francisco
delgado
data i miejsce urodzenia
21. sierpnia 1985, Hope Valley
orientacja seksualna
heteroish
miejsce pracy
teatr
stanowisko pracy
reżyser spektakli
narracja
3 os. czas przeszły. liczba pojedyncza
wizerunek
morte alvaro
about me
19 września 1991
-Tranquilo, Tranquilo, panowie jeśli to zniszczycie mogę wam przysiąc ze pracy nie znajdziecie juz ani w tym kraju, ani w tej branży, claro? - rzucił z zdenerwowaniem Francisco Sr. do pracownikow sali teatralnej którzy ustawiali jeden z rekwizytów. Spojrzał na swojego syna siedzącego w pierwszym rzędzie teatru który przygotowywali wraz z ekipa - Widzisz hijo, jeśli chcesz coś znaczyć w tej branży musisz pokazać innym ludziom gdzie ich miejsce - mały Francisco pokiwał tylko głową, poprawiając paluszkami okulary które spadały mu co chwilę z nosa. Jego loczki podskakujące wraz z ruchem głowy, we wszystkie strony świata.
koniec maja 2007
Gorący dzień na dziedzińcu Uniwersytety Barcelońskiego, wydział sztuk teatralnych, w swojej todze w kolejce po dyplom stoi tez i on w swoim skromnym nie wyróżniającym go z tłumu garniturze, gdy dziekan wywołał jego nazwisko stanął przy na scenie obok niego i spojrzał w kierunku swojej matki siedzącej w tłumie innych rodziców, łzy napłynęły mu do oczu widząc jak siedzi tam z duma szturchając siedząca koło niej kobieta aby pochwalić się nim. Zaśmiał się poprawiając spadające mu okulary, po tylu latach mógł to nazywać tikiem nerwowym. Zszedł ze sceny i powędrował w stronę kobiety dzięki której tak naprawdę tutaj jest. - On byłby z Ciebie tak dumny hijo, tak mi przykro ze go tu zabrakło - pani Delgado skomentowała szeptem występ syna przejeżdżając mu dłonia po policzku. Rozpłynął się na chwile na wspomnienie swego ojca, za którego zawsze uważał za największy autorytet. Za dwa miesiące miną dokładnie dwa lata od jego pogrzebu, jednak Francisco dalej dusi w sobie to jak bardzo boli go to ze ojca juz przy nim nie ma.
ten sam dzień, późny wieczór.
Po uroczystości wręczenia dyplomów zabrał swoją mamę na kolację do restauracji znajdującej się w zabytkowej części Barcelony nieopodal La Sagrada Familia, odprowadził ją do jego skromnego studia przy La Rambla po czym udał się na szklaneczkę lub dwie pysznej Sangrii wraz z paroma kolegami z roku w ramach małego świętowania po dzisiejszym dniu. W drodze powrotnej do domu będąc juz przy La Ramba przycupnął na chwilę na ławeczce aby zapalić papierosa, równie dobrze mógł zrobić to juz w domu, ale jego matka zupełnie nie tolerowała jego nawyków, wiec po co kłócić się na sam koniec tak pięknego dnia? Oparł się tyłem głowy o oparcie ławki i zjechał trochę w dół aby rozciągnąć plecy, gdy nagle podszedł do niego jakiś facet w kapturze i usiadł zaraz obok - Zgubiłeś się kolego? - spytał Francisco. Mężczyzna w kapturze podniósł się delikatnie do góry i wyciągnął z bluzy nóż którym chciał dźgnąć Delgado, jednak ten złapał go za nadgarstek i wykręcił mu reke w druga stronę, gdy zakapturzony mężczyzna upuścił nóż Francisco odepchnął go z całej siły na ziemię, poprawił okulary które jak zwykle spadały i z nosa i ustał nad nim - Zdenerwowałeś mnie kolego - rzucił łapiąc typa za bluzę, podnosząc delikatnie i rzucając nim ponownie o ziemie. Kopnął go w przeponę, tamten zgiął się w pół i jęknął głośno z bólu. - Wystarczyło odpowiedzieć, amigo, jestem bardzo ale to bardzo - kucnął powoli przy jego twarzy przeciągając słowa - bardzo zły w tym momencie. - złapał go za tył głowy którą delikatnie uniósł do góry i trzasną nią o brzeg ławki na której wcześniej siedział. Podniósł się do góry i powolnym krokiem zaczął nie oddalać, zanim zdarzył przejść dalej niż do krawężnika odwrócił się w stronę typa - Uważaj na siebie, dużo dziwaków tu się kreci po nocy, może ci nie stac coś złego - rzucił ze śmiechem kierując się ponownie w stronę mieszkania.
