Karty postaciRelacjeMessengerKalendarzeInstagram
a
Awatar użytkownika
love is not a victory march
It's a cold and
it's a broken hallelujah
34
187

Post

#1

Podświadomie unikał spotkania z siostrą, co jakiś czas wynajdując sobie kolejną wymówkę. Początkowo nawet nie powiadomił jej o powrocie i teraz obawiał się, że obróci się to przeciwko niemu. Czy nie jak większość rzeczy w jego życiu? Najwyraźniej z niepokojącym umiłowaniem wpakowywał się w coraz to nowe gówno. Brzydkie określenie, lecz tylko w jakiejś części oddawało beznadziejność kolejnych kłamstw wkradających się w życie Tristana. Najchętniej przeciągałby to o kolejne tygodnie, lecz sprawa komplikowała się przez jeden malutki szczegół. Cholerne urodziny Calverta - coś co kiedyś uczciłby jakąś mocną imprezą na mieście ze znajomymi, a teraz najchętniej schowałby się przed całym światem. Dlatego nie potrafił się już z tego wykręcić, choć zapewne Ally również przypomniała sobie o nich w ostatniej chwili. Nie wykluczał jakiegoś przypomnienia w aplikacji "pamiętaj o swoich marnych krewnych", bo do tego z pewnością była zdolna. Budząc się jako trzydziestoczteroletni kłamca nie poczuł się w żaden sposób inaczej - to samo tylko z jednym rokiem więcej na karku. Stojąc już przed domem młodszej siostry, próbował przypomnieć sobie kiedy po raz ostatni ją tutaj odwiedzał. Czyżby przed jej śmiercią? Pokręcił głową, pragnąc wyrzucić natrętną i jakże bolesną myśl z własnego umysłu. Rzucił niedopałek papierosa na chodnik, dogaszając go jeszcze butem i pewnie ruszył w kierunku drzwi wejściowych. Była w domu sama? Oby, ponieważ nie przecierpiałby jakiegoś radosnego zebrania ze starymi znajomymi. Już i tak czuł się wystarczająco na widoku ciekawskich spojrzeń osób z przeszłości. - I powrócił Twój brat marnotrawny... - westchnął ciężko, gdy Ally w końcu zareagowała na jego niecierpliwe pukanie do drzwi. Najbardziej radosne przywitanie jakie zdołał z siebie wykrzesać, więc nie powinna mieć o to do niego żalu. Z drugiej strony - czy oni kiedykolwiek zachowywali się jak te radosne rodziny z reklam telewizyjnych? Z ich niełatwą historią rodzinną było to raczej dość utrudnione, więc Tristan nawet nie próbował się tym w jakimś stopniu choć trochę przejąć. Ostatecznie jednak przywołał na twarz coś na wzór pokracznego uśmiechu... bardziej przypominającego grymas. Sto lat dla Tristana i oby ani dnia dłużej!

ally willoughby
I've been told to get you off my mind
but I hope I never lose the bruises that you left behind
oh my lord, oh my lord, I need you by my side
SŁODKIEGO, MIŁEGO ŻYCIA - dla każdego, z okazji trzech miesięcy aktywności forum! I LOVE THIS TOWN - za udział w evencie #czysteHopeValley i dbanie o środowisko! BOGATE CV ROLLING IN THE DEEP CZARNA OWCA PALACZ PIJAM WHISKY #CZYSTEHOPEVALLEY
mów mi/kontakt
mojo jojo
ally willoughby
a

