Smith Jace
imiona Jace Christopher
nazwisko Smith
data urodzenia11.02.1989
miejsce urodzenia Hope Valley
orientacja seksualna hetero
miejsce pracy New Hope Architecture
stanowisko pracy właściciel
narracja 3.OSOBA / przeszły
wizerunek Will Higginson
Są dzieci, które naprawdę mają życie jak w bajce, nigdy niczego im nie brakuje, żyją jak pączki w maśle, rodzice je rozpieszczają i nie dają nawet szansy aby mogły jakoś sobie później w życiu poradzić. Mały Jace przyszedł na świat jedenastego dnia lutego 1989 roku i od początku wiadome było, że należeć będzie do tej zgrai bogatych dzieciaków z porządnych domów. Został jedynakiem, gdyż rodzice byli zbyt zajęci pracą aby zajmować się jednym dzieckiem a co dopiero dwoma. Toteż między innymi wpłynęło na taki, a nie inny charakter tego chłopaka. Jego ojciec znany businessman, inwestował w giełdę, papiery wartościowe, nieruchomości i inne takie pierdoły, prowadził firmę, którą pewnie później odziedziczy jego pierworodny. Matka zaś zajęła się sztuką, malarka z prawdziwego zdarzenia. Było wiadomo, że tak czy inaczej, synuś musi pójść którąś z tych dwóch dróg, ewentualnie mógł zostać też prawnikiem, ale prędzej by ukatrupił klientów niż im pomógł. Także sorry. Ale spokojnie wszystko po kolei. Najpierw jak każde dziecko musiał przejść etap przedszkolny, potem pierwsze klasy w szkole. Uczyć za bardzo się nie chciał, szczególnie wtedy gdy już trochę podrósł i swoje tam wiedział, wszystko mu skapnie z nieba, więc po co mu nauka. Głupi nie był i pewnie jego wyniki byłyby co najmniej przeciętne, jednak i tak robił na przekór sobie, rodzicom i z klasy do klasy przemykał się z ledwością. Oczywiście pieniądze ojca często mu pomagały, nie tylko w szkole, ale także gdy coś przechlapał. A tego trochę było, szczególnie kiedy poszedł do liceum. Najpierw bójki za które prawie wyleciał, potem rozbijanie się autem pod wpływem alkoholu i innych środków odurzających. Przeżywał okres buntu, jak każdy więc nie ma się czego dziwić, typowy nastolatek.
Ogólnie mówiąc aniołkiem nigdy nie był i raczej nie będzie, chyba ze jakoś cudownie się nawróci czy coś, albo pójdzie do klasztoru i zostanie mnichem. Nie ma co, na to nie liczmy. Podążając dalej w historii, Jace musiał jakoś skończyć to marne liceum, gdzie to oczywiście starał się brylować i być na topie. To dawało mu przede wszystkim bycie kapitanem w tamtejszej drużynie koszykarskiej. Był trochę jak ten gwiazdor Troy Bolton czy jak mu tam z High School Musical, wszystkie laski jego, znajomych w ciul. W międzyczasie żeby nie było ze człowiek samą szkołą żyję, Smith dużo czasu poświęcał imprezom, gdzie to alkohol lał się strumieniami, a dziewczyny chętnie dawały co tam miały. Tak zdecydowanie ubóstwiał seks, dlatego też chyba tak mało miał prawdziwych związków, bo za każdym razem zdradzał daną dziewczynę na lewo i prawo. Wykorzystywał w jakiś sposób swój urok, dobre nazwisko i pochodzenie, a przede wszystkim kaloryfer. Idąc dalej wszystko co dobre kiedyś się kończy, a czasy licealne nie trwają wiecznie, nadchodziło zakończenie szkoły, bardziej poważniejsze decyzje odnośnie swojej przyszłości ta cała panika z tym związana. Czy i nasz chłopak te plany miał? Pewnie że nie. Liczył na ojczulka, że coś mu tam załatwi w firmie i wreszcie nie będzie musiał się uczyć. Nic jednak bardziej mylnego i Jace został szybko sprowadzony na ziemie, musiał i nie miał wyboru. Iść do collegu. Wybrał jakiś durny kierunek typu zarządzanie i coś tam jeszcze, ale nadal mało co obchodziła go nauka i wykłady, co się zmieniło?
