Karty postaciRelacjeMessengerKalendarzeInstagram
a
Awatar użytkownika
Ksiądz z pogłębionym kryzysem wiary, prowadzący podwójne życie, w dzień przykładny duchowny, wieczorami grzeszy na wszelkie możliwe sposoby. Młoda dziewczyna, której uratował życie nie opuszcza jego myśli w dzień i w nocy.
34
187

Post

#5

Coś było nie tak. Coś było cholernie nie tak i przez całą drogę do domu dziewczyny zastanawiał się, co jest na rzeczy, bo wiedział doskonale że coś się stało. Im bardziej o tym myślał, tym nie potrafił skupić się na jeździe, prawie wpakował się na czerwone pod nadjeżdżający samochód i przez chwilę miał wspomnienie tamtego wypadku który stał się początkiem końca. Mruknął coś pod nosem i tym razem zachowując ostrożność, zajechał pod jej mieszkanie. Było zimno, ściągając kask zobaczył parę wydobywającą się z jego ust podczas wypuszczania. Spojrzał w górę, na świecące się światło jej mieszkania i poczuł mimowolny niepokój, chociaż był kompletnie irracjonalny, przecież nic złego nie zrobił, to ona z dnia na dzień przestała się odzywać. Znają się nie od dziś, kiedyś coś ich łączyło, ale po tym, jak obrał taką a nie inną ścieżkę, postanowili się przyjaźnić, chociaż nie przyszło im to łatwo. Cervantes zawsze służył jej radą, wiedziała że może do niego napisać czy zadzwonić jeśli potrzebuje pomocy i przez pewien czas wszystko układało się naprawdę dobrze, aż parę dni temu zamilkła, przyprawiając księdza o galopujące myśli.
Westchnął i zsiadł z motoru, poprawiając rękawy kurtki. Co ma być to będzie, nic go zapewne już nie zdziwi, a tak przynajmniej spełni dobry uczynek, jakoś wyrównując to, co wieczorami wyprawia, a czego powinien się wstydzić. Czasami gryzie go sumienie, czasami obawia się, że to wszystko wyjdzie na jaw, jednak nie potrafi inaczej. Od lat prowadzi podwójne życie, wiedząc że za takie zachowanie czeka go przyjemny kociołek w piekle.
Nie chciał kazać jej długo na siebie czekać, szybkim krokiem skierował się więc do jej apartamentu, korzystając ze schodów, tym samym pozwalając w głowie ułożyć sobie możliwe scenariusze tej rozmowy. Może chodzi o jej brata? Albo jakiś zawód miłosny i przez przypadek wyładowała na nim swoją złość? Cóż, zaraz się dowie. Przeskakiwał po dwa stopnie na raz tak energicznie, że rozczochrał sobie włosy i prawie się z nich zwalił, ale bez jakiegokolwiek uszczerbku stanął przed jej drzwiami, pukając w nie lekko.
- Cześć Sami. – przywitał się posyłając jej jeden ze swoich uśmiechów. Przy niej zwykle pozostawał sobą, a także ona jako jedna z nielicznych miała okazję poznać go przed tym całym zamieszaniem. – To jak, wpuścisz mnie, czy załatwiamy to w progu? – przekrzywił na bok głowę opierając się ramieniem o framugę.


Samira Holmes
SZÓSTY MIESIĄC MASZ, UŚMIECH DAJ NA TWARZ - dla każdego, z okazji pół roku aktywności forum! Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku szczęśliwy numerek: twoja twarz brzmi znajomo For you I would get beat to smithereens - za rozegranie wyzwania z "Challenge me!" Jestem pomocnikiem Świętego Mikołaja - za udział w minievencie mikołajkowym Największa maruda 2020 Hope Valley ma głos! BOGATE CV DON’T STOP ME NOW ONE BIG FAMILY I AM NOT CRAZY MAN UP! devine PABLO PICASSO - za posiadanie aktywnego Warsztatu! Sej łaaat? ADOPTOWANY PALACZ LUBIĘ ZIÓŁKO CZARNA OWCA Koszula to moja druga skóra Mam swoje demony mam uśmiech hollywoodzkiej gwiazdy Preferuję kilkudniowy zarost Lubię młodszych Nie rozstaje się z krzyżykiem na łańcuszku Słucham jednego utworu na okrągło Wszystko jest moją poduszką Czuję motyle w brzuchu sticks and stones Like a virgin I hate you but ok
mów mi/kontakt
DeadMemories#5203
a
Awatar użytkownika
Stara się żyć codziennością i nie myśleć o problemach, lecz jej przyjaciel i zarazem ex facet, który jest księdzem, wcale w tym nie pomaga... A ona, jak zawsze naiwna, próbuje nie przykładać do tego uwagi i udawać, że wszystko jest w normie.
27
170

Post

III


Wszystko było w porządku, ostatni wieczór spędziła w towarzystwie Remiego I Hugo, porozmawiali I pożartowali, miała chwilę by przestać myśleć o tym, kogo zobaczyła kilka dni wcześniej w jednym z barów.
Odpisała na kilka wiadomości, przykładając telefon do piersi I patrząc w sufit. Zachowywała się nieodpowiednio, wiedziała o tym. Powinna od razu powiedzieć o co chodzi. Z Cervantesem znała się nie od dziś, mieli za sobą kilka lat dość obfitej znajomości, zakrapianej miłymi chwilami I tymi gorszymi również. Nie powinna go okłamywać I mówić, że wszystko jest w porządku, choć wcale tak nie było. W głowie szatynki pojawiało się sporo różnych myśli, w większości tych nieprzyjemnych. Może to całe seminarium było tylko po to, żeby się rozstali? Jako ksiądz powinien być przykładem, a on... Łaził wieczorami po barach, upijając się I sadzając na kolanach obce dziewczyny. Nie powinna się złościć, przecież to co ich łączyło, było przeszłością. Nawet jako ksiądz miał swoje potrzeby, większe czy mniejsze, był tylko człowiekiem. Dlatego nie wiedziała dlaczego to tak zabolało, czemu poczuła dziwną irytację gdzieś w głębi klatki piersiowej? Była jego przyjaciółką I nikim więcej.
Targały nią przeróżne emocje, najwięcej było tych negatywnych. Sama nie potrafiła określić, czy było to spowodowane tym, że widziała akurat jego, czy może cierpiało tylko I wyłącznie ego Samiry, które na co dzień było zbyt wysokie. Nie odzywając się do niego, było jej po prostu łatwiej. A ten cały chłód I oziębłość brały się tylko I wyłącznie z chęci obrony I izolacji, ale przed czym tak naprawdę chciała się chronić? Przed uczuciami, pogrążonymi w głębokim śnie?
Poddała się, wiedziała, że dyskusja nie ma sensu. Prędzej czy później musiałaby się z nim spotkać, nawet jeśli teraz nie miała na to ochoty. Może to I lepiej, że wymusił na niej to spotkanie? Niektóre sprawy nie mogły czekać, a odwlekanie tego w nieskończoność, w niczym by nie pomogło.
Westchnęła cicho, słysząc dźwięk otwieranych drzwi I odłożyła telefon na łóżko, podnosząc się do pozycji siedzącej. Przejechała palcami po gęstych, brązowych włosach, rozplątując je I spojrzała w kierunku drzwi, a dokładnie na mężczyznę opierającego się o ich framugę.
Teraz, gdy go zobaczyła, wszystko do niej dotarło. Poczuła rosnącą irytację I palącą od środka złość, rozgrzewającą nieprzyjemnie kobiece ciało. Wojownicze nastawienie minęło, gdy posłał jej jeden z tych swoich uśmiechów, które tak lubiła.
Odwróciła głowę w bok, starając się nie zerkać w jego kierunku. Nie wiedziała, w jaki sposób powiedzieć mu o tym, co tak bardzo nie dawało jej spokoju.
— Wejdź — Odparła, starając się opanować emocje I wróciła wzrokiem do jego twarzy. Daj spokój, Samira, musisz wziąć się w garść I zachować jak kobieta, nie dziecko. Skarciła się w myślach. Przecież... Miała dwadzieścia siedem lat, nie piętnaście. Powinna zdawać sobie sprawę z tego, że kluczem do wszystkiego, była rozmowa. Szczera rozmowa. Chciała z nim porozmawiać I szukała motywacji, ale jakoś... Nie potrafiła tego zrobić, nie mogła zebrać się w sobie I zacząć tematu, który nie wiedzieć dlaczego, był dla niej trudny. Nigdy nie przychodziły jej takie rzeczy łatwo, prędzej byłaby w stanie wszystko przemilczeć I po prostu zapomnieć.
— Byłam ostatnio w barze, jakieś... Kilka dni temu — Zaczęła, wbijając w mężczyznę uważne spojrzenie. Była ciekawa, czy po przeszywającym spojrzeniu ciemnych oczu, którym go obdarzyła, domyśli się o co tak naprawdę chodzi. Kilka dni temu, bar, dwa słowa klucze. Nie chciała mówić wprost, że wie o jego nocnym życiu, chciała dać mu chwilę, być może po to, by się wykazał. Wolała to usłyszeć od niego, niż mówić sama.

