Droga dojazdowa do miasteczka
a
Awatar użytkownika
studentka dziennikarstwa, pełnoetatowa dziewczynyna lennyego, która dla zabawy prowadzi poniedziałkowe audycje i pisze opowiadania do różnych gazet pod pseudonimem
23
176

Post

Może to i lepiej? Chociaż ciężko tutaj mówić o lepszej czy gorszej opcji bo sytuacja była przecież dość specyficzna. Jordie w ogóle nie była pewna, że powinna tak to robić, ale nie miała innego wyjścia. Musiała się dowiedzieć o co w tym wszystkim chodzi, a gdzie lepiej niż u źródła. Szczególnie, że zamierzała w jego kierunku wyciągnąć pomocną dłoń. W końcu Lando brzmiał wtedy, jakby chciała wiedzieć równie mocno, jak nie bardziej niż ona, jaki związek miała jego żona z jej rodziną. O ile Jordanę ponosiła wyobraźnia to pod uwagę nie brała tego, że jej rodzice mogliby mieć cokolwiek wspólnego z jej śmiercią. W końcu to była samobójstwo, tego nie podważała. Chciała znać tylko powód, bo wydawało się że ma to związek z jej rodzicami. A przebywanie w towarzystwie Morana nie wydawało się katorgą. Może i był trochę małomówny, ale wizualnie trochę to wynagradzał.
Spojrzała na niego marszcząc brwi- Jestem prawie pewna, że takie rzeczy nie dzieją się same - powiedziała rozbawiona, jednak ewidentnie zaciekawiona tematem. Tak na prawdę ciekawiło ją wszystko, zaczynając od jego żony, kończąc na warsztacie, ale głupia nie była. Wiedziała, że to nie jest zapewne jego ulubiony temat, szczególnie do poruszania z jakąś opcją laską.
- Super - skomentowała - Nie ma pośpiechu. Załatwię sobie jakiś zastępczy. Cieszę się, że w ogóle byłeś jeszcze w warsztacie i nie musiała dzwonić po lawetę czy coś - rzuciła, po czym bez zbędnego gadania, zgodnie z jego poleceniem usiadła na miejscu kierowcy. Zanim jeszcze zajęli się robotą zdążyła odpowiedzieć na jego pytanie. Zmrużyła oczy, jakby na prawdę się nad tym zastanawiała - Nigdy - odpowiedziała dość niepewnie, ale wyglądając przy tym na tyle uroczo, że zamiast kazania na temat dbania o swój samochód liczył na jakiś uśmiech. To nie tak, że miała swoje auta gdzieś. Jeździła na przeglądy, jak ewidentnie coś się zepsuło zaprowadzała do mechanika, ale nie zwracała uwagi na żadne stukania, pukania czy że za wolno się rozpędza. Bez przesady. Jak jeździ to znaczy, że jest dobrze. A to było w zasadzie nowe, więc myślała, że nie ma takiej potrzeby. On się pewnie trochę namęczył, kiedy ona wygodnie siedziała za kierownicą robiąc to co jej mówił - Dzięki za pomoc - powiedziała uśmiechając się do niego, kiedy auto dopchali już w odpowiednie miejsce i z niego wyszła - Wiszę Ci za to kawę - bardziej stwierdziła, niż zapytała czy w ogóle miał ochotę na kawę z nią - Albo drinka? - spojrzała na niego pytająco.

Landon Moran
SZÓSTY MIESIĄC MASZ, UŚMIECH DAJ NA TWARZ - dla każdego, z okazji pół roku aktywności forum! I am the one hiding under your bed temat miesiąca - październik BOGATE CV WIĘCEJ NIŻ JEDNO ZWIERZĘ TO...? WOMEN POWER WHEN WE WERE YOUNG STUDENT PRZESYPIAM ŻYCIE Czytam poranną prasę Mistrz krzyżówek Chodzę w bluzach mojego chłopaka PIKNIK
mów mi/kontakt
yang
a
Awatar użytkownika
właściciel tutejszego warsztatu samochodowego i wdowiec, który powoli zaczyna ogarniać swoje życie
29
193

Post

Starał się za dużo nie myśleć o tamtej sytuacji, bo fakt, że nie dowiedział się niczego napawał go irracjonalną złością. Naprawdę pokładał wiarę w tamto spotkanie, więc świadomość, że nic z tego nie wyszło była naprawdę mocno przygnębiająca. Nawet jednak, gdyby w głowie wałkował tamten temat to prawdopodobnie nigdy nie połączyłby dziewczyny z mężczyzną, z którym ostatnio wdał się w kłótnię. Spojrzał na nią i mimowolnie się uśmiechnął, zanim pokiwał jeszcze głową. — Fakt, nie do końca to tak działa — przyznał luźno, wychodząc z założenia, że nie ma się co nad tym tematem przesadnie rozwodzić. Mogła być uprzejma, mogła się do niego też ładnie uśmiechać, ale nie sądził, by była faktycznie zainteresowana nim i jego warsztatem. Nie było to przecież coś, na temat czego można snuć ciekawe opowieści.
— Akurat miałaś szczęście. Dam ci potem wizytówkę, będziesz mogła go podrzucać co jakiś czas, chociaż kontrolnie — zasugerował. Wiedział przecież, że kobiety nieszczególnie zwracają uwagę na takie detale. Dlatego nie wyłapują, gdy coś zaczyna hałasować w sposób, który normalnie można uznać za niepokojący. Wiadomym też było, że zawsze przydadzą mu się nowi klienci, bo jakoś musiał się też utrzymywać. Uniósł brwi słysząc jej odpowiedź, bo mniej więcej czegoś takiego się spodziewał. Postanowił jednak tego nie komentować w żaden sposób, lub jej niepotrzebnie nie pouczać też. Uśmiechnął się za to lekko uznając, że może sam numer telefonu wystarczy. Może posiadając go będzie odrobinę więcej uwagi poświęcała swojemu autu. Ktoś taki jak Lando na pewno nie rozumiał tego, jak można nie przejmować się tego typu rzeczami. On jednak brudził się smarem i grzebał pod maską od zawsze, najczęściej w ramach relaksu, więc wyznacznikiem był żadnym.
— Nie ma za co, serio. To moja praca — przypomniał jej, bo przecież nie było co przesadzać. Tym bardziej, że nic takiego jeszcze nie zrobił. Uśmiechnął się lekko, słysząc jej propozycję czując się nieco niekomfortowo z myślą, że musi ją delikatnie spławić. — To miłe, ale niestety jestem zmuszony odmówić — dodał luźno i uśmiech jej posłał. Ostatnie czego w tej chwili potrzebował to jakiekolwiek randki. Nawet jeśli dziewczyna, bo pewien był, że była młodsza od niego, była naprawdę piękna. Niby drink nie był w żaden sposób zobowiązujący, ale wolał uniknąć nieścisłości później.

jordana crawley
Jestem miękki i puszysty - odznaka specjalna za wymyślenie mnóstwa nowych odznak! SZÓSTY MIESIĄC MASZ, UŚMIECH DAJ NA TWARZ - dla każdego, z okazji pół roku aktywności forum! YOU ARE MY LOVE - dla każdego, z okazji Walentynek! MEOW MEOW - dla każdego, z okazji Dnia Kota! ICE BEAR - dla każdego, z okazji Dnia Niedźwiedzia Polarnego! Pomocny narwal I fit perfectly everywhere Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku Karmienie pieska 2020 - wzięłam udział w akcji OLX! Niech Twoja wyobraźnia zdecyduje, co jest w pudełku - za rozegranie wyzwania z "Challenge me!" Przez żołądek do niekoniecznie serca - za rozegranie wyzwania z "Challenge me!" Nie zadzieraj z wróżbą - za rozegranie wyzwania z "Challenge me!" The One with All the Jealousy - za rozegranie wyzwania z "Challenge me!" The One With The Only One Line - za rozegranie wyzwania z "Challenge me!" Jestem pomocnikiem Świętego Mikołaja - za udział w minievencie mikołajkowym The sound of children's laughter Fingers like snakes and spiders in my hair Pumpkins scream in the dead of night This is town of Halloween Ciasteczko z wróżbą Największy multiholik 2020 Największy dyskutant 2020 This is all I'm asking for I hear those sleigh bells ringing Everyone is singing Hear those magic reindeer click All I want for Christmas - za udział w grudniowym evencie I won't make a list and send it I'm just gonna keep on waiting I won't even wish for snow I won't ask for much this Christmas All I want for Christmas is you I just want you for my own A toy on Christmas Day Santa Claus won't make me happy I don't need to hang my stocking I don't care about the presents Red 'n' black, and slimy green temat miesiąca - październik temat miesiąca - listopad temat miesiąca - grudzień Laleczka pogardy BOGATE CV LEW TOŁSTOJ BYŁBY DUMNY MISTRZ KLAWIATURY Faster than a kiss! ONE BIG FAMILY I AM NOT CRAZY devine MŁODY SCENARZYSTA SCENARZYSTA NA DOROBKU TYPING LIKE CRAZY ROLLING IN THE DEEP Oczko Sej łaaat? I'm sooo broken hearted I killed Laura Palmer WDOWIEC/WDOWA Jestem najstarszym dzieckiem Koneser wykwintnych alkoholi Kocham naleśniki Kocham jajecznicę Najpierw mleko, potem płatki Kocham brzydkie swetry Dżentelmen Na smutki piekę ciasteczka bezsenność to moja przyjaciółka Zaczynam dzień zimnym prysznicem Mam mocną głowę Ususzę nawet kaktusa MAM WIĘCEJ NIŻ 180 CM WZROSTU Jedzonko? Tylko słone! #TEAM_MARVEL WIELBICIEL MEKSYKAŃSKIEGO JEDZENIA WIELBICIEL WŁOSKIEGO JEDZENIA WIELBICIEL SŁODYCZY wieczny Piotruś Pan ZŁOTA RĄCZKA MARUDA FAN HORRORÓW JESTEM GRYFONEM PRACA FIZYCZNA Lubię siedzieć po ciemku BABY BOOM! SERIA NIEFORTUNNYCH ZDARZEŃ Narzeczony mimo woli Ralph Demolka Stara przyjaźń nie rdzewieje Shame, shame, shame! My fluffy best friend Like a virgin help me, i'm poor I'm Polish, kurwa! house flipper toss a coin to your witcher i only lie when i love you Food Fight Good or Bad News SMERF PRACUŚ THANK YOU, NEXT! GOOGLE ME UGLY NAKED GUY DANCING QUEEN DOMOWE REWOLUCJE DUNGEONS & DRAGONS CAKE BOSS HOME SWEET HOME ROBINSON CRUSOE MAMMA MIA, HERE I GO AGAIN I'M NOT AS THINK AS YOU DRUNK I AM Wpadka The Second Best NOTHING BREAKS LIKE A HEART I wanna have your babies
mów mi/kontakt
a
Awatar użytkownika
studentka dziennikarstwa, pełnoetatowa dziewczynyna lennyego, która dla zabawy prowadzi poniedziałkowe audycje i pisze opowiadania do różnych gazet pod pseudonimem
23
176