Może to, że imprezy byłe lepsze, dziewczyny także, więc czemu nie spróbować się przemęczyć. Najwyżej zostałby wiecznym studentem, jak ten koleś z filmu, pewnie tak by się stało ale kurek z pieniędzmi w końcu mu rodzice zakręcili. Postawiony warunek, ukończenie studiów. Chcąc czy nie, młody musiał się za to wziąć i jakoś go spełnić. Nie obyło się bez scen i niezłych przygód, jak na przykład zaliczenie jakieś wykładowczyni czy kradzież testów. Ogółem było ciekawie i naprawdę blisko aby skończył te studia, ale wszystko wyszło na jaw, gdy jakaś „dobra dusza” go wsypała. Wyleciał z hukiem i tyle z tego. Kolejny etap w jego życiu został zamknięty, a nim się obejrzał już skończył dwadzieścia trzy lata. Niby w takim wieku powinien teoretycznie już być dorosłym, szykować się do życia, ale nic bardziej mylnego, nadal hulał i mało go obchodziła reszta, do czasu wypadku w którym zginął jego kolega. Po części wina stała po stronie Smitha, gdyż to on prowadził samochód, dodatkowo był naćpany, ale jako że w czepku urodzony, przyfarciło mu się i tym razem. Technicy ustalili, ze auto miało i tak wadę techniczną i po prostu to był nieszczęśliwy wypadek. Ten incydent nieco zmienił nastawienie mężczyzny do życia, potrzebował takiego kopa, który by potrząsnął nim trochę.
Zdecydował się na podróż dookoła świata, długo męczył starych o pieniądze, aż w końcu skapitulował i postanowił sam się obsłużyć. Wykradł jedną z kart kredytowych staruszka i wypłacił z niej kilka tysięcy dolarów. Potem już go nie było, zniknął na bity rok, podróżując po całym świecie. Zwiedzał, bawił się, trochę też inwestował, próbował życia jednym słowem całą parą. Mało go obchodziło co dzieje się w rodzinnych stronach, aż do czasu.
Cały rok później, będąc w Australii, odebrał dosyć niepokojący telefon. Jego ojciec rzeczywiście podupadł na zdrowiu, przez ten cały okres gdy go nie było. Ktoś musi zając się firmą, wszystkim, a jedynym możliwym kandydatem jest nie kto inny jak jego synalek. Oczywiście w grę wchodziło obracanie dużymi sumami, po za tym, odsprzedawać musiał i powykupować nowe nieruchomości i inne tego typu rzeczy związane z tą branżą. Dodatkowo w formie spadku po babce, odziedziczył New Hope Architecture, którym to dopiero teraz zaczął się interesować a raczej postawił na odnowienie tego miejsca. Kiedyś miał niby chęci zostać architektem, ale teraz doradzał tylko w kwestii PR i był twarzą całego miejsca, ze względu na nazwisko.
Dorósł jakoś tak szybko gdy przekroczył tą trzydziestkę i zdaje się, że kondycja staruszka podziała na niego. Warto bowiem nadmienić, że jego starszy doszedł do siebie, a wszystko to było niezłą szopką, która miał go skłonić do powrotu w rodzinne strony. Dodatkowo jak się potem miało okazać, wdepnął w poważną intrygę, zainicjowaną przez swoich staruszków.
Ogólnie mówiąc aniołkiem nigdy nie był i raczej nie będzie, chyba ze jakoś cudownie się nawróci czy coś, albo pójdzie do klasztoru i zostanie mnichem. Nie ma co, na to nie liczmy. Podążając dalej w historii, Jace musiał jakoś skończyć to marne liceum, gdzie to oczywiście starał się brylować i być na topie. To dawało mu przede wszystkim bycie kapitanem w tamtejszej drużynie koszykarskiej. Był trochę jak ten gwiazdor Troy Bolton czy jak mu tam z High School Musical, wszystkie laski jego, znajomych w ciul. W międzyczasie żeby nie było ze człowiek samą szkołą żyję, Smith dużo czasu poświęcał imprezom, gdzie to alkohol lał się strumieniami, a dziewczyny chętnie dawały co tam miały. Tak zdecydowanie ubóstwiał seks, dlatego też chyba tak mało miał prawdziwych związków, bo za każdym razem zdradzał daną dziewczynę na lewo i prawo. Wykorzystywał w jakiś sposób swój urok, dobre nazwisko i pochodzenie, a przede wszystkim kaloryfer. Idąc dalej wszystko co dobre kiedyś się kończy, a czasy licealne nie trwają wiecznie, nadchodziło zakończenie szkoły, bardziej poważniejsze decyzje odnośnie swojej przyszłości ta cała panika z tym związana. Czy i nasz chłopak te plany miał? Pewnie że nie. Liczył na ojczulka, że coś mu tam załatwi w firmie i wreszcie nie będzie musiał się uczyć. Nic jednak bardziej mylnego i Jace został szybko sprowadzony na ziemie, musiał i nie miał wyboru. Iść do collegu. Wybrał jakiś durny kierunek typu zarządzanie i coś tam jeszcze, ale nadal mało co obchodziła go nauka i wykłady, co się zmieniło?
