Forest HutsCampers
a
Awatar użytkownika
<3
00
000

Post

Obrazek
The Best Coder of 2020 WŁADZA BĄBELEK - dla każdego, z okazji Dnia Dziecka 2020! SŁODKIEGO, MIŁEGO ŻYCIA - dla każdego, z okazji trzech miesięcy aktywności forum! SIR - dla wszystkich Panów z okazji Dnia Chłopaka 2020! LADY - dla wszystkich Pań z okazji Dnia Kobiet 2021! 1 ANNIVERSARY - dla każdego, z okazji roku aktywności forum! MEOW MEOW - dla każdego, z okazji Dnia Kota! SEX TELEFON - za rozegranie wyzwania z "Challenge me!" LILY OF THE VALLEY - za rozegranie wyzwania z "Challenge me!" TRUST ME, I'M A DOCTOR! - za rozegranie wyzwania z "Challenge me!" BARANEK SHAUN - za rozegranie wyzwania z "Challenge me!"
mów mi/kontakt
administrator
a
Awatar użytkownika
Once you choose Hope, everything is possible.
28
180

Post

Ines Villeda

Nazwijcie go mamicyckiem i babcicyckiem, ale do swojego rodzinnego domu dzwonił codziennie, w obawie, że zmniejszenie naprzykrzania się do, powiedzmy, trzech razy tygodniowo sprawiłoby, że mógłby pożegnać się z ciepłymi ziemniaczkami i niespaloną sałatą z pomidorem na obiadek. A jako, że babcia kochała swoje obwisłe cycki, a były ich dwa (Kasander i Ines), co jakiś czas dostawali specjalne misje dla tajemnych mistyków, wędrownych czarodziei, specjalne zadania dla wybrańców, które mogli zrealizować tylko oni. Tym razem, musieli zebrać mniszek lekarski, w głębi lasu (z daleka od mieszczańskiego syfu) o wschodzącym słońcu, wraz z błogosławieństwem usypiającej Nyks (albo po to, żeby w drodze powrotnej nie przeżyli Blair Witch z własnej głupoty). W przyjemnej atmosferze zerwali chwastów cały wór, od czasu do czasu dziękując im za to, że posłużą do wywaru o gównianym smaku (gdy babcia nie będzie patrzeć, Kasander wsypie do niego pięć łyżeczek cukru), mającym przynieść zdrowe i błogosławieństwo Bogów ich rodzinie, ale jeśli Ines nie nauczy się, że wsadzanie ręki do wrzątku to zły pomysł, cały zastęp boski nie pomoże.
Wrócenie na dwóch nogach było dobrą okazją do świętowania, więc miał w planach wrzucić na ząb KitKeta, czy tam kanapkę z kurczakiem.
- Nie kupuj hot-dogów. Ostatnio na ulicach jest mniej bezpańskich psów i nie trudno dodać jeden do jednego. Zboczeni białasy. Przybłędo, nie słuchaj - powiedział jeszcze do psa, który spojrzał na niego wielkimi oczami i szturchnął pyskiem ich dłonie szukając pieszczot, najpierw jednego, potem drugą. Dzięki Przybłędzie, ta dwójka nie została jeszcze wykwintną potrawką dla aligatorów, tj. la carne cruda w sosie z błotka.
Przywiązał psa do pobliskiego słupa i weszli do środka. Otyła baba z wąsem ledwo na nich spojrzała zirytowana dzwonkiem, który zapowiedział klientów na sklepie. Ruszyli w pułki, a gdy dotarli do kanapek, aż przystanął i za serce się chwycił.
- Za małą bułkę i plasterek sera sześć pięćdziesiąt? I to Amerykanin nazywa Cygana złodziejem, chociaż te sześć pięćdziesiąt chcą w biały dzień, a jeszcze będą mi wmawiać, że to okazyjna cena? - Dźgnął palcem w zieloną plakietkę, która informowała o promocji. Choćby godzinę temu dostał sto dolców napiwku od nawalonego klienta przy barze, tak prosto dać się wyfrajerzyć nie zamierzał. - Puszka pepsi cztery piątka! Niech mnie diabli wezmą i wyłupią mi oczy, bo chyba mam jakieś zwidy. Ines, czy ty widzisz dokładnie to samo, co ja?
BOGATE CV SKOŃCZYŁEM/AM STUDIA STRZELEC WIERZĘ W MAGIĘ THIEF
mów mi/kontakt
LiliLolo#8386
Ines Villeda
a

