiesz słuchać, a wiec coś w tej głowie masz. - odmruknął, spoglądając na boki, chociażby dlatego aby nie patrzeć na nią. Jeszcze by go oślepiła jej uroda i zmienił by taktykę z tego złego glinę na lepszego, co nosi początki i uśmiecha się od ucha do ucha. Nie ma chyba takich, ale kogo to obchodzi? Ciekawiej było słuchać jej wywodu, który powodował u niego śmiech, a raczej bardzie to fakt że się bujał na pięcie w przód i tył, jak nastolatek który ma w nosie co mówi do niego w danym momencie matka. Taki w sumie miał stosunek do tej pani, od początku uważał że gada bzdury i próbuje zgrywać świętą. Kryminalistka.
- Widzisz, nie ingeruje w dział kadrowy. Po za tym, jestem tylko albo aż właścicielem. Nie ingeruje w architektoniczne sprawy. Skoro tu jesteś to może coś umiesz. Moim zdaniem idealnie nadajesz się do burzenia, czyjegoś domu może, albo humoru? A tak serio, to nie masz co się bać, nie wywalę Cię. Niby powinienem ale nie jestem taką bestią, za którą mnie masz. - lekki uśmiech, zagrał na jego ustach, choćby przez fakt że chciała go opuścić, a on? Miał chyba z jednej strony na nią pomysł. Nawet jeśli wcześniej rzucał trochę błotem, tak teraz gdy wspomniała o prawnikach i problemach, chyba dodał dwa do dwóch. Już sam fakt, czym się poruszała po drodze, sugerował ze nie ma lekko w życiu, mniej lansu, skromny ubiór i inne takie. Wyglądała na szarą mysz, a ona kota, który chciałby ją zjeść. - Jakiś problem, szczególny pani X ? Może powinniśmy porozmawiać o tym? Jakaś ugoda albo te sprawy? Przecież nie chcesz ze mną walczyć, bo to z góry przegrana walka. Tak tylko mówię, może jest szansa coś ugrac, ale jak nie chcesz. Przecież Cię nie będę zmuszać. Tyle tylko, że na papierku Twoim musi być moja pieczątka i chyba podpis? Prawda? - odsunęła się od niego i chciała odejść, zostawiając w górze tyle nie domówień. Stąd też to jego zagranie, mini monolog, który powinien jej dać chwilę na refleksje, kalkulacje sytuacji w której się znalazła. Sam Jace też miał jakiś pomysł na nią, bo jednak im dłużej się z nią przekomarzał no i widział, tym bardziej pasowała mu na kandydatkę, do czegoś, co w sumie przyszło mu do głowy. Do czegoś, co nie przekonywało go do końca, ale co się nie robi dla dolarów, sławy i wszystkiego, co mógł mieć jako Smith.
mów mi/kontakt
a
Awatar użytkownika
przyszła pani architekt, która boryka się z kilkoma problemami w życiu i ciągle pakuje się w kolejne
26
173

Post

Rose akurat nie miała zbyt dobrych doświadczeń z ludźmi jego pokroju, czyli z tymi bogatymi dupkami, którzy myśleli, że wszystko im wolno. A innych po prostu traktowali z góry. Wiedziała, że zawsze będą traktować ją jak tą gorszą, chociaż sama chciała wbić się do ich świata, kończąc studia architektoniczne. Teraz jednak przekonała się, że tutaj w biurze pracują ludzie całkiem normalni, z którymi mogła i potrafiła znaleźć wspólny język. Przy tym nikt jej tutaj nie oceniał i nie traktował z góry, no przynajmniej nie te osoby, z którymi obecnie współpracowała. Zdarzyły się jedynie jakieś dwie blondynki, które były bliżej "góry" i raczej oceniały ją niezbyt przychylnie, ale akurat nimi się nie przejmowała, bo miała z nimi rzadki kontakt. Doceniała to wszystko co ma i nawet jeżeli brak jej milionów na koncie, a raczej widzi tam nieustannie spory minus, to i tak cieszy się z małych rzeczy. Również samochód, który pierwszej młodości może nie był, ale był jedynym, który miała. I jedynym na jaki było ją w ogóle stać. A teraz? Została poniekąd troche na lodzie z tym wszystkim, bo samochód nie nadawał się już w ogóle do niczego, a jej nie było nawet stać na inny i pozostała jej jedynie komunikacja miejska, która jeszcze mocniej utrudniała jej życie. Nadal jednak starała się widzieć w tym wszystkim jakieś pozytywy, nie sądziła natomiast, że tutaj na tym jakże