Grace Warren
Wyszedł, chcąc odejść od drzwi jak najszybciej i najdalej; nie zdążył — doleciał do niego głos..., Richarda, ale odwrócił się i skłonił jedynie głowę z nieszczerym..., nie pasującym mu uśmiechem. Odbierz – błagał w myślach i po chwili powiedział:
– Kochanie..., jak u ciebie? U mnie..., nie było najciekawiej, ale zaraz ma się zacząć wykład Kimmerle. – Obejrzał się za siebie; Richard stał teraz z grupką antropologów, z którymi siedział na nudnym, jakby nie patrzeć nawet w jego opinii wykładzie. Zaraz za plecami Josepha, obsmarowywał starając się zachowywać kulturalny ton, wszystkich na sali, którzy nie zdobyli tytułu profesora w czasie krótszym jak pięć lat studiów. Przymknął się w chwili, w której Joseph odwrócił się przypadkiem po telefon, który takim samym przypadkiem wysunął się i spadł na wykładzinę z miękkim pacnięciem.
– Mój ulubieniec siedzi zaraz za mną – dopowiedział po chwili i opowiedział Grace całą tę sytuację. – No i oczywiście mój złomofon włączył się w najmniej odpowiednim momencie... Uśmiechałaś się do Richarda aż piętnaście sekund. Dobrze, że nie uruchomił się folder ze zdjęciami, bo oprócz tych z przelotu czy walki... – przerwał, wsłuchując się w zapowiedź wykładu i uśmiechnął się do siebie. – Przesunęli Kimmerle o dziesięć minut. To, co miałaś u siebie? – Dopytywał, przechadzając się i oddalając od sali; wpatrywał się w okna wychodzące na północ i miał wrażenie, że jeśli zatrzymałby się i zapatrzył, mógłby rozpoznać the Palazzo AT the Venetian i dalej jeszcze Caesar’s z sąsiednim Bellagio — odwiedzili je przed dosłownie chwilą. Przerweał Grace i wyszeptał:
– Wiesz na co w tym momencie, kiedy rozmawiamy patrzę?
a
joseph warren
I'll share my dreams And make you see
How your love I need
How your love I need
mów mi/kontakt
manul#1399
a
Joseph Warren
Rozsiadła się na tarasie, w promieniach ciepłego, dość upalnego słońca. Wykład skończył się kwadrans temu, który zleciał jej na żywej dyskusji z wykładowczynią z koreańskiego uniwersytetu; miała niespełna, trzynaście minut na kawę i zamierzała się nimi nacieszyć do ostatnich sekund.
Telefon zawibrował, rozświetlają granatowy skoroszyt, w którym Grace trzymała notatki oraz szkice z zakończonych już prelekcji, a także program całego wydarzenia. Uśmiechnęła się, dostrzegając zdjęcie Josepha zanim odebrała.
- Nie porwał mnie. Spodziewałam się po tej prezentacji wyników badań czegoś... Sama nie wiem. Przełomowego? Chociaż interesującego? Niestety, powtórzył to, co mówią wszyscy... - przewróciła oczyma, a po tonie jej głosu, mógł się domyślić, że nie po raz pierwszy.
- Richard przyszedł posłuchać Kimmerle? To znaczy, że nie będzie mi towarzyszyć na części poświęconej portretom pamięci... Czyżby uważał się za takiego szpeca, że nie chce słuchać pracowników innych instytucji? - wyciągnęła się na krześle, sięgając po smukłą filiżankę dedykowaną lattee.
- I jaką miał minę? Oddał chociaż ten uśmiech? - dopytywała, wodząc opuszkami palców po ściance szkła. Skinęła uprzejmie osobom, które przeszły obok i kierowały się z powrotem do sali konferencyjnej.
- Hm. Masz przed sobą, tak jak ja, kawę?
Rozsiadła się na tarasie, w promieniach ciepłego, dość upalnego słońca. Wykład skończył się kwadrans temu, który zleciał jej na żywej dyskusji z wykładowczynią z koreańskiego uniwersytetu; miała niespełna, trzynaście minut na kawę i zamierzała się nimi nacieszyć do ostatnich sekund.
Telefon zawibrował, rozświetlają granatowy skoroszyt, w którym Grace trzymała notatki oraz szkice z zakończonych już prelekcji, a także program całego wydarzenia. Uśmiechnęła się, dostrzegając zdjęcie Josepha zanim odebrała.
- Nie porwał mnie. Spodziewałam się po tej prezentacji wyników badań czegoś... Sama nie wiem. Przełomowego? Chociaż interesującego? Niestety, powtórzył to, co mówią wszyscy... - przewróciła oczyma, a po tonie jej głosu, mógł się domyślić, że nie po raz pierwszy.
- Richard przyszedł posłuchać Kimmerle? To znaczy, że nie będzie mi towarzyszyć na części poświęconej portretom pamięci... Czyżby uważał się za takiego szpeca, że nie chce słuchać pracowników innych instytucji? - wyciągnęła się na krześle, sięgając po smukłą filiżankę dedykowaną lattee.
