Karty postaciRelacjeMessengerKalendarzeInstagram
Jace Smith
a

Post

Praca nie była miejscem do prowadzenia takiego typu rozmów, tym bardziej że wciąż nic nie było głośno ogłoszone i tak dalej. Nie chciał jej robić pod górkę miedzy innymi, przez to że ktoś by krzywo patrzył na nią i w ogóle. A Jace o dziwo miał dobre serce w tym temacie i chciał aby Rose została na tym stażu czy czymś, choćby przez fakt, że mogliby być blisko, poznać się lepiej. Nie widział w tym póki co innego, a może nie chcial widzieć drugiego dna? W końcu co sie stało? Pocałowali się wbrew swojej woli, z racji tego że to była gra, a przynajmniej on tak to sobie tłumaczył. Przez co też skrócił całkiem temat, nie wracając do tego, ale cóż najwyrazniej Adlera miała z tym spory problem i chciała coś obgadać. Tak to zrozumiał gdy wparowała do jego biura, już kilka dni po odgrywaniu szopki jakby dopiero teraz się otrząsnęłą z tego co się zadziało u jego starych. On w sumie już zapomniał o tym nawet, chociaż nie oszukujmy się, czasami się łapał na tym że myślał o tej swojej udawanej narzeczonej, inaczej niż powinien. Szybko jednak się otrząsywał z tego dziwnego dla siebie stanu, w tym też pomagała szklanka dobrej whisky, którą trzymał zawsze w swoim salonie pod ręką. Nie spodziewał się wizyty nikogo, ani nawet nie zapraszał znajomych do siebie, po prostu sam spędzał ten wieczór, myśląc nad tym jak to wszystko rozplanować, jak wykonać kolejny ruch. Było zadanie godne jakiegoś wielkiego myśliciela, no a na stoliku jeszcze brakował karteczek samoprzylepnych ze złotymi myślami. Nie żeby coś ale ostatnio swietnie się bawił drażniąc matkę, więc chciał pójść dalej o krok kolejny. Jakieś wspólne szukanie ekipy do planowania ślubu i inne takie tematy, żeby to wyglądało poważnie. I teoretycznie w sumie, przy konsoli by spędził resztę dnia, albo poszedł spać szybko, a tu bum. Nagły dzwonek do drzwi, wyrwał go z tego letargu, więc wstał ciężko z fotela i poszedł je otworzyć. Nie spodziewał się po raz kolejny otwierać je, akurat Adler. No niby dawał jej swój adres, ale nie wiedział że będzie tak chętnie z niego korzystać.
- Ahh. To ty... Aż dziwne, że do mnie przychodzisz znowu sama. Co się stało? Kolejne wątpliwości? Jakieś problemy z prawnikami? Co? - rzucił od początku, otwierając jej te drzwi na oścież i zapraszając gestem do środka. On sam, w środku się cieszył tak naprawdę, że ktoś go odwiedzi, że nie spędzi tego wieczora tak bardzo sam i beznadziejnie. Nawet jeśli miała mu nawrzucać i się denerwować, wracając do tamego spotkania z jego rodzicami. Na bank ochłonęła przez te kilka dni i miała swoje przemyślenia, aż się bał pytać jakie.

Rosalyn Adler
mów mi/kontakt
a
Awatar użytkownika
przyszła pani architekt, która boryka się z kilkoma problemami w życiu i ciągle pakuje się w kolejne
26
173

