Aspen
Caldwell
data i miejsce urodzenia
13 lipca 1990
orientacja seksualna
heteroflexible
miejsce pracy
do tej pory żyła na garnuszku rodziców
stanowisko pracy
i jeszcze nie wymyśliła co dalej
narracja
3os. / czas teraźniejszy
wizerunek
Lavi, Inbar
about me
Historia Aspen rozpoczyna się w Miami. To tutaj przyszła na świat jako jedyne i wyjątkowo mocno rozpieszczone dziecko państwa Caldwell i to tutaj planowała kontynuować swoją karierę oraz życie. Z pewnością na żadnym etapie nie przewidywała przeprowadzki do innego miasta, nie wspominając już o takim, które liczyłoby mniej niż 600 tysięcy mieszkańców. Jakim cudem znalazła się więc z Hope Valley?
Odkąd pamiętała, rodzice kładli jej do głowy jak mantrę, że do celu można dotrzeć jedynie poprzez stuprocentowe zaangażowanie oraz niezważanie na spotykane na drodze rozproszenia. I tym sposobem w wieku pięciu lat podstawiła nogę koleżance na zajęciach baletu, dzięki czemu dostała główną rolę w spektaklu, którą tak bardzo chciała. Doniosła na drugiego najlepszego ucznia w szkole średniej, informując dyrektora, że handlował trawką, co zagwarantowało jej pozycję valedictorian na koniec liceum. Parła przez życie bez skrupułów, zdobywając kolejne kamienie milowe i cele, które przed sobą postawiła. Jej bezwzględność i inteligencja doprowadziły ją prosto na Harvard, na którym poznała swojego przyszłego męża. Nie było w tym ani grama przypadku, mężczyzna był synem bliskich i równie dobrze sytuowanych znajomych rodziców Penny, a co za tym idzie, po skończeniu nauki płynnie prześlizgnęła się spod dachu rodziców, do mieszkania mężczyzny. Jej zadaniem było pięknie wyglądać i wynajdywać kolejne dzieła sztuki, które mogliby powiesić na następnej ścianie. Tak mijały lata, konkretnie pięć, kiedy nadszedł wyczekiwany przez brunetkę dzień i na jej palcu zalśnił diament. Poczuła się spełniona i mogła spokojnie zacząć przygotowania do ślubu, trwające trzy lata. Wszystko układało się idealnie, niemal zbyt idealnie i jedynym szkopułem stawały się coraz większe nerwy i wątpliwości, targające kobietą z kolejnym, mijającym dniem, który przybliżał ją do wielkiego dnia, w którym miała stanąć na ślubnym kobiercu i zaprzysiąc swoją duszę drugiej osobie.
Powtarzała sobie zatem jak mantrę, że były to tylko przedślubne nerwy i z pewnością każdy ich doświadczał, jednak kiedy finalnie nadszedł dzień ślubu, a ona stanęła w pięknej, białej sukni przed (jak jej się wydawało) mężczyzną swoich marzeń, coś w niej pękło. Zamiast I do, podwinęła sukienkę i uciekła. Prosto na dworzec kolejowy, który w ślubnej sukni, bez żadnych rzeczy osobistych zawiózł ją nigdzie indziej jak... do Hope Valley.
nie potrafi gotować; szczytem jej kulinarnych zdolności jest zamówienie żarcia na wynos
praktycznie nigdy nie rozstaje się z butami na wysokim, bardzo bardzo wysokim obcasie
na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie zmanierowanej, ale w środku jest naprawdę dobrą dziewczyną
jej ulubioną potrawą jest pizza parma, koniecznie w towarzystwie dobrego Sauvignon Blanc
posiada prawo jazdy, ale biada temu, kto spotka ją na ulicy
panicznie boi się szopów
Odkąd pamiętała, rodzice kładli jej do głowy jak mantrę, że do celu można dotrzeć jedynie poprzez stuprocentowe zaangażowanie oraz niezważanie na spotykane na drodze rozproszenia. I tym sposobem w wieku pięciu lat podstawiła nogę koleżance na zajęciach baletu, dzięki czemu dostała główną rolę w spektaklu, którą tak bardzo chciała. Doniosła na drugiego najlepszego ucznia w szkole średniej, informując dyrektora, że handlował trawką, co zagwarantowało jej pozycję valedictorian na koniec liceum. Parła przez życie bez skrupułów, zdobywając kolejne kamienie milowe i cele, które przed sobą postawiła. Jej bezwzględność i inteligencja doprowadziły ją prosto na Harvard, na którym poznała swojego przyszłego męża. Nie było w tym ani grama przypadku, mężczyzna był synem bliskich i równie dobrze sytuowanych znajomych rodziców Penny, a co za tym idzie, po skończeniu nauki płynnie prześlizgnęła się spod dachu rodziców, do mieszkania mężczyzny. Jej zadaniem było pięknie wyglądać i wynajdywać kolejne dzieła sztuki, które mogliby powiesić na następnej ścianie. Tak mijały lata, konkretnie pięć, kiedy nadszedł wyczekiwany przez brunetkę dzień i na jej palcu zalśnił diament. Poczuła się spełniona i mogła spokojnie zacząć przygotowania do ślubu, trwające trzy lata. Wszystko układało się idealnie, niemal zbyt idealnie i jedynym szkopułem stawały się coraz większe nerwy i wątpliwości, targające kobietą z kolejnym, mijającym dniem, który przybliżał ją do wielkiego dnia, w którym miała stanąć na ślubnym kobiercu i zaprzysiąc swoją duszę drugiej osobie.
Powtarzała sobie zatem jak mantrę, że były to tylko przedślubne nerwy i z pewnością każdy ich doświadczał, jednak kiedy finalnie nadszedł dzień ślubu, a ona stanęła w pięknej, białej sukni przed (jak jej się wydawało) mężczyzną swoich marzeń, coś w niej pękło. Zamiast I do, podwinęła sukienkę i uciekła. Prosto na dworzec kolejowy, który w ślubnej sukni, bez żadnych rzeczy osobistych zawiózł ją nigdzie indziej jak... do Hope Valley.
nie potrafi gotować; szczytem jej kulinarnych zdolności jest zamówienie żarcia na wynos
praktycznie nigdy nie rozstaje się z butami na wysokim, bardzo bardzo wysokim obcasie
na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie zmanierowanej, ale w środku jest naprawdę dobrą dziewczyną
jej ulubioną potrawą jest pizza parma, koniecznie w towarzystwie dobrego Sauvignon Blanc
posiada prawo jazdy, ale biada temu, kto spotka ją na ulicy
panicznie boi się szopów
isla de flores