- I jaką miał minę? Oddał chociaż ten uśmiech? - dopytywała, wodząc opuszkami palców po ściance szkła. Skinęła uprzejmie osobom, które przeszły obok i kierowały się z powrotem do sali konferencyjnej.
- Hm. Masz przed sobą, tak jak ja, kawę?
grace warren
A better love you won't find today
I will show you love
I will show you love
mów mi/kontakt
kotpsot#2892
a
Grace Warren
– Mam wrażenie, że nie powinnaś spodziewać się przełomów..., w tej dziedzinie..., a przynajmniej nie szybciej jak za kolejne dziesięć lat. Jak nie więcej, kochanie – odpowiedział, starając się puścić mimo świadomości, że widziała się z Richardem, mimo wszystko nie powiedziała o tym... — nie miał prawa mieć pretensji i musiał pogodzić się z tym tak, jak Grace musiała przełykając coś, co było o wiele gorsze, zatrzymać go... Westchnął i odpowiedział:
– A nie jest? Mam wrażenie, że odwala ze spotkania na spotkanie coraz bardziej. Wiesz, że chciał mnie zaprosić po konferencji na partyjkę w kasynie Grandu? Powiedziałem, że „nie..., nie ma mowy”, chociaż... – Zaśmiał się tak, jak on szczekliwie. – Zobaczyć jak wqrwia się przegraną..., to bybyło coś, co chciałbym zapamiętać... Nawet jeśli..., to nie dzisiaj..., bo mam zabrać na High Roller moją kochaną żonę. – Uśmiechając się, wsłuchiwał się w to, co odpowiedziała, a kiedy spytała o kawę, popatrzył na nadgarstek z zegarkiem; nie zdążyłby dojść do kawiarni, w której urządzili bufet i tutaj wrócić.
– Nie... – zaczął. – Widzę..., jak krzyczałaś w Caesar’s na widowni i jak wpatrywałaś się w noc, kiedy wróciliśmy do pokoju w Bellagio. Widzę jak stałaś w wodzie i nie mogłaś oderwać od fontann wzroku. – Uśmiechnął się do siebie; odbijając się w wypolerowanej szybie, widział twarz z zmarszczkami jak w lustrze. – Widzę..., bo okno wychodzi na północ. Mam widok na te hotele, w których zatrzymywaliśmy się na dłużej i krócej. Nie widać Red Rock jedynie... – dopowiedział i pomyślał, że może zrobi jej i wyśle zdjęcie tych wszystkich..., chwil...
– Mam wrażenie, że nie powinnaś spodziewać się przełomów..., w tej dziedzinie..., a przynajmniej nie szybciej jak za kolejne dziesięć lat. Jak nie więcej, kochanie – odpowiedział, starając się puścić mimo świadomości, że widziała się z Richardem, mimo wszystko nie powiedziała o tym... — nie miał prawa mieć pretensji i musiał pogodzić się z tym tak, jak Grace musiała przełykając coś, co było o wiele gorsze, zatrzymać go... Westchnął i odpowiedział:
– A nie jest? Mam wrażenie, że odwala ze spotkania na spotkanie coraz bardziej. Wiesz, że chciał mnie zaprosić po konferencji na partyjkę w kasynie Grandu? Powiedziałem, że „nie..., nie ma mowy”, chociaż... – Zaśmiał się tak, jak on szczekliwie. – Zobaczyć jak wqrwia się przegraną..., to bybyło coś, co chciałbym zapamiętać... Nawet jeśli..., to nie dzisiaj..., bo mam zabrać na High Roller moją kochaną żonę. – Uśmiechając się, wsłuchiwał się w to, co odpowiedziała, a kiedy spytała o kawę, popatrzył na nadgarstek z zegarkiem; nie zdążyłby dojść do kawiarni, w której urządzili bufet i tutaj wrócić.
– Nie... – zaczął. – Widzę..., jak krzyczałaś w Caesar’s na widowni i jak wpatrywałaś się w noc, kiedy wróciliśmy do pokoju w Bellagio. Widzę jak stałaś w wodzie i nie mogłaś oderwać od fontann wzroku. – Uśmiechnął się do siebie; odbijając się w wypolerowanej szybie, widział twarz z zmarszczkami jak w lustrze. – Widzę..., bo okno wychodzi na północ. Mam widok na te hotele, w których zatrzymywaliśmy się na dłużej i krócej. Nie widać Red Rock jedynie... – dopowiedział i pomyślał, że może zrobi jej i wyśle zdjęcie tych wszystkich..., chwil...
joseph warren
I'll share my dreams And make you see
How your love I need
How your love I need
mów mi/kontakt
manul#1399
a
Joseph Warren
- Wręcz przeciwnie. Jesteśmy otoczeni przez technologię i prędzej czy później, ktoś to wykorzysta. Ciekawi mnie tylko, czy będą to programiści, czy psychologowie... Kto pierwszy podąży tym tropem i nada mu sensowny kształt... - choć rozmawiała z gliną, Grace miała na uwadze, że Joseph mimo otwartego umysłu, ma swoje, sprawdzone metody pracy i gdyby musiał, obszedłby się bez jej profilowania bez żalu. W końcu tyle lat jedno jednostka radziła sobie bez psychologa śledczego, że gdyby nie pójście z duchem czasu, dostosowanie się do nowych standardów, niekoniecznie byłoby im ze sobą po drodze. W zawodowym tego słowa znaczeniu.
