outfit
Ostatnio spędzony czas w barze wspominała przez najbliższych parę dni, kiedy Nicolette musiała skupić się na tym, żeby nareszcie znaleźć pracę. Także treningi tańca jak i studia pochłaniały jej czas, więc nie miała nawet kiedy wyskoczyć na imprezę z nadzieją, że ponownie spotka tego uroczego mężczyznę. Spędziła z nim naprawdę miły wieczór i miała nadzieję, że jeszcze go spotka - nie mogła przecież wiedzieć, że ten pragnął tego samego i spędzał prawie każdy wieczór w tym samym barze z nadzieją, że ta się pojawi. Zrobiła to, ale parę dni później, więc szansa na to, że może go spotkać akurat tego dnia była dość znikoma. Nie wiedziała o nim niczego, oprócz tego jak ma na imię i że jest Złotą Rączką, chociaż co do tego miała pewne wątpliwości, ale nie chciała ich wypowiadać na głos, bo to nie była jej sprawa.
Zjawiła się w barze trochę późno, wchodząc od niego i rozglądając się na boki, ale nigdzie nie była w stanie ujrzeć Caspera. Przygryzła delikatnie dolną wargę klucząc jeszcze między stolikami, żeby się upewnić, że go tutaj nie ma. Nawet nie zahaczyła o bar bo nie miała ochoty użerać się z barmanem, który zapewne nie sprzeda jej alkoholu. Wyszła dość szybkim krokiem z lokalu od razu kierując się jedną z uliczek z zamiarem dotarcia jak najszybciej do domu (gdyby ojciec dowiedział się, że ta wymknęła się znowu w nocy do baru, to miałaby przechlapane), ale najpierw usłyszała jak ktoś ją woła. Odwróciła się z nadzieją w tamtym kierunku, że to Cervantes, ale ujrzała jakiegoś starszego i przede wszystkim obleśnego faceta, który patrzył na nią niczym sroka w gnat. Przez jej ciało przebiegł dreszcz, a mózg krzyczał, żeby uciekała. Nie mogła jednak tego zrobić, stała niczym słup soli gdy ten powoli podchodził do niej. Zrobiła krok do tyłu, a potem kolejny, ale poczuła za plecami zimną ścianę budynku.
- Cz.. czego pan chce? - drgnęła, gdy ten zatrzymał się tuż przed nią ewidentnie naruszając jej przestrzeń osobistą, przylgnęła plecami do zimnej ściany drżąc na całym ciele i nie tylko z zimna, ale i także strachu. Poczuła jego oddech cuchnący alkoholem w okolicach swojej szyi, oraz jego rękę, która spoczęła na biodrze dziewczyny. Ta już przed oczami miała najczarniejszy scenariusz tego zajścia.
Ciebie moja droga, wyglądasz tak słodko.. idealnie do schrupania.
Nawet jego głos był obleśny, był od niej wyższy i postawniejszy więc nie miała szans w starciu z takim facetem.
- Zostaw mnie! Pomocy! - krzyknęła uderzając go pięścią w klatkę piersiową na co ten się tylko zaśmiał mocniej zaciskając swoje palce na jej biodrze aż do bólu, syknęła cicho, próbując się szamotać i walczyć.
Casper Cervantes
a
mów mi/kontakt
Myivo#8405
a
look
Ta mała, zgrabna dziewczyna mocno namieszała mu w głowie. Sprawiła, że Casper nie zachowywał się jak zwykle, wyszukując okazji do spędzenia wieczoru w wiadomy sposób. Tym razem spędził go na tańcach i rozmowie, ze zdziwieniem rozumiejąc, że to nawet lepsze niż te wszystkie wybryki, jakich się dopuszczał. Do tego stopnia go to zdziwiło, że nawet nie patrzył na wiek dziewczyny, która, dużo od niego młodsza, mimo wszystko powinna trzymać się z daleka. Pluje sobie jednak w brodę, że pod koniec wieczoru nie wziął od niej jakiegoś numeru telefonu, teraz jak głupiec od kilku dni przychodzi do tego baru ze zwykłą nadzieją że przy jednym ze stolików ją zobaczy i będą mogli przeżyć to samo, co tamtego dnia. Jednak będąc tutaj już piąty raz, nad kolejnym kuflem piwa stwierdził że najwidoczniej za te wszystkie swoje grzeszki musi odpokutować. Do tego stopnia go to zabolało, że wypił nieco więcej niż powinien, chociaż do stanu mocnego upojenia alkoholowego jeszcze mu brakowało, jednak chwiejnym nieco krokiem wyszedł z baru z zamiarem przewietrzenia się, aby pomyśleć, odetchnąć, może się ogarnąć?
Zimne powietrze dobrze robiło, zaszył się więc w jakiejś bocznej uliczce i odpalił papierosa, plecami opierając o ścianę, patrząc w ciemne niebo jakby to tam chciał znaleźć odpowiedzi na swoje pytania. Nic mu nie przychodziło do głowy, pogłębiając jedynie frustrację, jaka w nim narastała. Oj Cervantes, co ta mała z tobą zrobiła. Nawet nie wiedział, ile stał oparty o ścianę, zdążył wypalić papierosa i zadrżeć gdy powiał zimniejszy wiatr. Nie miał nic do stracenia, ruszył więc w stronę baru z zamiarem doprawienia się, jednak splot kolejnych wypadków zmienił jego zdanie na temat czystych zrządzeń losu.
Przechodząc obok kolejnej uliczki usłyszał wołanie o pomoc. Jego nieco podpity mózg zarejestrował głos który wydawał się cholernie dziwnie znajomy. Nie potrafił dopasować go jednak do osoby, ale ciekawość wzięła górę i uważnie stawiając stopy ruszył w stronę głosu, a to, co tam zastał momentalnie sprawiło że serce podskoczyło mu do gardła. Stał pod takim kątem że wyraźnie dostrzegł Nico przyciśniętą do muru przez podstarzałego fana młodych dziewcząt. Zagryzł wargę i wyjmując ręce z kieszeni zaszedł gościa od tyłu.
- Słyszałeś co pani powiedziała? Masz ją zostawić. – powiedział twardo, łapiąc faceta za ramię i odwracając w swoją stronę. Zreflektował się nieco, bo koleś był przynajmniej dwa razy większy od niego, nie dał jednak tego po sobie poznać. Zerknął na dziewczynę nadal się kulącą, jakby tym spojrzeniem chciał jej powiedzieć by brała nogi za pas i uciekała jak najdalej, bo to nie będzie przyjemny widok.
Odwal się koleś, pierwszy ją zobaczyłem, znajdź sobie inną.
- Tak się składa, że ta dama jest ze mną, musiałem tylko udać się na stronę. Więc spieprzaj, póki jeszcze masz okazję. – burknął, powoli trzeźwiejąc, wiedząc jednak że jeśli dojdzie do mordobicia, może się to skończyć szpitalem, ale widok Nico obmacywanej przez tego śmierdziela sprawił że znowu odezwała się w nim dusza rycerza. Mężczyzna na chwilę stracił zainteresowanie dziewczyną, skupiając całą swoją uwagę na Casperze.
To najpierw obiję ci mordę, zanim za nią się wezmę.
Kolejne co Cervantes zarejestrował to pięść wychodząca mu na spotkanie. Nie zdążył dobrze się uchylić, został rąbnięty na szczęście tylko w brew, ale gościu miał jakiś sygnet, który momentalnie rozciął mu brew i krew zaczęła zalewać mu jedno oko. Ciekawe co Axel na to powie… Niemniej, nie zamierzał pozostać dłużny, wymierzając mężczyźnie idealny cios prosto w szczękę, wkładając w to całą swoją frustrację ostatnich dni.
Nicolette Seed
Ta mała, zgrabna dziewczyna mocno namieszała mu w głowie. Sprawiła, że Casper nie zachowywał się jak zwykle, wyszukując okazji do spędzenia wieczoru w wiadomy sposób. Tym razem spędził go na tańcach i rozmowie, ze zdziwieniem rozumiejąc, że to nawet lepsze niż te wszystkie wybryki, jakich się dopuszczał. Do tego stopnia go to zdziwiło, że nawet nie patrzył na wiek dziewczyny, która, dużo od niego młodsza, mimo wszystko powinna trzymać się z daleka. Pluje sobie jednak w brodę, że pod koniec wieczoru nie wziął od niej jakiegoś numeru telefonu, teraz jak głupiec od kilku dni przychodzi do tego baru ze zwykłą nadzieją że przy jednym ze stolików ją zobaczy i będą mogli przeżyć to samo, co tamtego dnia. Jednak będąc tutaj już piąty raz, nad kolejnym kuflem piwa stwierdził że najwidoczniej za te wszystkie swoje grzeszki musi odpokutować. Do tego stopnia go to zabolało, że wypił nieco więcej niż powinien, chociaż do stanu mocnego upojenia alkoholowego jeszcze mu brakowało, jednak chwiejnym nieco krokiem wyszedł z baru z zamiarem przewietrzenia się, aby pomyśleć, odetchnąć, może się ogarnąć?
Zimne powietrze dobrze robiło, zaszył się więc w jakiejś bocznej uliczce i odpalił papierosa, plecami opierając o ścianę, patrząc w ciemne niebo jakby to tam chciał znaleźć odpowiedzi na swoje pytania. Nic mu nie przychodziło do głowy, pogłębiając jedynie frustrację, jaka w nim narastała. Oj Cervantes, co ta mała z tobą zrobiła. Nawet nie wiedział, ile stał oparty o ścianę, zdążył wypalić papierosa i zadrżeć gdy powiał zimniejszy wiatr. Nie miał nic do stracenia, ruszył więc w stronę baru z zamiarem doprawienia się, jednak splot kolejnych wypadków zmienił jego zdanie na temat czystych zrządzeń losu.
Przechodząc obok kolejnej uliczki usłyszał wołanie o pomoc. Jego nieco podpity mózg zarejestrował głos który wydawał się cholernie dziwnie znajomy. Nie potrafił dopasować go jednak do osoby, ale ciekawość wzięła górę i uważnie stawiając stopy ruszył w stronę głosu, a to, co tam zastał momentalnie sprawiło że serce podskoczyło mu do gardła. Stał pod takim kątem że wyraźnie dostrzegł Nico przyciśniętą do muru przez podstarzałego fana młodych dziewcząt. Zagryzł wargę i wyjmując ręce z kieszeni zaszedł gościa od tyłu.
