Mniejszy rynek z kościołem w centrum
a
Awatar użytkownika
<3
00
000

Post

Obrazek
The Best Coder of 2020 WŁADZA BĄBELEK - dla każdego, z okazji Dnia Dziecka 2020! SŁODKIEGO, MIŁEGO ŻYCIA - dla każdego, z okazji trzech miesięcy aktywności forum! SIR - dla wszystkich Panów z okazji Dnia Chłopaka 2020! LADY - dla wszystkich Pań z okazji Dnia Kobiet 2021! 1 ANNIVERSARY - dla każdego, z okazji roku aktywności forum! MEOW MEOW - dla każdego, z okazji Dnia Kota! SEX TELEFON - za rozegranie wyzwania z "Challenge me!" LILY OF THE VALLEY - za rozegranie wyzwania z "Challenge me!" TRUST ME, I'M A DOCTOR! - za rozegranie wyzwania z "Challenge me!" BARANEK SHAUN - za rozegranie wyzwania z "Challenge me!"
mów mi/kontakt
administrator
a
Awatar użytkownika
Once you choose Hope, everything is possible.
31
187

Post

#2. outficik pozniej dam

Miał dość ciężki dzień za sobą, w pracy jak zwykle natłok wydarzeń jak za każdym razem przed publikacja nowego wydania gazety, potrzebował wiec odrobiny relaksu i odejścia myślami od kłopotów codzienności, wiec czy jest coś lepszego niż spotkanie się z kumplem na mieście. Z jednego piwa zrobił się długi wieczór bar w którym wcześniej przesiadywali opustoszał nim zdarzyli się dobrze napić, dalej było im za mało. Wiec co robi dwóch dorosłych facetów w takim momencie ? Wychodzi na miasto, mało ich interesowało to czy wpadną w kłopoty czy ktoś ich zauważy. Było już grubo po 2 w nocy kiedy chwiejnym krokiem udali się do wyjścia z baru kupując sobie wcześniej butelkę whiskey na wynos. Nogi poniosły ich w kierunku ryneczku który za dnia tętnił życiem i biznesem a w nocy był miejscem schadzek różnych mniejszości kulturowych. Louis uwielbiał to miejsc, szczególnie pod osłona nocy zawsze ciągnęło go w tą stronę. Z zarzuconym przedramieniem prowadził Nathaniela w stronę fontanny znajdującej się na środku płci rynkowego, aby mogli sobie tam przycupnąć. Siadając z ciężkością i westchnieniem odwrócił się do swojego przyjaciela ze słowami - Oh przestań nic nam się tutaj nie stanie, ty zawsze tylko widzisz jakieś kłopoty, wyluzuj się, masz wypij więcej dobrze Ci to zrobi - rozbawiony wyciągnął rękę w stronę ziomusia czekając aż ten przejmie od niego butelkę. Czasami go dziwiło w jaki sposób oni się przyjaźnią kiedy dla Louisa największa wartością życiowa było yolo, ale Nathaniel wolał być spokojnym człowiekiem który zawsze upominał Louisa o tym jakie popełnia błędy w życiu. - Jeśli chcesz to możemy jechać do mnie, zamówię Ubera, ale pewnie zaśniesz na kanapie przed telewizorem jak na człowieka starszej daty przystało - nie, nawet mu się nie śniło jechać do domu chciał bawić się teraz i tu na środku tego placu. Czasami żałował ze nie ma już 18 lat, nie ze względu na siebie ale na ludzi którzy nie chcieli z nim już imprezować tak jak kiedyś. Bo praca, bo dziecko. Dont get me wrong wujek Louis zrobił by dla małej Josie wszystko, ale jego druh Nathaniel potrzebował czasami tez dnia wolnego od tego małego diabełka.

Nathaniel Quincey
BĄBELEK - dla każdego, z okazji Dnia Dziecka 2020! THE CHOSEN ONE BAŚNIOPISARZ ZNAM 2 JĘZYKI WCIĄŻ CZEKAM NA LIST Z HOGWARTU IMPREZOWICZ SWIPE RIGHT I'M NOT AS THINK AS YOU DRUNK I AM
mów mi/kontakt
twojastara#0845
a
Awatar użytkownika
Once you choose Hope, everything is possible.
35
180

Post

ubranko, podziwiaj - teraz pewnie jest bardziej pogniecione, ale jest!

