To był koszmar. Cholerny koszmar, który nie ustępował, sprawiał że Donovan coraz bardziej zatracał się w tym całym szaleństwie, nie mogąc uporządkować galopujących myśli nie panował nad sobą. Tak samo było, gdy zobaczył Stuarta leżącego w śpiączce w jednej sal w szpitalu. W tamtym momencie serce na chwilę mu stanęło, ale cieszył się że żyje, że nic mu się nie stało i że wszystko będzie dobrze. Czuwał przy jego łóżku, praktycznie zaniedbując swoje własne obowiązki, chciał być u boku tego, który w tej chwili potrzebował jego wsparcia. Ale los nie okazał się być łaskawy. Obudził się, jednak po krótkiej wymianie zdań zrozumiał, w jak chujowym położeniu się znalazł. Stu nie pamiętał ostatniego pół roku. Nie pamiętał Vegas, nie pamiętał tego wszystkiego co ukształtowało ich relację, wprowadzając na zupełnie inne tory. Pamiętał, że się przyjaźnili. Nic więcej, a to zabolało go znacznie bardziej. Bolało znacznie mocniej, niż gdyby ktoś wbił mu w brzuch nóż. Nie potrafił wyznać brunetowi prawdy, gdy ten się obudził, opowiedzieć historii takich samych obrączek spoczywających na ich palcach, zrozumiał że musi go okłamać, dla jego własnego dobra nie może wyjawić mu prawdy o tym, co ich łączy. To byłby zbyt wielki szok dla ratownika. Już i tak serce Donovana pękło na pół. Stu dzięki temu miał szansę na ułożenie sobie życia z czystą kartą. Nawet jeśli znaczyło to życie osobno.
Nie potrafił dłużej patrzeć na niego w takim stanie. Po rozmowie z nim zwolnił się z dyżuru i pojechał do domu. Z tych emocji trzęsły mu się ręce, nie byłoby z niego jakiegokolwiek pożytku. Był zdruzgotany, wystarczyło jedno spojrzenie na jego twarz aby zrozumieć, że trzyma się jedynie ostatkiem sił. Telefon zawibrował w momencie gdy wysiadał z samochodu. Dee. Nie miał ochoty z nikim rozmawiać, nawet z nią, wysłał jej kilka wymijających wiadomości, ruszając w stronę domu. Nie potrafił racjonalnie myśleć, zaślepiony wspomnieniami, dał się zawładnąć bólem i rozpaczą. Zaryzykował i przez zrządzenie losu utracił kolejną szanse na szczęście. Pamiętał, co się stało ostatnim razem, gdy jego serce zostało złamane. Czy historia ma się powtórzyć?
Nie zamknął drzwi, z przyzwyczajenia, jakby czekał aż Hill tutaj wejdzie i spędzą razem miło czas, jak ostatnio. Zdawał sobie jednak sprawę z tego, że już nigdy tak nie będzie. Nigdy nie poczuje jego ust, dotyku, tego buntowniczego spojrzenia... Warknął coś do siebie, kierując się prosto do kuchni. Z szafki wyjął butelkę wódki i szklankę. Znowu ten sam scenariusz. Alkohol. Leki. Koniec cierpienia, koniec całego zła. Wziął do ręki pojemnik z tabletkami na uspokojenie, które zażywał od czasu do czasu, gdy dopadał go stres. Usiadł przy blacie, obracając w dłoni pojemniczek, drugą ręką odkręcając butelkę. Wysypał na dłoń dwie tabletki, potem dołożył kolejne pięć, aż skończyło się na całej garści. Zacisnął powieki oddychając płytko. Show must go on?
Deva Hill
a
mów mi/kontakt
DeadMemories#5203
a
Prawdopodobnie złamała wszystkie przepisy drogowe, jakie były. Nie zdziwi się, jak za kilka dni w swojej skrzynce pocztowej znajdzie list ze zdjęciem z fotoradaru za przekroczenie prędkości. Chyba ze 2 razy przejechała na czerwonym świetle- ale wcześniej upewniła się, że żadne inne auto nie jedzie. Musiała się śpieszyć. Pisząc z nim wiadomości widziała, w jakim jest stanie, choć starał się to ukryć. Chris kiedyś jej wyznał, że w przeszłości próbował odebrać sobie życie. Przyjaciel tak samo, jak ona, nie miał szczęścia w miłości. Oboje się wtedy załamali, ale ona na tyle, że musiała pójść do szpitala. Jej depresja była ciężka i prawdopodobnie, gdyby nie szpital, próbowałaby zrobić to samo, co Chris. Ale nie mogła pozwolić, żeby przyjaciel zrobił głupotę. Wiedziała, że Stu stracił pamięć i nie pamięta tego co było między nimi, ale była jeszcze nadzieja, że będzie dobrze. Musi.
Zaparkowała pod jego domem z piskiem opon. Wysiadła pośpiesznie, włączyła alarm w samochodzie i pobiegła do mieszkania. Miała nadzieję, że przyjaciel zostawił otwarte
drzwi. Jeśli nie, będzie w nie walić , a nawet spróbuje je wyłamać. Chociaż miała marne szanse, ale się nie podda.
Na szczęście gdy chwyciła za klamkę, okazało się, że drzwi były otwarte. Ulżyło jej. W mieszkaniu panowała cisza. To nie mogło oznaczać niczego dobrego. Ściągnęła buty i przeszła przez salon. Widziała, że w kuchni pali się światło, więc zaniechała szukania go gdzie indziej i skierowała się w tamtym kierunku. - Chris?- stanęła w miejscu. Donovan stał tyłem do wejścia i jeszcze nie widziała, co chciał zrobić. - Chris? - Powtórzyła pytanie podchodząc do niego bliżej. Obeszła go i stanęła po jego lewej stronie i prawie krzyknęła widząc co trzymał w dłoni. Znalazła się przy nim w dwóch krokach i chwyciła dłoń, w której trzymał garść tabletek. Kątem oka zauważyła też otwartą butelkę alkoholu. Złapał go za drugie ramię i odwróciła go w swoją stronę. - Hej… spójrz na mnie - Poprosiła przysuwając się do niego. - Wezmę to… - Patrząc mu w oczy zaczęła swoimi drobnymi palcami odbierać od niego tabletki i odrzucać je na kuchenny blat. Musiała zrobić wszystko, żeby odwieźć go od tego co miał zamiar zrobić.
Christian Donovan
mów mi/kontakt
werson
a
Nie zamknął drzwi bo miał cichą nadzieję, że on wejdzie, cały i zdrowy i spędzą dzień jak zwykle, wspominając Vegas, dokładać kolejną cegiełkę do tej nowej dla nich relacji. Nie myślał jednak racjonalnie, po rozmowie w szpitalu, po tym jak praktycznie perfidnie go okłamał, nie wiedział już, czy zdoła się po tym wszystkim podnieść. Patrzył się tępym spojrzeniem na garść tabletek, mając flashbacki sprzed pięciu lat, kiedy był w takiej samej sytuacji, balansując na granicy śmierci nie radząc sobie z tym co zobaczył, z tym co wyprawiało jego oszalałe z rozpaczy serce. Już wtedy utracił nadzieję, w Vegas ona ponownie odżyła, by znowu odejść, pozostawiając pustą skorupę, maszynę która nie posiada żadnych ludzkich uczuć.