- Słyszałeś co pani powiedziała? Masz ją zostawić. – powiedział twardo, łapiąc faceta za ramię i odwracając w swoją stronę. Zreflektował się nieco, bo koleś był przynajmniej dwa razy większy od niego, nie dał jednak tego po sobie poznać. Zerknął na dziewczynę nadal się kulącą, jakby tym spojrzeniem chciał jej powiedzieć by brała nogi za pas i uciekała jak najdalej, bo to nie będzie przyjemny widok.
Odwal się koleś, pierwszy ją zobaczyłem, znajdź sobie inną.
- Tak się składa, że ta dama jest ze mną, musiałem tylko udać się na stronę. Więc spieprzaj, póki jeszcze masz okazję. – burknął, powoli trzeźwiejąc, wiedząc jednak że jeśli dojdzie do mordobicia, może się to skończyć szpitalem, ale widok Nico obmacywanej przez tego śmierdziela sprawił że znowu odezwała się w nim dusza rycerza. Mężczyzna na chwilę stracił zainteresowanie dziewczyną, skupiając całą swoją uwagę na Casperze.
To najpierw obiję ci mordę, zanim za nią się wezmę.
Kolejne co Cervantes zarejestrował to pięść wychodząca mu na spotkanie. Nie zdążył dobrze się uchylić, został rąbnięty na szczęście tylko w brew, ale gościu miał jakiś sygnet, który momentalnie rozciął mu brew i krew zaczęła zalewać mu jedno oko. Ciekawe co Axel na to powie… Niemniej, nie zamierzał pozostać dłużny, wymierzając mężczyźnie idealny cios prosto w szczękę, wkładając w to całą swoją frustrację ostatnich dni.
Nicolette Seed
mów mi/kontakt
DeadMemories#5203
a
Przed oczami miała już najczarniejszy scenariusz, siebie samej leżącej gdzieś w ciemnej uliczce, sponiewieranej przez większego i przede wszystkim silniejszego od niej mężczyzny. Nie miała żadnego doświadczenia z facetami, dlatego bliskość którą zaserwował jej nieznajomy powodowała, że powietrze uciekało z płuc. Modliła się tylko, żeby nagle nie dostać ataku astmy, chociaż może to wtedy by go odstraszyło? Będąc przyciśniętą do ściany ciężko byłoby jej sięgnąć do torebki gdzie miała inhalator, torebka i tak zsunęła się z jej ramienia na ziemię uderzając z cichym trzaskiem. Nie miała tam na szczęście nic co by miało się rozbić, ale nosiła ze sobą chociażby dwa inhalatory, kosmetyki i wszystko co można znaleźć w damskiej torebce.
Chciała, żeby ten zniknął, drżała delikatnie pod jego dotykiem, zwłaszcza gdy ten zacisnął mocno palce na jej biodrze, a drugą ręką odgarnął kosmyk włosów z jej twarzy nachylając się nad nią tak, żeby zaciągnąć się zapachem jej perfum i strachu, który w tym momencie brał bardziej górę. Wiedziała, że nie da mu rady więc kiedy uderzyła go pięścią w klatkę piersiową to ten tylko się zaśmiał chwytając ją za ramiona, żeby przestała się szamotać. Zamknęła oczy modląc się, żeby ten koszmar się jak najszybciej skończył. Nie wierzyła w to, że nagle ktoś pojawi się jej na pomoc, czuła jak ten obleśny facet wsuwa kolano między jej zwarte nogi, żeby je rozszerzyć. Czuła jak jego ręce suną po jej ciele.. w taki sposób nikt nigdy jej jeszcze nie dotykał, ale ten dotyk kojarzył się jej tylko z jednym, bólem. Drgnęła kiedy usłyszała znajomy głos i kiedy facet stracił nią zainteresowanie, żeby obrócić się przodem do mężczyzny, który przyszedł jej na ratunek ta otworzyła oczy.
Casper.
Zaczerpnęła głęboko powietrza, aż zabolały ją płuca.
- Casper.. nie - rzekła załamującym się głosem, nie chciała przecież żeby ten oberwał przez nią, żeby cokolwiek się mu stało tylko dlatego, że była głupia i wpadła w sidła tego faceta. Widziała jego spojrzenie mówiące, żeby uciekała ale ta nie mogła tego zrobić. Czuła się tak jakby miała ciężkie nogi, albo jakby ktoś przykleił ją do tego jednego miejsca. Wypuściła powietrze z płuc zsuwając się po ścianie na ziemię, skuliła się czując jak łzy spływają jej po policzkach. Usłyszała słowa, a potem zobaczyła tylko jak jej wybawca obrywa i pisnęła cicho modląc się, żeby wszystko skończyło się dobrze.. żeby wyszedł z tego cało. Po omacku poszukała torebki czując, że zaczyna jej brakować powietrza. Pociemniało jej przed oczami, nie mogła uciec ale także nie była w stanie mu pomóc. Znalazła torebkę a po chwili wyciągnęła z niej inhalator. Złapała dawkę leku czując jak jej płuca zaczęły znowu normalnie pracować, nadal jednak gwiazdy tańczyły jej przed oczami, że ledwo widziała co takiego się dzieje i jak oboje obrywają.
- Przestańcie! Proszę! - oparła się o ścianę ręką, próbując wstać na drżące nogi. Jej rozum krzyczał, żeby uciekała, ale ciało nie chciało jej słuchać. Pragnęła mu pomóc..
Casper Cervantes
Chciała, żeby ten zniknął, drżała delikatnie pod jego dotykiem, zwłaszcza gdy ten zacisnął mocno palce na jej biodrze, a drugą ręką odgarnął kosmyk włosów z jej twarzy nachylając się nad nią tak, żeby zaciągnąć się zapachem jej perfum i strachu, który w tym momencie brał bardziej górę. Wiedziała, że nie da mu rady więc kiedy uderzyła go pięścią w klatkę piersiową to ten tylko się zaśmiał chwytając ją za ramiona, żeby przestała się szamotać. Zamknęła oczy modląc się, żeby ten koszmar się jak najszybciej skończył. Nie wierzyła w to, że nagle ktoś pojawi się jej na pomoc, czuła jak ten obleśny facet wsuwa kolano między jej zwarte nogi, żeby je rozszerzyć. Czuła jak jego ręce suną po jej ciele.. w taki sposób nikt nigdy jej jeszcze nie dotykał, ale ten dotyk kojarzył się jej tylko z jednym, bólem. Drgnęła kiedy usłyszała znajomy głos i kiedy facet stracił nią zainteresowanie, żeby obrócić się przodem do mężczyzny, który przyszedł jej na ratunek ta otworzyła oczy.
Casper.
Zaczerpnęła głęboko powietrza, aż zabolały ją płuca.
- Casper.. nie - rzekła załamującym się głosem, nie chciała przecież żeby ten oberwał przez nią, żeby cokolwiek się mu stało tylko dlatego, że była głupia i wpadła w sidła tego faceta. Widziała jego spojrzenie mówiące, żeby uciekała ale ta nie mogła tego zrobić. Czuła się tak jakby miała ciężkie nogi, albo jakby ktoś przykleił ją do tego jednego miejsca. Wypuściła powietrze z płuc zsuwając się po ścianie na ziemię, skuliła się czując jak łzy spływają jej po policzkach. Usłyszała słowa, a potem zobaczyła tylko jak jej wybawca obrywa i pisnęła cicho modląc się, żeby wszystko skończyło się dobrze.. żeby wyszedł z tego cało. Po omacku poszukała torebki czując, że zaczyna jej brakować powietrza. Pociemniało jej przed oczami, nie mogła uciec ale także nie była w stanie mu pomóc. Znalazła torebkę a po chwili wyciągnęła z niej inhalator. Złapała dawkę leku czując jak jej płuca zaczęły znowu normalnie pracować, nadal jednak gwiazdy tańczyły jej przed oczami, że ledwo widziała co takiego się dzieje i jak oboje obrywają.
- Przestańcie! Proszę! - oparła się o ścianę ręką, próbując wstać na drżące nogi. Jej rozum krzyczał, żeby uciekała, ale ciało nie chciało jej słuchać. Pragnęła mu pomóc..
Casper Cervantes
mów mi/kontakt
Myivo#8405
a
Coś w niego momentalnie wstąpiło, gdy tylko zobaczył brunetkę przypartą do muru. Nie wiedział, czy to strach, że za chwilę może stać się jej krzywda, czy ta rycerskość i odwaga jakie pojawiały się w najmniej odpowiednim momencie. Nie mógł przejść obojętnie, nie był gburem bez serca a jedynie zbłąkaną owieczką, miast pasterzem. Teraz jednak krew w nim wrzała, wypity alkohol momentalnie wyparowywał z jego ciała, z sekundy na sekundę myślał coraz bardziej trzeźwo, nadal jednak był w fatalnym położeniu, bo facet, mimo że pijany, był od niego większy i zapewne gdyby był trzeźwy, Casper żywy by nie wyszedł z tego starcia, a tak ma jakąkolwiek szansę. Rozcięta brew krwawiła coraz bardziej sprawiając że widział same czerwone plamy, nie spuszczał jednak wzroku z mężczyzny który po jego uderzeniu zatoczył się do tyłu, prawie wpadając na Nico. Korzystając z tego zerknął w stronę dziewczyny, ze strachem w oczach widząc jak aplikuje sobie lekarstwo na astmę. Cholera jasna Cervantes.
- Nico, odejdź stąd, proszę. – prawie wywarczał te słowa, kierując spojrzenie na mężczyznę który dochodząc do siebie łypał na bruneta z żądzą mordu wymalowaną w oczach. Nie pokazał po siebie, że zimny pot rozlał mu się po plecach. Gdyby dziewczyny tutaj nie było, zapewne inaczej by się zachowywał, ale mogła oberwać rykoszetem, dlatego powinien odciągnąć go od niej. W tym celu zaczął cofać się dalej w uliczkę, tak by brunetka nie oberwała, jeżeli któryś z nich zatoczy się w jej stronę.
- Nie daruję ci tego palancie. Wybiłeś mi zęba.
