Karty postaciRelacjeMessengerKalendarzeInstagram
a
Awatar użytkownika
Rozpierdol.
28
186

Post

Nie potrafił sprecyzować znaczenia swoich słów. To pytanie było jednocześnie wszystkim i niczym, co kłębiło się w jego głowie. Dalej panował tam chaos, którym sam był. Ale nagle stał się czymś orzeźwiającym, czymś, z czym chciało się zmierzyć, doświadczyć i poskromić. A on się na to godził z każdym kolejnym pocałunkiem, jakby był tornadem, które napotykało stały ląd i wytracało swoją prędkość. Dalej niebezpiecznym, porywistym, ale nie tak destrukcyjnym, jak wcześniej. Bał się zniknięcia, rozpłynięcia w kłębiaste chmury, choć wiedział, że byłoby to kojące nie tylko dla duszy, ale też dla Emilio, który był obok. Nagle stał się kotwicą, uosobieniem silnej obietnicy, do której chciał przylgnąć całym sobą i dać się jej poskromić w każdym calu.
Rozbrajał go każdy gest. Czułe sunięcie nosem po policzku, ulotny pocałunek spotykający się z gorącą skórą szyi. Czuł to całym sobą. Dotyk był miłym antidotum, dla którego przepadł. Lekiem, stającym się jednocześnie cichym narkotykiem. Sięgał po więcej, dając się zwodzić tej iluzji, która stawała się ich rzeczywistością. Oddali temu wszystko. Lata ukrywania się za grubym murem. Lata cierpienia, kiedy pięści napotykały co rusz przeszkody, próbując wyładować napięcie, które nigdy nie ustępowało. Nigdy to nie działało. Nie tak, jak teraz.
Naucz mnie siebie.
Nie musiał. I oboje doskonale to wiedzieli, choć dalej pokonywali nowe ścieżki, sunąc palcami po swoich ciałach. Cały czas poznawali nowe drogi do niewypowiedzianych wcześniej myśli, określających i naznaczających po kolei każde uczucie. Kiedyś tak bardzo niekomfortowe, niechciane, teraz wypływały spomiędzy ust delikatnie, płynnie.
Zawtórował mu cichym śmiechem, na to niewinne pytanie. Mniej więcej o to mu chodziło, choć brzmiało to niezbyt dobrze, kiedy wypowiedziało się to na głos. Nie byli już nastolatkami, którzy dążyli do chodzenia za rękę po szkolnym korytarzu. Było w tym coś poważniejszego i Gabriel doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Może dlatego właśnie to on zapytał pierwszy? Może dlatego chciał się utwierdzić w przekonaniu, że jednak nie jest z tym kompletnie sam?
Nie wiedział, czy byli na to gotowi. Nie wiedział, czy w ogóle będą umieć być razem, jak inni ludzie w związkach. Byli zbyt skomplikowanymi jednostkami, lecz niewątpliwie tworzyli spójną, uzupełniającą się całość. Działali. Razem działali niemal idealnie, jakby chcieli być lepsi właśnie dla siebie nawzajem, pozbywając się strachu.
- Już jestem - zamruczał, czując tę dosadną pieszczotę i zęby chwytające rozgrzaną dalej skórę szyi. Zadrżał pod jego palcami wplecionymi w ciemne kosmyki. Chciał go mieć dla siebie. Chciał go mieć tak bardzo, że nie wiedział, jak ma tego dokonać. Niewystarczające były pocałunki, zaciśnięte pięści i setki wyznań. Rozpierało go to uczucie, a on nie potrafił temu podołać. Nie potrafił wyrzucić z siebie tej dzikiej ekscytacji, którą odczuwał i przelać, chociażby na to ciało, którego tak bardzo pragnął.
- Chcę tego, jak niczego innego na tym pieprzonym świecie - sapnął cicho w jego usta przyciągając go do siebie, aby wpić się mocno w gorące wargi, na chwile splatając ich języki. Ile razy będzie w stanie celebrować to w taki sposób? Ile razy jeszcze będą drżeć w taki sposób pod wpływem swojego dotyku? Czy kiedykolwiek to przestanie dla nich istnieć? Czy wypali się tak szybko, jak wzniecili ten żar? Mogli się sobą znudzić? Te pytania nie dawały mu spokoju, odbijały się cichym echem, zasiewając nutę niepewności, która majaczyła w ciemnych tęczówkach. Nie chciał tego stracić.
