Karty postaciRelacjeMessengerKalendarzeInstagram
a
Awatar użytkownika
Once you choose Hope, everything is possible.
21
167

Post

pierwsza

Wszystko było nie tak, jak powinno. Bora absolutnie nie spodziewała się tego, że na lotnisku nikt nie wyskoczy po jej walizkę, że nie będzie czekało na nią auto, gotowe zawieźć ją do Muyeola, a już na pewno nie spodziewała się, że za taką ogromną kwotę kierowca taksówki zostawi jedynie jej walizkę na podjeździe miejsca, które jako jedyne w tym obrazku było trochę znajome. Oczywiście nie znała stajni od kuchni, ale umiała jeździć konno i dość regularnie odwiedzała stajnie w swojej rodzinnej miejscowości, ale rodzice konsekwentnie oszczędzali jej świadomości istnienia boksów, śmieierdzącego gnoju i konieczności pielęgnacji konia. Mimo tego chociaż część obrazka była znajoma, a Bora chciała się trzymać tej myśli jak kotwicy.
Z wysoko zadartą głową i prostymi jak struna plecami ruszyła przed siebie, a delikatny uśmiech na jej twarzy zmienił się w grymas w chwili, gdy tylko przekroczyła próg stajni. Wygladzila zwoją spódnicę, mocniej zacisnęła rękę na walizkę i ostrożnie biorąc każdy oddech, ruszyła przed siebie. Zwinnie ominęła jeden z końskich placków, kompletnie zapominając o wykonaniu podobnego manewru z walizką, przez co już po chwili jedno z jej kółek zatrzymało się w końskim gównie.
Bora westchnęła ciężko i szarpnęła walizką, spodziewając się ogromnego oporu spowodowanego niespodziewaną przeszkodą, jednak ten okazał się znikomy. Bora już po chwili, z całą gracją dziewczyny z dobrego domu, leżała w końskim gnoju, a na jej twarzy malowało się niesamowite przerażenie i zniesmaczenie.
- CHOI MUYEOL - pisnęła zrozpaczona. Niech jej rycerz na białym koniu przyjdzie i wyciągnie ją z tego koszmaru.
BĄBELEK - dla każdego, z okazji Dnia Dziecka 2020! BABYSITTER TYP OSOBOWOŚCI: DORADCA NA ZASIŁKU FRANCUSKI PIESEK
mów mi/kontakt
noname #7153
a
Awatar użytkownika
Once you choose Hope, everything is possible.
25
181

Post

1.

To miał być ten jeden ze zwyczajnych dni, podczas których rano pojawia się w stajni, karmi konie, a potem szykuje je do pracy. Nic nie wskazywało na to, że właśnie dzisiaj stanie się coś, co wywróci jego życie do góry nogami.
Książę na białym koniu okazał się być zwyczajnym facetem, ubranym w poplamioną, wielką koszulę w krzykliwie czerwoną kratę. Jedną część góry włożył niedbale w obcisłe, brązowe bryczesy z lejem nieco ciemniejszego odcienia. Na nogach, zamiast wypolerowanych trzewików, widniały czarne gumowce, dzięki którym operowanie w błocie, końskim łajnie i ogólnie wszystkim, co tylko znajdowało się na farmie, było nieco łatwiejsze niż w przypadku... Bory i jej szklanych pantofelków, droższych od tej całej farmy razem wziętej.
Usłyszał krzyk z końca stajni, pomagając wprowadzić ostatniego konia do boksu. Zdążył wydać tylko polecenie, by go rozsiodłać i ruszył chwiejnym, koślawym krokiem w stronę krzyku i... Leżącej w kupie pięknej nieznajomej.
Zmarszczył czoło i nie odrywał wzroku od dziewczyny, która nie wyglądała jakby przyszła na jazdę. A im mniej kroków go od niej dzieliło, tym większe stawały się jego oczy.
- B-Bora? - wydukał, wpatrując się w jej żywą twarz. Po raz pierwszy widział ją w całej okazałości. Do tej pory mógł zachwycać się jedynie zdjęciami, na których uśmiechała się słodko i wysyłała mu buziaki. A teraz...? Teraz złościła się tyłkiem w końskiej kupie. - Co ty tutaj robisz? - wyciągnął w jej stronę rękę, nadal nie mogąc uwierzyć w to, co widzi. I nie mogąc powstrzymać śmiechu, który rozświetlał brudną od kurzu twarz.
Reszta dziewcząt, wyglądających z boksów, również cicho chichotała.
BĄBELEK - dla każdego, z okazji Dnia Dziecka 2020! TYP OSOBOWOŚCI: RZECZNIK PRACA NA FARMIE ROMANTYK
mów mi/kontakt
wero
a
Awatar użytkownika
Once you choose Hope, everything is possible.
21
167