Upiła łyk kawy, znośna kwasowość zachęciła Grace do kolejnego.
- Jak na kogoś, kto nie trawi obecności Richarda, mówisz o nim podejrzanie dużo... - cmoknęła, pozostawiając tę myśl bez większego komentarza. Nie wspomniała o Fordzie, ponieważ nie było o czym. Grace, już dawno wyzbyła się sentymentu do mężczyzny, a obrona habilitacji, w końcu pozwoli jej również zakończyć zawodową współpracę i iść własną ścieżką. Angaż w instytucie behawiorystki w Quentico cierpliwie na nią czekał. Przez tyle lat, poznała Forda wystarczająco, aby wiedzieć, jak postępować, by mieć z nim do czynienia jak najmniej. Podejrzewała także, że praktykanci, z największą radością wyręczą ją w bezpośrednim kontakcie. Ten rozdział, zamknęła już dawno.
- Ach tak... - w tonie jej głosu, słusznie wyłapał uśmiech. Oczy wyobraźni, podpowiadały, że musiała pociągnął kąciki ust w szerszym jego wyrazie. - Wierz już mnie, ale ze wszystkich hoteli, w których nocowaliśmy, na sentymentalną podróż wybrałabym Red Rock. A Ty?
- Wręcz przeciwnie. Jesteśmy otoczeni przez technologię i prędzej czy później, ktoś to wykorzysta. Ciekawi mnie tylko, czy będą to programiści, czy psychologowie... Kto pierwszy podąży tym tropem i nada mu sensowny kształt... - choć rozmawiała z gliną, Grace miała na uwadze, że Joseph mimo otwartego umysłu, ma swoje, sprawdzone metody pracy i gdyby musiał, obszedłby się bez jej profilowania bez żalu. W końcu tyle lat jedno jednostka radziła sobie bez psychologa śledczego, że gdyby nie pójście z duchem czasu, dostosowanie się do nowych standardów, niekoniecznie byłoby im ze sobą po drodze. W zawodowym tego słowa znaczeniu.
Upiła łyk kawy, znośna kwasowość zachęciła Grace do kolejnego.
- Jak na kogoś, kto nie trawi obecności Richarda, mówisz o nim podejrzanie dużo... - cmoknęła, pozostawiając tę myśl bez większego komentarza. Nie wspomniała o Fordzie, ponieważ nie było o czym. Grace, już dawno wyzbyła się sentymentu do mężczyzny, a obrona habilitacji, w końcu pozwoli jej również zakończyć zawodową współpracę i iść własną ścieżką. Angaż w instytucie behawiorystki w Quentico cierpliwie na nią czekał. Przez tyle lat, poznała Forda wystarczająco, aby wiedzieć, jak postępować, by mieć z nim do czynienia jak najmniej. Podejrzewała także, że praktykanci, z największą radością wyręczą ją w bezpośrednim kontakcie. Ten rozdział, zamknęła już dawno.
- Ach tak... - w tonie jej głosu, słusznie wyłapał uśmiech. Oczy wyobraźni, podpowiadały, że musiała pociągnął kąciki ust w szerszym jego wyrazie. - Wierz już mnie, ale ze wszystkich hoteli, w których nocowaliśmy, na sentymentalną podróż wybrałabym Red Rock. A Ty?
grace warren
A better love you won't find today
I will show you love
I will show you love
mów mi/kontakt
kotpsot#2892
a
Grace Warren
Nie mogąc nie zgodzić się z Grace, odpowiedział:
– Tak, kochanie... Nie wszyscy tylko..., chcą tak, jak my chcemy, wprowadzania zmian. Niektórzy będą dalej spisywać wszystko i oddawać do archiwizacji, mimo że wprowadziliśmy... No i..., policjanci boją się psychologów... Profilerów... W szczególności ci starsi. Mają sposoby, które w większości się nie sprawdzają, ale będą trwać w tym wszystkim i twierdzić, że to o wiele lepsze. Na szczęście napływają policjanci zaraz po akademii i będziesz mieć co robić... Oni nie dają rady popatrzeć na denata – przerwał; nie chciał denerwować ani Grace, ani siebie. Nie widział siebie w wydziale, jeśli śledczy mieliby zachowywać się tak, jak niektórzy postępowali teraz; woleli zaczekać, żeby to inni pobrudzili się i dostarczali czystych dowodów, z którymi mogliby pracować. Widział, jak zarzucając Grace sprawami, czekali na „gotowe”.
– Wiesz, że byłem w niemniejszym szoku jak uciął, a przynajmniej starał się uciąć pogawędkę? Nie wiem, czego spodziewać się teraz... Zaraz będzie chciał zrobić wspólnie zdjęcia z rączki – zażartował. Dziwił się co sprawiało, że Richard rozdrabniał się na policjanta z Cape Coral i nie chciał wiedzieć.
– A ja..., zatrzymałbym się, w tym, w którym nie zatrzymywaliśmy się teraz..., chociaż moglibyśmy spędzić kilka dni w Red rock, to prawda, żeby mieć bliżej do masywu.