Nawet nie słyszał, jak ktoś woła go po imieniu, nie zarejestrował przyjaciółki wchodzącej do mieszkania, wpatrywał się w te pieprzone tabletki, mimo wszystko nie znajdując w sobie aż tyle odwagi, by jednym ruchem wpakować je do ust i popić otwartą wódką. Wiedział że to nie rozwiązanie i pewnie to go powstrzymało, chociaż zdawał też sobie sprawę z tego, że szczęście najzwyczajniej w świecie go opuściło. Wraz z utratą pamięci Hilla.
Nawet na nią nie spojrzał, jego oczy lśniły w świetle dnia, lekko rozchylone usta łapały powietrze. Zwrócił na nią wzrok dopiero w momencie, gdy lekko, aczkolwiek stanowczo odwróciła go w swoją stronę. Mogły przerazić ją jego oczy, ich wyraz. Pełne bólu, smutku i bezsilności, jak oczy człowieka który utracił wszystko i już nie widzi sensu w czymkolwiek, który chce raz na zawsze zapomnieć o tym, co było, zasnąć i mieć nadzieję że nie będzie aż tak go bolało serce następnego dnia. - Dee. – mruknął jedynie. Była jedną z najniższych mu osób, oboje wiele sobie zawdzięczali i później, gdy wspominał tą sytuację, dziękował w duchu że na nią trafił. I że przyszła do niego w porę, zanim popełnił głupstwo.
Jednak pewnie nie spodziewała się dalszych wydarzeń. Tego, że po tym, jak wszystkie tabletki znikną z jego ręki, najzwyczajniej w świecie upadł na kolana i ukrył twarz w dłoniach, a jego ciałem wstrząsnął dreszcz. Po chwili doszedł do niego szloch, cichy, aczkolwiek przesycony każdą możliwą negatywną emocją, wydobywającą się prosto z jego poranionego serca. Nie zabierając dłoni od twarzy, oparł się o blat kuchenny, spod palców co jakiś czas wypływała łza. Nigdy nie potrafił panować nad swoimi emocjami, zawsze, od małego, wyrażał je częściej od innych dzieci, pod tym względem zawsze był inny. Może przez to nie może być szczęśliwy?
- Straciłem go Dee. – wyrwało się z jego gardła. Może i nie zachowywał się jak prawdziwy facet, ale każdy ma w swoim życiu gorsze chwile, kiedy tylko wypłakanie wszystkich nagromadzonych emocji może pomóc pozbierać się do kupy.
Deva Hill
Nawet nie słyszał, jak ktoś woła go po imieniu, nie zarejestrował przyjaciółki wchodzącej do mieszkania, wpatrywał się w te pieprzone tabletki, mimo wszystko nie znajdując w sobie aż tyle odwagi, by jednym ruchem wpakować je do ust i popić otwartą wódką. Wiedział że to nie rozwiązanie i pewnie to go powstrzymało, chociaż zdawał też sobie sprawę z tego, że szczęście najzwyczajniej w świecie go opuściło. Wraz z utratą pamięci Hilla.
Nawet na nią nie spojrzał, jego oczy lśniły w świetle dnia, lekko rozchylone usta łapały powietrze. Zwrócił na nią wzrok dopiero w momencie, gdy lekko, aczkolwiek stanowczo odwróciła go w swoją stronę. Mogły przerazić ją jego oczy, ich wyraz. Pełne bólu, smutku i bezsilności, jak oczy człowieka który utracił wszystko i już nie widzi sensu w czymkolwiek, który chce raz na zawsze zapomnieć o tym, co było, zasnąć i mieć nadzieję że nie będzie aż tak go bolało serce następnego dnia. - Dee. – mruknął jedynie. Była jedną z najniższych mu osób, oboje wiele sobie zawdzięczali i później, gdy wspominał tą sytuację, dziękował w duchu że na nią trafił. I że przyszła do niego w porę, zanim popełnił głupstwo.
Jednak pewnie nie spodziewała się dalszych wydarzeń. Tego, że po tym, jak wszystkie tabletki znikną z jego ręki, najzwyczajniej w świecie upadł na kolana i ukrył twarz w dłoniach, a jego ciałem wstrząsnął dreszcz. Po chwili doszedł do niego szloch, cichy, aczkolwiek przesycony każdą możliwą negatywną emocją, wydobywającą się prosto z jego poranionego serca. Nie zabierając dłoni od twarzy, oparł się o blat kuchenny, spod palców co jakiś czas wypływała łza. Nigdy nie potrafił panować nad swoimi emocjami, zawsze, od małego, wyrażał je częściej od innych dzieci, pod tym względem zawsze był inny. Może przez to nie może być szczęśliwy?
- Straciłem go Dee. – wyrwało się z jego gardła. Może i nie zachowywał się jak prawdziwy facet, ale każdy ma w swoim życiu gorsze chwile, kiedy tylko wypłakanie wszystkich nagromadzonych emocji może pomóc pozbierać się do kupy.
Deva Hill
mów mi/kontakt
DeadMemories#5203
a
Nie często widywała go w takim stanie. Zwłaszcza płaczącego. To on częściej widział ją zapłakaną. Zwłaszcza na początku ich znajomości. To on miał doświadczenie w pocieszaniu jej. To on zawsze wiedział, co powiedzieć. Jak zareagować. Chris sądził, że stracił Stuarta. Stracił nadzieję. Musiał wierzyć, że odzyska pamięć. Nie wiedziała tylko, jak sprawić, żeby zmienił swoje nastawienie do sytuacji. Ulżyło jej gdy pozwolił jej odebrać tabletki. To był dla niej sygnał, że tak naprawdę nie chciał tego zrobić, że to była chwila słabości. Chciał żyć. Nie chciała myśleć, co by się stało, gdyby nie zdążyła na czas.
Czy byłaby w stanie go uratować?
Serce jej zadrżało, gdy usłyszała jego płacz. Upadła na kolana obok niego i nie myśląc zbyt długo, objęła go mocno. Drżał w jej ramionach, z trudnością łapał oddech, a z jego oczu wciąż wypływały gorące łzy.
- Nie straciłeś go.- Nie wiedziała, jak ma przekonać go do zmiany zdania. Stu wciąż z nimi był, żył a to przecież powinno być najważniejsze. Ten wypadek mógł skończyć o wiele, o wiele gorzej. Ucałowała czubek, jego głowy i głaskała go delikatnie po ramieniu.
