a
mów mi/kontakt
administrator
a
Adoptowana studentka biochemii, która dostała mieszkanie od rodziców, na życie zarabiając jako kelnerka w jednej z restauracji. Ma kapryśnego kota imieniem Luna, głowę pełną szalonych pomysłów i chaos w życiu, nad którym udaje jej się zapanować jedynie dzięki Billy'emu, któremu już dawno oddała serce na wyłączność.
23
165
Zdecydowanie potrzebowała kawy. Jej zmiana w pracy się nie zaczęła, a ona już czuła, że jeszcze chwila, a padnie twarzą na piasek, ewentualnie o beton, chociaż to bolałoby znacznie bardziej. Kofeina miała być prawdziwym wybawieniem, dzięki któremu będzie w stanie serwować posiłki i napoje wszystkim klientom. Zależało jej na tej robocie, bo potrzebowała pieniędzy, więc wiadomo, że nie chciała, by szefostwo miało do niej jakieś zażalenia. Może powinna odwiedzić rodziców? Jej mama zawsze robiła świetną kawę. Chociaż była niemal pewna, że siedzieli w pracy. Beznadziejnie. Nie lubiła pić sama, czy to alkoholu, czy innych napojów poza sokiem i wodą.
Dlatego postanowiła napisać do pierwszej osoby, która wpadła jej do głowy. Lumen. Czyż nie była idealna na towarzysza, z którym zawsze można było zrobić coś dziwnego? Jakby nie patrzeć sama taka była, o czym Mia przekonała się niemal na wstępie ich znajomości.
Napisała szybkiego SMSa z zapytaniem, czekając na odpowiedź. Twierdząca, idealnie.
Spakowała rzeczy to torby i wyszła z mieszkania, w międzyczasie wymieniając z dziewczyną kilka informacji, jak chociażby miejsce spotkania.
Uśmiechnęła się, mijając swojego ulubionego sąsiada. Zawsze był dla niej miły, zawsze jej pomagał, jeśli coś jej się zepsuło. Niestety, mieszkanie samemu miał to do siebie, że człowiek musiał wszystko ogarniać na własną rękę. Plus, że miała spokój, jak również poniekąd uczyła się odpowiedzialności. Była już w takim wieku, że powinna mieć o niej chociaż blade pojęcie.
Wskoczyła na rower, który stanowił jej główny środek transportu i popędziła w stronę kawiarenki, w której się umówiła. Była ładna i miała klimat. Niby nie wyróżniała się niczym szczególnym, bo w tej mieścinie wszystko prezentowało się korzystnie, jednak skradła serce Walker.
Zaparkowała swój wspaniały pojazd, zajmując miejsce przy stoliku na zewnątrz. Pogoda była zbyt piękna, by marnować ją na siedzenie w środku. Zresztą z tego miejsca można było obserwować ludzi, a Mia miała dziwny nawyk zastanawiania się nad ich życiem, ilekroć ich widziała w różnych sytuacjach.
lumen davies
Dlatego postanowiła napisać do pierwszej osoby, która wpadła jej do głowy. Lumen. Czyż nie była idealna na towarzysza, z którym zawsze można było zrobić coś dziwnego? Jakby nie patrzeć sama taka była, o czym Mia przekonała się niemal na wstępie ich znajomości.
Napisała szybkiego SMSa z zapytaniem, czekając na odpowiedź. Twierdząca, idealnie.
Spakowała rzeczy to torby i wyszła z mieszkania, w międzyczasie wymieniając z dziewczyną kilka informacji, jak chociażby miejsce spotkania.
Uśmiechnęła się, mijając swojego ulubionego sąsiada. Zawsze był dla niej miły, zawsze jej pomagał, jeśli coś jej się zepsuło. Niestety, mieszkanie samemu miał to do siebie, że człowiek musiał wszystko ogarniać na własną rękę. Plus, że miała spokój, jak również poniekąd uczyła się odpowiedzialności. Była już w takim wieku, że powinna mieć o niej chociaż blade pojęcie.
Wskoczyła na rower, który stanowił jej główny środek transportu i popędziła w stronę kawiarenki, w której się umówiła. Była ładna i miała klimat. Niby nie wyróżniała się niczym szczególnym, bo w tej mieścinie wszystko prezentowało się korzystnie, jednak skradła serce Walker.
Zaparkowała swój wspaniały pojazd, zajmując miejsce przy stoliku na zewnątrz. Pogoda była zbyt piękna, by marnować ją na siedzenie w środku. Zresztą z tego miejsca można było obserwować ludzi, a Mia miała dziwny nawyk zastanawiania się nad ich życiem, ilekroć ich widziała w różnych sytuacjach.
lumen davies
mów mi/kontakt
Queen Kiki #9085
a
Tego dnia Lumen wypadało wolne w pracy, więc robiła bardzo poważne rzeczy, takie jak na przykład oglądanie filmików płaskoziemców, co było jedną z jej ulubionych rozrywek. W ogóle zapoznawanie się z różnymi teoriami spiskowymi należało do czynności, którymi lubiła uzupełniać swój czas wolny, choć z byciem produktywnym miało to tyle wspólnego, że aż nic. Jasne, w towarzystwie zawsze mogła rzucić jakąś ciekawostką, ale niestety nie dało się tego wpisać w CV ani zbudować na tym swojej przyszłej kariery. Ani trochę nie zbliżało jej to do odkrycia, co chciałaby robić w życiu i w jakim kierunku podążyć, ale z drugiej strony właśnie takimi działaniami odpychała od siebie rzeczy, o których powinna myśleć. Ignorowanie ich było o wiele łatwiejsze, chociaż Lumen zdawała sobie sprawę z tego, że nie może tego robić w nieskończoność. Wierzcie lub nie, ale naprawdę nie chciała zostać baristką do końca życia, a póki co właśnie na to się zapowiadało.