- Kurwa, kocham cię, rozumiesz? - zacisnął zęby, przyglądając mu się stanowczo. Wpił palce w jego szczękę, po chwili przejeżdżając językiem po dolnej i górnej wardze. - I oboje wiemy, że to nie jest normalne - zaśmiał się krótko, obnażając jakąś histerię swoich emocji, które teraz przeżywał. Słowa były za małe na wszystko, co teraz się działo w jego głowie i sercu. To nie było to, co czuł do Ines. To nie była ta miłość.
- Nie uwolnisz się ode mnie, więc zastanów się nad tą decyzją - rozciągnął usta w uśmiechu, zaraz leniwie obcałowując jego wargi. Nie był w stanie sobie tego odmówić. Zdobył się na zbyt wiele, żeby teraz z tego rezygnować.

Emilio Villeda
SZÓSTY MIESIĄC MASZ, UŚMIECH DAJ NA TWARZ - dla każdego, z okazji pół roku aktywności forum! Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku In the rich man's world - za rozegranie wyzwania z "Challenge me!" Jestem pomocnikiem Świętego Mikołaja - za udział w minievencie mikołajkowym Najwybitniejszy pisarz 2020 BOGATE CV DOPIERO SIĘ ROZKRĘCAM WIĘCEJ NIŻ JEDNO ZWIERZĘ TO...? I love my children For all mankind MŁODY SCENARZYSTA Adam i Ewa PRZYJEZDNY LGBT+ ZARĘCZONY/A PRÓŻNY SEKSOHOLIK ryzykant PO ODSIADCE Gram na nerwach Człowiek orkiestra Chodzę w szpilkach Mam problem z dochowaniem wierności I LOVE YOU, BABY! HE WAS FIRST! I NEED A DOCTOR MAMMA MIA, HERE I GO AGAIN SING A SONG I'M SO HIGH! My bu-zzy best friend W zakazanym lesie I hate you but ok
mów mi/kontakt
Kaczek Dziwaczek
a
Awatar użytkownika
Ignorant, wieczny chłopiec i poszukiwacz jednonocnych miłości. Diler, amator używek wszelakich, fan social mediów. Zwiastun kłopotów i utraty sporej liczby pieniędzy.
31
185

Post

W swoim trzydziestojednoletnim życiu nigdy nie czuł się w taki sposób. Zupełnie jakby wrócił do bycia nastolatkiem, który na nowo poznaje uroki związków, pierwszej miłości, tych cholernych motyli w brzuchu, które skrzydłami wyrzynały grube rany w jego żołądku, byle wylecieć wreszcie na wolność. To było tak intrygujące, że Emilio wstrzymywał oddech, by na dłużej rozkoszować się tym uczuciem, by mocniej skupić się na błądzących po spoconym ciele dłoniach, które wprawiały w ruch najmniejszy włosek na ciele, przeszywając go tą dziwną elektrycznością jaka zawsze pojawiała się między nimi.
Oszalał dla tych chwil, drobnych sekund, które wywracały jego świat do góry nogami. Oszalał dla niego, chociaż świat stawiał wszędzie ostrzegawcze znaki jak przed skrajem potężnej przepaści. A on jedynie się rozpędzał wiedziony jego zapachem i obietnicą dotyku jego warg na swoich, marząc o tym by czuć je już na zawsze, zaprzedając za to duszę swoją i innych, rzucając mu pod nogi sfatygowane serca swoich bliskich jak w ofierze dla bóstwa.
Był jego bóstwem. Jego całym, jebanym światem, przy którym zapominał o bagnie, tym całym szambie w którym się znajdował. Zapominał o Ines, o miłości do niej i nienawiści jaką teraz do niego czuła. Zapominał o Hope Valley, bo nie było już jego miejscem na ziemi. Teraz był nim Gabriel i każde, głębokie spojrzenie, jakie sunęło po jego podrażnionym, rozpalonym ciele.
