a
mów mi/kontakt
administrator
a
Phineas Fenlator
— Musisz mi pomóc — jęknął, łapiąc go desperacko za ramię. Zupełnie tak, jakby jego przyjaciel, był jedyną osobą, która mogła mu pomóc. Phineas był ostatnią deską ratunku, ostatnią szansą na to, że Hendrix nie zostanie uziemiony na kolejne dwa tygodnie. Jak matka zamknie go w domu, to jak pojedzie z kumplami na ten festiwal artystyczny, na który czekał od dobrych sześciu miesięcy?! Kupienie biletów też nie należało do najłatwiejszych, bo dość dużo osób, chciało dostać jak najlepsze wejściówki. To po prostu nie mogło przepaść. Ach, życie byłoby znacznie łatwiejsze, gdyby wena nie przychodziła i odchodziła, jak jej się podobało. A to, że Hendrix poszukiwał wrażeń na własną rękę, żeby znaleźć jakąś gorącą inspirację, to już kompletnie inna sprawa. W końcu, Dickens nie był osobą, która robiłaby to tak, jak inni artyści. Nie czuł się wyciszony, czy kreatywny, kiedy przebywał w obecności natury albo gdy oglądał filmy, czy seriale. Drix potrzebował doświadczeń, a skoro nikt nie był w stanie mu ich podarować, to sam je zdobywał, robiąc niekoniecznie mądre rzeczy. Chłopak lubił się tłumaczyć tym, że był jeszcze młody i że to te błędy, z których będzie się śmiał, jak będzie starszy. Szkoda tylko, że jego rodzina, nie miała podobnego podejścia. Tak czy siak, rzeźbiarz czytał ostatnio książkę o jakimś mitologicznym złodzieju i pomyślał, że byłoby fantastycznie, gdyby jego kolejne dzieło, przypominało tę właśnie postać. Licealista spędził kilka dni na rzeźbieniu, ale nie szło mu to tak dobrze, jak podejrzewał i dość długo zastanawiał się, co poszło nie tak. Wtedy pomyślał o tym, że może tego nie czuje.
A skoro nie zna uczucia, które towarzyszy prawdziwemu złodziejaszkowi, to właśnie to pozna. Hendrix zastanawiał się, co przybrać sobie na cel, skoro nie ma: doświadczenia, rozumu, ani umiejętności. Finalnie stwierdził, że zawinie nowiutkie farby ze sklepu, który znajdował się gdzieś w centrum miasta. I chłopiec naprawdę dobrze przygotował się do swojej akcji; ubrał bluzę z kapturem i czapkę z daszkiem, żeby nie było widać mu twarzy. Przyszedł o odpowiedniej porze, gdy wewnątrz nie było zbyt wiele ludzi i zawinął zestaw, gdy tylko nikt nie patrzył. Sam element kradzieży był dość elektryzujący; Hendrix był przekonany, że zaraz wyjdzie właściciel sklepu i zacznie krzyczeć, że wezwie policję, ale nic takiego się nie stało. Z jednej strony był zawiedziony, a z drugiej cieszył się, że nie miał większych problemów. Mimo wszystko, to nadal nie było to, czego oczekiwał. Chciał więc zrobić coś znacznie lepszego i większego, więc postanowił zwinąć gotówkę temu sportowcowi, który wozi się po szkole, jakby był królem. To już nie było takie proste, a Hendrix wpadł, przez co wylądował na dywaniku u dyrektora, a jego matka dała mu szlaban.
— Musisz tylko powiedzieć jej, że dasz mi korki z fizyki i że spędzę u ciebie całą noc… Może… Sam nie wiem, ogarniemy jakiś pseudo projekt, huh? — poprosił go, zaciskając nerwowo usta. — Muszę tam jechać. Po prostu muszę. To ogromna szansa. Moja matka cię lubi, więc nie ma opcji, żeby się nie zgodziła — mlasnął, wypuszczając go ze swojego uścisku, zamiast tego splatając ręce na klatce piersiowej. Hendrix był gotów zrobić wszystko, żeby dostać się na ten przeklęty festiwal.