Nathanielowi było wszystko jedno gdzie pójdą, tak naprawdę poszedłby wszędzie za Louisem i miał wrażenie, że jego kumpel doskonale o tym wie. Prawda była taka, że czasem też się zastanawiał dlaczego tak dobrze się dogaduje z tym wariatem - w końcu każdy kto ich obu znał na pewno po chwili i tak uznawał, że są kompletnymi przeciwieństwami. Tak czy inaczej, Nate’owi to nie przeszkadzało. Doceniał przyjaźń Louisa, to że ten zawsze potrafił go przekonać, że wyjście na miasto będzie idealnym pomysłem i że to on był w ich duecie tym rozrywkowym, dzięki któremu życie Nathaniela nabierało więcej… sensu. Tak, brzmi to może trochę dziwnie, ale naprawdę wiele zawdzięczał przyjaźni z tym wariatem, dzięki niemu nie był aż tak wielkim domatorem i to jego obecność wpływała na niego - w jego mniemaniu przynajmniej - pozytywnie. Być może ktoś może mieć odmienną opinię, ba, na pewno Audrey będzie miała na ten temat zupełnie inne zdanie, gdy Nate nawalony wróci do domu… ale trudno, czasem każdy ma prawo sobie poszaleć, nie? Szaleństwa w dobrym towarzystwie powinno się wybaczać z automatu, zwłaszcza jeśli nie robiły nikomu krzywdy - jeśli nie liczyć gigantycznego kaca, którego na pewno będą mieli rano.
Przenoszenie imprezy… Boże, wydawało mu się, że już dawno z tego wyrósł, a tu proszę, niespodzianka, wcale nie. Lokal zamknięto, alkoholu nie można było więcej kupić, no więc na co wpadł geniusz zbrodni, czyli Lou? Zmieniamy lokal i bawimy się dalej! I jak też postanowili tak zrobili, a że Nate to maruda, to z początku nie bardzo podobał mu się ten pomysł, więc mamrotał coś tam pod nosem, uwieszając się na ramieniu - chyba nieco bardziej trzeźwego, ale też niekoniecznie - kompana.
- Tu może być jakaś policja… albo straż miejska… albo ktoś - wyburczał pod nosem, usadzając się obok Louisa na murku otaczającym fontannę. Zatoczył się lekko i uratowało go przed wpadnięciem do wody tylko to, że w ostatniej chwili uwiesił się bardziej na przyjacielu, co pomogło mu jakoś wrócić do pozycji w miarę siedzącej. - Nie jedziemy do ciebie! - to już wyszło mu znacznie bardziej stanowczo, ba, prawie że przekonująco. - I nie jestem starej daty, pacanie, jesteś tylko cztery lata młodszy ode mnie, do cholery - o, proszę, nawet Nate’owi się czasem przeklinać zdarzało, gdy się uruchomił! Pociągnął kilka łyków whisky prosto z gwinta i wytarł usta wierzchem dłoni, wzdychając ciężko. - Jezu, w głowie mi wiruje… Chyba spanie u ciebie nie jest takie głupie, przynajmniej Aud mnie nie zabije po powrocie - parsknął śmiechem i podrapał się po karku.

Louis Berger
BĄBELEK - dla każdego, z okazji Dnia Dziecka 2020! SEX TELEFON - za rozegranie wyzwania z "Challenge me!" BOGATE CV BAŚNIOPISARZ Trying my best TYP OSOBOWOŚCI: RZECZNIK MAM CÓRKĘ MEDYCYNA FAN HORRORÓW ROMANTYK DIGITAL LOVE HAPPY BIRTHDAY! FAMILY TIME
mów mi/kontakt
roy#4631
a
Awatar użytkownika
Once you choose Hope, everything is possible.
31
187

Post

Podobne podejście do tego mial Louis, chociaż uwielbiał imprezować zawsze najlepiej bawił się z Nathanielem, czy to sami we dwójkę przy sześciopaku piwa, czy otoczeni innymi znajomymi w klubie, zawsze najlepsze imprezki z nim. Dlatego bardzo żałował że tak rzadko spotykali się od czasu kiedy urodziła się Josie i od czasu kiedy oboje zaczęli bardziej skupiać się na swojej karierze. Jednak zawsze pozostawali w stałym kontakcie, czy to Louis wysłał mu zdjęcie jakiejś nieziemskiej jego zdaniem panny, czy Nathaniel wysłał mu zdjęcie małej umorusanej czekolada. Kochali nie jak bracia i skoczyli by za siebie w ogień, jeśli jednemu dzieje nie krzywda drugi leci od razu z pomocą, nie ma żadnej innej opcji do tego. Zupełnie jak Lou zawdzięczał Nathanielowi to ile razy uratował mu dupę kiedy ten nawet za dużo wypił, i nie wiedział co się dzieje. Przyjaciel który potrafi wam w domowym zaciszu przeprowadzić płukanie żołądka to złoto, panie i panowie. Według Louisa jego przyjaciel po prostu troszeczkę zdziadział i zachowuje się jakby wszystkie dobro i przywileje tego świata nie były już dla niego żadną możliwością. Tak bawimy się dalej, pijemy dalej. Patrząc ze śmiechem na swojego kompana który prawie wpadł do fontanny pomógł mu normalnie usiąść usiadł zaraz obok niego opierając się ramieniem o jego ramię. - Nathaniel proszę Cię, oboje znamy tu pół miasta, jeśli przyjedzie jakiś policjant to co najwyżej może nam pozazdrościć ze my pijemy a on musi jeździć szukając wymówki do premii w tym tandetnym wdzianku - odparł przejmując z jego rąk butelkę i upijając z niej odrobinę. Podając ja ponownie zdał sobie sprawę z tego jak bardzo pijany jest jego przyjaciel, zupełnie jak zza starych czasów. Zaraz wyjdzie na to ze to Louis musialby go ogarniać, chociaż to zawsze Nathaniel robi za tego większego brata. - Posiedzenie chwile na dworzu dobrze Ci zrobi, a w domu od razu byś zasnął jak ostatnio, nie nie możemy do tego dopuścić. Przespisz całą swoją młodzieńczą starość - rzucił z rozbawieniem rozglądając się dookoła po ryneczku. Zupełnie nie przypominało miejsca którym było zza dnia, zero tłumów, zero krzyków, no poza ich dwójką. - Cztery lata a ja mam wrażenie ze czasem czterdzieści - poklepał go po kolanie wypowiadając swój mały żarcik - Oh proszę Cię, Audrey sama sie pewnie cieszy ze nareszcie ma czas dla siebie bez Ciebie będącego co chwile gdzieś obok - zrobił skwaszoną minę i ponownie przejął butelkę z trunkiem od Nathaniela. Z każdym kolejnym łykiem zdawał sobie coraz bardziej sprawę z tego jak mu go brakowało i jak dawno nie mieli takiego fajnego wypadu na YOLO. - Poza tym bardzo sie cieszyła jak dzisiaj po ciebie przyszedłem, nie była tak kąśliwa jak zwykle - podniósł się z tej cholernie twardej fontanny aby rozprostować kości które po 5 minutach siedzenia bolały go jakby spędził na niej całą noc. Zaczął rozglądać nie wokół placu ryneczkowego na którym pili i jego uwagę przykuło drzewo rosnące po drugiej stronie ulicy i jakas mapa grupa ludzi którzy tam siedzieli, gdyby był sam w takim staniu upojenia w jakim jest teraz pewnie by do nich podszedł, jednak wraz ze swoim przyjacielem wiedział ze nie ma na co liczyć. Może i to Nathaniel był tym milszym z ich dwójki, ale to Louis mial wieksze jaja żeby podejść do kogoś nieznajomego. Nogi go juz tam prowadziły. Wrócił ponownie wzorkiem na swojego przyjaciela - Te małolaty pod drzewem maja twoje ulubione piwo, na pewno tam nie podejdziesz - rzucił z rozbawieniem.