Muśnięcie jego języka przyprawiło go o dreszcz, automatycznie zachęcając drugi mięsień do wspólnego, pasjonującego tańca. Spijał w niego niewypowiedziane jeszcze słowa, wszystkie, kłębiące się w głowie myśli. Czytali się, odnajdując trafnie najsłabsze punkty, największe obawy, strach, jaki towarzyszył im teraz bezustannie, bo każda obietnica była krucha i niepewna, trochę wstydliwa jakby po raz pierwszy pokazywali światu największy sekret skrywany w głębi siebie.
Mógł być jego chłopakiem. Jego mężem. Koszmarem i najpiękniejszym snem. Mógł być wszystkim czego pragnął i od czego zawsze uciekał. Chciał być realną postacią pomiędzy, do której zawsze będzie wracał.
Uśmiechnął się prosto w jego wargi, by na moment ponownie opleść własnymi jego pulsującą szyję, wgryźć się w nią ze smakiem i zniecierpliwieniem. Nie bał się tego, że mogli stracić cały ten żar, tą namiętność i niepohamowane emocje. Villeda nie przyswajał do siebie takiego scenariusza, bo wydawał mu się tak nierealny, że aż głupi w prostocie i normalności. Nie byli normalni, a więc idąc tym tropem, nie mogli po prostu przestać się kochać. Bo kiedy się wypalą, wypalą się całkowicie, wypali się ich życie i żadne z nich nie będzie już istniało jak spalona kartka papieru po której zostawał tylko popiół rozdmuchany na wietrze.
Oplótł palcami palce jego dłoni, by nakierować je na swoje serce, mocno bijące pod warstwami skóry. Mruknął przeciągle, miło, wpatrując się w jego tęczówki, gdy mocny uścisk unieruchomił na moment jego twarz. Rozchylił wargi, koniuszkiem języka trącając ten, który prześlizgnął się po jego ustach.
- Myhym - zassał krótko jego język do siebie, by połączyć ich następnym pocałunkiem, ciaśniej przylegając do jego ciała. Mógłby słuchać jego śmiechu godzinami, jak najpiękniejszej melodii. Śmiechu, niskiego głosu, nut chaosu, które zawsze wyłapywał gdy tylko ten się odezwał.
- Nie kręci mnie normalność - przyznał łagodnie, śmiejąc się cicho. - Pociągasz mnie Ty. Z każdą wadą, jaką w sobie masz. Z każdą brzydotą, którą skrywasz. Z pięknym uśmiechem, szczerymi oczami - szeptał, wytyczając ścieżkę pocałunkami w dół, ponownie lekko napierając na ciało kochanka, by zawisnąć nad nim i zahaczyć zębami jego obojczyk. - Mam wrażenie, że kochałem Cię od zawsze i będę kochał, aż nie przestanę oddychać. Funkcjonuję tylko dla Ciebie, żyję po to, by być obok - język leniwie śmigał po każdym żebrze na jego boku, składając na nich krótkie pocałunki.
- Wyglądałbyś pięknie pomiędzy tysiącem ukradzionych przeze mnie dywanów - roześmiał się głośno, wspierając dłonie po obu stronach jego głowy, by przyjrzeć mu się z tymi żartobliwymi iskierkami w brązowych tęczówkach.
- Kocham Cię, Idioto - musnął wargami jego czoło ogarnięty tym przeogromnym szczęściem przez które miał ochotę tańczyć, śmiać się i płakać jednocześnie.
- Kto by pomyślał, że robisz się przy mnie taki miękki - dodał odrobinę zaczepnie, trącając palcami jego podbródek, oddechem otulając rozchylone, chętne do pocałunku wargi.
Zastępował mu narkotyki. Każdą tabletkę, każ∂ą kuszącą kreskę kokainy zrobioną drżącymi dłońmi. Przyćmiewał ten cichy głosik w jego głowie, który szeptał mu jeszcze, jeszcze, gdy organizm domagał się kolejnej dawki, wprawiając go w nieprzyjemny trans.
Na początku porównywał go do pewnego rodzaju uzależnienia, teraz będąc już całkowicie przekonanym, że D'Angelo był jego prywatnym, całkowicie spersonalizowanym dragiem, który nim zawładnął. Potrzebował bo bardziej, mocniej, cały czas i uwielbiał tęsknotę, gdy nie było go w pobliżu oraz tą niecierpliwość przed spotkaniem, którego nigdy nie planowali.