Nie mogąc nie zgodzić się z Grace, odpowiedział:
– Tak, kochanie... Nie wszyscy tylko..., chcą tak, jak my chcemy, wprowadzania zmian. Niektórzy będą dalej spisywać wszystko i oddawać do archiwizacji, mimo że wprowadziliśmy... No i..., policjanci boją się psychologów... Profilerów... W szczególności ci starsi. Mają sposoby, które w większości się nie sprawdzają, ale będą trwać w tym wszystkim i twierdzić, że to o wiele lepsze. Na szczęście napływają policjanci zaraz po akademii i będziesz mieć co robić... Oni nie dają rady popatrzeć na denata – przerwał; nie chciał denerwować ani Grace, ani siebie. Nie widział siebie w wydziale, jeśli śledczy mieliby zachowywać się tak, jak niektórzy postępowali teraz; woleli zaczekać, żeby to inni pobrudzili się i dostarczali czystych dowodów, z którymi mogliby pracować. Widział, jak zarzucając Grace sprawami, czekali na „gotowe”.
– Wiesz, że byłem w niemniejszym szoku jak uciął, a przynajmniej starał się uciąć pogawędkę? Nie wiem, czego spodziewać się teraz... Zaraz będzie chciał zrobić wspólnie zdjęcia z rączki – zażartował. Dziwił się co sprawiało, że Richard rozdrabniał się na policjanta z Cape Coral i nie chciał wiedzieć.
– A ja..., zatrzymałbym się, w tym, w którym nie zatrzymywaliśmy się teraz..., chociaż moglibyśmy spędzić kilka dni w Red rock, to prawda, żeby mieć bliżej do masywu.
joseph warren
I'll share my dreams And make you see
How your love I need
How your love I need
mów mi/kontakt
manul#1399
a
Joseph Warren
Dopiwszy kawę, odstawiła ją na spodek. Nie minęła chwila, a dyskretny kelner, który musiał być w pobliżu od... zawsze, zabrał szkło i posprzątał. Odprowadziła wzrokiem młodą dziewczyną, choć myślami, nie uciekła zbyt daleko.
- Joseph. Bądźmy szczerzy. Ci policjanci czekają wyłącznie do emerytury, a ta... Nastąpi lada moment. Jak słusznie zauważasz, szybciej przystosują się do nowych zasad narybki, które prześlizgiwały się przez akademię policyjną i jak raz, drugi czy trzeci zwymiotuje taki delikwent na miejscu zbrodni, w końcu się przyzwyczai. Nie zamierzam się z nikim cackać i... Dłużej rozmawiać o naszej pracy. Jesteśmy wciąż na wakacjach - wtrąciła, stawiając wyraźną granicę. Nie miała nic przeciwko intelektualnych dysput, ale przykłady z życia wzięcie? Nie. Nie teraz.
Wstała, wygładzając dłońmi materiał pudroworóżowej marynarki. W drodze do środka, zatrzymała się przed barierkami, szukając wzrokiem kształtu Belagio.
- Nie zrozumiałeś, kochanie, subtelnie wplecionej aluzji, dlatego teraz będę bardziej stanowcza... N i e zamierzam rozmawiać o Fordzie. Jego pytaj, nie mnie - drążenie w skale było bezowocowe. A jednak, z jakiegoś powodu, Joseph wydawał się tym nie przejmować. Oparłszy się o balustradę, wystawiła twarz do słońca.
- Była mowa o jednym hotelu, z nie o kilku, rozumiem jednak, że wybór nie byłby oczywisty... Idziemy od razu na koło widokowe, czy masz ochotę zajrzeć na bankiet? - Grace, gotowa była na obie ewentualności, stąd te krokodyle szpilki na nogach oraz para wygodnych baletek i ciepły sweter w bagażniku cadilaca, które zamierzała przebrać dla wygody w drodze do diabelskiego młynu.
Dopiwszy kawę, odstawiła ją na spodek. Nie minęła chwila, a dyskretny kelner, który musiał być w pobliżu od... zawsze, zabrał szkło i posprzątał. Odprowadziła wzrokiem młodą dziewczyną, choć myślami, nie uciekła zbyt daleko.
- Joseph. Bądźmy szczerzy. Ci policjanci czekają wyłącznie do emerytury, a ta... Nastąpi lada moment. Jak słusznie zauważasz, szybciej przystosują się do nowych zasad narybki, które prześlizgiwały się przez akademię policyjną i jak raz, drugi czy trzeci zwymiotuje taki delikwent na miejscu zbrodni, w końcu się przyzwyczai. Nie zamierzam się z nikim cackać i... Dłużej rozmawiać o naszej pracy. Jesteśmy wciąż na wakacjach - wtrąciła, stawiając wyraźną granicę. Nie miała nic przeciwko intelektualnych dysput, ale przykłady z życia wzięcie? Nie. Nie teraz.
Wstała, wygładzając dłońmi materiał pudroworóżowej marynarki. W drodze do środka, zatrzymała się przed barierkami, szukając wzrokiem kształtu Belagio.