Może to, że imprezy byłe lepsze, dziewczyny także, więc czemu nie spróbować się przemęczyć. Najwyżej zostałby wiecznym studentem, jak ten koleś z filmu, pewnie tak by się stało ale kurek z pieniędzmi w końcu mu rodzice zakręcili. Postawiony warunek, ukończenie studiów. Chcąc czy nie, młody musiał się za to wziąć i jakoś go spełnić. Nie obyło się bez scen i niezłych przygód, jak na przykład zaliczenie jakieś wykładowczyni czy kradzież testów. Ogółem było ciekawie i naprawdę blisko aby skończył te studia, ale wszystko wyszło na jaw, gdy jakaś „dobra dusza” go wsypała. Wyleciał z hukiem i tyle z tego. Kolejny etap w jego życiu został zamknięty, a nim się obejrzał już skończył dwadzieścia trzy lata. Niby w takim wieku powinien teoretycznie już być dorosłym, szykować się do życia, ale nic bardziej mylnego, nadal hulał i mało go obchodziła reszta, do czasu wypadku w którym zginął jego kolega. Po części wina stała po stronie Smitha, gdyż to on prowadził samochód, dodatkowo był naćpany, ale jako że w czepku urodzony, przyfarciło mu się i tym razem. Technicy ustalili, ze auto miało i tak wadę techniczną i po prostu to był nieszczęśliwy wypadek. Ten incydent nieco zmienił nastawienie mężczyzny do życia, potrzebował takiego kopa, który by potrząsnął nim trochę.
Zdecydował się na podróż dookoła świata, długo męczył starych o pieniądze, aż w końcu skapitulował i postanowił sam się obsłużyć. Wykradł jedną z kart kredytowych staruszka i wypłacił z niej kilka tysięcy dolarów. Potem już go nie było, zniknął na bity rok, podróżując po całym świecie. Zwiedzał, bawił się, trochę też inwestował, próbował życia jednym słowem całą parą. Mało go obchodziło co dzieje się w rodzinnych stronach, aż do czasu.
Cały rok później, będąc w Australii, odebrał dosyć niepokojący telefon. Jego ojciec rzeczywiście podupadł na zdrowiu, przez ten cały okres gdy go nie było. Ktoś musi zając się firmą, wszystkim, a jedynym możliwym kandydatem jest nie kto inny jak jego synalek. Oczywiście w grę wchodziło obracanie dużymi sumami, po za tym, odsprzedawać musiał i powykupować nowe nieruchomości i inne tego typu rzeczy związane z tą branżą. Dodatkowo w formie spadku po babce, odziedziczył New Hope Architecture, którym to dopiero teraz zaczął się interesować a raczej postawił na odnowienie tego miejsca. Kiedyś miał niby chęci zostać architektem, ale teraz doradzał tylko w kwestii PR i był twarzą całego miejsca, ze względu na nazwisko.
Dorósł jakoś tak szybko gdy przekroczył tą trzydziestkę i zdaje się, że kondycja staruszka podziała na niego. Warto bowiem nadmienić, że jego starszy doszedł do siebie, a wszystko to było niezłą szopką, która miał go skłonić do powrotu w rodzinne strony. Dodatkowo jak się potem miało okazać, wdepnął w poważną intrygę, zainicjowaną przez swoich staruszków.
Miejscowy Wave Hill