cennym dla niej stażu, spotka właśnie JEGO. Największe, chociaż przystojnego, dupka, który ściągnął na nią masę nowych problemów i jeszcze postanowił dołożyć kolejnych, idąc z nią na wojnę. Okej, może sama była sobie trochę winna przez swoje podejście i zachowanie, ale charakterek ma i trudno się go wyzbyć. Trochę panikowała, że zaraz straci ten staż, ale ostatecznie nie dała sobą pomiatać i jak zwykle musiała unieść się dumą. Zmrużyła oczy, słysząc jego słowa, które pewnie miały ją urazić i dokładnie to zrobiły. To było przykre, ale nie dała tego po sobie poznać. - Twoje auto na pewno jest warte więcej niż Twoje maniery. Ale przecież takim autem każdy chce zrekompensować sobie pewne intelektualne braki, to zrozumiałe - pokiwała głową z politowaniem, odgryzając mu się za ten niemiły komentarz o jej życiu. Może było trochę nędzne, ale jedyne jakie miała. Poza tym wszystkie trudne doświadczenia mocno ją ukształtowały. Zmroziła go wzrokiem, gdy nadal próbował ją obrażać, ale tym razem nie podjęła jego słownych gierek. - Ja za to mam nauczkę na przyszłość, aby sprawdzać kto jest właścicielem miejsca, w którym chciałabym podjąć pracę. Nie musisz mnie zwalniać, sama odejdę. I z całą pewnością jesteś dupkiem, za którego Cię mam, więc nie zgrywaj teraz takiego łaskawego - zerknęła na niego od niechcenia, krzyżując ręce pod biustem. Zdała sobie sprawę z tego co powiedziała, ale nie mogła się teraz przecież wycofać. Chyba będzie musiała odejść z firmy, kolejny strzał w kolano. - Będę niedługo świetnym architektem, wobec czego na pewno nie będę wspierać Twojej firmy - dodała jeszcze z przekąsem, kierując się już do drzwi. Jej dobry humor szybko prysł i chciała już po prostu stąd wyjść. Co z tego, że mężczyzna był przystojny, a jego wzrok dosłownie ją hipnotyzował - to nadal dupek i nie mogła o tym zapomnieć. Zastygła jednak w miejscu tuż przed drzwiami, słysząc jego słowa. Właściwie złapała już dłonią klamke, ale za nią nie pociągnęła, analizowała jedynie w głowie to co powiedział i chwile milczała, stojąc do niego tyłem. - Ugoda? - prychnęła kpiąco, obracając się w końcu, by znowu na niego spojrzeć - Uważaj, bo uwierzę, że chciałbyś się dogadać. Za darmo? Szczerze wątpie. A na pewno nie interesuje mnie to czego chciałbyś w zamian. I tak, potrzebuje Twojego podpisu i wycofania się z drogi prawnej, ale nie będę Cię o to błagać - pokręciła głową, wpatrując się w niego. Zaświeciła jej jednak w głowie czerwona lampka. Co jeśli to jedyna szansa na dogadanie się? Jedyna szansa na ratunek? Westchnęła cicho, krzyżując kolejny raz ręce pod biustem i spojrzała na niego pytająco. - Co chciałbyś w zamian za ten cholerny podpis?
YOU ARE MY LOVE - dla każdego, z okazji Walentynek! MEOW MEOW - dla każdego, z okazji Dnia Kota! Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku
mów mi/kontakt
Rose
Jace Smith
a

Post

- Intelektualne braki? Czy ktoś taki myślisz, że by prowadził takie miejsce? I inne takie? No chyba nie. - podsumował, bo jakoś tak wyszło, że ugodziła jego ego takim stwierdzeniem. Był facetem i takich przytyków nie uznawał, prawie tak samo jak tych o dlugości przyrodzenia. Można by rzecz, te dwie rzeczy to zawsze działa jak płachta na faceta i ogarnia szał człowieka. Okej, może i od początku zachowywał się jak bogaty gbur, ale czy to jego wina? No kurde, miał prawo, skoro władał tym miejscem, trochę i życiem, jak król. Mniemanie o sobie miał wielkie i nigdy się z tym nie krył za bardzo. A że traktował innych z pogardą, to już kwestia zachowania, jakie miał wyuczone od małego. Bogactwo, władza i przepych. W tym się obracał i taki się sam stał, kiedy no inni mieli gorzej, a on wręcz za dobrze. No ale nie ważne. Teraz w dodatku miał rację, bo winna była ona i to ona go stuknęła, przez co oboje mieli problem ze swoim furami.