Dźwignął się w górę, stając na lekko drżących nogach, pocierając odrobinę brudną twarz dłonią. Przesunął spojrzeniem po leżącym Gabrielu, posyłając mu nieznaczny uśmiech. Miał wrażenie, że wcześniej puste pomieszczenie teraz całkowicie wypełniło się ich zapachem i szeptami, mknąć po jego nagim ciele.
- Chodź. Weźmiemy prysznic. A później porozmawiamy w moim łóżku, w którym zostaniesz do jebanego rana, bo inaczej Cię znajdę. I zajebię. Rozumiesz? - mruknął, tylko po części żartobliwie, bo chociaż wcześniejsza wymiana wiadomości świadczyła o czymś innym, to teraz Emilio nie wyobrażał sobie poranka w pustym zimnym łóżku, bez jego ciepłego ciała obok.
Boso przeszedł przez pomięte gazety, wychodząc na przedpokój, mrużąc lekko powieki od jaśniejszego światła lamp. Zniknął w łazience, puszczając gorącą wodę pod prysznicem, mając nadzieję, że Gabriel nie każe mu długo czekać.
W tym samym czasie, ciemność jego pracowni przerwało światełko z wyświetlacza telefonu i cichy dźwięk przychodzącej wiadomości. Telefon leżał na widoku, wcześniej po prostu zapomniany, rzucony gdzieś od niechcenia, walający się pomiędzy paletami farb.
Penny <3
Nie zostawie Cię, Emilio. Nie tym razem. Za bardzo mi na tobie zależy i wiem, że Tobie na mnie też. Tyle już razem przeszliśmy, tyle gówna po drodze pokonaliśmy. Nasza przeszłość mówi sama za siebie. Dopełniamy się, gramy razem i jeśli ktoś może cię wyciągnąć z tego gówna to tylko ja.
Nie obchodzi mnie twoja relacja z Gabrielem, nie dbam o to. JESTEM TUTAJ, dla ciebie. Kiedy tylko będziesz potrzebować.
Wiesz gdzie mnie znaleźć.
Kocham cie, kurwa, idioto.


Gabriel D'Angelo
Obrazek
SZÓSTY MIESIĄC MASZ, UŚMIECH DAJ NA TWARZ - dla każdego, z okazji pół roku aktywności forum! Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku celebrity's best friend: Lisbeth & Cesar In the rich man's world - za rozegranie wyzwania z "Challenge me!" Jestem pomocnikiem Świętego Mikołaja - za udział w minievencie mikołajkowym Pumpkins scream in the dead of night Fingers like snakes and spiders in my hair Filling your dreams to the brim with fright I AM MACHINE, I NEVER SLEEP BAŚNIOPISARZ Speedy Gonzales WIĘCEJ NIŻ JEDNO ZWIERZĘ TO...? MAN UP! For all mankind SCENARZYSTA NA DOROBKU TYPING LIKE CRAZY Sej łaaat? I killed Laura Palmer TUBYLEC Gram na nerwach Rzucam się na głęboką wodę Mam problem z dochowaniem wierności Lubię zapach męskich perfum Mam swoje demony Boje się zobowiązań Don Juan Mam mocną głowę Znajdziesz mnie w barze na plaży ryzykant ALKOHOLIK SEKSOHOLIK WULGARNY IMPREZOWICZ LEKKODUCH FAN DRAMATÓW RZUCIŁEM/AM STUDIA HAZARDZISTA LUBIĘ ZIÓŁKO PALACZ Wziąłem/wzięłam ślub w Vegas I LOVE YOU, BABY! GROUP CHAT Heart attack W zakazanym lesie My bu-zzy best friend i've got this I'm Polish, kurwa! #*&!@%^ MATURA TO BZDURA HE WAS FIRST! RUPAUL'S DRAG RACE I'M SO HIGH! SING A SONG FAMILY TIME MAMMA MIA, HERE I GO AGAIN I NEED A DOCTOR I hate you but ok
mów mi/kontakt
Panacea#4568
a
Awatar użytkownika
Rozpierdol.
28
186

Post

Był szczęściarzem.
