a
mów mi/kontakt
administrator
a
Nie pamiętał, kiedy ostatni raz miał okazję robić z kimś razem zakupy. Od niemal zawsze lubił wszelkiego rodzaju wspólne spędzanie czasu i nie miało dla niego większego znaczenia, jak właściwie to robi. Wspólne oglądanie filmu, spacer, jakieś wyjście do kina, czy zwyczajne siedzenie w domu kubkiem gorącej czekolady i rozmawianie o wszystkim, co tylko nawinie się na język. Zdecydowanie nie był pod tym względem wymagający, jeśli tylko spędzało mu się z kimś dobrze czas. Hunter był chyba pierwszą osobą od dawna, nie licząc Stacey, która zawsze będzie nosiła miano jego ukochanej i najlepszej sąsiadki, która tak szybko wkradła się do życia chłopaka. Na tyle, by wcale nie chciał, by niespodziewanie zniknął.
-Całkiem sporo tego wyszło. Nie do końca jestem pewien, gdzie to wszystko u siebie pomieszczę, więc będziesz musiał mi pomóc wymyślić jakąś strategię - zaśmiał się, kiedy ostatecznie wyszli ze sklepu, niosąc pełno toreb. Wycieczka po alejkach trochę go zmęczyła, ale był szczęśliwy.
Spakowali wszystko, ostatecznie wracając do domu chłopaka. Miał jeszcze trochę czasu przed pracą, który mógł poświęcić Hunterowi. Tylko jak przekonać go, że nadal wyjątkowo potrzebuje jego pomocy? Nie było szans, aby teraz wziął się za jakiekolwiek pieczenie, ponieważ niedługo będzie musiał zbierać się do pracy, a trzeba było być na miejscu odpowiednio wcześnie, by się przebrać i zrobić makijaż, nie mówiąc o ułożeniu peruki. Ostatecznie nie chciał, by nagle ktoś go rozpoznał, a tym samym sprawił, że zobaczy na twarzy rodziców rozczarowanie.
-Nie chcesz może wypisać kilku kartek? Pomyślałem, że fajnie będzie dać dzieciakom jakieś, plus napisać kilka dla zupełnie przypadkowych ludzi, które powrzucamy do przypadkowych skrzynek - zerknął na niego, kiedy już wszystkie zakupy znalazły się w przyczepie. Zastawili cały stół i większość blatów w niewielkiej kuchni, ale nie myślał o tym teraz. Chociaż czy nie powinni najpierw tego uprzątnąć, jeśli faktycznie chcieli robić coś innego?
Hunter McKay
-Całkiem sporo tego wyszło. Nie do końca jestem pewien, gdzie to wszystko u siebie pomieszczę, więc będziesz musiał mi pomóc wymyślić jakąś strategię - zaśmiał się, kiedy ostatecznie wyszli ze sklepu, niosąc pełno toreb. Wycieczka po alejkach trochę go zmęczyła, ale był szczęśliwy.
Spakowali wszystko, ostatecznie wracając do domu chłopaka. Miał jeszcze trochę czasu przed pracą, który mógł poświęcić Hunterowi. Tylko jak przekonać go, że nadal wyjątkowo potrzebuje jego pomocy? Nie było szans, aby teraz wziął się za jakiekolwiek pieczenie, ponieważ niedługo będzie musiał zbierać się do pracy, a trzeba było być na miejscu odpowiednio wcześnie, by się przebrać i zrobić makijaż, nie mówiąc o ułożeniu peruki. Ostatecznie nie chciał, by nagle ktoś go rozpoznał, a tym samym sprawił, że zobaczy na twarzy rodziców rozczarowanie.
-Nie chcesz może wypisać kilku kartek? Pomyślałem, że fajnie będzie dać dzieciakom jakieś, plus napisać kilka dla zupełnie przypadkowych ludzi, które powrzucamy do przypadkowych skrzynek - zerknął na niego, kiedy już wszystkie zakupy znalazły się w przyczepie. Zastawili cały stół i większość blatów w niewielkiej kuchni, ale nie myślał o tym teraz. Chociaż czy nie powinni najpierw tego uprzątnąć, jeśli faktycznie chcieli robić coś innego?
Hunter McKay
mów mi/kontakt
Queen Kiki #9085
a
Ma własne studio tatuażu, wypija kilka litrów herbaty dziennie i ma uroczego narzeczonego z którym planuje ślub. Jeśli zobaczysz gdzieś na ulicy gruby plik kasy to pewnie jego, bo nie znosi płacić kartą. Czasem pozuje do zdjęć dla przyjaciela, który jest projektantem mody, ale nie proś go o wspólne zdjęcie, bo to go trochę krępuje.
29
188
#5 + Outfit
Hunter był natomiast przeciwieństwem i radził sobie w samotności. Nie miał jednak nic przeciwko towarzystwu jeśli takie się znalazło i dana osoba chciała spędzać z nim czas, znosząc jego małomówność o której w towarzystwie Creeda zapomniał i gadał całkiem sporo. Nowe znajomości zawsze trochę go krępowały, a przy nim praktycznie od razu czuł taką swobodę jakby znali się od zawsze.
— W razie czego będę mógł coś zabrać do siebie albo twoja sąsiadka pomoże Ci przechować. Na pewno się nie obrazi jak podzielisz się z nią potem ciasteczkami. — zaśmiał się, zerkając na torby. No rzeczywiście sporo tego wyszło. Może trochę poszaleli? Może aż za bardzo. Ale to w sumie tylko raz w roku robi się takie wielkie zakupy, a potem przechowuje w różnych dziwnych miejscach. Ile to ludzi trzymało jedzenie na balkonie bo w lodówce nie było już miejsca, a że temperatura na zewnątrz przypominała tę z lodówki było doskonałym pretekstem do wykorzystania tego. Ale nie na Florydzie, bo tu już łatwiej usmażyć jajka na masce samochodu czego w sumie wolałby nie próbować.
Po powrocie do domu pomógł wnieść zakupy do środka i porozkładać je na stole i blatach. Chyba jedyny minus takiej małej kuchni. Nie można porozkładać wszędzie zakupów, żeby potem wszystko rozłożyć do odpowiednich szafek. Jego matka chyba by oszalała w takim miejscu, bo kobiety jednak wolały dużą przestrzeń w której mogły się popisywać umiejętnościami.