- HaaHaa. No niezle ambitna jesteś. Ktoś inny by walczył o swoje, a nie uciekał z podkulonym ogonem. Ale to tak tylko mówię, jako dobry doradca. Wbrew wszystkiemu, potrafię być profesjonalny i oddzielać życie od pracy. No ale nic, na siłe nic Cię tu nie trzyma, co najwyżej renoma tego miejsca. - No musiał to podkreślić, bo rzecz jasna w okolicy, raczej nie znalazłaby czegoś równie dobrego, takiego biura nowoczesnego i takiej ekipy. Sławni architekci, najlepsi z najlepszych. Wszystko NAJ można by rzecz, ale czego sie można spodziewać po rodzince Smith? Zawsze mieli to co najnowsze, najlepsze, najpotrzebniejsze. - Mówisz? Cholera, muszę to zapamiętać. - skwitował ze śmiechem, gdy zaczęła się oddalać jakby serio miała rzucić te praktyki w pizdu. No kurde, on tam miał to gdzieś w sumie, sama kierowała swoim życiem, swoimi wyborami, mniej czy bardziej przemyślanymi. On mógł tylko ją podkręcić do tego czy tamtego. No a też taki miał ubaw przy tym, że nie byłby sobą gdyby nie wpadł w sumie na genialny pomysł. Wszystko przez fakt, że sam miał taki niby nóż na gardle, ale też nikt o tym nie wiedział na szczęście. Rzucił więc jak od niechcenia ten pomysł i sam w sumie też skierował się w stronę schodów, prowadzących na górę. Bowiem, jej podstawa i tak sugerowała, że nie ma co dłużej szukać w tej firmie. No ale on i tak miał przekonujący głos i szczególnie fakt, że słowo ugoda została wpleciona w między wiersze. To poskutkowało, że się zainteresowała, a on nawet zawrócił. - Za darmo nie ma nic. No może bogactwo i nazwisko. Ale ekhem, nie żeby coś ale nie wszystko przychodzi łatwo. Po za tym, powiedziałem, nic Cię tu nie trzyma. Możesz robić co chcesz. - rzucił, wchodząc na górę. Nawet się nie obejrzał, jedynie zrzucił jakieś hasło, do niej głośno. - Chcesz szczegóły, zapraszam do gabinetu. - niczym lekarz się zwracała albo ktoś. No ale przede wszystkim chciał spokoju, jeśli nawet mieli zacząć temat, no a tutaj niebezpiecznie było takie poruszać kwestie. Głównie martwił go fakt, gumowego ucha asystentek tutaj pracujących. Nie raz słyszał jak jakaś historia krąży od osoby do osoby, stąd chłodno podchodził do wszystkich ludzi. Pracowali git, ale w kwestii utrzymania czegoś w tajemnicy albo zbastowania z gadaniem o życiu a nie pracy. ciężko to wszystko wyglądało. Pojawił się na górze dosyć szybko, wędrując do pomieszczenia, które było jego gabinetem. Oprócz na niego na piętrze była też sala konferencyjna i inny niezagospodarowany jeszcze pokój. Wszyscy bowiem pracowali głównie na dole, przy wspólnych stanowiskach, jedynie grubsi kierownicy albo no sławni architekci, mieli swoje pokoje i tak dalej. Pewnym było, że jeśli zechce to dotrze do niego łatwo, jeśli oczywiście zebrała się aby podążyć za nim.
