Z Lacey mieszkała na tyle krótko, że niewiele jeszcze o niej wiedziała. Była miła, robiła całkiem rozsądne drinki (w odpowiedniej proporcji) i wiedziała już, że bała się pająków. Nie orientowała się za to jak wygląda sytuacja, gdy w grę wchodziły inne zwierzęta i prawdopodobnie powinna o to zapytać, nim zdecyduje się na przygarnięcie jakiegokolwiek. Nawet Cala pamiętała, że w takiej kwestii należałoby uszanować zdanie drugiej strony — tym bardziej, gdy zamieszkiwało się drugi z pokoi ledwo tydzień. Miałaby to rzecz jasna na uwadze, gdyby nie fakt, że ta mała bidulka na drodze Cali stanęła w momencie, w którym ta ze sklepu wracała. Niosła w reklamówce płatki śniadaniowe i kilka nowych ziółek do zaparzania na wszelkie niesprawiedliwości tego świata. I wtedy zobaczyła małe, żółciutkie kaczątko. Pośrodku chodnika, zmierzające wprost na jezdnię. Nie było jej matki nigdzie w pobliżu, podobnie jak parku, w którym mogłaby je zostawić. Dlatego nie chcąc skazywać ją na niechybną śmierć Cala zgarnęła ją pod pachę i ruszyła w stronę mieszkania. Niby wiedziała, że kaczki niekoniecznie nadawały się do pomieszkiwania w zamkniętej przestrzeni, ale na pewno dało się je wychować, prawda?
Otworzyła z trudem drzwi, bo w jednej ręce trzymała przerażoną kaczkę, a w drugiej zakupy. Udało jej się jednak pchnąć je ramieniem tak, by nic jej gdzieś po drodze nie wypadło. Jak tylko próg przekroczyła schyliła się, żeby wypuścić kaczkę na podłogę. Ta chyba nieco się zawstydziła, bo nie wykonała żadnego ruchu, dlatego Cala odstawiła zakupy i kucnęła przy niej. Nawet ją palcem szturchnęła lekko, jakby chciała ją zachęcić do zwiedzenia jej nowego mieszkania. O ile oczywiście Lacey się zgodzi, ale nie posądzała jej o to, że takie maleństwo na pastwę losu wyrzuci. Ostatnio niemal zabiły pająka wprawdzie, ale było to coś zupełnie innego. I nie stawiało ich to też przecież w złym świetle, prawda?
— No już mała, jesteś wolna — powiedziała do niej. Słysząc wychodzącą z pokoju Lacey uniosła wzrok i posłała jej uśmiech lekki, bo nawet nie spodziewała się, że ma dziś wolne. Wydawało jej się raczej, że będzie już za barem stała. — Lacey, co jedzą kaczki? — zapytała zaciekawiona. Może w tym leżał problem? Może był głodna, bo niczego sobie nie upolowała i nie miała siły na zwiedzanie ich apartamentu? Jeśli tak to Calanthe mogła jej coś podrzucić, ale nie miała nawet pojęcia co takiego. Zanim to zacznie googlować postanowiła jednak poradzić się Bradford i naprawdę wierzyła w to, że jej odpowie sensownie.
Lacey Bradford