Hope Creek InnHV P.D.Neighbourhood Art Center
Octavian Carter
a

Post

#2

Choć Octavian przez całe swoje dotychczasowe życie miał w zwyczaju regularnie wplątywać się w mniejsze bądź większe dramy, z czystym sumieniem można było uznać, że jego życie przez większość czasu było w miarę beztroskie. Być może była to kwestia podejścia, bo Carter zwykł wszytko traktować zbyt lekko i nie przejmować się niczym bardziej niż powinien - ciężko ocenić, czy to dobrze czy może wręcz przeciwnie, choć dzięki temu z całą pewnością zaoszczędził sobie w życiu wielu niepotrzebnych nerwów. Los także zdawał się być po jego stronie, nie stracił żadnego z bliższych członków rodziny, nie miał za sobą żadnych ciężkich chorób czy traumatycznych przeżyć... no żyć nie umierać, a przynajmniej tak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka.
Bądźmy szczerzy - widok Octaviana w sklepie z alkoholami z pewnością nie zaskoczył absolutnie nikogo. Nie było tajemnicą, że lubił sobie wypić, czy to w towarzystwie czy do przysłowiowego lustra, i choć raczej jeszcze nie można było nazwać tego nałogiem, to jego ciągoty do wysokoprocentowych trunków były momentami lekko niepokojące. Spacerował sobie pomiędzy półkami, pochłonięty bez reszty, totalnie nie zwracając uwagi na nic poza etykietkami na butelkach, kiedy nagle znajomy głos przywrócił go do rzeczywistości. Spojrzał w tamtym kierunku a na widok przyjaciela na jego twarzy momentalnie pojawił się delikatny uśmiech.
- Ciao! - Tak, przez tyle lat nauczył się przy nim kilku słów po hiszpańsku i teraz szpanował na dzielni, czego to on nie potrafi. Cóż, każdy ma inne sposoby, żeby próbować się dowartościować.
Już na pierwszy rzut oka było widać, że przyjaciel nie miał się najlepiej. Przez ostatni rok Octavian widywał go w tym stanie prawie zawsze i niestety wiedział aż za dobrze, czym to jest spowodowane. Sam dość mocno przeżył śmierć jego rodziny, był z nimi mocno zżyty odkąd tylko pamiętał - jego żonę uważał za przyjaciółkę a dzieciaki wołały do niego wujku odkąd tylko nauczyły się mówić. Ich odejście, w dodatku tak nagłe było jedną z nielicznych rzeczy które naprawdę nim wstrząsnęły, choć z całą pewnością nie dało się tego nawet porównywać do tego, przez co od dnia wypadku przechodził Carlos. Carter starał się jakoś mu pomóc, ale tak naprawdę, co mógł dla niego zrobić, nie licząc wsparcia? Przecież nie był w stanie przywrócić nikomu życia.
- Okej. - Skinął głową, by Carlos poszedł za nim, do nieco bardziej wyludnionej części sklepu, coby zaraz wszyscy nie słyszeli, o czym gadają. - W porządku, wyrzuć z siebie wszystko, co leży ci na sercu. - W tej chwili był tu tylko dla niego, gotowy wysłuchać, wesprzeć i zrobić wszystko, by rzeczywistość wydawała się choć trochę mniej chujowa. Może miejsce na rozmowę było średnie, ale właściwie whatever. Jeśli okaże się, że pozostali klienci sklepu jednak za bardzo przeszkadzają, Octavian pewnie zabierze Villedę do siebie - tam będą mieć ciszę, spokój i alkohol, czyli wszystko, czego potrzeba do rozmów na ciężkie tematy.

Carlos Villeda
mów mi/kontakt
a
Awatar użytkownika
Pilot myśliwca wojskowego, po stracie żony i dzieci w wypadku wrócił do Hope i założył w Miami szkołę latania na awionetkach. Jako tako układa sobie życie na nowo, problem w tym że po pijaku przespał się z najlepszym kumplem i nie wie co ma robić.
37
185