Była przy szóstym z rzędu filmiku, kiedy dostała wiadomość od Mii. Nie zastanawiała się zbyt długo nad odpowiedzią, ponieważ była ona oczywista. Lumen zawsze była chętna do spotykania się z ludźmi, tylko niestety nie zawsze miała na to czas. Na szczęście dzisiaj nie musiała się tym przejmować, dlatego szybko wyskoczyła z łóżka i doprowadziła się do porządku, bo jednak byłoby głupio, gdyby poszła na kawę z przyjaciółką w samym dresie. Dobrze, że od kiedy miała krótsze włosy, to właściwie niewiele musiała z nimi robić, dzięki czemu teraz oszczędziła kilka dodatkowych minut. Zapewne przyczyniło się to do tego, że na miejscu spotkania pojawiła się w miarę punktualnie, a nie spóźniona, tak jak to miała w zwyczaju. Przyjaciółkę wypatrzyła praktycznie od razu, jeszcze z ulicy, skoro nie musiała nawet wchodzić do środka, aby ją dostrzec. Uśmiechnęła się szeroko i podbiegła do niej, po czym przytuliła ją mocno. — Dobrze cię widzieć! — powiedziała, a następnie wypuściła Mię i zajęła miejsce przy stoliku. Przyjrzała się jej przez chwilę, aby w razie czego zarejestrować jakieś zmiany w jej wyglądzie, ale że niczego nie zarejestrowała, to wzięła menu i zaczęła je przeglądać. — Wiesz już, co zmawiasz? — zapytała. Miała nadzieję na to, że może odpowiedź Walker naprowadzi ją na coś, co ona sama mogłaby wziąć, bo jak zwykle miała problem z decyzją. — A w ogóle to wybrałaś świetnie miejsce. Piękną mamy dzisiaj pogodę — stwierdziła, po czym jakby na potwierdzenie swoich słów wciągnęła mocno powietrze w płuca. Potem wystawiła twarz w stronę słońca, aby móc nacieszyć się jego promieniami.
Mia Walker
mów mi/kontakt
jula
a
Adoptowana studentka biochemii, która dostała mieszkanie od rodziców, na życie zarabiając jako kelnerka w jednej z restauracji. Ma kapryśnego kota imieniem Luna, głowę pełną szalonych pomysłów i chaos w życiu, nad którym udaje jej się zapanować jedynie dzięki Billy'emu, któremu już dawno oddała serce na wyłączność.
23
165
Uśmiech pojawił się na jej ustach, kiedy spoglądała na ludzi, którzy bez większej uwagi mijali kawiarnię, w której siedziała. Widziała staruszka, który właśnie witał się z jakąś młodszą kobietą. Widziała matkę z dzieckiem, która chyba nie do końca wiedziała, jak poradzić sobie z pociechą. Ciekawe, jak to było być rodzicem. Co prawda nie planowała tego uważając, że była stanowczo za młoda i zbyt mało odpowiedzialna, by sprawować pieczę nad drugą osobą, ale nachodziły ją podobne myśl. Tak na przyszłość, nic więcej. Domyślała się, że było to męczące, widziała to po Jaeminie, któremu trudno było pogodzić pracę z wychowaniem synka. Gdyby nie pomoc jej, czy Marka, byłoby mu naprawdę ciężko. Jej pewnie pomogliby rodzice, bo mama już nie raz pytała jej starszą siostrę, kiedy będzie mogła doczekać się wnuków, ale to i tak nie byłoby łatwe. Dziwnie byłoby przecież mieć dziecko i nie poświęcać mu należytej uwagi. Jeśli już mieć, to wychować je tak, jak ją wychowali. Co prawda ci biologiczni mieli na nią trochę wywalone, skoro postanowili ją zostawić, ale adopcyjni kochali ponad wszystko.
Z myśli wyrwało ją pojawienie się koleżanki, na którą w pierwszej chwili spojrzała tak, jakby urwała się z księżyca. Dopiero po kilku sekundach jej mózg uświadomił sobie, że ją przytuliła, więc odpowiedziała tym samym.
-Ciebie również. Mam wrażenie, że nie widziałyśmy się wieki. No powiedz, ile to minęło? - spytała. Zapewne kilka dni, ale Mia naprawdę się stęskniła. Może w jej życiu nie działo się nic fascynującego i nie mogła się za każdym razem dzielić nowościami z przyjaciółką, ale kto powiedział, że Lumen nie mogła z nią. Niech przynajmniej jedna z nich prowadzi życie fascynujące i pełne przygód.
-Myślałam nad mrożonym orzechowym latte. Jeszcze go nie piłam, a lubię nowości. Do tego może jakieś ciastko. Ale nie wiem które. Mają tutaj za dużo opcji - westchnęła. Jak miała wybrać to jedyne, kiedy ona miała poważne problemy z podejmowaniem decyzji. Potrzebowała pomocy licząc, że Lumen jej doradzi. - Jest genialna. Musimy się kiedyś wybrać na plażę. Kiedy ostatnio na niej byłaś, co? W ogóle blado wyglądasz. Czy ty się w ogóle opalasz? - zainteresowała się. Przyganiał kocioł garnkowi, ale to przemilczała.
lumen davies
Z myśli wyrwało ją pojawienie się koleżanki, na którą w pierwszej chwili spojrzała tak, jakby urwała się z księżyca. Dopiero po kilku sekundach jej mózg uświadomił sobie, że ją przytuliła, więc odpowiedziała tym samym.
-Ciebie również. Mam wrażenie, że nie widziałyśmy się wieki. No powiedz, ile to minęło? - spytała. Zapewne kilka dni, ale Mia naprawdę się stęskniła. Może w jej życiu nie działo się nic fascynującego i nie mogła się za każdym razem dzielić nowościami z przyjaciółką, ale kto powiedział, że Lumen nie mogła z nią. Niech przynajmniej jedna z nich prowadzi życie fascynujące i pełne przygód.