Casper Cervantes
SZÓSTY MIESIĄC MASZ, UŚMIECH DAJ NA TWARZ - dla każdego, z okazji pół roku aktywności forum! Make my wish come true I am the "who" when you call, "Who's there?" BOGATE CV BAŚNIOPISARZ URODZONY WIOSNĄ JESTEM NIEWIERZĄCY/A Mam swoje demony sticks and stones Like a virgin I hate you but ok
mów mi/kontakt
samiel#2469
a
Awatar użytkownika
Ksiądz z pogłębionym kryzysem wiary, prowadzący podwójne życie, w dzień przykładny duchowny, wieczorami grzeszy na wszelkie możliwe sposoby. Młoda dziewczyna, której uratował życie nie opuszcza jego myśli w dzień i w nocy.
34
187

Post

To była skomplikowana, aczkolwiek najdłuższa relacja jaką posiadał. Pełna uniesień, upadków, a jednak szczera i prawdziwa. Gdyby nie tamten wypadek, gdyby nie to że zboczył z tej ścieżki, może po dziś dzień tworzyliby coś wyjątkowego. Tak się jednak nie stało, ale Casper sam musiał przed sobą przyznać, że nadal ma względem niej pewne uczucia, przez lata usilnie zagłuszane i sprowadzane do przyjaźni, bo tylko na to mogła liczyć, gdy przywdział koloratkę. Na jego dobre słowo, pomoc i wsparcie duchowe. Nic więcej nie mógł jej oferować, mimo że czasami łapał się w myślach na tym, że wyobraża sobie siebie w zupełnie innym zawodzie. Mógłby zostać kucharzem, otworzyć restaurację, tworzyć z nią szczęśliwy związek, może mieć rodzinę. Ale tak się nie stało, została mu wytyczona inna ścieżka. Ta ścieżka ma jednak odnogi na które wpada ilekroć mrok ogarnia Hope Valley i dopiero nad ranem na nią wraca, udając że wszystko w porządku.
Nigdy się tak nie zachowywała. Nigdy nie emanowała takim chłodem jak podczas tej wymiany wiadomości, więc autentycznie zaniepokoił się tym faktem. Przez wgląd na dawne czasy nie może jej zostawić, nie może pozwolić by sama borykała się z tym wszystkim. Ma przecież go na wyciągnięcie ręki. I ma pewność, że jej pomoże, choćby Niebo miało walić się na głowę.
Szczerość była podstawą przy budowaniu każdej relacji, nie tylko uczuciowej. Tak nawiązywały się przyjaźnie na wiele lat, tak ludzie z wrogów zmieniali się w sojuszników i każdy powinien mieć w sobie jej odrobinę. U niego z tym jest ciężko, odkąd pamiętał miał problem z mówieniem otwarcie o tym, co czuje, a tym bardziej przez ostatnie lata jego szczerość gdzieś zniknęła, potęgowana przez kolejne wysoki do barów zmieniła się w najzwyczajniejsze oszukiwanie własnego sumienia. Jakkolwiek to brzmi, taki właśnie jest Casper: nie umie rozmawiać o tym, co go boli, uciekając w uciechy które nie powinny mu być nigdy dane.
Już na pierwszy rzut oka stwierdził, że jest poważnie. Widział to w jej ciemnych oczach, gdy tylko na niego spojrzała. Zawsze radosna, uśmiechnięta, teraz borykała się z czymś ciężkim, co przyparło ją do muru, a on nie mógł na nią w tym stanie patrzeć, ale podświadomie czuł, że ta rozmowa może mieć naprawdę różne konsekwencje.
Wszedł do środka, opierając się plecami o ścianę i krzyżując ramiona na piersi, czekając aż sama zacznie. Też fakt, że uniknęła jego wzroku (czego nigdy nie robiła) dawał mu wiele do myślenia i poczuł się dziwnie nieswojo. Wpatrywał się w nią jednak łagodnie, robiąc dobrą minę do złej gry, jednak słysząc jej pierwsze zdanie, doskonale już wiedział, o co chodzi. I ona mogła zobaczyć wyraźnie, że zrozumiał o czym będzie dzisiejsza rozmowa. Jego oczy zmieniły wyraz. Nie pozostało w nich już nic z poprzedniego cwaniackiego i ciepłego blasku. Zastąpiły je strach i lód. Zagryzł wargę, wpatrując się w nią uważnie, nie dając po sobie więcej poznać, że doskonale wszystko zrozumiał. Spuścił nieco głowę wpatrując się w czubki swoich butów dając sobie chwilę na myślenie, na zebranie kolejnych słów. Dopiero po chwili wrócił do niej spojrzeniem, a jego twarz przypominała maskę. Martwą maskę, bo zdawał sobie sprawę, że skrywana od lat tajemnica wyjdzie na jaw. I namiesza w jego życiu. Jak i między nimi.
- I zobaczyłaś w barze coś, czego się nie spodziewałaś. – dokończył cicho, jakby czytając jej w myślach. Wpatrywał się w nią, jakby chciał wyczytać z jej twarzy dalszy przebieg tej historii, ale doskonale wiedział, co ujrzała: jego w towarzystwie kobiet wiadomo jakiej natury. Robiącego rzeczy które nie przystoją księdzu. Gdyby była kimś zwykłym, pewnie by obrócił to w żart, bądź się z tego wykręcił. Ale ona nie była zwykła. I nigdy nie będzie. – Jedno pytanie. I co teraz? – ważył każde słowo, ale w środku aż kipiał ze złości. Na siebie, że nie potrafił lepiej się ukryć. I teraz nie wiedział, co Sami ma zamiar zrobić, miał jednak świadomość, że to co latami wypracowywali, waży się tu i teraz i jeśli nie uda mu się tego w odpowiedni sposób rozegrać, może stracić wszystko. Tak jak w tamtym momencie. Z cichym westchnieniem wyprostował się i powoli do niej podszedł, zachowując jednak bezpieczną odległość, zbliżył się nieco więcej niż na wyciągnięcie ręki. – Co chcesz zrobić, Sami? – spytał najbardziej łagodnie jak mógł. Głos mu nie zadrżał, za to zadrżały mu ręce które szybko schował za plecami.


Samira Holmes
SZÓSTY MIESIĄC MASZ, UŚMIECH DAJ NA TWARZ - dla każdego, z okazji pół roku aktywności forum! Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku szczęśliwy numerek: twoja twarz brzmi znajomo For you I would get beat to smithereens - za rozegranie wyzwania z "Challenge me!" Jestem pomocnikiem Świętego Mikołaja - za udział w minievencie mikołajkowym Największa maruda 2020 Hope Valley ma głos! BOGATE CV DON’T STOP ME NOW ONE BIG FAMILY I AM NOT CRAZY MAN UP! devine PABLO PICASSO - za posiadanie aktywnego Warsztatu! Sej łaaat? ADOPTOWANY PALACZ LUBIĘ ZIÓŁKO CZARNA OWCA Koszula to moja druga skóra Mam swoje demony mam uśmiech hollywoodzkiej gwiazdy Preferuję kilkudniowy zarost Lubię młodszych Nie rozstaje się z krzyżykiem na łańcuszku Słucham jednego utworu na okrągło Wszystko jest moją poduszką Czuję motyle w brzuchu sticks and stones Like a virgin I hate you but ok
mów mi/kontakt
DeadMemories#5203
a
Awatar użytkownika
Stara się żyć codziennością i nie myśleć o problemach, lecz jej przyjaciel i zarazem ex facet, który jest księdzem, wcale w tym nie pomaga... A ona, jak zawsze naiwna, próbuje nie przykładać do tego uwagi i udawać, że wszystko jest w normie.
27
170

Post

Nie potrafiła jasno powiedzieć, co tak naprawdę sprawiło, że zwrócił na nią uwagę. Była nastolatką, trochę zagubioną, trochę nieporadną, ale zawsze szczerą I otwartą. Może ta szczerość na wszystkim zaważyła? Szczerość, którą sama ceniła w ludziach I na którą w tym momencie nie potrafiła się zdobyć. Prawda była bolesna, bardziej kującą niż kłamstwo I słowna manipulacja, której głównym celem było poprawienie sytuacji. Nie pomogło I powinna o tym doskonale wiedzieć, że akurat on wyczuwał, kiedy mówiła prawdę, a kiedy kłamała.
Czuła się tragicznie, gdy oznajmił, że idzie do seminarium. Było to nieprzyjemne uczucie, jak wbicie osikowego kołka w serce. Przystała na tą przyjaźń, nic innego jej nie zostało. Chciała, mimo wszystko, być obecna w jego życiu, chociaż wsparcia duchowego najmniej potrzebowała, zważywszy na jej podejście do religii. Miała głowę pełną swoich przekonań, nie potrzebowała do tego wiary w byt pozaziemski. Wierzyła w siebie, miała swoją własną wiarę, która kilka razy ją zawiodła, ale również pomogła rozwiązać parę problemów. Nie potrzebowała do tego modlitwy, w przeciwieństwie do mężczyzny stojącego w progu jej drzwi. Wbijała w niego uważne spojrzenie, nawet na chwilę nie spuściła go z oczu. Sprawdzała go, czy posunie się do kłamstwa, czy może jednak odważy się na szczerość względem niej? Nie dało się ukryć napięcia, zamkniętego wśród czterech ścian apartamentu. Dostrzegła również zmianę w oczach mężczyzny, ten nieprzyjemny chłód który od nich bił.
— Wiem o Twoim nocnym życiu, Casper — W końcu udało jej się to z siebie wyrzucić. Potrzebowała tylko zapewnienia, że doskonale zdawał sobie sprawę ze swojego przewinienia. Nie bardzo wiedziała, jak odpowiedzieć na pytanie które jej zadał. Co tak naprawdę miała z tym zrobić? Powinna w to jakoś interweniować, czy sobie odpuścić ?
— Poszedłeś do seminarium, zerwałeś ze mną, wszystko przekreśliłeś. Wszystko dla chwilowego objawienia I życia do którego się nie nadajesz — Chyba z tym najbardziej nie potrafiła się pogodzić. Z tym, że ją zostawił na kilka lat tylko po to, żeby później nakryła go w barze z kobietami których nie powinno być w jego towarzystwie.
Sięgnęła po poduszkę, gdy Casper podszedł bliżej. Przytuliła do siebie poduszkę I oparła o nią brodę, zerkając w kierunku bruneta. Właściwie... Miała pewien pomysł. Dość okrutny, ale nic innego nie przychodziło jej do głowy. Była świadoma tego, że to może skończyć się źle, źle dla ich relacji. Właściwie, w tym momencie wszystko było postawione na jedną kartę.
— Zgłoszę to, będziesz znów normalny. Minąłeś się z tym swoim powołaniem — Rzuciła twardo, odkładając poduszkę I podnosząc się wdzięcznie z łóżka. Przeszła obok niego, podchodząc do kuchennego blatu, by nalać sobie soku pomarańczowego. Oparła się plecami o szafkę, obserwując w milczeniu mężczyznę. Była ciekawa jego reakcji, zirytuje się?
— Nie potrafisz wziąć się w garść, to ja to zrobię za Ciebie — Dodała chłodno, przykładając szklankę do ust I upiła łyk soku. Nie była zbyt wierząca I prawdopodobnie nie przeszkadzałoby jej to, co robił, gdyby nie była zazdrosna. W tym momencie znalazła lukę, jego słabość I musiała to wykorzystać. Tłumacząc to sobie tym, że robiła to dla jego dobra, chociaż myślała głównie o sobie.
Nie zamierzała odpuszczać, na ogół się wycofywała, ale nie tym razem. Od początku irytował ją jego wybór, to nagłe objawienie którego w ogóle nie powinno być. Zdaniem Samiry była to jedna wielka pomyłka I niesamowicie irytował ją fakt, że zamiast niej, wybrał kapłaństwo. Jeśli miała coś z tym zrobić, teraz był na to odpowiedni moment, inna okazja mogłaby się nie trafić. Nie miała zamiaru go okłamywać I mówić, że nic z tym nie zrobi. Wolała go o tym poinformować, nawet jeśli było mu to nie na rękę. Niektóre wybory były trudne I szatynka doskonale zdawała sobie z tego sprawę, sama nie była tak do końca pewna, czy powinna tak postąpić. Wahała się, choć nie chciała, by dostrzegł zawahanie. Co najwyżej, może odrobinę się martwiła I dało się to zauważyć, chociażby przez to, że zahaczała delikatnie zębami o brzeg szklanki, przygryzając ją delikatnie.