mów mi/kontakt
a
Awatar użytkownika
przyszła pani architekt, która boryka się z kilkoma problemami w życiu i ciągle pakuje się w kolejne
26
173

Post

Oczywiście nie oceniałaby go tak pochopnie w normalnej sytuacji, bo tak naprawdę to w ogóle go przecież nie zna. Niemniej jednak faktycznie zachowywał się jak bogaty dupek i gbur, więc po prostu miała potrzebę się odgryźć. I ponieważ on sprawił jej przykrość, to ona również nie zamierzała pozostać całkiem bierna. - Myślę, że określenie Twojej roli jako prowadzenie to za dużo, śmiem podejrzewać, że jedynie dajesz temu miejscu nazwisko i wizerunek. Bo jaki z Ciebie architekt? - uniosła brew, robiąc mu kolejny przytyk, tym razem co do wykształcenia. Jest właścicielem miejsca, o którym pewnie nie ma zielonego pojęcia, a przynajmniej tak właśnie odbierała to Rose. Sama nic o nim nawet nie słyszała, jako o właścicielu, więc podejrzewała, że faktycznie zbytnio się tutaj nie udzielał. Mogła jednak odnieść mylne wrażenie, nadal nie jest zbytnio w temacie i trawi dopiero co ten fakt, iż to miejsce należy do niego. Niemniej jednak pokazywał się jej obecnie od najgorszej strony, nie mógł się więc dziwić, że i ona ma o nim tak kiepskie zdanie. Podobnie jak i pewnie on o niej, więc zaczęli nieco słabe całą tę znajomość. Począwszy jeszcze od tej stłuczki, która mocno wpłynęła na ich relacje i sprawiła, że wyszły z nich negatywne emocje. - Jestem bardziej ambitna niż Ci się może wydawać - mruknęła, piorunując go swoim wzrokiem, bo nie lubiła takich oskarżeń pod swoim adresem. On miał podane wszystko na złotej tacy, a ona o swoje musiała walczyć przez całe życie, tym bardziej więc takie komentarze z jego strony ją mocno irytowały. - Owszem, to biuro jest bardzo dobre, ale nie jest jedynym miejscem w okolicy. Poza tym kto chciałby pracować z człowiekiem, czy raczej dla człowieka, takiego jak Ty? Nie chce mieć z Tobą nic wspólnego, wystarczy, że do końca życia nie wypłacę się za ten Twój cholerny samochód - wywróciła oczami i westchnęła sobie aż na samo wspomnienie tej sytuacji. Ciążyło jej to strasznie i nadal nie miała pojęcia jak się z tego bagna wygrzebać. Już miała spore długi, a spłata jego pojazdu, dosłownie przekraczała wszelkie jej możliwości. Może jednak nie powinna się aż tak unosić dumą, a raczej spróbować się uspokoić i jakoś z nim pogadać. Niemniej jednak wychodził z niej ten temperament i chyba pogrzebała już swoje szanse na szczęśliwe zakończenie. Niemalże już godziła się z faktem, że straciła ten świetny staż, ale wtedy ją zaskoczył i wysnuł wizję jakiejś propozycji. Zaintrygowało ją to, nawet jeżeli wolałaby się od niego odciąć. Ale to odcięcie się i tak było niemożliwe, bo łączył ich nadal spory prawny konflikt. - Oczywiście, w końcu ludzie Twojego pokroju nie robią nic za darmo - mruknęła, ni to do niego, ni to do siebie i przygryzła lekko policzek od środka, obserwując jak dumnie kroczy schodami do góry. Do jej głowy wkradła się myśl, iż w tym garniturze wyglądał co najmniej pociągająco, ale szybko odgoniła te myśli ze swojej głowy. Już przypuszczała, że klamka zapadła, ale wtedy też rzucił w jej stronę, że po więcej może zgłosić się do gabinetu. Rozejrzała się dyskretnie, a po chwili ruszyła tymi schodami za nim. Co miała do stracenia? Chciała się przynajmniej dowiedzieć czego od niej oczekiwał, a poza tym lepiej było o tym dyskutować w ustronnym miejscu. Przeszła na piętro VIPów i po chwili podeszła do drzwi jego gabinetu, wsunęła się do środka i zamknęła je, rozglądając się. Przepych i spora przestrzeń mocno w nią uderzyły, ale wzrok skupiła w końcu na mężczyźnie. - Przebywanie z Tobą sam na sam, jest ostatnim na co mam ochotę, więc... co to za szczegóły? Czego może chcieć ode mnie ktoś taki jak Ty? - skrzyżowała ręce pod biustem, wchodząc niespiesznie dalej i mimo jego zaproszenia gestem do dłoni do tego, by usiadła, po prostu przystanęła na wprost biurka i patrzyła na niego wyczekująco - W zasadzie nie wiem nawet czy na pewno chcę się dowiedzieć... nie możesz po prostu podpisać tego papierka? I zrezygnować z prawników? Będę do końca życia spłacać ten Twój samochód, może kiedyś mi się uda go spłacić, ale moglibyśmy się dogadać w tej kwestii bez drogi prawnej.