-Myślałam nad mrożonym orzechowym latte. Jeszcze go nie piłam, a lubię nowości. Do tego może jakieś ciastko. Ale nie wiem które. Mają tutaj za dużo opcji - westchnęła. Jak miała wybrać to jedyne, kiedy ona miała poważne problemy z podejmowaniem decyzji. Potrzebowała pomocy licząc, że Lumen jej doradzi. - Jest genialna. Musimy się kiedyś wybrać na plażę. Kiedy ostatnio na niej byłaś, co? W ogóle blado wyglądasz. Czy ty się w ogóle opalasz? - zainteresowała się. Przyganiał kocioł garnkowi, ale to przemilczała.
lumen davies
mów mi/kontakt
Queen Kiki #9085
a
Lumen miała bardzo konkretną opinię odnośnie swojego macierzyństwa. Była przekonana, że byłaby beznadziejną matką, dlatego nie planowała mieć w przyszłości dzieci. Nie stanowiła dobrego przykładu dla nikogo, a poza tym macierzyństwo wymagało niemałej ilości odpowiedzialności, której Davies po prostu nie miała. Sama potrzebowała opieki i dlatego nie mieszkała sama. Gdyby nie Wren, pewnie niejednokrotnie zrobiłaby sobie krzywdę w ciągu tych kilku lat, odkąd wyprowadziła się od rodziców. Nie zapowiadało się na to, aby Lumen niebawem miała wydorośleć. W dłuższej perspektywie czasowej również nie wydawało się to prawdopodobne. Poza tym do tańca trzeba dwojga, a życie uczuciowe panny Davies praktycznie nie istniało, więc tym bardziej nie było o czym rozmawiać.
— Wydaje mi się, że nieco ponad tydzień — odpowiedziała po chwili zastanowienia. Lumen zawsze miała problemy z pamięcią, więc przypomnienie sobie czegokolwiek zajmowało jej więcej czasu niż przeciętnemu człowiekowi, o ile w ogóle do tego dochodziło. Niektóre informacje umykały jej bezpowrotnie, ale jednocześnie znała na pamięć teksty piosenek, których słuchała w dzieciństwie albo wysłuchała ich raz w życiu. I gdzie tu logika? — Orzechowe latte mówisz? Hm, no dobrze, ja też spróbuję w takim razie. I do tego może szarlotka? — zaproponowała, patrząc na Mię znad karty. Jeśli chodziło o ciasta, to Lumen nie była wybredna. W ogóle jeśli coś było słodkie, to Davies automatycznie zaczynała to lubić i pewnie gdyby nie fakt, że na co dzień sporo się ruszała, to waga pokazywałaby jej o wiele więcej kilogramów, niż obecnie. — Ja zawsze blado wyglądam. Opalam się na czerwono, więc nie przepadam za wygrzewaniem się na słońcu, ble — na jej twarzy pojawił się grymas. Lumen uwielbiała, kiedy na zewnątrz było ciepło, ale zdecydowanie nie była fanką leżenia plackiem na plaży. Następnego dnia zazwyczaj nie mogła chociażby dotknąć swoich pleców, ponieważ czuła nieprzyjemny ból. — Możemy iść na plażę, ale tylko jeżeli będziemy pływać — oświadczyła. Akurat przebywanie w wodzie było czymś, co bardzo lubiła robić, dlatego miała nadzieję, że ich wyjście na plażę nie skończy się na tym, że będą tylko podziwiać morze, ale do niego wskoczą. — Poza tym nie żebym miała coś do twojej karnacji, ale sama nie grzeszysz opalenizną — stwierdziła, ale nie było w tym ani trochę przytyku! No dobrze, może troszkę, ale na pewno nie był on złośliwy. Lumen rzuciła to bardziej w formie żartu. — A tak poza posiadaniem skóry jasnego koloru, to co tam u ciebie? — zapytała, ciekawa tego, co w ostatnim czasie działo się u przyjaciółki.
Mia Walker
— Wydaje mi się, że nieco ponad tydzień — odpowiedziała po chwili zastanowienia. Lumen zawsze miała problemy z pamięcią, więc przypomnienie sobie czegokolwiek zajmowało jej więcej czasu niż przeciętnemu człowiekowi, o ile w ogóle do tego dochodziło. Niektóre informacje umykały jej bezpowrotnie, ale jednocześnie znała na pamięć teksty piosenek, których słuchała w dzieciństwie albo wysłuchała ich raz w życiu. I gdzie tu logika? — Orzechowe latte mówisz? Hm, no dobrze, ja też spróbuję w takim razie. I do tego może szarlotka? — zaproponowała, patrząc na Mię znad karty. Jeśli chodziło o ciasta, to Lumen nie była wybredna. W ogóle jeśli coś było słodkie, to Davies automatycznie zaczynała to lubić i pewnie gdyby nie fakt, że na co dzień sporo się ruszała, to waga pokazywałaby jej o wiele więcej kilogramów, niż obecnie. — Ja zawsze blado wyglądam. Opalam się na czerwono, więc nie przepadam za wygrzewaniem się na słońcu, ble — na jej twarzy pojawił się grymas. Lumen uwielbiała, kiedy na zewnątrz było ciepło, ale zdecydowanie nie była fanką leżenia plackiem na plaży. Następnego dnia zazwyczaj nie mogła chociażby dotknąć swoich pleców, ponieważ czuła nieprzyjemny ból. — Możemy iść na plażę, ale tylko jeżeli będziemy pływać — oświadczyła. Akurat przebywanie w wodzie było czymś, co bardzo lubiła robić, dlatego miała nadzieję, że ich wyjście na plażę nie skończy się na tym, że będą tylko podziwiać morze, ale do niego wskoczą. — Poza tym nie żebym miała coś do twojej karnacji, ale sama nie grzeszysz opalenizną — stwierdziła, ale nie było w tym ani trochę przytyku! No dobrze, może troszkę, ale na pewno nie był on złośliwy. Lumen rzuciła to bardziej w formie żartu. — A tak poza posiadaniem skóry jasnego koloru, to co tam u ciebie? — zapytała, ciekawa tego, co w ostatnim czasie działo się u przyjaciółki.