Casper Cervantes
SZÓSTY MIESIĄC MASZ, UŚMIECH DAJ NA TWARZ - dla każdego, z okazji pół roku aktywności forum! Make my wish come true I am the "who" when you call, "Who's there?" BOGATE CV BAŚNIOPISARZ URODZONY WIOSNĄ JESTEM NIEWIERZĄCY/A Mam swoje demony sticks and stones Like a virgin I hate you but ok
mów mi/kontakt
samiel#2469
a
Awatar użytkownika
Ksiądz z pogłębionym kryzysem wiary, prowadzący podwójne życie, w dzień przykładny duchowny, wieczorami grzeszy na wszelkie możliwe sposoby. Młoda dziewczyna, której uratował życie nie opuszcza jego myśli w dzień i w nocy.
34
187

Post

Przecież mógł mieć wszystko. Mógł skupić się tylko na niej, na tym by przez lata zbudować relację dającą szczęście i zupełnie inny rodzaj miłości. Jego także zabolało to rozstanie, ale w tamtym momencie on naprawdę święcie wierzył w to że Bóg powołał go do wyższego celu, że musi chwalić jego słowo i naprowadzać zbłąkane owieczki na odpowiednią drogę, święcie wierząc że właśnie tak powinno być. Bóg mu wyprał mózg, był młody, pełen tej cholernej wiary, nie widział dla siebie innego życia, niż pod koloratką, przekazując Słowo Boże z ambony. Można by rzec że przez pewien czas był przykładnym księdzem. Przez wiele lat naprawdę wywiązywał się ze swoich obowiązków. Wszystko zmieniło się pięć lat temu, wraz z tym okropnym wypadkiem którego był świadkiem i który poważnie zachwiał jego wiarą.
Wiedział, że nie kłamała. Znali się od lat, znali się lepiej niż inni. Nie udałoby mu się jej okłamać, nawet jeśli wymyśliłby przekonującą historię, ona nie dała by się nabrać. Taka właśnie była, jego Sami, ceniąca sobie szczerość i prawdomówność, otwarcie mówiąca o swoich bolączkach. Też była jedyną osobą której nie pragnął okłamywać, pomijał rodzinę, gdyby to wydało się w tamtym gronie, inaczej by do tego podszedł. Tutaj może stracić znacznie więcej.
Pokiwał lekko głową.
- Czyli mnie widziałaś. – jedynie potwierdził. Nie bawił się w żadne gierki, nie zaprzeczał, nie wmawiał jej, że to ktoś inny. W bolesny sposób, beznamiętnym tonem potwierdził jej najgorsze przypuszczenia. Może miała jeszcze nadzieję, że to okaże się kiepskim żartem, a on ma brata bliźniaka. Prawda jednak bywa znacznie bardziej bolesna i trzeba się z nią zmierzyć, by mieć czyste sumienie. Jeśli oczywiście się je posiada.
Westchnął cicho.
- To wcale nie tak. Nie wiesz, od czego się zaczęło. I to nie było chwilowe objawienie, przypomnij sobie tą rozmowę, przed moim wyjazdem. Czy tak by mówił, człowiek, który udaje w tak ważnej sprawie dla niektórych jak wiara? – w jego głosie pobrzmiewała irytacja. Nie wiedziała, dlaczego włóczy się po barach, nie miała też pojęcia że praktykuje to od pięciu lat, umiejętnie do tej pory się z tym ukrywając. Nie wie, że przez stratę najbliższej osoby umarł dawny Casper. Ten sam przeklinający Boga w strugach deszczu mający na kolanach konającą dziewczynę brudzącą mu koloratkę, jakby miał to być szyderczy gest ze strony tego starego dziada na górze. Mówiła tak, bo widziała jego niemoralne zachowanie. Ale nie znała całej prawdy.
Zabolało go, ze odgrodziła się od niego czymś takim jak poduszką, jednak nie naciskał. Ta rozmowa od samego początku się nie kleiła, nie chciał jeszcze bardziej jej nakręcać, chociaż kompletnie nie podobał mu się kierunek tej rozmowy. I się nie pomylił, bo słysząc jej kolejne słowa, oblał go cholerny strach, a żyły wypełnił lud. Nie podejrzewał, że może się do tego posunąć, tylko dlatego że raz go przyłapała na imprezowaniu z kobietami. Odprowadził ją lodowatym spojrzeniem do kuchni, dusząc w sobie impuls złapania jej za rękę.
- Nie zrobisz tego. Nie mnie, Sami. – powiedział chłodno, nie wytrzymując i idąc za nią do kuchni. W porę się jednak zreflektował. Chciał zrobić coś, czego nie powinien, dać się ponieść, a przecież nie byłby w stanie nic jej zrobić. Musi przemówić jej do rozumu, bo najzwyczajniej w świecie bał się, że to wszystko wyjdzie na jaw i ludzie zaczną go wytykać palcami, bądź linczować. Ona też ryzykuje, bo jeśli ktokolwiek się dowie, jeśli to pójdzie na całe miasto, będzie musiał wyjechać. I nigdy więcej go nie zobaczy, a on straci wszystko, co miał. Zaczęła w nim kiełkować nienawiść, nienawiść do tej którą kochało jego serce, która chciała jednym słowem, bez jakiegokolwiek wyjaśnienia odebrać mu to, co ma: życie które nigdy nie było mu dane, życie które musiał zostawić, by odpowiedzieć na wezwanie Boga. Miał w sobie jeszcze trochę wiary, dlatego nie odszedł z kościoła i to właśnie dlatego nadal udziela mszy. Nie potrafi jednak pogodzić tego ze swoją drugą naturą: tą która sprowadza do piekła.
Potrząsnął głową.
- Chcesz mnie zniszczyć, tak? Widziałaś jedną sytuację i nie dając mi szansy nawet tego wytłumaczyć, chcesz mi odebrać jedyne, co mi pozostało? Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, że jeśli to zrobisz, nigdy mnie już nie zobaczysz? – pieprzył już dzielącą ich odległość, strach i wszystkie inne emocje brały górę, nic więc dziwnego że w kolejnym momencie najzwyczajniej w świecie złapał ją za ramiona. Silnie, ale nie bardzo mocno. Chciał zmusić ją by spojrzała na jego twarz, z której emanowała teraz czysta nienawiść do jej osoby, do tej która winna go wspierać tak jak on to robił przez te wszystkie lata. Bo tak podpowiadało mu serce. Bo nadal ją kochał mimo drogi którą wybrał.
- Nie masz pieprzonego pojęcia, co sprawiło, że moja wiara została zachwiana, że stałem się takim człowiekiem. Gówno o tym wiesz i z czysto egoistycznych pobudek chcesz mnie zmieszać z błotem. – syknął, a niebieskie oczy patrzyły na nią nie dość, że wściekle to jeszcze z bolesną rezygnacją. Już po wszystkim. To koniec wszystkiego. Jego. Ich. Odetchnął kilka razy głęboko, po czym ją puścił. Nie chciał zrobić jej krzywdy, za wiele dla niego znaczyła. Przeczesał dłonią włosy odchodząc od niej kilka kroków. - Niczego nie rozumiesz, Sami. – powiedział cicho odwracając do niej głowę, po czym niespodziewanie, by dać upust swoim emocjom wymierzył czysty cios ścianie, co zaowocowało paskudnym bólem, który chociaż na chwilę zminimalizował ten psychiczny, jaki odczuwał. Warknął coś pod nosem. Chyba nic sobie nie złamał, ale teraz nie obchodziło go to wszystko. Bolała go zdrada. Tej której ufał.