Nathaniel Quincey
BĄBELEK - dla każdego, z okazji Dnia Dziecka 2020! THE CHOSEN ONE BAŚNIOPISARZ ZNAM 2 JĘZYKI WCIĄŻ CZEKAM NA LIST Z HOGWARTU IMPREZOWICZ SWIPE RIGHT I'M NOT AS THINK AS YOU DRUNK I AM
mów mi/kontakt
twojastara#0845
a
Awatar użytkownika
Once you choose Hope, everything is possible.
35
180

Post

Louis Berger

Tak, Louis był dla Nate'a jak brat, którego w pewnym sensie zawsze mu brakowało. Lata temu miał przyjaciela, którego również traktował jak brata, ale w momencie gdy jego rodzina się wyprowadziła - a wcześniej mieszkali dosłownie płot w płot - zaczęli tracić kontakt. Przez jakiś czas jeszcze pisali do siebie listy, być może nawet dzwonili, ale w końcu i to się skończyło. Nie, Nathaniel nie zapomniał o nim, bo ciężko zapomnieć o przyjacielu, a już zwłaszcza o kimś, z kim spędziło się tyle czasu, ale pogodził się z faktem, że ich drogi się rozeszły.
Louisa z kolei znał z czasów studenckich, poznali się na uczelni i okazało się, że mimo kompletnie różnych charakterów i spojrzenia na świat dogadywali się - i nadal dogadują - zadziwiająco dobrze. Być może była to kwestia właśnie tego, że byli przeciwieństwami, jak sam Nate uwielbiał ich nazywać. Czasem właśnie tak bywa, że lepiej dogadujesz się z kimś, kto jest kompletnie inny niż ty, niż z kimś, kto jest identyczny. W każdym razie Lou naprawdę wiele dla niego znaczył i po prostu ciężko było mu sobie wyobrazić, że mogliby przestać się przyjaźnić. Pewnie czułby się tak, jakby zabrali mu jakąś część jego samego - może i brzmi to trochę dramatycznie, ale obstawiał, że właśnie tak by było. Na szczęście chyba ani jeden ani drugi nie zamierzał nagle kończyć tej znajomości - no, Nate nie miał tego w planach i wierzył, że Louis, jego młodszy, walnięty braciszek, również mu nie odwali takiego numeru.
- Przestań mi wypominać wiek, idioto, bo przestaniemy się lubić- burknął na niego, zabierając mu po butelkę, z której pociągnął kilka potężnych łyków. No proszę, jaki dorosły! Gardło zapiekło go charakterystycznie od zbyt dużej ilości mocnej whisky, więc oddał mu butelkę, zanosząc się kaszlem. Udało mu się jednak po chwili uspokoić kaszel, więc wyprostował się i popatrzył oskarżycielsko na kumpla.
Zerknął w stronę grupki młodzieży (ach, w tym wieku to już wszyscy są dla niego młodzieżą, wiecie) i uniósł brwi, podnosząc tyłek z fontanny i podchodząc do Louisa nieco chwiejnym krokiem.
- Dlaczego miałbym tam iść, mio caro*? - o patrzcie, jak mu się na włoski zebrało! Ale czasem miał takie zapędy, które w sumie nie były niczym dziwnym, bo jego matka miała przecież włoskie korzenie, a sam Nathaniel uwielbiał spędzać wakacje we Włoszech, u swoich dziadków. Kiedyś nawet rozważał przeprowadzkę do Włoch, ale koniec końców zrezygnował, uznając, że niekoniecznie umiałby wytrzymać w tamtym klimacie. Poza tym, to jednak Europa, a chyba jednak przywykł do Ameryki za bardzo, żeby z niej wyjeżdżać. - Poza tym mieszanie alkoholi to zły pomysł, przecież wiesz - no i proszę, znów starcze biadolenie mu się włączyło. Co ten biedny Lou się z nim ma!