Post

Ile to razy miał nadzieję, że w końcu coś ułoży się w jego życiu. Ba, sukcesywnie do tego dążył, zważywszy jednak na to, że zbyt często się poddawał, osiągniecie jakiejkolwiek dozy szczęścia graniczyło z cudem i tylko on sam ma tego świadomość. Villeda zawsze robił dobrą minę do złej gry, jednak tylko ci, którzy naprawdę go znali, byli w stanie dostrzec, że coś z nim nie tak i starali się to z niego wyciągnąć, co sprawiało że jeszcze bardziej ich od siebie odpychał, chcąc zostać ze swoim smutkiem sam na sam, nie dopuszczając do siebie nikogo, bo po prostu nie był w stanie patrzeć im w oczy. Octavian za to o dziwo, mimo tego jaki Carlos był w tym momencie, stał u jego boku i nawet na pogrzebie widział u młodszego mężczyzny naprawdę wielki smutek. Zważywszy na to, że ich relacja była mocno przyjacielska także z żoną pilota, to był jeszcze większy cios. Jednak sam wie, że nie może się zamykać na ludzi, a skoro powiedziało się już A, trzeba powiedzieć resztę alfabetu, prawda?
Poszedł za nim między półki, uważnie zerkając na boki, czy aby przypadkiem nikt wścibski nie będzie chciał posłuchać ich rozmowy. Każde miasto miało mieszkańców, którzy lubili ploteczki i tylko wyczekiwali okazji do podzielenia się pikantnymi sekretami sąsiadów. Gdy był pewien, że nikt już ich nie podsłuchuje, odetchnął głęboko i schował ręce do kieszeni, przez chwilę wbijając spojrzenie w swoje buty.
Przygryzł wargę.
- Źle się dzieje stary, nawet ja sam o tym wiem. – zaczął, a mimo tego, że nie czuł się źle w jego towarzystwie, z trudem przychodziło mu ujawnienie swoich najgłębiej skrywanych myśli i odczuć, które zawsze starał się idealnie maskować. - Nie radzę sobie z życiem, z tym wszystkim. – machnął ręką jakby miał na myśli nie tylko sklep, ale także i cały otaczający go świat. - Chciałbym zapomnieć, ale nie potrafię, mimo czasu nie jestem w stanie niczego zbudować, ba niczego naprawić, mam wrażenie że stoję w miejscu i nawet loty nic mi nie pomagają, a kiedyś sprawiały cholerną radość i wolność. – westchnął zrezygnowany i popatrzył prosto w jego oczy. Potrzebował się wyżalić i nic go nie obchodziło, co ludzie o tym myślą. Źle się z tym wszystkim czuł i potrzebował chwili zapomnienia, inaczej zwariuje. - Coraz częściej mam ochotę spakować manatki i wynieść się do Miami, ale nadal wiele osób i rzeczy mnie tu trzyma. Problem w tym, że ja po prostu już sobie nie daję rady. – zakończył swoje użalanie się nad sobą i swoim losem krzywym uśmiechem który posłał mężczyźnie. Teoretycznie, by jednym z jego bliższych przyjaciół i dopóki rok temu nie stracił rodziny, bawili się naprawdę świetnie.

Octavian Carter
YOU ARE MY LOVE - dla każdego, z okazji Walentynek! MEOW MEOW - dla każdego, z okazji Dnia Kota! ICE BEAR - dla każdego, z okazji Dnia Niedźwiedzia Polarnego! Happy St. Patrick's Day! Prima Aprilis! WIOSNA, CIEPLEJSZY WIEJE WIATR - dla wszystkich z okazji Pierwszego Dnia Wiosny! Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku Największa maruda 2020 Call my name BOGATE CV WIĘCEJ NIŻ JEDNO ZWIERZĘ TO...? MAN UP! devine Sej łaaat? WDOWIEC/WDOWA WETERAN FAN FILMÓW WOJENNYCH Człowiek orkiestra boję się pająków Czuję motyle w brzuchu Like a virgin
mów mi/kontakt
DeadMemories#5203
Octavian Carter
a