2008-2020
Zaraz po zakończeniu studiów wrócili do rodzinnego miasta Hope Valley, gdzie od razu zaczął pracę w miejscowym teatrze, piął się dość szybko po szczeblach kariety az dotarł do pracy o której mu zależało o której marzył od czasu kiedy za dzieciaka przychodził do teatru wraz ze swoim tata - reżyser spektakli. Wiedział że tata na pewno jest z niego dumny jeśli patrzy na niego z góry, lub dołu. Jest dosc spokojnym człowiekiem, ale jak widać z rektospekcji z la Ramba, zdenerwowany, może zamienić się w potwora, przyjmuje środki uspakajające, bardziej dla zabawy niż dla samej tego potrzeby.
x. urodził nie i wychował w hiszpańskiej rodzinie, w domu zawsze mówiono po hiszpańsku
x. od dziecka mieszkał w hopie valley, poza tym małym epizodem studiów w barcelonie
x. jego największym idolem jest jego nieżyjący ojciec i cudowna mama, wskoczyłby za nią w ogień.
x. po śmierci ojca, zaczął chodzić na ustawki typu fight club, ale nikt nie może tego wiedzieć, i nikt nie będzie tego wiedział.
x. jest bardzo skryta i zamknięta w sobie osoba.
x. kobiety i przebywanie w ich otoczeniu go stresują.
x. ma OCD i tik nerwowego poprawiania okularów, gdy tylko sie stresuje, ekscytuje, czy przejmuje. Wiec w sumie zawsze.
x. ma wahania nastojów
-Tranquilo, Tranquilo, panowie jeśli to zniszczycie mogę wam przysiąc ze pracy nie znajdziecie juz ani w tym kraju, ani w tej branży, claro? - rzucił z zdenerwowaniem Francisco Sr. do pracownikow sali teatralnej którzy ustawiali jeden z rekwizytów. Spojrzał na swojego syna siedzącego w pierwszym rzędzie teatru który przygotowywali wraz z ekipa - Widzisz hijo, jeśli chcesz coś znaczyć w tej branży musisz pokazać innym ludziom gdzie ich miejsce - mały Francisco pokiwał tylko głową, poprawiając paluszkami okulary które spadały mu co chwilę z nosa. Jego loczki podskakujące wraz z ruchem głowy, we wszystkie strony świata.
koniec maja 2007
Gorący dzień na dziedzińcu Uniwersytety Barcelońskiego, wydział sztuk teatralnych, w swojej todze w kolejce po dyplom stoi tez i on w swoim skromnym nie wyróżniającym go z tłumu garniturze, gdy dziekan wywołał jego nazwisko stanął przy na scenie obok niego i spojrzał w kierunku swojej matki siedzącej w tłumie innych rodziców, łzy napłynęły mu do oczu widząc jak siedzi tam z duma szturchając siedząca koło niej kobieta aby pochwalić się nim. Zaśmiał się poprawiając spadające mu okulary, po tylu latach mógł to nazywać tikiem nerwowym. Zszedł ze sceny i powędrował w stronę kobiety dzięki której tak naprawdę tutaj jest. - On byłby z Ciebie tak dumny hijo, tak mi przykro ze go tu zabrakło - pani Delgado skomentowała szeptem występ syna przejeżdżając mu dłonia po policzku. Rozpłynął się na chwile na wspomnienie swego ojca, za którego zawsze uważał za największy autorytet. Za dwa miesiące miną dokładnie dwa lata od jego pogrzebu, jednak Francisco dalej dusi w sobie to jak bardzo boli go to ze ojca juz przy nim nie ma.
ten sam dzień, późny wieczór.