- Wybiję kolejne jeśli się stąd nie ruszysz. – odszczeknął, a widząc jak ten pluje krwią na chodnik uśmiechnął się z dziką satysfakcją i to był błąd, bo zadziałało to niczym płachta na byka. Facet zaszarżował na niego, zamachując się ręką i wymierzając mu cios w drugi policzek, ale tym razem Casper był na to przygotowany, pijani goście działają według schematu przecież. Uchylił się i pięścią zdzielił go w brzuch, wkładając w to uderzenie całą swoją siłę. Koleś jednak był chyba bardziej przytomny niż się nasz ksiądz spodziewał bo owszem, skulił się, ale jakimś cudem wyprowadził cios prosto w jego żebra, co wyrwało oddech z płuc Cervantesa i spowodowało, że sam zatoczył się do tyłu. Potem ledwie zarejestrował kolejny cios trafiający go w żuchwę. Ocknij się Casper bo zaraz będzie z ciebie mokra plama.
Spieprzaj gnojku bo połamię ci wszystkie kości.
- Twoje niedoczekanie dupku. – teraz już kompletnie dał się ponieść. Mimo cholernego kłucia w boku doskoczył do niego i wymierzył mu cios prosto w nos, łamiąc go i sprawiając że mężczyzna momentalnie zalał się krwią. Nim wymierzył kopniak prosto w jego krocze oberwał jeszcze raz w ten sam bok, z satysfakcją jednak stwierdził że kopnięcie poskładało mężczyznę. Splunął na bok i trzymając się za żebra ruszył w stronę dziewczyny wyglądając nader paskudnie.
- Miałaś uciekać. – mruknął, ocierając krew z czoła. Syknął, wciągając powietrze. Jeszcze połamanych żeber mu brakuje do szczęścia. Bilans obrażeń? Brew, żebra i rozcięta warga, ale bywało znacznie gorzej.
Nicolette Seed
- Nico, odejdź stąd, proszę. – prawie wywarczał te słowa, kierując spojrzenie na mężczyznę który dochodząc do siebie łypał na bruneta z żądzą mordu wymalowaną w oczach. Nie pokazał po siebie, że zimny pot rozlał mu się po plecach. Gdyby dziewczyny tutaj nie było, zapewne inaczej by się zachowywał, ale mogła oberwać rykoszetem, dlatego powinien odciągnąć go od niej. W tym celu zaczął cofać się dalej w uliczkę, tak by brunetka nie oberwała, jeżeli któryś z nich zatoczy się w jej stronę.
- Nie daruję ci tego palancie. Wybiłeś mi zęba.
- Wybiję kolejne jeśli się stąd nie ruszysz. – odszczeknął, a widząc jak ten pluje krwią na chodnik uśmiechnął się z dziką satysfakcją i to był błąd, bo zadziałało to niczym płachta na byka. Facet zaszarżował na niego, zamachując się ręką i wymierzając mu cios w drugi policzek, ale tym razem Casper był na to przygotowany, pijani goście działają według schematu przecież. Uchylił się i pięścią zdzielił go w brzuch, wkładając w to uderzenie całą swoją siłę. Koleś jednak był chyba bardziej przytomny niż się nasz ksiądz spodziewał bo owszem, skulił się, ale jakimś cudem wyprowadził cios prosto w jego żebra, co wyrwało oddech z płuc Cervantesa i spowodowało, że sam zatoczył się do tyłu. Potem ledwie zarejestrował kolejny cios trafiający go w żuchwę. Ocknij się Casper bo zaraz będzie z ciebie mokra plama.
Spieprzaj gnojku bo połamię ci wszystkie kości.
- Twoje niedoczekanie dupku. – teraz już kompletnie dał się ponieść. Mimo cholernego kłucia w boku doskoczył do niego i wymierzył mu cios prosto w nos, łamiąc go i sprawiając że mężczyzna momentalnie zalał się krwią. Nim wymierzył kopniak prosto w jego krocze oberwał jeszcze raz w ten sam bok, z satysfakcją jednak stwierdził że kopnięcie poskładało mężczyznę. Splunął na bok i trzymając się za żebra ruszył w stronę dziewczyny wyglądając nader paskudnie.
- Miałaś uciekać. – mruknął, ocierając krew z czoła. Syknął, wciągając powietrze. Jeszcze połamanych żeber mu brakuje do szczęścia. Bilans obrażeń? Brew, żebra i rozcięta warga, ale bywało znacznie gorzej.
Nicolette Seed
mów mi/kontakt
DeadMemories#5203
a
Nigdy nie sądziła, że kiedykolwiek spotka ją coś takiego jak rozgrywana scena przed oczami, nie sądziła że będzie ofiarą ratowaną przez kogokolwiek. Nie mogła jednak pomóc, mogła tylko jedynie modlić się (cóż za paradoks życiowy), żeby to Cervantes wyszedł z tego cało a nie ten obleśny facet, który na pewno gdyby wygrał zrobił z nią co tylko by chciał. Tego właśnie się obawiała i nawet nie chodziła o to, że nie wierzyła w Caspera, wręcz przeciwnie wierzyła całym sercem że nic mu nie będzie.. a może chciała po prostu wierzyć. Nie mogła patrzeć na tę bójkę, więc starała się nie patrzeć w ich stronę, drżała tylko lekko na ciele kiedy dźwignęła się na nogi. Jeśli brunet myślał, że ta po prostu ucieknie to się srogo mylił, nie miała zamiaru tego robić, ani teraz ani nawet gdyby ksiądz miał całować bruk po uderzeniach jakie otrzymał. W pierwszym momencie nawet chciała po prostu rzucić się w wir tej pieprzonej walki i ich powstrzymać, ale bała się że mogłaby tylko zaszkodzić zarówno sobie jak i mężczyżnie, który stanął w jej obronie. Spędzili razem miły wieczór parę dni temu i sądziła, że już nigdy go nie spotka, a tutaj taka niespodzianka. W duchu cieszyła się, że to właśnie on stanął w jej obronie.
- Nigdzie nie idę - mruknęła cicho, jednak nie była pewna czy ten w ogóle ją usłyszał, w tym całym chaosie, który się dział mogła powiedzieć to zdecydowanie za cicho, zresztą czy to było ważne? Nie miała zamiaru go zostawiać i doskonale powinien o tym wiedzieć, w końcu stanął w jej obronie i zachowałaby się jak ostatni tchórz gdyby teraz uciekła. Nie miała nawet numeru jego telefonu, znała tylko i wyłącznie jego imię jakby miała go odnaleźć i mu podziękować? No i patrząc na to co się działo będzie potrzebował jej pomocy chcąc czy nie chcąc.
Drgnęła kiedy usłyszała jego głos tuż obok siebie, dostrzegła jeszcze leżącego mężczyznę pare kroków od nich i zimny pot zalał jej plecy, mając nadal ciemne mroczki przed oczami skupiła swoje spojrzenie na twarzy swojego wybawcy. Wyglądał.. okropnie, to mogła stwierdzić na pierwszy rzut.
- Boże.. - wyszeptała, podchodząc do niego, żeby pomóc mu w razie czego ustać na nogach, wprawdzie była od niego niższa, ale służyła swoim ramieniem gdyby miał jej tutaj nagle zemdleć czy paść na twarz. Zacisnęła palce na jego ramieniu, badając uważnie spojrzeniem jego twarz, drżącą rękę wyciągnęła w kierunku jego twarzy, żeby odgarnąć zlepione krwią włosy z jego czoła. - Czy on.. - zerknęła na nie dającego żadnych oznak życia leżącego faceta, ale nie miała odwagi nawet zrobić jednego kroku w jego stronę. Chwyciła swoją torebkę w pośpiechu, która leżała nadal pod ścianą.
- Zaparkowałam ulicę dalej, jesteś w stanie iść? - zapytała, ustawiając się tak żeby ten mógł zarzucić na jej kark rękę i oprzeć się na niej. Skierowała kroki w kierunku swojego auta modląc się, żeby Casper nagle jej nie zemdlał od obrażeń bo wtedy na pewno by go nie dotaszczyła do auta.
Casper Cervantes
- Nigdzie nie idę - mruknęła cicho, jednak nie była pewna czy ten w ogóle ją usłyszał, w tym całym chaosie, który się dział mogła powiedzieć to zdecydowanie za cicho, zresztą czy to było ważne? Nie miała zamiaru go zostawiać i doskonale powinien o tym wiedzieć, w końcu stanął w jej obronie i zachowałaby się jak ostatni tchórz gdyby teraz uciekła. Nie miała nawet numeru jego telefonu, znała tylko i wyłącznie jego imię jakby miała go odnaleźć i mu podziękować? No i patrząc na to co się działo będzie potrzebował jej pomocy chcąc czy nie chcąc.
Drgnęła kiedy usłyszała jego głos tuż obok siebie, dostrzegła jeszcze leżącego mężczyznę pare kroków od nich i zimny pot zalał jej plecy, mając nadal ciemne mroczki przed oczami skupiła swoje spojrzenie na twarzy swojego wybawcy. Wyglądał.. okropnie, to mogła stwierdzić na pierwszy rzut.
- Boże.. - wyszeptała, podchodząc do niego, żeby pomóc mu w razie czego ustać na nogach, wprawdzie była od niego niższa, ale służyła swoim ramieniem gdyby miał jej tutaj nagle zemdleć czy paść na twarz. Zacisnęła palce na jego ramieniu, badając uważnie spojrzeniem jego twarz, drżącą rękę wyciągnęła w kierunku jego twarzy, żeby odgarnąć zlepione krwią włosy z jego czoła. - Czy on.. - zerknęła na nie dającego żadnych oznak życia leżącego faceta, ale nie miała odwagi nawet zrobić jednego kroku w jego stronę. Chwyciła swoją torebkę w pośpiechu, która leżała nadal pod ścianą.
- Zaparkowałam ulicę dalej, jesteś w stanie iść? - zapytała, ustawiając się tak żeby ten mógł zarzucić na jej kark rękę i oprzeć się na niej. Skierowała kroki w kierunku swojego auta modląc się, żeby Casper nagle jej nie zemdlał od obrażeń bo wtedy na pewno by go nie dotaszczyła do auta.