Mia Walker
mów mi/kontakt
jula
a
Adoptowana studentka biochemii, która dostała mieszkanie od rodziców, na życie zarabiając jako kelnerka w jednej z restauracji. Ma kapryśnego kota imieniem Luna, głowę pełną szalonych pomysłów i chaos w życiu, nad którym udaje jej się zapanować jedynie dzięki Billy'emu, któremu już dawno oddała serce na wyłączność.
23
165
Mia uwielbiała spędzać czas z ludźmi. Nie wyobrażała sobie, że któregoś dnia mogłoby ich zabraknąć, a ona byłaby skazana na samotność. Nie tak się widziała w przyszłości i nie chciała własnej wizji zmieniać. Była towarzyska i aby normalnie funkcjonować potrzebowała spotkań, które mogli dać jej znajomi i przyjaciele. Jak dzisiaj, kiedy chciała spędzić trochę czasu z Lumen. Nawet, jeśli nie będą robiły niczego fascynującego jak skakanie po drzewach, zwiedzanie podmorskich jaskiń czy wyścigi na rowerach po nierównych terenach, ona cieszyła się na to spotkanie. Nie wybrzydzała. Zresztą jeśli człowiek dobrze czuł się w towarzystwie drugiej osoby, nie musiał wymyślać dziwnych urozmaiceń. Mia to wiedziała, chociaż zawsze trochę ją nosiło, jeśli chodzi o przygody.
-Widzisz? Czyli dawno. Zbyt długo, trzeba będzie to nadrobić. Nie wiem, może jakąś imprezą. Nie dzisiaj oczywiście, ale w najbliższej przyszłości musisz mi towarzyszyć - stwierdziła, uśmiechając się do niej. Mogłoby się zdawać, że była ciągłą bywalczynią domówek, czy innych potańcówek, ale prawda była taka, że bardziej od tego wolała latanie po miasteczku. Co nie znaczyło, że w nich nie uczestniczyła, bo kiedy tylko dostawała zaproszenie, nie odmawiała. Uważała, że skoro już ktoś osobiście się pofatygował, zasługiwał na wdzięczność.
-Oooo, szarlotka brzmi całkiem korzystnie. Ale tylko, jeśli podają ją z lodami - skomentowała, zaglądając w kartę. Zawsze w razie czego mogła sobie zamówić kolejne ciastko, gdyby potrzebowała. Energii nigdy za wiele.
-Ja też nie za bardzo, ale zawsze można cię trochę palić wiesz, w ruchu. Wtedy to wygląda znacznie lepiej, niż bezczynne leżenie. Nie wiem co ludziom się w tym podoba, ale ja nie umiałabym tak marnować czasu. Możemy pływać, możemy grać w piłkę, możemy biegać. Obiecuję, że cię opalimy - odpowiedziała. Miała w sobie zbyt wielkie pokłady energii, by jedynie leżeć i się opalać. Wiedziała, że tutaj było to dość popularne, ale nigdy nie kierowała się przesadnie trendami. - Bo ja się nie mogę opalić, słońce mnie nie kocha. Zresztą mówimy o tobie, kochanie. Mną zajmiemy się kiedy indziej - zaśmiała się. Cóż, Lumen miała rację, Mia była blada niczym świeżo pomalowana ściana. I trochę płaska jak ona, ale tego nie komentowała.
-Prawdę powiedziawszy niewiele. Pomagałam sąsiadowi w opiece nad jego dzieckiem, poznałam fajnego kucharza z jednej z restauracji. Przystojny i bardzo miły. Okazał się być moim sąsiadem. I planuję pomalować pokój, ale nie do końca wiem, czy umiem. A u ciebie? - spytała.
lumen davies
-Widzisz? Czyli dawno. Zbyt długo, trzeba będzie to nadrobić. Nie wiem, może jakąś imprezą. Nie dzisiaj oczywiście, ale w najbliższej przyszłości musisz mi towarzyszyć - stwierdziła, uśmiechając się do niej. Mogłoby się zdawać, że była ciągłą bywalczynią domówek, czy innych potańcówek, ale prawda była taka, że bardziej od tego wolała latanie po miasteczku. Co nie znaczyło, że w nich nie uczestniczyła, bo kiedy tylko dostawała zaproszenie, nie odmawiała. Uważała, że skoro już ktoś osobiście się pofatygował, zasługiwał na wdzięczność.
-Oooo, szarlotka brzmi całkiem korzystnie. Ale tylko, jeśli podają ją z lodami - skomentowała, zaglądając w kartę. Zawsze w razie czego mogła sobie zamówić kolejne ciastko, gdyby potrzebowała. Energii nigdy za wiele.
-Ja też nie za bardzo, ale zawsze można cię trochę palić wiesz, w ruchu. Wtedy to wygląda znacznie lepiej, niż bezczynne leżenie. Nie wiem co ludziom się w tym podoba, ale ja nie umiałabym tak marnować czasu. Możemy pływać, możemy grać w piłkę, możemy biegać. Obiecuję, że cię opalimy - odpowiedziała. Miała w sobie zbyt wielkie pokłady energii, by jedynie leżeć i się opalać. Wiedziała, że tutaj było to dość popularne, ale nigdy nie kierowała się przesadnie trendami. - Bo ja się nie mogę opalić, słońce mnie nie kocha. Zresztą mówimy o tobie, kochanie. Mną zajmiemy się kiedy indziej - zaśmiała się. Cóż, Lumen miała rację, Mia była blada niczym świeżo pomalowana ściana. I trochę płaska jak ona, ale tego nie komentowała.
