Karty postaciRelacjeMessengerKalendarzeInstagram
a
Awatar użytkownika
Mieszkająca w leśnej chacie sexworkerka, próbująca poukładać sobie życie po stracie dwóch najważniejszych dla niej osób.
26
174

Post

Chociaż Ines była chyba jedyną osobą z Hope Valley, z którą Jackie utrzymywała stały kontakt przez ostatnie lata, to jakimś cudem minęły już dwa miesiące od jej powrotu do domu, a one wciąż się nie spotkały. Wbrew udawanym pretensjom, zawartym w smsie do Villedy, Jackie wcale jej za to nie winiła. Pierwsze cztery tygodnie spędziła przy łóżku dziadka, by ostatecznie być zmuszoną się z nim pożegnać, a kolejne… cóż, nie była chyba gotowa na spotkanie z kimkolwiek, kto wiedział o jej życiu minimalnie więcej od przypadkowego faceta poznanego na imprezie.
Bo sposobem Jackie na poradzenie sobie ze stratą kolejnej piekielnie ważnej osoby było rzucenie się w wir tego, co zawsze pomagało jej oczyścić umysł. Alkohol, zielsko, przypadkowi mężczyźni… i kobiety. Niekoniecznie w Hope Valley, w końcu tutaj miało się wrażenie, że każdy zna każdego, ale w nieodległym Cape Coral było już łatwiej zachować pełną anonimowość. Co prawda obecnie Jackie w niczym nie przypominała dziewczyny, która sześć lat temu opuściła rodzinne miasto, ale raczej nie chciałaby się przespać z sąsiadem, który pamiętał ją jeszcze jako uczennicę podstawówki.
Te działania niestety tylko maskowały poczucie straty. JJ oszukiwała samą siebie, że tak jest jej lepiej; była zbyt dumna, by nawet przed samą sobą przyznać, że jest chujowo i że potrzebuje po prostu kogoś bliskiego. Być może podświadomość jej to podsunęła w momencie, gdy wysyłała zaproszenie do Ines.
Nie zamierzała użalać się nad sobą, rozmawiać z przyjaciółką o uczuciach czy zwierzać ze swoich problemów, tęsknoty za dziadkiem i wkurwienia na młodszego brata. Chciała po prostu ją zobaczyć, uściskać i posłuchać jej paplania o licznej rodzince. No i może zachlać, bo przez ostatnie kilka lat miały na to niezbyt wiele okazji. Czasy, gdy obie mieszkały w Miami i mogły się często widywać minęły już dobrych parę lat temu.

Ines Villeda
BOGATE CV DEVIL IN DISGUISE ryzykant Boje się burzy
mów mi/kontakt
pojebaśka
Ines Villeda
a