Casper Cervantes
mów mi/kontakt
Myivo#8405
a
Chciał jej tego widoku oszczędzić, nie wiedział jak tak młoda dziewczyna zareaguje na coś, co zwykle pewnie na filmach akcji, bądź w tanich komediach romantycznych, kiedy to rycerz na białym koniu ratuje damę z opresji i samemu obrywa, wychodząc jednak z batalii zwycięsko. Co się jednak stało, to się nie odstanie, najważniejsze że nic jej nie jest i nawet jeśli widziała wszystko, to poczucie że po prawdzie uratował jej życie będzie mu towarzyszyło już zawsze, może dzięki temu będzie miał lepsze miejsce w piekle. Sapnął cicho czując rozchodzący się ból żeber, modlił się by nie były złamane, inaczej nie obędzie się bez pomocy lekarza, a tego wolałby tego uniknąć, ostatnie czego chciał to plotki na temat zachowania księdza, który z poobijaną twarzą zgłasza się na ostry dyżur w towarzystwie znacznie młodszej dziewczyny.
- A powinnaś. – powiedział nieco ostrzej niż zamierzał. Nie powinien na niej wyżywać swoich dzisiejszych emocji, dlatego posłał jej momentalnie przepraszający uśmiech, aby nie poczuła się urażona, jednak mimo wszystko nadal uważał że powinna uciec do domu, kto wie czy ten tutaj nie miał kolegów czekających gdzieś w okolicy, a w takim stanie on nie będzie mógł jej po raz kolejny obronić, a nie pozwoli na powtórkę z rozrywki. Wolno podszedł do niej, skupiając na dziewczynie spojrzenie niebieskich oczu, jakby tym wzrokiem chciał powiedzieć, że nic mu nie jest i że gorsze miewał przygody, a prawie się zabił na motorze, wiele lat temu, o bójkach w okolicznych barach nie wspominając. Ledwo zarejestrował, kiedy złapała go za ramię i odgarnęła włosy z zakrwawionego czoła. Nadal próbował się uśmiechnąć, chociaż przy jego obecnym wyglądzie było to bardziej upiorne, niż by chciał.
- Jego w to nie mieszaj. – mruknął. Bóg nie ma tutaj nic do rzeczy, gdyby naprawdę obchodził go los innych, zapewne nie dopuściłby do takiej sytuacji. Trochę mu się zakręciło w głowie, więc z automatu zarzucił jej swoją rękę na ramiona, wiedząc jednak że nie utrzyma jego całego ciężaru starał się stać pewnie na nogach. Zerknął przez ramię na mężczyznę leżącego w głębi uliczki. - Gdy przechodziłem usłyszałem jego oddech. Żyje. Nic mu nie będzie. – powiedział, nie zaszczycając go już najmniejszym spojrzeniem. Ktoś go znajdzie, wezwie karetkę, a on nie będzie pamiętał tego że w bocznej uliczce obłapiał młodą dziewczynę i miał nieszczęście trafić też na kogoś, kto przyszedł jej z bezinteresowną pomocą.
- Chyba tak. – odparł, stawiając pierwsze kroki, zdusił sykniecie czując kłucie w boku, jednak noga za nogą, z jej pomocą, jakoś udało im się dojść do jej samochodu. Oparł się plecami o drzwi i zaczął grzebać w kieszeniach w poszukiwaniu chustki którą mógłby zatamować krwawienie z rozciętej brwi. Musiał doprowadzić się do porządku, bo jeśli wróci w takim stanie na plebanię, gosposia zacznie zadawać niewygodne pytania. - Wracaj do domu, zamówię sobie taksówkę, jeszcze zapaskudzę ci samochód krwią. – rycerski do samego końca, nadal nie pozwoli o siebie zadbać.
Nicolette Seed
- A powinnaś. – powiedział nieco ostrzej niż zamierzał. Nie powinien na niej wyżywać swoich dzisiejszych emocji, dlatego posłał jej momentalnie przepraszający uśmiech, aby nie poczuła się urażona, jednak mimo wszystko nadal uważał że powinna uciec do domu, kto wie czy ten tutaj nie miał kolegów czekających gdzieś w okolicy, a w takim stanie on nie będzie mógł jej po raz kolejny obronić, a nie pozwoli na powtórkę z rozrywki. Wolno podszedł do niej, skupiając na dziewczynie spojrzenie niebieskich oczu, jakby tym wzrokiem chciał powiedzieć, że nic mu nie jest i że gorsze miewał przygody, a prawie się zabił na motorze, wiele lat temu, o bójkach w okolicznych barach nie wspominając. Ledwo zarejestrował, kiedy złapała go za ramię i odgarnęła włosy z zakrwawionego czoła. Nadal próbował się uśmiechnąć, chociaż przy jego obecnym wyglądzie było to bardziej upiorne, niż by chciał.
- Jego w to nie mieszaj. – mruknął. Bóg nie ma tutaj nic do rzeczy, gdyby naprawdę obchodził go los innych, zapewne nie dopuściłby do takiej sytuacji. Trochę mu się zakręciło w głowie, więc z automatu zarzucił jej swoją rękę na ramiona, wiedząc jednak że nie utrzyma jego całego ciężaru starał się stać pewnie na nogach. Zerknął przez ramię na mężczyznę leżącego w głębi uliczki. - Gdy przechodziłem usłyszałem jego oddech. Żyje. Nic mu nie będzie. – powiedział, nie zaszczycając go już najmniejszym spojrzeniem. Ktoś go znajdzie, wezwie karetkę, a on nie będzie pamiętał tego że w bocznej uliczce obłapiał młodą dziewczynę i miał nieszczęście trafić też na kogoś, kto przyszedł jej z bezinteresowną pomocą.
- Chyba tak. – odparł, stawiając pierwsze kroki, zdusił sykniecie czując kłucie w boku, jednak noga za nogą, z jej pomocą, jakoś udało im się dojść do jej samochodu. Oparł się plecami o drzwi i zaczął grzebać w kieszeniach w poszukiwaniu chustki którą mógłby zatamować krwawienie z rozciętej brwi. Musiał doprowadzić się do porządku, bo jeśli wróci w takim stanie na plebanię, gosposia zacznie zadawać niewygodne pytania. - Wracaj do domu, zamówię sobie taksówkę, jeszcze zapaskudzę ci samochód krwią. – rycerski do samego końca, nadal nie pozwoli o siebie zadbać.
Nicolette Seed
mów mi/kontakt
DeadMemories#5203
a
A jak mogła zareagować tak młoda kobieta jak ona kiedy widziała jak ten obrywał w jej obronie? Nie wiedziała co ma zrobić, czy po prostu uciekać i na to nie patrzeć czy błagać, żeby przestali. Była w totalnym amoku skupiając się na tym, żeby jednak Casper wyszedł na tym zwycięsko, a nie tamten gość który zapewne całą złość potem wyładował na niej. Nie chciała nawet myśleć co mogłoby ją spotkać w tej ciemnej uliczce. Kiwnęła tylko głową na jego kolejne słowa, nie za bardzo rejestrując co się dookoła niej działo, nadal brakowało jej powietrza i gdyby nie fakt, że musiała zająć się Cervantesem to zapewne usiadła gdzieś w kącie i po prostu się rozpłakała niczym mała dziewczynka. W gruncie rzeczy to nadal nią była i ta cała sytuacja tylko utwierdziła ją w tym fakcie. Miała gdzieś to czy ten facet przeżyje, w duchu nawet ucieszyłaby się gdyby było inaczej, ale nie chciała się do tego przyznać nawet przed samą sobą.
Dotarli szczęśliwie do samochodu bez żadnych niespodzianek, przez moment bała się, że tamten facet może mieć czających się niedaleko kolegów, którzy będą czekać na swoją kolej. Na szczęście nic takiego się nie stało, rzuciła krótkie spojrzenie w kierunku mężczyzny kiedy ten oparł się o drzwi samochodu.
- Chyba żartujesz, nie zostawię Cię tutaj. Jeszcze zemdlejesz, albo ten facet tutaj wróci - pokręciła przecząco głową czując jak do jej oczu wzbierały łzy, musiała jednak być twarda nie tylko dla siebie, ale i także dla bruneta. Przez adrenalinę krążącą w żyłach nie czuła żadnych obrażeń, nawet nie miała pojęcia, że jej biodro zdobiły siniaki po zaciśniętych na nich palcach tamtego frajera, a nawet gdy wyczuwała lekki ból to nie dawała po sobie tego poznać. Wyjęła z torebki paczkę chusteczek wręczając je Casperowi i otworzyła drzwi siłą go wciskając do tego samochodu, nawet gdy oponował to nie miał w tym momencie chyba nic do gadania. Sama usiadła za kierownicą, chociaż trafienie kluczykiem do stacyjki było nie lada wyzwaniem bo ręce się jej okropnie trzęsły. Wzięła jednak głęboki oddech i po którejś tam próbie się udało i silnik odpalił a ona skierowała się na drogę do swojego domu. Dotarli w parę minut podczas których przekroczyła nie raz prędkość, ale nie miało to najmniejszego znaczenia. Rzucała co jakiś czas spojrzenie w kierunku towarzysza jakby bała się, że ma zemdleć mu w samochodzie. Nie planowała jechać do szpitala czy dzwonić po odpowiednie służby, chyba w tym momencie jej to wypadło z głowy a po drugie na pewno by zadzwonili do jej ojca, a tego chciała uniknąć.
Zaparkowała pod domem, wyłączyła silnik i obróciła się twarzą w kierunku Caspera.
- Jesteśmy, ojciec ma wrócić jutro w południe więc możesz przenocować - mruknęła w kierunku mężczyzny wychodząc z auta, obeszła samochód i pomogła mu się wygramolić z niego kierując się do drzwi wejściowych, przez moment grzebała w torebce szukając kluczy aż rozległ się charakterystyczny dźwięk otwieranego zamka. Zapaliła światło w przedpokoju kierując się do kuchni gdzie posadziła księdza na jednym z krzeseł.
- Poczekaj tutaj na mnie - wyszła szybko z kuchni w biegu zrzucając z siebie kurtkę, która wylądowała gdzieś na kanapie w salonie. Skierowała kroki do łazienki gdzie znalazła rzeczy potrzebne do opatrzenia rany, nie mogła jednak nigdzie znaleźć środka którym mogłaby przeczyścić ranę. Postanowiła zajrzeć do barku ojca gdzie trzymał swoje alkohole, wyjęła pierwszą lepszą już wcześniej otwartą butelkę jakiegoś mocnego trunku i wróciła do Caspera. Postawiła wszystko na stole obok krzesła gdzie siedział. Chwyciła jeszcze ręcznik kuchenny.
