Cala szczerze uwielbiała święta i nie było w tym nic zaskakującego. Tym bardziej podekscytowana była teraz, na myśl o wszystkich przygotowaniach, którym mogła się oddać, skoro już była w miasteczku i miała większe pole manewru. Zazwyczaj przecież przyjeżdżała w momencie, w którym wszystko było już gotowe, więc cały ten rozgardiasz ją omijał. Prawdopodobnie z korzyścią dla wszystkich, bo Cala i jakiekolwiek kuchenne eksperymenty mogły zakończyć się naprawdę dramatycznie. Nic więc dziwnego, że kiedy dotarła do iej informacja o wolontariacie to naturalnie bardzo chętnie zgłosiła się na pomocnika. Nie przeszkadzało jej poświęcenie jednego, wolnego dnia.
Zrobiła nawet jakieś zakupy po drodze małe, bo chciała przynieść kilka dodatkowych rzeczy, które można było zapakować jako prezent dla podopiecznych z domu dziecka. Kiedy już na miejscu się znalazła była mile zaskoczona ilością osób, które się tutaj kręciły. Odstawiła więc swoje zakupy gdzieś na bok i rozejrzała się by znaleźć sobie jakieś zajęcie. Niedługo potem zajęta była już pakowaniem pierwszego prezentu. Słysząc znajomy głos uniosła wzrok i zerknęła w stronę miejsca, z którego dochodził. Chwyciła za pudełko, w którym poukładała już pierwsze upominki i ruszyła w stronę kobiety. Postawiła je na blat zaraz obok.
— Drugi raz mnie zaskakujesz odkąd wróciłaś — przyznała, bo nie spodziewała się zupełnie tego, że się tutaj na nią natknie. Od czasu ich ostatniego spotkania kilkakrotnie zastanawiała się kiedy znowu na nią wpadnie, bo nadzieję miała, że stanie się to szybciej, niż później. Sięgnęła po jakąś koszulkę i bardzo nieporadnie zaczęła ją składać. Ostatecznie więc wsadziła ją do pudełka w sposób niekoniecznie estetyczny i zmarszczyła nos. Zerknęła na karteczkę, którą dołożyli jej do tego pudełka jako wytyczne, co powinno się w tej konkretnej paczce znaleźć. — Skąd masz pierniczki? — zapytała, bo ona nie potrafiła namierzyć stanowiska, gdzie mogłaby znaleźć ciastka, a chciała je na koniec jeszcze dorzucić. Zaraz potem przekręciła się jednak w stronę kobiety, skoro już próbowała nieudolnie ją zagadać. Nie miała pojęcia czemu to w ogóle robiła, bo rozsądniej dla Cali i jej serca, które trochę do siebie po niej dochodziło, byłoby trzymać się jednak od Eudory na niego większy dystans. Miała z tym jednak większy problem, niż zakładała. Nie robiła jednak , prawda? Po prostu potrzebowała drobnej pomocy przy spełnianiu dobrych uczynków. A te na pewno lepiej spełniało się w towarzystwie też. Lacey nie mogła jej towarzyszyć, bo pracowała, więc wykorzystała pretekst, by się podpiąć do niej.
eudora stryker