27
Grace Blackbird Podjechał pod dom; miał wrócić przed dwunastą, a tymczasem było po północy..., jeśli nie później...
To była noc..., cięższej nie przeżył od kilku może kilkunastu lat pracy; widział tak naprawdę już wszystko, co mógł zrobić człowiek, ale w tym momencie w życiu to, co zobaczył musiało wstrząsnąć nim tak, jak tamta dziewczynka, którą wyniósł na słońce. Widok nienarodzonego i nierozwiniętego w pełni dziecka wyszarpanego z ciała zabitej matki..., nie chciałby nigdy zobaczyć tego widoku, a teraz? Teraz zdecydowanie..., nie!, pomyślał odsuwając od siebie to wspomnienie i zastanawiając się, co zrobić, żeby ta sprawa nie trafiła na biurko Grace — jedynym wyjściem było wzięcie tej sprawy i poprowadzenie, ale wiedział, że może nie mieć siły. Komu przydzielić? Komu?, myślał jadąc do domu.
Z jednej strony był zły i zmęczony, zdenerwowany, że wracał o wiele później niż przewidywał tylko dlatego, że zatrzymał się widząc kobietę w nocnej koszulce na drodze wylotowej do Cape Coral; nie mógł się nie zatrzymać — był policjantem, a ona mogła i potrzebowała, żeby jej pomóc, co prawda tylko w poszukiwaniu „tej pieprzonej owcy”, ale mimo wszystko... Z drugiej strony gdzieś w środku..., ucieszył się... — na chwilę zajął myśli czymś, czym nie było ciało ciężarnej kobiety.
Zaparkował, ale nie ruszył się z siedzenia. Był mokry i wiedział, że śmierdzi trupem, w którego wpieprzył się na bagnach. Czuł się wykończony fizycznie i psychicznie. Po chwili, kiedy opierał się o kierownicę głową i starał wyrzucić z głowy to, co zobaczył dzisiaj w nocy, wysiadł w końcu ze służbowej terenówki i podszedł pod dom. Wyciągnął z kieszeni jednorazową chusteczkę i otworzywszy drzwi, zwinął papier. Ściągnął buty i wszedł, kiedy zauważywszy migające na ekranie telewizora obrazy z TLC, zajrzał czy Grace siedziała na kanapie. Starając zachowywać się jak najciszej, niosąc w rękach buty, przeszedł do łazienki przy wejściu.
– Chryste..., Grace – wykrzyknął, kiedy otworzył drzwi i zobaczył ją tak, jak wyrosłaby przed nim. – Nie..., nie dotykaj mnie. Jestem..., po trupie – rzucił i omijając ją, wszedł do łazienki; stała w otwartych drzwiach i wpatrywała się w niego. Zsunął z chudych, chociaż umięśnionych nóg spodnie i ściągnął koszulkę.
– Schlag! – zaklął, widząc w lusterku przypitą do ostatniego żebra..., pijawkę. – Q-rwa! Jak to odczepić? Nie dosięgnę... – Popatrzył na Grace; nie wyglądała na najbardziej zachwyconą.