Samira Holmes
SZÓSTY MIESIĄC MASZ, UŚMIECH DAJ NA TWARZ - dla każdego, z okazji pół roku aktywności forum! Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku szczęśliwy numerek: twoja twarz brzmi znajomo For you I would get beat to smithereens - za rozegranie wyzwania z "Challenge me!" Jestem pomocnikiem Świętego Mikołaja - za udział w minievencie mikołajkowym Największa maruda 2020 Hope Valley ma głos! BOGATE CV DON’T STOP ME NOW ONE BIG FAMILY I AM NOT CRAZY MAN UP! devine PABLO PICASSO - za posiadanie aktywnego Warsztatu! Sej łaaat? ADOPTOWANY PALACZ LUBIĘ ZIÓŁKO CZARNA OWCA Koszula to moja druga skóra Mam swoje demony mam uśmiech hollywoodzkiej gwiazdy Preferuję kilkudniowy zarost Lubię młodszych Nie rozstaje się z krzyżykiem na łańcuszku Słucham jednego utworu na okrągło Wszystko jest moją poduszką Czuję motyle w brzuchu sticks and stones Like a virgin I hate you but ok
mów mi/kontakt
DeadMemories#5203
a
Awatar użytkownika
Stara się żyć codziennością i nie myśleć o problemach, lecz jej przyjaciel i zarazem ex facet, który jest księdzem, wcale w tym nie pomaga... A ona, jak zawsze naiwna, próbuje nie przykładać do tego uwagi i udawać, że wszystko jest w normie.
27
170

Post

Nigdy nie była wierząca, patrząc na zachowanie swojego byłego chłopaka, uwiadamiała sobie tylko, że jedyne co potrafi zrobić wiara to wszystko zniszczyć. Wątpiła w to całe objawienie. Tłumaczyła to sobie nieco inaczej. Podczas urazu głowy, mózg działa inaczej. Fakt, że przeżył nie miał nic wspólnego z Bogiem, tylko ze szczęściem. Najwidoczniej los uznał, że Casper powinien dostać drugą szansę, może naprawić to co wcześniej zniszczył. Do cholery, ale po co zrzucać to od razu na byt, byt który nie był potwierdzony naukowo. Od momentu jego kariery księdza, nawet jeśli się przyjaźnili, nie była aż tak na bieżąco. Dużo rozmawiali, widywali się, byli przyjaciółmi, lecz niektórych tematów nie podejmowali. Ona nie miała pojęcia o śmierci jego przyjaciółki, a on nie wiedział czemu rozstała się z narzeczonym. Nawet jeśli byli blisko i zawsze starali się rozmawiać szczerze. Były tematy których się nie podejmowali. Tematy, które były niewygodne i nieprzyjemne, takie do których nie chciało się wracać, nawet jeśli wciąż stanowiły cząsteczki ich przeszłości. Nie ze wszystkim dało się pogodzić, co było cholernie męczące, ale czy cierpienie nie jest elementem życia każdego człowieka?
Nie musiała odpowiadać i tego nie zrobiła, jedyną kobietą która mu odpowiedziała, była niezręczna cisza, która zapanowała w mieszkaniu. Odsunęła szklankę od ust, przygryzając dolną wargę i przymknęła oczy. Nie podjęłaby się tego tematu, gdyby sama nie widziała Go tego wieczora w barze. Może faktycznie liczyła na to, że była pijana i miała przewidzenia, lecz jej przypuszczenia się potwierdziły. On je potwierdził, sprawca tej całej, beznadziejnej sytuacji w której się znaleźli.
— Nie wiem, bo ze mną nie rozmawiasz. Możesz mieć pretensję tylko i wyłącznie do siebie — Warknęła w jego kierunku, odstawiając dość mocno szklankę na blat. Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej. W tym momencie zaczęła sobie uświadamiać, że pozytywne uczucia, które do niego żywiła, po prostu przygasały, jak płomień świeczki gasnący przez delikatny podmuch wiatru. W tym miejscu kiełkowało coś innego, coraz bardziej odczuwalna niechęć wobec jego osoby. Prawdopodobnie to wszystko było w niej od zawsze, od tych kilku lat, lecz teraz nadarzyła się idealna okazja, by wydostało się na zewnątrz. Otworzyła bramę tym paskudnym emocjom i pozwoliła im przedrzeć się do zewnętrznego świata. Niczym Demony wypuszczone z Piekieł, czekające tylko na znak od Lucyfera, na odpowiedni moment.
Podejrzewała, że ludzie i tak o nim gadali. Wielu mieszkańców kręciło się wieczorem po barach, niejedna osoba go widziała. Może niektórzy, przyćmieni alkoholem nie byli w stanie rozpoznać w tym mężczyźnie księdza, ale wystarczyło przejrzeć na oczy. Chcąc czy nie chcąc, był osobą publiczną.
Nie podobało jej się to, że postanowił do niej podejść, aż tak blisko. I miała rację, bo chwilę później poczuła palce wbijające się w ramiona i przepełnione wściekłością, błękitne oczy, którymi obecnie targał sztorm.
— Odsuń się ode mnie, bo zrobię coś czego będę żałować — Rzuciła jadowicie, zaciskając palce na szklance. Nie oderwała jednak wzroku od jego wściekłych oczu, nie bała się go, w pełni przekonana, że nie będzie w stanie niczego zrobić. Gdyby na jej miejscu stał ktoś inny, może uległby złości. Miała jednak przewagę, bo nie była pierwszą lepszą osobą. Nie zamierzała przerywać kontaktu wzrokowego, w jej ciemnych oczach błyszczała złość. Starała się nie ulec i nie rozkleić, nie chciała dawać mu żadnej satysfakcji.
— Nie znam Cię, Casper. Już od dawna, ale dopiero teraz to sobie uświadamiam — Odburknęła, chociaż to trochę zabolało. Naprawdę miała wrażenie, że stoi przed nią obcy mężczyzna, nie ten przy którym wcześniej była szczęśliwa.
Znów ta gadka, powtarzanie jej, jak bardzo jest beznadziejna, bo nic nie wie. Nie miała zamiaru się powtarzać, lecz zrobiło jej się lżej, gdy tylko się odsunął. Odetchnęła, dopóki nie uderzył ręką w ścianę, a przez drobne ciało szatynki, przeszedł nieprzyjemny dreszcz, aż się wzdrygnęła i zmrużyła oczy.
— To po chuj w tym siedzisz, skoro przestałeś wierzyć? Po co się zmuszasz? Masz prawie czterdzieści lat, zachowujesz się jak cholerne dziecko. Przestań mnie wkurwiać. Wiesz już o co mi chodzi, teraz możesz zostawić mnie samą — Wojowniczy ton odrobinę opadł. Samira zacisnęła palce na blacie o który się oparła i spuściła głowę, patrząc w podłogę. Jedyne na co miała w tym momencie ochotę, to po prostu się rozpłakać, ale nie przy nim.
— To może mi wyjaśnij? Nie po to tu przyszedłeś, żeby porozmawiać? — Zapytała dość złośliwie, przenosząc spojrzenie z podłogi, na plecy mężczyzny. Przygryzła delikatnie usta, czekając na jakiekolwiek wyjaśnienia. Cokolwiek, to chyba nie kosztowało aż tak dużo. Rozmawiali ze sobą, gdy tylko mogli, kiedy pojawił się ten dziwny dystans którego Samira wcześniej nie odczuwała? A może po prostu... Nie chciała go odczuwać i nawet jeśli podświadomie coś podejrzewała, starała się tego wypierać.
Postawił ją przed trudną decyzją, kochała go, a on... Wszystko zniszczył, bo uznał, że chce prawić słowo Boże. Na początku, może i się sprawdzał, ale później zaczął okłamywać nie tylko siebie, ale i innych. Wszystkich dookoła, nawet wierzących, którzy byli w niego zapatrzeni, jak w obrazek. Ksiądz z powołania, który kocha Boga... Gdyby go kochał, nigdy by w niego nie zwątpił. Potrafiłby to wszystko wyjaśnić, nie zrzucając winy na tego, w którego wierzył.
Szatynka nie wiedziała, co powinna teraz zrobić. Chciała żeby wyszedł, jedna jej część wręcz o to błagała, ta druga nie chciała, by rozeszli się w takiej atmosferze. Nie potrafiła jasno określić, gdzie tkwił problem, nie potrafiła nawet logicznie myśleć, zbyt roztrzęsiona tym, co chwilę temu usłyszała i czego doświadczyła. Stała w jednym punkcie, nie mogła się cofnąć ani iść do przodu, dopóki wszystkiego tu nie wyjaśnią. Wtedy będzie mogła go wyprosić i cieszyć się resztą tego fantastycznego dnia, który wcale nie był wyśmienity. Liczyła tylko i wyłącznie na to, że wieczorem sobie odbije, że poczuje się chociaż trochę lepiej i przestanie zawracać sobie głowę brunetem.

Casper Cervantes
SZÓSTY MIESIĄC MASZ, UŚMIECH DAJ NA TWARZ - dla każdego, z okazji pół roku aktywności forum! Make my wish come true I am the "who" when you call, "Who's there?" BOGATE CV BAŚNIOPISARZ URODZONY WIOSNĄ JESTEM NIEWIERZĄCY/A Mam swoje demony sticks and stones Like a virgin I hate you but ok
mów mi/kontakt
samiel#2469
a
Awatar użytkownika
Ksiądz z pogłębionym kryzysem wiary, prowadzący podwójne życie, w dzień przykładny duchowny, wieczorami grzeszy na wszelkie możliwe sposoby. Młoda dziewczyna, której uratował życie nie opuszcza jego myśli w dzień i w nocy.
34
187

