Karty postaciRelacjeMessengerKalendarzeInstagram
ally willoughby
a

Post

11.

Powinnam to zrobić. Muszę to zrobić. Chcę to zrobić...? Od dobrych piętnastu minut wpatrywała się w leżące przed nią dokumenty. W dłoni dzierżyła długopis i co pewien czas przybliżała go do wykropkowanego miejsca na kartce, by zaraz go odsunąć i potrząsnąć głową. Nie, jest jeszcze za szybko. Nie, jeszcze może da się to jakoś naprawić. Nie, nie chcę jeszcze odchodzić...? Zagryzła nerwowo dolną wargę niemal do bólu, a po jej policzku mimochodem spłynęła samotna łza. Boże, czy naprawdę planowała przekreślić ich wszystkie wspólne lata jednym, głupim podpisem? Palce ściskające długopis rozluźniły swój uścisk, pozwalając mu opaść bezwładnie na stół. Jeszcze kilka godzin temu była taka pewna, że tego właśnie chce. Przepustki do wolności, do nowego startu, a teraz ponownie ogarnęły ją wątpliwości, które zaburzały jej zdroworozsądkowy osąd. Ile razy w ciągu ostatniego miesiąca wyciągała te dokumenty z szuflady i rozważała ich podpisanie? Ile razy chowała je z powrotem, oszukując się w duchu, że jeszcze jest w stanie odwrócić bieg wydarzeń? Czy naprawdę planowała tkwić w tym błędnym kole przez następne tygodnie? Drżącą dłonią znów sięgnęła po długopis i wbiła beznamiętne spojrzenie w dokument, który wciąż przed nią spoczywał i czekał na jej ostateczną decyzję. Nim jednak zdążyła ją podjąć, trzasnęły gdzieś wgłębi domu drzwi wejściowe, a zaraz do kuchni wszedł Camden. Bezmyślnie poderwała się z miejsca, jakby co najmniej mąż przyłapał ją na jakimś niecnym uczynku. - Musisz coś podpisać - odezwała się dość cicho jak na siebie, głową jednocześnie kiwając w stronę papierów rozwodowych. Nie patrzyła na niego, nie chcąc by zorientował się, że przez swoje niezdecydowanie postanowiła przenieść na niego ciężar tej decyzji. Co więcej, wyprostowała się niczym struna i zacisnęła mocno wargi, pragnąć przynajmniej sprawiać wrażenie pewnej i stanowczej, choć szczerze powiedziawszy, nie była w najmniejszym stopniu.

Camden Willoughby
mów mi/kontakt
a
Awatar użytkownika
mam dość, nie mów mi nic, pozwól żyć pozwól mi być! nie chcę już słuchać tych kłamstw, nieeee!
35
183

Post

niech będzie 9

Ich życie od dawna nie należało do normalnych, ale od akcji z ogolonym kotem, jakoś wszystko było jeszcze dziwniejsze niż wcześniej. Dlatego, jak zwykle, Camden za wszelką cenę unikał Allison, omijał swój własny dom szerokim łukiem i tylko czasem, kiedy siedział w samochodzie przyczajony pod domem, czy tak to powinno wyglądać. Nawet on nie mógł ukryć, że był już trochę zmęczony tym całym knuciem i szczuciem. No ile można? Wtedy pojawiały się te krótkie momenty, w których wpadał na pomysł wyjęcia z szuflady przygotowanych już od dawna papierów rozwodowych. Jednakże wraz z tą myślą pojawiał się irracjonalny - zdaniem Camdena - niepokój. W końcu to dawało mu szansę na nowy start, szansę na spełnienie się, na prowadzenie życia, którego nie mógł mieć z Allison. A jednak, to chyba właśnie perspektywa zaczynania wszystkiego od początku. Ponownie polowanie na jakąś nieświadomą, rączą gazelę, oswajanie jej i budowanie wspólnego gniazdka, czy tam gdzie tam pan gazela z panią gazelową żyją. Oczywiście do tych głębokich przemyśleń nie przyznał się oficjalnie, a na pewno nie miał zamiaru dzielić się nimi z Ally.
W końcu jednak wyszedł ze swojego rzęcha, poprawił swoją koszulę i odruchowo wygładził bujnego wąsa. Spiął się od razu po przekroczeniu progu domu. Czuł w powietrzu zapach dramatów i być może żwirku do kuwety Hana. Skierował swoje kroki do kuchni, a konkretnie do lodóweczki po piweczko bo on wieczoru w domu na trzeźwo nie zniesie. Mruknął coś na powitanie już głową nurkując po browarka. Alleluja! A potem ponownie odezwała się jego małżonka. - Nic nie będę podpisywał - mruknął, zerkając jednocześnie na papiery trochę mrużąc oczy, bo już wzrok nie ten, ale oczywiście do tego, tak jak o swoich podróżach wgłąb siebie, nie miał zamiaru się przyznawać. Zamiast tego otworzył piweczko o kant blatu i klapnął sobie. Już chyba z zasady stawał okoniem do wszystkiego, co ona robi, mówi, pokazuje, czy też chce. Złośliwy, wąsaty buc.
ally willoughby
BĄBELEK - dla każdego, z okazji Dnia Dziecka 2020! SŁODKIEGO, MIŁEGO ŻYCIA - dla każdego, z okazji trzech miesięcy aktywności forum! SIR - dla wszystkich Panów z okazji Dnia Chłopaka 2020! BOGATE CV KARTA DUŻEJ RODZINY PRACA ZE ZWIERZĘTAMI POMYSŁOWY DOBROMIR
mów mi/kontakt
lenny
ally willoughby
a