Post

#5

Allison Calvert - Willoughby była w trakcie wieszania kolorowego baneru z napisem Wszystkiego najlepszego, najgorszy bracie na świecie! - który tak nawiasem mówiąc ledwo się na nim mieścił przez wzgląd na liczność liter - pod sufitem, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Było ciche, takie niemrawe i zupełnie pasujące do kogoś, kto nie odzywał się przez ostatnich kilka miesięcy, całkowicie ignorując fakt, że ktoś inny tego kontaktu niecierpliwie wyczekiwał. Czerpiąc przyjemność z terroryzowania bezdusznego, starszego rodzeństwa, nieśpiesznie zeskoczyła ze stołka i rozejrzała się po udekorowanym odświętnie salonie. Jaskraworóżowe balony? Obecne. Równie walące po oczach żółte czapeczki? W pogotowiu. Wielki, czekoladowy tort, który oczywiście sama upiekła, obsypany posypką i przyozdobiony jedną symboliczną świeczką, żeby komuś nie było przykro, że się starzeje? Och, w blasku glorii zajmował centralne miejsce na uroczyście nakrytym stole. Nie dało się też nie zauważyć piramidy prezentów ustawionej pod ścianą, z której Ally była szczególnie dumna, bo nie rozleciała się mimo licznych prób Cama, by ją zrujnować w przeciągu minionej godziny. A jeśli już o wyrodnym mężu mowa, to był on aktualnie bardzo zajęty zbieraniem najbliższych znajomych i krewnych Tristana z miasteczka. Mimowolnie szatański uśmieszek wkradł jej się na usta, bo była pewna jak własnego nazwiska, że starszy Calvert będzie święcie oburzony perspektywą rozmawiania z osobami, z którymi nie widział się sto lat. I bardzo dobrze! Zdecydowanie zasłużył sobie na te męki pańskie za długie miesiące milczenia. Z tą myślą ruszyła zdecydowanym krokiem do drzwi, by wreszcie wpuścić do środka gwiazdę tego całego wydarzenia. - Tristan? Zupełnie się Ciebie nie spodziewałam - przywitała go nader sympatycznie, dłoń do ust przysuwając i udając tym samym bezgraniczne zdumienie. Hehe, nie bez powodu z ich dwójki to on był aktorem, bo już kilka sekund później tę sztuczną fasadę na twarzy Allison zastąpiła szczera troska. - Powinnam Cię teraz okrzyczeć, ale nie widziałam Cię tak długo, że zrobię to później - obiecała solennie, po czym nie zważając na jego potencjalne niezadowolenie, objęła go ramionami i najzwyczajniej w świecie przytuliła. Czyżby cisza przed burzą?

tristan calvert
mów mi/kontakt
a
Awatar użytkownika
love is not a victory march
It's a cold and
it's a broken hallelujah
34
187

Post

Reunion - po cholernych miesiącach rozłąki i prawie znikomym kontakcie ze strony Tristana. To spotkanie miało słodko-gorzki smak, ponieważ Ally była jedną z tych nielicznych osób, za którymi bez wahania skoczyłby płomienie. Nie musieli dzielić wspólnych poglądów, by stać się ważnymi osobami dla siebie. Przynajmniej takie uczucia w stosunku do młodszej siostry żywił Tristan, chociaż nie łatwo dawało się to wychwycić w jego często odpychającej postawie. Niemniej jednak zawsze na swój sposób dumnie piastował stanowisko zatroskanego, starszego brata. Nie da się przecież zaprzeczyć, że w swojej karierze na tym stanowisku nie tak rzadko dopuszczał się bójek z potencjalnymi zalotnikami Ally. Ten obowiązek zniknął jednak z jego życia wiele lat temu, lecz troska ostatecznie pozostała. Inna sprawa, iż rzadko kiedy pojawiały się okazje do jej okazania - głównie z winy Calverta. Niepewnie objął siostrę ramieniem, na moment zamykając ją w uścisku i opierając podbródek na czubku jej głowy. Trudno było ignorować brunetkę przez tyle miesięcy, a jeszcze cięższe okazywały się powroty. Nie chciał wplątywać jej we własne problemy, które z coraz większym trudem przychodziło ukrywać przed całym światem. Wykradały się na powierzchnię z odmętów jego duszy w postaci nieobecnego spojrzenia, zaprawianej kawy, kolejnej wypalonej paczki papierosów... Znowu zboczył z kursu, ale tym razem zastanawiając się czy kiedykolwiek naprawdę na jakimś się znajdował. - Miałem sporo zajęć w kościele, ale ciągle starałem się znaleźć jakąś odpowiednią datę... - skłamał bez mrugnięcia okiem. Och, jak prosto mu to przychodziło! Otaczać się niedomówieniami i półprawdami niczym murem chroniącym świat przed jego paskudnym obliczem. Delikatnie odsunął młodszą siostrę od siebie, przyglądając się jej przez moment. Rozważał nawet rzucenie jakimś tekstem w stylu "ale z Ciebie pannica wyrosła" dla rozluźnienia atmosfery, lecz najpewniej zarobił by od niej w głowę. - Jestem niezmiernie wdzięczny za taką łaskę... - wywrócił oczami, podążając za nią do środka. A mógł się jeszcze wycofać! Czemu nie domyślił się, że ona nie byłaby sobą, gdyby nie wystawiła go na takie męczarnie? - Ally... - zwrócił się do siostry głosem pełnym cierpienia i potwornie skrzywił na widok różowych balonów zawieszonych po całym pomieszczeniu.

