a
mów mi/kontakt
administrator
a
Ostatnie pół roku było dla Geoffreya dosyć szalonym okresem. To nie było jego pierwsze w życiu rozstanie. Jak przystało na typowego nastolatka w kwiecie wieku i on wikłał się w przeróżne związki, poświęcał czas na trywialne randki i bzdurne flirty. Miewał już w swojej związkowej historii gorsze momenty, może, ale nigdy nawet nie otarł się o złamane serce. Trudno powiedzieć czy kiedykolwiek był prawdziwie zakochany, traktując swoje relacje z dziewczynami bardziej jak rozrywkę niż szansę na cokolwiek na serio. Jak dotąd stanowił idealny miks bajkowego Piotrusia Pana i zobojętniałego na wszystko dupka. Pierwsza z tych dwóch jakże osobliwych cech, chyba na dobre wpisała się w jego naturę, ale drugiej zdecydowanie się wyzbywał.Wcześniej mógł bez mrugnięcia okiem powiedzieć jakiejś pannie, że to co było między nimi to tylko zabawa i fajnie było pójść do kina, ale generalnie było minęło, bo na jej miejsce są trzy kolejne koleżanki z kółka historycznego i lepiej żeby nie dzwoniła. Niemniej ostatnio zaczęły go nękać co raz to intensywniejsze wyrzuty sumienia. Może przesadzał z tymi szaleństwami? Może powinien wykrzesać z siebie więcej empatii? Przez jakiś czas działało, można powiedzieć, że całkiem nieźle mu szło. Wiecie zdrowy tryb życia, łykanie witamin i wychodzenie ze swojej nory do ludzi. Geo to jednak wciąż Geo i niezależnie jakby bardzo starałby się przeskoczyć pewne rzeczy to i tym razem musiał dać upust swojemu uporowi. Tak czy inaczej to popołudnie postanowił spędzić spacerując wzdłuż rzadziej uczęszczanej części plaży. Chciał zebrać myśli i trochę się odstresować. Długie spacery w jego przypadku były zbawienne jeśli chodzi o ukojenie młodzieńczych fanaberii.
myrtle hockley
myrtle hockley
a
Miała wenę. Całe popołudnie spędziła, zapisując kolejne strony w swoim (nieco przestarzałym, zważywszy na czasy) notesie. Teraz jednak nie skupiała się na opisach bohaterów, ich historii, wydarzeń, miejsc, a raczej marnowała energię na wymyślenie wszystkich szczegółów i połączenie ich w jedną, logiczną całość – dlatego też jej zapiski były jedynie sterta nie do końca sprecyzowanych bazgrołów, których zapewne nikt inny nie potrafiłby rozszyfrować. Był to moment przejściowy, kiedy miała sporo pomysłów, ale równocześnie problem z wyrażeniem konkretnych emocji i nadal czekała na coś, co mogłoby to zmienić. Tak strasznie żałowała, że wielka miłość nie pojawia się od tak, na zawołanie i że ona, mając 18 lat, nadal nie przeżyła jakiegokolwiek głębszego uczucia. Wiedziała jednak, kto ma już za sobą kilka mniejszych, bądź większych podbojów, a chociaż przyjaciel zapewne niechętnie chciał o nich rozmawiać, Myrtle próbowała wyciągnąć co tylko mogła – nawet jeżeli o emocjach niekoniecznie chciał z nią rozmawiać. Szukała go tego dnia. Bardzo potrzebowała z kimś porozmawiać, a znalezienie Calverta wydawało się w tym przypadku najrozsądniejszą opcją. Niestety, niefortunnie nie odbierał od niej telefonu, a kiedy przyszła do jego domu, dowiedziała się, że wyszedł jakiś czas wcześniej. Nie pomyślała o plaży w pierwszym odruchu – dopiero po dłuższej chwili namysłu to miejsce wpadło jej do głowy. Bywał tam czasami; zdarzało się zresztą również, że bywali tam wspólnie. Plus Hope Valley nie dawało zbyt wielu możliwości, żeby się schować. – Geo! – zawołała, widząc go z daleka. Gdy jej nie usłyszał podbiegła kawałek, po czym zawołała ponownie – wtedy już musiał się odwrócić. – Kiepsko wyglądasz. Coś się stało? – rzuciła, nie owijając w bawełnę. Jeśli chodzi o Geoffreya – przy nim nigdy nie czuła takiej potrzeby.
Geoffrey Calvert
Geoffrey Calvert
a
Cóż, podboje miłosne Calverta mimo, iż liczne to bez wątpienia nieszczególnie głębokie. W czym utwierdzał się każdego dnia, dostrzegając jak obojętne z dnia na dzień stają mu się dziewczyny, dla których jeszcze kilka tygodni wcześniej stracił głowę. Może właśnie dlatego sam nieczęsto piał o miłości? Nie rozmawiał o tym za często również z najbliższymi. Chciał uchodzić za kogoś komu w zasadzie na niczym nie zależy, jednak nie da się ukryć, że pewne kwestie coraz dotkliwiej zaczynały mu doskwierać. Ona czekała na coś wyjątkowego, a on mimo młodego wieku starał się coraz bardziej obojętny i odporny na czyhające zauroczenia. Jak gdyby obawiał się tego, że ktoś na dobre wywróci jego świat do góry nogami, sprawiając, że wszytko co niegdyś uważał za najważniejsze, z dnia an dzień straci na wartości.