— Musisz mi pomóc — jęknął, łapiąc go desperacko za ramię. Zupełnie tak, jakby jego przyjaciel, był jedyną osobą, która mogła mu pomóc. Phineas był ostatnią deską ratunku, ostatnią szansą na to, że Hendrix nie zostanie uziemiony na kolejne dwa tygodnie. Jak matka zamknie go w domu, to jak pojedzie z kumplami na ten festiwal artystyczny, na który czekał od dobrych sześciu miesięcy?! Kupienie biletów też nie należało do najłatwiejszych, bo dość dużo osób, chciało dostać jak najlepsze wejściówki. To po prostu nie mogło przepaść. Ach, życie byłoby znacznie łatwiejsze, gdyby wena nie przychodziła i odchodziła, jak jej się podobało. A to, że Hendrix poszukiwał wrażeń na własną rękę, żeby znaleźć jakąś gorącą inspirację, to już kompletnie inna sprawa. W końcu, Dickens nie był osobą, która robiłaby to tak, jak inni artyści. Nie czuł się wyciszony, czy kreatywny, kiedy przebywał w obecności natury albo gdy oglądał filmy, czy seriale. Drix potrzebował doświadczeń, a skoro nikt nie był w stanie mu ich podarować, to sam je zdobywał, robiąc niekoniecznie mądre rzeczy. Chłopak lubił się tłumaczyć tym, że był jeszcze młody i że to te błędy, z których będzie się śmiał, jak będzie starszy. Szkoda tylko, że jego rodzina, nie miała podobnego podejścia. Tak czy siak, rzeźbiarz czytał ostatnio książkę o jakimś mitologicznym złodzieju i pomyślał, że byłoby fantastycznie, gdyby jego kolejne dzieło, przypominało tę właśnie postać. Licealista spędził kilka dni na rzeźbieniu, ale nie szło mu to tak dobrze, jak podejrzewał i dość długo zastanawiał się, co poszło nie tak. Wtedy pomyślał o tym, że może tego nie czuje.
A skoro nie zna uczucia, które towarzyszy prawdziwemu złodziejaszkowi, to właśnie to pozna. Hendrix zastanawiał się, co przybrać sobie na cel, skoro nie ma: doświadczenia, rozumu, ani umiejętności. Finalnie stwierdził, że zawinie nowiutkie farby ze sklepu, który znajdował się gdzieś w centrum miasta. I chłopiec naprawdę dobrze przygotował się do swojej akcji; ubrał bluzę z kapturem i czapkę z daszkiem, żeby nie było widać mu twarzy. Przyszedł o odpowiedniej porze, gdy wewnątrz nie było zbyt wiele ludzi i zawinął zestaw, gdy tylko nikt nie patrzył. Sam element kradzieży był dość elektryzujący; Hendrix był przekonany, że zaraz wyjdzie właściciel sklepu i zacznie krzyczeć, że wezwie policję, ale nic takiego się nie stało. Z jednej strony był zawiedziony, a z drugiej cieszył się, że nie miał większych problemów. Mimo wszystko, to nadal nie było to, czego oczekiwał. Chciał więc zrobić coś znacznie lepszego i większego, więc postanowił zwinąć gotówkę temu sportowcowi, który wozi się po szkole, jakby był królem. To już nie było takie proste, a Hendrix wpadł, przez co wylądował na dywaniku u dyrektora, a jego matka dała mu szlaban.