Post

#80

Niektóre znajomości nigdy nie przemijały. To zabawne, że możesz nie widzieć się z kimś przez wiele lat, rozmawiać z nim tylko od czasu do czasu, a jak przychodziło do spotkania to tak, jakbyście wiedzieli się dosłownie wczoraj. Tak właśnie było w przypadku Jackie, którą Ines znała jeszcze z Miami. Obie pochodziły z Hope Valley, ale to dopiero tam nawiązały bliższą relację. Bliższą, niż mogło się z początku zdawać.
To wcale nie tak, że dowiadując się o powrocie kumpeli w rodzinne strony z premedytacją nie chciała się z nią spotkać. Po prostu miała nadmiar pracy przed rejsem z Cèsarem, z którego wróciła zaledwie kilka dni temu. Musiała grać w barze częściej i dłużej, żeby odłożyć trochę oszczędności. Jasne, że mogła tego nie robić, ale nie lubiła żerować na Arreoli. Nie był taka, a przede wszystkim nie byli małżeństwem, żeby mieć jakąś wspólność majątkową.
W końcu zdołała wrócić do rzeczywistości po oceanicznej wyprawie i udało jej się znaleźć czas dla dawno niewidzianej, bliskiej osoby.
Chwilę zajęło jej odnalezienie domku, w którym niegdyś mieszkał dziadek Jackie. Nie, żeby nie był na tyle charakterystyczny, żeby nie móc go dostrzec, ale zalesiony teren wszystko utrudniał. Poza tym Villeda nie bywała ostatnio w Everglades zbyt często; odkąd Cèsar kupił dom pod Cape Coral, przestała gościć w tych rejonach.
Wskoczyła na drewniany podest i kilkakrotnie zastukała do drzwi, czekając na zaproszenie, choć liczyła na to, że Daniels sama przywita ją oczami. I tak się stało, a Ines, kiedy dostrzegła jej twarz, od razu rzuciła jej się na szyję. Odległość to jednak ssała i nawet inetrnet nie mógł zastąpić zwykłych spotkań na mieście.
- Łoo, zajebiście wyglądasz - ujęła twarz dziewczyny w swoje dłoni i cmoknęła ją w policzek. - Zrobiłaś coś z włosami? Jak się czujesz? Na długo zamierzasz zostać? Będziesz mieszkać w domku po dziadku, czy planujesz coś wynająć? Masz coś do jedzenia? Wiem, że miałam napisać, jak będę jechać, ale kompletnie zapomniał. Serio umieram z głodu - nikt, kto znał Cygankę nie mógł stwierdzić, że była osobą niewielu słów. Wręcz przeciwnie, paplała jak najęta i to czasem całkowicie bez sensu. No właśnie, z Ines była taki problem, że często najpierw coś mówiła, a dopiero później myślała, zamiast nieco wcześniej ugryźć się w język. Jakie to było dla niej typowe.

Jackie Daniels
mów mi/kontakt
a
Awatar użytkownika
Mieszkająca w leśnej chacie sexworkerka, próbująca poukładać sobie życie po stracie dwóch najważniejszych dla niej osób.
26
174

Post

Przed zakumplowaniem się z Ines JJ nie sądziła, że jest w ogóle w stanie kiedykolwiek kogokolwiek nazwać swoim przyjacielem. Przecież nawet w podstawówce nikt nie chciał się z nią zadawać, bo jednak plotki robiły swoje, a o rodzinie Danielsów nie mówiło się nigdy zbyt dobrze, nawet po tym, jak opiekę nad Jackie i jej bratem przejął dziadek. Chociaż wtedy oboje mieli zapewniony zdrowy, normalny, choć nieco skromny dom, nadal pozostawali dla większej części społeczności dzieciakami tej narkomanki. A w dorosłym życiu… Jackie miała wrażenie, że nie da się poznać prawdziwych przyjaciół, gdy ma się już wiedzę o tym, jak bardzo ludzie lubią ruchać innych w dupę.
Patrzenie na wszystkie sprzęty, które jeszcze niedawno należały do dziadka nie było dla Jackie proste, głównie dlatego nie korzystała chociażby z malutkiego aneksu kuchennego. Wszystko było wciąż poustawiane ręką dziadka Danielsa, Jackie niczego nie zmieniła. Jadła tylko i wyłącznie gotowe produkty, tak by nie zaburzać tego zorganizowanego nieładu zostawionego przez najważniejszego mężczyznę w jej życiu. Głównie dlatego nie powitała przyjaciółki z dawnych lat z parującym obiadem na stole, a jedynie mocnym uściskiem i soczystym buziakiem.
Villeda nic się nie zmieniła od czasów, gdy Jackie widziała ją ostatnio. Może i miała nieco bardziej pociągłą, dojrzalszą twarz, na której odbiło się doświadczenie ostatnich kilku lat, ale błysk w oku i szeroki uśmiech były identyczne jak przed laty. Podobnie zresztą pozytywna energia i ciepło, które można było od razu poczuć; tak intensywne, że poruszało nawet skostniałe serducho Jackie. Cóż, ta szalona kobieta zawsze potrafiła sprawić, by J. umierała ze śmiechu, a jak trzeba, to i w dupę na rozpęd kopnąć. Jedno i drugie teraz było bardzo w cenie.
Ciebie też dobrze widzieć, amigo. Poczekaj, nie wszystko na raz… no włosy ufarbowałam, nie wiem który raz, ale nie martw się, na pewno nie na stałe. Zostać… no póki co, to na stałe, ale nie wiem, bo może mnie gdzieś poniesie… ale w sumie to może wejdź, głuptasie, zasiądź na zadku, a ja pomyślę nad jakimś jedzeniem.
Prawdę mówiąc chyba nie była gotowa na to, by cokolwiek już ruszać i przestawiać po swojemu. Przecież wciąż miałą wrażenie, jakby dziadek miał zaraz wejść do kuchni. Nie chciała jednak nic mówić i wprawiać Ines w jakąś konsternację, więc z pewnym ociąganiem zaczęła przeglądać co ma na stanie. — Nie jestem przygotowana na jakąś super ucztę, ale mogę nam zrobić carbonarę. Może nie na poziomie najlepszej włoskiej restauracji, ale raczej się nie otrujesz — powiedziała, odwracając się do Ines i pokazując jej skromną zawartość lodówki.

