— Dajcie mi wszyscy święty spokój!! — Głośny krzyk i trzask drzwiami rozniósł się echem po parterowym domu rodziny Fraser. Alessia miała dość wszystkich, którzy siłą chcieli wyprowadzić ja z domu na pogrzeb brata. Ona chciała tylko, żeby wszyscy dali jej święty spokój. Nie chciała iść z nimi wszystkimi na pogrzeb, chciała sama pożegnać się ze swoim bratem, bo wiedziała jaka szopkę odwala jej bliscy — będzie udawany płacz i wielkie przejęcie, a Alessia wiedziała, ze jej rodzina miała gdzieś co stało się z Hudson’em, już mieli to gdzieś, gdy umarli jej rodzice, teraz są tutaj tylko dlatego, ze nikt inny z ich rodziny nie był żołnierzem i chcieli zobaczyć pogrzeb z udziałem kolegów brata. Wiedziała, ze będzie tam Anthony i cała reszta, dlatego bała się tam iść. Kilku jego kolegów zostało rannych, ale to jej brat nie przeżył i oni również chcieli go pożegnać.
Była świeżo po kąpaniu i jedna z ciotek chciała ja uczesać i umalować. Była przy tak nachalna, ze Fraser puściły nerwy i wyrzuciła ja z pokoju. Zdawała sobie sprawę ze była niemiła i to nawet bardzo, ale miała to gdzieś. Właśnie straciła jedynego brata, jej rodzina już prawie nie istniała została tylko ona i czuła się z tym okropnie. Bolało ją wszystko, nie przestawała płakać , w nocy miewała koszmary, z których budziła się z głównym krzykiem.
Usłyszała kroki na korytarzu i poczuła napływająca złość. Zacisnęła dłonie w pięści i sporządzała na drzwi.
— Mówiłam, żeby zostawić mnie w spokoju!! — Wykrzyczała w stronę drzwi majac nadzieje, ze rodzina pozostawi ją w spokoju. Położyła się na łóżku, okrywając szczelnie kołdrą tak ze spod pościeli wstawał jej tylko kawałek głowy. Odetchnęła głęboko zamykając oczy i modląc się żeby ten koszmar już się skończył.
William T. Fraser