— To miły gest. Możemy się tym zająć, tylko zróbmy tu trochę miejsca, bo będziemy musieli zrobić to na podłodze. W sensie… te kartki. — dodał, drapiąc się po karku i modląc, żeby nie zabrzmiało to jakoś dwuznacznie. Bo przecież rozmawiali o kartkach. Złapał pierwsze lepsze produkty i spojrzał na Creeda, czekając aż powie mu gdzie może je schować. Nie chciał psuć mu jakiegoś systemu dzięki któremu szybko wszystko znajdywał czy coś w tym rodzaju. Ostatecznie to nie jego kuchnia i lepiej słuchać gospodarza gdzie co powinno się znaleźć.
Creed Whittemore
Hunter był natomiast przeciwieństwem i radził sobie w samotności. Nie miał jednak nic przeciwko towarzystwu jeśli takie się znalazło i dana osoba chciała spędzać z nim czas, znosząc jego małomówność o której w towarzystwie Creeda zapomniał i gadał całkiem sporo. Nowe znajomości zawsze trochę go krępowały, a przy nim praktycznie od razu czuł taką swobodę jakby znali się od zawsze.
— W razie czego będę mógł coś zabrać do siebie albo twoja sąsiadka pomoże Ci przechować. Na pewno się nie obrazi jak podzielisz się z nią potem ciasteczkami. — zaśmiał się, zerkając na torby. No rzeczywiście sporo tego wyszło. Może trochę poszaleli? Może aż za bardzo. Ale to w sumie tylko raz w roku robi się takie wielkie zakupy, a potem przechowuje w różnych dziwnych miejscach. Ile to ludzi trzymało jedzenie na balkonie bo w lodówce nie było już miejsca, a że temperatura na zewnątrz przypominała tę z lodówki było doskonałym pretekstem do wykorzystania tego. Ale nie na Florydzie, bo tu już łatwiej usmażyć jajka na masce samochodu czego w sumie wolałby nie próbować.
Po powrocie do domu pomógł wnieść zakupy do środka i porozkładać je na stole i blatach. Chyba jedyny minus takiej małej kuchni. Nie można porozkładać wszędzie zakupów, żeby potem wszystko rozłożyć do odpowiednich szafek. Jego matka chyba by oszalała w takim miejscu, bo kobiety jednak wolały dużą przestrzeń w której mogły się popisywać umiejętnościami.
— To miły gest. Możemy się tym zająć, tylko zróbmy tu trochę miejsca, bo będziemy musieli zrobić to na podłodze. W sensie… te kartki. — dodał, drapiąc się po karku i modląc, żeby nie zabrzmiało to jakoś dwuznacznie. Bo przecież rozmawiali o kartkach. Złapał pierwsze lepsze produkty i spojrzał na Creeda, czekając aż powie mu gdzie może je schować. Nie chciał psuć mu jakiegoś systemu dzięki któremu szybko wszystko znajdywał czy coś w tym rodzaju. Ostatecznie to nie jego kuchnia i lepiej słuchać gospodarza gdzie co powinno się znaleźć.
Creed Whittemore
mów mi/kontakt
kiitty#9373
a
- Moja sąsiadka sama pewnie będzie się przygotowywać do pakowania prezentów czy pieczenia, a mieszka w przyczepie, więc raczej nie pomieści moich i swoich rzeczy. Ale ciebie mógłbym wykorzystać. Tylko czy to nie będzie problemem? Nie chciałbym, żeby zaraz się okazało, że połowa twojej kuchni będzie w moich rzeczach - uśmiechnął się trochę niepewnie i przepraszająco. Wykorzystywanie ludzi z całą pewnością nie było tym, do czego Creed został stworzony. Poza tym czy to w ogóle było fair względem osoby, której niemal nie znał? Czuł się co prawda tak, jakby to wcale nie było zaledwie kolejne z nielicznych spotkań, które mieli za sobą, ale fakty jasno mówiły, że gdzieś powinien granice wytyczyć, bo jeszcze chwila, a Hunter stwierdzi, że Whittemore’a jest zwyczajnie za dużo.
-Idealnie. Mam super długopisy. I ładne naklejki, więc też możemy je dodać. A skoro jesteś artystą, może narysujesz coś malutkiego? Wiesz, dodać coś od siebie poza słowami? - zerknął na niego. To wcale nie tak, że usilnie przeciągał chwilę pożegnania. Wiedział, że ta nastąpi znacznie szybciej, niż by tego chciał, niemniej w jego interesie leżało wykorzystanie pozostałego czasu do ostatniej minuty. Plus do tej pory nie widział, jak Hunter rysuje, więc będzie miał próbkę jego dzieła. - Ale tak, zdecydowanie najpierw posprzątajmy. Wybacz, że tak cię wykorzystuję - skomentował, zerkając na niego. Wiele dla niego zrobił, trzeba było przyznać. Oby tylko nie miał dzisiaj ważnych planów, bo tego chłopak by sobie nie wybaczył.
Zajrzał do pierwszej torby, która miała ukryć jego delikatne rumieńce, kiedy Hunter powiedział coś, co w jego mniemaniu brzmiało dość dwuznacznie.
Zrobić na podłodze.
Na litość wszystkiego, Creed, daj sobie na wstrzymanie. Znasz go aż kilka dni.
Westchnął, wyciągając puszkę z kakao.
-Produkty suche do tej szafki. Wszelkie przyprawy, czy mąka. Cukier też. Ja się zajmę lodówką, bo to może być bardziej skomplikowane - stwierdził, otwierając ją. Przynajmniej chłód sprawi, że rumieniec zniknie, a on wróci do normalności.
Hunter McKay
-Idealnie. Mam super długopisy. I ładne naklejki, więc też możemy je dodać. A skoro jesteś artystą, może narysujesz coś malutkiego? Wiesz, dodać coś od siebie poza słowami? - zerknął na niego. To wcale nie tak, że usilnie przeciągał chwilę pożegnania. Wiedział, że ta nastąpi znacznie szybciej, niż by tego chciał, niemniej w jego interesie leżało wykorzystanie pozostałego czasu do ostatniej minuty. Plus do tej pory nie widział, jak Hunter rysuje, więc będzie miał próbkę jego dzieła. - Ale tak, zdecydowanie najpierw posprzątajmy. Wybacz, że tak cię wykorzystuję - skomentował, zerkając na niego. Wiele dla niego zrobił, trzeba było przyznać. Oby tylko nie miał dzisiaj ważnych planów, bo tego chłopak by sobie nie wybaczył.
Zajrzał do pierwszej torby, która miała ukryć jego delikatne rumieńce, kiedy Hunter powiedział coś, co w jego mniemaniu brzmiało dość dwuznacznie.
Zrobić na podłodze.
Na litość wszystkiego, Creed, daj sobie na wstrzymanie. Znasz go aż kilka dni.
Westchnął, wyciągając puszkę z kakao.
