a
mów mi/kontakt
administrator
a
#1
Awans w pracy, małe sukcesy dziecka, grant naukowy - to są powody do dumy, niestety nie mają nic wspólnego z życiem Fran. Arreoula tego słonecznego przedpołudnia była dumna, bo zdążyła zmontować w nocy odcinek o scenach, które zdefiniowały filmowe MCU i opublikować go rano. Nie szło jej zbyt dobrze, komputer odmawiał posłuszeństwa. Będzie musiała odezwać się w tej sprawie do Dylana. Ehhh. Podniosłą chwilę wiary we własne umiejętności i poczucia zwycięstwa ze złośliwą technologią przyćmiewało widmo zmierzenia się koszmarkiem amerykańskiej fantastyki. Szczerze nie lubiła zbierać kontentu do jej comiesięcznego odcinka o książkach bardzobardzo złych, za to jej słuchacze kochali wręcz gdy się nad nimi pastwiła.
Dzisiaj w jej żyły entuzjazm mogą wlać tylko rośliny i ich przesadzanie. Cały ranek spędziła na dobieraniu doniczek i babraniu się w ziemi. Gdy skończyła, postanowiła pozmieniać trochę aranżację swojej dżungli. Czegoś jej tutaj brakowało. Z mieszaniną ulatującej już dumy, porządnego niedospania i ściskającego krindżu, który nadciąga wraz z wieczorną lekturą, Francesca udała się do lokalnego antykwariatu. Zaglądała tam dosyć często. Sama, gdy szukała c z e g o ś, z Marcelem za to wpadała tutaj gdy szukali cichego miejsca, albo mieli ochotę znaleźć najdziwniejszą rzecz tego miesiąca. Ostatnio był to krasnal trzymający okrąg-płaskorzeźbę ze znakami zodiaku. Tego nie dało się odzobaczyć.
Przekroczywszy prób antykwariatu, Francesca uzmysłowiła sobie z pełną mocą, że nie była tutaj od czasu zerwania z Marcelem. Zerwania, kłótni, czy cokolwiek to było. Zacisnęła szczęki i uśmiechnęła się blado do właścicielki sklepu, która patrzyła na nią z politowaniem, które pewnie miało być troską. We Fran momentalnie się zagotowało. Wsadź sobie głęboko tą twoją litość,
vieja puta. Zszokowana własną agresją potrząsnęła głową i ruszyła naprzód, chcąc skupić się na celu. Chciała znaleźć coś ciekawego, co ozdobi jej półkę między młodą montserą a calaheą leopariną.
Marcel Wheeler
Awans w pracy, małe sukcesy dziecka, grant naukowy - to są powody do dumy, niestety nie mają nic wspólnego z życiem Fran. Arreoula tego słonecznego przedpołudnia była dumna, bo zdążyła zmontować w nocy odcinek o scenach, które zdefiniowały filmowe MCU i opublikować go rano. Nie szło jej zbyt dobrze, komputer odmawiał posłuszeństwa. Będzie musiała odezwać się w tej sprawie do Dylana. Ehhh. Podniosłą chwilę wiary we własne umiejętności i poczucia zwycięstwa ze złośliwą technologią przyćmiewało widmo zmierzenia się koszmarkiem amerykańskiej fantastyki. Szczerze nie lubiła zbierać kontentu do jej comiesięcznego odcinka o książkach bardzobardzo złych, za to jej słuchacze kochali wręcz gdy się nad nimi pastwiła.
Dzisiaj w jej żyły entuzjazm mogą wlać tylko rośliny i ich przesadzanie. Cały ranek spędziła na dobieraniu doniczek i babraniu się w ziemi. Gdy skończyła, postanowiła pozmieniać trochę aranżację swojej dżungli. Czegoś jej tutaj brakowało. Z mieszaniną ulatującej już dumy, porządnego niedospania i ściskającego krindżu, który nadciąga wraz z wieczorną lekturą, Francesca udała się do lokalnego antykwariatu. Zaglądała tam dosyć często. Sama, gdy szukała c z e g o ś, z Marcelem za to wpadała tutaj gdy szukali cichego miejsca, albo mieli ochotę znaleźć najdziwniejszą rzecz tego miesiąca. Ostatnio był to krasnal trzymający okrąg-płaskorzeźbę ze znakami zodiaku. Tego nie dało się odzobaczyć.
Przekroczywszy prób antykwariatu, Francesca uzmysłowiła sobie z pełną mocą, że nie była tutaj od czasu zerwania z Marcelem. Zerwania, kłótni, czy cokolwiek to było. Zacisnęła szczęki i uśmiechnęła się blado do właścicielki sklepu, która patrzyła na nią z politowaniem, które pewnie miało być troską. We Fran momentalnie się zagotowało. Wsadź sobie głęboko tą twoją litość,
vieja puta. Zszokowana własną agresją potrząsnęła głową i ruszyła naprzód, chcąc skupić się na celu. Chciała znaleźć coś ciekawego, co ozdobi jej półkę między młodą montserą a calaheą leopariną.