Post

#28

W rodzinnym domu zawsze była mile widziana, ale nie po to wyfrunęła z gniazdka, żeby non stop zawracać głowę rodzicom wizytami i telefonami. Umówmy się, Ines zawsze wiedziała, co u nich, głównie dzięki rodzeństwu, które informowało ją na bieżąco, kiedy coś się działo. Ale kiedy tylko abuela prosiła o pomoc, wraz z Kasandrem byli na każde jej zawołanie. Ta dwójka, odkąd tylko pojawili się na świecie, przodowała na jej liście ulubionych wnucząt, a poza tym żadne z nich nie chciało spotkać się z jej gniewem, jeśli odmówiliby jej drobnej przysługi. Raz, jeden jedyny, Ines miała taką nieprzyjemność i babuszka prawie rzuciła na nią klątwę, a że uczyła się na błędach bardziej lub mniej, kolejny raz takiego błędu nie popełniła. No i przecież musiała uczyć się tych wszystkich wywarów, co rzekomo miały przynosić szczęście jej własnej rodzinie. Jakiej rodzinie, skoro nie potrafiła nawet znaleźć sobie faceta? Jak tak dalej pójdzie, to skończy jako stara panna z pięcioma kotami. Byle nie czarnymi, jednego już przejechała, a potem musiała odprawić pochówek śpiewając Barkę, żeby pech nie ciągnął się za nią latami.
Ceny w sklepie zwalały z nóg. Dosłownie. Przecież to było zdzierstwo w biały dzień! Nic więc dziwnego, że kręciła głową, przechadzając się między półkami. Zjadłaby coś, ale nie kosztem głodowania przez następne dni. Niedługo będzie jadła tynk ze ścian, bo nie będzie mogła pozwolić sobie na kupną kanapkę.
- Widzę, widzę - odparła, niemniej oburzona co Kasander. - Chrupki serowe za piątkę. Za co? Za pół paczki powietrza? - westchnęła najciężej na świecie. Może oni powinni być Żydami, nie Cyganami? Może dla Amerykanów te ceny to świetna promocja? - Straciłam apetyt. Bierzemy coś, czy idziemy jednak na hot doga do tej budy na rogu? Na jedno wyjdzie, czy nakarmię parówką jakiegoś bezdomnego psa, czy nie zjem nic - ze zrezygnowaniem wzruszyła ramionami; Ines była muzykiem, w barze u Jimmy'ego nie trzepała kokosów i jednak bywały miesiące, kiedy żyła od wypłaty do wypłaty. Wszystko byłoby inaczej, jakby nie przepierdalała pieniędzy alkohol i leczniczą marihuanę, ale trudno zmienić dotychczasowy tryb życia z dnia na dzień. Lubiła swój imprezowy tryb życia, a jeszcze nie znalazł się taki ktoś, dla kogo mogłaby się EWENTUALNIE trochę naprostować.

Kasander Villeda
mów mi/kontakt
a
Awatar użytkownika
Once you choose Hope, everything is possible.
28
180