Ines Villeda
BOGATE CV DEVIL IN DISGUISE ryzykant Boje się burzy
mów mi/kontakt
pojebaśka
Ines Villeda
a

Post

- Ej, ale dobrze ci w blondzie - powiedziała, natychmiast sięgając dłonią do końcówek jej włosów, żeby móc obejrzeć je dosłownie z każdej strony. Ines nie miała pojęcia, czym jest jakiekolwiek skrępowanie. Często nie miała też taktu, ale nie widziała w tym nic złego. Taka właśnie była - otwarta, głośna, pewna siebie. Typowy przykład ekstrawertyka, którego ciężko okiełznać. Cud, że Arreoli to się udało i zatrzymał ją przy sobie na dłużej niż chwilę. Mało tego, zmieniał ją na lepsze, co sama potrafiła dostrzec. I za każdym razem bardzo ją to dziwiło.
- No kurwa, liczę na to, że zostaniesz na dłużej - ton Cyganki brzmiał tak, jakby nie zniósł krzty sprzeciwu. No bo Jackie chyba nie myślała, że uwolni się od niej tak szybko? - Powinnaś odświeżyć tę chatkę, urządzić ją po swojemu i przycumować w Hope Valley na stałe. Serio. Twój dziadek na pewno nie miałby tego za złe. Wiem, że teraz to dosyć trudne coś ruszać i zmieniać, ale weź pod uwagę, że tak byłoby ci łatwiej - zasugerowała, chociaż nie chciała jej niczego narzucać. Wyraziła wyłącznie własną opinię.
Utrata bliskiej osoby zawsze była trudna i zawsze bolała w mniejszy lub większym stopniu, wszystko zależało od siły relacji. Wprawdzie Villeda nie straciła jeszcze w życiu nikogo bliskiego oprócz dziadka, którego nie zdążyła dobrze poznać i sędziwych ciotek, ale wiadomo, nikt nie znał dnia ani godziny, a wiek rządził się już własnymi prawami.
- Zjem wszystko, nie zadawaj sobie zbyt wiele trudno - znały się nie od dziś, Jacks wcale nie musiała gościć jej na bogato. Wystarczyła zwykła kanapka i herbata, nie będą przecież spędzać wielu godzin w kuchni, kiedy nie wiedziały się tyle czasu. - A tak poważnie - zajęła miejsce na jakimś krześle, a ręce podparła na udach i pochyliła się nieznacznie w przód, chcąc lepiej przyjrzeć się przyjaciółce, która penetrowała wnętrze lodówki. - Jak się trzymasz? Potrzebujesz czegoś? Chcesz o tym pogadać? Jeśli nie, to w porządku, ale pamiętaj, że jestem tutaj dla ciebie, a nie dla twojej wykwintnej carbonary. Uwielbiam ją, ale dobrze wiesz że nie przyszłam tutaj po to, żeby się nawpierdalać - no lepiej, żeby Daniels nie miała co do tego żadnych wątpliwości. Ines postrzegana była za osobę, którą niewiele obchodzi, ale dla przyjaciół była wstanie odkleić od siebie tę łatkę i wspierać ich całym swoim cygańskim serduszkiem. Tak było i teraz, więc jeśli Jackie potrzebowała po prostu wylać z siebie wszystkie smutki związane z dziadkiem, służyła kościstym ramieniem.