-Produkty suche do tej szafki. Wszelkie przyprawy, czy mąka. Cukier też. Ja się zajmę lodówką, bo to może być bardziej skomplikowane - stwierdził, otwierając ją. Przynajmniej chłód sprawi, że rumieniec zniknie, a on wróci do normalności.
Hunter McKay
mów mi/kontakt
Queen Kiki #9085
a
Ma własne studio tatuażu, wypija kilka litrów herbaty dziennie i ma uroczego narzeczonego z którym planuje ślub. Jeśli zobaczysz gdzieś na ulicy gruby plik kasy to pewnie jego, bo nie znosi płacić kartą. Czasem pozuje do zdjęć dla przyjaciela, który jest projektantem mody, ale nie proś go o wspólne zdjęcie, bo to go trochę krępuje.
29
188
— No to w takim razie wezmę wszystko do siebie. I nie ma żadnego problemu. Mam dużą kuchnię, mieszkam sam, większość szafek stoi w połowie pusta i na pewno znajdzie się tam miejsce na twoje rzeczy. — zapewnił zgodnie z prawdą. Mieszkanie samemu w dużym domu miało swoje plusy, bo chyba nikt nie był w stanie zjeść aż tyle, żeby zapełnić jedzeniem każdą szafkę. Gorzej z lodówką, gdzie miejsce zajmowały również napoje i piwo, bo nigdy nie wiadomo kiedy najdzie go ochota na napicie się czegoś mocniejszego, ale i tak nie miał problemu z przechowaniem kilku rzeczy. Ale czy też za bardzo się nie narzucał? W sumie ostatecznie mógłby też zaproponować, że mogą upiec to wszystko u niego, gdzie na pewno będzie im wygodniej.
— Z chęcią coś narysuję. Ty zajmiesz się słowami, a ja rysunkami i razem wyjdzie nam coś oryginalnego. — w sumie nigdzie się nie śpieszył i mógł spędzić z nim jeszcze trochę czasu skoro sam tego chciał. No bo to on go namawiał na zostanie, a nie że to Hunter się narzucał czego robić nie chciał. — Przestań. Nie wykorzystujesz mnie. Po prostu Ci pomagam. — odparł, marszcząc czoło. Nawet przez chwilę nie czuł się wykorzystywany. To normalne, że łatwiej i szybciej zrobić coś razem. Poza tym niegrzecznie byłoby siedzieć i patrzeć jak Creed wszystko sam rozkłada po szafkach. Był nauczony pomagać w kuchni od zawsze i nie miał z tym najmniejszego problemu.
Spojrzał na szafkę o której mówił Creed, a potem przeniósł spojrzenie na rzeczy trzymane w rękach. — W porządku. Chyba powinienem dać sobie z tym radę, a ty rzeczywiście zajmij się lodówką. — odparł, otwierając szafkę i chowając do niej mąkę i cukier które akurat trzymał. Potem zajął się przeszukiwaniem toreb i chował do szafki kolejne przyprawy i suche produkty które znalazł, a te które miały wylądować w lodówce odkładał na bok, żeby Creedowi było łatwiej. Całkiem szybko zapełnił szafkę i nie widział już w niej miejsca na chociażby jedno dodatkowe opakowanie cynamonu, które znalazł w jednej z toreb. — Jeszcze gdzieś mogę to pochować czy już to są rzeczy które mam zabrać ze sobą? — zapytał, zaglądając do ostatnich toreb znajdujących się na stole.
Creed Whittemore
— Z chęcią coś narysuję. Ty zajmiesz się słowami, a ja rysunkami i razem wyjdzie nam coś oryginalnego. — w sumie nigdzie się nie śpieszył i mógł spędzić z nim jeszcze trochę czasu skoro sam tego chciał. No bo to on go namawiał na zostanie, a nie że to Hunter się narzucał czego robić nie chciał. — Przestań. Nie wykorzystujesz mnie. Po prostu Ci pomagam. — odparł, marszcząc czoło. Nawet przez chwilę nie czuł się wykorzystywany. To normalne, że łatwiej i szybciej zrobić coś razem. Poza tym niegrzecznie byłoby siedzieć i patrzeć jak Creed wszystko sam rozkłada po szafkach. Był nauczony pomagać w kuchni od zawsze i nie miał z tym najmniejszego problemu.
Spojrzał na szafkę o której mówił Creed, a potem przeniósł spojrzenie na rzeczy trzymane w rękach. — W porządku. Chyba powinienem dać sobie z tym radę, a ty rzeczywiście zajmij się lodówką. — odparł, otwierając szafkę i chowając do niej mąkę i cukier które akurat trzymał. Potem zajął się przeszukiwaniem toreb i chował do szafki kolejne przyprawy i suche produkty które znalazł, a te które miały wylądować w lodówce odkładał na bok, żeby Creedowi było łatwiej. Całkiem szybko zapełnił szafkę i nie widział już w niej miejsca na chociażby jedno dodatkowe opakowanie cynamonu, które znalazł w jednej z toreb. — Jeszcze gdzieś mogę to pochować czy już to są rzeczy które mam zabrać ze sobą? — zapytał, zaglądając do ostatnich toreb znajdujących się na stole.
Creed Whittemore
mów mi/kontakt
kiitty#9373
a
-Po raz kolejny mnie ratujesz. Tym razem przed zgnieceniem przez jedzenie. Coś czuję, że za to wszystko wiszę ci kolejną kawę, albo jakąś naprawdę dobrą herbatę - uśmiechnął się do niego z wdzięcznością. No i niech mu ktoś powie, że osobnik przed nim nie był uosobieniem ideału. Pomocny, bezproblemowy, a na dodatek zwyczajnie miły. Szkoda, że nie każdy człowiek wykazywał podobne cechy. Wtedy świat z całą pewnością byłby wspaniałym miejscem.
-Układ idealny. Mi się podoba. To będą najlepsze kartki, jakie ludzie dostaną, zobaczysz. Już wyobrażam sobie te wszystkie uśmiechy, jak będą je czytać - skomentował uradowany. Podobał mu się pomysł takiego wspólnego stworzenia czegoś oryginalnego. No bo ile osób tak właściwie wysyła kartki do obcych ludzi? Z całą pewnością nieliczni, o ile w ogóle. Creed miał jednak to do siebie, iż bardzo lubił robić coś, co może umilić niektórym dzień. - Jeśli pomagasz tak wszystkim ludziom, to jesteś aniołem, nie człowiekiem - skomentował, zerkając na niego, jakby faktycznie podejrzewał go o bycie niebiańską istotą. Co z tego, że bardziej mu do niego pasowały czarne skrzydła, które w niebie raczej akceptowalne nie były.