Post

Nie ulegało najmniejszej wątpliwości, że od czasu wypadku i tragicznej śmierci rodziny Carlos nie był już tą samą osobą. Mimo, iż Octavian uchodził za totalnie niewrażliwego na śmierć i cudzą tragedię (zupełnie mylnie, bo ludzie oceniali go jedynie po tym, jak zachowywał się na pogrzebach, które przecież były jego codziennością. W rzeczywistości w środeczku był przekochany!), tak naprawdę doskonale rozumiał, albo przynajmniej starał się rozumieć, przez co przyjaciel musiał przechodzić i właśnie dlatego przez cały czas był przy nim, wspierał go i nie dawał się zbyć żadnymi złośliwościami ze strony Villedy. Zdawał sobie sprawę, że przemawia przez niego ogromny ból po stracie bliskich, tak więc bez słowa znosił wszystkie humory przyjaciela i starał się na bieżąco ogarniać cały jego życiowy syf. Naprawę cholernie żałował, że był w stanie zrobić dla niego tylko tyle, ale chyba dobre i to, skoro poza nim i rodzeństwem Carlos zdawał się nie mieć nikogo, kto tak wytrwale by przy nim trwał i zajmował się nim we wszystkich najgorszych chwilach, których, nie oszukujmy się, było ostatnio naprawdę dużo.
Wysłuchał go w milczeniu, w pewnym momencie delikatnie łapiąc go za rękę, chcąc dać mu do zrozumienia, że go słucha i że jest przy nim, choćby nie wiadomo co się działo.
- Nie chcę ci mówić, że czas leczy rany, bo to gówno prawda. Pocieszenie dobre dla naiwnych nastolatków. - Prawdopodobnie nie była to najbardziej optymistyczna rzecz którą mógł powiedzieć, ale z drugiej strony nie chciał wciskać mu mdławych, pustych przekonań o tym, że kiedyś wszystko się ułoży, bo to nieprawda. Taka tragedia zostawiała trwały ślad na psychice, przez co życie już nigdy nie wyglądało tak samo. Przerażające, ale niestety prawdziwe. - Wydaje mi się, że trzeba po prostu nauczyć się z tym żyć. Wiem, że to niełatwe i pewnie miną miesiące albo nawet lata, ale do każdego bólu idzie się w końcu przyzwyczaić. - Ta, szczyt optymizmu, nie ma co! Octavian jednak od zawsze był zdania, że nawet najbardziej brutalna prawda jest lepsza od pięknego kłamstwa. - Jeśli potrzebujesz się napić to mów. Kupię co będziesz chciał i możemy dokończyć rozmowę u mnie.
Czy robił źle, proponując mu zapijanie problemów? Pewnie tak, ale utopienie smutków w kieliszku od czasu do czasu jeszcze nikomu nie zaszkodziło, a Octavian miał sytuację pod kontrolą i wiedział, kiedy powiedzieć Villedzie, że dotąd a nie dalej... ewentualnie jeśli słowa nic nie dadzą to zabrać mu flaszkę i siłą zaciągnąć do łóżka - oczywiście bez żadnych podtekstów! Chodziło jedynie o dopilnowanie, by przyjaciel poszedł spać i nie próbował przypadkiem wymykać się po więcej alkoholu, a kiedy kryzys zostawał zażegnany, Carter zazwyczaj szedł przespać się na kanapie w salonie Carlosa (tudzież na swojej, jeśli akurat byli u niego w domu i kładł Villedę do swojego łóżka), bo nie chciało mu się tłuc po nocach do własnego mieszkania, plus, no jednak wolał być na miejscu w razie gdyby zaczęło się dziać coś złego. I tak miał poważne problemy ze snem, więc chyba lepiej, żeby pilnował przyjaciela i ogarniał go w razie potrzeby, niż gdyby miał siedzieć w łóżku, przewracając się z boku na bok i bezskutecznie próbując zasnąć.

Carlos Villeda
mów mi/kontakt
a
Awatar użytkownika
Pilot myśliwca wojskowego, po stracie żony i dzieci w wypadku wrócił do Hope i założył w Miami szkołę latania na awionetkach. Jako tako układa sobie życie na nowo, problem w tym że po pijaku przespał się z najlepszym kumplem i nie wie co ma robić.
37
185

