
Díaz Miriam
imiona Miriam
nazwisko Díaz
data urodzenia30.XII.1990
miejsce urodzenia Hope Valley
orientacja seksualna Chętna
miejsce pracy Głównie deski teatrów
stanowisko pracy Aktorka
narracja 3 os./przeszły
wizerunek Corberó Úrsula
Cześć, nazywam się Miriam Díaz i w mojej wspaniałej rodzince przyszłam na świat jako ostatnia. Byłam trochę nieoczekiwanym prezentem, wybrykiem rodziców, którzy zupełnie nie mieli mnie w planach – po prostu za bardzo zaszaleli podczas posiadówki ze znajomymi. Mam dwóch starszych braci i jedną siostrę. W domu zawsze było głośno. Nawet nie ze względu na naszą gromadkę, ale z powodu tego, że w każdym z nas płynęła gorąca mieszanka krwi. Mama była Peruwianką z krwi i kości, tatko zaś miał korzenie w Kolumbii i Meksyku. Bywało wybuchowo, ale dzień zawsze zaczynaliśmy wspólnym, słodkim śniadaniem i pląsaniem do latynoskich rytmów. Kochaliśmy się na swój własny, zwariowany sposób, choć nigdy jakoś wiele nie mieliśmy. Rodzice robili w branży turystycznej, która cały czas się rozwijała, a nasze okolice robiły się coraz bardziej popularne wśród napływających turystów.
Wyspa była moim domem od zawsze. To tutaj poprzez rodziców poznałam bliźniaków – oj nie wiedziałam wtedy, jak bardzo namieszają w moim życiu. Byli jak dwie krople wody i często zdarzało się im to wykorzystywać, nawet przeciwko sobie. Dość szybko stworzyliśmy zgraną paczkę, do której dołączyła w szkole ta słodka Romka przygrywająca na harmonijce, którą jakieś fajfusy chciały jej ukraść. Dziwaki trzymają się z dziwakami? Trochę tak. Dzięki nam zachowała swój zacny instrument – od tamtego czasu byliśmy wszyscy nierozłączni. Poszliśmy nawet do tego samego liceum w Cape Coral. To tam również zaczęły się jeszcze bardziej rozwijać nasze talenty. Przyciągał nas jak magnez wszelakie zajęcia aktorskie, muzyczne czy taneczne. Wciągaliśmy się w to nawzajem, choć nie tylko przecież człowiek szkołą żył, prawda?
Przyznam się szczerze – nigdy nie byłam typem pięknotki. Raczej w zanadrzu miałam odrobinę nadprogramowych kilogramów i problemy z cerą twarzy, a w dodatku przez sporą część swojego życia nosiłam okulary. Chłopcy nie traktowali mnie jak materiał na dziewczynę, raczej jako dobrą kumpelę. I w sumie odpowiadało mi to do chwili, gdy i we mnie nie zaczęły buzować hormony, a najlepsze role na deskach teatralnych dostawały zawsze wymuskane ślicznotki. To była wystarczająco dobra motywacja, żeby doprowadzić się do porządku i mówiąc kolokwialnie – wylaszczyć się. Nabrałam też wiele ton pewności siebie, szybko również zaczęłam to wykorzystywać na swój sposób. Świat stał przede mną i witał mnie z otwartymi ramionami. Wokół mnie kręciło się wiele młodych chłopców, a na domówkach miałam w czym wybierać. Choć oczywiście, z pewnych względów, zawsze i tak kończyłam pląsając u boku Ines, Eltona i Johnnego. Byliśmy jak papużki nierozłączki i zapewne gdyby moja największa miłość życia kazałaby mi wybierać między nią, a nimi... Cóż, nie było takiej opcji. Oni zawsze wygrywali.