- Masz szczęście, że nauczyłam się opatrywać swoje rany, żeby mój ojciec nie widział jaką kaleką byłam na początku moich treningów tańca - zaśmiała się delikatnie, mimo że przez tę całą sytuację nie było jej ani trochę do śmiechu, ale ta umiejętność się jej przyda, czyż nie? Otworzyła butelkę z alkoholem przyłożyła go do swoich ust pociągając solidny łyk i dopiero wtedy zwilżyła nim trzymaną w drugiej ręce ścierkę, butelkę nadal z alkoholem wcisnęła w rękę bruneta. Stanęła w delikatnym rozkroku nad nim tak, że jego kolano w tym momencie było między nogami młodej Seed. - Zaboli - mruknęła, zanim nie przyłożyła szmatki do jego rozciętej brwi. Chciała się najpierw zająć tym.
Sama dziewczyna syknęła delikatnie i się skrzywiła kiedy sięgała po chusteczki leżące na blacie, nawet złapała się za bolące biodro biorąc głębszy wdech. Bolało.
Casper Cervantes
Dotarli szczęśliwie do samochodu bez żadnych niespodzianek, przez moment bała się, że tamten facet może mieć czających się niedaleko kolegów, którzy będą czekać na swoją kolej. Na szczęście nic takiego się nie stało, rzuciła krótkie spojrzenie w kierunku mężczyzny kiedy ten oparł się o drzwi samochodu.
- Chyba żartujesz, nie zostawię Cię tutaj. Jeszcze zemdlejesz, albo ten facet tutaj wróci - pokręciła przecząco głową czując jak do jej oczu wzbierały łzy, musiała jednak być twarda nie tylko dla siebie, ale i także dla bruneta. Przez adrenalinę krążącą w żyłach nie czuła żadnych obrażeń, nawet nie miała pojęcia, że jej biodro zdobiły siniaki po zaciśniętych na nich palcach tamtego frajera, a nawet gdy wyczuwała lekki ból to nie dawała po sobie tego poznać. Wyjęła z torebki paczkę chusteczek wręczając je Casperowi i otworzyła drzwi siłą go wciskając do tego samochodu, nawet gdy oponował to nie miał w tym momencie chyba nic do gadania. Sama usiadła za kierownicą, chociaż trafienie kluczykiem do stacyjki było nie lada wyzwaniem bo ręce się jej okropnie trzęsły. Wzięła jednak głęboki oddech i po którejś tam próbie się udało i silnik odpalił a ona skierowała się na drogę do swojego domu. Dotarli w parę minut podczas których przekroczyła nie raz prędkość, ale nie miało to najmniejszego znaczenia. Rzucała co jakiś czas spojrzenie w kierunku towarzysza jakby bała się, że ma zemdleć mu w samochodzie. Nie planowała jechać do szpitala czy dzwonić po odpowiednie służby, chyba w tym momencie jej to wypadło z głowy a po drugie na pewno by zadzwonili do jej ojca, a tego chciała uniknąć.
Zaparkowała pod domem, wyłączyła silnik i obróciła się twarzą w kierunku Caspera.
- Jesteśmy, ojciec ma wrócić jutro w południe więc możesz przenocować - mruknęła w kierunku mężczyzny wychodząc z auta, obeszła samochód i pomogła mu się wygramolić z niego kierując się do drzwi wejściowych, przez moment grzebała w torebce szukając kluczy aż rozległ się charakterystyczny dźwięk otwieranego zamka. Zapaliła światło w przedpokoju kierując się do kuchni gdzie posadziła księdza na jednym z krzeseł.
- Poczekaj tutaj na mnie - wyszła szybko z kuchni w biegu zrzucając z siebie kurtkę, która wylądowała gdzieś na kanapie w salonie. Skierowała kroki do łazienki gdzie znalazła rzeczy potrzebne do opatrzenia rany, nie mogła jednak nigdzie znaleźć środka którym mogłaby przeczyścić ranę. Postanowiła zajrzeć do barku ojca gdzie trzymał swoje alkohole, wyjęła pierwszą lepszą już wcześniej otwartą butelkę jakiegoś mocnego trunku i wróciła do Caspera. Postawiła wszystko na stole obok krzesła gdzie siedział. Chwyciła jeszcze ręcznik kuchenny.
- Masz szczęście, że nauczyłam się opatrywać swoje rany, żeby mój ojciec nie widział jaką kaleką byłam na początku moich treningów tańca - zaśmiała się delikatnie, mimo że przez tę całą sytuację nie było jej ani trochę do śmiechu, ale ta umiejętność się jej przyda, czyż nie? Otworzyła butelkę z alkoholem przyłożyła go do swoich ust pociągając solidny łyk i dopiero wtedy zwilżyła nim trzymaną w drugiej ręce ścierkę, butelkę nadal z alkoholem wcisnęła w rękę bruneta. Stanęła w delikatnym rozkroku nad nim tak, że jego kolano w tym momencie było między nogami młodej Seed. - Zaboli - mruknęła, zanim nie przyłożyła szmatki do jego rozciętej brwi. Chciała się najpierw zająć tym.
Sama dziewczyna syknęła delikatnie i się skrzywiła kiedy sięgała po chusteczki leżące na blacie, nawet złapała się za bolące biodro biorąc głębszy wdech. Bolało.
Casper Cervantes
mów mi/kontakt
Myivo#8405
a
Zwykle taki nie był. Za wszelką cenę unikał bójek, bajerując wszystkich ładnymi słówkami, roztaczając nad sobą ten czar, jednak teraz, w tej sytuacji, po prostu nie mógł tak postąpić. Poczuł impuls, jakiś szept który nakazał mu prawie skatować tego człowieka za to, że odważył się dotknąć ją w taki sposób, za to że w ogóle pomyślał nad tym, by zrobić z nią te wszystkie paskudne rzeczy jakie chodziły pijakowi po głowie. Ręce do tej pory mu się trzęsły, był nie tylko w szoku po tej bójce, ale sam po prostu się siebie przestraszył. Nie wiedział, że jest w stanie posunąć się do czegoś takiego, tym bardziej dla dziewczyny której znał tylko imię i to, czym się zajmuje. Nie chciał go zapić, broń Boże nie chciał mieć tego grzechu na sumieniu, ale w tamtej chwili jedyne co chciał, to by ten zalał się krwią. Cieszył się, że nie będzie miał na koncie zabójstwa, ale prawdopodobnie przez kolejne kilka dni będzie go to gryzło, obite żebra i ta przeklęta brew co i rusz mu przypomną o tym, do czego jest zdolny, gdy ktoś zajmuje jego myśli.
- Zamów mi tylko taksówkę, Nico. – jęknął błagalnie, próbując nieudolnie protestować. Nie chciał być dla nikogo ciężarem, tym bardziej dla tej, której uratował życie. Poczekałaby z nim na taksówkę i byłoby w porządku, ale ból w żebrach dawał mu do wiwatu, przyjął dane mu chusteczki i jedną ręką przyłożył ją do łuku brwiowego, chcąc w jakikolwiek sposób zatamować krwawienie, jednocześnie rezygnując już z dalszych protestów, posłusznie, chociaż nadal z wyrzutem wymalowanym na twarzy wsiadając do samochodu, opadając ciężko na miejsce pasażera, zerkając na drżące dłonie dziewczyny gdy próbowała odpalić samochód. Chciał to w jakiś sposób skomentować, ale w ostatnim momencie zrezygnował, dociskając chusteczkę i wolną ręką trzymając się za bok. Na pewno nie są złamane, już raz je miał, podczas tego feralnego wypadku na motorze, więc o to przynajmniej może być spokojny. Skupił się na światłach ulicy, nie mówiąc ani słowa, oddychając płytko, bo całe jego ciało przeszywały liczne igiełki bólu, a w głowie nieco się kręciło, ale nadal pozostawał w pełni świadomy tego, co robił. Nie chciał znaleźć się w szpitalu, rozeszłyby się plotki, a to mu w tym momencie kompletnie nie jest potrzebne.
- To zbyteczne, Nico. Naprawdę, wrócę do domu, nic mi nie jest. – mruknął, po raz ostatni protestując, z jej pomocą wysiadając z samochodu, znowu zarzucając rękę na jej ramiona, jakby podświadomie szukał podparcia, bojąc się że nogi mogą go zawieść. Jakoś dowlókł się do drzwi, zdany na jej działania, w środku ciężko opadł na krzesło, zgniatając w kulkę zakrwawioną chusteczkę i chowając ją do kieszeni. Machnął ręką, było mu już wszystko jedno. Chciał zerknąć na swoje żebra, już miał podnieść koszulkę do góry gry wróciła, zrezygnowany więc opuścił ręce, spoglądając na nią niebieskimi oczami.
- Szczęście w nieszczęściu powiadasz? Chyba los jako tako mi sprzyja. – mruknął i nawet się uśmiechnął, chociaż pęknięta warga dała upiorny efekt. Miała jednak rację, przynajmniej tą brew trzeba opatrzyć by nie zachlapał jej domu krwią, by uniknąć pytań jej ojca, który raczej nie byłby z tego faktu zadowolony. Miał zamiar bladym świtem uciec, by nie sprawiać jej więcej problemów, a także by nie kusić losu. Bo kusił. I to cholernie. Popatrzył na nią uważnie gdy postanowiła dodać sobie odwagi alkoholem, z wdzięcznością przyjął jednak butelkę, pociągając z niej solidny łyk i krzywiąc się lekko. Wciągnął głęboko powietrze gdy znalazła się tak cholernie blisko, aż go zabolało, ale nie skomentował tego w żaden sposób. Syknął jedynie, gdy alkohol wyszedł na spotkanie świeżej rany, zacisnął dłoń na trzymanej butelce, jednak nie umknęło jego uwadze, że i ona odniosła jakieś obrażenia, czujne niebieskie oczy zerknęły w kierunku jej biodra. Odruchowo wyciągnął rękę, bez jakiegokolwiek skrępowania podciągając lekko materiał jej koszulki, by zobaczyć konkretne siniaki na jej biodrze. Ledwie musnął je palcami.
- Przepraszam, że nie zdążyłem w porę. – mruknął, zabierając dłoń, ale mimowolnie pozostawiając ją na jej biodrze, jakby chciał by ciepło z niej emanujące w jakikolwiek sposób złagodziło ból. Odnalazł spojrzeniem jej wzrok. Co mogła w jego oczach dostrzec? Wyrzuty sumienia. Cholerne wyrzuty sumienia, że musiała przez to przejść. – Nie powinienem był do tego dopuścić. – mruknął, spuszczając spojrzenie. Czuł się z tym cholernie źle. Wszystkim się przejmował, w tej chwili tym, że nie udało mu się tak do końca jej uratować.