Zaczął układać poszczególne rzeczy w lodówce, zdając się na swoje umiejętności gry w tetris. Dobrze, że w dzieciństwie przegrał całkiem sporo gier, bo teraz miało się to przydać.
-Myślę, że to wszystko. Chyba, że pod łóżko, ale obawiam się, że Honey się do tego dobierze - zaśmiał się na widok psiaka, który zamerdał ogonem. - Teraz możemy się zabrać za kartki - klasnął w dłonie, na chwilę znikając. Wrócił z pokaźnym plikiem różnego rodzaju kartek świątecznych, które oczywiście były w środku puste. Dodatkowo wziął kilka naklejek i kolorowe długopisy. Nie miał za wiele przyborów, ale to powinno im wystarczyć.
Usiadł przy stole, przy którym usiadł już również Hunter.
-Jak myślisz, bardziej jakiś wierszyk, czy zwykłe życzenia? - zerknął na niego, bezwiednie przygryzając końcówkę czerwonego długopisu, który trzymał w dłoni.
Hunter McKay
-Układ idealny. Mi się podoba. To będą najlepsze kartki, jakie ludzie dostaną, zobaczysz. Już wyobrażam sobie te wszystkie uśmiechy, jak będą je czytać - skomentował uradowany. Podobał mu się pomysł takiego wspólnego stworzenia czegoś oryginalnego. No bo ile osób tak właściwie wysyła kartki do obcych ludzi? Z całą pewnością nieliczni, o ile w ogóle. Creed miał jednak to do siebie, iż bardzo lubił robić coś, co może umilić niektórym dzień. - Jeśli pomagasz tak wszystkim ludziom, to jesteś aniołem, nie człowiekiem - skomentował, zerkając na niego, jakby faktycznie podejrzewał go o bycie niebiańską istotą. Co z tego, że bardziej mu do niego pasowały czarne skrzydła, które w niebie raczej akceptowalne nie były.
Zaczął układać poszczególne rzeczy w lodówce, zdając się na swoje umiejętności gry w tetris. Dobrze, że w dzieciństwie przegrał całkiem sporo gier, bo teraz miało się to przydać.
-Myślę, że to wszystko. Chyba, że pod łóżko, ale obawiam się, że Honey się do tego dobierze - zaśmiał się na widok psiaka, który zamerdał ogonem. - Teraz możemy się zabrać za kartki - klasnął w dłonie, na chwilę znikając. Wrócił z pokaźnym plikiem różnego rodzaju kartek świątecznych, które oczywiście były w środku puste. Dodatkowo wziął kilka naklejek i kolorowe długopisy. Nie miał za wiele przyborów, ale to powinno im wystarczyć.
Usiadł przy stole, przy którym usiadł już również Hunter.
-Jak myślisz, bardziej jakiś wierszyk, czy zwykłe życzenia? - zerknął na niego, bezwiednie przygryzając końcówkę czerwonego długopisu, który trzymał w dłoni.
Hunter McKay
mów mi/kontakt
Queen Kiki #9085
a
Ma własne studio tatuażu, wypija kilka litrów herbaty dziennie i ma uroczego narzeczonego z którym planuje ślub. Jeśli zobaczysz gdzieś na ulicy gruby plik kasy to pewnie jego, bo nie znosi płacić kartą. Czasem pozuje do zdjęć dla przyjaciela, który jest projektantem mody, ale nie proś go o wspólne zdjęcie, bo to go trochę krępuje.
29
188
— Ale to żaden problem, serio. Zostańmy przy herbacie. Chyba nie dałem Ci zbyt trudnego zadania? — zapytał, ciekaw czy Creed już zdążył jakąś herbaciarnię w Miami sprawdzić.
— Samotna osoba na pewno bardzo się ucieszy jak zobaczy coś takiego w swojej skrzynce i na końcu nie będzie logo jakiejś firmy czy reklamy kredytu. Myślisz, że mógłbym zabrać kilka i rozdać w pracy? — zapytał, bo w sumie jakoś tak mu wpadło do głowy, że mógłby dać takie kartki stałym klientom czy właścicielom lokali obok, którzy byli dla niego bardzo mili odkąd się tam urządził. Pracując wcześniej u kogoś widział wzrok innych właścicieli i pracowników, którzy patrzyli na niego jak na przestępcę bo zajmował się tatuażami. — Już nie przesadzajmy. Na pewno wiele osób robi to samo, więc nie jestem jakiś wyjątkowy. Po prostu nie widzę powodu dla którego miałbym komuś nie pomóc. — odparł, wzruszając ramionami jakby to było coś normalnego. Bo w sumie to powinno być normalne zachowanie u ludzi, a większość pomagała tylko w zamian za coś albo żeby się pokazać. W tych czasach chyba bezinteresowność nie była jakoś szczególnie modna.
— No lepiej, żeby pies nie dorwał się do cynamonu albo chili. Nie byłoby to zbyt przyjemne. — stwierdził, zerkając na przyprawy w rękach, a potem na psa (o dziwo nos jeszcze go nie brało na kichanie). Lepiej, żeby taki psiak trzymał się od tego z daleka, dlatego wszystko co się nie zmieściło schował do pustej torebki i odłożył ją na bok, żeby zabrać ją przy wyjściu. Nie było tego dużo, więc bez problemu gdzieś to zmieści u siebie.
Skinął głową, kiedy nadszedł czas na kartki i zajął miejsce przy stole. Uniósł brew na widok pokaźnego pliku kartek, ale jedynie uśmiechnął się delikatnie. No to mają zajęcie na resztę dnia.
— Jeśli uda Ci się zawrzeć życzenia w wierszyku chyba wyjdzie dobrze. A jak nie może… pisz na zmianę? Będzie zawsze jakaś niespodzianka. — zaproponował, sięgając po pierwszą kartę i czarny długopis. Chwilę wpatrywał się w pustą stronę zanim zaczął rysować Świętego Mikołaja, zostawiając oczywiście trochę miejsca na wierszyk Creeda.
Creed Whittemore
— Samotna osoba na pewno bardzo się ucieszy jak zobaczy coś takiego w swojej skrzynce i na końcu nie będzie logo jakiejś firmy czy reklamy kredytu. Myślisz, że mógłbym zabrać kilka i rozdać w pracy? — zapytał, bo w sumie jakoś tak mu wpadło do głowy, że mógłby dać takie kartki stałym klientom czy właścicielom lokali obok, którzy byli dla niego bardzo mili odkąd się tam urządził. Pracując wcześniej u kogoś widział wzrok innych właścicieli i pracowników, którzy patrzyli na niego jak na przestępcę bo zajmował się tatuażami. — Już nie przesadzajmy. Na pewno wiele osób robi to samo, więc nie jestem jakiś wyjątkowy. Po prostu nie widzę powodu dla którego miałbym komuś nie pomóc. — odparł, wzruszając ramionami jakby to było coś normalnego. Bo w sumie to powinno być normalne zachowanie u ludzi, a większość pomagała tylko w zamian za coś albo żeby się pokazać. W tych czasach chyba bezinteresowność nie była jakoś szczególnie modna.