- Wiem, że cierpisz i wyrzuć to z siebie wszystko. - Szeptała do jego ucha wciąż tuląc go do siebie. - I nie jesteś z tym sam, Chris. Jestem przy Tobie. - Od początku ich znajomości jeszcze nigdy, nikt nikogo nie zostawił w potrzebie. Oboje mogli na siebie liczyć. Serce bolało ją, widząc go w takim stanie. Przymknęła na chwile powieki, zatrzymując łzy, które chciały się uwolnić i spłynąć po jej bladym policzku. Nie mogła teraz płakać, musiała być silna i pokazać Chrisowi, że mimo patowej sytuacji, wszystko z czasem się ułoży. Przypomniała sobie widok Stu leżącego na szpitalnym łóżku. Nigdy nie chciała widzieć członków swojej rodziny, w takim stanie. Dlatego cieszyła się, że żaden z nich nie widział jej, gdy to ona kilka lat temu obudziła się pobita przez chłopaka.
Christian Donovan
Czy byłaby w stanie go uratować?
Serce jej zadrżało, gdy usłyszała jego płacz. Upadła na kolana obok niego i nie myśląc zbyt długo, objęła go mocno. Drżał w jej ramionach, z trudnością łapał oddech, a z jego oczu wciąż wypływały gorące łzy.
- Nie straciłeś go.- Nie wiedziała, jak ma przekonać go do zmiany zdania. Stu wciąż z nimi był, żył a to przecież powinno być najważniejsze. Ten wypadek mógł skończyć o wiele, o wiele gorzej. Ucałowała czubek, jego głowy i głaskała go delikatnie po ramieniu.
- Wiem, że cierpisz i wyrzuć to z siebie wszystko. - Szeptała do jego ucha wciąż tuląc go do siebie. - I nie jesteś z tym sam, Chris. Jestem przy Tobie. - Od początku ich znajomości jeszcze nigdy, nikt nikogo nie zostawił w potrzebie. Oboje mogli na siebie liczyć. Serce bolało ją, widząc go w takim stanie. Przymknęła na chwile powieki, zatrzymując łzy, które chciały się uwolnić i spłynąć po jej bladym policzku. Nie mogła teraz płakać, musiała być silna i pokazać Chrisowi, że mimo patowej sytuacji, wszystko z czasem się ułoży. Przypomniała sobie widok Stu leżącego na szpitalnym łóżku. Nigdy nie chciała widzieć członków swojej rodziny, w takim stanie. Dlatego cieszyła się, że żaden z nich nie widział jej, gdy to ona kilka lat temu obudziła się pobita przez chłopaka.
Christian Donovan
mów mi/kontakt
werson
a
Mimo tego, że naprawdę był uczuciowym i wrażliwym facetem, nie dawał tego po sobie poznać, robiąc dobrą minę do złej gry, dopóki nie wynikła taka a nie inna sytuacja z jego bratem otaczał się murem, którego nikt nie był w stanie przebić, chroniąc zranione serce, jednak jej brat swoim urokiem i charakterem powoli zabierał z tego muru cegiełki i ukazał prawdziwego chirurga, skrzywdzonego przez los, a jednak prawdziwego, który naprawdę ponad wszystko pragnie jedynie odrobiny szczęścia w swoim życiu.
Pomogli sobie nawzajem, można więc powiedzieć że jej jako nielicznej ufał, może nie bezgranicznie, jednak na tyle mocno, że jako pierwszej powiedział jej o nocy ze Stuartem, potem o tym, że nie potrafi znieść tego jak brunet wygląda po wypadku i tego, na co się zanosiło: na przekreślenie mozolnie budowanej relacji, dzięki której miał szansę na to, by w końcu zapomnieć o tym, co się działo. Dlatego nerwy mu puściły, szukając ujścia zmieniły się w szloch który targał jego ciałem. Zadrżał pod jej dotykiem, nieprzywykły do bliskości kogoś innego prócz Hilla, jednak nie oponował, pozwalając na to, pozwalając by razem ze łzami wyleciały wszystkie emocje, opuścił go ten stres i niepewność, ale wiedział że na to się nie zanosi.
- To nie tak miało być. To nie tak miało do cholery być. – niski warkot wydobył się z jego gardła gdy próbował zdusić szloch, gdy próbował zachować się jak prawdziwy facet i naprawdę po męsku to ogarnąć, ale po prostu nie potrafił, pokazując swoje prawdziwe cechy charakteru, których nikt nigdy u niego nie widział. Odetchnął kilka razy głęboko, tłumiąc kolejny szloch, rozumiejąc że nic tutaj po łzach. W końcu zabrał dłoń z twarzy, wycierając policzki i patrząc na nią tymi jasnymi, lśniącymi oczami.
- On nic nie pamięta, rozumiesz? Nic. Nawet tego. – pokazał jej obrączkę na palcu, którą w kolejnym momencie ściągnął i najzwyczajniej w świecie rzucił w kąt, obserwując jak krąży, aż w końcu zamiera na podłodze. - Okłamałem go, wiesz? Musiałem to zrobić. Dla jego dobra. Dla mnie nie ma już nic sensu, a on może wszystko sobie na nowo ułożyć. Tak będzie lepiej. – nawet na nią nie patrzył, skupił wzrok gdzieś na ścianie. Był pewien swoich działań. Czy okażą się one słuszne?
Deva Hill
Pomogli sobie nawzajem, można więc powiedzieć że jej jako nielicznej ufał, może nie bezgranicznie, jednak na tyle mocno, że jako pierwszej powiedział jej o nocy ze Stuartem, potem o tym, że nie potrafi znieść tego jak brunet wygląda po wypadku i tego, na co się zanosiło: na przekreślenie mozolnie budowanej relacji, dzięki której miał szansę na to, by w końcu zapomnieć o tym, co się działo. Dlatego nerwy mu puściły, szukając ujścia zmieniły się w szloch który targał jego ciałem. Zadrżał pod jej dotykiem, nieprzywykły do bliskości kogoś innego prócz Hilla, jednak nie oponował, pozwalając na to, pozwalając by razem ze łzami wyleciały wszystkie emocje, opuścił go ten stres i niepewność, ale wiedział że na to się nie zanosi.
- To nie tak miało być. To nie tak miało do cholery być. – niski warkot wydobył się z jego gardła gdy próbował zdusić szloch, gdy próbował zachować się jak prawdziwy facet i naprawdę po męsku to ogarnąć, ale po prostu nie potrafił, pokazując swoje prawdziwe cechy charakteru, których nikt nigdy u niego nie widział. Odetchnął kilka razy głęboko, tłumiąc kolejny szloch, rozumiejąc że nic tutaj po łzach. W końcu zabrał dłoń z twarzy, wycierając policzki i patrząc na nią tymi jasnymi, lśniącymi oczami.
- On nic nie pamięta, rozumiesz? Nic. Nawet tego. – pokazał jej obrączkę na palcu, którą w kolejnym momencie ściągnął i najzwyczajniej w świecie rzucił w kąt, obserwując jak krąży, aż w końcu zamiera na podłodze. - Okłamałem go, wiesz? Musiałem to zrobić. Dla jego dobra. Dla mnie nie ma już nic sensu, a on może wszystko sobie na nowo ułożyć. Tak będzie lepiej. – nawet na nią nie patrzył, skupił wzrok gdzieś na ścianie. Był pewien swoich działań. Czy okażą się one słuszne?
