59
Penelope Warren Sprawdził czy wziął to, co przywieźli dla Poppy i jej narzeczonego, a potem wysiadł i ruszył w stronę wyjścia do hallu; wciąż nie zrezygnował z wykupionego w High Hopes miejsca, ale w tej chwili..., nie żałował. Poprawił szary papier i odstawiwszy na wycieraczkę torby, zadzwonił do drzwi. Po chwili uchyliły się i tak, jak się spodziewał, zobaczył w nich siostrę. Uśmiechnął się i złapawszy splątane uszy toreb, powiedział:
– Cześć, maluchu... Ślicznie wyglądasz..., jak zawsze – dodał i wyściskał łagodnie, obracając się z nią. Podał siostrze kwiaty i uśmiechając się tak, jak nie uśmiechał się od dawna, co musiała zauważyć, dopowiedział:
– Mam tutaj coś, co przywieźliśmy. Idziemy do salonu? Do kuchni? – Spytał i zaraz za nią ruszył w stronę kuchni; Poppy nabrała wody, a Joseph zderzając się z nią biodro o biodro, wyszorował dłonie i usiadły przy stole, przyglądając się siostrze.
– Pootwieraj i jak u ciebie? Wszystko o.k.? Zmieniałaś firank? – Spytał niespodziewanie, obracając się za siebie i zapatrzył na moment w okno; słońce wpadało do kuchni i załamując się w delikatnych dekoracjach, tańczyło na podłodze.
Spojrzał na Poppy, kiedy otworzyła torbę ze Spirits & Spice, zaciągnęła się mieszaniną zapachów przypraw; curry z ostrą papryką i ananasowe, sól o smaku mango i kolejna o smaku truskawek, do tego mieszanki Pesto Perfection i Pizza Perfection. Wyciągała z torby butelki z oliwą, kiedy znalazła kosz z truflowymi specjałami; łącznie z chipsami posypanymi sproszkowanymi truflami i trzy butelki organicznego wina Reva; Barolo o aromacie szałwii i róży, Barbera d’Alba w czarno-fioletowym kolorze z wyraźnymi, miodowymi nutami i Dolcetto d’Alba porzeczkowe, najlżejsze z wszystkich trzech czerwonych win.
– Nie wiedziałem..., co wybrać, ale doszedłem do wniosku, że to wszystko jest gluten-free i organiczne, a nigdzie w Cape Coral ani w Miami nie mają sklepów, więc... – Uśmiechnął się, bo Poppy myszkowała w kolejnej torbie wypchanej papierem, z którego wygrzebała skórzaną tubę; uchyliła pokrywę i przez szklany klosz zobaczyła drzewko z liśćmi..., maleńkimi jadeitowymi kawałkami.
– Wybrałem w szklanym kloszu. Nie będziesz się denerwowała, że może ściągać kurz i nie zniszczy się, bo to pancerne szkło i jak odkręcisz podstawę, to ono się wyjmuje i można wypolerować klosz z wewnętrznej strony. – Objął ją i powiedział, całując Poppy w policzek. – Nie sądziłem, że będę kiedyś tak, jak jestem w tej chwili..., szczęśliwy..., i macie, tak macie jeszcze coś, co myślę, że może spodobać się i tobie, i Treyowi. – Wyciągnął drewnianą kasetkę i podając siostrze, poprosił, żeby otworzyła; wierzył, że album „Meteora” z autografami zespołu ucieszy Poppy i jej narzeczonego bardziej jak cała reszta. Objął ją, żeby po chwili rozsiąść się wygodniej w krześle i odpowiedzieć:
– Musielibyśmy polecieć kiedyś we czworo..., no pięcioro – dodał, nie mogąc uwierzyć w własną radość, którą starał się wypatrzeć w oczach siostry...