-Prawdę powiedziawszy niewiele. Pomagałam sąsiadowi w opiece nad jego dzieckiem, poznałam fajnego kucharza z jednej z restauracji. Przystojny i bardzo miły. Okazał się być moim sąsiadem. I planuję pomalować pokój, ale nie do końca wiem, czy umiem. A u ciebie? - spytała.
lumen davies
mów mi/kontakt
Queen Kiki #9085
a
Co prawda Lumen lubiła mocne wrażenia, ale nie oznaczało to, że nie potrafiła docenić tych spokojniejszych chwil, spędzonych w bardziej kameralnym gronie. Chociaż gdyby taki stan rzeczy utrzymał się na dłużej, pewnie w końcu zaczęłoby ją nosić, bo nie była osobą, która jest w stanie długo usiedzieć w jednym miejscu. Aczkolwiek nie dało się ukryć, że trochę się to zmieniło, kiedy Davies poszła do pracy. Wydawać by się mogło, że robienie kawy i obsługiwanie gości to nic takiego, ale w rzeczywistości była to wymagająca praca. Po kilkunastu godzinach takiego stania i zajmowania się klientami Lumen myślała tylko o tym, aby wrócić do domu i się położyć. Nic więc dziwnego, ze czasami brakowało jej energii do tego, aby tak latać nie wiadomo gdzie, jak kiedyś. Trochę tego żałowała, ale niestety nie mogła być wiecznym dzieckiem. Szkoda, bo byłoby to niezwykle wygodne.
— Powiedz gdzie i kiedy, a ja się zjawię — obiecała i oczywiście zamierzała tej obietnicy dotrzymać. Akurat w przypadku takich spraw nie miała z tym większych trudności, z innymi był większy problem. Niestety jej pamięć nie działała tak dobrze za każdym razem, szczególnie jeśli chodziło o poważniejsze sprawy. — Szarlotka bez lodów to jak kawa bez cynamonu — stwierdziła. Właściwie nie piła kawy bez tego składnika i tylko w kawiarniach, gdzie nie miała za bardzo na to wpływu, pozwalała sobie na takie odstępstwa. — O, i to ja rozumiem! — odparła, słysząc propozycje Mii odnośnie ich pobytu na plaży. Lumen to wiedziała, komu odradzić kupienie wyjątkowo złej książki! Kiedy patrzyła na to z perspektywy czasu, dziwiła się, że Walker chciała z nią rozmawiać po całej tej sytuacji. — Ooo, no proszę! Mówisz, że spotkałaś jakiegoś przystojniaka i myślisz, że pozwolę na zmianę tematu? W żadnym wypadku! Powiedz mi o nim więcej! — poprawiła się na siedzeniu i utkwiła badawcze spojrzenie w twarzy przyjaciółki. Niestety nie zdradzała ona tyle, ile Lumen by sobie życzyła, a przecież chodziło tutaj o sprawę wagi państwowej! — Może niech ci ten kucharz pomoże, co? — zaproponowała, puszczając Mii oczko. Uważała to za idealny pomysł. Skoro facet jest miły, to na pewno się zgodzi, a Walker będzie miała szansę go lepiej poznać. — W razie czego mogę pomóc ci ja. Zdarzało mi się pomagać w takich pracach — nie mogłaby zostawić przyjaciółki samej z tym malowaniem, więc jak najbardziej była gotowa udzielić jej swego wsparcia. Mia zawsze wydawała jej się taka malutka i drobna, dlatego w pewien sposób czuła się zobowiązana do tego, aby w razie możliwości pomagać jej przy takich okazjach.
Mia Walker
— Powiedz gdzie i kiedy, a ja się zjawię — obiecała i oczywiście zamierzała tej obietnicy dotrzymać. Akurat w przypadku takich spraw nie miała z tym większych trudności, z innymi był większy problem. Niestety jej pamięć nie działała tak dobrze za każdym razem, szczególnie jeśli chodziło o poważniejsze sprawy. — Szarlotka bez lodów to jak kawa bez cynamonu — stwierdziła. Właściwie nie piła kawy bez tego składnika i tylko w kawiarniach, gdzie nie miała za bardzo na to wpływu, pozwalała sobie na takie odstępstwa. — O, i to ja rozumiem! — odparła, słysząc propozycje Mii odnośnie ich pobytu na plaży. Lumen to wiedziała, komu odradzić kupienie wyjątkowo złej książki! Kiedy patrzyła na to z perspektywy czasu, dziwiła się, że Walker chciała z nią rozmawiać po całej tej sytuacji. — Ooo, no proszę! Mówisz, że spotkałaś jakiegoś przystojniaka i myślisz, że pozwolę na zmianę tematu? W żadnym wypadku! Powiedz mi o nim więcej! — poprawiła się na siedzeniu i utkwiła badawcze spojrzenie w twarzy przyjaciółki. Niestety nie zdradzała ona tyle, ile Lumen by sobie życzyła, a przecież chodziło tutaj o sprawę wagi państwowej! — Może niech ci ten kucharz pomoże, co? — zaproponowała, puszczając Mii oczko. Uważała to za idealny pomysł. Skoro facet jest miły, to na pewno się zgodzi, a Walker będzie miała szansę go lepiej poznać. — W razie czego mogę pomóc ci ja. Zdarzało mi się pomagać w takich pracach — nie mogłaby zostawić przyjaciółki samej z tym malowaniem, więc jak najbardziej była gotowa udzielić jej swego wsparcia. Mia zawsze wydawała jej się taka malutka i drobna, dlatego w pewien sposób czuła się zobowiązana do tego, aby w razie możliwości pomagać jej przy takich okazjach.
Mia Walker
mów mi/kontakt
jula
a
Adoptowana studentka biochemii, która dostała mieszkanie od rodziców, na życie zarabiając jako kelnerka w jednej z restauracji. Ma kapryśnego kota imieniem Luna, głowę pełną szalonych pomysłów i chaos w życiu, nad którym udaje jej się zapanować jedynie dzięki Billy'emu, któremu już dawno oddała serce na wyłączność.