Deva Hill
mów mi/kontakt
DeadMemories#5203
a
Bo tak właśnie jest. Otwierasz się przed osobą, której ufasz. I to też nie staje się nagle, tylko stopniowo. I nagle przychodzi taki moment, że sam nie wiem kiedy, ale otwierasz się przed kimś i czujesz ulgę. Taką nie do opisania. Może na samym początku nie dociera do nas, że ta osoba jest w stanie wywrócić nasz świat do góry nogami, ale po pewnym czasie dociera do nas, że nie umiemy się przed tym bronić.
Wiedziała, że uczucie do jej rata przychodziło mu stopniowo. Przecież jeszcze niedawno zaciągnął ją na stołówkę i opowiedział, że spędził z nim noc i nie wiedział co teraz. Bo nie chciał stracić przyjaciela. Kibicowała im i nie miała nic przeciwko, ale gdy napisał, że po pijaku wzięli ślub… to już nieco ją zdenerwowało. Bo ślub, to poważna sprawa.
- Wiem, Chris. - Jako jego najbliższa rodzina wypytała lekarza o wszystkie szczegóły jego stanu zdrowia. Nie było najlepiej, ale cieszyła się, że brat przeżył.
Przyjrzała się obrączce, którą przyjaciel wciąż nosił na placu. Westchnęła i usiadła na piętach. Nie wiedziała co powiedzieć. Jak przekonać go, żeby zmienił zdanie i poczekał aż stan zdrowia Stu się poprawi i powoli wspomnienia wrócą. Bo wrócą. Kiedyś.
- Nie gadaj głupot! Nic sobie bez Ciebie nie będzie układał na nowo. Nie pamięta Vegas, ale pamięta o waszej przyjaźni, a to dla niego też było bardzo ważne. - Nie chciała podnosić głosu, ale jego słowa zaczynały ją denerwować. Poddawał się. On za szybko się poddawał. Uniosła głowę i spojrzała na butelkę wódki. A co tam. Sięgnęła po nią i patrząc przyjacielowi w oczy napiła się prosto z butelki. Skrzywiła się, bo była ciepła.
- Okłamałeś go ok. Ale nie uważasz, że dobrze jednak zrobiłeś nie mówiąc mu o ślubie? Ja sądzę, że tak. Wyobraź sobie, jaki przeżyłby szok, gdybyś pierwsze co zrobił powiedział o Vegas. Chris, możesz jeszcze mu wszystko powiedzieć, ale działaj powoli. Stopniowo. - Wyciągnęła butelkę w jego stronę. Jak pić, to już razem. Sama nigdy nie piła. Nie ufała sobie. Bała się, że przy tym co przeszła zbyt szybko popadnie w nałóg.
Christian Donovan
Wiedziała, że uczucie do jej rata przychodziło mu stopniowo. Przecież jeszcze niedawno zaciągnął ją na stołówkę i opowiedział, że spędził z nim noc i nie wiedział co teraz. Bo nie chciał stracić przyjaciela. Kibicowała im i nie miała nic przeciwko, ale gdy napisał, że po pijaku wzięli ślub… to już nieco ją zdenerwowało. Bo ślub, to poważna sprawa.
- Wiem, Chris. - Jako jego najbliższa rodzina wypytała lekarza o wszystkie szczegóły jego stanu zdrowia. Nie było najlepiej, ale cieszyła się, że brat przeżył.
Przyjrzała się obrączce, którą przyjaciel wciąż nosił na placu. Westchnęła i usiadła na piętach. Nie wiedziała co powiedzieć. Jak przekonać go, żeby zmienił zdanie i poczekał aż stan zdrowia Stu się poprawi i powoli wspomnienia wrócą. Bo wrócą. Kiedyś.
- Nie gadaj głupot! Nic sobie bez Ciebie nie będzie układał na nowo. Nie pamięta Vegas, ale pamięta o waszej przyjaźni, a to dla niego też było bardzo ważne. - Nie chciała podnosić głosu, ale jego słowa zaczynały ją denerwować. Poddawał się. On za szybko się poddawał. Uniosła głowę i spojrzała na butelkę wódki. A co tam. Sięgnęła po nią i patrząc przyjacielowi w oczy napiła się prosto z butelki. Skrzywiła się, bo była ciepła.
- Okłamałeś go ok. Ale nie uważasz, że dobrze jednak zrobiłeś nie mówiąc mu o ślubie? Ja sądzę, że tak. Wyobraź sobie, jaki przeżyłby szok, gdybyś pierwsze co zrobił powiedział o Vegas. Chris, możesz jeszcze mu wszystko powiedzieć, ale działaj powoli. Stopniowo. - Wyciągnęła butelkę w jego stronę. Jak pić, to już razem. Sama nigdy nie piła. Nie ufała sobie. Bała się, że przy tym co przeszła zbyt szybko popadnie w nałóg.
Christian Donovan
mów mi/kontakt
werson
a
Chrisowi nigdy łatwo nie przychodziło otworzenie się na ludzi. Za pierwszym razem, gdy dotkliwie przekonał się o tym że nie każdego warto obdarować swoją miłością dokładał kolejną cegiełkę do budowanego dookoła siebie muru. Otwarcie się na kogoś oznaczało, że ta osoba może zobaczyć kim jesteś naprawdę, wszystko to, co w tobie złe, a także to, czego się obawiasz. Nie chciał ponownie przeżyć tego, co kilka lat temu, mimo że obecna sytuacja była nad wyraz patowa i równie mocno go bolała, niż każdy kolejny zawód, jakiego doświadczył. Osoby którym ufał mógł policzyć na palcach jednej ręki. Deva była przy nim, on przy niej, ale teraz cholernie ciężko przychodziło mu wyrażanie tych wszystkich uczuć, jakie w sobie miał.
Obrączka wylądowała gdzieś w rogu kuchni, przez chwilę spoglądał na nią, na to jak światło lampy w kuchni, nagle znowu wydawało mu się że ten kawałek metalu śmieje się z niego i z tego, jak postąpił. Zagryzł dolną wargę, ponownie wycierając mokre jeszcze policzki. To wszystko nie tak miało być, przecież to nie może być prawda.
- Ty nie wiesz, jak to boli, Dee. – warknął, może nieco za mocno, w tej jednak chwili nie panował nad swoimi emocjami, mógł więc popełnić kilka błędów, za które będzie ją przepraszał. Później. - Gdyby nie to pieprzone Vegas, nie zareagowałbym w ten sposób. Cieszę się że żyje, ale mimo wszystko nie potrafię siedzieć obok niego i udawać, że nic się nie wydarzyło. – przeczesał dłonią włosy, starając się oddychać spokojnie, chociaż zauważył, że ręce mu się trzęsą. Zacisnął je w pięści i położył na swoich kolanach.
Owszem, szybko się poddawał. Taki już był, nie umiał walczyć o swoje, był romantyczną duszą która pragnie tylko i wyłącznie szczęśliwego zakończenia jak w bajkach, nie potrafiąc radzić sobie z przeciwnościami losu, wolał się wycofać. Serce go bolało, ale naprawdę uważał to za jedyne, racjonalne posunięcie.