Post

Ines Villeda

Pomijając wszelkie rytuały, Kasander uważał ich za dość nowoczesnych Cyganów, ale wciąż bawiło to, że Ines miała gorzej bez męża, niż on bez żony, choć niewiele był młodszy; może to kwestia tego, że choć widywano go z kobietami, rzadko z przyjaciółkami (w porównaniu do niej i Cesara), a może chodziło o te studia, licho wie. Z jednej strony uważał, że powinna w końcu za kogoś wyjść (najlepiej za poczciwego Cygana, albo chociaż Hiszpana) i urodzić dziecko (wszakże przynosi to szczęście rodzinie), a z drugiej strony cieszył się, że żaden podejrzany typ, to znaczy nie bardziej podejrzany niż każdy z Villedów, nie kręcił się wokół jego siostrzyczki. I chociaż był rozdarty, nie można powiedzieć, żeby odmówił sobie dokuczania jej przy rodzinnym stole.
Chociaż niewątpliwie, jego dokuczanie w kierunku Ines było mniej więcej przyjacielskie, podczas gdy rozglądając się po półkach, miał ochotę również dokuczyć tym białasom odpowiedzialnym za te ceny, oczywiście, w zupełnie innym tonie.
- Widziałaś spojrzenie kasjerki, gdy tylko weszliśmy? Mam ochotę wyrwać jej włos i rzucić klątwę. Myślisz, że miałaby chrapkę na trochę egzotyki? - zapytał odrobinę prześmiewczo, bo na jej miejscu nigdy nie uwierzyłby, że ktoś taki jak on, podrywałby ją na poważnie. Pomijając kwestie wątpliwego wyglądu, najzwyczajniej w świecie uważał Romów za nad-rasę, chociaż zapominał o temacie, gdy szedł w ślinę z jakąś ślicznotką.
Ines zrobiła niepocieszoną minkę, gdy oznajmiła, że chyba pora obejść się smakiem. Jeszcze raz spojrzał na te chrupki serowe, a na jego buźce rozkwitł taki trochę lisi uśmieszek. Gdyby był białasem, chyba byłby rudzielcem.
- Nie. Nie będziemy głodować. Sytuacja nas zmusza do przypomnienia sobie poprzednich wcieleń. Co musieliśmy robić, żeby przetrwać pomimo niesprzyjających warunków? - ujął jak najbardziej delikatnie to, że kraje na nich dosłownie... polowały! Chyba jedynie Żydki mieli podobnie przejebane. - Powinniśmy pomóc bogom w rozliczeniu i w zdecydowaniu, czy właściciel tej budy zasługuje na obfitość, czy może jest wrogiem Cyganów. -Kontynuował monolog w kierunku siostry, chociaż jego oczy wcale się na niej nie skupiały; dyskretnie wędrował wzrokiem od kąta do kąta sufitu, w poszukiwaniu kamer. Ogólnie, Kasander to potrafił mieć nieźle gadane, potrafił bowiem uszlachetnić nawet złodziejstwo. Pewnie dlatego miał sieć stałych klientów, bo nie tylko nieźle wróżył, ale też czyścił sumienie lepiej, niż roboty Xiaomi. - Ines, planuję podpierdolić kanapkę. Wchodzisz w to, czy tchórzysz? Pamiętaj - cygańscy bogowie cię obserwują. A reszta... cóż, powiedzieli mi, że przymkną na chwilę oczy - oznajmił i w końcu skupił na niej oczy, uśmiechając się czarująco. W sklepie po kamerze zostały jedynie kabelki po jej wymontowaniu.
BOGATE CV SKOŃCZYŁEM/AM STUDIA STRZELEC WIERZĘ W MAGIĘ THIEF
mów mi/kontakt
LiliLolo#8386
Ines Villeda
a

Post

Owszem, Villedowie to nowocześni Cyganie, jednak z tradycjami, a te trzeba było pielęgnować. Przynajmniej tak uważała abuela, a jej słowa były świętsze od samego papieża. Z tym Cesarem, to była bardziej zawiła sytuacja, niż Kasander mógłby przypuszczać. A co, jeśli babcia w przepowiedni mówiła właśnie o nim? O ile Ines do tej pory odrzucała taką ewentualność, to coraz częściej myślała, że babuszka Vill miała rację. Nie miała większych ambicji, bo oprócz marzeń o karierze muzycznej, marzyła o dużej i szczęśliwej rodzinie. Dobra, może nie o tak licznej, jak ich, ale na pewno chciała mieć troje dzieci, albo i więcej.
- Mhm - mruknęła, żeby zaraz przewrócić oczami. - Chciałbyś ją zaliczyć, a ona popatrzyła na nas jak na wstrętnych przestępców - niby po przekroczeniu progu kasjerka niby ledwo na nich spojrzała, a pewnie, kiedy tylko znikali za regałami, zmierzyła ich wzrokiem z góry na dół, jakby planowali coś ukraść. Przeklęte stereotypy. - Nie będziemy głodować ani klepać słodkiej biedy. Wróćmy na Wyspę, skoczymy do mnie i upichcimy coś z czegoś, co mam w lodówce - czyli pewnie byłoby to wyśmienite danie ze światła, kostki masła i zeschniętego czosnku. Takim rarytasami nie pogardziłby sam Gordon Ramsay.
Widząc, że brat rozgląda się po wnętrzu lokalu, Ines zaczęła identycznie wodzić wzrokiem po ścianach i suficie; zabawne, że w pewnych gestach byli do siebie tak bardzo podobni.
- Co? - wypaliła przyciszonym głosem i zrobiła krok w kierunku Kasadra. - Has perdido la cabeza, tonto? - jej młodszy brat z pewnością już do reszty postradał zmysły. To pewnie przez te babcine napary, które powoli wyżerały mu szare komórki. - Jeśli uważasz, że przyłożę do tego rękę... - zaraz, zaraz, czy on właśnie nazwał ją tchórzem? O nienienie, nie mogła sobie pozwolić na takie oszczerstwa!
Zmrużyła oczy i niespokojnie przestąpiła z nogi na nogę. Nie było tutaj co ściemniać, pomysł młodszego Villedy nie przypadł jej do gustu, ani trochę. Za dzieciaka podwędzało się to czy owo, jakieś lizaki, czy gumy do żucia w kształcie papierosów, ale nie mieli już kolejno po osiem i sześć lat.
- Biorę tę serową - sięgnęła po kanapkę o wdzięcznej nazwie uczta serów. - I serowe chrupki - dziś z Ines była wyjątkowo serowa dziewczyna. - Ale ty idziesz pierwszy - zaczepnie kopnęła Kasandra w łydkę; jeśli mają mieć za to jakieś problemy, niech jemu pierwszemu oberwie się za kradzież. No i pięknie, przeklinanie stereotypów poszło w odstawkę. Niech tylko kasjera przyuważy, że wynoszą ze sklepu (zdecydowanie zbyt drogie) kanapki, to na zawsze zostanie im przypisana łatka Cyganów - złodziei.