ally willoughby
I've been told to get you off my mind
but I hope I never lose the bruises that you left behind
oh my lord, oh my lord, I need you by my side
SŁODKIEGO, MIŁEGO ŻYCIA - dla każdego, z okazji trzech miesięcy aktywności forum! I LOVE THIS TOWN - za udział w evencie #czysteHopeValley i dbanie o środowisko! BOGATE CV ROLLING IN THE DEEP CZARNA OWCA PALACZ PIJAM WHISKY #CZYSTEHOPEVALLEY
mów mi/kontakt
mojo jojo
ally willoughby
a

Post

Och, z całą pewnością wiele brakowało mu do miana brata roku, a swoim nikomu nieogłaszanym znikaniem podnosił jej znacząco ciśnienie, ale mimo to nie zamieniłaby go na nikogo innego. W końcu wiele razem przeszli; śmierć matki z całą pewnością dotknęłaby ją sto razy bardziej, gdyby nie obecność Tristana u boku. Och, oczywiście, bywały też kiedyś i chwile, że ją drażnił tą zbędną nadopiekuńczością - potrafiła zadbać o siebie sama! - ale w ostatecznym rozrachunku wciąż był tym członkiem rodziny, do którego zwracała się z każdym problemem i starała się na każdym kroku podkreślać, że i on nie powinien mieć oporów przez zwierzeniem jej się ze swoich trosk. Cóż - najwyraźniej jednak Tristan o tym zapomniał, skoro postanowił bez słowa przepaść jak kamień w wodę, ale to nic, Allison zamierzała mu o tym przypomnieć w najlepszy możliwy sposób, czyli poprzez wypchanie go z jego strefy komfortu. A co mogło być odpowiedniejsze od przyjęcia urodzinowego - niespodzianki? Natomiast słysząc ten stary jak świat tekst o pilnych zajęciach, prychnęła głośno i wymownie, żeby dać mu do zrozumienia, iż w niektórych przypadkach milczenie jest złotem. - Pewnie nie mogłeś zadecydować pomiędzy 30 a 31 lutym - mruknęła niewyraźnie w okolicach jego klatki piersiowej, jeszcze przez ulotny moment trwając w objęciach dawno niewidzianego brata. Dopiero gdy ją od siebie odsunął, to również pozwoliła sobie na powędrowanie spojrzeniem po jego twarzy, której czas - jakiś problem? - nie oszczędzał. - I powinieneś - ucięła zdecydowanym tonem, który niewątpliwie odziedziczyła po matce; ona też słynęła z nie najłatwiejszego charakteru. Wchodząc z powrotem do środka, nie mogła powstrzymać kolejnego złośliwego uśmieszku, który tylko się powiększył, gdy do jej uszu doszedł pełen cierpienia głos brata. Odwróciła się więc do niego, dłonie rozkładając na boki i wybuchając krótkim śmiechem. - Niespodzianka! - krzyknęła z wyraźnym samozadowoleniem, spoglądając na Tristana z równie wielkim rozbawieniem. - Jeśli myślisz, że to koniec... Camden za trzydzieści minut powinien wrócić. Z gośćmi - podkreśliła, podnosząc z podłogi jeden balon i bez większego namysłu rzucając nim w starszego brata. - No rozchmurz się! Przecież na pewno będziesz dobrze się bawił - czy Tristan wyłapał ironiczną nutkę, która pobrzmiewała w jej słowach? Szczerze na to liczyła.

tristan calvert
mów mi/kontakt
a
Awatar użytkownika
love is not a victory march
It's a cold and
it's a broken hallelujah
34
187