Post

Jordie czuła to samo, ale z zupełnie innych powodów. Taki efekt dawało połączenie ciekawości z poczuciem bycia ignorowanym przez własnych rodziców, którzy ewidentnie mieli przed nią sekrety. Czemu? Nie była za młoda ani głupia. Argument, że dla nich jest ich dzieckiem można odrzucić do kosza, bo nigdy nim nie była. Nie traktowali jej tak przez całe życie, a teraz nagle zamierzali? Głupota. Rodzinne sekrety powinny być znane wszystkim członkom rodziny, szczególnie jeśli Ci chcą zostać wtajemniczeni. Skoro nie chcieli jej powiedzieć musiała dowiedzieć się sama.
- Dzięki. Chyba powinnam zacząć to robić. Lepiej się spotykać regularnie, niż tylko w takich sytuacjach - uśmiechnęła się delikatnie. Jordie może i by przyprowadziła auto, gdyby zapisała to sobie w kalendarzu, jednak nie można mieć co do tego pewności. To typ osoby, która czasem żyje we własnym świecie, więc takie proste rzeczy jak przegląd samochodu czy chociażby zakupy często jej umykają. Albo wylatują z głowy. Mówimy tu przecież o osobie, dla której drzemki są podstawą w ciągu dnia, więc jeśli ma do wyboru przegląd albo drzemkę na pewno wybierze to drugie. Chociaż taki mechanik, jak Landon mógłby to zmienić. Oczywiście, gdyby nie miała chłopaka, ale mimo to trzeba było przyznać, że miło się na niego patrzyło.
- Mogłeś mnie odesłać w kwitkiem i kazać ogarnąć lawetę - poinformowała go, bo może być tak dobrym gościem, że wcale nie zdawał sobie z tego sprawy? Ale tak było. Szczególnie, że jakby sprawdzić godziny pracy warsztatu to Jordana pewnie się w nich nie zmieściła. Ale miło było dopóki nie usłyszała jego kolejnych słów. Nie była ona człowiekiem, który często spotykał się odmową, więc raz że nie bardzo wiedziała, jak na nią zareagować, a dwa po prostu jej nie lubiła. Niepotrzebne komplikacje. Poza tym jej duma też trochę cierpiała. Czemu ktoś miałby jej odmawiać? Spojrzała na niego zdezorientowana marszcząc brwi - Nie zapraszam Cię na randkę. Chciałam tylko podziękować - powiedziała, chociaż fuknęła to chyba lepsze słowo, bo to co powiedziała wcale nie brzmiało przyjemnie. W jej głosie dało się wyczuć nutkę pogardy przez to że w ogóle mógł tak pomyśleć, o ile mu to przyszło do głowy, i niezadowolenie - Do zobaczenia w środę - mruknęła - Miłego wieczoru - rzuciła jeszcze, chociaż ani jej wyraz twarzy ani ton nie potwierdzały tego, że faktycznie mu tego życzyła. Dała mu pewnie jeszcze kluczyki, po czym odwróciła się i sobie poszła, bo co innego miała zrobić? A skoro popsuł jej plan musiała wymyślić nowy.
/ ztx2 <33

Landon Moran
SZÓSTY MIESIĄC MASZ, UŚMIECH DAJ NA TWARZ - dla każdego, z okazji pół roku aktywności forum! I am the one hiding under your bed temat miesiąca - październik BOGATE CV WIĘCEJ NIŻ JEDNO ZWIERZĘ TO...? WOMEN POWER WHEN WE WERE YOUNG STUDENT PRZESYPIAM ŻYCIE Czytam poranną prasę Mistrz krzyżówek Chodzę w bluzach mojego chłopaka PIKNIK
mów mi/kontakt
yang
a
Awatar użytkownika
Mechanik samochodowy, bokser i członek gangu motocyklowego.
24
180

Post

#1
Sexy look, tylko dodatkowo jest ubrudzony smarem XD

Sean trochę ostatnimi czasy się zaczynał staczać i przez wiele irytujących go czynników wlewał w siebie coraz więcej alkoholu. Po prostu nie panował nad swymi nerwami; tak już miał i łatwiej było mu się nawalić, byle nie myśleć o tym, co go wkurwiało. Jeśli zaś chodzi o narkotyki, z tymi na szczęście aż tak nie przesadza i bardziej kończy się to na jaraniu trawki co najwyżej, a jakieś mocniejsze bierze sporadycznie, już w takich... bardziej krytycznych momentach. Pomijając rzecz jasna te najgorszego sortu, zwłaszcza dożylnie... aż tak nisko chłop nie upadł, bez przesady. I jak miał wyjebane na wiele spraw, tak tego świństwa mimo wszystko tykać nie zamierza.

Najbardziej to go ogólnie rzecz biorąc wytrącał z równowagi od dawien dawna ten cholernik Leighton, z którym darł koty co chwila, przez co Bill miał tej dwójki serdecznie dosyć. Tak po prawdzie to nie tak, iż tylko jego darzy taką nienawiścią. Przez beznadziejne pochodzenie z patologicznej rodziny, której nie chce aktualnie znać, on po prostu ogółem nienawidzi wszystkich i wszystkiego i to odbija się na każdej napotkanej na swej drodze osobie. Poza paroma wyjątkami, które traktuje nieco lepiej, ale wciąż szału nie ma.
U Seana zasadzanie soczystego wpierdolu Frostowi było już czymś na miejscu dziennym. Kurwa, lider się znalazł od siedmiu jebanych boleści. Jakże go to niemożebnie drażniło. Chyba już z resztek zdrowego rozsądku i jako takiego szacunku nie przekraczał przesadnie pewnych granic, byle nie wylecieć z gangu, na którym mu aktualnie najbardziej zależało, o ile można to tak nazwać. Oczywiście jak tego nie zniesie i stanie się coś przez co będzie zmuszony sam zrezygnować... zrobi to bez najmniejszego zawahania. W sumie zawsze można poszukać jakiegoś innego gangu, ewentualnie założyć własny. Niemniej nie chciało mu się z tym cackać; miał lepsze rzeczy do roboty, niżeli rozglądanie się za jakimiś kolesiami. Póki było znośnie, mógł jakoś przeboleć to jego bycie szefem, aczkolwiek od wrednych przytyków w jego kierunku nikt powstrzymać go nie mógł. To było silniejsze od niego, cóż poradzić! A sam nie chciałby się pakować w liderowanie. Uważał, że i tak by się do tego nie nadawał. Był zbyt kłótliwy i ciężko było mu się z innymi dogadać, więc zamiast normalnych rozmów, z nim można było liczyć głównie na te nieprzyjemne, wręcz wulgarne. Poza tym to wciąż spora odpowiedzialność, a on nie chciał brać czegoś tak poważnego na swoje barki. Tylko dlatego nie walczył o bycie tym najgłówniejszym w gangu, w innym wypadku z pewnością by mógł wygrać to miejsce choćby w jakimś pojedynku. Ale zwyczajnie nie chciał się w to pakować. Tyle w temacie.

Jak to dobrze, że już mieszkał na swoim, bo chyba by zwariował, gdyby miał w dalszym ciągu dzielić pokój z tym jełopem. Tym bardziej nie wróciłby do tej obrzydliwej, do tego rozpadającej się zatęchłej dziury. Niestety, do niedawna mieszkał w prawdziwie fatalnych warunkach, o czym... zupełnie nikomu nie powiedział, jedynie uogólnił, byle się stamtąd uwolnić jak najszybciej. Czułby się z tym tragicznie, poza tym i tak nie chciał z nikim o tym gadać. Słabościom mówimy nie! Dlatego mu tak ulżyło, kiedy to wygrał parę nielegalnych walk, dzięki którym zdobył dostatecznie dużo hajsu, by móc sobie pozwolić wręcz na lepszy apartament, a tym samym i warunki. Właściwie to nie zdawał sobie sprawy z tego, że ten sam chłopak, który ostatnio coraz częściej pojawiał się na jego drodze mieszka zasadniczo tuż obok niego... O kogo chodzi? Nie znał chwilowo jego imienia, ale bardzo dobrze go sobie zapamiętał, łącznie z tą... jego kurewsko słodką mordką. Zrobił do tego coś, na co praktycznie nikt by się nie odważył. Podszedł do niego ot tak, kiedy siedział i na kogoś czekał w parku. Czy było to coś ważnego? Raczej nie. Zapewne umówił się tam z kolejną dziunią, którą chciał tylko puknąć i to wszystko. Aż dziw, że zamiast reszty dnia, w pamięć wryła mu się najmocniej ta krótka scenka, która wówczas miała miejsce. Jakże śmiały w jego oczach chłopak wręczył mu rysunek... i to naprawdę pięknie narysowany! Przedstawiał Seana, który wojował z jakimiś częściami w czyjejś furze. Był pod wrażeniem detali zawartych na tym kawałku papieru. Nie do końca go rozumiał, gdyż posługiwał się językiem migowym, którego ni chuja nie ogarniał. W każdym razie przyjął ten drobny podarunek... głównie za jego odwagę. To mu niewątpliwie w nim zaimponowało. Lecz nic ponadto... póki co. Żeby sobie czegoś przypadkiem nie pomyślał, odgonił go zachowując się przy tym po chamsku, ale od Snowa nie mógł liczyć na nic więcej. Jego serce było skalane mrokiem i nie wiadomo, czy był dla niego jakiś ratunek i czy ten lód ktokolwiek na tej planecie jest w stanie stopić. I zapewne więcej by o tym słodziaku nie rozmyślał... gdyby ten nie zaczął częściej mijać warsztatu. Rzucał mu wtedy mordercze spojrzenia. Normalne w jego wydaniu. Widywał go tu w okolicy podejrzanie coraz częściej... lecz nie chciał sobie tym zakrzątać głowy. Co nie zmienia faktu, że przez to powoli zaczynał nawiedzać jego myśli, a on nie miał pojęcia, dlaczego... Odrzucał je tak szybko, jak się tylko pojawiały. Jak dotąd całkiem skutecznie.

Tego dnia standardowo wybrał się do warsztatu, gdyż to było jedno z tych miejsc, w których lubił spędzać czas. Poza tym to jego praca. Założył jakieś luźniejsze ciuchy, by łatwiej było mu grzebać w samochodach i je naprawiać, a następnie stawił się na miejscu o tej samej godzinie co zawsze. Pozostała dwójka już tam była. Ogółem nic specjalnego. Dzień jak co dzień. A przynajmniej na taki się zapowiadał. W pewnym momencie pojawił się mężczyzna, który… cóż, miał mocno rozwaloną brykę. Od samego patrzenia na szkody aż się w Seanie wywracało, przykry był to generalnie widok. Och, biedny samochód, który został potraktowany w tak okrutny sposób... On z przyjemnością zajmie się tym cudeńkiem, bo każda maszyna w jego oczach taka była! Przecież nawet gruchota można przerobić w coś wspaniałego. Trzeba tylko chcieć! Zresztą... co jemu do tego, co ktoś zrobił ze swoją własnością? Płacił, wymagał... a on to z całkowitą pewnością wykona ze szczególną dokładnością, byle klienta zadowolić. Jak do tej pory nie zdarzył się nikt, kto by kręcił na coś nosem. Każdy był zachwycony tym, do czego zdolny pod tym względem był Snow. Ba, niekiedy szczęki niektórym opadały, gdyż dokonywał prawdziwych cudów. Tego ująć mu nie można, że był mega zdolny. Ale skoro interesował się tym od małego i zajmował się tym od najmłodszych lat nic w tym dziwnego. Wyjątkowo miał ciężki orzech do zgryzienia, ale cóż to dla niego! Na pewno stanie na wysokości zadania.
Po tym jak dostał wszelkie wskazówki natychmiast wziął się do roboty. Rzecz jasna Leigh musiał w międzyczasie mu jakoś dosrać, a jakżeby inaczej? Jak to zwykle bywało odpowiadał na jego gówniane teksty swoją ciętą ripostą i zasadzaniem mu środkowymi palcami. A kurwy i inne przekleństwa także tutaj leciały naprzemiennie. Typowe dla tej trójki.
Sam Sean musiał przyznać, że dawno nie miał tak trudnego przypadku. Jednak... dzielnie babrał się w tym wszystkim dalej i nie odpuści, dopóki tego nie ogarnie do samego końca! Choćby mu miało to zająć i cały boży dzień. Robił sobie od czasu do czasu krótkie przerwy na tak zwanego papieroska. Zaciągał się głęboko dymem, który zaraz wypuścił mozolnie na zewnątrz tworząc dookoła siebie lekką mgłę na kilkanaście sekund. Zajarać musiał, to go w jakimś stopniu zawsze uspokajało!