- Myrtle? - wymamrotał marszcząc brwi, gdy spostrzegł ją w oddali. Czy byli umówieni? Prawdopodobnie nie, chociaż nie da się ukryć, że ostatnimi czasy Calvert mógł pochwalić się pamięcią złotej rybki, więc w zasadzie wszystko było możliwe. Całę szczęście Geoffrey był zasadniczo monotematyczny jeśli chodzi o wybór miejsc, w których to kontemplował marność swego żywota, więc Myrtle nie musiała głowić się by odnaleźć go na piaszczystym brzegu. Chociaż z pewnością byłoby jej łatwiej, gdyby brunet nie stronił od częstego sprawdzania komórki. Telefon od niechcenia wrzucony do jednej z przestronnych kieszeni bluzy co jakiś czas wydawał z siebie delikatne wibracje, najwyraźniej an tyle delikatne, że brunet nie zaprzątał sobie nimi głowy, ale do tego jego blond przyjaciółka pewnie przywykła już dawno temu. - W zasadzie nic. Chociaż może i wszystko. - wywrócił oczami, darując sobie głupawe teksty o kiepskim komplemencie, które cisnęły mu się na język. W nawyku miał takie właśnie reakcje na troskę innych, czego reakcja z panną Hockley skutecznie go oduczała. Relacja z Myrtle co ciekawe skłaniała go do coraz częstszych refleksji nad jego zachowaniem i krytycznego spojrzenia na to co wyczyniał na przestrzeni ostatnich miesięcy.- Mam chyba jakiś gorszy okres, sam nie wiem .- wzruszył ramionami, przenosząc wzrok na morską toń.
myrtle hockley
- Myrtle? - wymamrotał marszcząc brwi, gdy spostrzegł ją w oddali. Czy byli umówieni? Prawdopodobnie nie, chociaż nie da się ukryć, że ostatnimi czasy Calvert mógł pochwalić się pamięcią złotej rybki, więc w zasadzie wszystko było możliwe. Całę szczęście Geoffrey był zasadniczo monotematyczny jeśli chodzi o wybór miejsc, w których to kontemplował marność swego żywota, więc Myrtle nie musiała głowić się by odnaleźć go na piaszczystym brzegu. Chociaż z pewnością byłoby jej łatwiej, gdyby brunet nie stronił od częstego sprawdzania komórki. Telefon od niechcenia wrzucony do jednej z przestronnych kieszeni bluzy co jakiś czas wydawał z siebie delikatne wibracje, najwyraźniej an tyle delikatne, że brunet nie zaprzątał sobie nimi głowy, ale do tego jego blond przyjaciółka pewnie przywykła już dawno temu. - W zasadzie nic. Chociaż może i wszystko. - wywrócił oczami, darując sobie głupawe teksty o kiepskim komplemencie, które cisnęły mu się na język. W nawyku miał takie właśnie reakcje na troskę innych, czego reakcja z panną Hockley skutecznie go oduczała. Relacja z Myrtle co ciekawe skłaniała go do coraz częstszych refleksji nad jego zachowaniem i krytycznego spojrzenia na to co wyczyniał na przestrzeni ostatnich miesięcy.- Mam chyba jakiś gorszy okres, sam nie wiem .- wzruszył ramionami, przenosząc wzrok na morską toń.
myrtle hockley
a
Przyszła wczesniej aby móc podelektować się po kolej słońcem grzejącym jej ramiona, wodą muskającą jej stopy i wiatrem, który dawał uczucie chłodu w ten upał. Uwielbiała to miejsce, bo mogła w spokoju tu pomyśleć z dala od centrum. Miała chwile wytchnienia od natłoku obowiązków, z którymi nie chciała sobie radzić. Wolałaby za wszelką cene wyrwać się z tego miasta ale wie, że gdyby wyjechała to błagania matki za chwile sprowadziłyby ją tutaj znowu. Czuła się jak w więzieniu i mimo, że nie wie co chciałaby nawet robić to sama ucieczka dałaby jej prawdziwą ulge. Może właśnie powinna wyjechać na wyprawe rodem z Jedz, Módl się i Kochaj aby odnaleźć własne ja. Jeść uwielbia ponad wszystko, wiare zatraciła już dawno a miłość - chyba ona sama do końca nie wiedziała co to znaczy. Miała kilka związków ale nie czuła niczego nadzwyczajnego i tylko jeden chłopak sprawiał, że w jej brzuchu wręcz łopotały motyle. Problemem jednak było to że zupełnie nie zdawała sobie z tego sprawy - a może po prostu nie chciała sobie tego robić. Strach przed utratą praktycznie najważniejszej osoby w jej życiu był na tyle paraliżujący, że za nic nie chciała się przyznać do tego. Przede wszystkim nie chciałaby stracić najlepszego przyjaciela. W końcu życie to nie film i to wcale nie wygląda tak kolorowo, wizja niezręcznej odpowiedzi na jej wyznanie uczuć aż ją wzdrygała dlatego wolała aby były tam gdzieś głęboko zakopane. Po głowie cały czas chodziła jej piosenka Abby, która leciała wcześniej w radiu. Nuciła ją cicho lekko ruszając biodrami i uderzając w rytm ręką o udo. Wczuła się tak bardzo, że nawet nie zauważyła, że ktoś się do niej zbliża a gdy było już za późno podskoczyła tak gwałtownie, że sama wylądowała w wodzie na tyłku śmiejąc się z tej całej sytuacji.