Wszyscy razem przeprowadziliśmy się do Miami na studia. Ja i Elton wybraliśmy aktorstwo, które w parze wychodziło nam bezbłędnie, lecz w pojedynkę również byliśmy niczego sobie. Ines oraz Johnny zapuścili korzenie w muzyce, często tym samym umilali nam wieczory, gdy marzyliśmy jedynie o śnie. Żyliśmy w jednym mieszkaniu przez kilka dobrych lat – to wtedy też Elton zaczął się przy mnie kręcić trochę bardziej niż zazwyczaj. Nagle na bok zeszły inne dziewczyny, a w centrum uwagi byłam ja i nieco zbiło mnie to z tropu. Miałam pewne wątpliwości – w końcu kto chciałby narażać długoletnią przyjaźń? Uległam i było nam dobrze, przepadłam w tej miłości, choć cały czas widziałam z boku spojrzenie Johnnego. Z wyglądu byli identyczni, zdradzał ich sposób mówienia, sposób postrzegania świata. Jednak totalnie potrafili wbić się w rolę tego drugiego, z łatwością oszukaliby nawet mnie. Uwierzyłabym, że Elton jest Johnnem, a Johnny Eltonem. Uwierzcie mi, traciłam przy nich całą czujność. Mącili mi w głowie samym swoim spojrzeniem.
Studia mimo wszystko zakończyły się dobrze, ja dostałam kilka propozycji ról do odegrania na przeróżnych deskach teatru, co bardzo mnie cieszyło. Czułam się na scenie jak w domu, sprawiało mi to nieokreśloną satysfakcję, jednak rozstanie z Eltonem mocno nadwyrężyło moje szczęście. Wyjechał, zostawił mnie, a przede wszystkim nas i nie potrafiłam się z tym pogodzić, więc sama uciekłam na drugi koniec świata pod pretekstem pracy. Londyn był chłodny, deszczowy i stanowczo nie na moje nerwy, nie zabawiłam tam długo. Potem wylądowałam w Hiszpanii, to tam też osiadłam na dłużej, próbując sobie jako tako ułożyć życie. Tęsknota zjadała mnie od środka. Nigdy nie straciłam kontaktu z moją Ines, która gdzieś tam daleko dalej przygrywała mi przez telefon na harmonijce, co jakiś czas pojawiał się również Johnny. W ciągu tych kilku lat odwiedziłam ich trzykrotnie, były to najlepsze wakacje w moim życiu. Ale to również te powroty na stare śmieci utrzymały mnie w przeświadczeniu, że to tam, na Isla de Flores jest mój jedyny prawdziwy dom. W dodatku los zesłał mi miłą niespodziankę – chcieli mnie na główną rolę w spektaklu, który miał się odbyć w Miami. A stamtąd przecież było tak niedaleko do domu. W prawdzie do tego było sporo czasu, ale dość szybko spakowałam się w kilka walizek i wróciłam. Tak po prostu, najzwyczajniej w świecie, ciesząc się niczym małe dziecko, gdy tylko zobaczyłam rodzinę, ale i moich najlepszych przyjaciół, których nikt nie był w stanie zastąpić. Tak już sobie jestem w tym miejscu - po tych kilku krótkich latach rozłąki – od dwóch miesięcy. I jestem pod wielkich wrażeniem, jak wiele się tutaj zmieniło! Boje się tylko jednego... Wraz ze mną w spektaklu ma zagrać Elton.
Wyspa była moim domem od zawsze. To tutaj poprzez rodziców poznałam bliźniaków – oj nie wiedziałam wtedy, jak bardzo namieszają w moim życiu. Byli jak dwie krople wody i często zdarzało się im to wykorzystywać, nawet przeciwko sobie. Dość szybko stworzyliśmy zgraną paczkę, do której dołączyła w szkole ta słodka Romka przygrywająca na harmonijce, którą jakieś fajfusy chciały jej ukraść. Dziwaki trzymają się z dziwakami? Trochę tak. Dzięki nam zachowała swój zacny instrument – od tamtego czasu byliśmy wszyscy nierozłączni. Poszliśmy nawet do tego samego liceum w Cape Coral. To tam również zaczęły się jeszcze bardziej rozwijać nasze talenty. Przyciągał nas jak magnez wszelakie zajęcia aktorskie, muzyczne czy taneczne. Wciągaliśmy się w to nawzajem, choć nie tylko przecież człowiek szkołą żył, prawda?