Post

Może właśnie dlatego, że Octavian był jaki był, Carlos uważał go za swojego, notabene, jedynego przyjaciela. Żył ze świadomością, że ten mu doradzi, pokrzepi dobrym słowem, albo po prostu pocierpi w jego towarzystwie i samą obecnością bardzo wiele mu zaoferuje, nawet jeśli Villeda na głos tego nie powie. Od małego był w towarzystwie ludzi, czy to rodzeństwa, czy też sąsiadów, zawsze miał się do kogo odezwać, jednak nieczęsto wyjawiał najskrytsze pragnienia, bądź troski, uważając że ze wszystkim sobie poradzi, nie chcąc na barki innych zwalać swoich problemów, z którymi powinien sobie po prostu poradzić. Nikomu nie wyjawił początków w wojsku, kiedy na każdym kroku spotykał się z rasizmem i brakiem akceptacji, ale teraz, w obecnej sytuacji, nie potrafił skrywać tego, co było wręcz wymalowane na jego twarzy: bólu, tęsknoty, potrzeby bliskości drugiego człowieka. Musiał w końcu komuś o tym wszystkim powiedzieć, inaczej zapewne zamknąłby się w sobie, a wiadomo, jak takie zachowanie się kończy. Dlatego cieszył się, że na niego wpadł. Dlatego w odruchu ścisnął jego rękę, jakby tym prostym gestem chciał upewnić się, ze to wsparcie naprawdę jest mu okazywane, że nie jest to wytwór jego wyobraźni i zranionego serca. Że ma blisko siebie kogoś, kto go wesprze, coby się nie działo.
Westchnął ciężko.
- Nigdy nie przypuszczałem, że będę w takiej sytuacji. Gdybym mógł... – zawiesił głos i potrząsnął głową. Nadal obwiniał się o ten wypadek, mimo że to pijany kierowca wyszedł im na czołowe. Ostatnie co pamiętał, to kłótnia o jakąś błahostkę z żoną, a potem kompletnie nic. To będzie prześladowało go aż do śmierci i prawdopodobnie nigdy sobie tego nie wybaczy. Chcąc zamaskować swój stosunkowo dziwny wyraz twarzy puścił jego rękę i przeczesał dłonią włosy, zbierając myśli. - Ale masz rację. Może kiedyś to będzie w miarę do zniesienia. Dzięki, stary. – posłał mu nawet lekki, nie wymuszony uśmiech, naprawdę doceniając to, że w prostych słowach przyjaciel stara się go jakoś wyciągnąć z tego bagna w jakim się ostatnio znalazł. Mawiają że słowa to tylko słowa, dla Carlosa znaczy to jednak bardzo dużo. Nawet jeśli wprost nie tego nie powie, to po wyrazie jego ciemnych oczu jasno można dostrzec, że chce w to uwierzyć. Że po prostu chce, by było dobrze.
Zerknął na półki.
- Nie śmiałem proponować, ale chyba tego potrzebuję. Jeśli masz czas i chęci, możemy walnąć kilka głębszych. – wzruszył lekko ramionami i zaciągnął go dalej między półki, gdzie stał znacznie lepszy alkohol niż ten, przy którym stali. Zapijanie smutków nigdy nie jest dobrym pomysłem, boleśnie przekonał się o tym kilka dni po pogrzebie, gdy Octavian znalazł go w domu prawie nieprzytomnego, nie mogąc się do niego dodzwonić, a nadmieńmy, że pił bimber domowej roboty, który brutalnie go sponiewierał. Od tamtego momentu nie doprowadza się do takiego stanu, jednak różnie to bywa, grunt że nie będzie tego robił sam. - Też za kilka dni poproszę cię o pomoc. Wiesz, trzeba wszystko popakować... w końcu. – zerknął na niego z ukosa, mając na myśli rzeczy jego żony i bliźniaków które do tej pory walają się po jego domu, bo on nie ma serca ich wywalić, mimo że czas płynie i powinien pójść naprzód. Patrząc jednak na te pluszowe zabawki i biżuterię nachodzą go fale wspomnień, które skutecznie uniemożliwiają wpakowanie tego wszystkiego do kartonów.

Octavian Carter
YOU ARE MY LOVE - dla każdego, z okazji Walentynek! MEOW MEOW - dla każdego, z okazji Dnia Kota! ICE BEAR - dla każdego, z okazji Dnia Niedźwiedzia Polarnego! Happy St. Patrick's Day! Prima Aprilis! WIOSNA, CIEPLEJSZY WIEJE WIATR - dla wszystkich z okazji Pierwszego Dnia Wiosny! Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku Największa maruda 2020 Call my name BOGATE CV WIĘCEJ NIŻ JEDNO ZWIERZĘ TO...? MAN UP! devine Sej łaaat? WDOWIEC/WDOWA WETERAN FAN FILMÓW WOJENNYCH Człowiek orkiestra boję się pająków Czuję motyle w brzuchu Like a virgin
mów mi/kontakt
DeadMemories#5203
Octavian Carter
a