Post

Z drugiej strony czy aby na pewno jako dobra siostra powinna wypominać mu takie przewinienia? Nie dało się zaprzeczyć, że żadne z nich nie mogło poszczycić się idealnym życiem i zapewne najłatwiej dałoby się to zwalić na dość ciężkie dzieciństwo. Warto podkreślić, że "ciężkie" nie oznaczało od razu patologiczne, ponieważ nigdy nic podobnego mu się w okresie dorastania nie przytrafiło. Co innego, że los kilka razu rzucił im przysłowiowe kłody pod nogi - śmierć ukochanej matki Tristana, związanie się ojca z jakąś nową kobietą... i jej nagłe zniknięcie. To nadal pozostawało dla nich zagadką i czasami zajmowało myśli młodego Calverta - cóż takiego stało się z kobietą? Znudziło ją zwyczajne, rodzinne życie w sennym miasteczku? Prawdopodobnie nie mógłby ją za podobną decyzję winić, lecz z założenia był o stronie swojej rodziny - tej z krwi i kości złączonej tragedią utraty i automatycznie przypiął jej łątkę potwornej uciekinierki. Oczywiście rozważał również dość ponure i przy tym mniej realne opcje; morderstwo! Czy ich poczciwy papa Calvert zakopał swoją kolejną ukochaną w ogródku po jednej z kłótni? Nie przemawiało to do mężczyzny, choć nie raz zamyślonym wzrokiem wyglądał z kuchennego okna na ogródek w rodzinnym domu. - Skąd wiedziałaś? Rozważałem jeszcze piątą niedzielę sierpnia, ale trudno było wywalczyć wolne w tych dniach... - wywrócił oczami na jej przytyk, chociaż dość celnie oceniła jego entuzjazm do odwiedzin. Inna sprawa, że to wolne wcale nie oznaczało dokładnie tego co zapewne pomyślała jego młodsza siostra. I zdecydowanie nie zamierzał w tej chwili naprowadzać ją w żaden sposób na prawdziwy powód jego obecności w miasteczku. Och, czemu w ogóle zdecydował się na "odpoczynek" w rodzinnych stronach? Czyż nie było gorszego pomysłu od poszukiwania odpowedzi w miejscu, gdzie uksztaltowały sie jego problemy? Z wielkim grymasem skierował wzrok w stronę drzwi wyjściowych, jakby nosząc jeszcze w sobie kiełkującą nadzieję na ucieczkę z tych społecznych tortur. - Musimy? Naprawdę nie mam nastroju na takie przedstawienia... - wymamrotał, licząc w duchu na miłosierdzie młodszej siostry. Nawet jeśli jej męża naprawdę lubił... to o starych znajomych zdecydowanie wolał teraz nie słyszeć.

ally willoughby
I've been told to get you off my mind
but I hope I never lose the bruises that you left behind
oh my lord, oh my lord, I need you by my side
SŁODKIEGO, MIŁEGO ŻYCIA - dla każdego, z okazji trzech miesięcy aktywności forum! I LOVE THIS TOWN - za udział w evencie #czysteHopeValley i dbanie o środowisko! BOGATE CV ROLLING IN THE DEEP CZARNA OWCA PALACZ PIJAM WHISKY #CZYSTEHOPEVALLEY
mów mi/kontakt
mojo jojo
ally willoughby
a

Post

Nie, nie była dobrą siostrą; właściwie w ogóle wyrzuciłaby ze słownika przymiotnik dobry w odniesieniu do swojego życia prywatnego, ponieważ w ostatnich miesiącach zdecydowanie dawała plamę na polu osobistym. Zacznijmy od tego, że była beznadziejną żoną - chociaż tutaj mogła się chociaż usprawiedliwić, iż równie paskudnym mężem był Camden, ale to było raczej marne pocieszenie. Zdecydowanie obecnie funkcjonowali w chorym układzie, z każdym mijającym dniem coraz bardziej doprowadzając się do wzajemnego szaleństwa i nie robiąc kompletnie nic, by to jakoś naprawić. Siostrą była niewiele lepszą, bo przecież ona również posiadała coś takiego jak telefon i w każdej chwili mogła wykręcić numer Tristana; ba, jeśli AŻ tak jej zależało na kontakcie, to uwaga, miała również prawo jazdy, a więc wystarczyło wsiąść w samochód i złożyć mu niezapowiedzianą wizytę. Była też tragiczną przyjaciółką, ponieważ gdyby ją ktoś zapytał, co działo się w życiu jej znajomych, to odpowiedziałaby wymownym milczeniem. Dlatego właśnie nie mogła mianować się dobrą. Co więcej, zdając sobie z tego sprawę, powinna zacząć coś z tym robić. Tak, oczywiście, powinna. Ale czy robiła? Nie. Biorąc to wszystko pod uwagę - naprawdę nie powinna aż tak mocno czepiać się brata, ale chyba pośrednio przelewała na niego złość na samą siebie, co też nie było zdrowe, lecz jak już zostało wspomniane wielokrotnie, życie Ally idealne było tylko z zewnątrz. - Doprawdy, jesteś nieuleczalnym przypadkiem, Tristan - stwierdziła niby z irytacją, wcale nie śmiejąc się z jego SŁABEGO żartu, choć kąciki ust niebezpiecznie jej zadrżały, bo nie potrafiła długo się na niego złościć, zwłaszcza po takim okresie niewidzenia się z nim. Och, ale rozchmurzyła się natychmiastowo, widząc jak Tristan już szuka sposobu na ewakuację. Aby temu zapobiec, podeszła do niego i chwyciła za rękę, by zaraz pociągnąć go w stronę stołu, a konkretniej honorowego miejsca, które mu wyznaczyła. - Nie bądź niedorzeczny, wszyscy się za Tobą stęsknili i sam jesteś sobie winny, wiesz? Jakbyś bywał na starych śmieciach częściej, to nie musiałabym Ci urządzać wielkiego, hucznego przyjęcia - wytknęła mu, dłonie przy tym na biodrach kładąc, bardzo w tym momencie tą nieustępliwością przypominając ich świętej pamięci matkę.