YOU ARE MY LOVE - dla każdego, z okazji Walentynek! MEOW MEOW - dla każdego, z okazji Dnia Kota! Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku
mów mi/kontakt
Rose
Jace Smith
a

Post

- Ha! Dobre. No cóż, nie każdy musi być mistrzem w danych kwestiach. Robię za twarz, modela przed prasą i właściciela. - teoretycznie mógłby ją zaskoczyć i powiedzieć, że coś tam potrafi ale gdzie tam. To nie ten etap aby się jej zwierzał, z tego jak się otarł o zostanie architektem, jak to go kręciło i jak sobie czasami coś rysował, z nudów. Mógłby jej zamknąć tym te słodkie usta, ale postanowił to zostawić. Z jednej strony bolał go ten temat, był chyba na siebie zły ze nie zrobił tych studiów. Tak, za każdym razem znalazła się jakaś małpa, która mu wytykała właśnie fakt, że posiada takie coś jak biuro architektoniczne, a nie po drodze mu z architekturą i inne takie. Mało istotne to dla niego było. Do póki miał co jeść, w co się ubrać i żył na poziomie, bez zbędnego męczenia swojego tyłka - żyć nie umierać można by rzecz. Co tam, że taka Rose, musiała walczyć o każdy następny dzień i jakąś przyzwoitą przyszłość. Do tej pory nie uważał aby los innych był dla niego tak bardzo istotny. Na jej słowa, zareagował pewnie uśmieszkiem, może trochę wrednym bo kpiącym ale no cóż, taki byl i to było ciężkie do zmienienia. Nie dowierzał w to, że coś z niej wyrośnie, ale z drugiej strony miała ten charakter i wolę walki, więc kto wie?
- Jest najlepsze. Pracują tu sami najlepsi. I fakt, że ja jestem właścicielem, czy to coś zmienia? Nie. Liczy się dobrze wykonana praca, tabun klientów i renoma. Inni? Mogą nam czyścić buty. Ale co ja tam mogę wiedzieć, przecież się nie znam, prawda? - odburknął rozbawiony, wkładać pewnie jedną z rąk do kieszeni, z tych małych nerwów na tą kobietę. Powoli zaczynała mu grać na nerwach i jak najdalej w głowie rozwiewał pomysł, aby ją angażować w cokolwiek. Niech płaci, płacze i przeprasza, on miał na to wywalone. Tym bardziej, że nawet w momencie gdy coś proponował, próbowała zgrywać obojętną. Nie oszukujmy się, potrzebowała dojść z nim do rozejmu, a przynajmniej stanu w którym odrzuci wszelkie pozwy i da jej spokój. No ale nic, on tylko zasiał ziarno pewnego rodzaju tajemniczości i potem zabrał swój tyłek stamtąd, wiedząc i tak dokładnie, że ruszy za nim. Co miała do stracenia? Pewnie wszystko, w przeciwieństwie do niego. Nowe auto to nie problem, gdy ma się pojemny garaż, a inne sprawy też go mało interesowały. Miał trochę stłuczeń, ale to się szybko goiło, psychicznie też raczej nic mu nie dolegało. Więc teoretycznie, może łatwo mógłby odpuścić jej temat, pod wskazanym warunkiem. Długo w głowie mielił tą kwestię, w sumie od dawna myślał co zrobić. Banalne i proste środki jakie miał pod nosem nie bardzo mu się widziały. Głównie przez fakt, że większość osób go znało i tak dalej. No ale nic, wszedł do gabinetu i usiadł jak przystało na prezesa przy biurku, szukając jakiejś kartki, na której w razie czego spiszą co trzeba, choćby prowizorycznie. Jak się mu dobrze zdawało, panienka Adler zaraz się pojawiła w pomieszczeniu, jak zwykle z wyrzutami. - Oj przestań, to nic złego przebywać wśród pięknych i bogatych. A w dodatku w gabinecie prezesa. - zaczął, śmieszkujac ale i tak z kultury wskazał jej miejsce by jednak siadła. Debata mogła potrwać, no chyba ze miała zamiar wyjść od razu po tym co usłyszeć miała. - Dobra, bez pitolenia. Krótko, zwięźle i na temat. Może to głupie i pomyślisz, co do jasnej... Ale no mam pewien problem. Rodzina. A raczej mój stary, wymyślił sobie test, którym chce sprawdzić jak odpowiedzialny i dorosły jestem. Odda mi wszystko co jego, a sam pójdzie na emeryturkę. Warunek jest banalny. Mam się ożenić, albo przynajmniej znaleźć przyszłą małżonkę. Spytasz jaki masz z tym związek? A no taki, że nadałabyś się na nią, w kwestii oczywiście udawania. Narzeczonej. Fikcyjnej. Tego potrzebuje. - wypalił z siebie jednym tchem, poważniejąc przy tym, bo wydawało mu się, że taka gra tonem głosu, pomoże mu być bardziej przekonującym. Chociaż nie oszukujmy się, logicznym było, że Rose zabije go śmiechem, za 3..2..1.