Jackie Daniels
mów mi/kontakt
a
Awatar użytkownika
Mieszkająca w leśnej chacie sexworkerka, próbująca poukładać sobie życie po stracie dwóch najważniejszych dla niej osób.
26
174

Post

Uśmiechnęła się z rozbawieniem, kiedy Ines zaczęła oglądać jej świeżo rozjaśnione włosy. — Co nie? Też mi się podoba, chociaż pewnie niedługo wrócę do czarnych. Jak tylko trochę odrosną, bo ta długość zajebiście wygląda na jasnych włosach — stwierdziła i pewnie ktoś inny mógłby uznać to za przejaw jakiejś niesamowitej próżności, ale Jackie nawet jak miała doła to się w tańcu nie jebała i wiedziała, kiedy wygląda dobrze. Już jakiś czas temu doszła do wniosku, że fałszywa skromność to wymóg narzucany przez ten jebany patriarchat jak zwykła mówić po kilku głębszych, gdy ktoś chciał jej słuchać. A nawet jeśli nie, to i tak była w stanie wykrzyczeć swoje zdanie całemu światu. Ten typ tak ma.
Na razie nie mam innych planów, chcę zaszyć się w lesie i mieć kurwa wreszcie trochę spokoju — mruknęła, przyglądając się lodówkowym półkom. Po chwili dotarło do niej że zabrzmiało to trochę dwuznacznie. — W sensie nie od ciebie, żebyś sobie nie myślała — dodała szybko odwracając się do przyjaciółki i celując w nią palcem.
Słysząc propozycję Ines Jackie nagle tak trochę oklapła. Wyglądało to tak jakby z nadmuchanej, wiecznie dumnej z siebie kobiety ktoś nagle spuścił powietrze. Odkąd wróciła do domku dziadka (a w zasadzie już jej domku) z pogrzebu, nie opuszczała jej myśl, że faktycznie - to już nie jest dom dziadka, tylko jej, że powinna zrobić coś, by uczynić go swoim własnym. A jednak odwlekała to w czasie, przekładała z dnia na dzień, podobnie jak generalny remont, zakładający odmalowanie ścian, pociągnięcie ich z zewnątrz jakąś bejcą i impregnatem, może wymianę części mebli? Na samą myśl robiło jej się słabo. Przestawiając cokolwiek w domu czuła się tak, jakby rządziła się w nieswoim domu. Może lepszą decyzją byłoby sprzedanie chatki i wynajęcie mieszkania bliżej centrum, jednak to wydawało jej się jeszcze gorsze. Przecież to w tych czterech ścianach przeżyła najszczęśliwsze momenty dzieciństwa oddanie ich komuś innemu byłoby niczym zdrada własnej rodziny.
Zbieram się do uporządkowania wszystkiego — mruknęła po długiej chwili ciszy, uciekając wzrokiem i z pewnym ociąganiem wyjmując z szafki makaron, a z lodówki jajka, napoczęty boczek i resztkę parmezanu. Odchrząknęła cicho, po czym starając się, by jej głos zabrzmiał entuzjastycznie, oświadczyła: — Carbonara jest szybka i łatwiejsza do zrobienia niż kanapki, zwłaszcza, że nie mam chleba. No i jest dobra na zajebisty głód, bo zapycha jak trzy chuje. Nie pytaj, skąd wiem.
Posłała Villedzie spojrzenie, które z założenia miało być wesołe, ale chyba coś jej nie wyszło. Westchnęła i pokręciła lekko głową, odgarniając jednocześnie niesforne włosy z czoła. Odkąd je ścięła, ciągle leciały jej na twarz. Popatrzyła gdzieś w przestrzeń, zastanawiając się, czy rozmowa ma szansę jej pomóc, czy tylko zaszkodzi, ale nie doszła do żadnego rozsądnego wniosku. — Po prostu chyba nie jestem jeszcze gotowa niczego ruszać. Mam wrażenie, jakby on zaraz miał wejść do kuchni i powiedzieć No ładnie, Jacks, ale żeś tu burdel zrobiła, bachorze sakramencki!— powiedziała w końcu, naśladując głęboki ton głosu, jaki pamiętała z dzieciństwa.
Ines Villeda
BOGATE CV DEVIL IN DISGUISE ryzykant Boje się burzy
mów mi/kontakt
pojebaśka
Ines Villeda
a