— Musisz tylko powiedzieć jej, że dasz mi korki z fizyki i że spędzę u ciebie całą noc… Może… Sam nie wiem, ogarniemy jakiś pseudo projekt, huh? — poprosił go, zaciskając nerwowo usta. — Muszę tam jechać. Po prostu muszę. To ogromna szansa. Moja matka cię lubi, więc nie ma opcji, żeby się nie zgodziła — mlasnął, wypuszczając go ze swojego uścisku, zamiast tego splatając ręce na klatce piersiowej. Hendrix był gotów zrobić wszystko, żeby dostać się na ten przeklęty festiwal.
a
Pinokio w żywej postaci, który oprócz kłamstw lubi także ludzi. Co ważniejsze dosyć często zmienia pracę, więc całkiem możliwe, że tydzień temu widziałeś go jako kasjera w sex-shopie, a wczoraj robił już u Ciebie na imprezie za kelnera, żeby dzisiaj bawić się z aligatorami, z rana jeszcze śmigając po uniwersyteckim korytarzu.
25
172
Poniekąd domyślał się, że spotkanie z osiemnastolatkiem jakkolwiek niesie się z jakaś poważniejszą sprawą. Chłopiec poprzez telefon brzmiał dosyć desperacko, a że Phineas w pewien sposób załapał z nim dobry kontakt, tak jakoś naturalnie próbował mu pomóc, jeśli tylko oczywiście potrafił. Wszelkie rozmowy z jego rodzicami również przebiegały przyjemnie, wobec czego miał możliwość, aby jakoś uratować go z tego uziemienia, którego obecnie tak bardzo obawiał się uczeń. Słysząc jego głos, uśmiechnął się pod nosem, spodziewając się dokładnie takiego przywitania. – Na cześć już nawet nie zasługuje? – powiedział żartobliwie, co jasne, nie żywiąc żadnej urazy. Student mniej więcej wiedział, czym zajmuje się młodszy, i także wiedział, w jaki sposób poszukuje tych wspomnianych wrażeń, niejednokrotnie nawet w nich uczestnicząc. Owszem, nie wszystko, co robili, było mądre, ale też nie było krzywdzące dla innych. Chociaż dwojako można rozumieć ostatnią sytuacje Hendrixa, która związek miała z kradzieżą. Phineas w swoim dziecięcym życiu podwędził kiedyś jakieś chrupki i żeby była jasność; było to złe. Narażali pracujące w sklepie osoby na pewne straty, które w dalszym rozrachunku mogły skutkować innymi problemami, ale byli młodzi, przy czym również głupi. Tak czy siak, Fenlator nie wiedział jeszcze o tych przywłaszczeniach chłopca, niemniej zapewne dzisiaj pozna całą historię. Bo bez niej nie da rady przygotować się na rozmowę z opiekunami osiemnastolatka. Albowiem lepiej jest usłyszeć wszystko od niego, niż później w domniemanym spotkaniu dowiedzieć się o kłopotach, jakie przyprawił Dickens rodzicom. – A dowiem się, dlaczego miałabym wrabiać twoją matkę w pseudo projekt? – spytał, uśmiechając się po chwili pod nosem, bo przecież wiedział, że pani Dickens darzyła go sympatią. I choć powinno mu być ciężko z okłamywaniem kogoś, a już szczególnie kogoś tak miłego, tak jednak był sobą. Phineaszem, który bardzo lubił naginać rzeczywistość. – Znienawidzi mnie, jak tylko dowie się o wszystkich moich kłamstwach. – stwierdził, w zasadzie zastanawiając się, jak długo jeszcze wszystko uchodzić im będzie na sucho. Student był dobrym łgarzem, więc im częściej Hendrix dawał mu możliwość do oszustwa, tym coraz lepszy ogólnie się w tym robił. Więc może już do końca życia, żaden z rodziców nie dowie się o ich pseudo normlanych spotkaniach przy książkach. – Zresztą, ja i fizyka? Ty w ogóle mnie znasz? – dostał olśnienia, wciąż jakkolwiek bacznie czekając na wyjaśnienia; co przeskrobał, że znowu nie chcą go gdzieś puścić.
Hendrix Dickens
Hendrix Dickens
mów mi/kontakt
naleśnik