tristan calvert
mów mi/kontakt
a
Awatar użytkownika
love is not a victory march
It's a cold and
it's a broken hallelujah
34
187

Post

Czasami naprawdę chciało się wierzyć w zmianę innych, ale ostatecznie okazywali się nadal takimi niewartymi zachodu osobami. Nie umieli kierować się obranymi zasadami, stając się w oczach innych chorągiewkami. Często przypinali do tego jeszcze etykietki świadczące o tym, że robią to w dobrym celu. Jednak nadal pokazywali, że świat składał się z równych i równiejszych, a oni tak naprawdę nigdy nie zamierzali tego zmienić. W końcu wszystko zależało od miejsca siedzenia, a oni na starcie zajęli już najlepsze miejsca. - Nie tylko ja, to całe społeczeństwo jest chore... może nieuleczalnie? - Czy tak brzmi pełna wiary osoba? Chciałoby się ze smutkiem rzecz, że najwidoczniej całą już utraciła. Prawda była jednak o tyle gorsza, iż najpewniej w Tristanie nigdy jej nie było. Przez lata w seminarium zdołał to jakoś maskować, zwalając winę na swoje pesymistyczne podejście do życia. - Może w tym jest problem? Nie pomyśleliście, że istnieje powód mojej nieobecności? Może wcale nie chciałem tu wracać... a jednak przegrałem jak zawsze? - Po prostu nie wytrzymywał tych ciągłych wyrzutów, ponieważ on sam się wystarczająco nimi zalewał. Każdego poranka ledwo łapał oddech od tonięcia we własnym sumieniu. Kto mógłby go rozgrzeszyć za te wszystkie przewinięcia? Zdecydowanie nie potrafił wyobrazić sobie takiej osoby, gdyż już sam czuł, jak strasznym przypadkiem się stał. - Nie możemy sami zjeść tortu i upić się tym, co tam masz? Przecież i tak nie lubisz tej Dorothy oraz jej paczki, a zapewne pierwsze się wkręcą... jak wywęszą okazję na darmowy katering. - Tak właśnie kończyło się wspominanie niektórych znajomych z czasów szkolnych - niezbyt dobrze.

ally willoughby
I've been told to get you off my mind
but I hope I never lose the bruises that you left behind
oh my lord, oh my lord, I need you by my side
SŁODKIEGO, MIŁEGO ŻYCIA - dla każdego, z okazji trzech miesięcy aktywności forum! I LOVE THIS TOWN - za udział w evencie #czysteHopeValley i dbanie o środowisko! BOGATE CV ROLLING IN THE DEEP CZARNA OWCA PALACZ PIJAM WHISKY #CZYSTEHOPEVALLEY
mów mi/kontakt
mojo jojo
ally willoughby
a