Post

#4

Po niezbyt miłej wizycie u jego rodziców, Rose miała już pewność, że to nie będzie łatwa przeprawa. Przetrwała jednak to wszystko, bo przecież sama się na to zdecydowała. Nie wszystko poszło tam tak jak należy, ale ostatecznie wypadli chyba dość wiarygodnie, bardziej niż w ogóle początkowo mogłaby przepuszczać, chociaż na pewno nie było w planie tamtego pocałunku. A ten nadal nie dawał jej spokoju, o czym Jace zapewne wielokrotnie już od niej usłyszał - bo złamał warunki ich umowy. Nawet jeżeli ten pocałunek był tak przyjemny, że... często wracała do niego myślami. Jeszcze szybciej za to ustawiała się wtedy do pionu, przypominając sobie, że w ogóle nie powinna do tego wracać i uznać to za temat zamknięty; bo to przecież nie miała się już nigdy powtórzyć. Problem jednak pojawiał się na gruncie dla niej akurat najważniejszym, czyli w pracy. Nawet jeżeli oficjalnie nadal nikomu nic nie powiedzieli i nie ogłosili nie tylko swojego związku, ale również swoich zaręczyn, to ludzie jednak mają dobre oko. A plotki zawsze rozchodzą się z prędkością światła. A może to zasługa jego matki, która zaczęła już coś kombinować? Kilka kolejnych dni jednak było dziwnych, bo Rose chciała, by to wszystko mieli pod kontrolą, zwłaszcza na gruncie zawodowym. W końcu Jace jest teraz jej szefem i nie chciała wyjść na taką co robi karierę przez łóżku. Ludzie jednak zaczynali plotkować, dziwne na nią patrzeć, a przy tym rzucać jakieś niemiłe komentarze - nie wiedziała skąd mogliby się dowiedzieć. Dlatego też skorzystała z adresu, który Jace jej podał, bo w firmie nie raczył się ostatnio pokazać, nie miała więc okazji się z nim zobaczyć. Gdy dotarła na miejsce, do tego domu, który chyba zawsze będzie zapierał jej dech w piersiach, zadzwoniła do drzwi. Trochę była podirytowana, ale jeszcze trzymała nerwy na wodzy. Gdy zobaczyła w końcu mężczyznę, poczuła dziwne ukłucie gdzieś w klatce piersiowej, ale zdusiła je w sobie. Nie mogła dać się omamić, bo miała poważne tematy do wyrzucenia z siebie. - Nie pojawiasz się w firmie... więc musiałam pofatygować się sama - zakomunikowała, wchodząc do środka, gdy tylko jej to umożliwił - Prawnicy... no tak, kontaktowali się ze mną, początkowo nadal trochę mnie straszyli - zmarszczyła brwi, spoglądając na niego, bo nie tak się przecież umawiali - Ostatnio nic się nie odzywali, mam nadzieję, że dopilnowałeś tej kwestii. Chciałabym chociaż tu mieć pewność, że wszystko zostało załatwione - westchnęła, gdy weszli dalej gdzieś do salonu - Poza tym, czy Twoja matka nie zaczęła coś knuć? Umawialiśmy, że dopilnujemy by w pracy dowiedzieli się tego od nas, a tymczasem ludzie dziwnie się patrzą, rzucając jakieś niemiłe teksty... wiedzą o nas? - mruknęła, lekko poirytowana, wbijając w niego swoje spojrzenie. On za to nadal wydawał się być wyluzowany, co irytowało ją jeszcze bardziej. - Bo póki co robisz wszystko poza naszymi ustaleniami... zaczynając od całowania, skończywszy właśnie na tym co dzieje się w firmie. Którą chyba niezbyt się interesujesz - wytknęła mu nieco, chociaż może nie powinna była. Ale trochę się wkurzyła i dopiero zaczynała się rozkręcać, krzyżując przy tym ręce pod biustem.
YOU ARE MY LOVE - dla każdego, z okazji Walentynek! MEOW MEOW - dla każdego, z okazji Dnia Kota! Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku
mów mi/kontakt
Rose
Jace Smith
a