mów mi/kontakt
a
Awatar użytkownika
przyszła pani architekt, która boryka się z kilkoma problemami w życiu i ciągle pakuje się w kolejne
26
173

Post

Oczywiście nie spodziewała się po nim żadnego zrozumienia, bo według niej ludzie tacy jak on, nie mają go za grosz. Zresztą dosadnie pokazywał jej, jak bardzo ignoruje wszystko co dotyczy jej osoby, nie przejmując się żadnym problemem, który miała na głowie, a jedynie dokładając jej kolejnych. Szczerze nienawidziła takich ludzi i nawet jeżeli wbrew pozorom on wzbudzał w niej jako takie nieco pozytywne odczucia, chociaż nie rozumiała dlaczego, to i tak musiała trzymać fason. I nie mogła dać się wykiwać, bo on z pewnością potrafił wykorzystywać sytuację na swoją korzyść. Zresztą była już tak bardzo po uszy w bagnie, że prawdopodobnie po prostu nie mogło być gorzej. Nie pomyślała też nawet o tym, że on mógłby posiadać jakieś wykształcenie czy nawet cień zamiłowania do architektury, bo przecież głównie zależało mu na kasie i dobrym wyglądzie. Czy raczej na jechaniu na nazwisku swoich rodziców, tak oceniła go właśnie na wstępie. Nie wiedziała, że może się mylić, póki co nawet nie próbował zmienić jej podejścia, jedynie bardziej utwierdzając ją w przekonaniu, że jest dupkiem. - Rzeczywiście, to takie żmudne i ciężkie zajęcie, zarządzać firmą i świecić buzią dla prasy - wywróciła oczami z lekką irytacją, bo serio, on nawet nie krył się z tym, a wręcz mówił o tym wprost. Jakby to było coś normalnego. Naprawdę jednak nie wiedział chyba co to ciężka praca i zapewne i tak miał gdzieś to, że ona musiała pracować za troje, a i tak na nic jej się to zdało. Nigdy nie zarobi nawet połowy tego co ma on, co po prostu otrzymał od losu, a czego jej los poskąpił. Nie zamierzała jednak się nad sobą użalać, mogła jedynie trzymać się z daleka od ludzi takich jak on, bo przeczuwała, że znajomość z nim mogłaby się dla niej skończyć jeszcze gorzej. - Nie zaprzeczę, to miejsce ma dobrą renomę, klienci je chwalą i pracują tutaj naprawdę świetni architekci. Właśnie dlatego zależało mi na stażu w tym miejscu. No nie spodziewałam się, że to miejsce należy do Ciebie, co stanowi spory minus, ale jednak chyba jest warte tego, aby tu pozostać. Nawet jeżeli w związku z tym będę musiała pracować dla Ciebie... chociaż Ty i tak pewnie rzadko tu bywasz - dogryzła mu jeszcze delikatnie, bo odkąd tu jest, jeszcze go nie widziała, więc w sumie było jej to bardzo na rękę. A teraz? Teraz była naprawdę ciekawa co on tam sobie wymyślił w tej głowie, a nie ma co ukrywać, zależało jej na dogadaniu się z nim. Wisiało to nad nią mocno i w sumie też przerażało ją trochę, bo suma była wręcz kolosalna i nie miała pojęcia co z tym począć. Mimo to nadal nie błagała go o litość i nie przepraszała, ale jednak miała cień nadziei, że uda się coś wskórać. Może to była jej szansa? Oczywiście nie wiedziała jeszcze czego on oczekuje, ale w głowie pojawiały się jej same czarne scenariusze. - Gabinet jak gabinet, nie zamierzam się chwalić pobytem w gabinecie prezesa. Tylko dla Ciebie ważny jest 'stołek', ja raczej wolałabym wrócić do pracy - stwierdziła, ale gdy wskazał to krzesło kolejny raz, westchnęła i usiadła, by jednak nieco spuścić z tonu. Stresowała się, nie ma co ukrywać, bo ważyły się jej losy właśnie i mogła to wszystko koncertowo zepsuć albo pięknie wywalczyć jakąś ugodę. - Mów wreszcie czego ode mnie chcesz - ponagliła go ostatecznie i gdy zaczął mówić, wpatrywała się w niego, pewnie bardziej zaskoczona z każdym kolejnym słowem. Analizowała dokładnie to co mówił i w sumie nie była pewna czy się nie przesłyszała. 