Post

Natomiast Allison najczęściej uciekała w pracę, długie godziny spędzając w klinice, nawet gdy zegarek już definitywnie wskazywał na porę, o której to powinna być już w domu. Zawsze wtedy przeciągała ten moment wyjścia na tyle, na ile się dało, nie mając najzwyczajniej w świecie ochoty, by wracać do miejsca, w którym nie czuła się już komfortowo. Była nieszczęśliwa i ukrywanie, iż jest inaczej, przychodziło jej z każdym dniem z coraz większym trudem. I rzeczywiście to właśnie ta idiotyczna akcja z Hanem Solo przelała czarę goryczy, gdyż od tamtego momentu Ally powracała myślami do papierów rozwodowych już nie co jakiś czas, a praktycznie codziennie. Analizowała wszystkie za i przeciw, zastanawiała się, co ze sobą pocznie, jak już ten cały proces się zakończy, gdzie zamieszka, czy rodzina Camdena będzie chciała mieć z nią kontakt, czy ją już tak ostatecznie przekreślą. Wiele było niewiadomych, a ona cholernie się bała niepewnej przyszłości, aczkolwiek potrzebowała się uwolnić od tego toksycznego środowiska, w którym funkcjonowała z mężem przez ostatnie miesiące. Któreś z nich musiało okazać się mądrzejsze i skończyć te dziecięce zagrywki, zarówno dla dobra własnego, jak i tej drugiej osoby. Inną sprawą było, iż wciąż nie potrafiła się zmusić do złożenia podpisu na tych pieprzonych papierach, zupełnie jakby miała się przez to w kupkę popiołu obrócić. Oczywistym było, że nie dopuszczała do siebie myśli, iż na jakimś chorym levelu podświadomości... zwyczajnie nie chciała się ze swoim nierozgarniętym, wąsatym mężem rozstawać. A jeśli już o wilku mowa... - To papiery rozwodowe, Camden - uświadomiła go ze znużeniem, mimochodem oczami przewracając na ten cały jego protest, który zapewne wynikał z chęci zrobienia jej na złość. - Dlatego musisz je podpisać - powtórzyła, z wyjątkowo mocnym naciskiem na słowo musisz. Poparła je również spojrzeniem wbitym w jego twarz, jednocześnie przesuwając po blacie stołu wspomniane dokumenty, by mógł na nie rzucić okiem, skoro z takiej normalnej odległości nie dowidział.

Camden Willoughby
mów mi/kontakt
a
Awatar użytkownika
mam dość, nie mów mi nic, pozwól żyć pozwól mi być! nie chcę już słuchać tych kłamstw, nieeee!
35
183