23
165
-Świetnie. Może nawet zrobię coś u siebie na mieszkaniu. Wiesz, mam je już kilka miesięcy, a do tej pory jeszcze nie zrobiłam parapetówki, bo nie było kiedy. A to uczelnia, a to coś innego. Więc możemy coś zrobić. Pomożesz mi nawet z listą gości - stwierdziła. Jeśli będzie to wszystko odkładała tak bardzo w czasie, nigdy nie zrobi imprezy w mieszkaniu. Jasne, było wspaniałe, dobrze się w nim czuła, ale mieszkać gdzieś bez odpowiedniego przyjęcia? Tak się nie godziło. No i wtedy miałaby poniekąd znacznie większą władzę, bo sama mogłaby wygonić ludzi, gdyby zaczęła zbyt poważnie zgonować. Nie chciała do tego doprowadzić, bo nie lubiła na drugi dzień tego uczucia i łupania w głowie, ale wiadomo, że skończyć mogłoby się różnie.
-Wspaniale. To poczekaj, zamówię nam wszystko - rzuciła, podnosząc się z krzesła. Zniknęła wewnątrz kawiarni, wracając po kilku minutach. - Niedługo nam przyniosą. Wiesz, jeden z tych baristów jest naprawdę uroczy - rzuciła, zaglądając jeszcze do środka przez okno. Może zachowywała się trochę jak jakiś stalker, ale nie jej wina, że chłopak był przystojny i niemal w całości wpasował się w preferencje Mii. Uroczy uśmiech, który jej posłał to był to.
Usiadła ponownie na krzesełku, poświęcając całą uwagę koleżance.
-Pewnie nie dasz mi spokoju, bo ja sama bym ci nie dała - zaśmiała się. Pod tym względem były niemal identyczne. - No to jest wysoki. Czasami mam wrażenie, że za bardzo, bo mnie głowa boli od zadzierania głowy do góry. Poza tym serio bosko gotuje. Gdybyś spróbowała jego spaghetti. Kochana, jedna z lepszych rzeczy, jakie jadłam. No i jest pomocny, więc wiem do kogo się udać. Mogę was poznać. Co ty na to? - spytała. Mogliby się gdzieś w trójkę wybrać. Skoro Mia nie miała szans, to przynajmniej Lumen mogłaby skorzystać i zacząć randkować z jej sąsiadem. Bolesna myśl, ale czy nie tak wyglądało życie?
-Wiesz, że o tym nie pomyślałam? Może faktycznie mogłabym go zatrudnić - rzuciła z zamyśleniem. Nie była pewna, czy się na tym znał, ale pewnie każdy to bardziej ogarniał, niż Mia. - Może to będzie kameralna impreza z malowanie? Patrz, czy to nie brzmi super? - klasnęła w dłonie.
Chwilę później ich zamówienie pojawiło się na stoliku, a Walker szeroko uśmiechnęła się do chłopaka, który im to przyniósł. No serio był uroczy.
lumen davies
-Wspaniale. To poczekaj, zamówię nam wszystko - rzuciła, podnosząc się z krzesła. Zniknęła wewnątrz kawiarni, wracając po kilku minutach. - Niedługo nam przyniosą. Wiesz, jeden z tych baristów jest naprawdę uroczy - rzuciła, zaglądając jeszcze do środka przez okno. Może zachowywała się trochę jak jakiś stalker, ale nie jej wina, że chłopak był przystojny i niemal w całości wpasował się w preferencje Mii. Uroczy uśmiech, który jej posłał to był to.
Usiadła ponownie na krzesełku, poświęcając całą uwagę koleżance.
-Pewnie nie dasz mi spokoju, bo ja sama bym ci nie dała - zaśmiała się. Pod tym względem były niemal identyczne. - No to jest wysoki. Czasami mam wrażenie, że za bardzo, bo mnie głowa boli od zadzierania głowy do góry. Poza tym serio bosko gotuje. Gdybyś spróbowała jego spaghetti. Kochana, jedna z lepszych rzeczy, jakie jadłam. No i jest pomocny, więc wiem do kogo się udać. Mogę was poznać. Co ty na to? - spytała. Mogliby się gdzieś w trójkę wybrać. Skoro Mia nie miała szans, to przynajmniej Lumen mogłaby skorzystać i zacząć randkować z jej sąsiadem. Bolesna myśl, ale czy nie tak wyglądało życie?
-Wiesz, że o tym nie pomyślałam? Może faktycznie mogłabym go zatrudnić - rzuciła z zamyśleniem. Nie była pewna, czy się na tym znał, ale pewnie każdy to bardziej ogarniał, niż Mia. - Może to będzie kameralna impreza z malowanie? Patrz, czy to nie brzmi super? - klasnęła w dłonie.
Chwilę później ich zamówienie pojawiło się na stoliku, a Walker szeroko uśmiechnęła się do chłopaka, który im to przyniósł. No serio był uroczy.
lumen davies
mów mi/kontakt
Queen Kiki #9085
a
#5
Rhys dopiero niedawno dowiedział się, że jego młodsza siostra przeniosła nie do Hope Valley. Trochę się zdziwił, że zamieszkała u swojego najlepszego przyjaciela, a nie zwróciła się do niego. Nie miał nic przeciwko temu, że kobieta zatrzymała się u McAllistera, ale mogła zwrócić się do brata. Nie miał pojęcia co się stało, że blondynka zdecydowała się na taki krok, ponieważ jej życie było w Miami. To go naprawdę zaniepokoiło. Musiał się dowiedzieć co ja sprowadza do miasteczka. Na początku chciał się dowiedzieć przez telefon co się stało, ale nie było to odpowiednie narzędzie do poruszania takich rozmów. Zdecydował się, że umówi się z siostrą na kawę. Stęsknił się za nią.