- Nie zrozumiałeś, kochanie, subtelnie wplecionej aluzji, dlatego teraz będę bardziej stanowcza... N i e zamierzam rozmawiać o Fordzie. Jego pytaj, nie mnie - drążenie w skale było bezowocowe. A jednak, z jakiegoś powodu, Joseph wydawał się tym nie przejmować. Oparłszy się o balustradę, wystawiła twarz do słońca.
- Była mowa o jednym hotelu, z nie o kilku, rozumiem jednak, że wybór nie byłby oczywisty... Idziemy od razu na koło widokowe, czy masz ochotę zajrzeć na bankiet? - Grace, gotowa była na obie ewentualności, stąd te krokodyle szpilki na nogach oraz para wygodnych baletek i ciepły sweter w bagażniku cadilaca, które zamierzała przebrać dla wygody w drodze do diabelskiego młynu.
grace warren
A better love you won't find today
I will show you love
I will show you love
mów mi/kontakt
kotpsot#2892
a
Grace Warren
Słyszał jak przełykała; domyślał się, że to kawa, o której powiedziała i miał nadzieję jedynie, że nie była którąś, a pierwszą, bo do śniadania dała namówić się na sok.
– Wiem... Myślisz, że ja nie czekam? Skreślam dni – zażartował, ale wiedział, że i żona wiedziała jak wiele prawdy zawierała ta uwaga. Oddawał policji wszystko tak długo, jak długo nie znalazł się z martwą córką na rękach pod ścianą; nie miał nic tak długo, jak długo nie spotkał Grace i nie chciał, żeby jego życie teraz nie różniło się od jego życia wtedy, kiedy praca wydawała się najważniejsza.
– Właśnie pomyślałem o tym samym..., mamy wakacje i samo siedzenie tutaj jest marnowaniem czasu, ale może przekonam się do tego, co robisz i zacznę dokładać obowiązków po powrocie? – Badał Grace, co powiedziałaby na większą między nimi współpracę, chociaż w głębi serca wolałby, żeby po powrocie powiedziała, że przechodzi w tryb pracy zdalnej z domu.
– Hmmm..., może faktycznie umówię się z nim na partię? Skoro tak mnie polubił..., powinienem wiedzieć, dlaczego? I tak..., ten temat powinniśmy zakończyć tak samo, jak zakończyliśmy temat pracy. – Zauważył, tym bardziej, że powoli wracał w stronę sali i nie chciał, żeby Richard dowiedział się, że rozmawiali o nim, mimo że tak naprawdę Joseph traktował go jak kolejną ciekawostkę przyrodniczą i miał nadzieję, że żona wiedziała o tym.
– Następne wakacje w Las Vegas, podzielimy na dwa hotele. Tydzień w Red Rock i wycieczki na łono natury i tydzień w centrum, hmmm? Myślę, że tak będzie najlepiej i będziemy wszyscy zadowoleni – odpowiedział, zatrzymując się przy kolejnym oknie i wpatrując w fontanny Bellagio. – A chcesz zaliczać bankiet? Bo jak dla mnie..., to możemy uciec w tym momencie..., i po kole zaszyć się w naszym apartamencie. – Zaśmiał się i podciągnął, odwijający się wciąż rękaw wyprasowanej, białej koszuli. – Właśnie! Wiesz, że będzie konferencja w naszym hotelu. Ponoć Joshua był na sterydach w czasie walki! – dodał, przypominając sobie jak kobieta żarliwie dopingowała jego oponenta.
Słyszał jak przełykała; domyślał się, że to kawa, o której powiedziała i miał nadzieję jedynie, że nie była którąś, a pierwszą, bo do śniadania dała namówić się na sok.
– Wiem... Myślisz, że ja nie czekam? Skreślam dni – zażartował, ale wiedział, że i żona wiedziała jak wiele prawdy zawierała ta uwaga. Oddawał policji wszystko tak długo, jak długo nie znalazł się z martwą córką na rękach pod ścianą; nie miał nic tak długo, jak długo nie spotkał Grace i nie chciał, żeby jego życie teraz nie różniło się od jego życia wtedy, kiedy praca wydawała się najważniejsza.
– Właśnie pomyślałem o tym samym..., mamy wakacje i samo siedzenie tutaj jest marnowaniem czasu, ale może przekonam się do tego, co robisz i zacznę dokładać obowiązków po powrocie? – Badał Grace, co powiedziałaby na większą między nimi współpracę, chociaż w głębi serca wolałby, żeby po powrocie powiedziała, że przechodzi w tryb pracy zdalnej z domu.
– Hmmm..., może faktycznie umówię się z nim na partię? Skoro tak mnie polubił..., powinienem wiedzieć, dlaczego? I tak..., ten temat powinniśmy zakończyć tak samo, jak zakończyliśmy temat pracy. – Zauważył, tym bardziej, że powoli wracał w stronę sali i nie chciał, żeby Richard dowiedział się, że rozmawiali o nim, mimo że tak naprawdę Joseph traktował go jak kolejną ciekawostkę przyrodniczą i miał nadzieję, że żona wiedziała o tym.