Koji Osamu
BOGATE CV PALACZ SEKSOHOLIK Zainwestowałem/am w motor
mów mi/kontakt
lil_meow_meow.
a
Awatar użytkownika
"The essence of all beautiful art, all great art, is gratitude."
25
170

Post

Ten chłopak z kurewsko słodką mordką był studentem akademii sztuk pięknych i mieszkał w okolicy. I prawda, ostatnio pojawiał się częściej w okolicach, w jakich to przebywał Sean, ale to był tylko przypadek. No dobra, może dwa czy trzy razy celowo zajrzał do warsztatu, czy udał się za chłopakiem do parku, gdy go widział, ale to nie tak, że robił za stalkera! Po prostu korzystał z okazji, że może sobie popatrzeć z daleka na swój obiekt westchnień. No i przy okazji zrobił kilka szkiców Seana z jakich był bardzo dumny! Jednak nikomu ich nie pokazywał i były w tym jego specjalnym szkicowniku, w jakim rysował tylko wyjątkowe dla niego miejsca czy osoby. A to oznaczało, że pan Snow trafił na ową listę i nie był tego świadom.

Kwestia zamieszkania przez Kojiego to…chłopak mieszkał od urodzenia w Hope i kochał to miasto całym swoim młodzieńczym serduszkiem. Mimo, że spotkało go tutaj coś złego to i tak miasto miało swoje specjalne miejsce w życiu Kojiego. Jakby nie patrzeć to tutaj przeżywał swoje wzloty i upadki, to tutaj poznał swoją ekipę, z którą trzyma się do dzisiaj i tutaj odkrył swój talent do rysunku. A żeby było ciekawiej, było to całkiem przypadkiem, kiedy po raz pierwszy jako dziecko zobaczył piękne rysunki swojej mamy, która powróciła do malowania, kiedy Koji poszedł do szkoły. Ach, jak jego serce zostało skradzione przez sztukę! I to jeszcze jak! Tak, że poczuł całym sobą, że to jest to, co chciałby robić. Chociaż po wypadku rodziców, ciężko mu było się przełamać, to babcia nie dała mu upaść i dzięki niej, był właśnie tu, gdzie było obecnie - studiował na akademii sztuk pięknych szlifując swój talent. A dzięki zamiłowaniu do gier, zaczął tworzyć przepiękne ilustracje fantastycznych światów, mając nadzieję, że kiedyś uda mu się pracować dla takich film jak Riot, czy EA Games. Oh, jak on tego bardzo chciał! Dlatego zamierzał się należycie przyłożyć do zadania jakie dostali jako długofalowa praca domowa.

A czymże ona była? W związku z tym, że chciano, aby studenci potrafili tworzyć w różnych dziedzinach mieli wybrać jeden temat i stworzyć około dwudziestu ilustracji przedstawiających wymyślony świat. Mieli do wyboru: fantasy, cyberpunk, steampunk, postapo, sci-fi, horror i thriller. Koji zdecydował się na steampunk. Trudny to był temat, ale on go uwielbiał, zaraz za fantastyką. Postanowił stworzyć ilustracje przedstawiające budynki nawiązujące do świata pary, ale również stroje, czy pojazdy. I właśnie ta ostatnia rzecz była powodem, dla której chłopak zwiedzał salony samochodowe, giełdy oraz licytacje takowych, a nawet wypożyczalnie aut. Ciągle jednak czegoś mu brakowało, bo o ile narysowanie samochodu nie stanowiło już problemu tak jego działanie już tak, bo nie znał się na tym zupełnie! Czytanie książek, poradników średnio mu pomagało, bo dla niego to była czarna magia. Dlatego pomyślał, że zajrzy do najbliższego i będącego po drodze do domu warsztatu samochodowego. Tym, w którym pracował Sean Snow. Ten, który teraz wyszedł na przerwę, na przysłowiowego fajka i jakby nigdy nic stał tam sobie odpoczywając.

Koji przekrzywił głowę w lewą stronę przyglądając się chłopakowi z daleka, jak taki ciekawski ptaszek. Taki, co to usiadł na chwilę na parapecie i zagląda przez okno. Muzyka, której słuchał idealnie pasowała do klimatu, jaki roztaczał wokół siebie pan Snow.

-Hmp!- Koji zacisnął dłonie w pięści, powtarzając sobie, że da radę i ruszył w kierunku Seana.
Szedł pewnie, dziarskim krokiem z torbą na ramię wypełnioną przyborami do rysowania, a pod pachą trzymał teczkę z rysunkami, które już wykonał.

Jakby nigdy nic podszedł do Seana, uśmiechając się od ucha do ucha. Zdjął słuchawki i jeśli było mu dane spojrzał tamtemu prosto w oczy. Zastanawiał się, w jaki sposób dać znać młodemu mechanikowi, po co przyszedł. Dlatego stał tak i stał, aż wyjął z torby notesik oraz ołówek i zaczął w nim pisać. Po chwili pokazał to, co zostało zanotowane Seanowi:

-Cześć. Pracuję nad zleconym z akademii sztuk pięknych zadaniem.

Jest nim narysowanie steampunkowych samochody, pokazać jak działają, ale ja się na tym totalnie nie znam. Na działaniu jakichkolwiek samochodów. Mógłbym poprosić o pomoc? Czytałem książki, ale nic z tego nie rozumiem. To czarna magia! :<

Jak coś mogę pokazać legitymację studencką! : D

Pomożesz mi po pracy? Albo jakiś inny pracownik? Bardzo proszę! Odwdzięczę się pysznymi ciasteczkami domowej roboty!


Koji przytrzymał w ręku notesik, aby drugą wyjąć z torby wspomniane ciasteczka z kawałkami czekolady. Ponownie uśmiechnął się do Seana. Miał nadzieję, że tym razem nie pogoni go jak ostatnio i nie pogryzie!

Sean Snow
mów mi/kontakt
Sarameda Hakte
a
Awatar użytkownika
Mechanik samochodowy, bokser i członek gangu motocyklowego.
24
180

Post

Cóż, gdyby nie to, że los z jakiegoś kuriozalnego powodu pchał tego słodziaka prosto w ręce Seana... ten dawno by o nim zapomniał i wiódł dalej taki sam żywot jak dotychczas. Nic by się w tej kwestii nie zmieniło. Zachowałby jedynie na pamiątkę ten piękny szkic, który od niego otrzymał ot tak i na tym prawdopodobnie by się to zakończyło. Jednak odwaga póki co nieznajomego mu chłopaka była godna podziwu, a jego dziwna upartość powoli dawała się we znaki. W końcu... musiał od niego czegoś chcieć, prawda? Inaczej nie kręciłby się coraz częściej wokół niego, bo tak to trochę odczuwał. Chwilowo nie miał również pojęcia, iż ten tak samo jak i on mieszka w Hope od urodzenia. Jeśli się tego dowie... tym bardziej stanie się to jego pojawianie się obok niego nie dość, że podejrzane, to ździebko creepy. Nie żeby też miał okrzyknąć go zaraz jakimś stalkerem, ale i tak w jego mniemaniu to wszystko było jakieś niepokojące, a także niezrozumiałe. Za nic nie wpadłby na to, iż ten najzwyczajniej w świecie się w nim podkochuje. Bo jak to tak facet z facetem? To się dla niego w głowie nie mieściło! Z tego też względu miał iście potężne rozkminy odnośnie zamiarów blondyna.

Stał tak z tym fajkiem, nie myśląc właściwie o niczym konkretnym, kiedy z tego jego transu wyrwał go ten bezczelny rechot Leigha, który na dokładkę jeszcze śmiał go szturchnąć w ramię!
Czego mnie kurwa dźgasz jełopie?! Zajmij się może swoją robotą, a nie przeszkadzasz mi w mojej przerwie… a kysz! — fuknął na niego złowrogo, nawet na niego nie patrząc, a on na bezczela zaczął gapić mu się w ekran, o czym z początku w ogóle się nie zorientował.
Tak się składa, że ja już swoje zrobiłem w przeciwieństwie do ciebie, ale z chęcią ci uprzykrzę trochę życie w międzyczasie. Z kim tak intensywnie piszesz, co Snow? — jawnie się zainteresował jak to on, na co Sean ciężko westchnął pod nosem i wywrócił ostentacyjnie oczami. Oczywiście, musiał mu to robić, nie byłby chyba sobą, gdyby przy pierwszej lepszej okazji nie zrobił mu w jakiś sposób na złość. Odepchnął go od siebie mocniej, mierząc go takim spojrzeniem, które gdyby mogło z miejsca by go powaliło i uśmierciło! Kątem oka dostrzegł, iż Matt akurat grzebał przy innym samochodzie. Cholera, zatem był skazany na tego palanta, no cudownie!
Nie twój zasrany interes Frost. Weź po prostu stąd spierdalaj i daj mi do jasnej kurwy święty spokój. Czaisz do cholery? — jeśli padały coraz wulgarniejsze groźby z jego strony, trzeba było naprawdę wówczas uważać, bo gdy wpadał w szał był nieobliczalny i Leigh lepiej niech z nim nie zadziera, gdyż gorzko tego pożałuje. Ten niby machnął na to ręką i już miał się oddalić od niego na parę metrów, kiedy jego uwagę przykuła ta coraz intensywniejsza wymiana komentarzy z jakimś uroczym chłopakiem na Instagramie. Parsknął na to jedynie wzmożonym śmiechem. Snow powoli był na granicy wytrzymałości z tymże człowiekiem...
Ja pierdolę, ty chuju złamany. Powiedziałem ci coś, wciąż to do ciebie nie dotarło?! Prosił cię ktoś o patrzenie w mój telefon?! Jeszcze raz mi zajrzysz, a przysięgam zostaniesz bez zębów. — wybuchł już nie na żarty, jednocześnie rzucił w niego niedopałkiem peta, nie dbając o to czy jakaś część jego ubrania się przypali, czy też nie. Będzie miał za swoje, trzeba było go nie wkurwiać! Już miał cichą nadzieję, że wreszcie sobie stąd pójdzie, ale i to nie było mu dane... Leighton jako pierwszy dostrzegł idącego w ich kierunku Koji’ego, zatem nie mógł powstrzymać się od wrednego komentarza.
Uu no proszę, ktoś tu chyba się zakochał i właśnie twoja druga połóweczka do ciebie zmierza! Kto by pomyślał, że taki homofob jak ty zainteresuje się przedstawicielem tej samej płci?! — usłyszał od swego pożal się boże lidera, który śmiał się w najlepsze i najwyraźniej nie mógł dać se siana. O nie, tak to nie będzie, miarka się przebrała! Podszedł do niego i po prostu mu przywalił w tego ryja tak, że z pewnością następnego dnia okolice jego oka przyozdobi piękne purpurowe limo. — Ostrzegałem cię frajerze... A teraz zejdź mi z oczu, bo nie ręczę za siebie... i tym razem na serio pozbawię cię jakiegoś zęba, więc lepiej stąd wypierdalaj w podskokach! — widział jak tamten ociera bolące miejsce ręką, finalnie dochodząc do wniosku, że najwyższy czas zostawić gołąbeczki same sobie. I choć zdawał sobie doskonale sprawę z tego, że zostanie na jego facjacie brzydki ślad... jak zawsze było warto się tak poświęcić! Docinanie Seanowi było jego najlepszą i największą rozrywką, zwłaszcza jak mu się nudziło.