Marcel Wheeler
mów mi/kontakt
Mania#2128
a
// dwójeczka
Marcelowi nic nie przychodziło tak łatwo jak udawanie, że coś go kompletnie nie przejęło. Biorąc pod uwagę jego aktualną sytuację życiową w postaci braku planów na przyszłość i jakiejkolwiek stabilizacji, radził sobie bardzo dobrze w ignorowaniu swoich stresów i uciekaniem myślami przed byciem odpowiedzialnym. Lecz nawet i go prędzej czy później takie refleksje nadganiały i ani fajki, ani winko nie pomagały mu ich zignorować. Wszystkiemu nie pomagał fakt, że nie radził sobie tak dobrze z rozstaniem z panienką Reeves jak by chciał. Mimo, że wszelkiego rodzaju rozrywek i zajęcia czasu mu nie brakowało, dziewczę nadal pojawiało się w jego głowie w najmniej oczekiwanych momentach, rozpraszając jego aktualnie dobry nastrój. Żadna relacja wcześniej nie doprowadziła go do takiego stanu zaangażowania, czego przed samym sobą nawet przyznać nie chciał. Z biegiem czasu odnosił też wrażenie, że zapomniał z jakiego powodu odbyła się ich kłótnia, która doprowadziła do zerwania kontaktu, nie wiedząc po której stronie leżała wina za to co się wydarzyło, jednocześnie będąc zbyt dumnym, żeby wziąć ową winę na siebie i nadal nie posiadając większych wyrzutów sumienia. Miejsc, w których oboje spędzali czas wolałby unikać jednak miasteczko nie było na tyle duże, żeby mieć większy wybór. I tak dziwił się, że żadnego razu na siebie nie wpadli, co mu bardzo odpowiadało, bo nie wiedziałby jak dokładnie miałby się zachować. Do antykwariatu zaszedł bez większych celów, zwyczajnie lubił wyszukiwać interesujące rzeczy, co sprawiało normalnie dużo więcej radości i zabawy będąc w czyimś towarzystwie. Tę myśl szybko wyrzucił z głowy, wiedząc, że jeżeli tego nie zrobi pojawią się kolejne, a wraz z nimi dziwny ucisk w żołądku będący przejawem tęsknoty, który on tak silnie ignorować chciał. W międzyczasie dostał jakąś wiadomość i spoglądając w telefon kompletnie się nie skupiał na swoim otoczeniu, kierując się już w kierunku wyjścia, gdy nagle jego drogę przerwało mu wpadnięcie na kogoś - Przepraszam - Mruknął pod nosem i dopiero po chwili podniósł wzrok by od razu rozpoznać panienkę, która przed nim stała. Z jawnym zmieszaniem na twarzy postarał się o uśmiech, a przynajmniej jego imitacje - Oh, cóż za niespodzianka - Dodał, nie wiedząc sam dokładnie co miał na to na myśli.
francesca arreola-reeves
Marcelowi nic nie przychodziło tak łatwo jak udawanie, że coś go kompletnie nie przejęło. Biorąc pod uwagę jego aktualną sytuację życiową w postaci braku planów na przyszłość i jakiejkolwiek stabilizacji, radził sobie bardzo dobrze w ignorowaniu swoich stresów i uciekaniem myślami przed byciem odpowiedzialnym. Lecz nawet i go prędzej czy później takie refleksje nadganiały i ani fajki, ani winko nie pomagały mu ich zignorować. Wszystkiemu nie pomagał fakt, że nie radził sobie tak dobrze z rozstaniem z panienką Reeves jak by chciał. Mimo, że wszelkiego rodzaju rozrywek i zajęcia czasu mu nie brakowało, dziewczę nadal pojawiało się w jego głowie w najmniej oczekiwanych momentach, rozpraszając jego aktualnie dobry nastrój. Żadna relacja wcześniej nie doprowadziła go do takiego stanu zaangażowania, czego przed samym sobą nawet przyznać nie chciał. Z biegiem czasu odnosił też wrażenie, że zapomniał z jakiego powodu odbyła się ich kłótnia, która doprowadziła do zerwania kontaktu, nie wiedząc po której stronie leżała wina za to co się wydarzyło, jednocześnie będąc zbyt dumnym, żeby wziąć ową winę na siebie i nadal nie posiadając większych wyrzutów sumienia. Miejsc, w których oboje spędzali czas wolałby unikać jednak miasteczko nie było na tyle duże, żeby mieć większy wybór. I tak dziwił się, że żadnego razu na siebie nie wpadli, co mu bardzo odpowiadało, bo nie wiedziałby jak dokładnie miałby się zachować. Do antykwariatu zaszedł bez większych celów, zwyczajnie lubił wyszukiwać interesujące rzeczy, co sprawiało normalnie dużo więcej radości i zabawy będąc w czyimś towarzystwie. Tę myśl szybko wyrzucił z głowy, wiedząc, że jeżeli tego nie zrobi pojawią się kolejne, a wraz z nimi dziwny ucisk w żołądku będący przejawem tęsknoty, który on tak silnie ignorować chciał. W międzyczasie dostał jakąś wiadomość i spoglądając w telefon kompletnie się nie skupiał na swoim otoczeniu, kierując się już w kierunku wyjścia, gdy nagle jego drogę przerwało mu wpadnięcie na kogoś - Przepraszam - Mruknął pod nosem i dopiero po chwili podniósł wzrok by od razu rozpoznać panienkę, która przed nim stała. Z jawnym zmieszaniem na twarzy postarał się o uśmiech, a przynajmniej jego imitacje - Oh, cóż za niespodzianka - Dodał, nie wiedząc sam dokładnie co miał na to na myśli.