Był pierdolonym szczęściarzem, choć nigdy dotąd nie myślał o sobie w ten sposób. Nigdy nie odczuwał tego typu radości pomieszanej z czystą fascynacją, która rozgrzewała w każdej sekundzie zmrożone serce. Nigdy nie czuł przyjemnego ciepła rozpływającego się leniwie po ciele, działając tak niewyobrażalnie kojąco, że dusza rwała się do przodu, jakby chciała wniknąć w źródło miłości obok. Chciała dotknąć skóry, każdej rozedrganej komórki i wniknąć we wnętrze Emilio, naznaczając tam dożywotnio miejsce dla siebie. Był w tym swojego rodzaju egoizm, chęć posiadania na zawsze. Coś niezdrowego, a jednocześnie uzdrawiającego wszystkie nadpsute przez lata części.
Każde słowo i wyznanie przypieczętowywało po raz kolejny ich uczucie. Utwierdzało, że jest właściwe mimo wszystkich przeciwności losu, jakie musieli pokonać. Mimo wszystkich konsekwencji, jakie ze sobą ciągnęło. Wychodzili naprzeciw światu, mocno trzymając się w swoich ramionach - podatni, jak nigdy wcześniej na każde zranienie i nieprzychylne spojrzenie. Zdrapywali z siebie twardą skórę, ochronę, którą się otaczali.
Wiele było w tym niebezpieczeństwa. Pod maską byli krusi, wrażliwsi bardziej niż komukolwiek mogłoby się wydawać. Tak bardzo, że tysiące upadków zmusiło ich do otoczenia się grubym, szczelnym murem, tworzącym tą przykrą i gorzką zasłonę dymną. Chowali się za szyderczym śmiechem, agresją wynikającą z frustracji, smutku i samotności. Ukrywali się całe życie z delikatnym dotykiem, na który zdobywali się teraz zbyt często. To wykraczało poza strefę komfortu. Wwiercało się w głowę, tworząc nowe ścieżki, którymi zaczęli instynktownie podążać.
Kocham cię.
Mógł przepadać w tych słowach bez końca. Mógł bezustannie prosić i błagać, żeby Villeda to powtarzał, bo było to najlepszym, co słyszał w całym swoim życiu. W jego ustach brzmiało to lepiej, prawdziwiej, bardziej szczerze niż wszystkie inne wyznania, jakie kiedykolwiek usłyszał.
- Miękki? - zmarszczył brwi, nieco rozbawiony tym stwierdzeniem, kiedy wyrwał się ze swoich małych, utopijnych wizji. - Nigdy - zadarł brodę wyżej, gdy palce Emilio o nią zahaczyły. Jeszcze raz nachylił się do krótkiego pocałunku, zaledwie muśnięcia. Jak bardzo wyszydzał dotąd tego typu gesty? Jeszcze przed kilkoma tygodniami nie doceniał ich, nie widział w nich nic, co pomogłoby zaspokoić potrzeby. Tymczasem były dla niego wszystkim, czego teraz chciał.
Opadł mocniej na gazety, krzywiąc się nieznacznie, kiedy poczuł chłód obok siebie. Powoli docierała do niego rzeczywistość i to, że świat pędził dalej, a życie toczyło się swoim własnym rytmem. Nikt się dla nich nie zatrzymywał, a czas tylko zawisał w powietrzu w ich wyobraźni. Nagle zdał sobie sprawę, że może ta dziwna codzienność byłaby czymś tez dla nich.
Może mógł nauczyć się być, jak inni? Mógł działać na ich podobieństwo, ale czy byłby wtedy dalej sobą? Czy dałby radę nie wsączyć w każdy kolejny poranek swojego charakteru? Wizja budowania wspólnych godzin i minut była kusząca, dziwnie pobudzająca. Na samą myśl jego ciało zadrżało przez chwilę, jak gdyby miał się właśnie rzucić w przepaść, o której nic nie wiedział.
Słyszał oddalające się kroki, dźwięk odkręcanej wody, która pewnie zaraz oplotła każdy napięty mięsień zarysowany pod idealną skórą. Wyobrażał go sobie, milimetr po milimetrze, nieświadomie rozciągając usta w błogim uśmiechu.
Oddał mu się. Przepadł. Zaufał tak, jak nigdy nikomu, bo całe życie polegał tylko na sobie.