Post

Gdyby tylko Bora wiedziała, jak śmierdzące są konie, nigdy by się do żadnego nie zbliżyła. Naiwnie uznała stajnię jako coś, co zna - przecież konie nie mówiły różnymi językami i jedyne, co mogło się różnić, to obyczaje miejscowych koniarzy, a to zawsze mogła zrzucić na różnice kulturowe... Czuła się przytłoczona tym, że na każdym kroku napotykała na potworną ścianę, którą okazywało się jej nieprzystosowanie do życia. Już od chwili w której zamknęła za sobą drzwi rezydencji w środku nocy, wszystko szło nie tak. Jedynym powodem, dla którego nie zostawiła wszystkiego i nie wróciła z płaczem do rodziców była chęć zobaczenia Muyeola, która przebijała jej przyzwyczajenie do wygód i bycia wyręczaną.
Na pewno nie tak wyobrażała sobie ich pierwsze spotkanie. Nawet jeśli Bora wiedziała, że jej wizyta będzie dla mężczyzną niespodzianką, to miała nadzieję, że ten jakoś będzie wiedział. Liczyła, że przeznaczenie podsunie mu tę myśl, tak jak na tych wszystkich romantycznych filmach, które mogłaby oglądać godzinami. Miał unieść głowę znad swojego zajęcia, gdy ona stanie w progu stajni. Miał niepewnie, ale czule wypowiedzieć jej imię i sprężystym krokiem, udając rozluźnienie i maskując ekscytację, miał ruszyć w jej stronę. Ona miała do niego pobiec, by rzucić się mu w ramiona i powiedzieć mu, jak okropnie źle jechało się jej do niego, bo nic nie było tak, jak do tej pory.
Oczywiście nic takiego nie miało miejsca, a Bora dosłownie tkwiła w gównie.
Mimo tego na jej ustach widniał radosny uśmiech, bo wreszcie wszystko mogło się ułożyć. Wreszcie widziała Muyeola. On się nią zajmie i będzie po prostu okej, a ona nie będzie miała ochoty płakać z bezradności, gdy okaże się, jak daleko od prawdziwego życia do tej pory była. - Czemu wy tutaj nie sprzątacie? - oburzyła się, gotowa tupnąć nóżką, z powodu narastającej frustracji. Zadarła głowę do góry i najpierw sceptycznie spojrzała na jego dłoń, by po chwili, mimo wszystko, skorzystać z jego pomocy i wstać się. Spojrzała na swoje, niestety zniszczone, ubranie i westchnęła ciężko. - Paskudnie tutaj pachnie, jest brudno i w Stanach wcale nie jest tak fajnie, jak mówiłeś - dodała, nadymając lekko policzki z zawodem wymalowanym na twarzy.
Mimo tego podskoczyła lekko i w odpowiedzi na jego pytanie pstryknęła go radośnie w nos, uśmiechając się szeroko. - Jak to co? Przyjechałam do Ciebie! - zawołała radośnie, splatając swoje ręce ze sobą i uśmiechając się przy tym szeroko.
BĄBELEK - dla każdego, z okazji Dnia Dziecka 2020! BABYSITTER TYP OSOBOWOŚCI: DORADCA NA ZASIŁKU FRANCUSKI PIESEK
mów mi/kontakt
noname #7153
a
Awatar użytkownika
Once you choose Hope, everything is possible.
25
181

Post

Muyeol pracował z końmi od małego - poznał już wszystkie możliwe dobre i złe strony tego fachu. Czasami miał dość. Bywały okresy, kiedy ciągle narzekał na konie, które świeżo wyjęte z boksu, musiały strzelić placka na środku korytarza, jakby z premedytacją, by biedni stajenni nie robili nic innego, tylko biegali z łopatami w jedną i drugą. Praca była brudna, pełna kurzu, śmierdząca i ciężka fizycznie, jednakże... Gdy choć dzień nie było go w stajni, czuł jakąś dziwną pustkę. Jakby mu czegoś brakowało. I nawet kiedy leżał od rana w łóżku, próbując uporać się z nieprzyjemnymi zakwasami po ciężkim wczorajszym dniu, z tyłu głowy miał myśl, że może choć na chwilę wyskoczy do stajni i zobaczy co tam słychać u jego podopiecznych.
Pasja? Miłość? Jedno i drugie.
- Sprzątamy, tylko... Od rana jestem na stajni sam, a dosłownie przed chwilą skończyłem ostatni trening. Miałem to wynieść właśnie teraz, ale ktoś mnie uprzedził - zaśmiał się cicho, pomagając jej wstać.
Dopiero teraz mógł spojrzeć na Borę w całej okazałości. Była niezwykle drobna i akutalnie kojarzyła mu się z rozwścieczonym pieskiem cziłała, który pomimo uroczego wyglądu, szczekał najgłośniej jak tylko potrafił i szczerzył małe, ostre kły.
Zawiesił się na chwilę, wgapiając w jej twarz w ciszy. Nadal nie potrafił ukryć swojego zdziwienia, że stała tu i teraz przed nim dziewczyna, z którą wymienił miliony wiadomości na kakao. I że była prawdziwa. A nie składająca się z czarnych pikseli wiadomości w dymkach.
- Wiesz, zawsze znajdą się jakieś plusy i minusy... - wzruszył ramionami po raz kolejny, uważnie przyglądając się plamom na ubraniu.
Zmarszczył czoło, słysząc jej wyjaśnienie dotyczące nagłych odwiedzin.
- Tak po prostu? Bez żadnego uprzedzenia? - uniósł jedną brew, wlepiając w nią podejrzliwe spojrzenie. Coś mu tu śmierdziało i bynajmniej nie była to rozwalona kupa. - Chodź, znajdę ci coś do przebrania - rzucił zaraz po chwili, ruszając chwiejnym krokiem w stronę pokoju socjalnego. Jedyne, co mógł jej teraz zaoferować, to jego stare , wytarte (ale uprane) bryczesy.
BĄBELEK - dla każdego, z okazji Dnia Dziecka 2020! TYP OSOBOWOŚCI: RZECZNIK PRACA NA FARMIE ROMANTYK
mów mi/kontakt
wero
a
Awatar użytkownika
Once you choose Hope, everything is possible.
21
167