– Następne wakacje w Las Vegas, podzielimy na dwa hotele. Tydzień w Red Rock i wycieczki na łono natury i tydzień w centrum, hmmm? Myślę, że tak będzie najlepiej i będziemy wszyscy zadowoleni – odpowiedział, zatrzymując się przy kolejnym oknie i wpatrując w fontanny Bellagio. – A chcesz zaliczać bankiet? Bo jak dla mnie..., to możemy uciec w tym momencie..., i po kole zaszyć się w naszym apartamencie. – Zaśmiał się i podciągnął, odwijający się wciąż rękaw wyprasowanej, białej koszuli. – Właśnie! Wiesz, że będzie konferencja w naszym hotelu. Ponoć Joshua był na sterydach w czasie walki! – dodał, przypominając sobie jak kobieta żarliwie dopingowała jego oponenta.
joseph warren
I'll share my dreams And make you see
How your love I need
How your love I need
mów mi/kontakt
manul#1399
a
Joseph Warren
- Widziałam ten kalendarz w Twoim gabinecie... - odparła, ściszając głos do konspiracyjnego szeptu. Pytanie, którego kompletnie się nie spodziewała, wytrąciło ją z myśl. Szybko jednak się zrehabilitowała, rozważając, dlaczego zaproponował jej to właśnie teraz. Żadna odpowiedź nie pasowała jej do tej mimochodem utworzonej układanki.
- To nie jest rozmowa na telefon, Joseph. Nie widzę Twoich oczu i nie wiem, czy jesteś gotowy odłożyć sprawy prywatne na bok, aby wpuścić mnie do swojego miejsca zbrodni... Wrócimy do tego w domu, a jeszcze lepiej na komendzie, bo czas najwyższy odzwyczaić się od przynoszenia pracy do domu zanim skończy się ten rok - urwała temat, który nawet, jeśli chciał pociągnąć, nie dała mu na to szans. Już i tak nagięła swoje zasady do jego drążenia, pozwalając sobie na kolejny komentarz.
Przemilczała wspomnienie o Richardzie i partyjce pokera, mimo iż cisnęło się jej na usta stwierdzenie, że nie chciałaby powtórki z rozrywki. Odciągnęła od siebie te wszystkie, natrętne myśli ii metaforycznie, wypchnęła je z tarasu na entym piętrze hotelu. Omotała po raz kolejny panoramę miasta i weszła do środka. W połowie drogi, zatrzymała się.
- ... Chcesz wyjść z tym momencie? - powtórzyła po nim, poprawiając plakietę, na której ledwo upchnięto nazwę instytutu z Quentico łamane na policję z Cape Coral. Po przeciągającej się chwili ciszy, parsknęła prosto do słuchawki.
- Nie. Nie mam ochoty ani na bankiet, ani na kolejny wykład. Widzimy się więc jak rozumiem w holu? - zamiast na salę konferencyjną, długim krokiem przecinała drogę ku windom.
- 'To będzie konferencja prasowa oskarżonego zawodnika? Jakie są kolejne kroki, jeżeli się one potwierdzą?
- Widziałam ten kalendarz w Twoim gabinecie... - odparła, ściszając głos do konspiracyjnego szeptu. Pytanie, którego kompletnie się nie spodziewała, wytrąciło ją z myśl. Szybko jednak się zrehabilitowała, rozważając, dlaczego zaproponował jej to właśnie teraz. Żadna odpowiedź nie pasowała jej do tej mimochodem utworzonej układanki.
- To nie jest rozmowa na telefon, Joseph. Nie widzę Twoich oczu i nie wiem, czy jesteś gotowy odłożyć sprawy prywatne na bok, aby wpuścić mnie do swojego miejsca zbrodni... Wrócimy do tego w domu, a jeszcze lepiej na komendzie, bo czas najwyższy odzwyczaić się od przynoszenia pracy do domu zanim skończy się ten rok - urwała temat, który nawet, jeśli chciał pociągnąć, nie dała mu na to szans. Już i tak nagięła swoje zasady do jego drążenia, pozwalając sobie na kolejny komentarz.
Przemilczała wspomnienie o Richardzie i partyjce pokera, mimo iż cisnęło się jej na usta stwierdzenie, że nie chciałaby powtórki z rozrywki. Odciągnęła od siebie te wszystkie, natrętne myśli ii metaforycznie, wypchnęła je z tarasu na entym piętrze hotelu. Omotała po raz kolejny panoramę miasta i weszła do środka. W połowie drogi, zatrzymała się.
- ... Chcesz wyjść z tym momencie? - powtórzyła po nim, poprawiając plakietę, na której ledwo upchnięto nazwę instytutu z Quentico łamane na policję z Cape Coral. Po przeciągającej się chwili ciszy, parsknęła prosto do słuchawki.
- Nie. Nie mam ochoty ani na bankiet, ani na kolejny wykład. Widzimy się więc jak rozumiem w holu? - zamiast na salę konferencyjną, długim krokiem przecinała drogę ku windom.
- 'To będzie konferencja prasowa oskarżonego zawodnika? Jakie są kolejne kroki, jeżeli się one potwierdzą?
grace warren
A better love you won't find today
I will show you love
I will show you love
mów mi/kontakt
kotpsot#2892
a
Grace Warren
Mimo, że nie widzieli się, po jego oddechu i krótkim, wesołym „hm”, musiała domyślić się, że uśmiechnął się do jej głosu usłyszanego w telefonie.