Post

Widać to nie było błahe uczucie nastolatków. Było to coś mocniejszego, co pozostawiło rysę na ich sercach po rozstaniu, po tym jak postanowił to wszystko rzucić. On naprawdę w tamtym okresie wierzył, że to jedyna słuszna droga i fakt, nie liczył się z jej uczuciami, myślał że zrozumie, że znajdzie innego, ale ich przyjaźń będzie trwała aż po kolejne lata. Takich osób potrzebował w swoim najbliższym otoczeniu, to właśnie tacy ludzie jak ona mieli szansę na wyciągnięcie go z tego bagna w jakim się znalazł. Zrządzenie losu jednak sprawiło, że ona poczuła się zdradzona i zraniona i nigdy mu tego nie wybaczyła, trzymając to w sercu, przeradzając w nienawiść, która przyćmiła miłość i teraz pokazywała, jak bardzo się od siebie oddalili na przestrzeni lat, jak bardzo to rozstanie zmieniło tą dwójkę która mogła mieć świat u swoich stup. Gdyby wtedy pomyślał jeszcze raz, a nie działał pod wpływem chwili, może wszystko by było inaczej. Może nigdy by nie dostrzegł tej nienawiści w jej oczach. Tej, która raniła go do żywego.
Prychnął jedynie na jej słowa. Nie zrozumiałaby tego. Nie rozumiała kwestii jego nagłego olśnienia, tej cholernej wiary która wypełniła jego ciało. On sam doskonale pamiętał ich rozmowę. Chłodny wieczór, pod jej domem, tuż po wyjściu ze szpitala kiedy dokładnie wiedział, co chce zrobić. Jej płacz, jego przeprosiny. Ten dojmujący smutek w oczach, ten żal z powodu podjętej decyzji. Prześladuje go to od wielu lat, ale w tamtym momencie nie widział innego wyjścia. Nie mógł z nią być, przywdziewając sutannę.
Była inteligentna, swojego czasu potrafiła go rozgryźć, gdy miał jakiś problem, tutaj jednak nic nie wskóra, jeżeli on sam nie powie wszystkiego otwarcie. Jednak jak ona na to zareaguje? Jak zareaguje na wieść, że to wcale nie był pierwszy przypadek kiedy widziała go tamtego wieczoru w barze, że takie zachowanie praktykuje już od pięciu lat? Jak ma jej powiedzieć o tej, która przez pijanego kierowcę zmarła mu na kolanach, a on nie potrafił jej pomóc. I jak jej powiedzieć, że nadal ma w sobie odrobinę tej wiary? Rozmasował pulsującą bólem rękę odwracając się do niej, biorąc kilka głębokich oddechów, ale za nic nie potrafił się uspokoić. Jego wyraz twarzy nie zmienił się, każde jej słowo go elektryzowało, a on sam odczuwał sprzeczne uczucia. Z jednej strony naprawdę zaczynał jej nienawidzić, ale z drugiej zawsze mu się taka podobała, właśnie za to ją kochał, za ten upór i walenie prosto z mostu co leży na wątrobie. Ale miała rację, po coś tu przyszedł, aby wyjaśnić tą sytuację, nieco ją naprostować. Ale czy to możliwe?
- Nie powiedziałem, że przestałem wierzyć. Zachwianie a niewiara to co innego. – warknął, ledwo panując nad swoim głosem, ręce chowając do kieszeni kurtki, czując że kolejne słowa same wychodzą z jego ust, bez udziału mózgu. - I fakt, zmuszam się. Bo pozostała we mnie ta mała, pieprzona cząstka wiary która nie pozwala mi odejść. – starał się mówić jak najspokojniej, ale chyba niespecjalnie mu to wychodziło, zadrżał raz, bądź dwa. Dawno tak źle się nie czuł. Kiedy to wszystko się tak posuło?
Prychnął pod nosem.
- Jeśli ci powiem wszystko, coś to da? Czy w ogóle spróbujesz mnie zrozumieć? To nie jest takie proste, jak się wydaje... – mimo emocji powiedział to spokojniej, niż zamierzał. Kochał ją i nienawidził za razem, ale przeżyli ze sobą szmat czasu by to wszystko rozpieprzyć w drobny mak. Jeżeli istnieje minimalna szansa, że da się to naprawić, musi z niej skorzystać. Kolejna okazja raczej nieprędko się pojawi.
Tym razem odetchnął nieco spokojniej i odwrócił się do niej. Co mówiły jego oczy? Nadal czaiła się w nich nienawiść, chłód, ale dojmująca była ta rezygnacja. Poddał się. Po prostu się poddał, co ma być to będzie, inaczej nie wyjdą z tego impasu, a nie chce się rozstawać z nią w takich stosunkach. Nie po tym, jak uświadomił sobie, że mu nadal zależy. Oparł się plecami o blat i osunął na podłogę, siadając po turecku i układając ręce na kolanach, by nie zauważyła ich drżenia. Po raz pierwszy ma komuś wyjawić powody swojego postępowania i wcale nie jest to dla niego łatwe. Po chwili podniósł głowę i spojrzał wprost na nią, gotowy już na wszystko.
- To było pięć lat temu, w małym miasteczku pod Nowym Yorkiem. – zaczął, splatając ze sobą dłonie, jakby tym gestem chciał dodać sobie odwagi. - Zostałem przydzielony do małego kościoła, prowadziłem też Oazę dla młodzieży która potrzebowała duchowego wsparcia w swoich codziennych problemach. Tam ją poznałem. Miała na imię Cassie. – zagryzł wargę, słysząc jej imię, przywołujące kolejne wspomnienia, bolesne, które chciał wyrzucić ze swojej głowy. - Była najbardziej radosną dziewczyną jaką poznałem, ale trochę pogubiła się w swoim życiu. Potrzebowała pomocy, więc ją ode mnie otrzymała, nie minęło dużo czasu, aż zaprzyjaźniliśmy się, aż stała mi się jak siostra, której nie miałem. Dlatego tamten wieczór sprawił, że pogubiłem się w swoim życiu. - kontynuował, patrząc gdzieś ponad jej głową, nie chcąc patrzeć w te ciemne oczy. Mógłby nie dokończyć historii, powiedzieć co mu leży na sercu. - Zasiedzieliśmy się na parafii, mieszkała niedaleko, więc postanowiłem ją odprowadzić. Ten samochód pojawił się zniknąć. Nie zdążyłem jej odepchnąć, wjechał wprost na nią. Nigdy go nie złapano. – zaczerpnął powietrza. - Doczołgała się do mnie i umarła mi na kolanach, brudząc koloratkę. Mam ją do dzisiaj, ukrytą głęboko w szufladzie by mi o tym przypominała. Dlaczego ona musiała zginąć? Dlaczego nie mogłem nic zrobić? Była niewinna, nic nikomu nie zrobiła, a tak brutalnie zostało jej odebrane życie, – zamilkł na chwilę, dopiero po dłuższym momencie popatrzył jej prosto w oczy. - To wtedy zacząłem wątpić, to tamtego dnia wykrzyczałem że nienawidzę Boga i do teraz robiłem wszystko to, co było dla mnie zakazane. Chciałem z niego zakpić, byłem wściekły że odebrał jej życie, przez pewien czas wmawiałem sobie że taki był plan, ale po roku przestałem w to wierzyć. – zapadła cisza podczas której odczuł pewną ulgę. Nigdy nikomu o tym nie powiedział. Nie wiedziała o tym najbliższa rodzina. Tylko ona. To coś znaczyło. - Rób więc co chcesz. Teraz... teraz gówno mnie to obchodzi. – odparł, wstając z podłogi. Chyba powiedział wszystko, co było do powiedzenia. Co ona z tym zrobi, leży w jej interesie.

Samira Holmes
SZÓSTY MIESIĄC MASZ, UŚMIECH DAJ NA TWARZ - dla każdego, z okazji pół roku aktywności forum! Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku szczęśliwy numerek: twoja twarz brzmi znajomo For you I would get beat to smithereens - za rozegranie wyzwania z "Challenge me!" Jestem pomocnikiem Świętego Mikołaja - za udział w minievencie mikołajkowym Największa maruda 2020 Hope Valley ma głos! BOGATE CV DON’T STOP ME NOW ONE BIG FAMILY I AM NOT CRAZY MAN UP! devine PABLO PICASSO - za posiadanie aktywnego Warsztatu! Sej łaaat? ADOPTOWANY PALACZ LUBIĘ ZIÓŁKO CZARNA OWCA Koszula to moja druga skóra Mam swoje demony mam uśmiech hollywoodzkiej gwiazdy Preferuję kilkudniowy zarost Lubię młodszych Nie rozstaje się z krzyżykiem na łańcuszku Słucham jednego utworu na okrągło Wszystko jest moją poduszką Czuję motyle w brzuchu sticks and stones Like a virgin I hate you but ok
mów mi/kontakt
DeadMemories#5203
a
Awatar użytkownika
Stara się żyć codziennością i nie myśleć o problemach, lecz jej przyjaciel i zarazem ex facet, który jest księdzem, wcale w tym nie pomaga... A ona, jak zawsze naiwna, próbuje nie przykładać do tego uwagi i udawać, że wszystko jest w normie.
27
170

