| 010 |
To było...wyjątkowo mało komfortowe. Mimo, że Everette doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jego relacja z Aurorą jest nieco inna niż wszystkie, do ostatniej chwili nie sądził, że da się to wszystko jeszcze bardziej pomieszać. Jednak ostatnia przerwa z dostawą prądu, niewinna gra w prawdę i wyzwanie, oraz nieplanowany kompletnie pocałunek sprawiały, że absolutnie nie wiedział jak dalej powinno to wszystko wyglądać. Z jednej strony chciał, żeby w jakimś stopniu ich kiełkująca przyjaźń pozostała bez zmian, jednak druga część jego prawdziwego ja podpowiadała mu, że nie będzie to takie proste. Zwłaszcza, że od wyjścia kobiety z jego mieszkania, nie mógł oprzeć się piętrzącym się w jego głowie przemyśleniom i temu, że jak na złość co i rusz wracał wspomnieniami właśnie do tej jednej, konkretnej chwili. Smak ust Ferguson przyprawiał go o zawrót głowy na samo wspomnienie, jednocześnie wpędzając go w jeszcze większe poczucie winy. Nie chciał się nią bawić, ani tym bardziej dawać jej nadziei na coś, czego nie był w stanie jej w pełni zapewnić. Mimo to, przejęcie przez niego inicjatywy podczas ich zbliżenia sprawiało, że był przekonany że i w tej kwestii kompletnie zawiódł. Dlatego też jego chwilowe milczenie przez ostatnie kilka dni, było tylko i wyłącznie obroną przed kolejnymi głupstwami, jakie los być może świadomie na niego szykował.
Wiedział doskonale, że unikanie brunetki nie przyniesie mu ostatecznie niczego dobrego, dlatego po przetrawieniu kilku nowych dramatów w swoim życiu, ostatecznie zdecydował się wykonać krok do przodu. Nie czekając na jej smsa, sam wybrał się na zakupy, żeby tak jak obiecał jej ostatnim razem - zjawić się u niej z torbą rzeczy z których mogliby coś wspólnie upichcić. Nie miał co prawda pewności, czy połowa składników nie będzie się ze sobą kłóciła, ale szczerze? Nie to było jego największym zmartwieniem. O wiele bardziej obawiał się reakcji Aurory na jego pojawienie się pod jej drzwiami, dlatego dość niepewnie wcisnął dzwonek, czekając na to, aż się przed nim pojawi. Czy się stresował? Jak cholera. Robił jednak co w swojej mocy, aby niespecjalnie zdradzać po sobie z jak wielkimi sprzecznymi emocjami wiązało się jego przyjście. Przełknął ciężko ślinę, gotowy ponowić próbę dobicia się do pani detektyw, kiedy ostatecznie ta znalazła się w końcu przed nim. - Hej. - uśmiechnął się w miarę naturalnie, unosząc do góry papierową torbę wypchaną jakimiś dziwnymi spożywczymi bibelotami. - Nie wysłałaś mi listy zakupów, więc uznałem, że pójdę na żywioł. - oznajmił, mając cichą nadzieję, że wypadł przy tym chociaż minimalnie naturalnie. Nie potrzebowali w końcu kolejnej porcji dezorientacji i zmieszania, którą zaserwowali sobie już ostatnim pocałunkiem.
- Chyba że nie masz czasu?
Aurora Ferguson