Wiedział, że nie spodziewała się tego, o co zapytał i nie oczekiwał odpowiedzi w tym momencie, kiedy nie mieli jak popatrzeć jedno drugiemu w oczy i przekonać się, czy to, co mówią i o czym myślą jest tak samo rzeczywiste jak ich obecność w tym samym miejscu i czasie. Miała rację..., kolejny raz, z tym że oboje przynosili pracę do domu; ona w postaci papierów, które „musiała wypełnić i wysłać”, on nosząc w sobie i przeżywając coraz mocniej każdą sprawę..., tym bardziej, jeśli ofiarami były kobiety, a nie daj Boże dzieci... Coraz trudniej było mu odciąć się od tego wszystkiego i zostawiać za drzwiami; miał poczucie, że może porozmawiać z Grace na każdy temat, ale coraz wyraźniej dostrzegał, że nie... Nie może i nie powinien wchodzić z nią w dyskusje na temat pracy i prowadzonych spraw..., tak jak teraz.
– I kto to mówi? – Wyrwało mu się, więc szybko odpowiedział w Nadzie, że Grace nie odbierze tego opacznie. – Uwierzę kochanie, kiedy zobaczę, że nie walają się po salonie notatki do analizy dla Evana, ale..., jeśli to oznaczałoby, że pracujesz zdalnie... Nie będę miał nic przeciwko, żebyś zmieniła salon w centrum dowodzenia – zaśmiał się, opierając o ramy okna, na którego niskim parapecie siedziało kilka wróbli. Uśmiechnął się na widok tych małych ptaszków poskakujących na wysokości połowy jego łydki i chciał ukucnąć, żeby przyjrzeć się im, ale spodziewał się, że mogą odlecieć, kiedy poruszy się przy oknie cień.
Nie powiedziała nic o „ograniu” Richarda, więc nie powiedział nic tak długo, jak długo nie spytała czy „chce wyjść w tym momencie”. Wzruszył ramionami i odpowiedział:
– Ja mogę chcieć, ale musisz być na wykładzie, więc... – przerwał, słysząc co mówiła dalej i rozpromieniony, doszedł do sali i zaglądając do środka, sprawdzając czy nie zostawił niczego, nie rozłączając się, pobiegł w stronę wind. – Zaraz wsiadam do windy. Będę czekać przy recepcji i..., mają być obaj na tej konferencji. Jeśli chcesz możemy podejść po High Roller i zobaczyć jak to wygląda, ale jeśli wyniki badań potwierdzą doping, to będzie zdyskwalifikowany, a walka — anulowana. Czekaj, bo wsiadam. Mogę stracić zasięg – dopowiedział i wszedłszy do windy, nacisnął podświetlone na czerwono ‘P’.
Mimo, że nie widzieli się, po jego oddechu i krótkim, wesołym „hm”, musiała domyślić się, że uśmiechnął się do jej głosu usłyszanego w telefonie.
Wiedział, że nie spodziewała się tego, o co zapytał i nie oczekiwał odpowiedzi w tym momencie, kiedy nie mieli jak popatrzeć jedno drugiemu w oczy i przekonać się, czy to, co mówią i o czym myślą jest tak samo rzeczywiste jak ich obecność w tym samym miejscu i czasie. Miała rację..., kolejny raz, z tym że oboje przynosili pracę do domu; ona w postaci papierów, które „musiała wypełnić i wysłać”, on nosząc w sobie i przeżywając coraz mocniej każdą sprawę..., tym bardziej, jeśli ofiarami były kobiety, a nie daj Boże dzieci... Coraz trudniej było mu odciąć się od tego wszystkiego i zostawiać za drzwiami; miał poczucie, że może porozmawiać z Grace na każdy temat, ale coraz wyraźniej dostrzegał, że nie... Nie może i nie powinien wchodzić z nią w dyskusje na temat pracy i prowadzonych spraw..., tak jak teraz.
– I kto to mówi? – Wyrwało mu się, więc szybko odpowiedział w Nadzie, że Grace nie odbierze tego opacznie. – Uwierzę kochanie, kiedy zobaczę, że nie walają się po salonie notatki do analizy dla Evana, ale..., jeśli to oznaczałoby, że pracujesz zdalnie... Nie będę miał nic przeciwko, żebyś zmieniła salon w centrum dowodzenia – zaśmiał się, opierając o ramy okna, na którego niskim parapecie siedziało kilka wróbli. Uśmiechnął się na widok tych małych ptaszków poskakujących na wysokości połowy jego łydki i chciał ukucnąć, żeby przyjrzeć się im, ale spodziewał się, że mogą odlecieć, kiedy poruszy się przy oknie cień.