Post

Będąc niepoprawną optymistką, Ally uważała, że ludzie są w stanie się zmienić, ale muszą tego przede wszystkim szczerze chcieć. Jeśli ktoś się uparł, że będzie swoją irytującą egzystencją uprzykrzał życie innym, to nie było najmniejszych szans na to, by niespodziewanie ten zamiar porzucił. Ba, prawdopodobnie będzie przebijał się w głupocie raz za razem, powodując ciary żenady u każdego, kto będzie świadkiem tego wątpliwej jakości pokazu. Co innego, jeśli najdzie go niespodziewanie - być może pod wpływem jakichś doświadczeń życiowych - autorefleksja, wtedy istniała szansa, że jeszcze wyjdzie z tego swojego prywatnego ciemnogrodu, uderzy się potulnie w pierś i przyzna się do błędu. W końcu cuda się zdarzają, prawda? - Pesymistyczna wizja - skwitowała, zerkając na brata z czymś na kształt współczucia, że w ogóle mu takie myśli do głowy przychodziły. - Ale jeśli całe społeczeństwo jest chore, to należy podjąć próbę jego ratunku, a przykład powinien płynąć z góry - dodała po chwili namysłu, trochę ze smutkiem, bo wiadomo, jak to bywało z autorytetami, najczęściej spoczywali na laurach, a samo ich postępowanie można by określić jako rozczarowujące. - Tristan! - aż się biedna zapowietrzyła, że jej brat to takie niemiłe rzeczy mówi i to jeszcze przy niej, ze wszystkich ludzi. - Jeśli bycie tutaj jest dla Ciebie takim krzyżem pańskim, to wiesz, jak trafić do drzwi - dopowiedziała oschło, obejmując się ramionami i odwracając od niego głowę, co by nie mógł dostrzec, jak wielką przykrość jej sprawił swoimi słowami. Pewnie normalnie by się o to nie oburzyła, a mu jeszcze dodatkowo pocisnęła, ale cały ten konflikt z Camem sprawił, że zrobiła się bardzo wrażliwa na takie sprawy. - Na to już za późno - burknęła, wciąż wyraźnie obrażona. - Chciałam Ci tyle opowiedzieć, bo nawet nie wiesz, co idiotycznego wymyślił burmistrz, ale jeśli aż tak nie chcesz tu być... - przerwała niespodziewanie i zaczęła się bawić spoczywającą na stole białą serwetką, ponieważ nagle jej się zachciało płakać, a zrobienie tego przy Tristanie uważała za uwłaczające, więc starała się to jakoś powstrzymać, zajmując się czymś innym. Ech.

tristan calvert
mów mi/kontakt
a
Awatar użytkownika
love is not a victory march
It's a cold and
it's a broken hallelujah
34
187

Post

Pod tym względem rodzeństwo było swoim przeciwieństwem, ale w jednym po prostu musieli się zgodzić - pewne jednostki powinny otrzymać bon na terapię... albo przynajmniej na kurs poprawnego współegzystowania z resztą społeczeństwa. Inna sprawa, że Tristan już po prostu nie wierzył w poprawę u pewnych osób. Bez dalszego zastanawiania się, spisałby ich na straty, bo czemu by nie? Nie wskazywali, choć trochę empatii do drugiego człowieka i tylko podkreślaliby na każdym kroku własną "wyższość". W cudzysłowie, ponieważ istniała ona wyłącznie w ich chorych głowach... a na to już nic nie mógł poradzić. Chcieli do końca życia tkwić w swoim zapyziałym światku? Ich sprawa, lecz niech nie wciągają w to innych i dadzą im egzystować w sposób pozbawiony chamstwa skierowanego do żywych jednostek. Z głośnym westchnięciem skierował spojrzenie w kierunku młodszej siostry, przyglądając się jej przez moment w ciszy. Jakim cudem było w niej tyle wiary? Czemu on tego nigdy nie doświadczył? Nie zasługiwał? - Powiedziałbym, że realistyczna prędzej... a zasługują na ratunek? Pytam szczerze... - wzruszył już tylko ramionami, bo nie czuł się w nastroju do wytoczenia własnych argumentów przemawiającym za nędzą tego społeczeństwa. Wywrócił oczami na pełen rozczarowania wywód Allison, która zaczynała wchodzić w rolę zawiedzionego rodzica. Żadna nowość dla niego, więc w spokoju przeczekał do końca. Nawet nie ruszył w kierunku drzwi, chociaż początkowo czuł się do tego ogromnie zachęcony. - Bycie wszędzie nim jest, więc wracając tutaj, nie zamierzałem angażować się w życie całego miasteczka. Chciałem się spotkać z Tobą, dobra? - Taka to już była prawda, nie umiał wyobrazić sobie miejsca, w którym czułby się mniej paskudne niż obecnie. - Co? Wprowadził darmowy bon turystyczny dla uprzywilejowanej już grupy według własnej interpretacji trudów życia? - Nie, żeby aż tak go obchodziło, co głupiego wyprawia władza, bo nie oszukujmy się - dobrych przywódców to ze świecą szukać!