dylan baker
dylan baker
a
Plaża zawsze była dla niego kusząca bez żadnego konkretnego powodu. Bezkres wody, w połączeniu z bezkresem nieba, sprawiał, że Baker czuł jakąś niewypowiedzianą ekscytację, kiedy patrzył na horyzont, słuchał szumu fal i najzwyczajniej w świecie siedział na piasku. Wodę uwielbiał jak jakieś wodne stworzenie, zawsze spędzał niewyobrażalną ilość czasu pod prysznicem i cale szczęście, że mieszkał w miniaturowym domku sam, bo sam też współczułby swojemu ewentualnemu współlokatorowi. Teraz, czując wodę i piasek między palcami stóp, szedł na spotkanie majaczącej w oddali sylwestki Misti, w jednym ręku trzymając buty, w drugim papierosa, który powoli się dopalał. Lekkie podmuchy wiatru rozwiewały rozpiętą po całości koszulę i naganiały przydługie kosmyki włosów do oczu, ale od dłuższego czasu nie mógł się jakoś zebrać, żeby je obciąć, może niedługo zapuści też brodę i długie kędziory, założy togę, a ludzie żartobliwie będą nazywać go Jezusem?
- Robię aż tak piorunujące wrażenie? - zaśmiał się, rzucając buty na bok i wyciągając do dziewczyny rękę, bo moczenie się było spoko, o ile było planowane, nie kiedy telefon, klucze, czy portfel mogły przepaść w odmęcie oceanu. - Masz wszystko? - dopytałdla pewności, bo chociaż nie bardzo przejmował się normalnie takimi rzeczami, myśl o szukaniu potem tego wszystkiego nie była w żaden sposob kusząca, a sam niejednokrotnie suszył na wieszaku na pranie swoje banknoty, wiedział więc co oznacza lądowanie tyłkiem w wodzie. - Trzeba było mówić, że po prostu chcesz się kąpać - spojrzał na nią trochę podejrzliwie, jakby jej przyszło na myśl i jego jakoś do oceanu wepchnąć, chociaż buty już zdążył na całe szczęście odrzucić na piasek obok i czujny trzymał ją za tę rękę, z niewiadomego powodu jeszcze jej nie puszczając.
Misti Ashworth
- Robię aż tak piorunujące wrażenie? - zaśmiał się, rzucając buty na bok i wyciągając do dziewczyny rękę, bo moczenie się było spoko, o ile było planowane, nie kiedy telefon, klucze, czy portfel mogły przepaść w odmęcie oceanu. - Masz wszystko? - dopytałdla pewności, bo chociaż nie bardzo przejmował się normalnie takimi rzeczami, myśl o szukaniu potem tego wszystkiego nie była w żaden sposob kusząca, a sam niejednokrotnie suszył na wieszaku na pranie swoje banknoty, wiedział więc co oznacza lądowanie tyłkiem w wodzie. - Trzeba było mówić, że po prostu chcesz się kąpać - spojrzał na nią trochę podejrzliwie, jakby jej przyszło na myśl i jego jakoś do oceanu wepchnąć, chociaż buty już zdążył na całe szczęście odrzucić na piasek obok i czujny trzymał ją za tę rękę, z niewiadomego powodu jeszcze jej nie puszczając.
Misti Ashworth
mów mi/kontakt
nata#9784
a
Normalnie zapewne zapadłaby się pod ziemię gdyby przydarzyłoby się jej to przy kimś totalnie jej obcym ale przy nim jedynie się zaśmiała i chwyciła mocno jego dłoń by się podnieść. Cieszyła się w duchu, że chociaż nie zmoczyła swojej białej bluzki, bo przez to że teraz taka moda na nienoszenie stanika to i Misti odrzuciła go w kąt jakiś czas temu ale mimo to sutkami świecić by nie chciała.
- Wyglądasz oszałamiająco - powiedziała jednocześnie wolno przejeżdżając wzrokiem od kostek aż do czubka jego głowy, po czym zaśmiała się i zmierzwiła mu dłonią włosy - tak Ci lepiej - stwierdziła mimo, że jego włosy były w takim samym nieładzie jak wcześniej - po prostu lubiła je dotykać, bo w przeciwieństwie do jej były zawsze miękkie i błyszczące. Na pytanie o swoje rzeczy zmarszczyła brwi i wydobyła przemokniętą paczkę papierosów z tylnej kieszeni, po czym westchnęła i tylko odrzuciła je na brzeg - oczywiście miała nadzieje, że nie pójdą do kosza a suszenie na słońcu przywróci im żywotność. - To chyba znak, żeby rzucić. - dodała uśmiechając się niemrawo.