Post

No cóż jego lajtowe podejście do tematu mogło nieco irytować, ale co tam, to był Smith. Jeśli trochę usłyszala o nim i jego rodzinie, to pewnie poznała co i jak z nich za ludzie. Nie miał głowy ani też obowiązku spowiadać się ludziom co robi, albo czemu czegos nie robi. Faktycznie zrobił może błąd, bo mógł uprzedzic w pracy co i jak, zrobić to przed swoją ukochaną mamuśka. Oszczędziłby pewnie i sobie i Adler przykrości, dziwnych spojrzeń i tekstów. Ale na razie nie wiedział co i jak, skupił się na prowadzeniu innych interesów, a także kończeniu studiów, o których nikt nie musiał wiedzieć i w sumie też nie wiedział. Chciał zostać architektem i to bardzo, ale wcześniej był na naukę za głupi, a jego podejście do życia też było inne. Nawet teraz wciąż słuchał jaki to z niego jest nieodpowiedzialny bogaty dzieciak i inne takie, ale przyjmował te obelgi, bo ludzie i tak gówno wiedzieli o nim i jego odczuciach względem życia i tak dalej.
Nawet teraz gdy siedział u siebie na chacie, nie odczuwał że coś robi zle albo nie tak jak powinien, chociaż pewnie znając życie Rose, trochę go otrzezwi z tej bańki mydlanej. Serio, nie zaglądał do biura i nie miał pojęcia co tam się dzieje, nawet nie pomyślał aby sprawdzić swoją starszą czy coś nie kombinuje, rozpytując ludzi. Tutaj, możemy się zgodzić trochę poległ na tym, ale nie ma rzeczy nie do naprawienia.
Zanim jednak to, musiał przyjać w swoim domu małego pieska szczekającego od progu i to dosłownie. ONA. Prędzej by się spodziewał swojej matki z pretensjami, niż jej ale najwyrazniej za bardzo Jace się odkleił od życia i nei wiedział co w trawie piszczy. - Fajnee przywitanie, a gdzie ładne "hej' i buziak na powitanie, kochana narzeczono moja. - rzucił, starając się być smiesznym ale mu nie wyszło. No cóż troszkę też wypił tej whisky, więc miał prawo nie ogarniać, chociaż daleki był od stanu upojenia.
- No jak jest cisza to raczej koniec tematu. Wszystko z mojej strony jest git, więc nie masz co się martwić. No chyba, że wypłata nie trafiła na konto. - odburknął, pewnie się odsuwając w głąb posiadłości, bo nie miał zamiaru stać jak kołek, wrócił pewnie wiec znowu do swojego salonu, a ona zanim podążyła, dalej wylewając żale. - Co? Cos słyszałaś, coś mówili? Kurde, powiedziałem tylko jednej pani, z recepcji. Ta która Cie wpuszcza. To plotkara jedna. - odpowiedział, wybuchając śmiechem. Bo tak, niby cos tam innego robił ale tu się postarał, odsuwając matkę od zródła informacji głównych, przez co jeśli poszła jakaś fama, to kontrolowana przez niego. Nie był przecież taki głupi.
Zresztą kurcze, miał niby z nią kontrolować wszystko a tu proszę, sam działał no taki z niego diabełek, trzeba to uznać. Podszedł do swojej kanapy i stolika na którym leżała książka o architekturze oraz stała szklanka, którą na nowo napełnił. - Spokojnie, mam wszystko pod kontrolą w kwestii firmy. Po za tym, jestem właścicielem, tylko albo i aż. Resztą się zawsze ktoś zajmuje, więc nie jest tak zle. A co do nas.. - rzucił z westchnięciem, wskazując jej aby usiadła. Miał nawet jej zaproponować aby też się napiła, ale męski z niego szowinista, uważał i uważa dalej, że ciemnobrunatny napój, nie jest dla kobiet.
- Ustalenia są po to aby też je zmieniać, modyfikować. Nigdy nie zmieniasz umów na bardziej korzystne? Zresztą to był mus. Pocałunek był kontrolowany i na potrzeby umowy, nie robię nic wbrew niej. Wręcz przeciwnie, staram się dobrze odegrać rolę, przeszkadza Ci to aż tak bardzo? - zapytał może zbyt ostro ale zaraz się ogarnał i napił kilka łyków, przez co humor mu powrócił i nawet się uśmiechał chytrze. - Czekaj niech pomyślę... Wydawało mi się przez chwilę, że mogło Ci się to spodobać. - czy tak było? Nie miał pojęcia, ale chcial sprawdzić jej relacje, co miał do stracenia? Najwyżej trochę się powkurza Adler, ale jej szybko przejdzie bo przecież nie chciała z nim zaczynać, mógł ją znowu łatwo zgnieść jak robaczka. A nawet jeśli, niech nie bierzę tego tak bardzo na serio i spojrzy na niego i jego podejście, tak bardzo lajtowe.
mów mi/kontakt
a
Awatar użytkownika
przyszła pani architekt, która boryka się z kilkoma problemami w życiu i ciągle pakuje się w kolejne
26
173