Post

Szczerze mówiąc Octavian chyba nie do końca zdawał sobie sprawę, że jest dla Villedy ważny aż do tego stopnia. Znaczy, owszem, przyjaźnili się od dawna, wiele wspólnie przeszli, ale Carter nie sądził, że jest w tej chwili jedyną osobą, której Carlos ufa aż do tego stopnia. Większość ludzi postrzegała go w końcu jako dobrego kumpla z którym można wyjść na piwo, pogadać o pierdołach, pożartować i ponarzekać na wszechświat, ale raczej nic poza tym. Nie miał reputacji szczególnie godnego zaufania czy odpowiedzialnego, i tak jak tego pierwszego totalnie nie rozumiał, tak z drugim zgadzał się w stu procentach - w końcu wiele razy ten brak odpowiedzialności udowodnił, robiąc w życiu głupotę za głupotą. Może to w pewnym sensie tłumaczyło, dlaczego każdy jego związek prędzej czy później kończył się burzliwym rozstaniem? Jeszcze żeby to było z jakich poważnych powodów, ale nie - wszystkie jego poważniejsze relacje, co do jednej, rozsypywały się przez niego i jego głupotę. Sad but true.
- Wiem. Trudno się z tym pogodzić, ale wiesz, że obwinianie się nic tu nie pomoże. To nie była twoja wina, nie byłeś w stanie temu zapobiec. - Octavian powtarzał mu to już wielokrotnie, choć słowa w tej sytuacji raczej nie za wiele mogły zdziałać. Wyrzuty sumienia nie były czymś, czego dało się pozbyć ot tak, nawet, jeśli faktycznie wcale nie było się niczemu winnym, ale z drugiej strony, bezustanne zadręczanie się też było bezcelowe i tylko jeszcze bardziej wszystko pogarszało. Czy istniał skuteczny sposób na stłumienie wyrzutów? Octavian nie miał pojęcia, bo sam raczej nieczęsto o cokolwiek się obwiniał, więc w tej sytuacji, mimo najszczerszych chęci, chyba raczej nie był w stanie zarzucić żadną sensowną radą.
- Wiesz, że dla ciebie zawsze mam czas. Powiedz mi tylko co chcesz pić - Jemu w sumie było wszystko jedno, jeśli chodzi o alkohol to raczej nie był szczególnie wybredny o czym doskonale wiedział każdy, kto znał go choć trochę. W tej kwestii jakoś nigdy się nie oszczędzał i ani trochę nie miał z tego powodu wyrzutów sumienia. Był zdania, że przynajmniej tyle mu się od życia należy, a że przy okazji niszczył sobie wątrobę, to zdecydowanie było sprawą mniejszej wagi.
- Jasne, pomogę ci jeśli uważasz, że jesteś na to gotowy. - Doskonale rozumiał, dlaczego przez ostatni rok Carlos nie potrafił zebrać się do uprzątnięcia rzeczy po żonie i dzieciach, ale racja, w końcu trzeba było to zrobić. Przeszło mu to przez myśl już niejednokrotnie, ale nigdy nie miał serca powiedzieć tego przyjacielowi, a już na pewno nie wprost. Wolał zaczekać, aż sam zdecyduje że jest na to gotowy. Kto wie, być może to właśnie będzie pierwszym, małym krokiem do pogodzenia się ze stratą?
Wziął z półki alkohol wybrany przez przyjaciela i spojrzał na niego z niemym zapytaniem, czy to wszystko i czy może iść płacić. Później będą mogli na spokojnie wrócić do tej rozmowy, albo pogadać o czymś zupełnie innym, by choć na chwilę odstawić problemy i zmartwienia na bok - wszystko będzie zależało od Carlosa, bo to przede wszystkim o niego dziś chodziło. Octavian miał zamiar pomoc mu na tyle, na ile był w stanie i zrobić wszystko, co leżało w granicach jego możliwości.