Po uroczystości wręczenia dyplomów zabrał swoją mamę na kolację do restauracji znajdującej się w zabytkowej części Barcelony nieopodal La Sagrada Familia, odprowadził ją do jego skromnego studia przy La Rambla po czym udał się na szklaneczkę lub dwie pysznej Sangrii wraz z paroma kolegami z roku w ramach małego świętowania po dzisiejszym dniu. W drodze powrotnej do domu będąc juz przy La Ramba przycupnął na chwilę na ławeczce aby zapalić papierosa, równie dobrze mógł zrobić to juz w domu, ale jego matka zupełnie nie tolerowała jego nawyków, wiec po co kłócić się na sam koniec tak pięknego dnia? Oparł się tyłem głowy o oparcie ławki i zjechał trochę w dół aby rozciągnąć plecy, gdy nagle podszedł do niego jakiś facet w kapturze i usiadł zaraz obok - Zgubiłeś się kolego? - spytał Francisco. Mężczyzna w kapturze podniósł się delikatnie do góry i wyciągnął z bluzy nóż którym chciał dźgnąć Delgado, jednak ten złapał go za nadgarstek i wykręcił mu reke w druga stronę, gdy zakapturzony mężczyzna upuścił nóż Francisco odepchnął go z całej siły na ziemię, poprawił okulary które jak zwykle spadały i z nosa i ustał nad nim - Zdenerwowałeś mnie kolego - rzucił łapiąc typa za bluzę, podnosząc delikatnie i rzucając nim ponownie o ziemie. Kopnął go w przeponę, tamten zgiął się w pół i jęknął głośno z bólu. - Wystarczyło odpowiedzieć, amigo, jestem bardzo ale to bardzo - kucnął powoli przy jego twarzy przeciągając słowa - bardzo zły w tym momencie. - złapał go za tył głowy którą delikatnie uniósł do góry i trzasną nią o brzeg ławki na której wcześniej siedział. Podniósł się do góry i powolnym krokiem zaczął nie oddalać, zanim zdarzył przejść dalej niż do krawężnika odwrócił się w stronę typa - Uważaj na siebie, dużo dziwaków tu się kreci po nocy, może ci nie stac coś złego - rzucił ze śmiechem kierując się ponownie w stronę mieszkania.
2008-2020
Zaraz po zakończeniu studiów wrócili do rodzinnego miasta Hope Valley, gdzie od razu zaczął pracę w miejscowym teatrze, piął się dość szybko po szczeblach kariety az dotarł do pracy o której mu zależało o której marzył od czasu kiedy za dzieciaka przychodził do teatru wraz ze swoim tata - reżyser spektakli. Wiedział że tata na pewno jest z niego dumny jeśli patrzy na niego z góry, lub dołu. Jest dosc spokojnym człowiekiem, ale jak widać z rektospekcji z la Ramba, zdenerwowany, może zamienić się w potwora, przyjmuje środki uspakajające, bardziej dla zabawy niż dla samej tego potrzeby.
x. urodził nie i wychował w hiszpańskiej rodzinie, w domu zawsze mówiono po hiszpańsku
x. od dziecka mieszkał w hopie valley, poza tym małym epizodem studiów w barcelonie
x. jego największym idolem jest jego nieżyjący ojciec i cudowna mama, wskoczyłby za nią w ogień.
x. po śmierci ojca, zaczął chodzić na ustawki typu fight club, ale nikt nie może tego wiedzieć, i nikt nie będzie tego wiedział.
x. jest bardzo skryta i zamknięta w sobie osoba.
x. kobiety i przebywanie w ich otoczeniu go stresują.
x. ma OCD i tik nerwowego poprawiania okularów, gdy tylko sie stresuje, ekscytuje, czy przejmuje. Wiec w sumie zawsze.
x. ma wahania nastojów
midtown avenue