Post

Ona sama miała ciemne, grube i długie włosy, i nawet kiedyś przeszło jej przez myśl, żeby strzelić sobie jakiś kolor, ale szybko wybiła sobie ten pomysł z głowy. Jej naturalny odcień był ładny i doskonale współgrał z ciemniejszą karnacją, po co miała to psuć?
- I co? Teraz będziesz wiodła pustelnicze życie? Nie możesz odciąć się od wszystkie i wszystkich, Jacks - tutaj Ines nie miała na myśli siebie, bo z nią tak łatwo nie będzie. Znalazłaby sposób, żeby dotrzeć do przyjaciółki, choćby skały srały i los próbował zrobić jej na przekór. Nie było szans, bo chociaż nie widziały się na żywo przez długi czas, zawsze pozostawały w stałym kontakcie. Nawet, jeśli Daniels zablokowałaby ją na wszystkich kontach społecznościowych, Villeda znalazłaby ją na końcu świata i powiesiła za sutki przez takie irracjonalne zachowanie. Człowiek był istotą stadną, potrzebował w swoim życiu zaufanych osób. Nie, żeby teraz kazała jej założyć najlepszą sukienkę i ciągnęła siłą na miasto, ale trzeba przyznać, że taki wypad dobrze zrobiłby przyjaciółce.
- Pomóc ci? - zerknęła na nią uważnie. - Nie w przygotowaniu makaronu, w porządkach - carbonarę to jednak Jackie robiła najlepszą i mimo że Cyganka wyniosła z domu nienaganne umiejętności kulinarne, nie lubiła wpieprzać się w czyjeś przepisy. Poza tym gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść i takie tam.
Na te trzy chuje uniosła figlarnie brew. Chętnie posłuchałaby tej historii, ale miały tutaj ważniejsze sprawy do obgadania, dlatego tylko zawtórowała przyjaciółce westchnięciem.
- Powinnam teraz uraczyć cię jakąś ckliwą gadką, jak w Królu Lwie, kiedy Mufasa mówi do Simby, żeby popatrzył w gwiazdy, bo z nich patrzą na nas nasi przodkowie, ale wiesz, że nie jestem w tym dobra - wprawdzie Mufasa mówił o wszystkich władcach z przeszłości, ale wydźwięk był podobny. I jakby nie patrzeć, Villeda naprawdę była kiepska w pocieszaniu. Zazwyczaj wolała obracać wszystko w żart, bo tak było łatwiej. To taka obrona przed niepowodzeniami i przykrościami, której nauczyła się jeszcze za dzieciaka, kiedy rówieśnicy dokuczali jej w szkole. I to nie tak, że jej wrażliwość mieściła się w łyżeczce do herbaty, albo jakimś naparstku. Ines miała w sobie dużo wrażliwości i empatii, była artystką, pisała przepiękne teksty piosenek, ale i tak najtrudniej pocieszyć kogoś, kto był bliski. Bo czego nie powiedziałaby teraz, każde słowo brzmiałby bez sensu.
- Lubiłam twojego dziadka. Zawsze rywalizował z moją babcią o to, które z nich zrobi lepszą nalewkę - uśmiechnęła się pod nosem i podniosła z krzesła, żeby podejść bliżej Jackie. Abuelita zawsze wspominała, że o zmarłych trzeba mówić dobrze, niezależnie od tego, jakie życie wiedli. - Powinnam cię teraz przytulić? - zapytała niepewnie; nie chciała naruszać jej przestrzeni osobistej, dlatego wolała dopytać. Nie każdy lubił taki rodzaj wsparcia.

Jackie Daniels
mów mi/kontakt
Zablokowany