francesca arreola-reeves
a
Francesca musiała wspiąć się na wyżyny spychania leków i trudnych emocji, bo inaczej stałaby się chodzącym kłębkiem nerwów lub gniewną pochodnią. Niczym czkawka co prawda odzywały się w niej echa jej własnego głosu przypominające, że nie zdecydowała się na żadne studia, mimo, że trzy uczelnie zaproponowały jej stypendium. Przypominały także nadal nieporównywalnie małą liczbę słuchaczy do wysiłku, który wkłada w podcast. Słyszała też jak sama sobie wypomina swoją niespotykaną wcześniej porywczość, którą okazała wobec Marcela. Ten skrawek poczucia winy jednak przyćmiewa szalejący jeszcze gniew, którym darzy chłopaka. Nie wiedziała, czy zasłużył sobie na niego bardziej kręceniem i tą nonszalancją w odpowiedzi na ważne dla Fran pytania/ oskarżenia, czy może chodziło o reakcję na jej wybuch. Typowy wybuch hiszpańskiego temperamentu, co? - To przecież nie powinno doprowadzić Francesci do płaczu, który chyba skutecznie ukryła za pomocą wymierzonego ciosu w policzek i sprawnej ewakuacji. Gdyby się zastanowiła nad tym głębiej, pewnie sama przed sobą przyznałaby, że to nie było normalne. Ale nie zamierzała o tym myśleć. Wystarczył jej gniew, który huczał w jej piersiach za każdym razem, kiedy pomyślała o Marcelu.
W tej chwili ten gniew znajdował się gdzieś w okolicach żołądka, spychany usilnie przez Fran, która przemierzała antykwariat szukając czegoś co ją zachwyci. Pochłonięta tym bez reszty, nie usłyszała dzwoneczka, który anonsował następnego klienta. Nic więc dziwnego, że zdała sobie sprawę z obecności Marcela dopiero, gdy skojarzyła ten charakterystyczny zapach z głosem, który własnie coś do niej mówił. Znieruchomiała wpół gestu - ręka sięgająca po fikuśny świecznik zamarzła. Mogłaby przysiąc, że w zwolnionym tempie odwróciła głowę. Jej wzrok napotkał klatę Marcela, więc tytanicznym wysiłkiem masochistycznego serduszka podniosła wzrok, żeby popatrzeć mu w oczy. Cholera. Na szczęście ogłupienie trwało chwilę. Francesca dała sobie moment na uporządkowanie emocji, chwytając wspomniany świecznik i koncentrując na nim swój wzrok.
- Tak, bardzo... niespodziewana. - burknęła, bo nie bardzo była w stanie powiedzieć coś więcej. Paraliż funkcji odpowiedzialnych za zachowywanie się jak człowiek mijał, a w jego miejsce wchodził wkurw. Co on sobie myślał, idąc tu za nią i udając, ze to przypadek?!
- A może nie tak bardzo niespodziewana? - zapytała znów spoglądając na chłopaka i marszcząc brwi.
Marcel Wheeler
W tej chwili ten gniew znajdował się gdzieś w okolicach żołądka, spychany usilnie przez Fran, która przemierzała antykwariat szukając czegoś co ją zachwyci. Pochłonięta tym bez reszty, nie usłyszała dzwoneczka, który anonsował następnego klienta. Nic więc dziwnego, że zdała sobie sprawę z obecności Marcela dopiero, gdy skojarzyła ten charakterystyczny zapach z głosem, który własnie coś do niej mówił. Znieruchomiała wpół gestu - ręka sięgająca po fikuśny świecznik zamarzła. Mogłaby przysiąc, że w zwolnionym tempie odwróciła głowę. Jej wzrok napotkał klatę Marcela, więc tytanicznym wysiłkiem masochistycznego serduszka podniosła wzrok, żeby popatrzeć mu w oczy. Cholera. Na szczęście ogłupienie trwało chwilę. Francesca dała sobie moment na uporządkowanie emocji, chwytając wspomniany świecznik i koncentrując na nim swój wzrok.
- Tak, bardzo... niespodziewana. - burknęła, bo nie bardzo była w stanie powiedzieć coś więcej. Paraliż funkcji odpowiedzialnych za zachowywanie się jak człowiek mijał, a w jego miejsce wchodził wkurw. Co on sobie myślał, idąc tu za nią i udając, ze to przypadek?!
- A może nie tak bardzo niespodziewana? - zapytała znów spoglądając na chłopaka i marszcząc brwi.
Marcel Wheeler
mów mi/kontakt
Mania#2128