- Właśnie dlatego nie mówiłem mu nic o Vegas. Nie wspomniałem o niczym, co się między nami działo, właśnie dlatego, by mu nie mącić w głowie. Chcę by myślał, że się przyjaźnimy. Tak będzie lepiej i dla niego i dla mnie. – odparł, biorąc do ręki butelkę wódki. Nie mówił jej o tym, co sprawiło że okłamał bruneta. Nawet sam zainteresowany o tym nie wiedział. - Po tej potańcówce na Halloween chciałem mu już wszystko powiedzieć. Ale zostałem napadnięty prawdopodobnie przez kogoś, kto widział nas w dosyć... innej sytuacji. Dlatego nie chciałem mu nic powiedzieć, dlatego go okłamałem. Nie chciałem powtórki z historii, bałem się też, że to jemu może się przytrafić. Tutaj także niektórym to nie odpowiada. – upił łyk wódki i skrzywił się lekko. Nie mógłby znieść myśli, że brunet znajdzie się na miejscu chirurga. Nie przeżyłby tego.
Deva Hill
Obrączka wylądowała gdzieś w rogu kuchni, przez chwilę spoglądał na nią, na to jak światło lampy w kuchni, nagle znowu wydawało mu się że ten kawałek metalu śmieje się z niego i z tego, jak postąpił. Zagryzł dolną wargę, ponownie wycierając mokre jeszcze policzki. To wszystko nie tak miało być, przecież to nie może być prawda.
- Ty nie wiesz, jak to boli, Dee. – warknął, może nieco za mocno, w tej jednak chwili nie panował nad swoimi emocjami, mógł więc popełnić kilka błędów, za które będzie ją przepraszał. Później. - Gdyby nie to pieprzone Vegas, nie zareagowałbym w ten sposób. Cieszę się że żyje, ale mimo wszystko nie potrafię siedzieć obok niego i udawać, że nic się nie wydarzyło. – przeczesał dłonią włosy, starając się oddychać spokojnie, chociaż zauważył, że ręce mu się trzęsą. Zacisnął je w pięści i położył na swoich kolanach.
Owszem, szybko się poddawał. Taki już był, nie umiał walczyć o swoje, był romantyczną duszą która pragnie tylko i wyłącznie szczęśliwego zakończenia jak w bajkach, nie potrafiąc radzić sobie z przeciwnościami losu, wolał się wycofać. Serce go bolało, ale naprawdę uważał to za jedyne, racjonalne posunięcie.
- Właśnie dlatego nie mówiłem mu nic o Vegas. Nie wspomniałem o niczym, co się między nami działo, właśnie dlatego, by mu nie mącić w głowie. Chcę by myślał, że się przyjaźnimy. Tak będzie lepiej i dla niego i dla mnie. – odparł, biorąc do ręki butelkę wódki. Nie mówił jej o tym, co sprawiło że okłamał bruneta. Nawet sam zainteresowany o tym nie wiedział. - Po tej potańcówce na Halloween chciałem mu już wszystko powiedzieć. Ale zostałem napadnięty prawdopodobnie przez kogoś, kto widział nas w dosyć... innej sytuacji. Dlatego nie chciałem mu nic powiedzieć, dlatego go okłamałem. Nie chciałem powtórki z historii, bałem się też, że to jemu może się przytrafić. Tutaj także niektórym to nie odpowiada. – upił łyk wódki i skrzywił się lekko. Nie mógłby znieść myśli, że brunet znajdzie się na miejscu chirurga. Nie przeżyłby tego.
Deva Hill
mów mi/kontakt
DeadMemories#5203
a
Deva nie za dużo mogła powiedzieć o związkach. Jedyny w jakim była nie skończył się dla niej bardzo źle. Dlatego, kiedy Chris w stołówce prosił ją o radę, nie była pewna, czy jest odpowiednią osobą do tego typu rozmów. Ona nawet nie wiedziała, co poradzić siostrze, która poczuła coś do swojego przyjaciela. Uważała się, że skoro pozwalała byłemu na takie traktowanie, to nie nie jest dobra w doradzaniu. Nie była dobra w niczym. Jedyne co mogła doradzić, to słuchać siebie. Tego co czujemy, bo to było najważniejsze. Ona robiła wszystko, aby zadowolić swojego faceta, nigdy nie myślała o sobie. A tak nie powinno być. I nie, nie wiedziała, jak boli utrata pamięci przez ukochaną osobę, ale nie można było się poddawać. Chris musiał mieć nadzieję, że Stu odzyska pamięć i będzie, jak dawniej.
- Masz rację, nie wiem, jak to boli. - Odebrała od niego butelkę wódki, kiedy już się z niej napił. - Ale staram się zrozumieć. - Wzięła kolejny łyk i wiedziała, że jutro będzie tego żałować, bardzo.
Nie wiedziała, że przyjaciel został napadnięty i miała ochotę powiedzieć coś na ten temat, ale to nie pora i miejsce. Później.
- I bardzo dobrze powiedziałeś, że się przyjaźnicie. Chris, on Ciebie teraz potrzebuje. Rodziny, przyjaciół. - Przesunęła spojrzeniem po jego zapłakanej twarzy i skupiła się na oczach. - O Vegas możesz powiedzieć mu później. Na razie niech zrozumie to co się stało. Niech wyjdzie ze szpitala, ja mu pomogę w rehabilitacji. - Kiedy ona odwiedzała Stu on był nieprzytomny. Nie chciała ryzykować, że jej widok go zdenerwuje. Nie była pewna ile on pamięta.
Postawiła butelkę między nimi. Odgarnęła włosy z twarzy i na chwile spuściła głowę wypuszczając powoli powietrze z ust. Odwróciła głowę i wzrokiem zaczęła przeszukiwać podłogę, chcąc odnaleźć obrączkę, którą odrzucił. Znalazła ją w kącie. Wstała i sięgnęła po nią. Chwilę później wróciła do niego siadając obok. Przez chwilę obracała złoty krążek między palcami.
- Wiem, że go kochasz. Znam Cię Chris, ale wkurza mnie to, że tak szybko się poddajesz. On Cię potrzebuje, Ty jego też. - Sięgnęła po jego dłoń i rozłożyła jego palce. Położyła jego obrączkę na wyciągniętej dłoni. - Pamiętasz słowa przysięgi? Pamiętasz to co sobie obiecaliście?- Usiadła bokiem przyglądając się jego twarzy. Chciała, żeby przypomniał sobie, to co przysięgali sobie. W zdrowiu i chorobie. O to jej chodziło.
Christian Donovan
- Masz rację, nie wiem, jak to boli. - Odebrała od niego butelkę wódki, kiedy już się z niej napił. - Ale staram się zrozumieć. - Wzięła kolejny łyk i wiedziała, że jutro będzie tego żałować, bardzo.
Nie wiedziała, że przyjaciel został napadnięty i miała ochotę powiedzieć coś na ten temat, ale to nie pora i miejsce. Później.