— No lepiej, żeby pies nie dorwał się do cynamonu albo chili. Nie byłoby to zbyt przyjemne. — stwierdził, zerkając na przyprawy w rękach, a potem na psa (o dziwo nos jeszcze go nie brało na kichanie). Lepiej, żeby taki psiak trzymał się od tego z daleka, dlatego wszystko co się nie zmieściło schował do pustej torebki i odłożył ją na bok, żeby zabrać ją przy wyjściu. Nie było tego dużo, więc bez problemu gdzieś to zmieści u siebie.
Skinął głową, kiedy nadszedł czas na kartki i zajął miejsce przy stole. Uniósł brew na widok pokaźnego pliku kartek, ale jedynie uśmiechnął się delikatnie. No to mają zajęcie na resztę dnia.
— Jeśli uda Ci się zawrzeć życzenia w wierszyku chyba wyjdzie dobrze. A jak nie może… pisz na zmianę? Będzie zawsze jakaś niespodzianka. — zaproponował, sięgając po pierwszą kartę i czarny długopis. Chwilę wpatrywał się w pustą stronę zanim zaczął rysować Świętego Mikołaja, zostawiając oczywiście trochę miejsca na wierszyk Creeda.
Creed Whittemore
mów mi/kontakt
kiitty#9373
a
-O mnie się nie martw. Nie straszne mi wą wyzwania, a tym chętnie się pobawię. Kto wie, może sam odkryję coś ciekawego - uśmiechnął się do niego. Miał już na oko kilka dobrych i ładnych lokali (bo przecież poza smakiem napoju liczy się również otoczenie, w jakim mieli go pić). Teraz jedynie musiał przeprowadzić odpowiedni research, aby mieć pewność, że nie zaprowadzi Huntera do jakiejś meliny, w której parzą herbatę z przeterminowanych dawno torebek. Ze wstydu by się spalił, gdyby pijąc okazało się, że napój smakuje jakimś grzybem czy inną pleśnią.
-Myślę, że tak. Dasz swoim klientom, pewnie będą ucieszeni - skinął głową. Sam by mógł wziąć, ale jakoś nie sądził, aby właśnie kartki interesowały klientów wpadających do klubu, w którym tańczył. No chyba, że im to perwersyjnie w gacie wsadzi. Wtedy może zrobi na nich wrażenie. - Ale w takim razie musimy wypisać ich naprawdę dużo. Nie wiem, czy zdążymy dzisiaj, bo mimo wszystko będę w którymś momencie musiał się zbierać do pracy, niemniej chociażby jutro możemy dokończyć - stwierdził. Dla niego nie był to problem. Ostatecznie miało to być więcej okazji do widzenia się z chłopakiem, który siedział tak blisko niego. Musiał przyznać, że naprawdę fajnie było razem przygotować kilka świątecznych drobnostek.
-Jesteś tak uroczy kiedy mówisz coś podobnego, że człowiek ma ochotę wytarmosić cię za policzki - zaśmiał się, otwierając pierwszą kartkę, w środku której, na lewej części napisał Wesołych Świąt.
-W takim razie robimy przeplatankę - skinął głową. Na pierwszej z kartek faktycznie napisał normalne życzenia, aby tym samym dać chłopakowi czas na narysowanie pierwszego obrazka.
Zaraz jednak napisał krótki wierszyk. Miał nadzieję, że osoba, która go przeczyta, uśmiechnie się szeroko, rozbawiona. Bo czy było coś piękniejszego, niż uśmiech innych ludzi?
-Mam chyba gdzieś mazaki jeśli potrzebujesz. Ale chyba tylko kilka kolorów - rzucił, podsuwając mu kolejną zapisaną kartkę. Z całą pewnością Creed miał łatwiejsze zadanie, bo napisanie nie było tak pracochłonne, jak narysowanie chociażby kreskówkowego mikołaja.
Hunter McKay
-Myślę, że tak. Dasz swoim klientom, pewnie będą ucieszeni - skinął głową. Sam by mógł wziąć, ale jakoś nie sądził, aby właśnie kartki interesowały klientów wpadających do klubu, w którym tańczył. No chyba, że im to perwersyjnie w gacie wsadzi. Wtedy może zrobi na nich wrażenie. - Ale w takim razie musimy wypisać ich naprawdę dużo. Nie wiem, czy zdążymy dzisiaj, bo mimo wszystko będę w którymś momencie musiał się zbierać do pracy, niemniej chociażby jutro możemy dokończyć - stwierdził. Dla niego nie był to problem. Ostatecznie miało to być więcej okazji do widzenia się z chłopakiem, który siedział tak blisko niego. Musiał przyznać, że naprawdę fajnie było razem przygotować kilka świątecznych drobnostek.
-Jesteś tak uroczy kiedy mówisz coś podobnego, że człowiek ma ochotę wytarmosić cię za policzki - zaśmiał się, otwierając pierwszą kartkę, w środku której, na lewej części napisał Wesołych Świąt.
-W takim razie robimy przeplatankę - skinął głową. Na pierwszej z kartek faktycznie napisał normalne życzenia, aby tym samym dać chłopakowi czas na narysowanie pierwszego obrazka.
Zaraz jednak napisał krótki wierszyk. Miał nadzieję, że osoba, która go przeczyta, uśmiechnie się szeroko, rozbawiona. Bo czy było coś piękniejszego, niż uśmiech innych ludzi?
-Mam chyba gdzieś mazaki jeśli potrzebujesz. Ale chyba tylko kilka kolorów - rzucił, podsuwając mu kolejną zapisaną kartkę. Z całą pewnością Creed miał łatwiejsze zadanie, bo napisanie nie było tak pracochłonne, jak narysowanie chociażby kreskówkowego mikołaja.
Hunter McKay
mów mi/kontakt
Queen Kiki #9085
a
Ma własne studio tatuażu, wypija kilka litrów herbaty dziennie i ma uroczego narzeczonego z którym planuje ślub. Jeśli zobaczysz gdzieś na ulicy gruby plik kasy to pewnie jego, bo nie znosi płacić kartą. Czasem pozuje do zdjęć dla przyjaciela, który jest projektantem mody, ale nie proś go o wspólne zdjęcie, bo to go trochę krępuje.