Post

Zdecydowanie źle się za to wszystko zabrali, zbyt szybko, zbyt chaotycznie - co po drodze mogło spowodować sporo niepotrzebnych problemów. Bynajmniej problemów dla Rose, bo sam Jace miał na tyle lekkie podejście do sytuacji, że chyba niczym by się i tak nie przejął. Jemu jednak było prościej, nie tylko dlatego, że miał pieniądze, ale głównie dlatego, że miał nazwisko, pozycję i sam był właścicielem firmy, w której ona odbywała zaledwie staż. Dlatego ludzie mieli prawo krzywo na nią spoglądać, na wieść o plotkach o romansie z szefem - to było wręcz oczywistym zjawiskiem. A ona nie chciała robić kariery przez łóżko ani nawet mieć takiej łatki, wiedząc, że nie było to prawdą. Poza tym zależało jej na tym stażu, który otwierał jej wiele drzwi na przyszłość, dlatego nie chciała tego stracić przez własną głupotę. Pech jednak tak chciał, że wplątała się w całą tę szopkę z nim i teraz chyba już zwyczajnie nie miała wyboru; nie było już odwrotu. Gdyby się wycofała, Jace mógłby ją po prostu zniszczyć i doprowadzić sprawy prawne do końca, przez co ona nie wypłaciłaby się do końca życia i pewnie wszystko by straciła. A tak? Przynajmniej ratowała własny dobytek, nawet jeżeli traciła dobre imię. Mimo wszystko i tak był zła jak osa i musiała z nim kilka kwestii wyjaśnić, bo przeczuwała, że to wszystko wymyka się spod kontroli. Była przekonana, że on i tak nie przejmie się tym co miała mu do powiedzenia, ale musiała chociaż spróbować - albo przynajmniej wyrzucić z siebie tego wszystko. - Będziesz miał hej i buziaka na powitanie, chyba prędzej twoja twarz spotka się z moją dłonią. Chcesz się przekonać, kochanie? - zironizowała lekko na wstępie, bo żart faktycznie mu nie wyszedł, a żartowanie przy zirytowanej kobiecie, to niemalże samobójstwo. A jeszcze nosiły ją nerwy, więc lepiej było nie dolewać oliwy do ognia. - Mam nadzieję, że prawnie wszystko jest okej... naprawdę nie chce już mieć problemów z tego powodu, obiecałeś, że się tym zajmiesz - spojrzała na niego, gdy powędrowała za nim do salonu. Oczywiście atakowała, ale też stawała się nieco potulniejsza, gdy schodzili na ten temat, bo zależało jej na zamknięciu tej sprawy. Przystanęła gdzieś z boku i westchnęła, słysząc jak wspomina o pani z recepcji. - Wyobraź sobie, że słyszałam. Dziwnie na mnie patrzą, szeptają po kątach. I nie, nie mam zwidów, nie jestem przewrażliwiona - wcześniej się tak nie zachowywali. Teraz wręcz mnie unikają, czasem rzucają jakieś jednoznaczne komentarze, chociaż nikt nie mówi nic wprost... ale to oczywiste, Jace - westchnęła, krzyżując ręce pod biustem - Niepotrzebnie jej mówiłeś, zapewne wszystkim już wygadała - pokręciła głową z rezygnacją, no bo pani z recepcji chociaż miła; zdecydowanie nie umie trzymać języka za zębami - I co teraz? Przecież na pewno wszyscy teraz myślą, że wskoczyłam Ci do łóżka, żeby zrobić karierę - przekręciła oczami z irytacją, obserwując jak przemieszczał się po salonie. Gdy wskazał, by usiadła, nie skorzystała póki co z tej propozycji. - Masz wszystko pod kontrolą? Jesteś właścicielem, dla Ciebie to nie ma znaczenia. Ale dla mnie ma... mógłbyś czasem pomyśleć też o mnie - dodała, nieco spokojniejszym tonem, skupiając na nim znowu swoją uwagę. Zwłaszcza, gdy wspomniał o nich i o pocałunku, przez co aż zmrużyła oczy. - Złamałeś umowę i dobrze o tym wiesz. Nie ma modyfikowania na potrzeby sytuacji, nie tak się umawialiśmy. Zakaz całowania był pierwszy na liście i nie podlegał negocjacjom - zmierzała niespieszne w jego stronę, pod jego czujną obserwacją - Przeszkadza mi czy nie, jakie to ma znaczenie? Albo dotrzymujesz słowa albo zrywamy umowę - zaznaczyła stanowczo i przystanęła nieopodal niego, gdy zasugerował, że jej się ten pocałunek podobał - To chyba źle Ci się wydawało - szturchnęła go lekko, ale nie uderzyła - a to już sukces, bardziej jakby żartobliwie, bo nawet kąciki jej ust drgnęły ku górze. Zbliżyła się jeszcze odrobinę do niego i odchyliła głowę, by lepiej go widzieć. - A może to Tobie się podobało, co?
YOU ARE MY LOVE - dla każdego, z okazji Walentynek! MEOW MEOW - dla każdego, z okazji Dnia Kota! Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku
mów mi/kontakt
Rose
Jace Smith
a