- I bardzo dobrze powiedziałeś, że się przyjaźnicie. Chris, on Ciebie teraz potrzebuje. Rodziny, przyjaciół. - Przesunęła spojrzeniem po jego zapłakanej twarzy i skupiła się na oczach. - O Vegas możesz powiedzieć mu później. Na razie niech zrozumie to co się stało. Niech wyjdzie ze szpitala, ja mu pomogę w rehabilitacji. - Kiedy ona odwiedzała Stu on był nieprzytomny. Nie chciała ryzykować, że jej widok go zdenerwuje. Nie była pewna ile on pamięta.
Postawiła butelkę między nimi. Odgarnęła włosy z twarzy i na chwile spuściła głowę wypuszczając powoli powietrze z ust. Odwróciła głowę i wzrokiem zaczęła przeszukiwać podłogę, chcąc odnaleźć obrączkę, którą odrzucił. Znalazła ją w kącie. Wstała i sięgnęła po nią. Chwilę później wróciła do niego siadając obok. Przez chwilę obracała złoty krążek między palcami.
- Wiem, że go kochasz. Znam Cię Chris, ale wkurza mnie to, że tak szybko się poddajesz. On Cię potrzebuje, Ty jego też. - Sięgnęła po jego dłoń i rozłożyła jego palce. Położyła jego obrączkę na wyciągniętej dłoni. - Pamiętasz słowa przysięgi? Pamiętasz to co sobie obiecaliście?- Usiadła bokiem przyglądając się jego twarzy. Chciała, żeby przypomniał sobie, to co przysięgali sobie. W zdrowiu i chorobie. O to jej chodziło.
Christian Donovan
mów mi/kontakt
werson
a
Chris także nie był jakoś mega doświadczony w związkach. Jego serce trzy razy zabiło dla niewłaściwej osoby, dlatego był ostrożny w każdej, blizszej relacji, jednak to co działo się między nim, a brunetem, było kompletnie inne, szybkie i intensywne, od pierwszej nocy, do Vegas które jeszcze mocniej namieszało w ich już i tak pokomplikowanych relacjach. Donovan nie miał także rodziny, której mógłby się wyżalić, ani brata, ani siostry, a dziadkowie by go nie zrozumieli, dlatego potrzebował mieć u swojego boku kogoś, kto przynajmniej będzie próbował go zrozumieć, kto po prostu swoją obecnością pokaże mu, że nie jest sam, nawet jeśli on ma zamiar się w końcu poddać i zapomnieć o tym wszystkim, co było.
- Przepraszam. – mruknął. Nie powinien tak na nią naskoczyć, przecież nic złego nie zrobiła, jedynie starała mu się po prostu pomóc, nawet jeśli nie wiedziała jak. Nadal był pod wpływem silnych emocji i może działał trochę irracjonalnie, mimowolnie cieszył się, że w porę wpadła do jego mieszkania.
Potrząsnął głową.
- Nie potrafię wytrzymać w jego obecności ze świadomością, że on nic nie pamięta. Nie wiesz jak bardzo chciałbym... – zagryzł wargę z bezsilności. - Nieważne. Ma was, ciebie i Flo, wy mu pomożecie, ja nie jestem w stanie dopóki nie poukładam sobie tego w głowie. – zabrał jej z rąk butelkę wódki by wypić kolejny łyk, krzywiąc się przy tym niemiłosiernie. Miał ochotę urżnąć się w trupa aby o wszystkim zapomnieć, chociaż na kilka godzin nie przejmować się niczym więcej. Obserwował ją, jak ruszyła się po odrzuconą obrączkę i już chciał powiedzieć jej, by ją zostawiła, ale w ostatnim momencie zrezygnował.
- Zależy mi na nim, ale nie wiem co czuję. Po prostu nie wiem. – obserwował jak złoty krążek ląduje na jego dłoni, patrzył na światło odbijające się w gładkiej powierzchni. Prychnął. - Dee obaj byliśmy zalani w trupa, nic nie pamiętam. Mam jakieś przebłyski, zamazane obrazy, ale wierz mi, nic sobie nie przypominam. – obracał w dłoni obrączkę, jakby to właśnie w niej chciał uzyskać odpowiedzi na swoje wszystkie niezadane pytania, ale ona jedynie szyderczo się z niego śmiała. Westchnął, przymykając na chwilę oczy. - On może nigdy nie odzyskać pamięci, Dee, a tego już bym nie przeżył, naprawdę. – ta myśl prześladowała go ostatnio, oczywiście, zerknął do karty bruneta, ale nikt mu przecież nie da gwarancji, że pamięć wróci całkowicie. To byłby chyba największy cios.
Deva Hill
- Przepraszam. – mruknął. Nie powinien tak na nią naskoczyć, przecież nic złego nie zrobiła, jedynie starała mu się po prostu pomóc, nawet jeśli nie wiedziała jak. Nadal był pod wpływem silnych emocji i może działał trochę irracjonalnie, mimowolnie cieszył się, że w porę wpadła do jego mieszkania.
Potrząsnął głową.
- Nie potrafię wytrzymać w jego obecności ze świadomością, że on nic nie pamięta. Nie wiesz jak bardzo chciałbym... – zagryzł wargę z bezsilności. - Nieważne. Ma was, ciebie i Flo, wy mu pomożecie, ja nie jestem w stanie dopóki nie poukładam sobie tego w głowie. – zabrał jej z rąk butelkę wódki by wypić kolejny łyk, krzywiąc się przy tym niemiłosiernie. Miał ochotę urżnąć się w trupa aby o wszystkim zapomnieć, chociaż na kilka godzin nie przejmować się niczym więcej. Obserwował ją, jak ruszyła się po odrzuconą obrączkę i już chciał powiedzieć jej, by ją zostawiła, ale w ostatnim momencie zrezygnował.
- Zależy mi na nim, ale nie wiem co czuję. Po prostu nie wiem. – obserwował jak złoty krążek ląduje na jego dłoni, patrzył na światło odbijające się w gładkiej powierzchni. Prychnął. - Dee obaj byliśmy zalani w trupa, nic nie pamiętam. Mam jakieś przebłyski, zamazane obrazy, ale wierz mi, nic sobie nie przypominam. – obracał w dłoni obrączkę, jakby to właśnie w niej chciał uzyskać odpowiedzi na swoje wszystkie niezadane pytania, ale ona jedynie szyderczo się z niego śmiała. Westchnął, przymykając na chwilę oczy. - On może nigdy nie odzyskać pamięci, Dee, a tego już bym nie przeżył, naprawdę. – ta myśl prześladowała go ostatnio, oczywiście, zerknął do karty bruneta, ale nikt mu przecież nie da gwarancji, że pamięć wróci całkowicie. To byłby chyba największy cios.