Czarnowłosy pokręcił z politowaniem głową. Sylwetka tego palanta ku jego uldze zniknęła z jego pola widzenia. Przynajmniej na jakiś czas... Spojrzał wtem w kierunku Koji’ego, który z niejasnych dlań przyczyn szedł do niego tak dziarsko i bez krzty strachu. To zaprawdę go konsternowało i zaskakiwało coraz bardziej. Jakby tego było mało ten w międzyczasie wysłał mu serduszko, mimo że ten odpisał mu wcześniej brzydkim komentarzem na jego ostatnią odpowiedź. Był niemalże przekonany, że go do siebie zraził, skoro postanowił jak to on ujął go „zablokować”, co w jego rozumowaniu oznaczało, że nie ma ochoty dłużej gadać z kimś takim jak on. A tu nagle zjawia się jakby nigdy nic w warsztacie... i to dwuznaczne emoji... Ni chuja nic z tego nie kapował! Nie był w stanie za nim nadążyć. Zmarszczył czoło z brwiami w jawnym zdziwieniu, drapiąc się zarazem po głowie, wpatrując się w niego pytająco. Czego on do cholery od niego tak właściwie chciał...? Seanowi bynajmniej nie było ani trochę do śmiechu i choć z uśmiechem było blondynkowi do twarzy... tak on pozostawił ponurą i niezbyt tęgą minę.
Kiedy zaczął bazgrać coś na kartce, odczekał aż skończy, a następnie zerknął na to, co tam zapisał.
Tego pajaca, którego tu przed chwilą widziałeś definitywnie ci nie polecam. Powiem ci, żeś się szarpnął na niezłe wyzwanie... ale w porządku, mogę ci pokazać co i jak. Niech tylko skończę reperować brykę mojego klienta, niewiele mi już zostało... — odparł niby to beznamiętnie, lecz słychać było w jego głosie nutkę czegoś jakby... milszego? Sam nie wiedział czemu ta cała złość raptownie z niego prawie w całości wyparowała i jakoś tak mu przeszły te negatywne emocje, mimo że jego skóra była w dalszym ciągu ozdobiona różnymi odcieniami czerwieni.

Nie był generalnie pewien czy będzie umiał mu to jakoś ładnie wytłumaczyć, niemniej... to była przecież jego pasja, coś co robił z dnia na dzień, w związku z czym raczej nie powinno mu to sprawić jakiegoś większego kłopotu. Tym bardziej, że o motoryzacji jako takiej mógłby nawijać nieustannie! To była zasadniczo jedyna rzecz, o której z przyjemnością mógł rozmawiać z innymi. Nie potrzebował od niego żadnej legitymacji, toteż nie musiał się z tym nawet kłopotać. Skusił się na jedno z ciasteczek, gdyż prezentowały się one bardzo apetycznie i tak jakoś samoistnie po nie sięgnął! Oczywiście nie przyzna na głos, że mu smakują i to jeszcze jak! Za to jego rozmarzony wyraz twarzy mówił absolutnie wszystko.
Tak poza tym... myślałem, że nie chcesz już ze mną mieć nic do czynienia, a ty mi z jakimś serduszkiem wyskakujesz... — dodał tak na koniec, chcąc to jakoś sprostować i dowiedzieć się jakkolwiek, co mu chodziło po tej uroczej głowinie! Wprawdzie nie odwzajemnił jego szerokiego wyszczerzu, aczkolwiek... jeśli Koji był spostrzegawczy, mógł dostrzec jak kąciki jego ust nieznacznie drgają i minimalnie unoszą się wyżej, stopniowo formując coś w rodzaju uśmiechu. Nie miał najlepszego nastroju, lecz ciekawość wygrała. Jedynie z tego względu postanowił go nie przepędzać ani go przysłowiowo nie pogryźć jak to miało miejsce tamtego dnia, gdy ten do niego podszedł w parku.
Tak, jasne, tak sobie to tłumacz!
Skrzyżował ręce na piersi, bacznie mu się przyglądając...

Koji Osamu
BOGATE CV PALACZ SEKSOHOLIK Zainwestowałem/am w motor
mów mi/kontakt
lil_meow_meow.
a
Awatar użytkownika
"The essence of all beautiful art, all great art, is gratitude."
25
170

Post

Póki co, los uznał, że serce Kojiego będzie łopotać szybciej na widok Seana, ale czy to była miłość? Na pewno jeszcze nie. Prędzej zauroczenie, bo przecież takie uczucie od pierwszego wejrzenia dzieje się tylko w filmach prawda? Poza tym, sam chłopak też nie uważał, że to jakieś gorące uczucie. Czuł jednak, że to zauroczenie, może przerodzić się w coś więcej, czego bardzo chciał. Chociaż, miał gdzieś tam obawy, że Sean mógłby kogoś mieć i jego serce źle wybrało. Tudzież, brał pod uwagę możliwość, iż pan mechanik mógłby być kimś kto woli tylko i wyłącznie kobiety. Także, Koji brał pod uwagę to, że jego serce mogło się pomylić ze swoim uczuciem. Dlatego trzymał ten dystans, ale jednocześnie zaczepiał i sprawdzał, na ile może sobie pozwolić, czy Sean jednak się nim zainteresuje właśnie w ten konkretny sposób. Jeśli nie dostanie żadnych znaków - da sobie spokój. Zwyczajnie odpuści, żeby nie naprzykrzać się.

Koji nigdy nie rozumiał takich burzliwych, czy złośliwych przytyków kierowanych do innych. Dla niego, to były takie walki kogutów, aby pokazać który mocniej dziobie i ma większy grzebień. Dlatego skrzywił się, kiedy Sean uderzył mężczyznę na tyle mocno, że aż Koji poczuł ciarki na całym ciele. W kim on się do diabła zauroczył? W jakimś przemocowym furiacie? Nic dziwnego, że jego mina wskazywała na coś w rodzaju smutku zmieszanego z bólem i lekkim obrzydzeniem do samego siebie.

Przyglądał się dalej Seanowi z wielką uwagą. Chciał zapamiętać jak najwięcej szczegółów, skoro był tak blisko obiektu swoich westchnień.

Przekrzywił głowę w bok, kiedy ten zaczął mówić o swoim znajomym, czy kij tam był ten drugi mężczyzna dla niego. Słuchał przy tym tego, co miał do powiedzenia Sean, czekając, aż skończy. I kiedy to nastąpiło, zaczął coś skrupulatnie pisać w swoim notesiku na kartce. Podkreślił poprzednią wypowiedź, aby tamten wiedział, co powinien czytać, co było jego odpowiedzią na to, co teraz padło z ust pana mechanika.

-”Sam jesteś pajacem.”-tak zaczynała się wiadomość kierowana do Seana.

Bijąc ludzi bez powodu.
A nawet jeśli był, bo nie wiem, ktoś cię wkurzał, irytował czy przesadzał, to można to załatwić w inny sposób. Nie wiem, co chcesz tym osiągnąć? Tym, że bijesz ludzi, że stosujesz przemoc. Lepiej się czujesz, gdy komuś przywalisz w mordę? Lubisz bić ludzi, żeby sobie ulżyć? A może potrzebujesz podbudować swoją samoocenę? Jeśli tak, to obierasz złą drogę. Jeszcze się na tym przejedziesz, zobaczysz. Ale to twój wybór i nic mi do tego.”


Koji trzymał notes w taki sposób, żeby Sean mógł przeczytać to, co napisał. A kiedy był pewien, że to zrobił, odwrócił go i znowu zaczął coś notować. A pan Snow mógł dostrzec, że chłopak był zawiedziony jego wcześniejszym zachowaniem - tym stosowaniem przemocy wobec innych.

-”Dlatego zastanawiam się, czy na pewno chcę prosić ciebie o pomoc w zrozumieniu budowy i działania samochodów. Nie mam pewności, czy nie zostanę uderzony w twarz, tak jak tamten, bo powiem coś lub zrobię coś, co ci się nie spodoba.”-kolejne słowa zostały zanotowane na kartce papieru pokazanej Seanowi.

Koji zanotował, że Sean, bez zawahania się sięgnął po ciasteczka. To oznaczało, że był ciekaw jak smakują i pewnie lubił słodkie. No i jego mina! Chłopak był więcej niż pewien, że te mu smakowały i to bardzo! Ten rozmarzony wyraz twarzy mówił wszystko, toteż Koji uśmiechnął się zadowolony, że sprawił tamtemu przyjemność. Ten długo nie trwał, bo Sean poruszył temat serduszka wysłanego w komentarzu na Instagramie, jakiś czas potem, kiedy skończył grać w League of Legends.

Chłopak zacisnął uścisk na notesie, wziął głęboki wdech, wydech, a potem odwrócił notes i zaczął pisać. Tak trochę dłoń mu drżała, ale trzeba było przyjrzeć się temu, co robił uważniej, żeby to dostrzec.

Kiedy skończył odwrócił notes w kierunku Seana.
-”Nie skreślam ludzi od razu.”.- tak brzmiało pierwsze zdanie, jakie zostało zanotowane na kartce z notesu.

”Chyba, że mnie naprawdę irytują i nie wyskoczyłem. Tylko użyłem jako zamiennik słowa Kocham Cię, ponieważ dziwnie wyglądałoby, gdybym napisał takie coś publicznie. A tak, odnosi się wrażenie, że to zwykła odpowiedź na Twoją. Nic więcej.”

Tu, Koji spojrzał Seanowi prosto w oczy, bo to nie był koniec wypowiedzi chłopaka, nad którą chwilę temu pieczołowicie pracował.

”Tak, spodobałeś mi się.

Widziałem cię, któregoś razu, kiedy wracałem z zajęć na pierwszym roku. Tu, w tym warsztacie. Naprawiałeś jakiś samochód, taki czerwony. Zacząłem ci się przyglądać, bo zdawałeś się być bardzo zaangażowany w to, co robiłeś. Spodobało mi się to, bo dawno nie widziałem kogoś, kto byłby tak pochłonięty czymś tak prostym jak naprawianie samochodu. Musisz to bardzo kochać, lubić. Zwał jak zwał w sumie.

Zaczęło mnie to intrygować, więc częściej przechodziłem obok warsztatu, ale nie zawsze cię widywałem. Zaskoczyło mnie to, że dostrzegłem cię w moim ulubionym parku, blisko miejsca w jakim odpoczywam i obserwuję ludzi. Myślałem, że jesteś tam przypadkiem, ale kiedy sytuacja się powtarzała zrozumiałem, że musisz albo mieszkać w okolicy, albo to też twoje ulubione miejsce. Przekonałem się, że jednak mieszkasz blisko, kiedy widziałem cię jak wychodziłeś z pobliskiego sklepu i wszedłeś do tej samej klatki, w której ja mam swoje mieszkanie.

Byłem zachwycony, że ktoś tak intrygujący i przystojny, mieszka obok mnie! Nie mogłem się więc powstrzymać od narysowania cię, kiedy pieczołowicie pracowałeś nad samochodem. Tak, mam na myśli ten szkic, który ci podarowałem wtedy w parku. I to nie było łatwe podejść do ciebie, bo zdajesz się trzymać ludzi na dystans, ale skoro wtedy byłeś sam…to próbowałem nawiązać kontakt. Chociaż na chwilę, zobaczyć cię z bliska, bo moje serce na twój widok zaczęło głupieć.