Post

- No co, żartować nie mogę nawet? - odpowiedział, bo ona taka z agresją od razu a on rzeczywiście na lekko jak zwykle. Teraz jak sobie coś tam łyknął to już w ogóle, jakby się na chmurze unosił i na wszystko sikał z góry. Nie no tak serio to miał jakąś świadomość i plan na wszystko, więc nie tak zle do końca to wszystko widział, ale tez taka prawda, że troche samolubny był. Nie zważył na to, jak odbiorą Adler wszyscy inni, ze względu na jej pochodzenie i odmienność też. Co do prawnych rzeczy, to nawet nic nie napomknął, miała spokój póki co, ale jak się coś jej odmieni to też chyba już by jej darował, ale jej tego nie powie rzecz jasna. Jeszcze by to wszystko odwróciła w jego strone i ani nie byłoby umowy ani nic takiego, no wiadomo o co chodzi. Musiał się jakoś zabezpieczyć na wszelkie strony, żeby kurcze wyszło to okej. - Ahh, te baby. Plotkarki i nic wiecej, za co ja im płacę, prawda? Za to, że chodzą i gadają i do tego jeszcze tak trakują innych. - rzucił z uśmieszkiem na twarzy, spoglądając na nia przez ramię. No kurde trochę ją podkurwiał może swoim podejściem, ale co tam. Przynajmniej swoje załatwił i powiedział jednej a co tam poszło dalej w świat to już inna sprawa, więc trochę frajersko się zachował. Ale mniejsza z tym, zajął się ponownie tym aby wrócić do salonu i się odrobinkę napić, choćby po to aby łatwiej mu się rozmawiało, nie darł ryja albo coś w ten deseń. - Nie dramatyzuj, jak jesteś narzeczoną to już coś więcej, znacznie. A jak się im jeszcze podkoloryzuje z tymi przygotowaniami do ślubu to już w ogóle. Wiesz o co chodzi. - tak przynajmniej on sam myślał, że tak będzie. Że jak jedno i drugie się połączy to będzie łatwo to szło wszystko i przyjemnie. Zresztą lepiej, że sam powiedział nizeli ktoś coś by miał sam wyłapać, a tak prawilne info od szefa dostali i przynajmniej to sto prawdy. - Myślę o Tobie, stąd taka decyzja póki nikt nei wiedział, chciałabyś że swoje zaczęli teorie tworzyć? Albo sami żeby się dowiedzieli lub trzy grosze wtrąciła moja matka? Nie. Więc jak chcesz mogę jeszcze zwołać wszystkich jutro i na środku wystąpić. Powiem dobitnie, że każdy przytyk w Twoją stronę będzie karany albo cos. No kurde co byś chciała to zrobię. - powiedział szczerze, przyglądajac się jej z uśmiechem gdy potem wspomniała o złamanej umowie z jego strony. Pamiętał że było miło i tak dalej, przynajmniej przez sekundę, ale czy miał jej to powiedzieć otwarcie? Cóż, otwarty alkohol i następna kolejka może mu dopomóc w tym, na razie jednak się jej przyglądał jak podchodzi powoli niczym niewinna sarenka.
- No nie gadaj, że nie potrzebujesz od czasu do czasu czułości jak każdy człowiek, nie uwierzę w to. Zresztą ja problemu o to nie robię takiego jak ty. - rzucił śmiało, upijajac kolejny łyk i przełykając aby dalej kontynuować. - Może chcesz się napić? Może będziesz przyjemniejsza po czymś mocniejszym albo i nie. Nie było pytania. - machnął nawet ręką na to, w sumie to pewnie ją trafił Adler bo niebezpiecznie blisko się pojawiła, co nawet dopiero co ogarnał. Wzdychnął sobie ciężko na jej pytanie, bo kurcze nie wiedział sam czy ma rację Rose, czy nie. Nie wiedział sam jak to na niego wpływało wszystko, na pewno była piękną kobietą i mogła działać na faceta ale no Jace nawet jeśli to wyprze się takich myśli. - Nie jesteś w moim typie. - mruknął niby tak sobie na odwal aby może ją wkurzyć a może pozbawić jakikolwiek myśli, bo jednak wpatrywał się w nią intesywnie i mogłaby to odczytać w wiadomy sposób. On jednak wolał pójść w tą stronę, trochę to smutne ale co zrobić. Nie wiedział czy usiądzie sobie czy też jak szybko przyszła tak pójdzie, on po prostu miał full relaks teraz.
mów mi/kontakt
a
Awatar użytkownika
przyszła pani architekt, która boryka się z kilkoma problemami w życiu i ciągle pakuje się w kolejne
26
173

