Do poszukiwań nowego wspołlokatora nie była przekonana, bowiem miała dziwne wrażenie, że z nikim nie zdoła dogadać się tak dobrze, jak z poprzednim. Nie ustalali przecież żadnych reguł, nie dzielili mieszkania na części ogólnodostępne oraz takie, w których któraś ze stron przebywać nie mogła i generalnie funkcjonowali jakoś razem choćby pod kątem wspólnych posiłków czy zakupów. Pasowało jej to, bo nie czuła się w tym miejscu jak intruz, więc kiedy Declan zniknął po raz kolejny i tym razem nie miał już pojawić się ponownie, Lacey i tak długo zwlekała z zamieszczeniem gdzieś ogłoszenia. Zrobiła to dopiero kilkanaście dni temu, dochodząc do wniosku, że nie miała innego wyjścia, ponieważ w pojedynkę swojego mieszkania utrzymać nie zdoła. Zgłoszeń dostała kilka i miała okazję z każdą z osób się spotkać, ale część z nich okazała się na tyle dziwna czy nieprzyjemna, iż Bradford prędko swojego posunięcia pożałowała. Jeśli miała być zupełnie szczera, pozwoliła sobie nawet założyć, że nie zdoła znaleźć nikogo na tyle rozgarniętego, aby rzeczywiście zgodzić się z tą osobą zamieszkać, więc kiedy docierało do niej, że chyba będzie musiała wybrać któregoś z tych dziwaków, miała ochotę zapłakać nad własnym losem. Na szczęście niedługo później w jej drzwiach stanęła Calanthe, a Bradford prędko zrozumiała, że był to dla niej strzał w dziesiątkę.
I w ten sposób dzisiejsze popołudnie przyszło im spędzać na przeprowadzkowych obowiązkach. Lacey, która dzisiejszego wieczora nie musiała pojawiać się w pracy, nie widziała problemu w postanowił udzieleniu dziewczynie pomocy z kartonami. Mało tego, zaangażowała się w to ze sporym entuzjazmem, zwłaszcza, że pan, który pozornie wydawał się miły, postanowił jednak porzucić je na placu boju same, wyrzucając wszystkie kartony na chodnik. - Czyżby zostały nam już tylko te najcięższe? - zapytała, kiedy ponownie zeszła na dół, aby zająć się wniesieniem kolejnych rzeczy. Nie była do końca pewna jak poradzą sobie z resztą, ponieważ Bradford żadnym siłaczem nie była, Calanthe też na taką nie wyglądała, a w okolicy nie było nikogo, kogo mogłyby poprosić o pomoc. Pozostawało im zatem chyba wciągnięcie tych kartonów po schodach we dwójkę, co wygodne nie będzie na pewno, ale jakoś przemęczyć się musiały, aby później móc przyjemnie odpocząć.
Calanthe Carter