Dzisiaj miał dzień wolny, więc spędzał go ze swoją córką. Na spotkanie z Alyssą również zabrał Josie. Przez jego kilkutygodniową nieobecność strasznie się stęsknił za tym dzieciakiem. Kiedy po raz pierwszy raz ją zobaczył to dziewczynka tak głośno go wołała i wyciągała rączki z radości, że serce mu się kroiło. Ale teraz wszystko jest w miarę dobrze i mała nie opuszcza praktycznie jego boku.
Bycie ojcem jest dla niego ogromna przyjemnością i miał do tego talent, jeżeli można tak powiedzieć. Doskonale odnajdywał się w tej roli i wiedział już, ze jakakolwiek wyprawa z dzieckiem to prawie jak wycieczka i trzeba zabrać wszystkie potrzebne rzeczy, by nic nas nie zaskoczyło. Kiedy miał już przygotowany cały ekwipunek włożył dziewczynkę do wózka i pojechał do umówionej kawiarni. Zajął wolne miejsce i czekał na pojawienie się blondynki.
Alyssa Wheeler
Rhys dopiero niedawno dowiedział się, że jego młodsza siostra przeniosła nie do Hope Valley. Trochę się zdziwił, że zamieszkała u swojego najlepszego przyjaciela, a nie zwróciła się do niego. Nie miał nic przeciwko temu, że kobieta zatrzymała się u McAllistera, ale mogła zwrócić się do brata. Nie miał pojęcia co się stało, że blondynka zdecydowała się na taki krok, ponieważ jej życie było w Miami. To go naprawdę zaniepokoiło. Musiał się dowiedzieć co ja sprowadza do miasteczka. Na początku chciał się dowiedzieć przez telefon co się stało, ale nie było to odpowiednie narzędzie do poruszania takich rozmów. Zdecydował się, że umówi się z siostrą na kawę. Stęsknił się za nią.
Dzisiaj miał dzień wolny, więc spędzał go ze swoją córką. Na spotkanie z Alyssą również zabrał Josie. Przez jego kilkutygodniową nieobecność strasznie się stęsknił za tym dzieciakiem. Kiedy po raz pierwszy raz ją zobaczył to dziewczynka tak głośno go wołała i wyciągała rączki z radości, że serce mu się kroiło. Ale teraz wszystko jest w miarę dobrze i mała nie opuszcza praktycznie jego boku.
Bycie ojcem jest dla niego ogromna przyjemnością i miał do tego talent, jeżeli można tak powiedzieć. Doskonale odnajdywał się w tej roli i wiedział już, ze jakakolwiek wyprawa z dzieckiem to prawie jak wycieczka i trzeba zabrać wszystkie potrzebne rzeczy, by nic nas nie zaskoczyło. Kiedy miał już przygotowany cały ekwipunek włożył dziewczynkę do wózka i pojechał do umówionej kawiarni. Zajął wolne miejsce i czekał na pojawienie się blondynki.
Alyssa Wheeler
mów mi/kontakt
natka#4170
a
Co tu dużo mówić, Alyssa dość niespodziewanie zawitała do Hope Valley. Całe jej życie kręciło się przecież wokół Miami. To tam miała pracę i swojego narzeczonego. A przynajmniej tak wyglądało to do tej pory. Wszystko zmieniło się kilka dni temu, kiedy blondynka zdjęła pierścionek z palca i odeszła z przytupem. Pierwszą osobą, do której zwróciła się o pomoc był jej najlepszy przyjaciel. Robert był osobą, której ufała bezwarunkowo. Wiedziała, że jej nie zawiedzie. Dlaczego nie poprosiła o pomoc swojego brata lub siostry? Nie chciała zwalać im się na głowę. Wiedziała, że Rhys miał pełne ręce roboty. Odkąd został ojcem, jego życie bardzo się zmieniło. Miał Audrey i Josie. Alyssa uważała, że jej brat z łatwością odnalazł się w nowej roli. Świetnie sobie radził. Uwielbiała patrzeć, jak ten zajmował się małą.
Blondynka wiedziała, że jej dzisiejsza rozmowa z bratem nie będzie prosta. Musiała wyjaśnić kilka spraw i rozdrapać rany, które wciąż były świeże. Aly nie zawsze była z nim szczera odnośnie swojego związku z Masonem. Nie mówiła mu o scenach zazdrości, które regularnie urządzał jej narzeczony. Alyssa miała spotkać się ze swoim bratem w wybranej przez niego kawiarnii. Na miejscu zjawiła się wcześniej, dlatego zajęła im stolik. Gdy ujrzała Rhysa i małą Josie, na jej twarzy pojawił się uśmiech. — Cześć, braciszku — przywitała go i od razu spojrzała w kierunku Josie. — Jak się miewa moja ulubiona bratanica? — spytała, wskazując na uroczą dziewczynkę, która znajdowała się w wózku. — U Audrey wszystko dobrze? — Alyssa grała na zwłokę. Obawiała się niewygodnych pytań, choć Rhys z pewnością od razu dostrzegł, że na jej placu brakowało okazałego pierścionka.
a
Przecież to, że Rhys miał swoją rodzinę nie oznaczało, że odepchnął na boczny tor swoja młodsza siostrę. Co to to nie! Pewnie zrobi mu się przykro, ze siostra w taki sposób myśli. Jego życie również skupiało się w Miami, do niedawna. Teraz nie wyobraża sobie innego życia. W Hope Valley jest spokojnie i można spokojnie żyć, no u niego to zdawało się do niedawna i jak na razie nie miało się to wszystko uspokoić. Na horyzoncie pokazał się były mąż Audrey, który jest biologicznym ojcem małej Josie. Dlaczego nie można się odciąć od problemów? Przecież to jest kwestia czasu, aż wszystko się wyda. W akcie urodzenia jest wpisany on jako ojciec i tak się czuje.
Nie wiele osób wie o całej sprawię, dla większości to on jest ojcem córki Audrey.