Wstał nieśpiesznie, rozglądając się jeszcze przelotnie po obrazach. Z tej błogości wyrwały go ciche wibracje, które rozświetliły ekran telefonu. Instynktownie zawisł nad wyświetlaczem. Coś w nim drgnęło niebezpiecznie, pobudzając krew do ponownego, wściekłego biegu. Z każdym mocniejszym biciem serca zaciskał dłonie mocniej w pięści, aż pobielały mu kłykcie.
Nie obchodzi mnie Twoja relacja z Gabrielem.
Kto jeszcze wiedział? Kim była pieprzona Penny? Coś nie zgadzało mu się z każdym kolejnym słowem, ale nie potrafił połączyć kropek, wiedziony tym rozpierającym uczuciem od środka. Dusił się powietrzem, jakby łykał wodę, która zalewała mu boleśnie płuca.
Kocham Cię, kurwa, idioto.
Czy to nie za wiele wyznań jak na krótkie kilkanaście minut?
Chwycił telefon w rozdygotane dłonie, chcąc z początku skierować swoje kroki do łazienki, ale tylko cisnął urządzeniem w głąb pokoju. Uderzyła go fala gorąca, wrząca ciecz zalała głowę, a klatka piersiowa unosiła się ciężko. Zamarł na kilka długich sekund, nie wiedząc, co ma właściwie ze sobą zrobić. Czuł się, jak dwie osoby w jednym ciele.
Pierdolony Emilio.
Pierwszy raz poczuł się zdradzony, oszukany, wystawiony na światło dzienne bez zgody. Bez pieprzonego przygotowania, na to, żeby świat się o nim dowiedział.
Zdarł obraz ze swoją podobizną, z tym przenikliwym wzrokiem, którym jeszcze przed chwilą sunął po upragnionym ciele. Miał ochotę krzyczeć, wrzeszczeć, rozdzierając sobie gardło, ale tylko zacisnął mocniej usta, kiedy wsuwał na biodra bieliznę i spodnie, w przelocie chwytając koszulkę.
Kiedy wsuwał na stopy buty, coś uporczywie trzymało go w miejscu, ciągnęło do tyłu. Zatrzymywało go to uczucie, którego przecież od samego początku nie chciał poznać. Chciał się go pozbyć, wiec może przyszedł na to czas? Na powrót otoczył się szczelnie murem, wciskając magiczny przycisk, który przestał działać. Uczucia buzowały, przelewały się z jednej strony na drugą, tworząc jakąś chorą zazdrość. Chciał ją zdusić, zabić, wraz z miłością, która chciała wybaczyć wszystko.
Urażony, dotknięty, na powrót niezdarnie poukładany z rozsypanych kawałków, wyszedł, zamykając za sobą cicho drzwi, by zniknąć zaraz za rogiem. Przepadał w kolejnych mijanych uliczkach, gubiąc się wraz z emocjami, przejmującymi nad nim kontrolę po raz pierwszy.
Nienawidzę cię, Emilio.
Nienawidzę za to, że pozwoliłem sobie na miłość do Ciebie.


/ztx2
Emilio Villeda
SZÓSTY MIESIĄC MASZ, UŚMIECH DAJ NA TWARZ - dla każdego, z okazji pół roku aktywności forum! Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku In the rich man's world - za rozegranie wyzwania z "Challenge me!" Jestem pomocnikiem Świętego Mikołaja - za udział w minievencie mikołajkowym Najwybitniejszy pisarz 2020 BOGATE CV DOPIERO SIĘ ROZKRĘCAM WIĘCEJ NIŻ JEDNO ZWIERZĘ TO...? I love my children For all mankind MŁODY SCENARZYSTA Adam i Ewa PRZYJEZDNY LGBT+ ZARĘCZONY/A PRÓŻNY SEKSOHOLIK ryzykant PO ODSIADCE Gram na nerwach Człowiek orkiestra Chodzę w szpilkach Mam problem z dochowaniem wierności I LOVE YOU, BABY! HE WAS FIRST! I NEED A DOCTOR MAMMA MIA, HERE I GO AGAIN SING A SONG I'M SO HIGH! My bu-zzy best friend W zakazanym lesie I hate you but ok
mów mi/kontakt
Kaczek Dziwaczek
Zablokowany