Post

Rozstania zawsze były bolesne, ale nikt nie mówił, że ta cała miłość będzie łatwa. Nazywanie miłości najgorszą chorobą nie było błędne. Tylko to uczucie, tak dziwne i trudne potrafiło uszczęśliwić człowieka, jak i zmieszać go z błotem. Dosadnie zniszczyć i wprawić w gorsze samopoczucie niż choroba. Zapalenie gardła, czy też płuc było po prostu niczym przy czymś takim. Serca nie dało się wyleczyć antybiotykami, ani lekami zbijającymi gorączkę. Tutaj potrzebny był czas, który również potrafił zawieść. Znalazła sobie innego faceta, nawet na kilka krótkich lat ułożyła sobie z nim życie i... Gdy z nim była, nie myślała aż tyle o Casprze. Nie myślała o tym, że poczuła się zdradzona, cieszyła się życiem i chwilą, obok mężczyzny który był jej narzeczonym. Nie zmieniało to jednak tego, że widując się z Cervantesem, uwagę skupiała głównie na nim, chociaż potrafiła zachować zdrowy rozsądek, starając się pogodzić z tym, że wybrał sutannę. To wszystko było zbyt skomplikowane, najwidoczniej stworzenie czegoś wspólnie, nie było im po prostu pisane. Nie mówiąc już o tym, że Sam akurat szczęścia w miłości zupełnie nie miała.
Też pamiętała ten wieczór, smutek i irytację która nią zawładnęła. Potok wylanych łez i to cholerne uczucie pustki, które przepełniało ją od środka. Przyjaźń z Nim była trudna, choć wziąć cieszyła się z faktu, że w ogóle był obecny w jej życiu.
Była inteligenta, nie posiadała natomiast umiejętności czytania w myślach. Nie znała wszystkich jego tajemnic. Potrafiła zauważyć, gdy miał kiepski humor i próbowała wyciągnąć z Niego powód tego paskudnego nastroju. Zawsze potrzebowała jakiegoś zapalnika, znaleźć punkt zaczepienia i wszystko wyjaśnić. Problemy same nie potrafiły się rozwiązać.
Nie była w stanie jasno określić, czy teraz uda im się znaleźć rozwiązanie tego problemu. Zarówno w niej jak i w Nim było zbyt dużo negatywnych emocji i energii, przede wszystkim musieli ochłonąć, by do czegoś wspólnie dojść.
Musiała go wysłuchać, nic innego nie zostało. Powinien przedstawić jej swój punkt widzenia, żeby chociaż trochę mogła to wszystko zrozumieć. Nie chciała się wcinać i mówić, że niewiara była lepsza, jakby nie patrzeć, stała przed księdzem. Dla niego to było coś wielkiego, dla niej rzecz niepojęta. Między innymi dlatego tak ciężko było jej to ogarnąć. Skoro był księdzem, to czy nie powinien żyć bez grzechu, tak jak przyrzekał, gdy szedł do seminarium? Alkohol, bar, jednorazowe przygody, to wszystko zaprzeczało temu, co obiecał przed swoim Bogiem.
— Spróbuję....— Odmruknęła, choć nie była w stanie mu tego obiecać. Mogła spróbować, choć trochę obawiała się tego, co usłyszy. Nic mylnego.
Przysiadła obok niego, pod szafką opierając się o nią plecami i złożyła ręce na kolanach, obserwując go w milczeniu i oczekiwaniu. Zacisnęła usta, gdy usłyszała imię jakiejś kobiety, lecz nie chciała tego komentować. Jedyne co poczuła, to zazdrość. Kim musiała być ta kobieta i jak bliska, skoro była dla niego aż tak ważna? Pozwoliła mu mówić, gryząc się w język by nic nie wtrącić. Spodziewała się...
Wielu rzeczy, ale na pewno nie tego, co właśnie usłyszała, chociaż na koloratkę nasączoną krwią tylko się wzdrygnęła. Miała po cichu nadzieję, że chociaż raz w życiu ją uprał.
— Bo życie takie jest. Zabiera tych, którzy mogą zmienić świat na lepsze, zostawia ludzi którzy go niszczą. Dlatego to wszystko jest takie niesprawiedliwe. A najgorsze jest to,że zwykli ludzie nie są w stanie nic z tym zrobić. Znam Cię i wiem, że na pewno chciałeś pomóc, ale... Nie jesteś superbohaterem i na pewno nie możesz obwiniać się za to, że nie pomogłeś — Odpowiedziała, starając się brzmieć spokojnie. Na pewno nie było to nic nowego, on to wiedział, podobnie jak ona. Miała jednak wrażenie, że ktoś powinien mu to wytłumaczyć, tak dosadnie. Nie wierzyła w te całe brednie o świecie duchowym, była tylko i wyłącznie otwarta na różne możliwości.
— Nic nie dzieje się bez przyczyny, Casper. Najważniejsze, że wciąż jest w Tobie. W Meksyku... Jest takie wierzenie, że dopóki myśli się o zmarłych, to oni wciąż z Nami są. Nie możesz niszczyć sobie życia przez los, który zabiera bliskie osoby — Ciężko jej się to mówiło i wiedziała, że może było to poplątane, ale nie potrafiła dobrać słów w taki sposób, by nie urazić jego wiary w Boga, nawet jeśli została jej tylko odrobina.
Podniosła się z podłogi, tuż po tym jak on to zrobił i przystawiła dłoń do ust, zastanawiając się co powinna teraz zrobić.
— Nie jestem Cassie, ale zawsze masz mnie. Nie zastąpię Ci jej, ale możesz ze mną porozmawiać, jak z przyjaciółką — Dodała nieco ciszej. Podeszła do mężczyzny, obejmując go w pasie i przytulając. Na pewno nie była w stanie zastąpić mu tej... Przyjaciółki, która zmarła, ale chociaż na chwilę mogła przy Nim być i porozmawiać. Oparła czoło o jego klatkę piersiową i przymknęła oczy, przytulając się dość mocno. Wcześniej go kochała, teraz... Nie wiedziała na czym stoi, ale w przytuleniu nie było nic złego. Sami zaś, chociaż przez chwilę mogła poczuć się tak, jakby przytulała swojego dawnego chłopaka, zwłaszcza teraz, gdy przestał krzyczeć i otwarcie z nią porozmawiał.

Casper Cervantes
SZÓSTY MIESIĄC MASZ, UŚMIECH DAJ NA TWARZ - dla każdego, z okazji pół roku aktywności forum! Make my wish come true I am the "who" when you call, "Who's there?" BOGATE CV BAŚNIOPISARZ URODZONY WIOSNĄ JESTEM NIEWIERZĄCY/A Mam swoje demony sticks and stones Like a virgin I hate you but ok
mów mi/kontakt
samiel#2469
a
Awatar użytkownika
Ksiądz z pogłębionym kryzysem wiary, prowadzący podwójne życie, w dzień przykładny duchowny, wieczorami grzeszy na wszelkie możliwe sposoby. Młoda dziewczyna, której uratował życie nie opuszcza jego myśli w dzień i w nocy.
34
187

Post

Wyjawienie tak wstydliwego sekretu nie było rzeczą łatwą. Od lat nikomu nie powiedział mrocznych wydarzeń ze swojego życia, tego co sprawiło że sięgnął dna i nie potrafił się z niego podnieść. To niszczyło go od środka, jeszcze bardziej spychając z obranej drogi w stronę zła, seksu, alkoholu i narkotyków, w stronę czegoś co w ogóle nie powinno być w zasięgu księdza. Casper jednak był specyficzny, nigdy też nie był taki, jak inni, wystarczy spojrzeć na to, w jakich okolicznościach przyszedł na świat, jak trafił do wyjątkowej, adopcyjnej rodziny by zrozumieć że od samego początku nie było mu łatwo. Może to ukształtowało jego charakter, sprawiło że stał się człowiekiem niezwykle emocjonalnym, jednak bojącym się wyznać prawdę o tym, co wydarzyło się w jego życiu wiele lat temu. Nawet ta miłość, a potem przyjaźń jaką czuł do Sami nie pozwoliła mu wyjawić tego wcześniej. Nie zrozumiałaby go, była też zraniona przez tą decyzję, którą podjął, przez to że świadomie odrzucił szansę na normalne życie u jej boku dla wiary, która teraz ledwie się w nim tliła. Jednak czy tak właśnie powinno być? Czy może najwyższa pora raz na zawsze się określić, by uratować jeszcze coś, co było dla niego najważniejsze?
Cieszył się, mimowolnie, że mu nie przerwała, że pozwoliła dokończyć swoją opowieść. Gdyby wtrąciła jakiekolwiek słowo, znowu by pewnie stał się obojętny, patrząc na nią tym lodowym spojrzeniem, które nieco przygasło. Też go zraniła, swoją decyzją, tym że chciała na niego donieść, by mieć szansę na normalne życie u jego boku.
- Mogłem coś zrobić, Sami. Mogłem do cholery ją odwieźć, a nie iść na piechotę tą pieprzoną polną drogą. Mogłem iść tak, by nie szła środkiem drogi, a jej krańcem. Wtedy ona by przeżyła. Wtedy to samochód by trafił we mnie. Mogłem ją uratować. – ostatnie słowo podkreślił mocnym uderzeniem pięścią w szafkę. Wyperswadowanie mu tego, że nie jest winny jej śmierci, to jak nauczenie myszy latać. Był zbyt uparty, zbyt dumny, zbyt pogrążony w żałobie by do niego to dotarło, by zrozumiał że to nie jego wina. Przecież nie on siedział za kierownicą. To nie on uciekł z miejsca zdarzenia. Ale mógł inaczej postąpić.
Rozmasował dłoń.
- Ale dlaczego ona, a nie ja? Dlaczego ktoś, kto ślepo wierzył w dobroć Boga został tak brutalnie mi odebrany? Może to jakiś rodzaj kary? Może tak miało być? – głos mu nieznacznie zadrżał, znowu wylewały się emocje, które tak usilnie starał się ukrywać. Nigdy nie pogodził się z jej stratą i nigdy to się nie stanie. Nadal Cassie będzie mu bliska, a jednocześnie będzie przyczyną tego że zboczył z drogi kapłańskiej zmieniając swoje życie o trzysta osiemdziesiąt stopni i pozwalając na to by wkradł się w nie grzech oraz rozpusta.
Chciał coś odpowiedzieć, ale w tym momencie ona najzwyczajniej do niego podeszła i się przytuliła, jak za dawnych czasów, jeszcze wtedy gdy wszystko układało się po ich myśli. Drgnął niespodziewanie, w pierwszej kolejności nie wiedząc, jak postąpić, jednak potem, z lekkim wahaniem objął ją ramionami, zamykając w uścisku, wtulając nos w jej włosy, czując bliskość jej ciała miał w głowie mętlik, bynajmniej nie pochlebnych myśli. Zagryzł wargę. Z jedne strony cieszył się, że go wysłuchała i postarała zrozumieć. Z drugiej nadal miał do niej żal. Żal przeplatany tym cholernym, popapranym uczuciem, jakim ją darzył. Przez dłuższą chwilę się nie odzywał, układając wszystko w głowie. W pewnym momencie odsunął się od niej, pozostając jednak na wyciągnięcie ręki od dziewczyny. Patrzył prosto na nią, tym zmieszanym spojrzeniem, w którym nadal tliły się skrajne emocje.
-Wiem, że mogę. Ale ty chcesz mnie wydać. Chcesz odebrać mi tą cząstkę wiary, jaka we mnie pozostała. – mówił powoli, ważąc każde słowo. Nie wiedział co robić. Nie wiedział jak postąpić, czuł jednak impuls. Nie potrafił przejść obok niej obojętnie. Wyciągnął rękę i musnął kciukiem jej policzek, zahaczając o kącik ust, drugą rękę kładąc na jej szyi, by musiała spojrzeć mu w oczy, by widziała wszystko to, co chce jej tym spojrzeniem powiedzieć. – Dlaczego muszę cię kochać, a jednocześnie nienawidzić? Dlaczego nie może być tak jak dawniej, Sami? – powiedział cicho, śledząc wzrokiem jej twarz. Dlaczego to, co czuł do tej dziewczyny było tak cholernie popaprane?


