Odkąd uporały się z tą cholerną plamą na suficie, jakoś od razu lepiej się tu mieszkało. Wydały co prawda majątek na rzeczy, które przydać miały się kaczce, a z których ta nieszczególnie korzystała. Część z nich zdołała jednak uszkodzić, więc o zwrocie do sklepu mowy już raczej nie było, dlatego też Lacey usilnie wmawiała sobie, że mała Britney była jeszcze po prostu zbyt mała, aby z niektórych prezentów się ucieszyć i musiała do nich zwyczajnie dorosnąć.
A skoro o prezentach mowa, dzisiejszy dzień w mieszkaniu przy Midtown Avenue upływać zaczął pod znakiem świątecznych przygotowań. Do tej pory Lacey nieszczególnie angażowała się w jakieś akcje charytatywne, bo skoro sama ledwie koniec z końcem wiązała, jakoś nie po drodze było jej do pomagania. Nie ulegało jednak wątpliwości, że odkąd Calanthe pojawiła się w jej życiu, Bradford znacznie chętniej na pewne rzeczy się otwierała i właśnie dlatego dała się namówić na dzisiejsze szykowanie prezentów dla potrzebujących dzieci. Jak się okazuje, nie trzeba na nie wcale wydać majątku - wystarczy bowiem odrobina chęci, materiałów papierniczych i głowa pełna pomysłów, a koniec końców zyska się coś, co kogoś jednak powinno ucieszyć. Od dobrej godziny Lacey siedziała więc rozłożona na środku podłogi w salonie, do twarzy mając przyklejonych kilka kawałków kolorowego papieru, który gdzieś tam przypadkiem się zaplątał. Dookoła porozrzucała natomiast sznurki, wstążeczki, a brokat z podłogi czyścić będą prawdopodobnie przez najbliższy miesiąc, ale… bawiła się całkiem dobrze. Pomijając oczywiście te chwile, kiedy rękodzieło nie szło jej tak znów najlepiej i kilkukrotnie zaklęła pod nosem, na skutek czego Calanthe zmuszona była zamknąć kaczkę w swoim pokoju, żeby przypadkiem nie narażać jej na słuchanie słów, których zdecydowanie się w tak młodym wieku uczyć nie powinna.
- Gdzie mamy to tak właściwie oddać? - zapytała, zawiązując kokardkę na głowie królika, którego zrobiła z kilku starych skarpetek. Miał trochę niemrawy uśmiech, krzywe oczy i generalnie prezentował się trochę tak, jakby ktoś z niskobudżetowego horroru go wyciągnął, ale dopóki Lacey na głos tego nie usłyszała, skłonna była tu masową produkcję otworzyć. I może nawet przemyśleć to powinny, bo może akurat jakiś nawiedzony dom zgłosi się do nich celem wyposażenia.
Calanthe Carter