Przyznam się szczerze – nigdy nie byłam typem pięknotki. Raczej w zanadrzu miałam odrobinę nadprogramowych kilogramów i problemy z cerą twarzy, a w dodatku przez sporą część swojego życia nosiłam okulary. Chłopcy nie traktowali mnie jak materiał na dziewczynę, raczej jako dobrą kumpelę. I w sumie odpowiadało mi to do chwili, gdy i we mnie nie zaczęły buzować hormony, a najlepsze role na deskach teatralnych dostawały zawsze wymuskane ślicznotki. To była wystarczająco dobra motywacja, żeby doprowadzić się do porządku i mówiąc kolokwialnie – wylaszczyć się. Nabrałam też wiele ton pewności siebie, szybko również zaczęłam to wykorzystywać na swój sposób. Świat stał przede mną i witał mnie z otwartymi ramionami. Wokół mnie kręciło się wiele młodych chłopców, a na domówkach miałam w czym wybierać. Choć oczywiście, z pewnych względów, zawsze i tak kończyłam pląsając u boku Ines, Eltona i Johnnego. Byliśmy jak papużki nierozłączki i zapewne gdyby moja największa miłość życia kazałaby mi wybierać między nią, a nimi... Cóż, nie było takiej opcji. Oni zawsze wygrywali.
Wszyscy razem przeprowadziliśmy się do Miami na studia. Ja i Elton wybraliśmy aktorstwo, które w parze wychodziło nam bezbłędnie, lecz w pojedynkę również byliśmy niczego sobie. Ines oraz Johnny zapuścili korzenie w muzyce, często tym samym umilali nam wieczory, gdy marzyliśmy jedynie o śnie. Żyliśmy w jednym mieszkaniu przez kilka dobrych lat – to wtedy też Elton zaczął się przy mnie kręcić trochę bardziej niż zazwyczaj. Nagle na bok zeszły inne dziewczyny, a w centrum uwagi byłam ja i nieco zbiło mnie to z tropu. Miałam pewne wątpliwości – w końcu kto chciałby narażać długoletnią przyjaźń? Uległam i było nam dobrze, przepadłam w tej miłości, choć cały czas widziałam z boku spojrzenie Johnnego. Z wyglądu byli identyczni, zdradzał ich sposób mówienia, sposób postrzegania świata. Jednak totalnie potrafili wbić się w rolę tego drugiego, z łatwością oszukaliby nawet mnie. Uwierzyłabym, że Elton jest Johnnem, a Johnny Eltonem. Uwierzcie mi, traciłam przy nich całą czujność. Mącili mi w głowie samym swoim spojrzeniem.
Studia mimo wszystko zakończyły się dobrze, ja dostałam kilka propozycji ról do odegrania na przeróżnych deskach teatru, co bardzo mnie cieszyło. Czułam się na scenie jak w domu, sprawiało mi to nieokreśloną satysfakcję, jednak rozstanie z Eltonem mocno nadwyrężyło moje szczęście. Wyjechał, zostawił mnie, a przede wszystkim nas i nie potrafiłam się z tym pogodzić, więc sama uciekłam na drugi koniec świata pod pretekstem pracy. Londyn był chłodny, deszczowy i stanowczo nie na moje nerwy, nie zabawiłam tam długo. Potem wylądowałam w Hiszpanii, to tam też osiadłam na dłużej, próbując sobie jako tako ułożyć życie. Tęsknota zjadała mnie od środka. Nigdy nie straciłam kontaktu z moją Ines, która gdzieś tam daleko dalej przygrywała mi przez telefon na harmonijce, co jakiś czas pojawiał się również Johnny. W ciągu tych kilku lat odwiedziłam ich trzykrotnie, były to najlepsze wakacje w moim życiu. Ale to również te powroty na stare śmieci utrzymały mnie w przeświadczeniu, że to tam, na Isla de Flores jest mój jedyny prawdziwy dom. W dodatku los zesłał mi miłą niespodziankę – chcieli mnie na główną rolę w spektaklu, który miał się odbyć w Miami. A stamtąd przecież było tak niedaleko do domu. W prawdzie do tego było sporo czasu, ale dość szybko spakowałam się w kilka walizek i wróciłam. Tak po prostu, najzwyczajniej w świecie, ciesząc się niczym małe dziecko, gdy tylko zobaczyłam rodzinę, ale i moich najlepszych przyjaciół, których nikt nie był w stanie zastąpić. Tak już sobie jestem w tym miejscu - po tych kilku krótkich latach rozłąki – od dwóch miesięcy. I jestem pod wielkich wrażeniem, jak wiele się tutaj zmieniło! Boje się tylko jednego... Wraz ze mną w spektaklu ma zagrać Elton.
miejscowy Isla de Flores