Samira Holmes
SZÓSTY MIESIĄC MASZ, UŚMIECH DAJ NA TWARZ - dla każdego, z okazji pół roku aktywności forum! Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku szczęśliwy numerek: twoja twarz brzmi znajomo For you I would get beat to smithereens - za rozegranie wyzwania z "Challenge me!" Jestem pomocnikiem Świętego Mikołaja - za udział w minievencie mikołajkowym Największa maruda 2020 Hope Valley ma głos! BOGATE CV DON’T STOP ME NOW ONE BIG FAMILY I AM NOT CRAZY MAN UP! devine PABLO PICASSO - za posiadanie aktywnego Warsztatu! Sej łaaat? ADOPTOWANY PALACZ LUBIĘ ZIÓŁKO CZARNA OWCA Koszula to moja druga skóra Mam swoje demony mam uśmiech hollywoodzkiej gwiazdy Preferuję kilkudniowy zarost Lubię młodszych Nie rozstaje się z krzyżykiem na łańcuszku Słucham jednego utworu na okrągło Wszystko jest moją poduszką Czuję motyle w brzuchu sticks and stones Like a virgin I hate you but ok
mów mi/kontakt
DeadMemories#5203
a
Awatar użytkownika
Stara się żyć codziennością i nie myśleć o problemach, lecz jej przyjaciel i zarazem ex facet, który jest księdzem, wcale w tym nie pomaga... A ona, jak zawsze naiwna, próbuje nie przykładać do tego uwagi i udawać, że wszystko jest w normie.
27
170

Post

Starała się go jakoś przekonać, że nie powinien mieć poczucia winy, ale mówienie do niego czegokolwiek... Nie pomagało. Zamiast wziąć się w garść, wolał lamentować nad osobą, która nie żyje. Jakie to miało znaczenie? Ta kobieta była martwa, nieważne jak długo będzie nim targać poczucie winy, nie będzie w stanie przywrócić jej życia. Naprawdę próbowała jakoś pomóc i nie wybuchnąć, ponownie złością. Miał problem z którym nie mógł się pogodzić i którego nie potrafił rozwiązać, dopóki nie pogodzi się ze śmiercią tej dziewczyny, nie będzie normalny. W niej kiełkował natomiast inny problem, słuchając go dochodziła do wniosku, że być może na tamtej dziewczynie zależało mu bardziej, niż na niej. Nieprzyjemnie słuchało się takich wyznań na temat innej kobiety, nawet jeśli miał do tego pełne prawo. Byli kwita, on zranił ją te kilka lat temu, ona jego swoim postanowieniem. Nawet jeśli ta rozmowa zeszła na spokojniejsze tory, nie odrzuciła swojego pomysłu. Wciąż była przekonana, że sutanna pozbawiła go umiejętności logicznego myślenia.
Zmrużyła oczy, gdy uderzył o szafkę.
— Jeśli coś zepsujesz, będziesz bulił hajs — W jej głosie nie było czystej złości, czy jadu. Zwykłe upomnienie nakrapiane odrobiną uśmiechu, ale całkowicie szczere. Może gdyby to były stare meble, to by jej nie przeszkadzało, lecz całkiem niedawno robiła remont i nie miała zamiaru ponownie wydawać pieniędzy na nowe meble. Specjalnie nie skomentowała jego kolejnych słów, które nie wniosły do rozmowy niczego ważnego. Ponownie się nad sobą użalał, miał prawo być zły, ale to było dawno. Niektóre rzeczy po prostu się dzieją i nikt nie ma na nie wpływu, złe rzeczy po prostu się zdarzają. On, jako ksiądz powinien doskonale zdawać sobie z tego sprawę. Tłumaczenie mu czegokolwiek nie miało sensu, nie teraz, gdy zamiast chłodnego myślenia, targały nim emocje.
Przygryzła usta. Z trudem powstrzymała się od rzucenia nieprzyzwoitego komentarza.
Ktoś kto naiwnie wierzy w istnienie czegoś, czego nie ma i w dobroć tego czegoś, jest po prostu głupi – podobno o zmarłych źle się nie mówi, ale to była jedyna rzecz, która przyszła jej do głowy. Rozmowa z ateistką na temat wiary w bezgraniczną dobroć Boga, mijała się z celem. Na szczęście Samira potrafiła trzymać język za zębami, tematy religijne były niebezpiecznym gruntem, na który lepiej nie wkraczać.
— Tak miało być. Zastanów się, czy ona na Twoim miejscu rozpaczałaby tyle lat, czy patrzyła w chmury i dobrze o Tobie myślała. Śmierć to nieodłączona część ludzkiego życia, a Ty powinieneś to wiedzieć lepiej, niż inni. Tak miało być, po prostu los miał taki plan i Ci ją odebrał, każdemu raz na jakiś czas kogoś odbiera — Miała wrażenie, że wszystko musi mu tłumaczyć dosadnie, jak małemu dziecku, bo inaczej by tego nie zrozumiał. Z niej psycholog był tragiczny, sama była osobą, która starała się nie przejmować problemami. Nie na wszystko miała wpływ, może i była lekkoduchem który przez chwilę żył problemami, ale niektóre życiowe prawdy łatwiej było jej przyswoić.
Wciąż nie potrafiła pojąć jego stanowiska, ale naprawdę się starała i było to... Trudne. Patrząc na to, że pozytywne emocje i uczucia zostały przysłonięte przez te złe. Któraś jej część wiedziała, że skoro pofatygował się na przyjście, nie powinna odprawić go z kwitkiem. Miała ludzkie odruchy i przez pryzmat tego, co ich łączyło, nie chciała psuć mu bardziej nastroju. Nawet jeśli po tej wymianie zdań sytuacja się pogorszyła i szczerze wątpiła, że w najbliższym czasie, wszystko wróci do normy.
Poczuła się odrobinę lepiej, gdy ją przytuli. Poruszyła delikatnie głową, jak kot łaszący się do właściciela. Mogłaby tak stać i nigdzie nie odchodzić, ale... Nie powinna tego robić. Nie oponowała, gdy się odsunął. Wróciła do swojej poprzedniej pozycji, opierając się o szafkę.
Zlustrowała jego sylwetkę uważnym spojrzeniem.
— Po prostu... — Zaczęła, przeczesując palcami włosy i przerzuciła je przez ramię, przejeżdżając po nich dłonią. Próbowała znaleźć sobie jakieś zajęcie, zrobić cokolwiek z rękoma, a włosy idealnie się do tego nadawały. — Uważam, że sutanna nie sprawia Ci radości, Wielebny — Odparła dość prowokacyjnie, wbijając bezczelne spojrzenie w jego oczy. Nawet jeśli została w nim ta odrobina wiary, to wciąż nie było to samo, co dawniej. Gdyby nagle konsultacja ślubna, przestała sprawiać jej przyjemność, zmieniłaby zawód. Miała różne hobby i pasje, znalazłaby coś innego, co sprawiłoby jej przyjemność.
Nie poczuła się zbyt dobrze z tym, że tak nagle jej dotknął, a usta załaskotały pod wpływem delikatnego dotknięcia. Niemalże odruchowo przejechała po nich końcówką języka, jakby to miało pomóc w pozbyciu się tego irytującego łaskotania. Spojrzała mu w oczy, tak jak sobie tego życzył. Na pytanie które zadał nieciężko było znaleźć odpowiedź, była wyłożona, jak na dłoni.
— Zraniłeś mnie, wybierając Kościół. A mi zależy na tym, żebyś z tego zrezygnował. A nawet jeśli byś to zrobił, nigdy nie będzie tak, jak kiedyś — Mruknęła zrezygnowana, odwracając wzrok. Uczucia, którymi go darzyła były cholernie skomplikowane. Nie potrafiła powiedzieć, czy bardziej go nienawidzi, czy może jej zależy. Wiedziała natomiast, że łatwiej będzie nienawidzić tego mężczyzny, dzięki nienawiści nie odczuwało się tych pozytywnych, wyniszczających uczuć. Tak było łatwiej.

Casper Cervantes
SZÓSTY MIESIĄC MASZ, UŚMIECH DAJ NA TWARZ - dla każdego, z okazji pół roku aktywności forum! Make my wish come true I am the "who" when you call, "Who's there?" BOGATE CV BAŚNIOPISARZ URODZONY WIOSNĄ JESTEM NIEWIERZĄCY/A Mam swoje demony sticks and stones Like a virgin I hate you but ok
mów mi/kontakt
samiel#2469
a
Awatar użytkownika
Ksiądz z pogłębionym kryzysem wiary, prowadzący podwójne życie, w dzień przykładny duchowny, wieczorami grzeszy na wszelkie możliwe sposoby. Młoda dziewczyna, której uratował życie nie opuszcza jego myśli w dzień i w nocy.
34
187