ally willoughby
I've been told to get you off my mind
but I hope I never lose the bruises that you left behind
oh my lord, oh my lord, I need you by my side
SŁODKIEGO, MIŁEGO ŻYCIA - dla każdego, z okazji trzech miesięcy aktywności forum! I LOVE THIS TOWN - za udział w evencie #czysteHopeValley i dbanie o środowisko! BOGATE CV ROLLING IN THE DEEP CZARNA OWCA PALACZ PIJAM WHISKY #CZYSTEHOPEVALLEY
mów mi/kontakt
mojo jojo
ally willoughby
a

Post

Nigdy nie rozumiała, skąd brało się w ludziach to całe poczucie wyższości. Cała jego koncepcja zdawała się być wręcz śmieszna - jak można czuć się lepszym od innych przez wzgląd na to, na co nie miało się wpływu w najmniejszym stopniu? Ona sama, choć przyszła na świat w rodzinie o wysokim statusie, nigdy nie traktowała tego jako powodu do dumy. Bo przecież to nie ona na ten status zapracowała, czyż nie? Ale chyba w tym wszystkim i tak największą bolączką było faworyzowanie, które pośrednio z tego poczucia wyższości wynikało. Ile razy na studiach była świadkiem, jak profesorowie wchodzą w tyłki studentom, których rodzice fundują coś na uczelni, to głowa mała. No, na swój sposób było to nawet przykre, ponieważ Ally zawsze (naiwnie) myślała, że akurat oni będą potrafili pochwalić się obiektywizmem - cóż, najwyraźniej wszędzie liczą się znajomości. - Jak osądzać czy ktoś zasługuje na ratunek, czy nie? Każdemu powinniśmy dać szansę - stwierdziła z pełnym przekonaniem, głową przy tym kiwając dla wzmocnienia efektu, iż święcie wierzyła w wypowiedziane przez siebie słowa. To tak jakby ona zadecydowała, że nie pomoże jakiemuś biednemu czworonogowi, ponieważ uważa go za gorszego od innych. Okrutne, prawda? Mimowolnie spojrzała przez ramię na brata i zmarszczyła brwi. - Może potrzebujesz sesji u specjalisty? Nie powinieneś się czuć tak ciągle, to niezdrowe - zauważyła z troską, która naturalnie wyparła całą złość wywołaną jego wcześniejszą postawą. Jako młodsza siostra miała pełne prawo, by się o niego martwić, okej? - Ciepło, ciepło, zgaduj dalej - zachęciła go, teraz unosząc kąciki już w szerokim uśmiechu i odkładając serwetkę z powrotem na miejsce. Już jej chęć na płacz minęła, ponieważ takie plotkowanie to zawsze podnosiło ją na duchu. A że nie widzieli się od miesięcy, to mieli zdecydowanie sporo rzeczy do nadrobienia!

tristan calvert
mów mi/kontakt
a
Awatar użytkownika
love is not a victory march
It's a cold and
it's a broken hallelujah
34
187

Post

Może to poczucie pojawiało się jako reakcja na inne braki? Budowali w swojej wyobraźni fikcyjną wersję siebie, by choć na chwilę oderwać się od przeciętności, którą nikomu nie mogli zabłysnąć. Ba, innych opcji takiego zachowanie najpewniej było jeszcze od cholery i Tristan jakoś nie bardzo chciał się w to zagłębiać. Tristan wychodził z podobnego założenia co jego siostra - nigdy bez powodu nie czuł się od nikogo lepszy. Większość ludzi na starcie była również dla niego w identyczny sposób nieciekawa, lecz pomimo tego potrafił zachować się jak człowiek i nie zdzierać nosa niczym osoba z wybujałym ego. Potem jednak jego naiwna wizja świata zderzyła się z brutalną rzeczywistaościa - świat bazował na nierównościach i wielu nie zamierzało się nawet nad tym przez chwilę zastanowić. Tworzyli kolejne podziały, pogłębiając tym samym niesprawiedliwość w społeczeństwie... ale, hej, kogo to obchodzi? Kiedy nie czujemy tego na własnej skórze, to problem jakby wcale nie istniał, nieprawdaż? - Czemu? Tym tokiem myślenia możemy też dojść d tego, że nikomu nie powinniśmy dawać szansy - wzruszył ramionami, bo nigdy nie wyrywał się do sądzenia innych... jednakże podważanie słów siostry jakoś przychodziły mu z niebywałą łatwością. Taka rola starszego brata? Irytowanie młodszego rodzeństwa na każdym kroku bez posiadania większego powodu. - A chcesz się załapać na rodzinną zniżkę? To nie wstyd, możesz iść sama, Ally - ogryzł się, momentalnie reagując na propozycję udania się do specjalisty z jego problemami. Nie potrzebował go. Byłby to tylko zmarnowany czas, gdyż po prostu nie wierzył w żadne magiczne działanie pomocy od obcych ludzi. - Wprowadził ograniczenia czasowe? Cisza nocna, o której wiedzą nieliczni... ale łapią wszystkich?- Nie miał już nawet sensownych pomysłów, więc rzucał takimi absurdalnymi. W końcu od władzy mogło burmistrzowi odbić... to nigdy nic nie wiadomo?