Post

Bora poznała spory kawałek świata. Problem był jeden - poznała tylko te dobre strony świata, które nie mogły jej skrzywdzić, zranić, ani nie miały szansy pokazać jej, że świat nie jest tak kolorowy, jak ogród przy jej rodzinnym domu. Jeszcze mała, urocza Bora, wyśniona córka swoich rodziców zauważyłaby, że świat nie jest piękny i zaczęłaby zaprzątać sobie głowę problemami. A te mogły ją przecież wpędzić w chorobę i doprowadzić do tego, że panience Im stanie się krzywda. Tego jej rodzice chcieli uniknąć. Nie po to czekali latami na swoje jedyne dziecko, by teraz stracić je z powodu swojego niedopatrzenia.
Wszystko poszłoby zgodnie z ich planem, a Bora wyrosłaby na wzorową sierotę życiową i starą pannę, gdyby na jej drodze nie pojawił się Muyeol. Dziewczyna czuła dziwny dreszczyk emocji na myśl o tym, że ma tajemnice przed rodzicami. Nie zdarzało jej się to. A jednak - miesiącami była w stanie utrzymywać znajomość z obym, starszym mężczyzną, a jej rodzice niczego nawet nie podejrzewali do chwili, gdy radosnym tonem nie oznajmiła im, że ma ochotę jechać do Stanów w odwiedziny do Choia.
- To oburzające... czy nikt nie pracuje tutaj oprócz ciebie? Jak chodziłam z rodzicami na konie zawsze w stajni było pełno ludzi - westchnęło. Może to był obyczaj koreańskich stajni? Może w Ameryce wcale się tak nie działo i stajnie były puste? Każda sekunda jedynie mocniej uświadamiała borze, jak niewiele wie o świecie, który ją otacza. A myślała, że przez dwadzieścia lat zdążyła już trochę rzeczy zobaczyć.- No nie wiem, odkąd wyszłam z domu nic nie idzie tak fajnie jak na filmach - pożaliła się mu, wzdychając ciężko. Wydęła dolną wargę ze zrezygnowaniem. - Już na lotnisku musiałam stać do odprawy ze wszystkimi... pierwszy raz mi się to zdarzyło, wiesz? I nikt nie chciał nieść za mnie walizki, a była ciężka... A później taksówkarz najpierw uznał mnie za głupią, że chcę żeby mnie tutaj przywiózł z lotnika, a później jednak mnie tutaj przywiózł - przewróciła oczami. Właściwie reakcja kierowcy była reakcją każdego normalnego człowieka. Chyba wszyscy byliby zdziwieni, gdyby tak młoda dziewczyna jak Bora oznajmiła im, że chce odbyć tak długą podróż i to jeszcze taksówką.
- Przecież Ci mówiłam, że przyjadę - dumnie podparła się pod boki i uniosła głowę do góry z uśmiechem. Dalej nie widziała, jak głupi i absurdalny był jej pomysł oraz jak wiele rzeczy mogło pójść z nim nie tak. - Mam walizkę i mogłabym się przebrać w swoje rzeczy - wskazała brodą na walizkę, która była w tej chwili źródłem wszystkich jej nieszczęść. No i końca kupa, ale o tym wolała nie myśleć. - Ale naprawdę potrzebuję wziąć prysznic. I coś zjeść. I chce mi się spać - mruknęła niechętnie. W Busan o tej porze byłby środek nocy, a ona miała naprawdę trudny dzień.
BĄBELEK - dla każdego, z okazji Dnia Dziecka 2020! BABYSITTER TYP OSOBOWOŚCI: DORADCA NA ZASIŁKU FRANCUSKI PIESEK
mów mi/kontakt
noname #7153
Zablokowany