Nicolette Seed
- Zamów mi tylko taksówkę, Nico. – jęknął błagalnie, próbując nieudolnie protestować. Nie chciał być dla nikogo ciężarem, tym bardziej dla tej, której uratował życie. Poczekałaby z nim na taksówkę i byłoby w porządku, ale ból w żebrach dawał mu do wiwatu, przyjął dane mu chusteczki i jedną ręką przyłożył ją do łuku brwiowego, chcąc w jakikolwiek sposób zatamować krwawienie, jednocześnie rezygnując już z dalszych protestów, posłusznie, chociaż nadal z wyrzutem wymalowanym na twarzy wsiadając do samochodu, opadając ciężko na miejsce pasażera, zerkając na drżące dłonie dziewczyny gdy próbowała odpalić samochód. Chciał to w jakiś sposób skomentować, ale w ostatnim momencie zrezygnował, dociskając chusteczkę i wolną ręką trzymając się za bok. Na pewno nie są złamane, już raz je miał, podczas tego feralnego wypadku na motorze, więc o to przynajmniej może być spokojny. Skupił się na światłach ulicy, nie mówiąc ani słowa, oddychając płytko, bo całe jego ciało przeszywały liczne igiełki bólu, a w głowie nieco się kręciło, ale nadal pozostawał w pełni świadomy tego, co robił. Nie chciał znaleźć się w szpitalu, rozeszłyby się plotki, a to mu w tym momencie kompletnie nie jest potrzebne.
- To zbyteczne, Nico. Naprawdę, wrócę do domu, nic mi nie jest. – mruknął, po raz ostatni protestując, z jej pomocą wysiadając z samochodu, znowu zarzucając rękę na jej ramiona, jakby podświadomie szukał podparcia, bojąc się że nogi mogą go zawieść. Jakoś dowlókł się do drzwi, zdany na jej działania, w środku ciężko opadł na krzesło, zgniatając w kulkę zakrwawioną chusteczkę i chowając ją do kieszeni. Machnął ręką, było mu już wszystko jedno. Chciał zerknąć na swoje żebra, już miał podnieść koszulkę do góry gry wróciła, zrezygnowany więc opuścił ręce, spoglądając na nią niebieskimi oczami.
- Szczęście w nieszczęściu powiadasz? Chyba los jako tako mi sprzyja. – mruknął i nawet się uśmiechnął, chociaż pęknięta warga dała upiorny efekt. Miała jednak rację, przynajmniej tą brew trzeba opatrzyć by nie zachlapał jej domu krwią, by uniknąć pytań jej ojca, który raczej nie byłby z tego faktu zadowolony. Miał zamiar bladym świtem uciec, by nie sprawiać jej więcej problemów, a także by nie kusić losu. Bo kusił. I to cholernie. Popatrzył na nią uważnie gdy postanowiła dodać sobie odwagi alkoholem, z wdzięcznością przyjął jednak butelkę, pociągając z niej solidny łyk i krzywiąc się lekko. Wciągnął głęboko powietrze gdy znalazła się tak cholernie blisko, aż go zabolało, ale nie skomentował tego w żaden sposób. Syknął jedynie, gdy alkohol wyszedł na spotkanie świeżej rany, zacisnął dłoń na trzymanej butelce, jednak nie umknęło jego uwadze, że i ona odniosła jakieś obrażenia, czujne niebieskie oczy zerknęły w kierunku jej biodra. Odruchowo wyciągnął rękę, bez jakiegokolwiek skrępowania podciągając lekko materiał jej koszulki, by zobaczyć konkretne siniaki na jej biodrze. Ledwie musnął je palcami.
- Przepraszam, że nie zdążyłem w porę. – mruknął, zabierając dłoń, ale mimowolnie pozostawiając ją na jej biodrze, jakby chciał by ciepło z niej emanujące w jakikolwiek sposób złagodziło ból. Odnalazł spojrzeniem jej wzrok. Co mogła w jego oczach dostrzec? Wyrzuty sumienia. Cholerne wyrzuty sumienia, że musiała przez to przejść. – Nie powinienem był do tego dopuścić. – mruknął, spuszczając spojrzenie. Czuł się z tym cholernie źle. Wszystkim się przejmował, w tej chwili tym, że nie udało mu się tak do końca jej uratować.
Nicolette Seed
mów mi/kontakt
DeadMemories#5203
a
W jej oczach w tym momencie był niczym rycerz w lśniącej zbroi, w końcu uchronił ją przed karygodnym losem jakim było zapewne pozostawienie jej zwłok w tamtej uliczce, albo ledwie dychającej, sponiewieranej przez tamtego osiłka. Na samą myśl robiło się jej niedobrze i miała mroczki przed oczami. Musiała być jednak silna i nie tylko dla siebie, ale i także dla Caspera, bała się że mógł odnieść znacznie większe rany dlatego postanowiła zabrać go do jedynego miejsca gdzie czuła się bezpieczna.. do swojego domu. Pragnęła się nim zaopiekować a rano wypuścić go ze swojego domu z myślą, że wszystko z nim w porządku. Nie chciała słyszeć nic o taksówkach, nawet nie przyjmowała tej myśli, że tak po prostu mogłaby go zostawić tutaj czy poczekać z nim na taksówkę, a gdyby tamten facet sie ocknął i próbował coś im zrobić? Aż jej ciało delikatnie zadrżało na samą myśl. W swoim domu mogła czuć się bezpiecznie.
- Jasne, nic Ci nie jest. Przecież widzę Casper - rzuciła w kierunku mężczyzny kręcąc delikatnie głową na boki, przecież jej nie oszuka bo sprawne oko Seed było w stanie ocenić w jakim stanie się znajdował i nie był on ani trochę zadowalający. Na szczęście po otrzymaniu obrażeń nie mdlał i mogła być dobrej myśli jeśli chodzi o jego głowę. Nie miał wstrząsu mózgu ani nic z tych rzeczy.. na ich szczęście. Starała się zatamować jego krwawienie jak i odkazić ranę, bo przecież nigdy nie wiadomo co takiego mogłoby się stać, gdyby ta się zabrudziła. Nie chciała mieć tutaj umierającego bruneta. Przyłożyła więc ścierkę na początku delikatnie ścierając krew, palcami musnęła jego włosy odgarniając je na drugi bok, żeby nie przeszkadzały jej. Była bardzo skupiona na swoich czynnościach, można by rzec, że włożyła w nie nawet swoje serce. Próbowała robić dobrą minę do złej gry, ale marnie jej to wychodziło zwłaszcza kiedy zajęła się jego ranami, potrzebowała zdecydowanie czegoś więcej niż zwykłej ścierki kuchennej i dlatego sięgnęła po chusteczki. Zadrżała kiedy poczuła jego palce wsuwające się pod materiał jej koszulki, mimowolnie zamarła w połowie i zerknęła na jego twarz, kiedy badał jej siniaki na biodrze. Modliła się w duchu, żeby nie było po niej widać jak jej dotyk palił skórę i pobudzał zmysły. Skrzyżowała z nim spojrzeniem.
- Przestań proszę.. gdyby nie Ty, to ten facet by.. - zacięła się i zadrżała na samą myśl o tym co ten mógłby z nią zrobić, nawet zachwiała się lekko na nogach bo nagle pociemniało jej przed oczami. Próbowała się doprowadzić do porządku mrugając delikatnie oczami. Chwyciła dwoma palcami jego podbródek zmuszając, żeby ten uniósł głowę i spojrzał prosto w jej twarz, przez nawet krótki moment poczuła nieznane ciepło, które wypełniło jej ciało.
- Jesteś moim bohaterem.. nawet nie chcę myśleć co ten facet chciał zrobić.. dobrze, że oboje wyszliśmy z tego w miarę cało - wyszeptała po chwili, czując jak jej ciało mimowolnie reagowało na jego spojrzenie, nawet przez krótki moment pomyślała, że wystarczy tylko moment, żeby nachylić się ku jego ust i go pocałować. Zamiast tego jednak musnęła jego policzek opuszkami palców, odgarniając kosmyk włosów z jego twarzy, próbowała się uśmiechnąć ale nawet to wyszło jej ciut marnie.
Casper Cervantes
- Jasne, nic Ci nie jest. Przecież widzę Casper - rzuciła w kierunku mężczyzny kręcąc delikatnie głową na boki, przecież jej nie oszuka bo sprawne oko Seed było w stanie ocenić w jakim stanie się znajdował i nie był on ani trochę zadowalający. Na szczęście po otrzymaniu obrażeń nie mdlał i mogła być dobrej myśli jeśli chodzi o jego głowę. Nie miał wstrząsu mózgu ani nic z tych rzeczy.. na ich szczęście. Starała się zatamować jego krwawienie jak i odkazić ranę, bo przecież nigdy nie wiadomo co takiego mogłoby się stać, gdyby ta się zabrudziła. Nie chciała mieć tutaj umierającego bruneta. Przyłożyła więc ścierkę na początku delikatnie ścierając krew, palcami musnęła jego włosy odgarniając je na drugi bok, żeby nie przeszkadzały jej. Była bardzo skupiona na swoich czynnościach, można by rzec, że włożyła w nie nawet swoje serce. Próbowała robić dobrą minę do złej gry, ale marnie jej to wychodziło zwłaszcza kiedy zajęła się jego ranami, potrzebowała zdecydowanie czegoś więcej niż zwykłej ścierki kuchennej i dlatego sięgnęła po chusteczki. Zadrżała kiedy poczuła jego palce wsuwające się pod materiał jej koszulki, mimowolnie zamarła w połowie i zerknęła na jego twarz, kiedy badał jej siniaki na biodrze. Modliła się w duchu, żeby nie było po niej widać jak jej dotyk palił skórę i pobudzał zmysły. Skrzyżowała z nim spojrzeniem.
- Przestań proszę.. gdyby nie Ty, to ten facet by.. - zacięła się i zadrżała na samą myśl o tym co ten mógłby z nią zrobić, nawet zachwiała się lekko na nogach bo nagle pociemniało jej przed oczami. Próbowała się doprowadzić do porządku mrugając delikatnie oczami. Chwyciła dwoma palcami jego podbródek zmuszając, żeby ten uniósł głowę i spojrzał prosto w jej twarz, przez nawet krótki moment poczuła nieznane ciepło, które wypełniło jej ciało.