29
188
— W takim razie czekam na pierwszą wspólną herbatę. Zobaczymy czym takim mnie zaskoczysz. — odparł, uśmiechając się szeroko. Czy teraz będzie wymiana i to Creed będzie mu się kojarzył z herbatą tak jak on jemu z kawą? Bo tak na pewno będzie jak znajdą idealne miejsce z naprawdę dobrym wyborem, bo próbować różne smaki i kombinacje uwielbiał, a to właśnie w herbacie chyba był najlepszy wybór, szczególnie tych owocowych. Bo kawy owocowe jednak mu nie pasowały, a herbaty o smaku czekolady za nic nie chciały mu podejść.
— Na pewno. Nie wszędzie chyba dostaną tatuaż razem z kartką, która nie jest z masowej produkcji . — powiedział. Może jak się ten pomysł spodoba, częściej będzie wymyślał coś dla klientów i sąsiadów z okazji różnych świąt? Dołoży sobie sporo roboty, bo przecież wcześniej kupował wszystko na ostatnią chwilę i jakoś sobie radził, a teraz wątpił, że takie kupowanie prezentów na ostatni moment przy Creedzie ujdzie mu na sucho. — Masz dzisiaj nocną zmianę? Właściwie jak daleko masz do pracy? Może będę mógł Cię odprowadzić czy coś. — zaproponował. Jeśli będzie to gdzieś po drodze akurat nie będzie dla niego problemem. A jak gdzieś dalej to w sumie może wybrałby się na drinka? Dawno chyba nie miał okazji do napicia się czegoś mocniejszego niż zwykłe piwo.
Jak usłyszał słowa Creeda od razu spuścił głowę jakby się zastanawiał nad tym co powinien narysować, a włosy opadły tak, że zasłaniały jego czerwoną ze wstydu twarz. Czemu to co mówił tak go zawstydzało? Jak się jakieś klientki nim zachwycały po prostu uśmiechał się i robił swoje, a przy nim nie umiał jakoś zareagować obojętnie tylko się czerwienił jak burak.
Starał się skupić na rysunku, żeby jakoś nie myśleć o słowach chłopaka i ochłonąć, zanim znowu będzie musiał podnieść głowę i spojrzeć mu w oczy. A rysowanie akurat było idealne, bo pochłaniało go bez reszty. Był wtedy w swoim żywiole i nic nie mogło zepsuć mu wtedy humoru.
— Jakbyś miał jakieś świąteczne kolory byłoby super. Ale możemy też zostawić tak jeśli uważasz, że jest wystarczająco ładnie. — powiedział, kończąc Mikołaja i pokazując rysunek Creedowi.
Creed Whittemore
— Na pewno. Nie wszędzie chyba dostaną tatuaż razem z kartką, która nie jest z masowej produkcji . — powiedział. Może jak się ten pomysł spodoba, częściej będzie wymyślał coś dla klientów i sąsiadów z okazji różnych świąt? Dołoży sobie sporo roboty, bo przecież wcześniej kupował wszystko na ostatnią chwilę i jakoś sobie radził, a teraz wątpił, że takie kupowanie prezentów na ostatni moment przy Creedzie ujdzie mu na sucho. — Masz dzisiaj nocną zmianę? Właściwie jak daleko masz do pracy? Może będę mógł Cię odprowadzić czy coś. — zaproponował. Jeśli będzie to gdzieś po drodze akurat nie będzie dla niego problemem. A jak gdzieś dalej to w sumie może wybrałby się na drinka? Dawno chyba nie miał okazji do napicia się czegoś mocniejszego niż zwykłe piwo.
Jak usłyszał słowa Creeda od razu spuścił głowę jakby się zastanawiał nad tym co powinien narysować, a włosy opadły tak, że zasłaniały jego czerwoną ze wstydu twarz. Czemu to co mówił tak go zawstydzało? Jak się jakieś klientki nim zachwycały po prostu uśmiechał się i robił swoje, a przy nim nie umiał jakoś zareagować obojętnie tylko się czerwienił jak burak.
Starał się skupić na rysunku, żeby jakoś nie myśleć o słowach chłopaka i ochłonąć, zanim znowu będzie musiał podnieść głowę i spojrzeć mu w oczy. A rysowanie akurat było idealne, bo pochłaniało go bez reszty. Był wtedy w swoim żywiole i nic nie mogło zepsuć mu wtedy humoru.
— Jakbyś miał jakieś świąteczne kolory byłoby super. Ale możemy też zostawić tak jeśli uważasz, że jest wystarczająco ładnie. — powiedział, kończąc Mikołaja i pokazując rysunek Creedowi.
Creed Whittemore
mów mi/kontakt
kiitty#9373
a
-Mam nadzieję, że czymś specjalnym. W końcu muszę się jakoś odwdzięczyć za tamtą kawę - skomentował. Taki obrał sobie cel. Skoro Hunter sprostał zadaniu i faktycznie pokazał lokal, w którym teraz dość często Creed kawę pijał, tak i on chciał, żeby chłopak miał dla siebie jakieś specjalnie, ulubione miejsce, w którym mógł pić herbatę. Kto by pomyślał, że Whittemore złapie kontakt z osobą, która stała po drugiej stronie barykady jeśli chodziło o ciepłe napoje.
-To trochę tak, jak twoje tatuaże. Robisz inne dla wielu osób. Pewnie masz wzory, które można sobie wybrać, ale chyba częściej ludzie przychodzą po coś spersonalizowanego, prawda? Przynajmniej ja bym tak zrobił - rzucił. Nie chciałby mieć tego samego co wszyscy na ciele. Niby nic takiego, a jednak dla niego tatuaż zawsze miał wartość sentymentalną i największe znaczenie miał mieć właśnie dla niego. - Zazwyczaj mam nocne zmiany. W końcu to bar. W Cape Coral, ale nie musisz się przejmować, znajomy po mnie przyjedzie bo też tam pracuje. Przynajmniej zawsze mam pewny transport - uśmiechnął się ciepło. Ach, ile by dał, żeby Hunter mógł go odprowadzić. To jednak stwarzało ryzyko, że dowiedziałby się, czym właściwie się Creed zajmuje. Nie, nie, nie. Tego nie chciał ujawniać nikomu, kogo znał.
Przyglądał mu się chwilę znad kartki, którą wypisywał, adresując do nieznajomego. Wyglądał przystojnie, nie ma co. Włosy opadające trochę na twarz, do tego być może nutka skupienia, która sprawiała, że aż chciało się go pacnąć po głowie, dodając otuchy.