- Miałam właśnie taką nadzieje, że mi będziesz towarzyszył - wypaliła uśmiechając się od ucha do ucha i wykorzystując to że nadal nie puścił jej dłoni pociągnęła go tak, że upadła znowu ale tym razem z Dylanem. - Teraz jest mi jakoś raźniej jak też jesteś mokry - zaśmiała się i była pewna, że teraz to na pewno nabiła sobie jakiegoś siniaka. Pochlapała go jeszcze trochę wodą i w strachu czekała na jego odwet mimo, że z uśmiechem na twarzy na miarę jakiegoś chochlika.
dylan baker
- Wyglądasz oszałamiająco - powiedziała jednocześnie wolno przejeżdżając wzrokiem od kostek aż do czubka jego głowy, po czym zaśmiała się i zmierzwiła mu dłonią włosy - tak Ci lepiej - stwierdziła mimo, że jego włosy były w takim samym nieładzie jak wcześniej - po prostu lubiła je dotykać, bo w przeciwieństwie do jej były zawsze miękkie i błyszczące. Na pytanie o swoje rzeczy zmarszczyła brwi i wydobyła przemokniętą paczkę papierosów z tylnej kieszeni, po czym westchnęła i tylko odrzuciła je na brzeg - oczywiście miała nadzieje, że nie pójdą do kosza a suszenie na słońcu przywróci im żywotność. - To chyba znak, żeby rzucić. - dodała uśmiechając się niemrawo.
- Miałam właśnie taką nadzieje, że mi będziesz towarzyszył - wypaliła uśmiechając się od ucha do ucha i wykorzystując to że nadal nie puścił jej dłoni pociągnęła go tak, że upadła znowu ale tym razem z Dylanem. - Teraz jest mi jakoś raźniej jak też jesteś mokry - zaśmiała się i była pewna, że teraz to na pewno nabiła sobie jakiegoś siniaka. Pochlapała go jeszcze trochę wodą i w strachu czekała na jego odwet mimo, że z uśmiechem na twarzy na miarę jakiegoś chochlika.
dylan baker
a
- To nie ja, to moja szałma - zrobił minę dokładnie taką samą, jak zawsze robili w reklamach Head & Shoulders, co też zawsze ćwiczył, stojąc w oceanie, kiedy tylko włosy urosły mu na tyle, żeby nie tworzyły króciutkich kosmyków w zupełnie przypadkowych miejscach. Zanurzenie głowy w fale i odchylenie z uśmiechem, który pokazać miał nawet ósemki (do tej pory mu nie wyrosły), dokładnie tak samo się właśnie do niej uśmiechnął, kiedy potargała mu włosy. I dobrze, że nie układał ich godzinami, tylko pozwalał rosnąć swobodnie, stosując się całe życie do filozofii XD i nieprzejmowaniem niczym. - To może być też znak, żeby nie tańczyć samemu na plaży, bo nie mogę nagrać kompromitującego filmiku, tak, widziałem to! - wycelował w nią paluchem, tej wolnej ręki, śmiejąc się rzecz jasna, bo pewnie nigdy w życiu by takowego nie wykorzystał, ale musieli mieć na siebie całe mnóstwo haków, w końcu prawie dwadzieścia lat znajomości i wygłupów robi swoje, każda fryzura na Justina Biebera i imitowanie Hanny Montany została gdzieś udokumentowana, wystarczyłoby przegrzebać rodzinne albumy, albo dokopać się do MySpace, czy czego się tam używało w Stanach za czasów naszej-klasy.
- No to przecież towarzy... - urwał, czując, jak go ciągnie za rękę i próbował jakoś złapać równowagę, asekurując się drugą, ale finalnie wylądował twarzą w wodzie i pluł uparcie słonym płynem, przecierając mokre włosy (albo glony) z oczu. - Ashworth! - zgromił ją krzykiem, bo też zaraz się poderwał, żeby z kieszeni wyrzucić przemoczoną paczkę papierosów - dziś palenia chyba nie będzie - razem z telefonem, który choć wodoodporny, to nie do końca wierzył, że może na spokojnie wytrzymać takie harce w wodzie. - Jeśli myślisz, że ci to ujdzie na sucho... - już jej nie uszło, cała przecież była mokra, jakże więc inaczej? - To się mylisz! - runął znów do wody, podtapiając ją dosłownie na moment i chlapał też mocno, bo chlapanie to chyba tylko w słodkich scenach filmowych było taką niewinną zabawą, a kiedy zatrzymał się na moment, łapiąc oddech, jego wzrok ZUPEŁNIE niechcący powędrował do czegoś, czym chciała chyba brać udział w konkursie miss mokrego podkoszulka, czyli jej biustu, prześwitującego przez materiał koszulki.
Misti Ashworth
- No to przecież towarzy... - urwał, czując, jak go ciągnie za rękę i próbował jakoś złapać równowagę, asekurując się drugą, ale finalnie wylądował twarzą w wodzie i pluł uparcie słonym płynem, przecierając mokre włosy (albo glony) z oczu. - Ashworth! - zgromił ją krzykiem, bo też zaraz się poderwał, żeby z kieszeni wyrzucić przemoczoną paczkę papierosów - dziś palenia chyba nie będzie - razem z telefonem, który choć wodoodporny, to nie do końca wierzył, że może na spokojnie wytrzymać takie harce w wodzie. - Jeśli myślisz, że ci to ujdzie na sucho... - już jej nie uszło, cała przecież była mokra, jakże więc inaczej? - To się mylisz! - runął znów do wody, podtapiając ją dosłownie na moment i chlapał też mocno, bo chlapanie to chyba tylko w słodkich scenach filmowych było taką niewinną zabawą, a kiedy zatrzymał się na moment, łapiąc oddech, jego wzrok ZUPEŁNIE niechcący powędrował do czegoś, czym chciała chyba brać udział w konkursie miss mokrego podkoszulka, czyli jej biustu, prześwitującego przez materiał koszulki.