Nie powiedziała nic o „ograniu” Richarda, więc nie powiedział nic tak długo, jak długo nie spytała czy „chce wyjść w tym momencie”. Wzruszył ramionami i odpowiedział:
– Ja mogę chcieć, ale musisz być na wykładzie, więc... – przerwał, słysząc co mówiła dalej i rozpromieniony, doszedł do sali i zaglądając do środka, sprawdzając czy nie zostawił niczego, nie rozłączając się, pobiegł w stronę wind. – Zaraz wsiadam do windy. Będę czekać przy recepcji i..., mają być obaj na tej konferencji. Jeśli chcesz możemy podejść po High Roller i zobaczyć jak to wygląda, ale jeśli wyniki badań potwierdzą doping, to będzie zdyskwalifikowany, a walka — anulowana. Czekaj, bo wsiadam. Mogę stracić zasięg – dopowiedział i wszedłszy do windy, nacisnął podświetlone na czerwono ‘P’.
joseph warren
I'll share my dreams And make you see
How your love I need
How your love I need
mów mi/kontakt
manul#1399
a
Joseph Warren
Nie było to ani czas, ani miejsce, aby rozmawiać o sprawach zawodowych. Nawet, jeśli konferencja i wykłady, w których uczestniczył Joseph, dały mu co niego co namysłu, wolała, aby swoje przemyślenia zachował do powrotu do domu oraz pracy. Nie chciała poświęcać na nią nawet jednej minuty swoich wakacji, wystarczy, że tkwiła na konferencji, która co prawda była pretekstem oraz usprawiedliwieniem dla dłuższego urlopu, nie mniej, tyle wystarczyło. Nie tęskniła za trupami oraz mordercami, cztery dni temu została żoną i ostatnie o czym teraz myślała, to pozostawione na biurku w komendzie w Cape Coral nierozwiązane sprawy.
- Jeżeli cokolwiek miałoby się zmieniać w centrum dowodzenia to tylko jakiś wolny pokój na piętrze, który na ten momencie nie ma jeszcze przeznaczenia... Nie będę poświęcać na to salonu - podkreśliła, obracając się zgrabnie na palcach w szpilkach. Droga do wind była prosta, tylko raz obejrzała się na otwarte drzwi do sali konferencyjnej, aby stwierdzić, że... Niewiele traciła. Wcisnęła przycisk i w oczekiwaniu na windę, zdjęła plakietę, a następnie wsunęła ją do kieszeni marynarki.
- Niekoniecznie. Marnować czas tylko po to, aby gnieździć się w dusznej sali na konferencji prasowej? Nie powie nic, czego nie przeczytałbyś później na portalu sportowym, więc... Będzie prawie tak, jakbym tak była. Też mam już windę - dodała, wśliznąwszy się do środka. Dłonią, która trzymała kopertówkę, wybrała parter i przez chwilę, przyglądała się odliczaniu na panelu.
- Zaraz... - urwała, robiąc krok w stronę holu. Pośrodku szerokiego pomieszczenia, gdzie wysoki, rozłożysty żyrandol oświetlał posadzkę, dostrzegła Josepha. Także na nią spojrzał, dlatego Grace uśmiechnęła się szeroko. -... Się widzimy.
koniec
Nie było to ani czas, ani miejsce, aby rozmawiać o sprawach zawodowych. Nawet, jeśli konferencja i wykłady, w których uczestniczył Joseph, dały mu co niego co namysłu, wolała, aby swoje przemyślenia zachował do powrotu do domu oraz pracy. Nie chciała poświęcać na nią nawet jednej minuty swoich wakacji, wystarczy, że tkwiła na konferencji, która co prawda była pretekstem oraz usprawiedliwieniem dla dłuższego urlopu, nie mniej, tyle wystarczyło. Nie tęskniła za trupami oraz mordercami, cztery dni temu została żoną i ostatnie o czym teraz myślała, to pozostawione na biurku w komendzie w Cape Coral nierozwiązane sprawy.
- Jeżeli cokolwiek miałoby się zmieniać w centrum dowodzenia to tylko jakiś wolny pokój na piętrze, który na ten momencie nie ma jeszcze przeznaczenia... Nie będę poświęcać na to salonu - podkreśliła, obracając się zgrabnie na palcach w szpilkach. Droga do wind była prosta, tylko raz obejrzała się na otwarte drzwi do sali konferencyjnej, aby stwierdzić, że... Niewiele traciła. Wcisnęła przycisk i w oczekiwaniu na windę, zdjęła plakietę, a następnie wsunęła ją do kieszeni marynarki.
- Niekoniecznie. Marnować czas tylko po to, aby gnieździć się w dusznej sali na konferencji prasowej? Nie powie nic, czego nie przeczytałbyś później na portalu sportowym, więc... Będzie prawie tak, jakbym tak była. Też mam już windę - dodała, wśliznąwszy się do środka. Dłonią, która trzymała kopertówkę, wybrała parter i przez chwilę, przyglądała się odliczaniu na panelu.
- Zaraz... - urwała, robiąc krok w stronę holu. Pośrodku szerokiego pomieszczenia, gdzie wysoki, rozłożysty żyrandol oświetlał posadzkę, dostrzegła Josepha. Także na nią spojrzał, dlatego Grace uśmiechnęła się szeroko. -... Się widzimy.
koniec
grace warren
A better love you won't find today
I will show you love
I will show you love
mów mi/kontakt
kotpsot#2892