Uśmiechnął się, wracając do pisania. Mieli jeszcze trochę pracy, a on zamiast dzielnie stawiać czoła wierszykom, przyglądał się Hunterowi, który zaczął rysować.
-Chyba mam czerwony i zielony mazak. Nie ma bardziej świątecznych kolorów. Chociaż wiesz co? Jak dla mnie w takiej wersji wygląda zdecydowanie lepiej. Czarno białe rysunki są super - rzucił z uznaniem, przyglądając się Mikołajowi. To, co mógłby narysować sam Creed byłoby zapewne patyczakiem.
Podsunął mu jeszcze kilka kartek.
-Jeśli będziesz miał dość, daj znać. I pamiętaj, że obrazki mogą się powtarzać. Plus, jesteś w tym świetny - pochwalił go, pochylając się na którąś z rzędu kartką. Zaczynałą go od tego ręka boleć.
Hunter McKay
-To trochę tak, jak twoje tatuaże. Robisz inne dla wielu osób. Pewnie masz wzory, które można sobie wybrać, ale chyba częściej ludzie przychodzą po coś spersonalizowanego, prawda? Przynajmniej ja bym tak zrobił - rzucił. Nie chciałby mieć tego samego co wszyscy na ciele. Niby nic takiego, a jednak dla niego tatuaż zawsze miał wartość sentymentalną i największe znaczenie miał mieć właśnie dla niego. - Zazwyczaj mam nocne zmiany. W końcu to bar. W Cape Coral, ale nie musisz się przejmować, znajomy po mnie przyjedzie bo też tam pracuje. Przynajmniej zawsze mam pewny transport - uśmiechnął się ciepło. Ach, ile by dał, żeby Hunter mógł go odprowadzić. To jednak stwarzało ryzyko, że dowiedziałby się, czym właściwie się Creed zajmuje. Nie, nie, nie. Tego nie chciał ujawniać nikomu, kogo znał.
Przyglądał mu się chwilę znad kartki, którą wypisywał, adresując do nieznajomego. Wyglądał przystojnie, nie ma co. Włosy opadające trochę na twarz, do tego być może nutka skupienia, która sprawiała, że aż chciało się go pacnąć po głowie, dodając otuchy.
Uśmiechnął się, wracając do pisania. Mieli jeszcze trochę pracy, a on zamiast dzielnie stawiać czoła wierszykom, przyglądał się Hunterowi, który zaczął rysować.
-Chyba mam czerwony i zielony mazak. Nie ma bardziej świątecznych kolorów. Chociaż wiesz co? Jak dla mnie w takiej wersji wygląda zdecydowanie lepiej. Czarno białe rysunki są super - rzucił z uznaniem, przyglądając się Mikołajowi. To, co mógłby narysować sam Creed byłoby zapewne patyczakiem.
Podsunął mu jeszcze kilka kartek.
-Jeśli będziesz miał dość, daj znać. I pamiętaj, że obrazki mogą się powtarzać. Plus, jesteś w tym świetny - pochwalił go, pochylając się na którąś z rzędu kartką. Zaczynałą go od tego ręka boleć.
Hunter McKay
mów mi/kontakt
Queen Kiki #9085
a
Ma własne studio tatuażu, wypija kilka litrów herbaty dziennie i ma uroczego narzeczonego z którym planuje ślub. Jeśli zobaczysz gdzieś na ulicy gruby plik kasy to pewnie jego, bo nie znosi płacić kartą. Czasem pozuje do zdjęć dla przyjaciela, który jest projektantem mody, ale nie proś go o wspólne zdjęcie, bo to go trochę krępuje.
29
188
— Mam kilka albumów z gotowymi wzorami z internetu czy takimi, które kiedyś sam zaprojektowałem i wydawały mi się dość uniwersalne. Ale tak, większość przychodzi już z własnym wzorem, a ja czasem tylko go modyfikuję, żeby wyglądał bardziej oryginalnie czy coś. — jakoś nie umiał zachować uwag dla siebie i jak uważał, że coś można zmienić po prostu o tym mówił i bardzo często wychodziło na jego. Nie był jednym z tych, którzy wykonują tatuaż jak leci, a potem klient pali się ze wstydu z powodu źle napisanego zdania czy krzywego rysunku. Każda dziara była wizytówką jego salonu i nie mógł sobie pozwolić na złą reklamę. — Jeśli masz podwózkę to w porządku. Bo w drodze do pracy chyba się nie gubisz, co? — nie chciał się z niego nabijać. Był tylko ciekaw czy zdarza mu się gubić częściej i w drodze do miejsc które już powinien znać na pamięć.
— No to zostawimy takie niepokolorowane. — skinął głową i sięgnął po kolejną kartkę na której narysował choinkę z prezentami. Zajmowało mu to na pewno więcej czasu niż napisanie wierszyka i życzeń, ale na szczęście był tak wprawiony, że jeden rysunek nie zajmował mu pół godziny i da radę zrobić kilka rysunków tego dnia. Jak mówił Creed mieli przecież jeszcze jutro.
— Heh, dzięki. — zerknął na niego znad kolejnej karki i uśmiechnął się delikatnie. Tym razem jego ciało chyba się nad nim zlitowało i nie zawstydził się po raz kolejny albo to po prostu faza rysowania pozwoliła mu zapanować nad tym. Westchnął cicho, nie odrywając wzroku przez moment od chłopaka i wrócił do rysowania czegoś podobnego do szopki. Starał się wymyślać na każdą coś nowego, ale w końcu i jemu skończyły się pomysły i narysował po raz kolejny Mikołaja, zmieniając w nim kilka szczegółów jak oczy i inaczej ułożoną czapkę.
Było już dość późno, jak oboje mieli już za bardzo obolałe ręce, żeby cokolwiek narysować czy napisać. Kartek tego dnia wyszło im całkiem sporo, a resztę odłożyli na następny dzień. Udało im się skończyć w takim momencie, żeby mieć chwilę na wyskoczenie na pocztę, żeby kilka gotowych kartek wysłać do podopiecznych, rodziny i kilku obcych osób, których adresy w sumie wpisali randomowo. Może zaskoczą kogoś obcego kto nawet nie spodziewał się niczego w tym roku.
Po powrocie umówili się na kolejny dzień i Hunter wrócił do siebie, zabierając torbę z produktami, które nie zmieściły się u Creeda.
// zt. x2
Creed Whittemore
— No to zostawimy takie niepokolorowane. — skinął głową i sięgnął po kolejną kartkę na której narysował choinkę z prezentami. Zajmowało mu to na pewno więcej czasu niż napisanie wierszyka i życzeń, ale na szczęście był tak wprawiony, że jeden rysunek nie zajmował mu pół godziny i da radę zrobić kilka rysunków tego dnia. Jak mówił Creed mieli przecież jeszcze jutro.