A do warsztatu przyszedłem, żeby raz zobaczyć się z tobą, spróbować poznać, zobaczyć dlaczego tak bardzo kochasz samochody. Cieszę się, że temat na studiach mi to umożliwił, ale nie ukrywam, że nie podoba mi się to, że bijesz ludzi. Trochę się zawiodłem, bo myślałem, że nie jest taki agresywny. I zastanawiam się, czy dobrze zrobiłem, że tu przyszedłem, bo widziałem coś, czego widzieć nie chciałem. Poza tym, przebywanie w towarzystwie tak nieobliczalnej osoby jest…niebezpieczne. A ja nie chcę zostać pobitym za coś, co ci się może nie spodobać. Dlatego wybacz, ale wolę poprosić o pomoc kogoś innego w kwestii samochodów.”


Koji zabrał notesik, jak już miał pewność, że Sean przeczytał to, co napisał i zamierzał udać się do Matta, który grzebał w aucie nieopodal nich. Może ten nie będzie taki niegrzeczny jak Sean i nie będzie się musiał obawiać tego, że mógłby dostać w twarz za nic?

Spojrzał jeszcze raz na Seana, po czym, nie czekając, aż ten w jakikolwiek sposób zareaguje oddalił się właśnie w kierunku trzeciego z mechaników. Szedł powoli, więc Sean mógł go bez problemu zatrzymać jeśli tylko chciał.

Osamu miał nadzieję, że za to, co napisał i skierował do pana Snowa nie sprawi, że dostanie w twarz, tak jak tamten z wcześniej. Dlatego, zacisnął mocno uścisk na notesie oraz trzymanym w jednej z dłoni długopisie i szedł przed siebie. Czy na pewno dobrze zrobił, będąc aż tak otwartym w stosunku do obcego chłopaka używającego siły? Czas pokaże.

Sean Snow
mów mi/kontakt
Sarameda Hakte
a
Awatar użytkownika
Mechanik samochodowy, bokser i członek gangu motocyklowego.
24
180

Post

Cóż, miłość od pierwszego wejrzenia jak najbardziej istnieje, ale zdarza się niezwykle rzadko. Być może u Koji’ego tak to właśnie wygląda, tylko nie jest tego chwilowo świadomy? Zwłaszcza że z początku odczuwa się istny rozgardiasz emocjonalny i nie jest się w stanie stwierdzić, co to tak naprawdę jest. Niestety w przypadku Seana będzie pod tym względem ciężej, zważywszy choćby na to, iż ten kompletnie nie wierzy w miłość w jakiejkolwiek postaci. Odkąd pamiętał stronił od ludzi, bojąc się, że zwyczajnie zostanie zraniony dokładnie tak samo, jak przez swych rodziców. Dlatego nadal jest cholernie nieufny i woli wręcz zrażać wszystkich do siebie, niż pozwolić im na lepsze zapoznanie go. Wykreował w sobie taką jakby można powiedzieć barierę ochronną, przez którą jak dotąd nikt nie potrafił się przebić. Zupełnie nikt. Nigdy też z tego powodu nie był w żadnym stałym związku, gdyż to by oznaczało zaangażowanie się. Nie było mu to do niczego potrzebne, a przynajmniej on sobie tak wmawiał. Wolał zdecydowanie przelotne romanse, przygodny ostry seks i tyle. Żeby nie być mimo wszystko aż takim dupkiem, za każdym razem to podkreślał. Robił to głównie po to, byle żadna dziewczyna się zbytnio do niego nie przywiązywała, bo i tak z jego strony nie mogłaby liczyć na nic więcej. Oczywiście większość z nich godziła się na takie jednorazowe ruchanko, aczkolwiek bywały i takie, które były nastawione na więcej spotkań i nawet mimo tego, iż i takim nie składał żadnych obietnic... do niektórych to bezpośrednio nie docierało. Dopiero potem boleśnie przekonywały się na własnej skórze, że on nie jest nimi więcej nijak zainteresowany. Były jak to zwykle bywa bardzo z tego faktu niezadowolone, ale przecież Snow zawsze je ostrzega i daje im jasne komunikaty, tak? To już ich problem jeśli czują się w jakikolwiek sposób zawiedzione i rozczarowane kiedy to dostają od ciemnowłosego odmowę na kolejną randkę. Ludzie bywają różni.

Gdy tak stał przed blondynem i dostrzegł jego zniesmaczoną minę... zorientował się o co mogło chodzić. Owszem, zaimponował mu swoją odwagą, lecz... dało się wywnioskować, że Koji to prawdopodobnie wrażliwy chłopak, który nie przepada za takimi agresywnymi zachowaniami. Oni dwaj to były dwa kompletnie inne światy i nie trzeba być jakimś zbytnio spostrzegawczym, by prędko dojść do takich wniosków. Może lepiej by było dla niego, by... odpuścił sobie Snowa zanim będzie za późno i przepadnie w swym zauroczeniu zbyt mocno...? Z nim może doświadczać raczej samych przykrości, jeszcze się na nim przejedzie, zostanie nieświadomie zraniony... i co wtedy?
Nie miał bladego pojęcia, czemu zamiast mu normalnie odpowiadać, ten pisał na kartce, ale w to nie wnikał. Ot, to nie była jego sprawa. Skoro mu tak wygodniej, on nie miał zamiaru tego potępiać. Czekał cierpliwie aż ten skończy się produkować, a gdy zaczął czytać pierwsze zdania... bynajmniej go taka reakcja nie zdziwiła. Nie mógł temu zaprzeczyć... Im dalej leciał, tym szczęka mu do ziemi coraz bardziej opadała, nieukrywanie wmurowało go w glebę! Nikt nie wprawił go w taki stan, by aż miał zaniemówić na parę minut! Musiał sobie poukładać dobrze wszystko w głowie, coby nie palnąć jakiegoś głupstwa maksymalnego. Tym bardziej że nie od razu wiedział jak pewne wypowiedzi powinien skomentować...
Ech, ty nie rozumiesz pewnych rzeczy... może mógłbym ci to lepiej wytłumaczyć, lecz nie jestem na niektóre opowieści na tym etapie znajomości gotowy. Mimo to... postawiłeś na szczerość, miałeś odwagę powiedzieć mi prosto w twarz, co o tym wszystkim myślisz i to jest godne podziwu. Dlatego sam postaram się być na tyle szczery, na ile dam radę. — zaczął, odwracając wzrok gdzieś na bok, a zarazem z jego gardła wydobyło się takie ciężkie westchnięcie. Przychodziło mu to z potwornym trudem, jednak uznał, że ten jakże śmiały chłopak zasługuje na choćby krztę autentyczności i podzielenia się z nim częściowo, dlaczego traktuje ludzi tak a nie inaczej. — Może się przejadę na byciu takim skurwysynem… czemu tak bardzo cię to obchodzi czy tak się stanie, czy też nie? Nic o mnie nie wiesz... Tak, nie przepadamy za sobą z Leightonem i bardzo często kończy się to jakąś potyczką, to u nas codzienność. Masz rację, są inne sposoby, ale... tak mi prościej, przyznaję bez bicia. Żeby nie było, nie tłukę każdego kogo popadnie z byle powodu. I nie chodzi tu o podbudowywanie samooceny... jasne, być może nic nie usprawiedliwia moich czynów, jednak... siedzi we mnie nienawiść tak silna, że nikomu nie potrafię zaufać. Ponadto z niektórymi nie da się po prostu inaczej i należy im się zwykły wpierdol... — tu się na moment zawiesił, przełykając głośniej ślinę. Chyba najmocniej zniszczyły go te dwa niby proste słowa, a jednocześnie jak potężne... Kocham cię. Dostrzegłszy to normalnie wytrzeszczył szeroko oczy i musiał dłużej zastanowić się nad odpowiedzią, bo miał z tym ogromny problem! Oj, potrzebował na to więcej fajek, a nawet napojów wysokoprocentowych, których aktualnie przy sobie nie posiadał. Cholera, to się porobiło...

Osamu bezapelacyjnie miał tak zwane jaja, by mu wyznać swoje uczucia i to niemalże bez najmniejszego zająknięcia! Jeśli mu rzecz jasna pozwolił, sięgnął po więcej ciasteczek, gdyż póki co jedynie nimi mógł choć odrobinę umorzyć stres, który go momentalnie dopadł, a zajadanie tego słodkościami też w jakimś stopniu pomagało! Może nie dawało jakichś spektakularnych efektów, ale zawsze coś.
O kurwa... — wymsknęło mu się mimowolnie, ponieważ był w tak dużym szoku, że aż ciężej było mu złapać oddech z tych wrażeń! Nic dziwnego, że padło to brzydkie słówko. — Słuchaj... to m-miłe, że tak cię zafascynowałem, przez co finalnie się mną z-zauroczyłeś... ale uwierz mi, nie chcesz się w to pakować. Może lepiej mnie skreślić z miejsca, niż żebyś miał przeze mnie płakać... a jestem nieprzewidywalny, sam czasem nie umiem określić, do czego mogę być zdolny... Uważam, że tak wspaniała osoba jaką jesteś ty zasługuje na kogoś lepszego... Nie wspominając o tym, że... nic nie wiem o miłości ani jak to jest być kochanym, ani tym bardziej jak kogoś kochać... dlatego łatwiej mi odpychać od siebie innych, a ludzi jak dobrze zauważyłeś trzymam na dystans. Poza tym absolutnie nie nadaję się do związku... — wyrzucił praktycznie na jednym tchu przy paru konkretnych wyrazach jawnie się zacinając, a na jego twarzy przeplatała się cała gama różnych emocji. Wypowiadając to tym razem wyraźnie spoważniał i... posmutniał, do czego zapewne się i tak na głos nie przyzna, niemniej pluł samymi faktami. Tak było, nie ściemniał! To, że zdobył się na takie wyznanie to był wyjątek z reguły i coś u niego niespotykanego.

Czując jak ten patrzy się prosto w jego ciemnobrązowe tęczówki on nie umiał utrzymać tego kontaktu wzrokowego... Jego oczy były całkowicie rozbiegane; czuł przy tym jakiś bliżej nieokreślony dyskomfort, no i... ogółem nie przepadał za zbyt długim gapieniem się na kogoś. Płoszyło go to jakoś... Co pewnie wynikało z samego unikania ludzi i robienia wszystkiego, aby nikogo nie dopuścić do swojego poranionego serca.
Motoryzacja… to moja największa pasja od małego gówniaka. To jedyne co kocham robić, a jak jeżdżę w siną dal na swym motocyklu... czuję się taki wolny. Uwielbiam to uczucie... I wiesz co, może faktycznie pomimo mojej obszernej wiedzy i mojego fioła na tym punkcie... lepiej będzie, jak zgłosisz się ze swą prośbą do Matta... — zakończył wskazując palcem na mężczyznę, który obecnie mocował się z innym samochodem. Na dokładkę z niejasnych dlań przyczyn poczuł taką bliżej nieokreśloną gulę w krtani, a także takie ukłucie gdzieś w okolicach mostka. Chciał mu pomóc, bo do tego nadawał się najlepiej. Ale jeśli miał przy nim odczuwać strach i patrzeć na niego z przerażeniem... to nie miało żadnego sensu. Sean nie znał za bardzo Matta, który był tu właścicielem, niemniej wolał być z nim w jako tako dobrych stosunkach, by przez jakąś błahostkę przypadkiem nie stracić swojej ukochanej pracy. Póki co zostało ich tu dwóch, bowiem Leigh został przepędzony wcześniej przez Snowa, natomiast Bill wyszedł znacznie wcześniej, gdyż nie chciał słuchać ich kolejnych kłótni i wolał posiedzieć samotnie w świętym spokoju.
Zdecyduj co wolisz... a ja idę dokończyć naprawę bryki... — wydukał to nieco ciszej taki zrezygnowany. Nie zamierzał też go trzymać na siłę. Sam dokona odpowiedniego i najlepszego dlań wyboru. Tymczasem wyciągnął jeszcze jednego papierosa z kieszeni i go podpalił. Musiał znów zajarać... i wtedy będzie zdolny do dalszej roboty. Mógł dodać, że interesują go tylko same dziewczyny, jednak tę kwestię pominął. Zresztą co by to zmieniło, skoro i tak był zdania, że jest chujową partią na czyjegokolwiek chłopaka...? Sean miał istny mętlik w głowie... w życiu nie był taki skonsternowany jak teraz! Oj, nie obędzie się od alkoholu dzisiejszego wieczoru, to było bardziej niż pewne...