*mój drogi
BĄBELEK - dla każdego, z okazji Dnia Dziecka 2020! SEX TELEFON - za rozegranie wyzwania z "Challenge me!" BOGATE CV BAŚNIOPISARZ Trying my best TYP OSOBOWOŚCI: RZECZNIK MAM CÓRKĘ MEDYCYNA FAN HORRORÓW ROMANTYK DIGITAL LOVE HAPPY BIRTHDAY! FAMILY TIME
mów mi/kontakt
roy#4631
a
Awatar użytkownika
Once you choose Hope, everything is possible.
31
187

Post

Miał duży problem z ludźmi, nie chodziło o poznawanie ludzi, ale o utrzymywanie z nimi dobrych kontaktów, wielu ludzi uważało go za skończonego dupa przez to jaki był, lub bało się go. To że jest chamski również było mu na okrągło powtarzane przez wszystkich, z jego rodzicam na czele. Jednak Nathaniel był od tego odstępstwem, jemu nigdy nie przeszkadzało to jaki był Louis i w jaki sposób zwracał się do niego, doskonale wiedział że żartował. Wyzywanie się wzajemnie w trakcie rozmowy było dla nich czymś normalnym do czego oboje zupełnie przywykli po tylu latach. W trakcie studiów bawili się cały czas razem, ich różnica wieku zupełnie im w niczym nie przeszkadzała. Cały uniwerek wiedział o tym jak bardzo ich przeciwieństwo ich do siebie przyciąga. Przez długi okres czasu byli wręcz nierozłączni, chyba nigdy nie pokłócili się ze sobą żeby zerwać ze sobą kontakt na jakiś czas. Nawet jeśli nie maja dla siebie czasu i nie maja jak się spotkać starają się zawsze wysłać sobie chodziaż jednego sms’a z jakimś śmiesznym memem dziennie. Zakończenie tej przyjaźni nigdy nie powinno mieć miejsca, nawet to że Louis żartobliwie poflirtuje sobie z ‚matka jego dziecka’ nie robi na Nathanielu większego wrażenia, chyba zdażył się juz do tego przyzwyczaić przez te wszystkie lata.
Zaśmiał się odchylając głowę do tyłu rozbawiony słowami Nathaniela o tym że przestana się lubić, to było dla niego tak zabawne. - Tak tak, za każdym razem kiedy pijemy i boisz się co Audrey powie, jest ta sama śpiewka, całe Hope Valley wie ze kochasz mnie i skoczył byś za mną w ruchome piaski - ledwo powstrzymywał śmiech odpowiadając swojemu przyjacielowi. Czuł jak alkohol uderza mi do głowy. Miał dość mocna głowę ale oni pili juz od wieczoru, gdzie powoli zbliżał się ranek. Pierwsi sprzedawcy pewnie zaczęliby pojawiać się za pare godzin aby zacząć rozkładać swoje straganiki. Odwrócił wzrok w stronę małolatek o których mówił Nate i powoli wrócił spojrzeniem z stronę Nate’a układając sobie w głowie to co powiedzieć, często po alkoholu gadał głupoty wiec wolał aby to co teraz powie aby ten nie poczuł się jeszcze bardziej ‚urażony’. - No wiesz, są młode przydałaby Ci się jakaś małolatka u boku staruszku, żeby do końca nie zdziadzieć w domu z dzieckiem i Audrey - odpowiedział uważnie przyglądając się przyjacielowi. Tak po części żartował po części naprawdę życzył mu tego aby znalazł sobie jakaś fajna dziewczynę z która odczułby swoja druga młodość. Nie mówimy tutaj o żadnej miłości, bo to nie jest coś w co Berger sam wierzy wiec dlaczego miałby wmawiać czy proponować swojemu najlepszemu ziomkowi coś od czego od trzyma się z daleka. - Oj co ty gadasz za bzdury, mieszanie alkoholi to świetny pomysł - usiadł na fontannę na miejsce które przed chwila zajmował Nate, zamiana pozycji jak to mówią. Dziadek Nathaniel zaczyna psuć wieczór, oh nie nie nie. Nie pozwolimy aby miało to miejsce nie na mojej zmianie. Uśmiechnał się do przyjaciela z mina ‚watch me’ przechylił głowę delikatnie na bok i gwizdnął głośno z nadzieja ze dziewczyny które siedziały pod drzewem zwrócą na nich swoja uwagę. Tak, zwróciły, ten wieczór mógł się nieźle skończyć.

Nathaniel Quincey
BĄBELEK - dla każdego, z okazji Dnia Dziecka 2020! THE CHOSEN ONE BAŚNIOPISARZ ZNAM 2 JĘZYKI WCIĄŻ CZEKAM NA LIST Z HOGWARTU IMPREZOWICZ SWIPE RIGHT I'M NOT AS THINK AS YOU DRUNK I AM
mów mi/kontakt
twojastara#0845
a
Awatar użytkownika
Once you choose Hope, everything is possible.
35
180