Deva Hill
mów mi/kontakt
DeadMemories#5203
a
Nie była na niego zła i nie musiał za nic przepraszać. Jego reakcja była wprost naturalna. Kiedyś to ona na wszystkich krzyczała, złościła się i nie chciała z nikim rozmawiać. Chciała zaszyć się gdzieś i zostać sama. Ze swoim cierpieniem. Ona przeżyła zawód miłosny tylko raz. On trzy razy. Za każdym razem było mu coraz ciężej. Nic dziwnego. Ufasz komuś i nagle osoba, którą kochasz wbija ci nóż w plecy. To nie jest miłe uczucie. Masz wtedy wrażenie, że powoli ucieka z ciebie życie. Nadzieja, którą miałeś w sercu znika i nie czujesz nic. Dosłownie. Tak właśnie czuła się ona i zapewni w tej chwili czuł się Chris. Dotknęła jego ramienia i ścisnęła je delikatnie. Tym gestem chciała dać mu znać, że nie ma czym się przejmować. Nie zrobił nic złego.
- Chris, nie możesz się poddać. Nie teraz. - Spojrzała na niego zmartwionym wzrokiem. - Ja nie za wiele mogę mu pomóc, bo nie wiem czy pamięta, jak się pogodziliśmy. To z Florence ma lepszy kontakt. - Relacja z jej bratem zmieniała się stopniowo. Najpierw oboje przeżyli szok widząc się po raz pierwszy od kilku lat, potem próba pojednania i teraz wypadek. Nie mieli łatwo.
- Wiem, że jego widok sprawia ci ból oraz jego brak pamięci, ale nie możesz, słyszysz, nie możesz zrezygnować. Nie rezygnuj z Was. - Nie wiedziała co jeszcze powiedzieć. Sięgnęła po butelkę, którą trzymał i właśnie zdążył się z niej napić. Upiła z niej spory łyk i zakaszlała. Smak był okropny, a ona czuła powoli, że alkohol zaczynał działać- tak, to jest, jak ma się słabą głowę.
Patrzyła, jak obraca obrączkę w dłoniach. - Z telewizji, wiem, że w takiej chwili mówi się coś w stylu w zdrowiu i chorobie. Czy nie tak? - Spojrzała na przyjaciela unosząc do góry brew. Chciała, żeby w końcu do niego dotarło, że nie może porzucić Stu. Zwłaszcza w tej chwili.
- Wiem ale nie uważasz, że zostanie z nim i powolne opowiadanie mu o tym, co razem przeżyliście, pomoże mu przywrócić pamięci? Nie chodzi o wyłożenie mu całej waszej historii przy pierwszej lepszej okazji, ale stopniowo. Powoli. - W jej głosie wyczuć można było nadzieję, bo ona ją miała. Chciała przelać ją na Chrisa, ale nie wiedziała, jak.
Christian Donovan
- Chris, nie możesz się poddać. Nie teraz. - Spojrzała na niego zmartwionym wzrokiem. - Ja nie za wiele mogę mu pomóc, bo nie wiem czy pamięta, jak się pogodziliśmy. To z Florence ma lepszy kontakt. - Relacja z jej bratem zmieniała się stopniowo. Najpierw oboje przeżyli szok widząc się po raz pierwszy od kilku lat, potem próba pojednania i teraz wypadek. Nie mieli łatwo.
- Wiem, że jego widok sprawia ci ból oraz jego brak pamięci, ale nie możesz, słyszysz, nie możesz zrezygnować. Nie rezygnuj z Was. - Nie wiedziała co jeszcze powiedzieć. Sięgnęła po butelkę, którą trzymał i właśnie zdążył się z niej napić. Upiła z niej spory łyk i zakaszlała. Smak był okropny, a ona czuła powoli, że alkohol zaczynał działać- tak, to jest, jak ma się słabą głowę.
Patrzyła, jak obraca obrączkę w dłoniach. - Z telewizji, wiem, że w takiej chwili mówi się coś w stylu w zdrowiu i chorobie. Czy nie tak? - Spojrzała na przyjaciela unosząc do góry brew. Chciała, żeby w końcu do niego dotarło, że nie może porzucić Stu. Zwłaszcza w tej chwili.
- Wiem ale nie uważasz, że zostanie z nim i powolne opowiadanie mu o tym, co razem przeżyliście, pomoże mu przywrócić pamięci? Nie chodzi o wyłożenie mu całej waszej historii przy pierwszej lepszej okazji, ale stopniowo. Powoli. - W jej głosie wyczuć można było nadzieję, bo ona ją miała. Chciała przelać ją na Chrisa, ale nie wiedziała, jak.
Christian Donovan
mów mi/kontakt
werson
a
Nierozważnie jest trzymanie tego wszystkiego w sobie, szczególnie gdy od dawna jesteś człowiekiem kierującym się w życiu emocjami których nie rozumiesz. Od dziecka pod tym względem był inny, może właśnie przez to jaki jest, do tej pory nie potraf sobie nic w życiu ułożyć. Zbliża się do czterdziestki a jedyne co ma pewne to praca, do której ucieka gdy mu źle i gdy nie potrafi poradzić sobie z nadciągającymi problemami. Westchnął, po czym włożył obrączkę znowu na palec, nic sobie nie robiąc z chłodu metalu, chyba powoli się z tym wszystkim godząc, chociaż nadal bolało go to niemiłosiernie.
- A co ja mogę zrobić, Dee? Patrzeć na niego i żyć ze świadomością że nie jestem w stanie wyznać mu prawdy? Że zależy mi na najlepszym przyjacielu? To rodzina powinna go wspierać, nie ja. – pokręcił głową. Stu nazwał go upartym osłem jeszcze w Vegas i właśnie tutaj mamy tego idealny przykład, on naprawdę wierzy, że bez blondyna ratownikowi będzie lepiej, że nie będzie musiał się o niego martwić. Z czasem pewnie ból stanie się mniejszy i będzie cieszył się z jego szczęścia. Nawet jeśli nie będzie jego częścią. - Ja nawet nie mogę na niego normalnie patrzeć. – jęknął, zabierając wódkę z zasięgu jej rąk, wystarczy że on tutaj zaczyna walczyć z depresją i ma powód by się upić, niech chociaż jedna osoba w tym towarzystwie myśli racjonalnie, bo jak ona się upije będzie miał kolejne wyrzuty sumienia, a wtedy nic go nie uratuje. Parsknął cicho. - Tak chyba jest tylko w filmach, nie wiem jak w Vegas, pijany byłem. – upił kolejny łyk, robiąc się nieco bardziej opryskliwy niż wcześniej, znowu budując dookoła siebie mur którym odgrodził się od reszty świata i którym chciał ochronić zranione serce.
- Może by to było dobre, gdyby nie doszło do tego, do czego doszło. Może gdyby to był dopiero początek, inaczej bym do tego podszedł, ale teraz... – zawahał się i potargał sobie włosy, jakby tym gestem chciał zmusić swój mózg do myślenia. To wszystko robiło się coraz bardziej pogmatwane i wniosek sam się nasuwał. - Kocham go. Do kurwy nędzy kocham po tym pieprzonym Vegas i staram się robić wszystko dla jego dobra, nawet jeśli na mnie ma się to odbić. On jest najważniejszy. Reszta się nie liczy. – kolejny łyk wódki, jeden mały kamyczek spadł mu z serca. Ale nadal pozostawały tam wielkie głazy, które prędko go nie opuszczą.