- Hej. - przywitał się szerokim uśmiechem przytulając się do siostry. - Jak widzisz, wszystko dobrze. Rośnie jak na drożdżach. - odparł dumny ze swojej córki i pocałował ją w czółko na co położyła mu swoje rączki na policzkach. - U Audrey wszystko w porządku. Jej kawiarnia odnosi nadal sukces. - oczywiście, że Wheeler zauważył brak biżuterii na jej palcu i grę na zwłokę. Jest inteligentnym facetem, gdyby tak nie było to nie miał by dwóch doskonale prosperujących firm, które przynoszą ogromne dochody. - Teraz mów, co się stało? I dlaczego nie przyjechałaś do mnie? - zapytał patrząc na nią przymrożonymi oczami. Miała mu sporo do wyjaśnienia. Nawiasem mówiąc nigdy nie lubił narzeczonego swojej siostry. Kilkukrotnie widział smutek w oczach swojej młodszej siostry.
Alyssa Wheeler
Nie wiele osób wie o całej sprawię, dla większości to on jest ojcem córki Audrey.
- Hej. - przywitał się szerokim uśmiechem przytulając się do siostry. - Jak widzisz, wszystko dobrze. Rośnie jak na drożdżach. - odparł dumny ze swojej córki i pocałował ją w czółko na co położyła mu swoje rączki na policzkach. - U Audrey wszystko w porządku. Jej kawiarnia odnosi nadal sukces. - oczywiście, że Wheeler zauważył brak biżuterii na jej palcu i grę na zwłokę. Jest inteligentnym facetem, gdyby tak nie było to nie miał by dwóch doskonale prosperujących firm, które przynoszą ogromne dochody. - Teraz mów, co się stało? I dlaczego nie przyjechałaś do mnie? - zapytał patrząc na nią przymrożonymi oczami. Miała mu sporo do wyjaśnienia. Nawiasem mówiąc nigdy nie lubił narzeczonego swojej siostry. Kilkukrotnie widział smutek w oczach swojej młodszej siostry.
Alyssa Wheeler
mów mi/kontakt
natka#4170
a
Alyssa zawsze była bardzo niezależna, dlatego zazwyczaj niechętnie prosiła o pomoc. Ot taka z niej Zosia Samosia. Wiedziała, że jej brat zrobiłby dla niej wszystko, ale nie chciała niepotrzebnie go martwić. Domyślała się, że jemu także nie było łatwo, w końcu jakiś czas temu jego życie diametralnie się zmieniło. Na świecie pojawiła się mała Josie i to ona została Panią jego czasu. Aly cieszyła się, że jej brat miał rodzinę. Był wspaniałym mężczyzną, zasługiwał na to. Warto zaznaczyć, że rudowłosa naprawdę lubiła Audrey. Uważała, że jest świetną dziewczyną. Trzeba zaznaczyć, że Ruda nie znała prawdy. Nie miała pojęcia, że Rhys i Audrey tylko udają idealną rodzinę.
Czas w miasteczku płynął zdecydowanie wolniej. Alyssa nie wiedziała jeszcze, czy podoba jej się małomiasteczkowe życie. Tak naprawdę nigdy nie zagrzała miejsca w Hope Valley na dłużej. Zazwyczaj była tu jedynie przejazdem, gdy odwiedzała swoich bliskich.
— To prawda, jeszcze niedawno była taka maleńka — odparła z uśmiechem i ponownie spojrzała na Josie. Dziewczynka była przeurocza. Aly nie myślała jeszcze o macierzyństwie, ale bardzo lubiła dzieci. — Koniecznie muszę się tam wybrać — dodała po chwili, a gdy przy ich stoliku pojawił się kelner, zamówiła dla siebie duże latte. Alyssa była wolna od wszelkiego rodzaju nałogów, ale miała ogromną słabość do kawy.
— To… skomplikowane. Wiesz, że Robert jest moim najlepszym przyjacielem. Znamy się od lat, ufam mu. Nie chciałam dokładać Ci problemów. Domyślam się, że opieka nad Josie jest pracochłonna — odparła i przełknęła ślinę. Ten temat był dla niej trudny, dlatego nie do końca potrafiła nad sobą zapanować. — Będę szczera i ujmę to krótko, zerwałam zaręczyny, rozstałam się z Masonem — wyznała, spuszczając wzrok. Zdawała sobie sprawę, że Rhys nigdy nie przepadał za jej narzeczonym, ale dla niej Mason był kimś ważnym, kimś z kim teoretycznie planowała spędzić resztę swojego życia.
Rhys Wheeler
Czas w miasteczku płynął zdecydowanie wolniej. Alyssa nie wiedziała jeszcze, czy podoba jej się małomiasteczkowe życie. Tak naprawdę nigdy nie zagrzała miejsca w Hope Valley na dłużej. Zazwyczaj była tu jedynie przejazdem, gdy odwiedzała swoich bliskich.
— To prawda, jeszcze niedawno była taka maleńka — odparła z uśmiechem i ponownie spojrzała na Josie. Dziewczynka była przeurocza. Aly nie myślała jeszcze o macierzyństwie, ale bardzo lubiła dzieci. — Koniecznie muszę się tam wybrać — dodała po chwili, a gdy przy ich stoliku pojawił się kelner, zamówiła dla siebie duże latte. Alyssa była wolna od wszelkiego rodzaju nałogów, ale miała ogromną słabość do kawy.
— To… skomplikowane. Wiesz, że Robert jest moim najlepszym przyjacielem. Znamy się od lat, ufam mu. Nie chciałam dokładać Ci problemów. Domyślam się, że opieka nad Josie jest pracochłonna — odparła i przełknęła ślinę. Ten temat był dla niej trudny, dlatego nie do końca potrafiła nad sobą zapanować. — Będę szczera i ujmę to krótko, zerwałam zaręczyny, rozstałam się z Masonem — wyznała, spuszczając wzrok. Zdawała sobie sprawę, że Rhys nigdy nie przepadał za jej narzeczonym, ale dla niej Mason był kimś ważnym, kimś z kim teoretycznie planowała spędzić resztę swojego życia.
Rhys Wheeler