Post

Niby istniały przyjaźnie, które rozpadały się z takich powodów jak chociażby podrywanie "matki dziecka jednego z nich", ale z drugiej strony - Nathaniel wiedział, że Louis nie posunąłby się do tego, żeby zabierać się za jego kobietę, a on i Audrey przecież oficjalnie nie byli razem (nawet jeśli coraz częściej miał wrażenie, że bardziej ich do siebie ciągnie, odkąd zaczęli całą tę szopkę z udawanym ojcostwem). Gdyby Louis podrywał Audrey, która byłaby partnerką/narzeczoną/dziewczyną/żoną Nathaniela, to sprawa wyglądałaby zupełnie inaczej, ale przecież nic takiego nie miało miejsca. Poza tym, znali się kupę lat, właściwie to Lou i Nate znali się dłużej, niż Nate znał się z Audrey, a więc był w stanie mu zaufać. Ufał mu chyba jak nikomu innemu na tym łez padole i nie wyobrażał sobie, żeby cokolwiek mogło to zniszczyć; a cokolwiek to bardzo szerokie pojęcie.
Wywrócił oczami, słysząc słowa przyjaciela i uśmiechnął się krzywo pod nosem, obrzucając go jeszcze morderczym spojrzeniem, które w rzeczywistości pewnie wyszło mu dość zabawnie i wcale nie tak przerażająco, jak chciał.
- Tak, ja cię kocham i skoczyłbym za tobą w ruchome piaski, a ty odpłacasz mi się notorycznym wypominaniem mi tego jak jestem stary - parsknął krótko i pokręcił znów głową, dla pokreślenia dramatyzmu tej sytuacji uderzając otwartą dłonią w kolano mężczyzny. - Za taką przyjaźń to ja dziękuję!
Oczywiście, cała ta żałosna wymiana zdań była jak najbardziej w ich stylu i obaj doskonale o tym wiedzieli, ale i jeden i drugi potrzebowali takich rozmów; Nate dzięki takim gadkom-szmatkom z Louisem naprawdę czuł, że żyje. Może to i trochę pokręcone, ale ważne, że im obu w tej relacji było dobrze.
- A czy one nie są za młode...? No wiesz, jest jakaś granica wieku, której wolałbym nie przekraczać - oświadczył niby to poważnie, ale nadal z uśmiechem, spoglądając w stronę dziewcząt. Tak, to były same dziewczyny, pewnie w wieku studenckim; cóż, może faktycznie właśnie tego potrzebowali w tej chwili? Nathaniel nie myślał w tej chwili logicznie, a Lous... no, on w ogóle rzadko myślał logicznie, więc nie było w sumie tematu.
Chwilę po gwizdnięciu Lou dziewczyny nie tylko spojrzały w ich kierunku, ale dwie z nich ruszyły w stronę fontanny. Nate odruchowo wyprostował się, zaraz potem podnosząc się na nogi; wiecie, witanie dziewcząt na siedząco byłoby trochę niekulturalne, nie sądzicie?
- No cześć - rzuciła jedna z nich, wysoka blondynka, spoglądając to na Nathaniela, to na Louisa z szerokim, nieco kokieteryjnym uśmiechem. Jej koleżanka oglądała się za siebie, patrząc na pozostałe dziewczyny, które coś do siebie aktualnie chichotały. - Nie chcecie się może do nas przyłączyć? Przydałby się nam... męski akcent na tej babskiej imprezie - roześmiała się, zakładając kosmyk włosów za ucho i podeszła do Louisa, wciąż wesoło uśmiechnięta. - Nie dajcie się prosić.

Louis Berger
BĄBELEK - dla każdego, z okazji Dnia Dziecka 2020! SEX TELEFON - za rozegranie wyzwania z "Challenge me!" BOGATE CV BAŚNIOPISARZ Trying my best TYP OSOBOWOŚCI: RZECZNIK MAM CÓRKĘ MEDYCYNA FAN HORRORÓW ROMANTYK DIGITAL LOVE HAPPY BIRTHDAY! FAMILY TIME
mów mi/kontakt
roy#4631
a
Awatar użytkownika
Once you choose Hope, everything is possible.
31
187

Post

Był bardzo wdzięczny Nathanielowi, za to co dla niego robił, za te wszystkie lata przyjaźni i za to co ich ze sobą łączyło, było mało ludzi na świecie, z którymi mógł rozmawiać tak jak z nim i z którymi coś go łączyło do takiego stopnia jak z Quincey’em. Z tym podrywaniem Audrey, było różnie, bo z jednej strony niby ze sobą żartowali, a z drugiej strony często te ich żarty dochodziły do takiego momentu, że Berger już nie wiedział sam, czy to na serio, czy też nie.
- Za młode? Mój drogi przyjacielu, te dziewczyny balują co weekend w tym klubie, do którego kiedyś chodziliśmy, wiec na pewno są po dwudziestce - to wystarczyło, nie miał zamiaru oglądać się za nastolatkami, nie był pedofilem, ale jednak lubił kiedy były nadal młode i miały ten nastoletni wigor nadal w sobie. - O widzisz, chyba jednak się zainteresowały - rzucił ze śmiechem, przyglądając się dziewczynom kierującym się w ich stronę. Mogło zrobić się ciekawie, jedna z nich wydawała się być bardzo zainteresowana jego kumplem, zupełnie jakby już zdarzyła się w nim zakochać, zupełnie go jeszcze nie znając - Słonko uważaj na niego, jednej kobiecie już zrobił dziecko - rzucił z rozbawieniem w stronę tej dwójki, sam zwracając się w stronę dziewczyny, która podeszła od razu do niego, przedstawił się, tak jak na dżentelmena przystało. Po chwili usłyszał dźwięk policyjnych syren, brzmiało to tak, jakby coraz bardziej zbliżały się w ich stronę. Rozejrzał się po placu, zauważając policję, która zaparkowała przy oddalonym od nich o jakieś sto metrów parkingu dla taksówek. - No to teraz się zacznie ciekawy wieczór - powiedział ze śmiechem. Czuł się bardzo pijany, miał już wrażenie ze ledwo stoi na nogach, a dziewczyna, która stała u jego boku już była gotowa wrócić z nim do domu, jednak w te wieczory, które spędzał z Nathanielem, nic takiego nie miało prawa miejsca. To był ich czas, zawsze wracali do domu razem i spali na kanapie, przed telewizorem zajadając się pizza z całonocnej włoskiej knajpki znajdującej się nieopodal mieszkania Louisa. Jednak przyglądając się policji, kierującą się w ich stronę coś czuł, że wygodna kanapa może bardzo łatwo i szybko zamienić się w kamienną posadzkę na wytrzeźwiałce miejskiego posterunku policyjnego.