Post

Wiedział, że dyskusja z nią na tematy religijne nie ma najmniejszego sensu, więc nie drążył tego. Przedstawił swoje zdanie, wyjawił sekret którego się wstydzi, pokazał, jaki jest naprawdę: złamany, cholernie zagubiony, zrezygnowany. To wszystko wyrażały jego oczy, teraz wpatrzone centralnie w dziewczynę, jakby to właśnie z nich chciał wyczytać wszystkie odpowiedzi na swoje pytania które teraz kłębiły się w jego głowie. Miała jednak rację. Nie potrafił teraz logicznie do tego wszystkiego podejść, po raz pierwszy od dawna dał upust nagromadzonym emocjom i po prawdzie, poczuł się… lepiej. W końcu wyrzucił to, co leżało mu na sercu, teraz musi ponieść konsekwencje swoich słów, zachować się jak prawdziwy mężczyzna, by wyplątać się z tej sytuacji, a jednocześnie bardziej jej nie zepsuć, chociaż nic nie będzie już takie samo. Miłość i nienawiść, przeplatająca się nawzajem, powodująca mętlik w głowie, ale też popychająca go do konkretnych decyzji i czynów. Pytanie tylko, czy tak to właśnie powinno wyglądać?
Pokiwał jej głową, słuchając tego, co mówi. Nie potrafił tak na to popatrzeć, nadal obwiniał się o ten nieszczęśliwy wypadek który zaważył na jego przyszłości. Może kiedyś, jeśli już będzie pewien samego siebie, takie myślenie będzie u niego normą. Nie chciał się jednak z nią kłócić, nie chciał ponownie drzeć kotów, chociaż atmosfera panująca w jej mieszkaniu nadal do najprzyjemniejszych nie należała.
- Tobie los odebrał mnie. Nie jest on sprawiedliwy. – mruknął, podsumowując jej słowa. Dopiero teraz do niego wszystko docierało, po tym jak jego codzienność została zachwiana przez to jedno wydarzenie. Jak to wszystko teraz będzie wyglądać? Na pewno nie będzie tak samo, jak wcześniej, jak przed momentem gdy przyłapała go w barze na niecnym procederze, na jego drugim życiu. Pluł sobie w brodę, że nie zachował większej ostrożności, ale co się stało, to się nie odstanie, musi się z tym jak najszybciej pogodzić.
W duchu się ucieszył, że nie odepchnęła jego dłoni, która notabene bezceremonialnie spoczęła na jej policzku. Kochał ją. Pragnął ją. Nienawidził jej. Potrzebował. Teraz. Każdego kolejnego dnia i miesiąca, chciał mieć ją w swoim życiu, bo jako jedyna znała ten sekret, jako jedyna mogła dostrzec coś więcej pod maską, którą prezentował innym na co dzień. Dlaczego więc w pierwszym odruchu chciał ją odepchnąć i wyjść z mieszkania? Taka myśl przeszła mu przez głowę. Że powinien pożegnać się, wyjść i zniknąć z jej życia, raz na zawsze, odpuścić, po raz pierwszy i nigdy do tego nie wracać. Odegrać się na niej, by jeszcze raz poczuła ten ból, ten wbity nóż w plecy. Bo właśnie to od niej otrzymał dzisiejszego dnia. Nie potrafił się jednak odsunąć.
- Jeśli zrezygnuję, będę nikim, Sami. Nic innego nie potrafię, a w ten sposób mogę pomagać ludziom. Bo wiem, że oni tej pomocy potrzebują. Ode mnie. – mówił spokojnie, nie odrywając rąk od jej twarzy, kciukiem delikatnie gładząc jej policzek. Mawiają, że owoc zakazany smakuje najlepiej. Do tej pory nie wiedział, że prawie w ogóle go nie skosztował, bo w tym momencie chodzi o emocje. Ona była dla niego niedostępna, przez to co się wydarzyło i to, co może mieć miejsce była nieosiągalna, ale jednocześnie nie miał najmniejszego zamiaru odpuścić, nie po to po raz pierwszy się otworzył.
Naszły go wspomnienia, przez lata nieco zatarte, ale w tej chwili wyraźne. Czuł się skołowany, nadal działał pod wpływem emocji, ale poniekąd był wszystkiego świadomy. Dlatego w odruchu musnął ustami jej czoło, delikatnie, jakby nadal nie był pewien jej reakcji. Pamiętał, że kiedyś robił to co dzień, to był ich mały rytuał na każde pożegnanie. W chwili rozstania się na to nie zdobył, teraz chce nadrobić stracone lata, jednocześnie słysząc ten głosik w głowie, który każe mu zbierać dupę w troki i uciekać.
Delikatnym gestem zmusił ją, by znowu na niego popatrzyła.
- Gdybym mógł cofnąć czas, wszystko wyglądałoby inaczej. Nie wiesz, jak bardzo teraz chciałbym wiele zmienić. – mruknął, tym razem muskając ustami jej policzek, ryzykując, cholernie ryzykując, ale coś go do niej ciągnęło, coś sprawiało że te negatywne emocje, jakie odczuwał były zastępowane przez tlący się płomień, przez coś, co nie powinno mieć miejsca. Dlatego pewnie jego ręce znowu spoczęły na jej ramionach, tym razem w delikatnym, prawie pieszczotliwym geście. Piekło na ciebie czeka, panie Cervantes.

Samira Holmes
SZÓSTY MIESIĄC MASZ, UŚMIECH DAJ NA TWARZ - dla każdego, z okazji pół roku aktywności forum! Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku szczęśliwy numerek: twoja twarz brzmi znajomo For you I would get beat to smithereens - za rozegranie wyzwania z "Challenge me!" Jestem pomocnikiem Świętego Mikołaja - za udział w minievencie mikołajkowym Największa maruda 2020 Hope Valley ma głos! BOGATE CV DON’T STOP ME NOW ONE BIG FAMILY I AM NOT CRAZY MAN UP! devine PABLO PICASSO - za posiadanie aktywnego Warsztatu! Sej łaaat? ADOPTOWANY PALACZ LUBIĘ ZIÓŁKO CZARNA OWCA Koszula to moja druga skóra Mam swoje demony mam uśmiech hollywoodzkiej gwiazdy Preferuję kilkudniowy zarost Lubię młodszych Nie rozstaje się z krzyżykiem na łańcuszku Słucham jednego utworu na okrągło Wszystko jest moją poduszką Czuję motyle w brzuchu sticks and stones Like a virgin I hate you but ok
mów mi/kontakt
DeadMemories#5203
a
Awatar użytkownika
Stara się żyć codziennością i nie myśleć o problemach, lecz jej przyjaciel i zarazem ex facet, który jest księdzem, wcale w tym nie pomaga... A ona, jak zawsze naiwna, próbuje nie przykładać do tego uwagi i udawać, że wszystko jest w normie.
27
170

Post

Nie było osoby, która nie miałaby choć jednego sekretu, którym nie chce dzielić się ze światem. Niektóre z nich były zbyt wstydliwe, niektóre zbyt bolesne, inne zbyt przerażające by o nich mówić. Ludzie byli świetnymi kłamcami, potrafili doskonale udawać, że są szczęśliwi, że nic ich nie spotkało, a problemy życia codziennego ich nie dotyczą. Lepiej udawać, że problemy nie istnieją. Ciężko jest się z nimi pogodzić, podobnie jak przyznać do porażek. Nadchodził taki moment, w którym wszystkie sekrety i problemy zaczynały się kumulować, rozmnażać jak komórki rakowe wyniszczające ciało od wewnątrz. W takich momentach, człowiek musiał pozbyć się tego ciężaru, by poczuć się choć odrobinę lepiej. Na rozwiązanie każdego z tych problemów, większych czy mniejszych, była rozmowa potrafiąca uleczyć ciało i oczyścić chociaż odrobinę umysł.
Pomagało to każdemu, bez wyjątku. Nawet najwięksi psychopaci byli wciąż ludźmi i potrzebowali specjalistów, by poradzić sobie ze swoimi grzechami i nauczyć się z nimi żyć. To życie na pewno nie było takie, jak dawniej. Wszystko zostawia ślady na psychice, które nigdy się nie zasklepią. Dlatego niektórzy byli bardziej otwarci, inni mniej. Charakter kształtowały przeżycia.
Nie musiała nawet przytakiwać, Casper wypowiadając te słowa uderzył w samo sedno. Los postanowił sobie z niej zakpić i tak po prostu, jak za dotknięciem magicznej różdżki, pozbawił ją tego silnego uczucia, którym go darzyła. Skłamałaby, gdyby powiedziała, że ten mężczyzna stał się dla niej obojętny. Nie był jej obojętny, nawet jeśli odczuwała wobec niego większą niechęć, niż wcześniej. Zraziła się i miała do tego prawo, nietrudno wzbudzić w drugim człowieku negatywne odczucia. Łatwiej je przywołać, niż te dobre.
Nie chciała się nawet odsuwać, dotyk jego dłoni był zarazem przyjemny, jak i parzący. Odkąd się rozstali, aż do tej pory, nie odważył się na żaden z takich gestów. Nie pocałował jej w czoło, gdy żegnali się ostatni raz, podobno na stałe. Wcześniej było to coś normalnego, teraz... Kojarzyło jej się z tymi dobrymi chwilami, robiąc tym samym sieczkę z mózgu. Nie powinna pozwolić na dotyk, ani na żaden bliski kontakt, to było zbyt bolesne i przypominały momenty za którymi tęskniła, a które już nie wrócą. Nie będą takie same, jak wcześniej.
Słowo pomoc było kluczowe. Stojąc przed Casprem ze wzrokiem zawieszonym gdzieś na jego torsie, miała chwilę by pomyśleć nad tym, co powiedział. Odkąd pamięta, zawsze chciał pomagać, a przynajmniej jej. Ona również pomagała, chciała pomagać i chętnie to robiła. Dzięki swojej pomysłowości i kreatywności, spełniała marzenia ludzi o idealnym ślubie, uszczęśliwiała ich i pomagała.
— Rozumiem Cię — Odparła krótko, choć twardo, przymykając oczy gdy tylko poczuła miękkie usta na swoim czole. To był drobny gest, gdyby zdobył się na niego inny mężczyzna, byłby to czysto przyjacielski wyczyn. Dla niej, zwłaszcza w towarzystwie bruneta, ten gest oznaczał uczucia silniejsze, niż przyjaźń.
— Co byś zmienił? — Zapytała, starając się odwrócić swoją uwagę od przyjemnego dreszczu, rozchodzącego się po ciele, gdy tylko usłyszała to mruknięcie. Ciężko było jej się skupić na czymkolwiek innym, gdy był tak blisko... Dodatkowo muskając ustami blady policzek kobiety, pokrywający się delikatnym szkarłatem. Zawstydziła się, speszyła i była na siebie zła, dopuszczając do siebie najgłupsze myśli. Walczyła ze sobą, by nie zrobić niczego głupiego, lecz z sekundy na sekundę, coraz bardziej skazywała się na porażkę. Ułożyła dłonie po bokach mężczyzny, zsuwając je dość nisko, na tyle nisko by chwycić za dolną część kurtki, którą miał na sobie. Niewiele myśląć, odsunęła głowę w bok, tym samym zmuszając bruneta do krótkiego, delikatnego pocałunku.
Sama nie była w stanie powiedzieć, skąd pojawiła się u niej ta odwaga. Nie bardzo wiedziała, czy naprawdę chciała poczuć jego usta, czy działała odurzona emocjami, których miała aż nadmiar, odkąd tylko wszedł do jej mieszkania. Nie były to stałe emocje, były różne, pozytywne przeplatane z negatywnymi, a ta cała kumulacja nie mogła być bezpieczna.

Casper Cervantes
SZÓSTY MIESIĄC MASZ, UŚMIECH DAJ NA TWARZ - dla każdego, z okazji pół roku aktywności forum! Make my wish come true I am the "who" when you call, "Who's there?" BOGATE CV BAŚNIOPISARZ URODZONY WIOSNĄ JESTEM NIEWIERZĄCY/A Mam swoje demony sticks and stones Like a virgin I hate you but ok
mów mi/kontakt
samiel#2469
ODPOWIEDZ