Deva Hill
- A co ja mogę zrobić, Dee? Patrzeć na niego i żyć ze świadomością że nie jestem w stanie wyznać mu prawdy? Że zależy mi na najlepszym przyjacielu? To rodzina powinna go wspierać, nie ja. – pokręcił głową. Stu nazwał go upartym osłem jeszcze w Vegas i właśnie tutaj mamy tego idealny przykład, on naprawdę wierzy, że bez blondyna ratownikowi będzie lepiej, że nie będzie musiał się o niego martwić. Z czasem pewnie ból stanie się mniejszy i będzie cieszył się z jego szczęścia. Nawet jeśli nie będzie jego częścią. - Ja nawet nie mogę na niego normalnie patrzeć. – jęknął, zabierając wódkę z zasięgu jej rąk, wystarczy że on tutaj zaczyna walczyć z depresją i ma powód by się upić, niech chociaż jedna osoba w tym towarzystwie myśli racjonalnie, bo jak ona się upije będzie miał kolejne wyrzuty sumienia, a wtedy nic go nie uratuje. Parsknął cicho. - Tak chyba jest tylko w filmach, nie wiem jak w Vegas, pijany byłem. – upił kolejny łyk, robiąc się nieco bardziej opryskliwy niż wcześniej, znowu budując dookoła siebie mur którym odgrodził się od reszty świata i którym chciał ochronić zranione serce.
- Może by to było dobre, gdyby nie doszło do tego, do czego doszło. Może gdyby to był dopiero początek, inaczej bym do tego podszedł, ale teraz... – zawahał się i potargał sobie włosy, jakby tym gestem chciał zmusić swój mózg do myślenia. To wszystko robiło się coraz bardziej pogmatwane i wniosek sam się nasuwał. - Kocham go. Do kurwy nędzy kocham po tym pieprzonym Vegas i staram się robić wszystko dla jego dobra, nawet jeśli na mnie ma się to odbić. On jest najważniejszy. Reszta się nie liczy. – kolejny łyk wódki, jeden mały kamyczek spadł mu z serca. Ale nadal pozostawały tam wielkie głazy, które prędko go nie opuszczą.
Deva Hill
mów mi/kontakt
DeadMemories#5203
a
Słuchała uważnie przyjaciela i z każdym kolejny słowem miała ochotę walnąć go w głowę. Naprawdę! Czy on nie rozumiał, że Stu tak naprawdę przez prawie całe swoje życie nie miał rodziny? Czy Stu nie opowiadał mu o tym, jaką była okropną siostrą? Jaką wszyscy mieli zjebaną matkę? Na pewno o tym wiedział, ale ból spowodowany wypadkiem Stu, przyćmił jego wiarę we własne możliwości.
- Przestań pieprzyć! - Nie wytrzymała, musiała to powiedzieć. Wkurzona wyrwała mu butelkę z dłoni. Nie ma, że sam pije. Najwyżej zamówi sobie taksówkę, a auto odbierze następnego dnia. - Rodzina? Czy ty siebie słyszysz, Chris? Ledwo co się z nami pogodził. Skąd ja i Flo mamy pewność, że chce nas widzieć? Pomyślałeś o tym? To Ciebie teraz potrzebuje, nie nas.Nas może wciąż nienawidzić. - Pociągnęła spory łyk i odstawiła butelkę. Skrzywiła się i na serio zaczęła rozmyślać nad jakąś popitą, bo im więcej w siebie wleje, tym bardziej będzie rzygać. - Jestem pewna, że oboje powiedzieliście sobie, jak wiele dla siebie znaczycie. - Doskonale znała ich oboje. Nawet jeśli oboje tego nie pamiętają, to właśnie tak było. Zależało im na sobie, każdy to widział. I oboje byli po przejściach. Chris nie potrafił zaufać komuś w 5 minut, ten proces trwał wiele tygodni. I właśnie dlatego najpierw stali się przyjaciółmi. I to jest najlepsze co może być w związkach. Przyjaźń. To ona jest najważniejsza- zaraz po miłości.
- Więc skoro go kochasz, to bądź przy nim. Nie uciekaj. Bo właśnie to robisz Chris. Uciekasz.- Spojrzała na niego i wstała. Serio potrzebowała jakiegoś soku, czy choćby samej wody. Zaczęła przeszukiwać szafki w poszukiwaniu szklanki. - Starasz się robić wszystko dla jego dobra? Jakoś tego nie widzę... - Prychnęła. Wyciągnęła szklankę i podeszła do lodówki. Wyciągnęła z niej szklankę soku pomarańczowego i nalała sobie. Wypiła wszystko duszkiem. - Jeśli go kochasz, to nie zostawiaj. Proste… - Wzruszyła ramionami patrząc na niego z góry. Donovan potrzebował, że ktoś nim porządnie potrząsnąć. I właśnie to starała się osiągnąć.
Christian Donovan
- Przestań pieprzyć! - Nie wytrzymała, musiała to powiedzieć. Wkurzona wyrwała mu butelkę z dłoni. Nie ma, że sam pije. Najwyżej zamówi sobie taksówkę, a auto odbierze następnego dnia. - Rodzina? Czy ty siebie słyszysz, Chris? Ledwo co się z nami pogodził. Skąd ja i Flo mamy pewność, że chce nas widzieć? Pomyślałeś o tym? To Ciebie teraz potrzebuje, nie nas.Nas może wciąż nienawidzić. - Pociągnęła spory łyk i odstawiła butelkę. Skrzywiła się i na serio zaczęła rozmyślać nad jakąś popitą, bo im więcej w siebie wleje, tym bardziej będzie rzygać. - Jestem pewna, że oboje powiedzieliście sobie, jak wiele dla siebie znaczycie. - Doskonale znała ich oboje. Nawet jeśli oboje tego nie pamiętają, to właśnie tak było. Zależało im na sobie, każdy to widział. I oboje byli po przejściach. Chris nie potrafił zaufać komuś w 5 minut, ten proces trwał wiele tygodni. I właśnie dlatego najpierw stali się przyjaciółmi. I to jest najlepsze co może być w związkach. Przyjaźń. To ona jest najważniejsza- zaraz po miłości.
- Więc skoro go kochasz, to bądź przy nim. Nie uciekaj. Bo właśnie to robisz Chris. Uciekasz.- Spojrzała na niego i wstała. Serio potrzebowała jakiegoś soku, czy choćby samej wody. Zaczęła przeszukiwać szafki w poszukiwaniu szklanki. - Starasz się robić wszystko dla jego dobra? Jakoś tego nie widzę... - Prychnęła. Wyciągnęła szklankę i podeszła do lodówki. Wyciągnęła z niej szklankę soku pomarańczowego i nalała sobie. Wypiła wszystko duszkiem. - Jeśli go kochasz, to nie zostawiaj. Proste… - Wzruszyła ramionami patrząc na niego z góry. Donovan potrzebował, że ktoś nim porządnie potrząsnąć. I właśnie to starała się osiągnąć.
Christian Donovan
mów mi/kontakt
werson