Nathaniel Quincey
BĄBELEK - dla każdego, z okazji Dnia Dziecka 2020! THE CHOSEN ONE BAŚNIOPISARZ ZNAM 2 JĘZYKI WCIĄŻ CZEKAM NA LIST Z HOGWARTU IMPREZOWICZ SWIPE RIGHT I'M NOT AS THINK AS YOU DRUNK I AM
mów mi/kontakt
twojastara#0845
a
Awatar użytkownika
Once you choose Hope, everything is possible.
30
190

Post

I


Nie powinniśmy
- myślał, ilekroć stawiał znak zapytania na końcu wiadomości, w której proponował jej wspólne.. wspólne cokolwiek. Zina pojawiła się w jego życiu nagle, w możliwie najlepszym momencie, żeby już do końca zepsuć dysfunkcyjne małżeństwo Castillo i skutecznie igrała z jego zmęczoną głową. Lincoln od zawsze był wierny i lojalny; kochał Laurę nad życie i mimo wszelkich zgrzytów nadal byłby w stanie rzucić się dla niej pod pociąg, ale już dawno uśpiła jego zaufanie. Ich związek opierał się na pragmatyzmie i przyzwyczajeniach, a także na wdzięczności, którą oboje czuli wobec jej dziadka. Zarówno przed, jak i po jego śmierci. Mimo to, nie potrafił oprzeć się niewidocznej nici porozumienia, którą bardzo szybko między sobą rozwinęli. Villeda stała się bezpieczną przystanią, której potrzebował, lawirując pomiędzy psującym się domem, traconą pracą i całą resztą spędzających mu z powiek sen problemów. Była absolutnym zaprzeczeniem charakteru Laury; była sobą i nie tylko go dopełniała, ale oprócz tego jeszcze wzbogacała, a co najgorsze - była piękna. Cholernie piękna i cholernie młoda, a to z kolei - wzięte do kupy - wcale nie wróżyło happy-endu. Na całe szczęście, nade wszystko pozostawała jego przyjaciółką.
To dlatego chciał ją zobaczyć. Co prawda raczej nie słynął ze zwierzania się komukolwiek (no, może nie licząc Milesa), ale skoro pociągnęła go za język, żeby powiedział A, to musiał dopowiedzieć też B. Ostatecznie umówili się, że coś zjedzą, jak tylko skończy pracę, a ponieważ nie poczynili żadnych skomplikowanych planów, to postanowili uciec przed gorącem w cień na rynku. Tam też na pewno były jakieś budki z jedzeniem, a przy fontannie przynajmniej będzie chłodniej. Przytulił ją na przywitanie, starając się nie być zbyt wylewnym i kiwnął głową w kierunku, z którego przyszła. - To tam są te wszystkie dziwne rzeczy? - uniósł brew do góry, wciskając dłonie w kieszenie spodni i skinął głową w kierunku ryneczku. - Praca jest w porządku? Jak szef? Klienci - zapytał, szczerze zainteresowany. Sklep chyba dotąd mu umykał, także nie wiedział, z kim ma do czynienia, a jednak wolałby, żeby nie wpakowała się w jakieś tarapaty. Hope Valley miało jej służyć. - Wszystko gra? - dodał, gdy ustawili się w kolejce na jakieś hotdogi albo inne kanapki i spojrzał na nią z góry, starając się odczytać z jej twarzy.. cokolwiek.
SŁODKIEGO, MIŁEGO ŻYCIA - dla każdego, z okazji trzech miesięcy aktywności forum!
mów mi/kontakt
jego powietrzność
a
Awatar użytkownika
And I wonder if I ever cross your mind
For me it happens all the time
23
167