Koji Osamu
BOGATE CV PALACZ SEKSOHOLIK Zainwestowałem/am w motor
mów mi/kontakt
lil_meow_meow.
a
Awatar użytkownika
"The essence of all beautiful art, all great art, is gratitude."
25
170

Post

Całkiem możliwe, że Koji nie był świadom tego, że ten przysłowiowy amor strzelił mu strzałą prosto w serce, kiedy po raz pierwszy ujrzał twarz Seana. Jakby nie patrzeć, panowie często zakochują się i o tym nie wiedzą. Cóż, taka już była ich natura, przeważnie!

Kiedy tak Koji przyglądał się Seanowi, odniósł wrażenie stworzenia przez niego takiej wielkiej i mocnej ściany. Ściany, której zadaniem było oddzielać go od innych, nawet od niego. Nic zatem dziwnego, że chłopak zaczął zastanawiać się, czy Seana przypadkiem nie spotkało coś złego, tudzież może raz a mocno zawiódł się na kimś, kto był dla niego ważny i dlatego tak było. Chociaż, brał również pod uwagę to, że może pan Snow był typem, który po prostu trzymał ludzi na dystans z powodu charakteru i taki już był. Będzie to musiał sprawdzić, ale tak, aby tamten nie poczuł się przez niego osaczony. Tego by mu jeszcze brakowało, aby zraził Snow’a do siebie.

Koji w duchu uśmiechał się, że w jakiś pokrętny sposób imponował Seanowi. Dlatego, przez moment na jego licu pojawił się chytry uśmieszek. Zwłaszcza wtedy, kiedy tamtego przysłowiowo zatkało jak ten korek używany do zatykania butelki wina.

Kiedy tamten tak gadał, słuchał go i Sean mógł być pewien, że Koji skupił na nim całą swoją uwagę. Nawet wtedy, kiedy odszedł kawałek i stał do tamtego plecami. Westchnął głośno, kiedy padały kolejne słowa z ust Seana. Zmarszczył nawet brwi, ściskając w dłoniach notes i długopis. Miał ochotę zbesztać Seana za takie pierdolenie! Dlatego otworzył notes i zaczął coś szybko notować. Nie przestawał też słuchać tego, o czym mówił Snow, ale kwestia pisania to inna sprawa. Lico Kojiego zrobiło się rozgniewane, nawet bardzo. No jak tak można było o sobie mówić? Tak wątpić w siebie? Nie rozumiał tego, dlatego, że on dzięki babci miał dość sporą samoocenę. I nawet, jak ktoś mu złamał serce, skrzywdził, dość szybko stawał na nogi. Owszem, zdarzało się, że krytykował siebie za niepowodzenia, zwłaszcza te związane ze sztuką, ale bez przesady…nie robił tego tak, jak robił to Sean.

Muzyka Tła

Dlatego, Koji postanowił, że coś z tym zrobi. Nie miał jeszcze, do końca pomysłu co, ale w tym momencie działał pod wpływem chwili - improwizował. I czy dobrze robił, to się zaraz przekona. Najwyżej dostanie w ryj i skończy ze złamanym albo wybitym zębem.

Zakasał rękawy, uprzednio chowając notesik i długopis do torby. Wrzucił je luzem. Wziął głęboki wdech, potem wydech i wrócił do Seana. Stanął przed nim, zmierzył wzrokiem i złapał jedną ręką jego nadgarstek. Tej ręki, w której trzymał papierosa. Drugą dłonią złapał go za poły podkoszulka przyciągnął do siebie. Skorzystał z okazji, że tamten był taki chwilowo odklejony od rzeczywistości, pogrążony w myślach i skradł mu pocałunek. Nie był on zbyt długi, ale na tyle dosadny, żeby Sean to poczuł, to jego zauroczenie, uczucie, o jakim Koji do końca, jeszcze nie wiedział.

Zamlaskał, będąc całym czerwony ze wstydu i złości na tamtego. Otrzepał dłonie, a potem zaczął migać do Seana, zapominając, że przecież ten nic nie zrozumie. Dlatego po chwili, znowu trzymał w dłoniach notesik i długopis po czym dokończył to, co zaczął pisać wcześniej. Przed swoją wielką akcją z bezczelną kradzieżą pocałunku.

Jak skończył odwrócił notes i pokazał tamtemu, co myśli o tym wszystkim:

”Szczerość nie powinna być godna podziwu. Powinna być czymś normalnym, wiesz o tym? Bo jest oznaką szacunku do drugiej osoby, nawet jeśli ta osoba jest nam obca.

Dlaczego obchodzi? Bo na tym polega miłość - przejmowanie się drugą osobą to oznaka miłości. Może i nie jestem pewien, czy to na pewno zakochanie (ale bym chciał, aby tak było), ale martwię się o Ciebie. O to, że przez takie agresywne zachowanie możesz sobie napytac biedy. Rozumiem, że tak lubisz, nie rozumiem czemu, ale nie warto. Uwierz mi, NIE WARTO zachowywać się w taki sposób, bo ktoś ci kiedyś odda i może nie być tak wesoło.

Nie proponuję Ci związku, Ćwoku jeden. To jest niestosowne w tym momencie, na tym etapie. Jesteś mi zupełnie obcą osobą, która nic nie wie na mój temat i jak słusznie zauważyłeś, ja nie wiem nic na Twój temat. Po prostu powiedziałem Ci jaka jest prawda, skoro pytałeś. Ale wyznanie swojego nazwijmy to uczucia, nie jest równoznaczne z chęcią bycia z kimś. Chociaż teraz, przez Twoje gadanie to powiem Ci, mam ochotę sprawdzić, czy faktycznie jest tak jak mówisz, bo coś mi się wierzyć nie chce…

No to będę płakać i co z tego? Myślisz, że nie płakałem, bo mi ktoś złamał serce? Płakałem, ale wstałem i ruszyłem dalej, nawet jak było mi bardzo ciężko.

To ja Ci pokażę co znaczy być kochanym i nie będę oczekiwać nic w zamian. Z wyjątkiem Twojego szczęścia, nawet jeśli nie uda mi się poruszyć Twojego serca i wybierzesz kogoś innego.

Jeśli mi pozwolisz, to Ci pokażę, co znaczy pokochać siebie, a przede wszystkim zaufać samemu sobie. Ale oczywiście NIC na siłę. To musi być Twoja decyzja. Tylko i wyłącznie.

Każdy nadaje się do związku, tylko musi się do tego odpowiednio przygotować. Jak nie chce, to jego sprawa.

Wiesz co? Strasznie szybko się poddajesz. Byłem pewien, że spróbujesz mnie jakoś zatrzymać, ale widać nie masz do tego jaj. Ale znaj moje dobre serce i pozwolę Ci mi opowiadać o swojej pasji. "


Jak już miał pewność, że tamten wszystko przeczytał, wyrwał kartkę z notesu i zapisał na niej swój numer telefonu i bez ceregieli wsadził Seanowi do kieszeni spodni. Jeszcze poklepał bezczelnie.

Wskazał głową na jakieś miejsce w warsztacie, gdzie mógł sobie usiąść i nie przeszkadzać tamtym w pracy. On sobie poczeka, aż Sean skończy. Zagrzał tyłek na krzesełku, postawił torbę obok i założył nogę na nogę. Sięgnął po szkicownik, ołówek, gumkę i zaczął szkicować. Schylił do tego głowę bardziej niż zawsze. Chciał ukryć swoją spanikowaną twarz, bo właśnie dotarło do niego co zrobił…pocałował Seana i do tego nawrzucał mu jak nikomu innemu…na wbijał mu tyle szpilek w plecy, że jeśli ten nie złapie go za chabety i nie pośle w diabły to będzie dobrze…

Sean Snow
mów mi/kontakt
Sarameda Hakte
a
Awatar użytkownika
Mechanik samochodowy, bokser i członek gangu motocyklowego.
24
180

Post

Sean miał kilka konkretnych powodów, przez które stworzył ten mocny mur w sobie, skutecznie zniechęcając do siebie ludzi. Wszystko, byle nie dopuścić nikogo do swojego serca, które było potężnie zranione i poharatane. I to przez najbliższych; tych, którzy powinni kochać swoje dziecko bezgranicznie — niestety nie w tym przypadku Zawiedli go, zniszczyli. Mając do tego także beznadziejne wzorce, nic dziwnego, że chłopak stał się taki zamknięty, agresywny, przemocowy i wulgarny. Może gdyby potrafił się przed kimś choćby minimalnie otworzyć byłoby mu łatwiej, a nawet lżej. Jednak to było dla niego najtrudniejsze, aktualnie wręcz niewykonalne. Powstała w nim już od małego nienawiść do wszystkich i wszystkiego była silniejsza; wygrała. On nawet nie chciał rozmawiać o swoich rodzicach z chłopakami, którzy byli można powiedzieć jego kumplami (czyt. lubił ich na swój pokręcony sposób), to tym bardziej nie zwierzałby się z tego przed kimś zupełnie mu obcym, kojarzonym jedynie z paru sytuacji, nieważne jakich.

Tak, Koji niezaprzeczalnie rozbudził w nim coś, czego dotychczas nikomu innemu się nie udało. Aczkolwiek nie był tego do końca świadom, choć jedyne co na pewno był w stanie stwierdzić to właśnie to, że naprawdę wywarł na nim spore wrażenie. Aż sam się temu dziwił! Gdyby nie ta niespotykana do tej pory emocja, prawdopodobnie nigdy w życiu nie przyjąłby od kogokolwiek żadnego szkicu, albo nawet jeśli by go wziął — wyrzuciłby go do kosza. Jakby tego było mało szydziłby wówczas z autora i prędzej by go obluzgał od góry do dołu, aniżeli docenił pracę mimo jej dostrzegalnego piękna. Ba, wkurwiłby się za sam fakt, że owa jednostka miałaby czelność narysować właśnie jego bez jego zgody i pozwolenia! Dlatego Osamu dokonał jakiegoś przełomu, bo w jego oczach był cholernie odważny. Nie dość, że do niego z taką pewnością siebie podszedł tamtego dnia, to się do niego nie zraził, a teraz... wyrzuca mu tak wiele z równą śmiałością, co go niesamowicie szokowało!
Zaraz... czy on przypadkiem nie zaczął się chytrze doń uśmiechać? Cóż to miało oznaczać...? Wyłapując to na jego twarzy, bacznie się mu przyglądał, jakby chcąc doszukać się odpowiedzi w samej mimice. Uniósł brwi ku górze, zastanawiając się, co takiego kombinował? Mina ta nie wróżyła niczego dobrego...
Snow dał mu wybór. To nie tak, że stchórzył. Błędne określenie. Ot, uznał, że może faktycznie lepiej będzie, jak ten słodziak pójdzie do Matta. On był niezaprzeczalnie pozytywniejszą osobą, niż ta cała trójka z ich motocyklowego gangu razem wzięta. Nie zrobiłby niczego, co mogłoby go od niego odstraszyć. Ten z jakiejś niejasnej chwilowo dla czarnowłosego przyczyny zdecydował, że to jego pomoc chce, a nie tamtego. Zanim jednak to do niego dotarło minęło bitych kilka minut, które zdawały się wydłużać w nieskończoność. Albowiem Koji zrobił coś, czego za chiny wszechświata by się po nim nie spodziewał...
Ej, co ty do cholery wypra... — zaczął, lecz nie było dane mu dokończyć tego zdania. Tamten zdążył odwrócić się w jego stronę, złapać za nadgarstek, szarpnąć drastycznie za koszulę, by finalnie... wpić się w jego usta. Na dokładkę... z takim uczuciem! Sean zaniemówił i z początku nie miał bladego pojęcia, w jaki sensowny sposób zareagować, co z tym właściwie zrobić. Z wrażenia aż upuścił papierosa, którego do tej pory trzymał między palcami i sobie jarał. Oj, nie był to byle jaki pocałunek... Jednak jako ktoś, kto twardo trzymał przy tym, iż jest heteroseksualny… nie odwzajemnił tego. Owszem, czuł w tej pieszczocie całą gamę emocji, których właściwie sam nie pojmował. Coś, co bardzo trudno sprecyzować i coś czego nigdy w życiu od nikogo nie czuł. Całował się już niezliczoną ilość razy, a i tak to było coś zupełnie innego, ponieważ zwykle było to takie puste, choć przesycone drapieżnością, ale nie było w tych gestach absolutnie żadnych uczuć wyższych.

