Brantley miał totalny mętlik w głowie. Z jednej strony chciał wyznać Avier prawdę, a z drugiej nie, bo ona pewnie uzna, że Rudy zrobił to specjalnie. No naprawdę! Jak mogli dopiero po dziesięciu latach przysłać mu ten dokument. Chciał wywalić z siebie złe emocje, więc przebrał się w swój strój do biegania i chcąc spalić trochę energii poleciał w las. Nic nie dało. Krzątał się po domu i postanowił zadzwonić do Charlie. Musiał to komuś powiedzieć poza chwile eksploduje mu głowa. Zrobił sobie herbatę, rozpalił w kominku. Wcześniej oczywiście musiał poszukać swojego telefonu i posprzątać po kolacji, bo nie lubił mieć bałaganu w swoim otoczeniu. Nie był jakimś świrem i nie wariowali na tym punkcie, po prostu wtedy dobrze mu się myślało, a o to właśnie chodzi w tym wszystkim, prawda?
Znalazł numer swojej przyjaciółki i zadzwonił. Miał nadzieje, że będzie miała czas by z nim porozmawiać. Jako lekarz ma na pewno sporo na głowie, a nie chciał zwalić jej się na głowę ze swoimi problemami, ale musiał. Przystawił aparat i czekał.
- Hej, mała. - powiedział gdy usłyszał sobie znany głos. - Masz czas by pogadać? - zapytał chcąc wiedzieć czy się nie narzuca. Napił sie herbaty, która miała go uspokoić a poparzył sobie twarz. Właściwie to usta, ale to taki szczegół
Charlie Jones