Drogę do jej domu zna już na pamięć. Ma wręcz wrażenie, że ostatnio pojawia się tam aż nazbyt często, a dzisiaj to już w ogóle nie powinien tam iść. Nie w takim stanie, nie w takim humorze. Powinien zdawać sobie sprawę jak to się skończy i świadomie zawrócić w przeciwną stronę, aby wrócić do siebie. Przespać się, uspokoić, wytrzeźwieć. Niestety, przed oczami wciąż ma ten sam obraz — obraz, który nie pozwala zostawić mu tego ot tak. Aż dziwne, że już wtedy nie interweniował, ale chyba był jeszcze za trzeźwy i miał w sobie te resztki zdrowego rozsądku. Ale potem poszło już z górki — jeden drink, drugi, trzeci i nawet nie wiedział kiedy, wyszedł z baru, by skierować się w stronę jej domu. Gdzieś w jego głowie zalęgła się bowiem myśl, że na tych niewinnych flirtach w barze mogło się nie skończyć — że wzięła tego skurwysyna do domu i teraz dotyka ją w sposób, w który żaden facet nie powinien jej dotykać. Żaden prócz niego, rzecz jasna.
Kiedy wreszcie udaje mu się dojść do celu, widzi, że w salonie pali się światło. To, co prawda, jeszcze nic nie oznacza, ale fakt, że jest pijany i nie myśli zbyt trzeźwo sprawia, że jego podejrzenia i złość rosną jeszcze bardziej. Robi więc jeszcze kilka kroków do przodu, chwiejąc się przy tym odrobinę, a kiedy dociera do drzwi, wali w nie pięścią bez żadnych skrupułów. Bo co go obchodzi, że jest już późna godzina i może obudzić jej sąsiadów? W dupie ma jej sąsiadów!
— Panda, otwieraj, kurwa! Wiem, że tam j-jesteś! — krzyczy, bo jego pijany móżdżek jest przekonany, że czeka już na tej werandzie nie kilka sekund a kilka minut. On zaś czuje palącą potrzebę wbicia się jej do domu i sprawdzenia wszystkich pomieszczeń, aby upewnić się, że nigdzie nie schowała jakiegoś chuja, którego właśnie miała zerżnąć. No do tego dopuścić, za cholerę, nie może.
— Gdzie on jest? — warczy trochę niewyraźnie, gdy drzwi frontowe wreszcie się otwierają, a w progu staje nie kto inny jak Pandora. — Przyznaj się… Przyprowadziłaś ze sobą tego s-skurwiela z baru — bełkocze, opierając się całym ciężarem ciała o framugę drzwi. — Chcesz się z nim puścić, t-tak? A może już to zrobiłaś, hmm? — ciągnie dalej, napierając na nią swoim ciałem, aby móc wejść do środka i zamknąć za sobą drzwi.
Pandora Norwood