Post

- Niezbyt jest mi do śmiechu, więc lepiej nie żartuj wtedy kiedy to nie jest wskazane - stwierdziła, chociaż już nie atakując go tak na lewo i prawo. Niech się nie dziwi, że jest taka wkurzona, a czasem poirytowana, bo dla niego to w całokształcie mogła być po prostu zabawa - a dla niej całe życie, które próbował wywrócić do góry nogami. Gdyby coś tu poszło nie tak, to on pójdzie dalej i szybko zapomni o takim epizodzie, a ona pewnie będzie się z tego jeszcze długo wygrzebywać, z racji tego, że ma spory dług finansowy, jak również może nadszarpnąć swoją reputacje w branży; w branży, do której chce należeć i to nie dlatego, że ma coś wspólnego ze Smithem. Zawsze chciała udowodnić swoją wartość i pokazać, że potrafi, by doceniano ją za te umiejętności i charakter, nie zaś za to czują żoną prawie została - bo oczywiście zakładać należy, iż ślub i to wszystko jest czysto fikcyjne i przecież do tego ślubu nigdy nie dojdzie. Ostatecznie więc Rose zostanie kiedyś na lodzie, jako ta, która rozstała się z właścicielem słynnego biura architektonicznego i być może potem nigdy nie odczepi od siebie łatki tej, która próbowała robić karierę przez łóżko. Naprawdę obawiała się takich porównać i jeżeli Jace tego nie rozumiał - to wcale jej to nie dziwiło, w końcu dla niego wszystko było tak banalnie proste i przyjemne, jakby nic nie mogło mu zaszkodzić. - Niepotrzebnie w ogóle komukolwiek mówiłeś. Mogłeś to po prostu najpierw uzgodnić ze mną, mogliśmy zastanowić się jak to rozwiązać tak, aby było dobrze. Jak poinformować innych, by uniknąć głupich komentarzy i spojrzeń, które - oczywiście - Ciebie nie dotyczą. Tylko mnie... - westchnęła, gdy znaleźli się już w salonie - I wiem, że jestem narzeczoną, ale to nie jest takie proste jak Ci się wydaje, Jace. Dopiero się tam pojawiłam jako stażystka, a nagle zostaje narzeczoną właściciela; nie widzisz jak słabo to wygląda? - spojrzała na niego, próbując jakoś przedstawić mu swój punkt widzenia. Ale nie do końca podobało jej się jego nastawienie - kompletne olewanie tematu i sprawy, jakby to była faktycznie dobra zabawa. Jednak zapominał o ty, że przede wszystkim jej życie, którego nie chciała doszczętnie zniszczyć. - Nawet nie próbuj tego robić! - mruknęła, celując w niego palcem wskazującym - Jeszcze bardziej pogorszyłbyś