ally willoughby
I've been told to get you off my mind
but I hope I never lose the bruises that you left behind
oh my lord, oh my lord, I need you by my side
SŁODKIEGO, MIŁEGO ŻYCIA - dla każdego, z okazji trzech miesięcy aktywności forum! I LOVE THIS TOWN - za udział w evencie #czysteHopeValley i dbanie o środowisko! BOGATE CV ROLLING IN THE DEEP CZARNA OWCA PALACZ PIJAM WHISKY #CZYSTEHOPEVALLEY
mów mi/kontakt
mojo jojo
ally willoughby
a

Post

Jako dozgonna fanka wszystkich dennych brukowców, wielokrotnie natrafiała na artykuły o gwiazdkach, które stale coś sobie poprawiały. To cycki, to tyłek, to usta, to nos, a czasem nawet i dokonywały tyle zmian na twarzy, że stawały się w gruncie rzeczy nierozpoznawalne. Sama ilekroć spoglądała na swojego męża, to odnosiła nieprzyjemne wrażenie, iż już go nie poznaje, ale bardziej w sensie duchowym. Nie był już tym błyskotliwym facetem, w którym się kiedyś zakochała, a przynajmniej Ally nie potrafiła go w nim dostrzec. Może dlatego, że ostatnimi czasy tylko ją cholernie irytował swoimi głupimi tekstami i niszczycielskimi zagrywkami? Mniejsza, w każdym razie chodziło o to, iż ludzie, zwłaszcza Ci mający górę pieniędzy, często rekompensują sobie operacjami plastycznymi wiele rzeczy, w tym osobowość. Jednakże w całym tym procesie zapominali, że nawet najpiękniejszy wygląd zewnętrzny nie pomoże w przypadku podłego charakteru. Jeśli ktoś był sępem, na dodatek kłamliwym i fałszywym, to nie ukryje tego za urodziwą buźką, ponieważ wewnętrzna brzydota po pewnym czasie wyjdzie na wierzch. Dlatego najlepszym rozwiązaniem było stałe pracowanie nad swoim zachowaniem, ponieważ było to z korzyścią dla wszystkich. W końcu lepiej żyje się w świecie, w którym nikt nie robi drugiemu krzywdy i nie wykorzystuje swojej (czasem) lepszej pozycji, czyż nie? Aż chce się być bardziej aktywnym! - Ale to przykry wniosek, nie uważasz? Bo co to za rzeczywistość, w której nikt nie zasługuje na drugą szansę? - zadumała się na głos, racząc przy tym starszego brata nieco zamyślonym spojrzeniem. Jak na księdza, to niespecjalnie słynął z empatii. Mimochodem zaczęła się zastanawiać, czy podobne mądrości prawił zagubionym grzesznikom i czy po usłyszeniu takich rewelacji potrafili wierzyć w coś tak głębokiego jak Boże miłosierdzie. - Koło Ciebie jestem wulkanem pozytywnej energii, a przypomnę Ci, że to ja mam papiery rozwodowe w szufladzie, nie Ty - wytknęła równie uszczypliwie co Tristan, przewracając przy tym mimowolnie oczami, ponieważ wałkowali to już niejednokrotnie; rozmowa z kimś obcym nie była powodem do wstydu, a czasem potrafiła dość konkretnie podnieść na duchu. - Cieplej, prawie jakbyś tu był, próbuj dalej - nawet zaśmiała się na ten podsunięty przez niego pomysł, ponieważ choć przesadzony, niewiele poziomem absurdu odstawał od faktycznych nowości wprowadzonych w pięknym miasteczku.

tristan calvert
mów mi/kontakt
ODPOWIEDZ