Post

##

Nie robili nic złego. Zina uważała, że przecież można mieć przyjaciół płci męskich. Znajomych, kolegów, kogoś, przy kim dobrze się czuje i może być to kompletnie platoniczne. Zdawała sobie sprawę z poważnego związku Lincolna i nigdy nie robiła nic, by zaburzyć to, co było między nim a jego żoną, a także między nim a Ziną. Nie chciała być złą, nie chciała flirtować, romansować, wpychać mu ręce do gaci, bo przecież nie o to chodzi i tak wystarczająco problemów oboje mieli, by jeszcze bawić się w takie bzdury. On miał trzydziestkę na karku, nie wypadało, ona - choć młoda, miała poważny mętlik w głowie i sama nie wiedziała czego chce, co powinna, czy wciągając kogoś w swój świat, nie zniszczy go. Tak samo miała z Georgem, jak i Milesem, a gdy złapała się na tym, że Castillo patrzy dłużej (aż o dwie sekundy, czyli wieczność) w oczy - była na siebie zła. Nie wiedziała jeszcze, że dwaj ostatni mężczyźni ze sobą pracują. Nie rozmawiali za często o pracy, a jak już to bez konkretnych nazwisk, co było wygodne, ponieważ "partner" brzmiał lepiej niż "Miles" lub "Lincoln" w ustach któregoś z nich. Przyjacielska stopa ich relacji wydawała się być bezpieczniejszym gruntem, niż stąpanie po cienkim lodzie i wahanie się nad zdradą. Nie. Ona wiedziała, że on kocha Laurę i nigdy by nie chciała, by przez nią coś się zepsuło, nie w ten sposób. Zdrada była niewybaczalna.
- Aaaaaha - zaśmiała się cicho, przytulając się do bruneta na przywitanie. Obrzuciła wzrokiem jego ubranie i uniosła brew do góry. - Ja wiem, że musisz być dla mnie aseksualny, ale nie musisz się ubierać jak połączenie gimnazjalisty z czterdziestolatkiem, który zagubił się w tjmaxx - (bo tak, w stanach jest tj). - Emma jest okej, zakręcona z niej osóbka, myślę, że sama nawet nie ogarnia dlaczego ma ten sklep - zaśmiała się cicho - klienci to niezłe świry, ale też i moja rodzina, bo im powiedziałam, że jak coś to dostaną zniżkę, a to działa na Villedów - wiedziała dobrze, że jej siostry i Kas na pewno będą korzystać, a to, nawet ze zniżką, porobi trochę ruchu i utargu. A przecież na tym zależało jej szefowej, chyba, jeszcze jej nie rozgryzła. Wsunęła dłoń do torebki i wyciągnęła mały pakunek. - Tak... nie wiem, chyba.. - przygryzła delikatnie wargę - ale mam coś dla Ciebie - podała mu zawinięty w szmaciany materiał niewielki talizman. W fiolce były kawałki białej szałwi i innych ziół, które miały go chronić podczas służby, a dodatkowo był zawieszony symbol oka Horusa. - Możesz to nosić w kieszeni, nie musisz.. zakładać ani na rękę, czy na szyję, ale.. skoro już latasz tu i tam po te pączki - chciała, by był bezpieczny. Uśmiechnęła się uroczo, odrobinę wstydząc tego prezentu, bo.. nie wiedziała jak zareaguje, tak?
SŁODKIEGO, MIŁEGO ŻYCIA - dla każdego, z okazji trzech miesięcy aktywności forum! Mistrz Gry - za wymyślenie oraz pomoc w przeprowadzeniu eventu! TEMAT MIESIĄCA - LIPIEC BOGATE CV DON’T STOP ME NOW BAŚNIOPISARZ That's a start ONE BIG FAMILY I AM NOT CRAZY WOMEN POWER WHEN WE WERE YOUNG MŁODY SCENARZYSTA PHONE ADDICTED ADOPTOWANY LUBIĘ ZIÓŁKO WIERZĘ W MAGIĘ IMPREZOWICZ DEVIL IN DISGUISE NIE MAM SZCZĘŚCIA W MIŁOŚCI NA DIECIE Praktykuję jogę NOTHING BREAKS LIKE A HEART TWÓJ NOWY DOM SING A SONG GHOST MOVIE I'M SO HIGH! DO WSZYSTKICH CHŁOPCÓW, KTÓRYCH KOCHAŁAM GROUP CHAT
mów mi/kontakt
inner itachi
a
Awatar użytkownika
Once you choose Hope, everything is possible.
30
190

Post

Pozostawała jedynie kwestia tego, czy przyjaźń damsko-męska naprawdę może istnieć. Lincoln wierzył, że tak, natomiast zbyt często łapał się na gestach, spojrzeniach albo uśmiechach, których nie powinien posyłać przyjaciółce; zbyt często dostrzegał jej urodę i zbyt często czuł się dziwnie, gdy mówiła o ostatniej randce albo wieczorze z innym facetem. Nie była to jednak zazdrość czy żal na skutek bycia sfriendzonowanym (bo częściej myślał, że to on ją friendzonował, będąc mężem Laury), a raczej coś w rodzaju próby udowodnienia sobie, że to naturalna kolej rzeczy i że los tak chciał. Była to też heroiczna obrona własnego instynktu przed zalążkami fizycznego pożądania, objawiającego się w przedłużających się przytulasach albo dziwnych momentach, gdy ich dłonie się ze sobą stykały. To dlatego wcale nie spoglądał na nią smutny albo zraniony; dobrze wiedział, że gdyby hamulce puściły, to pewnie straciłaby dla niego głowę i właśnie to pozwalało mu być przyjacielem, jakiego potrzebowała.
- Jest wygodnie i przewiewnie, a poza tym mam tu z milion kieszeni, więc na upartego mógłbym w nich wsiąść do radiowozu - no nie, nie mógłby, bo krótkie spodnie są pewnie tylko na rower, a poza tym nie pasowały kolorystycznie, ale czy Zina to wiedziała? No nie. Poza tym, kryzys wieku średniego w połączeniu z ukrywaniem bogactwa musiał się skończyć w jakiś katastrofalny, iście cartharttowy sposób, jak tym razem. Dobrze, kurwa, że na tej desce nie przyjechał. - Myślę, że ma go tylko po to, żeby wyciągać kasę z biednych turystów. Macie tam figurki Jesusa Malverde? - uśmiechnął się uroczo i machnął obojętnie ręką. Cóż, to musiał być scam w tym stylu, chociaż z drugiej strony nie uważał, aby Zina swoim imieniem i piękną buźką firmowała jakieś nie wiadomo co. Musiała ufać tym wszystkim siłom, zaklęciom i magii. - Czy to jest ten eliksir, który ożywi dziadka Franklina? - zapytał z rozbawieniem, odbierając zawiniątko. Chwilę zastanawiał się nad tym, czy powinien je przyjmować, ale przecież mu się nie oświadczała, więc kilkoma zwinnymi ruchami oswobodził talizman z materiału. - Nie zaszkodzi spróbować. Dziękuję, Zina. To miłe - uśmiechnął się do Ziny, oglądając pod światłem fiolkę. Ziół nie rozróżniał, chociaż wiedział, że jest ich kilka rodzajów, więc skoncentrował się na symbolu. Zerknął na dziewczynę. - Opowiesz mi, przed czym będzie mnie chronić? - poprosił bardzo grzecznie i posłał jej pełne wdzięczności spojrzenie. W końcu bez powodu mu tego nie dawała, a ponieważ policyjne awantury przynajmniej docierały do ich uszu, wypadało podjąć wszelkie kroki, aby się przed nimi uchronić. Talizman był dobrym początkiem. - Chyba, że właśnie rzuciłaś na mnie klątwę i już nic nie będzie takie samo - wtrącił się jeszcze zanim zaczęła i chyba musieli już zamówić jakąś szamkę w tej budzie z kanapkami czy hotdogami.
SŁODKIEGO, MIŁEGO ŻYCIA - dla każdego, z okazji trzech miesięcy aktywności forum!
mów mi/kontakt
jego powietrzność
a
Awatar użytkownika
And I wonder if I ever cross your mind
For me it happens all the time
23
167