3..2..1.. i rzeczywiście zabiła go śmiechem, bo faktycznie się roześmiała, zasłaniając dłonią usta. - Ty żartujesz sobie teraz, tak? Bo wiesz, to niby jest śmieszne, ale naprawdę niedorzeczne - pokręciła głową z rozbawieniem, naprawdę uznając to za głupi żart z jego strony, ale jego poważna mina nieco ostudziła jej dobry humor - Ty nie żartujesz? - uniosła w końca brew, a uśmiech w jednej sekundzie znikł z jej twarzy - Ja? Miałabym udawać Twoją narzeczoną? Słyszysz jak absurdalnie to brzmi? - podniosła się gwałtownie z fotela, nie odrywając wzroku od twarzy mężczyzny - Jak sobie to właściwie wyobrażasz? Co miałabym powiedzieć swoim bliskim, skąd nagle pojawił się mężczyzna i to w dodatku od razu narzeczony? Co pomyśleliby o mnie w pracy, stażystka zaręczona z właścicielem? - rozłożyła bezradnie ręce, marszcząc przy tym brwi - Nie możesz tego ode mnie oczekiwać w zamian za podpis. Nie będę udawać Twojej narzeczonej, wiesz jakie to zobowiązanie? Wspólne wyjścia, spotkania rodzinne, może planowanie ślubu? - mówiła ciągle, będąc w ogromnym szoku, aż z nerwów zaczęła nieco krążyć po gabinecie. Zatrzymała się nagle i znowu na niego spojrzała, był spokojny i wyluzowany, a z niej aż kipiało. Przetarła dłońmi twarz i pokręciła głową. - Ty naprawdę chcesz żebym to zrobiła? Wtedy wycofasz prawników? I podpiszesz ten dokument?
YOU ARE MY LOVE - dla każdego, z okazji Walentynek! MEOW MEOW - dla każdego, z okazji Dnia Kota! Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku
mów mi/kontakt
Rose
Jace Smith
a

Post

Już nie chciał się dalej z nią przekomarzać bo i po co. Nie widział większego w sensu w kolejnym przekonywaniu jej co to ma za charakter. No i w sumie strasznie się nosił ze wszystkim, ale no nie oszukujmy się. Jakby chciał to by ją łatwo zgniotł i tyle by miała z tego podskakiwania do niego. Po za tym zawsze miał się za bezdusznego sukinsyna i teoretycznie to nawet by jej móglnie dać tej możliwości aby cokolwiek negocjowali. No ale wyszło jak wyszło, do głowy wpadł mu genialny pomysł i gdy szedł do swojego gabinetu utwierdzał się w przekonaniu, że to w sumie dobry motyw. Jak na szybko przeanalizowal dużo widział plusów, a mniej minusów. A po za tym nie ma co, nawet tacy ludzie jak Smith czasem potrzebują pomocy czy usługi w kwestii czegoś. Nie żeby coś ale to co dla niej szykował nosiło całkiem ciekawe profity. A skoro sama się zainteresowała gdy tak zaczął tajemniczo, to było pewne, że gdzieś dojdą do porozumienia, nawet jeśli szykował bombę stulecia. Gdy się pojawiła, poczekał aż zamknie drzwi i usiądzie przed nim, bo wiadomo biznes to biznes. W pewnych sytuacjach miał fioła na takich detalach, jakby serio to było jakieś ważne spotkanie czy umowa. Wzdychał ciężko, szukając słów w głowie i argumentów za, a przy tym w sumie pozostał z kamienna twarzą. Nie było mu do śmiechu, więc logiczne że mówił na poważne. Wysłuchał tej jej reakcji w spokoju, potoków słów i faktu że wstała. On spokojnie poczekał jak zamilknie, oczekując na jasne i klarowne wyjaśnienia co ma na myśli.