Misti Ashworth
mów mi/kontakt
nata#9784
a
14. Alyssa Wheeler
Słoneczny dzień na plaży w towarzystwie siostry? Brzmiało jak nierealne życzenie w obliczu ostatnich wydarzeń, a jednak, Leah uparła się i wyłuskała jedno wolne popołudnie, które od razu wypełniła obecnością swoją i Alyssy na mniej popularnej i bardziej dzikiej plaży.
O tym, że Alyssa przyjechała do Hope Valley, dowiedziała się od matki, która zadzwoniła, aby zakomunikować jej, że ta zerwała zaręczyny, wypięła się na narzeczonego, zabrała tyłek w troki i postanowiła na jakiś czas zamieszkać u bóg wie kogo w tym samym mieście, w którym zadomowiła się i ona, i Rhys. Jakby nie mogła u swojego rodzeństwa! lamentowała. Po tonie głosu matki, nie mogła się oprzeć wrażeniu, że to przytyk względem decyzji, które sama podjęła już przeszło dwadzieścia lat temu. Wciąż mieli jej to za złe? Skrzywiła się, wsłuchując w potok słów po drugiej stronie słuchawki.
Podjechała po Alysse punktualnie. Zaparkowała na podjeździe, wyszła siostrze na przeciw, obejmując ją i przytulając. Brakowało jej bezpośredniego kontaktu z Alyssą, messenger czy WhatsUp nie zastępował w niczym rozmowy twarzą w twarz. Pogoda dopisywała, na niebie nie było praktycznie żadnej chmury. Leah miała na sobie krótkie szorty, bluzkę na ramiączkach w arbuzy, spod której wystawały wiązana stroju kąpielowego i słomkowy kapelusz. Na świat, zerkała przez różowe, przeciwsłoneczne okulary.
- Gotowa? Jeśli masz wszystko, zapraszam - zamknęła bagażnik po wrzuceniu do środka torby siostry i zajęła miejsce za kierownicą. Gdy tylko zjechały z wzgórza, na którym w mgnieniu oka wyrosły bogate domy oraz okazałe wille, chrząknęła.
- Więc? Kim jest ten przyjaciel, u którego pomieszkujesz? - nie znała detali, zakładając, że Alyssa wolała się nimi podzielić osobiście zamiast rozpisywać się w wiadomościach. Podoba jak siostra, Leah także milczała niemalże jak zaklęta na temat rozpadającego się jej małżeństwa. Chciała... Cóż. Prawdopodobnie łudziła się, że jeżeli opowie wszystko od początku, Alyssa nie oceni jej tak, jak założyła z góry.
Kierowały się w stronę wybrzeża, aczkolwiek korki na drogach zmuszały do leniwego posuwania się naprzód.
Słoneczny dzień na plaży w towarzystwie siostry? Brzmiało jak nierealne życzenie w obliczu ostatnich wydarzeń, a jednak, Leah uparła się i wyłuskała jedno wolne popołudnie, które od razu wypełniła obecnością swoją i Alyssy na mniej popularnej i bardziej dzikiej plaży.
O tym, że Alyssa przyjechała do Hope Valley, dowiedziała się od matki, która zadzwoniła, aby zakomunikować jej, że ta zerwała zaręczyny, wypięła się na narzeczonego, zabrała tyłek w troki i postanowiła na jakiś czas zamieszkać u bóg wie kogo w tym samym mieście, w którym zadomowiła się i ona, i Rhys. Jakby nie mogła u swojego rodzeństwa! lamentowała. Po tonie głosu matki, nie mogła się oprzeć wrażeniu, że to przytyk względem decyzji, które sama podjęła już przeszło dwadzieścia lat temu. Wciąż mieli jej to za złe? Skrzywiła się, wsłuchując w potok słów po drugiej stronie słuchawki.
Podjechała po Alysse punktualnie. Zaparkowała na podjeździe, wyszła siostrze na przeciw, obejmując ją i przytulając. Brakowało jej bezpośredniego kontaktu z Alyssą, messenger czy WhatsUp nie zastępował w niczym rozmowy twarzą w twarz. Pogoda dopisywała, na niebie nie było praktycznie żadnej chmury. Leah miała na sobie krótkie szorty, bluzkę na ramiączkach w arbuzy, spod której wystawały wiązana stroju kąpielowego i słomkowy kapelusz. Na świat, zerkała przez różowe, przeciwsłoneczne okulary.
- Gotowa? Jeśli masz wszystko, zapraszam - zamknęła bagażnik po wrzuceniu do środka torby siostry i zajęła miejsce za kierownicą. Gdy tylko zjechały z wzgórza, na którym w mgnieniu oka wyrosły bogate domy oraz okazałe wille, chrząknęła.
- Więc? Kim jest ten przyjaciel, u którego pomieszkujesz? - nie znała detali, zakładając, że Alyssa wolała się nimi podzielić osobiście zamiast rozpisywać się w wiadomościach. Podoba jak siostra, Leah także milczała niemalże jak zaklęta na temat rozpadającego się jej małżeństwa. Chciała... Cóż. Prawdopodobnie łudziła się, że jeżeli opowie wszystko od początku, Alyssa nie oceni jej tak, jak założyła z góry.