- Jesteś moim bohaterem.. nawet nie chcę myśleć co ten facet chciał zrobić.. dobrze, że oboje wyszliśmy z tego w miarę cało - wyszeptała po chwili, czując jak jej ciało mimowolnie reagowało na jego spojrzenie, nawet przez krótki moment pomyślała, że wystarczy tylko moment, żeby nachylić się ku jego ust i go pocałować. Zamiast tego jednak musnęła jego policzek opuszkami palców, odgarniając kosmyk włosów z jego twarzy, próbowała się uśmiechnąć ale nawet to wyszło jej ciut marnie.
Casper Cervantes
mów mi/kontakt
Myivo#8405
a
Nie uważał się za rycerza, za jakiegokolwiek bohatera, patrząc na jego życie, na to czego się dopuszczał prędzej wyglądał na złoczyńcę posiadający maski, które przywdziewa na co dzień, ukrywając swoje prawdziwe emocje i odczucia, idealnie dopasowując się do otoczenia, do ludzi którzy go obserwowali, czasami robiąc dobrą minę do złej gry, jednak w większości wychodząc zwycięsko z największych opresji. Oczywiście, zdawał sobie sprawę, że udawanie kogoś, kim się nie jest nie przyniesie mu żadnych korzyści, ale praktykował to od lat, unikając odpowiedzialności za swoje czyny, czerpiąc z życia jak najwięcej i pakując się w kłopoty takie jak te właśnie. Może jednak ma to swoje dobre strony?
Mruknął coś niezrozumiałego pod nosem, nie chcąc ciągnąć tematu. Wiadomo, wyglądał jak siedem nieszczęść, jak ktoś kto dopiero wrócił z wojny, ale od zawsze był takim typem człowieka który nie lubił, gdy ktokolwiek się o niego martwi. Jednak w tej chwili rozumiał, jak głupio brzmiały jego słowa. Mając możliwość ogarnięcia się i przespania tej ciężkiej nocy chciał uciec, by nie kusić losu. Mimo wszystko, wolał jej podziękować i po prostu odejść, z natury rycerski i serdeczny po prostu dla nikogo nie chciał być problemem, tym bardziej dla niej. Nie dostrzegł wyrazu jej twarzy, gdy uniósł koszulkę aby z bliska zobaczyć siniak, jaki powstał po tym mocniejszy dotyku tamtego faceta i mimowolnie zacisnął zęby. Gdyby nie zdążył w porę, mogłoby skończyć się jeszcze gorzej mógłby po prostu jej więcej nie zobaczyć. Niektórzy ludzie to potwory, szczególnie gdy sobie popiją wychodzą z nich bestie, nad którymi nie da się zapanować.
- Ale mimo wszystko mogłem pojawić się tam wcześniej. – popatrzył na nią uważnie, odruchowo łapiąc ją jedną ręką w pasie, unikając bolącego miejsca, nie chciał by coś sobie zrobiła, chociaż podejrzewał że stres tutaj miał do dołożenia swoje trzy grosze i w tej chwili się na niej odbijał. Trzymał ą twardo, ale jednocześnie z nieznaną sobie delikatnością, jakby bał się że będzie ulotną chwilą, bańką mydlaną która pęknie, jeśli mocniej ją złapie. Zadrżał, czując jej dotyk, posłusznie podnosząc głowę by spojrzeć prosto w jej oczy, nie wiedząc, co też takiego mógłby w nich wyczytać, a czego nie są w stanie określić słowa.
- Bohaterem? Raczej typem spod ciemnej gwiazdy, który zdobył się na szaleńczą odwagę. – mruknął, wytrzymując jej spojrzenie, czując jak pali go skóra pod jej dotykiem. Przymknął oczy, czując opuszki jej palców, na moment zapominając o bólu i o tym, co miało miejsce, zamykając się na tej jednej chwili, ulotnej bańce, czystym wspomnieniu.
Odruchowo, niewiele myśląc, uniósł się nieco na krześle, by zniwelować odległość dzielącą ich usta, składając na wargach dziewczyny delikatny pocałunek, ledwie muśnięcie, jakby sam wahał się, czy jest to aby na pewno słuszne. Jednak pewne impulsy nie poddają się kontroli, także ten, kiedy ułożył rękę na jej policzku, muskając skórę kciukiem. Nie wiedział, ile to trwało, zreflektował się jednak w pewnej chwili, odchrząkując, zabierając dłoń i znowu opadając na krzesło.
–Przepraszam. – mruknął, spuszczając z niej wzrok, uśmiechając się kącikiem ust. Nie, nie powinien przepraszać za coś, co i tak miałoby mieć miejsce, prawda? Może w ten sposób chciał podziękować jej za okazaną pomoc? Czy to podpowiadał mu instynkt, który nigdy go nie zawiódł?
Nicolette Seed
Mruknął coś niezrozumiałego pod nosem, nie chcąc ciągnąć tematu. Wiadomo, wyglądał jak siedem nieszczęść, jak ktoś kto dopiero wrócił z wojny, ale od zawsze był takim typem człowieka który nie lubił, gdy ktokolwiek się o niego martwi. Jednak w tej chwili rozumiał, jak głupio brzmiały jego słowa. Mając możliwość ogarnięcia się i przespania tej ciężkiej nocy chciał uciec, by nie kusić losu. Mimo wszystko, wolał jej podziękować i po prostu odejść, z natury rycerski i serdeczny po prostu dla nikogo nie chciał być problemem, tym bardziej dla niej. Nie dostrzegł wyrazu jej twarzy, gdy uniósł koszulkę aby z bliska zobaczyć siniak, jaki powstał po tym mocniejszy dotyku tamtego faceta i mimowolnie zacisnął zęby. Gdyby nie zdążył w porę, mogłoby skończyć się jeszcze gorzej mógłby po prostu jej więcej nie zobaczyć. Niektórzy ludzie to potwory, szczególnie gdy sobie popiją wychodzą z nich bestie, nad którymi nie da się zapanować.
- Ale mimo wszystko mogłem pojawić się tam wcześniej. – popatrzył na nią uważnie, odruchowo łapiąc ją jedną ręką w pasie, unikając bolącego miejsca, nie chciał by coś sobie zrobiła, chociaż podejrzewał że stres tutaj miał do dołożenia swoje trzy grosze i w tej chwili się na niej odbijał. Trzymał ą twardo, ale jednocześnie z nieznaną sobie delikatnością, jakby bał się że będzie ulotną chwilą, bańką mydlaną która pęknie, jeśli mocniej ją złapie. Zadrżał, czując jej dotyk, posłusznie podnosząc głowę by spojrzeć prosto w jej oczy, nie wiedząc, co też takiego mógłby w nich wyczytać, a czego nie są w stanie określić słowa.
- Bohaterem? Raczej typem spod ciemnej gwiazdy, który zdobył się na szaleńczą odwagę. – mruknął, wytrzymując jej spojrzenie, czując jak pali go skóra pod jej dotykiem. Przymknął oczy, czując opuszki jej palców, na moment zapominając o bólu i o tym, co miało miejsce, zamykając się na tej jednej chwili, ulotnej bańce, czystym wspomnieniu.
Odruchowo, niewiele myśląc, uniósł się nieco na krześle, by zniwelować odległość dzielącą ich usta, składając na wargach dziewczyny delikatny pocałunek, ledwie muśnięcie, jakby sam wahał się, czy jest to aby na pewno słuszne. Jednak pewne impulsy nie poddają się kontroli, także ten, kiedy ułożył rękę na jej policzku, muskając skórę kciukiem. Nie wiedział, ile to trwało, zreflektował się jednak w pewnej chwili, odchrząkując, zabierając dłoń i znowu opadając na krzesło.
–Przepraszam. – mruknął, spuszczając z niej wzrok, uśmiechając się kącikiem ust. Nie, nie powinien przepraszać za coś, co i tak miałoby mieć miejsce, prawda? Może w ten sposób chciał podziękować jej za okazaną pomoc? Czy to podpowiadał mu instynkt, który nigdy go nie zawiódł?
Nicolette Seed
mów mi/kontakt
DeadMemories#5203
a
W jej oczach i tak był rycerzem w lśniącej zbroi nawet gdy sądził inaczej, w końcu uratował ją przed karygodnym losem, jakim było spędzenie nocy z tamtym facetem. Na samą myśl jej ciało przeszywał dreszcz, a mózg został zasypany obrazami jakby to mogło się skończyć, w najczarniejszym scenariuszu nie mogący nic zrobić Casper patrzyłby jak tamten facet wyżywał się na biednej Nicolette.
Musiała wyrzucić te myśli z głowy bo one powodowały, że zatapiała się w najczarniejszych scenariuszach, a tego przecież nie chciała. Wyrzuciła myśl konającego w ciemnej alejce bruneta starając się skupić nad tym co działo się w tym momencie. Jej ciało delikatnie drżało bo Casper był pierwszym facetem, który dotykał ją w ten sposób.. zresztą był pierwszym który ją dotykał. Nigdy nie pozwoliła zbliżyć się jakiemukolwiek mężczyźnie, ale teraz nawet o to nie dbała. Czerpała przyjemność z jego dotyku, nawet gdy czuła się ciut nieswojo, ale nie ma się czemu dziwić skoro miała przed sobą prawdziwego mężczyznę, który dotykał jej z pewną dozą subtelności. Zaczerpnęła głęboko powietrza lokując swoje spojrzenie na jego twarzy.
- Proszę Casper... pojawiłeś się na czas.. mogłeś mnie potem znaleźć w jakiejś uliczce nieprzytomną, bo to zapewne by mnie spotkało gdyby nie Ty - odwróciła mimowolnie głowę od jego twarzy przez krótki moment łapiąc oddech, nie chciała przecież tutaj przed nim dostać ataku i szukać inhalatora, który spoczywał w torebce postawionej na jej blacie. Wzięła głęboki wdech na moment przymykając oczy.