- Tak mówię poważnie i tak wiem jak to brzmi. - zaczął z delikatnym uśmiechem na twarzy, spoglądając na nią. Pasowało mu być miłym prawda? Wtedy była zwiększona szansa, że się zgodzi albo chociaż zastanowi, Adler. - Nie brzmi aż tak źle, po za tym to życie pisze czasami niespodziewane scenariusze. Możemy dorobić do tego historie, którą lyknelaby nawet mojej świętej pamięci babcia. Po za tym jak wiesz nie jestem w temacie tego kto go zatrudnia tutaj, więc to dotyczyłoby jakiejś naszej korelacji. Znaczy się do cholery, to chyba mało ważne z kim się spotyka właściciel, czy to na poważnie czy też nie. - wzruszył ramionami bo jemu to zwisało, z racji że mało tutaj bywał w firmie to nie każdy wiedział co i jak Pan Smith robi i z kim, nawet jeśli. Bo nie ma co, na bank już się zakręcił wokół którejś asystentki czy coś, dawno czy nie. - Wiesz, że to ma być gra, poudawać trochę potem coś tam porobić. Po za tym dotknęłabys wyższych sfer i tak dalej. Czy kobiety nie marzą o zostaniu księżniczką na chociaż kilka chwil? Po za tym to niesie za sobą korzyści. Gdyby to było takie łatwe, wybrałbym kogoś znajomego, albo wynajął aktorkę. Ale wierz mi, to za bardzo skomplikowane. Szybko może coś się spalić, ktoś wywęszy coś i tak dalej. Ty za to jesteś szarą myszką, nie jesteś z tego "świata" i ogólnie wygląd i charyzmę masz. - szczerze jej przyznał z tym wyglądem az musiał odchrząknąć bo zbyt mocno jej się przyglądał, no a to nie profesjonalne. No ale nic, może to tylko taka chwila? Im więcej czasu by spędzili może by się zagryźli prędzej niż pokochali ale mniejsza o to. Słysząc jej pytanie pokręcił głową twierdząco, na znak że o to mu chodzi. Po za tym, nawet coś na kartce zaczął pisać która znalazł pierwsza pod ręką. - Podpisze wszystko co trzeba aby zamknąć tamtą sprawę. Oprócz tego stworzymy coś na rodzaj umowy czy paktu. Wypiszesz swoje granice, wymagania i to co byś chciała. Ja ze swojej strony mogę zaoferować Ci pozostanie na stażu, dodatkowo jakiś pieniądz na zachcianki czy potrzebny asortyment. No i auto. Potrzebujesz sprawnego, nowego auta. Jeśli się wygadasz bądź zerwiesz bez mojej zgody, wtedy zabieram wszystko. A co do reszty możemy umówić i ułożyć w formie prawnego dokumentu. Zależy czy chcesz.. - rzucił notując coś tam dalej. Pewnie kreśli na brudno jakiś zarys takiego dokumentu. Pisał też jej swoje dane i jakieś fakty, tak aby wstępnie mogła go poznać albo przynajmniej znać podstawy, tak na wypadek gdyby się zgodziła. Zresztą i tak twierdził, że muszą to jeszcze przedyskutować dogadać no i przede wszystkim ustalić jakieś granice co do zachowan. Chociaż szczerze narazie nadal warto było się skupić na zgodzie na tego typu cyrk. Co jak co ale z jednej strony przesadzał z czymś takim może ale no cóż, ona też miała przewalone z tym pozwem także a nóż nie miała nawet prawa odmówić.
mów mi/kontakt
ODPOWIEDZ