5 grudnia, 2020 roku.
Ten dzień na długo zostanie w pamięci. A dlaczego? Dzisiaj oficjalnie Hailee Burkhart się… spóźniła. Tak, pierwszy raz. Była umówiona z Grace na prace w ogrodzie. Miała mieć dzień wolnego, ale koleżanka poprosiła ją, czy nie może przyjść za nią na kilka godzin, żeby mogła pójść z synem do dentysty. Na początku nie chciała się zgodzić, bo rzadko miała dzień wolnego, który w pełni mogła wykorzystać na spędzenie czasu z przyjaciółką. Dlatego poprosiła o dzień na zastanowienie się. W tym tygodniu i tak miała wiele godzin, a jeśli Cyrus dowie się, że wiedziała nadgodziny, może być zły. Ostatnio nawet na dworze nie mogła zbyt długo siedzieć, bo bał się, że się przeziębi.
Oficjalnie i tak się zgodziła. Właśnie wychodziła ze szpitala, przebrana w zwykłe spodnie i koszulkę. W samochodzie miała przygotowaną torbę, a w niej przygotowane ubrania do pracy w ogrodzie.
Przed wyjazdem do Hope Valley podjechała do ulubionej cukierni po babeczki i maślane ciasteczka, które będą idealne do kawy, które teraz obie musiały ograniczyć.
Nie przewidziała, że w drodze między Cape Coral a Hope Valley stanie w korku. Aplikacja podpowiada jej, że był wypadek samochodowy. Miała jeszcze trochę czasu, ale w tym tempie nie dojedzie na czas. No cóż… zawsze musi być ten pierwszy raz. Do miasta dojechała z prawie 20 minutowym opóźnieniem. Mimo iż uprzedziła Grace pisząc wiadomość i tak było jej głupio.
- Grace… przepraszam, był wypadek i i stałam w korku. - Nie było żadnego cześć, ani hej. Od razu zaczęła przepraszać. Zawsze była na czas i teraz czuła się nieswojo. Z torbą na ramieniu i reklamówką pełną ciastek, weszła do ich domu i dopiero, gdy odłożyła na bok rzeczy, mogła przytulić ją delikatnie, uważając na coraz większy brzuszek.
- Tym razem poszłam na łatwiznę. - Odsunęła się i zaczęła wyciągać słodycze z papierowej torby. - Kupiłam dla nas czekoladowe babeczki i maślane ciasteczka do kawy albo herbaty, bo nie wiem, czy dzisiaj piłaś już kawę. - Zerknęła na nią przez ramię, wciąż wyciągając pudełka z torby. - Ale to na deser. Najpierw praca. Mam ze sobą ciuchy na przebranie. - Odwróciła się pokazując na swoją torbę. - Chyba, że… najpierw deser, a potem praca? - Uniosła brew sama się wahając. Już miała ochotę wgryźć się w babeczkę, ale jeszcze większą na filiżankę czarnej kawy.
Grace Warren