— Heh, dzięki. — zerknął na niego znad kolejnej karki i uśmiechnął się delikatnie. Tym razem jego ciało chyba się nad nim zlitowało i nie zawstydził się po raz kolejny albo to po prostu faza rysowania pozwoliła mu zapanować nad tym. Westchnął cicho, nie odrywając wzroku przez moment od chłopaka i wrócił do rysowania czegoś podobnego do szopki. Starał się wymyślać na każdą coś nowego, ale w końcu i jemu skończyły się pomysły i narysował po raz kolejny Mikołaja, zmieniając w nim kilka szczegółów jak oczy i inaczej ułożoną czapkę.
Było już dość późno, jak oboje mieli już za bardzo obolałe ręce, żeby cokolwiek narysować czy napisać. Kartek tego dnia wyszło im całkiem sporo, a resztę odłożyli na następny dzień. Udało im się skończyć w takim momencie, żeby mieć chwilę na wyskoczenie na pocztę, żeby kilka gotowych kartek wysłać do podopiecznych, rodziny i kilku obcych osób, których adresy w sumie wpisali randomowo. Może zaskoczą kogoś obcego kto nawet nie spodziewał się niczego w tym roku.
Po powrocie umówili się na kolejny dzień i Hunter wrócił do siebie, zabierając torbę z produktami, które nie zmieściły się u Creeda.
// zt. x2
Creed Whittemore
mów mi/kontakt
kiitty#9373
a
#4 + Outfit
Miał dość. Serio miał już dość, chociaż pracował tutaj dopiero kilka tygodni. Oliver już dał mu tak popalić, że gdyby nie matka sam rzuciłby tą robotę i wolałby zamieszkać na ulicy albo zostać chłopakiem do towarzystwa, żeby mieć chociaż pieniądze na jedzenie. Cokolwiek, byleby uwolnić się z tego piekła w którym przyszło mu żyć. Dlatego jak tylko nadszedł jego dzień wolny, upewnił się, że mama ma wszystko czego potrzebuje, wsiadł na rower i zniknął na długie godziny, błądząc po okolicy. Potrzebował tego. Chwili wyciszenia i spokoju, bez rozkazów i krzywych spojrzeń od tego knypka. Mógł dzięki temu naładować baterie, żeby przetrwać kolejne dni bez wybuchnięcia i rozniesienia całego domu czy zamordowania Junga. Póki co wolał sobie to odpuścić i poczekać na bardziej odpowiedni moment, jeśli w ogóle do takiego dojdzie, ale i tak zabicie go to ostatnia rzecz, którą by zrobił.
Spędził trochę czasu na plaży, potem pojeździł po okolicy za miastem, gdzie podziwiał widoki. Żałował, że nie mógł robić tego częściej. Czasami znikał na całą noc, żeby tak pozwiedzać, ale ostatnimi czasy był zbyt zmęczony na to, żeby chociaż ruszyć tyłek z łóżka jak już na nie padał po ciężkim dniu. Wracając w okolice domu akurat przejeżdżał obok dzielnicy w której mieszkał jego przyjaciel. Na niego zawsze mógł liczyć w trudnych chwilach, więc postanowił go odwiedzić skoro już był w pobliżu. Nawet nie tracił czasu na pisanie do niego, bo co mógłby robić o tej porze? Chociaż może powinien, żeby nie przeszkadzać mu w randce ze swoim nowym przyjacielem o którym tak często gęsto opowiadał. No jak nic się chłopak zakochał i nie da się przekonać, że jest inaczej. George za dobrze go znał.
Szybko odnalazł przyczepę należącą do Creeda, oparł o nią rower i zapukał do drzwi. Od razu usłyszał szczekanie Honeya, który usiadł pod drzwiami i czekał, aż jego pan otworzy. Bo sądząc po dźwiękach dochodzących ze środka musiał tam być, więc chyba trafił idealnie dzięki czemu nie musiał jeszcze wracać do domu.
Creed Whittemore
Miał dość. Serio miał już dość, chociaż pracował tutaj dopiero kilka tygodni. Oliver już dał mu tak popalić, że gdyby nie matka sam rzuciłby tą robotę i wolałby zamieszkać na ulicy albo zostać chłopakiem do towarzystwa, żeby mieć chociaż pieniądze na jedzenie. Cokolwiek, byleby uwolnić się z tego piekła w którym przyszło mu żyć. Dlatego jak tylko nadszedł jego dzień wolny, upewnił się, że mama ma wszystko czego potrzebuje, wsiadł na rower i zniknął na długie godziny, błądząc po okolicy. Potrzebował tego. Chwili wyciszenia i spokoju, bez rozkazów i krzywych spojrzeń od tego knypka. Mógł dzięki temu naładować baterie, żeby przetrwać kolejne dni bez wybuchnięcia i rozniesienia całego domu czy zamordowania Junga. Póki co wolał sobie to odpuścić i poczekać na bardziej odpowiedni moment, jeśli w ogóle do takiego dojdzie, ale i tak zabicie go to ostatnia rzecz, którą by zrobił.
Spędził trochę czasu na plaży, potem pojeździł po okolicy za miastem, gdzie podziwiał widoki. Żałował, że nie mógł robić tego częściej. Czasami znikał na całą noc, żeby tak pozwiedzać, ale ostatnimi czasy był zbyt zmęczony na to, żeby chociaż ruszyć tyłek z łóżka jak już na nie padał po ciężkim dniu. Wracając w okolice domu akurat przejeżdżał obok dzielnicy w której mieszkał jego przyjaciel. Na niego zawsze mógł liczyć w trudnych chwilach, więc postanowił go odwiedzić skoro już był w pobliżu. Nawet nie tracił czasu na pisanie do niego, bo co mógłby robić o tej porze? Chociaż może powinien, żeby nie przeszkadzać mu w randce ze swoim nowym przyjacielem o którym tak często gęsto opowiadał. No jak nic się chłopak zakochał i nie da się przekonać, że jest inaczej. George za dobrze go znał.
Szybko odnalazł przyczepę należącą do Creeda, oparł o nią rower i zapukał do drzwi. Od razu usłyszał szczekanie Honeya, który usiadł pod drzwiami i czekał, aż jego pan otworzy. Bo sądząc po dźwiękach dochodzących ze środka musiał tam być, więc chyba trafił idealnie dzięki czemu nie musiał jeszcze wracać do domu.
Creed Whittemore
mów mi/kontakt
kiitty#9373