Kierowały się w stronę wybrzeża, aczkolwiek korki na drogach zmuszały do leniwego posuwania się naprzód.
mów mi/kontakt
kotpsot#2892
a
Alyssa od niepamiętnych czasów była dzieckiem słońca, dlatego uwielbiała lato. Upalna pogoda nie była jej straszna, choć obecnie humor średnio jej dopisywał. W niewielkim Hope Valley zjawiła się zaledwie kilka dni temu. Co tu dużo mówić, jej przyjazd był dość niespodziewany. Do tej pory wiodła stosunkowo spokojne życie w Miami i to wokół tego miejsca kręcił się cały jej świat. Miała świetną pracę oraz narzeczonego, z którym planowała wspólną przyszłość. Ich związek nie był idealny, jak każda para przeżywała swoje wzloty i upadki. Niestety od paru miesięcy coraz gorzej się dogadywali. Często się kłócili, a Alyssa czuła się zmęczona niemal nieustannymi scenami zazdrości. Kiedy podczas ostatniej awantury praktycznie doszło do rękoczynów, nareszcie odnalazła sobie odwagę i powiedziała dość. Krótko potem znalazła się w Hope Valley, gdzie zatrzymała się u swojego najlepszego przyjaciela. Ona i Robert znali się od piętnastu lat. Rudowłosa bezgranicznie mu ufała i wiedziała, że mężczyzna na pewno jej nie zawiedzie. Wiedziała, że mogłaby poprosić o pomoc swoje rodzeństwo, ale nie chciała dokładać im niepotrzebnych zmartwień.
Kiedy Leah zaproponowała jej, aby wybrała się z nią na plażę, od razu się zgodziła. Aly była podekscytowana perspektywą spędzenia całego dnia na plaży. Dodatkowo cieszyła się, że nareszcie będzie miała okazję, aby trochę pobyć ze swoją siostrą. Alyssa założyła na siebie bikini i letnią sukienkę w kwiaty. Czekała na siostrę na parkingu przed posesją Roberta, a gdy ta po nią przyjechała, wrzuciła swoje rzeczy do bagażnika, a następnie wsiadła do samochodu, zajmując miejsce obok kierowcy. Uściskała swoją siostrę na powitanie, a potem zapięła pas. — Mam nadzieję, że o niczym nie zapomniałam — oznajmiła i posłała w jej kierunku łagodny uśmiech. Alyssa miała nadzieję, że chwila relaksu dobrze jej zrobi.
— Cieszę się, że nie mówisz równie oburzonym tonem, co mama — zaśmiała się i pokręciła głową. — Mieszkam u Roberta i nie robię z tego żadnej tajemnicy. Znamy się od piętnastu lat i ufam mu. Wiedziałam, że mi pomoże. Kiedy przyjechałam do Hope Valley, nie chciałam robić kłopotu tobie ani Rhysowi. Macie własne rodziny — przyznała z cichym westchnieniem, a później spojrzała przed siebie, wbijając wzrok w zatłoczoną drogę. Przed jej oczyma rozciągał się całkiem pokaźny korek. Najwyraźniej nie tylko one postanowiły wybrać się dziś na plażę.
Leah Warren
a
Najwyraźniej, Leah brakowało odwagi swojej młodszej siostry. To, do czego ona doszła w ciągu zaledwie kilku miesięcy, starsza Warren trawiła przez laty, utrzymując pozory, że wszystko jest w najlepszym porządku. Otóż nie było. Ostatnie wydarzenia, komplikacje i niespodziewana deklaracja Laurenca, zachęciła ją do zrobienia rachunku sumienia oraz zerwania z oczu różowych okularów, przez które najwyraźniej wciąż chciała patrzeć na swoje małżeństwo i to, jak wyglądało jej życie.
Sukces w Masterchefie, który przekuła na cieszącą się uznaniem w kulinarnym świecie restaurację, pozwolił jej rozwinąć zawodowe skrzydła, ale jednocześnie uświadomił, że nie może już liczyć na wsparcie Jacoba. Dopóki szła u jego boku w ten sam, wyuczony na przestrzeni dwudziestu lat krok, wszystko było w jak najlepszym porządku. Wystarczyło jednak, że zrobiła jeden krok w przód, a zgubił się ten rytm. Zatarło porozumienie.
Odsunęła się od natrętnych myśli, zapinając swój pas. Poprawiła przednie lusterko, w którym zerknęła w stronę siostry.
- Bez obaw. Będziemy ratować się tym, co znajdziemy w sklepach przy promenadzie lub po prostu improwizować - choć Leah zawsze musiała mieć wszystko dopięte na ostatni guzik, ostatnio coraz częściej odpuszczała. Doświadczyła kilka raz na własnej skórze, że pomimo planu, wszystko może pójść nie tak.
- Nie wiem, czy pamiętasz, ale doskonale potrafię go naśladować - puściła Alyssie perskie oczko. Ich matka, jak na Włoszkę z krwi i kości przystało, miała ognisty temperament, który - niestety - w większości po niej odziedziczyła.
- Jak najbardziej rozumiem, ale wierz mi... Chętnie przygarnęłabym pod swój dach inne kłopoty, niż te w postaci Jacoba - cmoknęła, hamując nagle, gdy samochody przed nią zrobiły to samo.
Leah pokręciła głową, pod nosem komentując nieostrożność innych kierowców.