Post

Czasami to się zastanawiał po co w ogóle jeszcze to ciągnął. Na jakimś poziomie zdawał sobie sprawę z tego, że ten dom będzie mu się kojarzył tylko i wyłącznie z upadkiem ich małżeństwa, siłą rzeczy zacierając wszelkie dobre wspomnienia, które przecież mieli. I to nie tak, że nie miał gdzie mieszkać. Ostatecznie zawsze mógł wrócić do rodzinnego domu na nieszczęście Neila. I znowu chyba, nie do końca tego świadomy, ale w ten sposób próbował trzymać się ich rozpadającego się związku jak tonący brzytwy, albo tonącego Titanica. Tak czy inaczej, nic prócz katastrofy, absolutnej tragedii nie mogło z tego powstać. No cóż, Camden nigdy nie uchodził za osobę, która przewiduje rzeczy, więc może i tym razem starał się nie myśleć o tym co będzie wkrótce. I nie przejmował się tym, że codzienność zaczyna go również uwierać niczym kamyk w bucie albo wbijające się gatki. Tylko, że z takimi problemami można sobie łatwo poradzić, a nawet Cam musiał przyznać, że z drogi na którą weszli już nie było łatwego powrotu. Czuł, że w tych wszystkich złośliwościach posunęli się za daleko. Może czasem nawet czuł się trochę, ale tylko ociupinkę winny. Albo po prostu skutecznie przekrzykiwał wyrzuty sumienia. Bo jednak, nie umiał sobie wyobrazić jak to będzie żyć bez Allison na co dzień chociaż to tego przecież dążył. Ech, ten kto powiedział, że ciężko zrozumieć kobietę widocznie nie miał jeszcze styczności z umysłem Camdena. Spojrzał na nią podejrzliwie. Nagle jakoś się tak goręcej zrobiło. - No to czemu jeszcze nie podpisałaś? - odparł burknięciem, nieco zirytowany, a może raczej poddenerwowany. Nie spodziewał się tego, że Ally teraz wyskoczy z jakimiś papierami. - Nie podpiszę - rzucił durnie, bo przecież to było wbrew wszelkiej logice. Odsunął od siebie te papiery i pociągnął zdrowy łyk piwska. Czy miał się zamiar uprzeć jak typowy bachor bez żadnego konkretnego powodu? Jak najbardziej tak. Czy miało to sens? Ależ oczywiście, że nie. Jednak, czy cokolwiek co zrobił w ostatnim czasie miało sens? No właśnie.
ally willoughby
BĄBELEK - dla każdego, z okazji Dnia Dziecka 2020! SŁODKIEGO, MIŁEGO ŻYCIA - dla każdego, z okazji trzech miesięcy aktywności forum! SIR - dla wszystkich Panów z okazji Dnia Chłopaka 2020! BOGATE CV KARTA DUŻEJ RODZINY PRACA ZE ZWIERZĘTAMI POMYSŁOWY DOBROMIR
mów mi/kontakt
lenny
ally willoughby
a

Post

- Bo chciałam, żebyś zrobił to pierwszy, przecież lubisz wszystko kończyć pierwszy - odgryzła się cierpko, nie mogąc sobie podarować tego przytyku z drobnym podtekstem, skoro okazja praktycznie rozłożyła się przed nią niczym czerwony dywan przed gwiazdkami z holiłudu. Poza tym dużo łatwiej przychodziło jej tyranie Camdena niż przyznanie się na głos, że targały nią wątpliwości i że właśnie przez nie zwlekała z podpisem na papierach, które sama przecież wyciągnęła z szuflady. Była to jakaś pokręcona logika, ale hej, człowiek nie rozwodził się codziennie, prawda? To była decyzja, która całkowicie zmieni ich życia i to w sposób, którego Ally by nie przewidziała te kilka lat temu, kiedy z miłością mówiła swojemu ukochanemu sakramentalne tak na ślubnym kobiercu. - Co? Dlaczego? - wypaliła nieco zbyt gwałtownie, aż z wrażenia długopis na kafelki strącając i nawet nie zwracając na to uwagi, bo niedowierzające spojrzenie wciąż zawieszone miała na twarzy męża. - Ale Ty wiesz, że to nie ma najmniejszego sensu, prawda? To nie jest zabawa, Cam. Podpisz te cholerne papiery i miejmy to już z głowy - spróbowała jeszcze raz, znów te dokumenty mu podsuwając, tym razem prawie pod sam nos. Schyliła się też po ten nieszczęsny długopis i zaraz po jego podniesieniu, od razu położyła go na pliku papierów. - Przecież tego chcesz tak samo jak ja. Podpisz - rozkazała zdecydowanym tonem, krzyżując z nim nieznoszący sprzeciwu wzrok. Nie zamierzała odpuścić, ba, im mocniej Willoughby protestował, tym bardziej Ally odczuwała przemożną chęć, by jakoś go przymusić do złożenia podpisu na tych nieszczęsnych papierach. Oczywiście - mogła dać mu dobry przykład i podpisać się jako pierwsza, no ale właśnie, szkopuł tkwił w tym, że ona wolała tę znaczącą dla ich małżeństwa decyzję przerzucić na Camdena. - Jak to zrobisz, to przestanę męczyć Cię o zgolenie wąsa - dodała po namyśle, wargi wyginając w lekkim uśmiechu, jakby co najmniej ten argument załatwiał całą sprawę. Tak właściwie to nie ściemniała; wszakże jak już odhaczą sprawę formalną, to ich drogi się ostatecznie rozejdą. I właśnie ta myśl sprawiła, że wyraz twarzy Allison nieco się zmienił, a ona sama dziwnie zbladła, ale nic nie powiedziała, a jedynie wzrok spuściła na blat stołu, zdając sobie sprawę, że cała ta sytuacja była po prostu chora. CHORA.

Camden Willoughby
mów mi/kontakt
ODPOWIEDZ