Zorientowawszy się do czego doszło, delikatnie go od siebie odepchnął, przytykając sobie rękę do swych warg, które wytarł z jawnym obrzydzeniem, jakby było to coś obleśnego. Dla niego chwilowo takie było... — Więcej tak nie rób... — ostrzegł, by ten sobie przypadkiem czegoś nie pomyślał. W innych okolicznościach dostałby w mordę i to jak. Niech się cieszy, że skończyło się tylko na lekkim odsunięciu od niego i obyło od rękoczynów... Najgorsze w tym wszystkim było to, że Sean nie wiedział, co ma właściwie czuć. Z jednej strony go tym wkurwił, natomiast z drugiej... ten drobny całus coś w nim jakby odblokował, w jakimś stopniu było to coś cholernie przyjemnego, aczkolwiek... za nic w świecie się do tego nie przyzna! Ba, wręcz będzie robił wszystko, aby to wyprzeć z pamięci i o tym drobnym incydencie jak najszybciej zapomnieć.
Potem zerknął na kartkę, na której blondyn napisał więcej odpowiedzi. Tego o szczerości nijak nie skomentował. Po prostu nie umiał znaleźć odnośnie tej części żadnych sensownych słów, więc uznał, że lepiej to przemilczeć. Westchnął ciężko.
Może i łatwo ci to powiedzieć, ale ja nic na ten temat nie wiem, nigdy tego nie dostałem, dlatego... nic o miłości nie wiem. — odparł beznamiętnie, wzruszając bezradnie ramionami. Mógłby nakrzyczeć na niego za to, że właśnie stracił peta, ale wyjątkowo odpuścił. Zgniótł go butem, by się z niego tak nie fajczyło. — Nie rozumiem cię... i nie masz się czym martwić, ja sobie daję ze wszystkim doskonale radę. Cóż... zdążyłem się przekonać wiele razy jak to jest dostać solidny wpierdol. Nie musisz mi o tym mówić. Może i nie warto, jednakże... nie dam sobie więcej w kaszę dmuchać. No to sobie napytam, wielkie mi halo. Płakać z powodu przegranej nie będę. — stwierdził dość chłodno, wywracając teatralnie oczyma. Dał mu drobną sugestię, iż dawniej mógł być bity. Istotnie tak było...

Jego ojciec notorycznie go tłukł odkąd ten dowiedział się o zdradzie żony i w późniejszym czasie przestał się starać o cokolwiek. Z początku jak dowiedział się o tym karygodnym czynie sam postanowił zrobić jej to samo uznając, że są kwita. Jednak z nie do końca znanych Seanowi powodów, ta za jego plecami spotykała się z tym samym mężczyzną, z którym coraz częściej lądowała w łóżku. Jak on się o tym dowiedział... przepadł w alkoholu, co odbiło się na ich synu. Musiał dojść do wniosku, że skoro ona go tak chujowo potraktowała, to on ma wszystko głęboko w dupie. Omal nie doszło do rozwodu... i prawdopodobnie matka chłopaka odeszłaby do tamtego, gdyby koniec końców nie została przez niego odrzucona. On się nią jedynie bawił i wykorzystał dla swych jakichś bliżej nieokreślonych celów. Próbowała wdać się na nowo w łaski męża, ale wszelkie próby kończyły się fiaskiem i na niej także wywalane były frustracje. I tym sposobem dwójka ludzi zaczęła staczać się na samo dno, doprowadzając dom do kompletnej ruiny. Sean nie chciał z nimi żyć pod jednym dachem, ani w tak fatalnych warunkach. Dlatego kiedy miał na to sposobność wyrwał się stamtąd, całkowicie urywając kontakt z rodzicami. Zupełnie nie pojmował ich decyzji i tego co się tam odwaliło, jednak aktualnie nie obchodziły go ich losy. Dla niego mogli w tej ruderze zdechnąć i by po nich nie płakał. I jakim cudem czarnowłosy miał mieć inne podejście, być dobry, skoro przez większość życia widział samo cierpienie i przemoc, których sam doświadczał...? Być może patrzenie na to jak się wszyscy dookoła zdradzali też wytworzyło w nim coś w rodzaju, że nie ma na tym świecie prawdziwej miłości, a związki i tak się prędzej czy później rozpadną i łatwiej było mu pieprzyć się z kim popadnie, niż się w cokolwiek angażować.
Tego nie stwierdziłem. Powiedziałem ci jedynie, co o tym myślę. Wiesz, jak ktoś komuś wyznaje uczucia, jest to jednoznaczne z tym, że w późniejszym czasie być może się zejdą ze sobą... więc polemizowałbym, że nie jest to równoznaczne z chęcią bycia z kimś. — burknął po chwili zastanowienia, bo tak to interpretował, nawet z samych obserwacji. Ile to razy ktoś jak wyznawał swe uczucia, pragnął niedługo potem chodzić z tym kimś...? Oczywiście, nie zawsze druga strona to odwzajemnia, ale zazwyczaj kończy się to związkiem. Dlatego trochę dziwiło go to, co przekazywał mu Koji. A ten ewidentnie czegoś od niego chciał, nie wmówi mu, że nie!
Jak ci się chce, droga wolna, możesz próbować. Powodzenia… — tu było słychać jawną ironię, gdyż był święcie przekonany, że blondas poniesie pod tym względem sromotną klęskę i jest z góry skazany na porażkę. Jakoś nie wierzył w to, że jest w stanie coś zmienić w tej kwestii.

Poza tym Sean nie miał problemu z samooceną, ani pewnością siebie. Osamu coś źle zinterpretował... Tutaj chodziło o jego postawę wobec całego świata, głównie żyjących na nim ludzi. Zdecydowanie nie lokował negatywnych emocji na siebie samego. Przecież do swojej osoby bezapelacyjnie nic nie miał... — Rzecz w tym, że... ja nie zamierzam wybierać kogokolwiek i tak, to moja sprawa, nie chcę żadnego związku... Jestem sam i mi z tym dobrze. Lubię przygodny, ostry seks. To moja świadoma decyzja. Natomiast z moją asertywnością jest wszystko w najlepszym porządku. — podkreślił, by wreszcie ta informacja do niego dotarła, bo najwyraźniej miał problem z dopuszczeniem do siebie takiej ewentualności. Snow nie miał ochoty się z nikim wiązać, nawet z kobietą, a co dopiero z przedstawicielem tej samej płci... za żadne skarby świata! Miał nadzieję, że Koji to uszanuje. — Chyba ci się coś popierdoliło. Pozwoliłem ci wybrać, a to zupełnie inna kwestia. — pokręcił z politowaniem głową, bo normalnie nie mógł z tym człowiekiem! Tak wiele rzeczy źle odbierał... Dlatego dołożył wszelkich starań, aby mu to ładnie sprostować i rozjaśnić, by nie roił sobie w tej główce nie wiadomo czego.

Zmarszczył czoło, zerkając nań pytająco, kiedy ten wykonał ten sprytny gest i wcisnął mu jakąś kartkę do kieszeni spodni. Sprawdzi później, co to jest. W dalszym ciągu był totalnie zdezorientowany tym, co miało miejsce parę minut temu. Miał wracać do pracy, kiedy to jego uwadze nie umknęło to, jak blondasek dostał jakiegoś ataku paniki i wyraźnie było widać, że się trochę przestraszył. Podszedł do niego, coby mu się szczegółowiej przyjrzeć. Siedział jak taka kulka nieszczęścia, próbując coś narysować.
I kto tu teraz nie ma jaj, co? No dalej, masz mi jeszcze coś do powiedzenia, czy już skończyłeś? — tutaj skrzyżował ręce na piersi, mierząc go uważnym spojrzeniem. Było po nim widać, iż jest rozjuszony nie dość, że tym pocałunkiem, to jak ten dzieciak mu nawrzucał. Aż musiał mu odrobinę chociaż dosrać, inaczej nie byłby sobą! Mimo to nie planował mu zrobić fizycznej krzywdy. W umyśle Seana panował istny chaos. W nieznacznej panice przy okazji rozglądał się dookoła, czy przypadkiem ktoś ich nie obserwował z daleka. Chyba by się zapadł pod ziemię, gdyby co gorsza Leighton był świadkiem tego całego zdarzenia! Ku jego rozczarowaniu, okaże się, iż ten stał ukryty za jakimś słupem i już ocierał rączki, aby w idealnym momencie wbić i popsuć dokumentnie wszystko… Tamten nie wychodził z ukrycia. Na razie...

Koji Osamu
BOGATE CV PALACZ SEKSOHOLIK Zainwestowałem/am w motor
mów mi/kontakt
lil_meow_meow.
a
Awatar użytkownika
"The essence of all beautiful art, all great art, is gratitude."
25
170

Post

Koji chciałby poznać te powody, dla których Sean tak szczelnie obstawił się murem. Lepiej niż Mur Chiński, jeśli można to tak nazwać. Więc tym bardziej chłopak był zaintrygowany jego osobą i już bynajmniej nie chodziło o uczucie jakie to tam się gdzieś zagnieździło w tym szalonym serduchu.

Jak widać upartość Kojiego miała swoje plusy, bo najwidoczniej chłopak zaimponował, dość mocno tamtemu. Jednak, trochę obawiał się swojej śmiałości, zważywszy na to, co chwilę wcześniej widział w wykonaniu pana Snow. Nic zatem dziwnego, że drżał cały w środku, starając się tego nie pokazywać, co wcale takie proste nie było! Przecież bić to się nie potrafił, co najwyżej kopnąć w goleń potrafił, albo walnąć tak, żeby zabolało i to tyle. Ale nic poza tym. Dlatego też rozważał różne sposoby na ucieczkę, tudzież odpowiedzi, gdyby tamten jednak postanowił, że fajnie by było mu przemeblować twarz…

Osamu dotknął swoich warg, kiedy słuchał wywodu tamtego, a wcześniej tego, że ma więcej takich rzeczy jak całowanie nie robić. Chłopak poczuł ukłucie w sercu, ale no przecież był świadom tego, że zostanie odtrącony, więc nie rozumiał, czemu to tak zabolało. To samo, jak to wytarcie warg przez Seana. Czyżby się go brzydził, a może faktycznie źle trafił? Cóż, będzie musiał sobie w takim razie Snowa wybić solidnie z głowy, zanim to całe uczucie w pełni się rozwinie. Tylko Koji jeszcze nie był świadom, że to, co czuł do Seana zaczęło już przypominać nie ziarno a dorodną roślinę, która teraz, tylko potrzebował odrobiny wody oraz światła.