- Powiedz mi... Kiedy byłaś pewna? Że to koniec? Że nie ma czego ratować? - spytała wprost. Bez ogródek i czajenia się. Miała dość udawania, zresztą. Przed siostrą nie chciała.
Alyssa Wheeler
Sukces w Masterchefie, który przekuła na cieszącą się uznaniem w kulinarnym świecie restaurację, pozwolił jej rozwinąć zawodowe skrzydła, ale jednocześnie uświadomił, że nie może już liczyć na wsparcie Jacoba. Dopóki szła u jego boku w ten sam, wyuczony na przestrzeni dwudziestu lat krok, wszystko było w jak najlepszym porządku. Wystarczyło jednak, że zrobiła jeden krok w przód, a zgubił się ten rytm. Zatarło porozumienie.
Odsunęła się od natrętnych myśli, zapinając swój pas. Poprawiła przednie lusterko, w którym zerknęła w stronę siostry.
- Bez obaw. Będziemy ratować się tym, co znajdziemy w sklepach przy promenadzie lub po prostu improwizować - choć Leah zawsze musiała mieć wszystko dopięte na ostatni guzik, ostatnio coraz częściej odpuszczała. Doświadczyła kilka raz na własnej skórze, że pomimo planu, wszystko może pójść nie tak.
- Nie wiem, czy pamiętasz, ale doskonale potrafię go naśladować - puściła Alyssie perskie oczko. Ich matka, jak na Włoszkę z krwi i kości przystało, miała ognisty temperament, który - niestety - w większości po niej odziedziczyła.
- Jak najbardziej rozumiem, ale wierz mi... Chętnie przygarnęłabym pod swój dach inne kłopoty, niż te w postaci Jacoba - cmoknęła, hamując nagle, gdy samochody przed nią zrobiły to samo.
Leah pokręciła głową, pod nosem komentując nieostrożność innych kierowców.
- Powiedz mi... Kiedy byłaś pewna? Że to koniec? Że nie ma czego ratować? - spytała wprost. Bez ogródek i czajenia się. Miała dość udawania, zresztą. Przed siostrą nie chciała.
Alyssa Wheeler
mów mi/kontakt
kotpsot#2892
a
Rudowłosa wychodziła z założenia, że sama jest kowalem swojego losu. Była silna, niezależna I niezwykle uparta. Śmiało można stwierdzić, że miała w sobie coś z Zosi Samosi. Niechętnie prosiła o pomoc i pewnie, gdyby sprawy potoczyły się nieco inaczej, to nie zjawiłaby się w Hope Valley. Wheeler od kilku miesięcy zastanawiała się, jak dalej powinno wyglądać jej dalsze życie. Skłamałaby mówiąc, że nie rozważała rozstania ze swoim narzeczonym. Nie przypuszczała jednak, że ich wieloletnia relacja zakończy się w tak burzliwych okolicznościach. Kochała go, naprawdę go kochała, ale nie chciała być kanarkiem zamkniętym w swojej klatce. Aly zawsze bardzo ceniła sobie przestrzeń. Nie lubiła, kiedy ktoś ją osaczał. Początkowo jej związek z masonem wyglądał zupełnie inaczej. Niestety wraz z upływem czasu mężczyzna stawał się coraz bardziej zaborczy I agresywny. Był zazdrosny o jej szefa, o kolegów z pracy, o Roberta. Wielokrotnie podkreślał, że nie podoba mu się zażyłość, która łączyła Aly i jej najlepszego przyjaciela. Aly nie mogła zaprzeczyć, że Rob był bardzo atrakcyjnym mężczyzną, lecz zdawała sobie sprawę z faktu, że nigdy nie widział w niej potencjalnej partnerki. Sama w młodości była nim zauroczona, aczkolwiek nie sądziła, że skończyli we friendzonie.
Trzeba przyznać, że Aly także kupowała bajkę, którą przedstawiała jej siostra. Naprawdę wierzyła, że małżeństwo Leah było niemal idealnie. Prawdę mówiąc, chwilami trochę jej zazdrościła. Odnosiła bowiem wrażenie, że jej siostra była spełniona na każdej płaszczyźnie. Miała przystojnego męża, piękną córkę i popularną restaurację, którą odwiedzały tłumy turystów.
— Nie pamiętam, kiedy ostatnio miałam okazję, żeby w spokoju poplażować. Ostatnio dużo pracowałam, domknęłam dwa duże zlecenia i myślę, że zdecydowanie zasłużyłam na urlop — przyznała, posyłając w jej kierunku łagodny uśmiech. Aly uwielbiała swoją pracę. Była bardzo utalentowana plastycznie, a w dodatku miała niesamowitą wyobraźnię przestrzenną. Projektowała okazałe domy oraz inne budynki. Cieszyła się, że mogła robić w życiu coś, co sprawiało jej prawdziwą radość. Zdawała sobie sprawę, że nie każdy miał tyle szczęścia. Z drugiej strony, wychodziła z założenia, że na wszystko zapracowała sama. Owszem, rodzice sfinansowali jej studia, ale całą resztą zajęła się sama.
— Oczywiście, ale mimo wszystko, nie jesteś tak irytująca. Wiem, że mam chce dla mnie dobrze, ale jestem dorosła i sama potrafię podejmować decyzje. Wiem, co dla mnie dobre — odparła z ciężkim westchnieniem. Aly uważała, że jej mama czasami przesadzała. Alyssa nigdy nie dała jej powodu do zmartwień. Była odpowiedzialna i zazwyczaj nie podejmowała pochopnych decyzji.