Carlos Villeda
mów mi/kontakt
a
Awatar użytkownika
Pilot myśliwca wojskowego, po stracie żony i dzieci w wypadku wrócił do Hope i założył w Miami szkołę latania na awionetkach. Jako tako układa sobie życie na nowo, problem w tym że po pijaku przespał się z najlepszym kumplem i nie wie co ma robić.
37
185

Post

Bo Carlos nie potrafi otwarcie mówić o tym, co czuje, od zawsze miał ten problem i nawet teraz, po latach, nie umie innym osobom niż rodzina (tak jak w tym przypadku) powiedzieć że naprawdę ceni tą relację. Też trzeba powiedzieć sobie szczerze, że nie był jakoś popularny, nie otaczał się rzeszą ludzi, mając sporą rodzinę nigdy nie był sam, ale to właśnie ta przyjaźń, trwająca już naprawdę wiele lat, była jedną z nielicznych, na której Villedzie zależało. Przez lata dowiedział się, jaki Octavian jest i nigdy mu to nie przeszkadzało, można chyba śmiało stwierdzić że czasami to Carlos wyciągał go z bagna, jakim okazało się jego życie, bądź sprowadzał na ziemię, gdy za bardzo mu obijało, będąc aniołem stróżem młodszego mężczyzny. Co do związków, przed żoną nie miał ich za wiele, jako wojskowy miał trudności z nawiązaniem czegoś więcej niż przyjaźni, bo zawsze pozostawał ten strach, że nie wróci do domu, dlatego on po prostu się nie angażował. Potem spadła na niego miłość, ale jeszcze szybciej została mu odebrana.
- Wiem stary, ale nadal mimo wszystko mnie to prześladuje. Chyba po prostu za mało czasu minęło, bym mógł na to popatrzeć z innej strony. – pokręcił lekko głową przyznając mu rację. Było udowodnione, że to nie wina Carlosa, tylko tego pijanego kierowcy, ale on nadal się obwinia, mając w pamięci kłótnie z żoną wmawia sobie, że to przez nią nie skupił się na drodze. Westchnął ciężko odrzucając od siebie te myśli. Właśnie tak ostatnio wyglądało jego życie: zadręczaniem się tym, co było, niemożnością otworzenia się na to, co będzie.
- Właśnie dlatego się przyjaźnimy. Nie muszę mówić otwarcie, czego chcę, a ty już wiesz. – zaśmiał się lekko, bo taka była prawda. Oczywiście, alkohol nie jest najlepszym wyjściem w tej sytuacji, ale lepiej by nie pił sam a w towarzystwie kogoś kto chociaż w jakimś stopniu go rozumie i będzie mógł jako tako pomóc, albo po prostu przypilnuje, by bezpiecznie spędził wieczór, niż szlajanie się po mieście i wszczynanie problemów, a tego Villeda nie chciał ze szczerego serca. Nie chciał być dla nikogo kolejnym problemem.
- Jeśli teraz tego nie zrobię, będę to odwlekał w czasie a to nie metoda. – potrząsnął głową. Wiedział że najwyższy czas w końcu zerwać z przeszłością, jakoś to wszystko poukładać, a spakowanie rzeczy jest pierwszym krokiem do normalności. Minął rok, odkąd stracił sens życia, stopniowo musi się otwierać, jego żona na pewno by tego chciała, nie chciałaby jednak żeby się zadręczał i był sam przez resztę życia.
Zgarnął z półki jeszcze jedną butelkę i poszedł za mężczyzną do kasy, dziękując Bogowi w duchu że na niego wpadł. Inaczej zapewne skończyłoby się to nocnym wyjściem w miasto, a dla nikogo nie byłoby to korzystne. Nie chciał jednak, by atmosfera podczas picia była nerwowa, poruszała newralgiczne punkty jego życia, dlatego w głowie postanowił sobie nie poruszać już ciężkich tematów, a skupić się jedynie na towarzystwie przyjaciela. Z tą myślą wyszli ze sklepu.

/ zt x 2


Octavian Carter
YOU ARE MY LOVE - dla każdego, z okazji Walentynek! MEOW MEOW - dla każdego, z okazji Dnia Kota! ICE BEAR - dla każdego, z okazji Dnia Niedźwiedzia Polarnego! Happy St. Patrick's Day! Prima Aprilis! WIOSNA, CIEPLEJSZY WIEJE WIATR - dla wszystkich z okazji Pierwszego Dnia Wiosny! Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku Największa maruda 2020 Call my name BOGATE CV WIĘCEJ NIŻ JEDNO ZWIERZĘ TO...? MAN UP! devine Sej łaaat? WDOWIEC/WDOWA WETERAN FAN FILMÓW WOJENNYCH Człowiek orkiestra boję się pająków Czuję motyle w brzuchu Like a virgin
mów mi/kontakt
DeadMemories#5203
ODPOWIEDZ