- Bohater zawsze pozostanie bohaterem - zaśmiała się mimowolnie wytrzymując jego spojrzenie bo w końcu sama go do tego zmusiła i nawet gdy ją kusiło, żeby skosztować ust bruneta to nie zdobyła się na ten gest bojąc się, że po prostu będzie w tym zbyt kiepska. Miała nawet po prostu odwrócić głowę i najlepiej uciec jak najdalej bo na jej policzkach pojawiły się rumieńce, których nie mogła się pozbyć tak od razu. Chciała narzucić pewnego rodzaju przestrzeń, kiedy poczuła wargi Caspera na swoich. Na krótką chwilę ją zamurowało, ale potem instynkt podpowiedział jej, że powinna rozchylić wargi co uczyniła i dość nieporadnie odwzajemniła jego pocałunek przymykając oczy. Zarzuciła nawet jedną rękę na kark mężczyzny.
Trwał może on zaledwie kilka sekund, ale jej ciało zareagowało jak i serce, które biło coraz mocniej. Oderwała się od niego dość niechętnie, a może on po prostu to zrobił, ale na policzkach Nicolette pojawiły się rumieńce. - Musisz wziąć prysznic Casper.. musisz zmyć z siebie krew - wyszeptała uciekając gdzieś spojrzeniem w bok, bo w końcu jak mogła powiedzieć mu, że przeżyła z nim swój pierwszy pocałunek? Jej ciało nadal delikatnie drżało od emocji, które nią zawładnęły. Może i wyglądała naiwnie sądząc, że cokolwiek mogłoby ich łączyć, zwłaszcza teraz kiedy miała go na wyciągnięcie ręki.
Casper Cervantes
Musiała wyrzucić te myśli z głowy bo one powodowały, że zatapiała się w najczarniejszych scenariuszach, a tego przecież nie chciała. Wyrzuciła myśl konającego w ciemnej alejce bruneta starając się skupić nad tym co działo się w tym momencie. Jej ciało delikatnie drżało bo Casper był pierwszym facetem, który dotykał ją w ten sposób.. zresztą był pierwszym który ją dotykał. Nigdy nie pozwoliła zbliżyć się jakiemukolwiek mężczyźnie, ale teraz nawet o to nie dbała. Czerpała przyjemność z jego dotyku, nawet gdy czuła się ciut nieswojo, ale nie ma się czemu dziwić skoro miała przed sobą prawdziwego mężczyznę, który dotykał jej z pewną dozą subtelności. Zaczerpnęła głęboko powietrza lokując swoje spojrzenie na jego twarzy.
- Proszę Casper... pojawiłeś się na czas.. mogłeś mnie potem znaleźć w jakiejś uliczce nieprzytomną, bo to zapewne by mnie spotkało gdyby nie Ty - odwróciła mimowolnie głowę od jego twarzy przez krótki moment łapiąc oddech, nie chciała przecież tutaj przed nim dostać ataku i szukać inhalatora, który spoczywał w torebce postawionej na jej blacie. Wzięła głęboki wdech na moment przymykając oczy.
- Bohater zawsze pozostanie bohaterem - zaśmiała się mimowolnie wytrzymując jego spojrzenie bo w końcu sama go do tego zmusiła i nawet gdy ją kusiło, żeby skosztować ust bruneta to nie zdobyła się na ten gest bojąc się, że po prostu będzie w tym zbyt kiepska. Miała nawet po prostu odwrócić głowę i najlepiej uciec jak najdalej bo na jej policzkach pojawiły się rumieńce, których nie mogła się pozbyć tak od razu. Chciała narzucić pewnego rodzaju przestrzeń, kiedy poczuła wargi Caspera na swoich. Na krótką chwilę ją zamurowało, ale potem instynkt podpowiedział jej, że powinna rozchylić wargi co uczyniła i dość nieporadnie odwzajemniła jego pocałunek przymykając oczy. Zarzuciła nawet jedną rękę na kark mężczyzny.
Trwał może on zaledwie kilka sekund, ale jej ciało zareagowało jak i serce, które biło coraz mocniej. Oderwała się od niego dość niechętnie, a może on po prostu to zrobił, ale na policzkach Nicolette pojawiły się rumieńce. - Musisz wziąć prysznic Casper.. musisz zmyć z siebie krew - wyszeptała uciekając gdzieś spojrzeniem w bok, bo w końcu jak mogła powiedzieć mu, że przeżyła z nim swój pierwszy pocałunek? Jej ciało nadal delikatnie drżało od emocji, które nią zawładnęły. Może i wyglądała naiwnie sądząc, że cokolwiek mogłoby ich łączyć, zwłaszcza teraz kiedy miała go na wyciągnięcie ręki.
Casper Cervantes
mów mi/kontakt
Myivo#8405
a
Po prawdzie, zareagowałby w taki sam sposób gdyby chodziło o jakąkolwiek inną kobietę. Miał dobre serce, chętne do niesienia pomocy, nie mogące patrzeć na krzywdę innych. Jednak jeśli chodziło o tą dziewczynę, emocje wzięły górę. Pewnie próbowałby to w bardziej pokojowy sposób załatwić, jednak widząc jej przerażone spojrzenie, strach w oczach, potem ten inhalator… wyrzucił to z głowy. Nie może tego rozpamiętywać, pluć sobie w brodę że zareagował za wolno, że pozwolił by ten gnojek tknął ją w taki sposób. Najważniejsze, że nic więcej jej się nie stało. Powinien mieć spokojne sumienie. Jednak czemu nie potrafi patrzeć na nią obojętnie?
- Ale mimo wszystko może nie miałabyś tego siniaka na biodrze. – mruknął, wskazując gestem ręki miejsce, gdzie siniak się znajdował. Przecież, do cholery, powinien cieszyć się, że zdążył na czas, niż teraz sobie takie rzeczy wypominać, nie w momencie gdy sam wyglądał jak siedem nieszczęść. Gdyby tamta akcja trwała dłużej, nie wiadomo kto byłby bohaterem w tej rozgrywce, mimowolnie cieszył się, że tak się to skończyło.
- Nawet jeśli ma mroczną duszę? – szepnął, przekrzywiając na bok głowę. Nawet nie wiedziała, jak prawdziwe były to słowa w jego wykonaniu. Nie był tak idealny, jak mogła sądzić, jego rycerskość i odwaga to nieliczne dobre cechy, jakie posiada, pod nimi ukrywają się niestety te gorsze, jego zawiła historia, krzywdy od losu jakie otrzymał nim znalazł się w takim miejscu jak to. Teraz jednak to nie było najważniejsze. Żadne obrażenia. Żadne słowa. To muśnięcie, nieśmiałe niczym u dzieci, spokojne, a jednocześnie mające w sobie coś niezrozumiałego. Nie naciskał, spokojnie odwzajemnił pocałunek, dociskając jedynie dłoń do jej policzka, czując jej własną na swoim karku, zadrżał mimowolnie, ale nie strząsnął jej w żaden sposób.
- Chyba powinienem… – mruknął, ale bez przekonania, odstawiając na bok butelkę z ledwo napoczętym alkoholem by obie dłonie mieć wolne. Nie spuszczał z niej spojrzenia, patrząc łagodnie spod tych niebieskich, roziskrzonych od emocji spojrzeń. Odgarnął zabłąkany kosmyk włosów na twarzy dziewczyny, palcami muskając delikatnie jej skórę, w kolejnych gestach łagodnie zmuszając ją by usiadła mu na kolanach, nic nie robiąc sobie z tego że żebra ostro na takie działanie zaprotestowały. Ujął jej twarz w obie dłonie nim ponownie przytknął swoje wargi do jej własnych, zachęcony pierwszym nieśmiałym pocałunkiem był nieco bardziej zdecydowany. Wiedział doskonale że to, co robi jest niemoralne, że nie ma racji bytu, ale coś było na rzeczy, coś czego kompletnie nie rozumiał ilekroć jego usta złączały się z jej własnymi, nawet w momencie gdy jedna jego ręka wylądowała na jej karku, a druga na plecach jakby nie chciał by okazała się ulotnym snem i tylko wizją jego pokiereszowanej w tym momencie głowy.
Nicolette Seed
- Ale mimo wszystko może nie miałabyś tego siniaka na biodrze. – mruknął, wskazując gestem ręki miejsce, gdzie siniak się znajdował. Przecież, do cholery, powinien cieszyć się, że zdążył na czas, niż teraz sobie takie rzeczy wypominać, nie w momencie gdy sam wyglądał jak siedem nieszczęść. Gdyby tamta akcja trwała dłużej, nie wiadomo kto byłby bohaterem w tej rozgrywce, mimowolnie cieszył się, że tak się to skończyło.
- Nawet jeśli ma mroczną duszę? – szepnął, przekrzywiając na bok głowę. Nawet nie wiedziała, jak prawdziwe były to słowa w jego wykonaniu. Nie był tak idealny, jak mogła sądzić, jego rycerskość i odwaga to nieliczne dobre cechy, jakie posiada, pod nimi ukrywają się niestety te gorsze, jego zawiła historia, krzywdy od losu jakie otrzymał nim znalazł się w takim miejscu jak to. Teraz jednak to nie było najważniejsze. Żadne obrażenia. Żadne słowa. To muśnięcie, nieśmiałe niczym u dzieci, spokojne, a jednocześnie mające w sobie coś niezrozumiałego. Nie naciskał, spokojnie odwzajemnił pocałunek, dociskając jedynie dłoń do jej policzka, czując jej własną na swoim karku, zadrżał mimowolnie, ale nie strząsnął jej w żaden sposób.
- Chyba powinienem… – mruknął, ale bez przekonania, odstawiając na bok butelkę z ledwo napoczętym alkoholem by obie dłonie mieć wolne. Nie spuszczał z niej spojrzenia, patrząc łagodnie spod tych niebieskich, roziskrzonych od emocji spojrzeń. Odgarnął zabłąkany kosmyk włosów na twarzy dziewczyny, palcami muskając delikatnie jej skórę, w kolejnych gestach łagodnie zmuszając ją by usiadła mu na kolanach, nic nie robiąc sobie z tego że żebra ostro na takie działanie zaprotestowały. Ujął jej twarz w obie dłonie nim ponownie przytknął swoje wargi do jej własnych, zachęcony pierwszym nieśmiałym pocałunkiem był nieco bardziej zdecydowany. Wiedział doskonale że to, co robi jest niemoralne, że nie ma racji bytu, ale coś było na rzeczy, coś czego kompletnie nie rozumiał ilekroć jego usta złączały się z jej własnymi, nawet w momencie gdy jedna jego ręka wylądowała na jej karku, a druga na plecach jakby nie chciał by okazała się ulotnym snem i tylko wizją jego pokiereszowanej w tym momencie głowy.
Nicolette Seed
mów mi/kontakt
DeadMemories#5203