— Kto wie, może kiedy Robert zacznie mnie wkurzać, to jeszcze zapukam do tych drzwi? — zażartowała i w teatralny sposób wywróciła oczami. Prawdę mówiąc, Aly wciąż nie wiedziała, co robić. Z jednej strony, nie wyobrażała sobie życia poza Miami, ale z drugiej strony, czuła się nieco zmęczona nieustanną gonitwą. Pragnęła też kategorycznie odciąć się od jej byłego narzeczonego. Trochę obawiała się ich kolejnej konfrontacji.
— Wiesz, to naprawdę ciężkie pytanie. Mason zawsze był zazdrosny, ale ostatnio było coraz gorzej. Regularnie urządzał mi awantury. Sugerował, że romansuje z moim szefem i popadał w coraz większą paranoję. Kiedy wróciłam do domu w ostatni piątek, urządził mi kolejną awanturę — przerwała na chwilę, aby wziąć głęboki oddech. — Tym razem było gorzej, niż zazwyczaj. Prawie doszło do rękoczynów i dotarło do mnie, że nie czuję się już przy nim bezpiecznie. Zrozumiałam, jak bardzo się od siebie oddaliliśmy. Oboje się zmieniliśmy i nie mogłam, tego dłużej ciągnąć. Ta myśl siedziała we mnie od paru miesięcy. Mason traktował źle nie tylko mnie, ale także moich przyjaciół. Zawsze z taką pogardą mówił o Robercie — wyznała i spojrzała na nią smutno. Nie żałowała decyzji, którą podjęła, ale nie do końca wiedziała, jak teraz będzie wyglądało jej życie. Musiała wrócić przecież do ich wspólnego mieszkania, aby zabrać resztę swoich rzeczy.
Leah Warren
Trzeba przyznać, że Aly także kupowała bajkę, którą przedstawiała jej siostra. Naprawdę wierzyła, że małżeństwo Leah było niemal idealnie. Prawdę mówiąc, chwilami trochę jej zazdrościła. Odnosiła bowiem wrażenie, że jej siostra była spełniona na każdej płaszczyźnie. Miała przystojnego męża, piękną córkę i popularną restaurację, którą odwiedzały tłumy turystów.
— Nie pamiętam, kiedy ostatnio miałam okazję, żeby w spokoju poplażować. Ostatnio dużo pracowałam, domknęłam dwa duże zlecenia i myślę, że zdecydowanie zasłużyłam na urlop — przyznała, posyłając w jej kierunku łagodny uśmiech. Aly uwielbiała swoją pracę. Była bardzo utalentowana plastycznie, a w dodatku miała niesamowitą wyobraźnię przestrzenną. Projektowała okazałe domy oraz inne budynki. Cieszyła się, że mogła robić w życiu coś, co sprawiało jej prawdziwą radość. Zdawała sobie sprawę, że nie każdy miał tyle szczęścia. Z drugiej strony, wychodziła z założenia, że na wszystko zapracowała sama. Owszem, rodzice sfinansowali jej studia, ale całą resztą zajęła się sama.
— Oczywiście, ale mimo wszystko, nie jesteś tak irytująca. Wiem, że mam chce dla mnie dobrze, ale jestem dorosła i sama potrafię podejmować decyzje. Wiem, co dla mnie dobre — odparła z ciężkim westchnieniem. Aly uważała, że jej mama czasami przesadzała. Alyssa nigdy nie dała jej powodu do zmartwień. Była odpowiedzialna i zazwyczaj nie podejmowała pochopnych decyzji.
— Kto wie, może kiedy Robert zacznie mnie wkurzać, to jeszcze zapukam do tych drzwi? — zażartowała i w teatralny sposób wywróciła oczami. Prawdę mówiąc, Aly wciąż nie wiedziała, co robić. Z jednej strony, nie wyobrażała sobie życia poza Miami, ale z drugiej strony, czuła się nieco zmęczona nieustanną gonitwą. Pragnęła też kategorycznie odciąć się od jej byłego narzeczonego. Trochę obawiała się ich kolejnej konfrontacji.
— Wiesz, to naprawdę ciężkie pytanie. Mason zawsze był zazdrosny, ale ostatnio było coraz gorzej. Regularnie urządzał mi awantury. Sugerował, że romansuje z moim szefem i popadał w coraz większą paranoję. Kiedy wróciłam do domu w ostatni piątek, urządził mi kolejną awanturę — przerwała na chwilę, aby wziąć głęboki oddech. — Tym razem było gorzej, niż zazwyczaj. Prawie doszło do rękoczynów i dotarło do mnie, że nie czuję się już przy nim bezpiecznie. Zrozumiałam, jak bardzo się od siebie oddaliliśmy. Oboje się zmieniliśmy i nie mogłam, tego dłużej ciągnąć. Ta myśl siedziała we mnie od paru miesięcy. Mason traktował źle nie tylko mnie, ale także moich przyjaciół. Zawsze z taką pogardą mówił o Robercie — wyznała i spojrzała na nią smutno. Nie żałowała decyzji, którą podjęła, ale nie do końca wiedziała, jak teraz będzie wyglądało jej życie. Musiała wrócić przecież do ich wspólnego mieszkania, aby zabrać resztę swoich rzeczy.
Leah Warren