Post

Cóż, był bardzo pewny siebie, jeśli myślał, że tak łatwo mu się podda. Może i dobrze się dogadywali, może był przystojny, ale to nie było wszystko, by traciła całkiem dla niego głowę. Musiałby się bardziej postarać i przede wszystkim rozkochać panienkę Villedę, która z dopuszczaniem do siebie poważniejszych relacji - miała problem. I to spory. Kontrola nad jej porypanym życiem była ostatnim, czego potrzebowała. Gładko kłamała i oszukiwała bliskich, udawała przed nimi i samą siebie, że wszystko jest okej, ale potem i tak siedziała w samotności wymieniając nowe sposoby na pozbycie się leków, anxiety, czy też kilogramów, które powodowały, że nie zapinała się w sukienkę kupioną miesiąc temu. Nie mogła do tego wszystkiego dokładać kogoś, komu zależało, bo wiedziała, że nie może tak postępować z innymi ludźmi, zrzucać na ich barki odpowiedzialność za jej błędy, a raczej konsekwencje, które gnębiły ją do dziś. Choć perspektywa poczucia, jak smakuje, była bardzo kusząca.
- I wtedy nikogo byś nie zamknął, bo ludzie by się z Ciebie śmiali - wywróciła oczami, tykając go palcem wskazującym tors mężczyzny - Poza tym, monotematyczność w kolorach jest nudna, chyba, że jest to czarny. A ja.. lubię Cię w czarnym - uśmiechnęła się szerzej, zabierając mu czapkę z głowy i zakładając ją, daszkiem do tyłu. Na pewno wyglądała uroczo, ona w ogóle wyglądała przeuroczo, a już na pewno tak samo by wyglądała w jego koszulce, może nawet tej koloru butelkowa-zieleń, khaki, czy też inny syf z safari, ale stop.. żadne takie! Byli przyjaciółmi, dlaczego miałaby paradować tylko w materiale pożyczonym od Lincolna, coś tu nie grało. Potrząsnęła lekko głową, wyrzucając myśli o nim bez tych ubrań i skupiła się na prezencie, który mu dawała. - Jest to bardzo możliwe, ale powiem Ci szczerze, że jeszcze nie przyswoiłam całego asortymentu i trochę wstyd - zachichotała pod nosem, zasłaniając twarz, jakby bała się, że ktoś to usłyszy. Emma była jednak wyluzowaną szefową i nie oczekiwała gruszek na wierzbie, zwłaszcza, że o sprzedaży to Zina wiedziała tyle, co nic. - Sam jesteś eliksir - wywróciła oczami - to szałwia i inne zioła, jeśli będziesz potrzebował, podpal je i uwolnisz się od duchów. Wiesz, przyczepiają się czasem do człowieka, albo ktoś Cię przeklnie i chciałbyś się tego syfu pozbyć - postukała w niewielką fiolkę, dosłownie na długość kobiecego paznokcia - to oko Horusa, ma Cię bronić i chronić przez niebezpieczeństwem. Wiem, że to nie Miami, ale różne świry chodzą po ziemi. Wolałabym, by nic Ci się nie stało - wzruszyła ramionami, robiąc niewinną minę, bo dopiero do niej docierało, jakie to wszystko było niewłaściwie. Wpychała mu coś tak, bardzo osobistego, chociaż powinna zadbać również o Milesa. Linc miał żonę, a ona się wygłupiała jakimiś talizmanami, szkoda gadać. - Przepraszam.. nie powinnam, pewnie uznasz to za niestosowne - westchnęła i usiadła sobie na brzegu fontanny, przygryzając mocno wargę. Zrobiła się czerwona na policzkach, więc ukryła je, piąstkami podpierając je, a łokcie lokując gdzieś przy kolanach.
SŁODKIEGO, MIŁEGO ŻYCIA - dla każdego, z okazji trzech miesięcy aktywności forum! Mistrz Gry - za wymyślenie oraz pomoc w przeprowadzeniu eventu! TEMAT MIESIĄCA - LIPIEC BOGATE CV DON’T STOP ME NOW BAŚNIOPISARZ That's a start ONE BIG FAMILY I AM NOT CRAZY WOMEN POWER WHEN WE WERE YOUNG MŁODY SCENARZYSTA PHONE ADDICTED ADOPTOWANY LUBIĘ ZIÓŁKO WIERZĘ W MAGIĘ IMPREZOWICZ DEVIL IN DISGUISE NIE MAM SZCZĘŚCIA W MIŁOŚCI NA DIECIE Praktykuję jogę NOTHING BREAKS LIKE A HEART TWÓJ NOWY DOM SING A SONG GHOST MOVIE I'M SO HIGH! DO WSZYSTKICH CHŁOPCÓW, KTÓRYCH KOCHAŁAM GROUP CHAT
mów mi/kontakt
inner itachi
ODPOWIEDZ