Podniósł głowę, słysząc, że Sean nigdy nie zaznał miłości miał ochotę go zwyczajnie przytulić i pokazać mu chociaż jej namiastkę. Tylko nie zrobił tego, żeby sobie bardziej nie zaszkodzić, nie rozjuszyć tamtego. Nie chciał tego, poza tym jasno została mu postawiona granica, a tej zamierzał się trzymać. Chyba, że Sean zmieni zdanie to inna sprawa.

Kiedy padały kolejne słowa, lico Kojiego posmutniało.
-Przykro mi, że spotkało cię coś takiego.-użył języka migowego zapominając, że Sean go nie zrozumie.-Nikogo nie powinien spotkać taki los.-dodał, migając jeszcze przez krótką chwilę.
Ale tylko przez chwilę, bo potem wrócił do próby ukończenia szkicu jaki zaczął na zajęciach. I chociaż strach jeszcze przez niego przemawiał, to słuchał Seana mimo, że siedział spory kawałek od niego. Jakoś tak szkoda mu się chłopaka zrobiło, ale póki co zachował to dla siebie, bo może jeszcze tamten uzna, że się nad nim lituje czy coś.

No i dobrze, odbierał źle rzeczy, bo był tylko człowiekiem i miał do tego prawo! Nie był alfą i omegą jak Stwórca, dlatego miał prawo wiele rzeczy źle zrozumieć.

Zmarszczył brwi i zacisnął uścisk na ołówku oraz szkicowniku trzymanych w dłoniach, kiedy to Sean uznał, że dobrym sposobem będzie mu dokuczać. Co on sobie w ogóle myślał, że kim do jasnej cholery był?

Koji wziął głęboki wdech, a potem wydech. Wstał, zamknął swój szkicownik i spojrzał Seanowi prosto w oczy. Mimo, że obawiał się, że mógł zostać przez tamtego uderzony to zaczął go okładać tym szkicownikiem w twardej oprawie. To z kolei musiało zabawnie wyglądać, gdy taka Słodka Kluska weszła w tryb Rozgniewanej Słodkiej Kluski, która nie obawiała się, aż tak przekroczyć tej granicy stawianej przez Seana.
-Ty skończony frajerze z syndromem związanego snopka siana i mózgu niczym łebek od szpilki!-Sean niestety nijak mógł zrozumieć miganie Kojiego, wszak nie znał migowego.-Za kogo ty się masz prostaku wychowany pod kamieniem?!-migał do tamtego dalej.-Co z tego, że ma przystojny ryj jak zachowuje się niczym wyjęty z jeziora spleśniały bucior!-usiadł na nowo na siedzisko, skrzyżował ręce na wysokości klatki piersiowej i odwrócił teatralnie głowę w bok.
Nie zamierzał patrzeć na Seana, bo się na niego zwyczajnie obraził. To ten tu do niego z sercem, a on co? Skoro tak on nie zamierzał wchodzić w nim w jakiekolwiek interakcje, więc złapał za swój zeszycik i coś zanotował. Krótko i na temat:

Oficjalnie zostajesz przeze mnie zbanowany.
Nie odzywam się do ciebie.


Oświadczył i jakby nigdy nic wrócił do szkicowania udając, że Seana tam w ogóle przed nim nie ma.

Sean Snow
mów mi/kontakt
Sarameda Hakte
a
Awatar użytkownika
Mechanik samochodowy, bokser i członek gangu motocyklowego.
24
180

Post

Może kiedyś pozna, ale jeśli chce cokolwiek wskórać, będzie musiał uzbroić się w cierpliwość. Trochę to może potrwać, zanim Sean się przed nim bardziej otworzy. To nie jest taka prosta sprawa, skoro nawet ci, którzy go już dłużej znają nie zostali uświadomieni o wielu detalach, które skrywała cała i jakże smutna przeszłość czarnowłosego. O dziwo po pijaku również nie pisnął ani słówkiem, a jak wiadomo — po wypiciu sporych ilości alkoholu jest się dużo wylewniejszym. Aczkolwiek… to też zależy od człowieka, gdyż każdy reaguje inaczej. Jedni są potulni niczym baranki i płaczliwi, a inni agresywniejsi i brutalniejsi. On niestety należał do tej drugiej kategorii.
Niech się blondyn cieszy, że go nie stłukł na kwaśne jabłko, bo w jego przypadku było to bardzo możliwe! Przy niektórych jego wypowiedziach kierowanych do niego miał trochę taką ochotę. Jednakże… coś sprawiło, że się ostatecznie powstrzymał od obicia mu tej słodkiej mordki. Z jednej strony miałby święty spokój i nie musiałby się z nim użerać, a z drugiej... chciał się przekonać, jak to się dalej potoczy i jakie faktycznie miał wobec niego zamiary. Być może to też wynikało z faktu, że w nim coś ruszył, mimo że na pierwszy rzut oka nie było tego w ogóle po nim widać.

To nie tak, iż Sean brzydził się konkretnie Koji’ego. Brzydził się on samego faktu pocałowania go przez przedstawiciela tej samej płci, co było dla niego wręcz niewyobrażalne na ten moment! To właśnie to wywoływało zniesmaczenie na jego twarzy. Cóż, on go od razu ostrzegł, iż nie jest dla niego dobrą partią i przynajmniej miał dzięki temu czyste sumienie. Nie chciał, by to jego zauroczenie zaszło zbyt daleko. Tym bardziej że jego zdaniem nie otrzyma od niego niczego innego poza rozczarowaniem i złamanym sercem. Widząc, że ten zaczyna migać... patrzył na niego pytająco, nie mając bladego pojęcia, co mu przekazywał.
Wolałem, jak pisałeś mi odpowiedzi na kartce... tak chociaż rozumiałem wszystko. — zmrużył oczy wyraźnie okazując dezaprobatę używania przez niego języka, który był dla niego czarną magią! Jeśli miał się z nim porozumiewać, to chwilowo jedynym wyjściem był ten nieszczęsny notatnik. Inaczej się nie dogadają... Nie zdziwi go, jeśli ten zaczął z jakiegoś bliżej nieokreślonego powodu robić mu to specjalnie. Był strasznie nieprzewidywalny w swych czynach, o czym zdążył się dosadnie przekonać dosłownie chwilę temu!
Owszem, każdy miał prawo do błędnej interpretacji, dlatego też Snow starał się mu wszystko odpowiednio wyjaśniać, jeśli ten coś mylnie odebrał. On także był tylko człowiekiem, więc mogło mu to nie do końca najlepiej wyjść.

Kiedy Koji wstał i do niego podszedł doznał szoku po tym, jak ni z gruszki ni pietruszki wyleciał na niego z tym szkicownikiem. Przepraszam bardzo, to on zaczął mu różne rzeczy z dupy wytykać i obrażać jego męską dumę, zatem niech się nie dziwi, że mu słownie oddał! Nie zamierzał mu pozwolić na takie walenie po nim czymkolwiek, dlatego chwycił go za oba nadgarstki i zatrzymał przed kolejnymi atakami. Miał na tyle silny uścisk, że tamten nie mógł przez chwilę się ruszyć. — Chwila, moment… i kto tu teraz używa przemocy, co? Nieładnie. Myślisz, że co, możesz tak bezkarnie się na mnie rzucać? — mruknął doń przez zaciśnięte zęby, czekając aż ten ochłonie. Puścił go dopiero po tym, jak przestał wyrzucać z siebie jakieś żale do niego. Może i go jeszcze nie uderzył, ale jak tak dalej pójdzie i będzie go prowokował, skończy się to dla niego tragicznie w skutkach. Na jego niesprawiedliwą w jego mniemaniu istną obrazę majestatu pokręcił z politowaniem głową, machając na to wszystko ręką. Dosłownie miał jego zachowania po dziurki w nosie! Nie nadążał za nim za cholery. Wyłapawszy treść, którą zapisał na koniec na białej powierzchni, Seana szlag jasny trafił. Strzelił sobie w czoło z otwartej dłoni typowego facepalma.
Ja pierdolę, o chuj ci chłopaczku chodzi?! Wiesz co, chrzań się w takim razie. Ja wracam do pracy, a ty rób sobie co chcesz. — rzucił ze złością na odchodne, odwracając się do niego plecami i ruszył do niedokończonego samochodu, by wreszcie zakończyć na dziś swoją robotę i móc pójść na imprezę, której zdecydowanie w tym momencie potrzebował. Desperacko wręcz! To było dla niego za dużo jak na jeden dzień. Zirytowany do granic możliwości, skierował swe kroki ku maszynie, w której na nowo począł grzebać. Zasadniczo niewiele mu do tej naprawy zostało, w związku z czym to jedynie kwestia czasu, aż będzie miał to w końcu za sobą.

Na domiar złego niespodziewanie zza warsztatowych drzwi wyłoniła się sylwetka Leightona, na którego facjacie jawił się chytry, bezczelny uśmieszek. Zbliżył się do niego jak gdyby nigdy nic.
Nie przypuszczałem, że kiedykolwiek zobaczę ciebie całującego się z jakimś chłopakiem. Moje gratulacje! Od dawna ze sobą chodzicie? — padły te oto słowa po tym, jak się nad nim nachylił i rozpoczął się z tej sytuacji, której był świadkiem trywialnie nabijać. Sam Sean omal nie rąbnął się czubkiem głowy o dolną część auta!
Kurwa, ty idioto! Powiedziałem ci już coś, wypierdalaj! Wszyscy się ode mnie odjebcie najlepiej! Ku gwoli ścisłości — nie jesteśmy pieprzoną parą i nigdy nie będziemy, wbij sobie to do tego tępego łba! — ryknął na niego niemalże na cały regulator i gdyby nie znajdywał się aktualnie na ziemi, z całkowitą pewnością oberwałby od niego z pięści. Tamten sobie naturalnie nic z tego nie zrobił i w podskokach wybiegł ze środka i podszedł do oddalonego spory kawałek od nich siedzącego Koji’ego. Wyszczerzył się do niego złowieszczo, a zarazem frywolnie.
Daj sobie z nim spokój, to nie ma sensu. Będziesz tylko płakał. Ja to co innego... Przepraszam za tego dupka, on tak ma. I za to, co widziałeś. Nie chcę ci zrobić krzywdy słodziaczku. — puścił mu oczko i podjął się udawanego flirtu, bo rzecz jasna nie miał wobec niego dobrych intencji. Mianowicie... założył się ze swoimi kumplami, że go poderwie (brzydko mówiąc miał też w planach go zerżnąć, lecz o tym na razie wiedział on sam i jego znajomi, których ani Bill, ani Sean akurat nie znali), właściwie w chwili gdy ujrzał, co się między nimi wydarzyło. Głównie po to, by zrobić Seanowi na złość i przetestować, czy aby na pewno jest z niego taki homofob, za jakiego się podawał. Poza tym on wprost kochał zakłady i to był jeden z tych, który pragnął wygrać. I nic go przed tym nie zatrzyma! Tak łatwo nie odpuści, choć jego samego nie kręcili faceci, ale dla beki był w stanie podjąć się każdego wyzwania. Jak się niedługo okaże, wyjdzie z niego taki skurwysyn, że przebije ich wszystkich i nawet oni będą w szoku, jaki w rzeczywistości z niego kawał chuja...

Koji Osamu
BOGATE CV PALACZ SEKSOHOLIK Zainwestowałem/am w motor
mów mi/kontakt
lil_meow_meow.
ODPOWIEDZ