sprawe takimi wystąpieniami. Po prostu... chyba musimy zachowywać się tam jako para, pokazać, że nie udajemy, udowodnić, że to prawda. Sama już nie wiem, myślę, że to i tak zawsze będzie stanowiło problem i w efekcie tego, stracę szansę na dobry staż... ale najwyżej poszukam innego miejsca - odparła, trochę godząc się może z faktami, w międzyczasie zbliżając się do niego i próbując coś z niego wyciągnąć. Nie ma co ukrywać, jest przystojnym facetem i ten pocałunek sam w sobie jej również się podobał, chociaż trwał tak krótko. Trochę go podpuszczała, ale mimo wszystko - nie wiedziała czemu to właściwie robi. Powinna trzymać się na dystans. - Chce się napić czegoś mocniejszego, bo inaczej mogę nie przetrwać pobytu tutaj - odgryzła się mu nieco, ale tak, miała ochotę na coś dobrego, bo raz, że potrzebowała się nieco wyluzować, to dwa, potrzebowała oderwać myśli od wiecznych problemów, które kręciły się wokół niej. Może też picie pod jego dachem nie było najlepszym pomysłem, ale postanowiła zaryzykować. Przy tym stała już dość blisko niego i prychnęła kpiąco, słysząc jego odpowiedź. - Nie jestem w Twoim typie? To niby czemu akurat mnie wybrałeś do odgrywania tej całej szopki? - cofnęła się oczywiście zaraz, nieco urażona jego słowami, ale no nie dała tego aż tak po sobie poznać. Myślała, że raczej Jace podejmie słowne potyczki i być może sprowokuje go do czegoś więcej, ale szybko ostudził jej zapał. Wzruszyła lekko ramieniem. - Zresztą, to dobrze, że nie jestem... bo Ty w moim też nie. Przynajmniej co do tego mamy jasność. Więc teraz nalej mi coś mocniejszego i porozmawiajmy o tych przygotowaniach do niby-ślubu, bo Twoja matka pewnie nie odpuści. Trzeba przynajmniej udawać, że coś się dzieje, tak? Chociaż zgaduje, że będzie chciała to wszystko zepsuć, mam się obawiać? - zerknęła na niego i usiadła sobie gdzieś na fotelu, obserwując go nieco beznamiętnym wzrokiem, bo jednak ciągle siedziały jej w głowie te jego słowa i trochę ostudził jej zapał - który niespodziewanie się kilka minut temu pojawił. Teraz po prostu godziła się z faktami i chciała ustalić szczegóły, by mieć to z głowy.
YOU ARE MY LOVE - dla każdego, z okazji Walentynek! MEOW MEOW - dla każdego, z okazji Dnia Kota! Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku
mów mi/kontakt
Rose
Zablokowany