37
Grace Blackbird Wysiedli..., Joseph wysiadł i obszedł taksówkę, żeby wyciągnąć z niej Grace. Otworzył drzwi i wsuwając się jak kot, dotknął do terminala potwierdzając kliknięciem w ekran telefonu. Wziął ją łagodnie i nie zwracając uwagi jak kobieta protestowała, zaniósł do domu. Z trudem wyłączył alarm, nie chcąc postawić jej nawet na chwilę. Wszedł po schodach do sypialni i do łóżka; odciągnął pościel i układając ją, całował po policzkach i szyi.
– Wiem..., wiem... – powiedział, siadając na brzegu i nachylając się do niej. – Poćwiczyłem i po ślubie będę wiedział jak..., kiedy wrócimy z Las Vegas, manewrować, żeby nie włączyć alarmu i utrzymać cię... – Wpatrzył się w nią; miała wilgotne, przyklejone do szyi włosy. Dotknął do nich i chwilę nie odzywał się, żeby całując ją, poprosić tak cicho, jak cicho oddychała, przyciskając do jego przedramienia policzek; „połóż się”. Wyszedł na moment, znikając w drzwiach łazienki i wrócił z..., zapełnioną wodą miską, którą postawiwszy przy łóżku, ujął łagodnie Grace i obrócił, wyciągając do skraju, układając głową lekko opadającą w dół za łóżko. Zapatrzył się na narzeczoną i pocałował dotykając do jej krtani niezauważalnie poruszającej się, kiedy przełknęła, nosem. Podłożył pod szyję rękę i szepcząc „ciii...”, polał jej włosy. Napienił końcówki i rozprowadził szampon na długość całych włosów; w sypialni roznosił się zapach konwalii i kiedy skończył, musiał nabrać wody na spłukanie.
– Nie wstawaj – poprosił, wychodząc do łazienki i kiedy wrócił..., leżała tak, jak ją zostawił na łóżku, unosząc jedynie głowę, żeby popatrzeć na Josepha. Nie spodziewała się, że może „wykąpać” ją nie wkładając do wanny. Zsunął z nóg Grace spodnie i nie poruszając się, chwilę wpatrywał w krew zaschniętą wysoko na udzie. Namoczył róg małego, grubego ręcznika w wodzie lśniącej i odbijającej falami w misce promienie słońca; wpatrywała się w rozświetlony sufit, kiedy pochylił się i nim dotknął do śladu na udzie ręcznikiem..., poczuła wargi Josepha w tymi miejscu. Oparł się o nie policzkiem, przesuwając dłoń wyżej. Dotknął do brzucha, a chwilę później już zmazał z niej krew..., wargami gorącymi tak, jak płonęłyby...