Kasander Villeda
mów mi/kontakt
a
Awatar użytkownika
Once you choose Hope, everything is possible.
28
180

Post

Ines Villeda

Przy Ines zawsze się czuł jakieś piętnaście lat młodszy i nabierał ochoty na robienie głupot, za które mogliby dostać po uszach od starych. Najwidoczniej, za głupotkę uważał wzięcie sobie kanapki (z niewinnego powodu – bo zgłodniał), chociaż prawo miało na to trochę inne określenie.
Spojrzał na nią przeciągle, jakby dawał jej szanse na ponowne przemyślenie tematu i tym samym, udzielenie poprawnej odpowiedzi.
- My mamy gotować? - zapytał pełen wątpliwości. Jemu to nawet to masło z czosnkiem mogłoby wybuchnąć w dłoniach, a to byłoby złe. Nie planował uczyć się tasowania kart, czy mieszania drinków stopami. - Jutro mam pracę, nie chcę się zatruć. Potrzebuję tych napiwków.
Ogólnie Kasander był trochę przekorny i czasami, podobnie jak jego starsza siostra, oburzał się na te wszystkie stereotypy... a innym razem udowadniał, że tak właśnie jest i to właśnie przez takie głupie pierdolenie. A każdy, kto nawarzył sobie piwa, musiał je wypić. Podobnie było w tym przypadku, no i dodaj do tego, że towarzystwo Ines go odmładzało – bardzo łatwy przepis na mini-katastrofę. Ines tuptaniem nabierała uwagi, a Kasandrowi pozostało jedynie jej coachingować.
- Hej, sis. To nie nasza wina. Białasy zmusili nas do tego, ustalając między sobą te zawyżone ceny. A zanim wrócimy do siebie promem, umrzemy z głodu. Bogowie to rozumieją. – Dziewczyna w końcu dokonała słusznego wyboru, tzn. cygańskiego. Ale serowa kanapka? I jeszcze serowe chipsy? - Zrób przysługę jakiemuś chłopakowi i dzisiaj się nie całuj – zażartował i oberwał w łydkę. Zdusił w sobie hiszpańskie przekleństwa. - Okej, okej. Pójdę pierwszy. Mówię ci, ta gordo vaca nawet nie wstanie.
Ponownie otaksował kanapki. Cały czas zezował na te ceny kręcąc głową, bo doprawdy... I ostatecznie wziął tą najdroższą. Bo mógł, a co. I wziął jeszcze karmelowego KitKeta, bo miał na niego ochotę. Spojrzał na siostrę, potem na ich łowy, a potem prawo i w lewo, jakby jednak gordo vaca miała ich zaskoczyć i wstać. Nic podobnego nie miało miejsca, więc skinął głową na ich tasie wyładowane chyba tonami mniszków lekarskich.
- Wymieszajmy łupy z chwastami – zaproponował trzeźwo i jak powiedział tak zrobił. Sprawnym ruchem wsadził rzeczy do reklamówki, a potem przykrył miękkim dywanem z kwiatków. - Zobacz, czy nie ma gdzieś prześwitów. Lepiej nie kusić losu – zalecił jeszcze, obracając swój worek. Już miał dać dyla, gdy nagle stanął w miejscu. - Ines, cholera. Małpki są przy kasie. Co robimy? - zapytał siostrzyczki szeptem, ponownie nurkując w alejkę. Kasandrowi wódki się zachciało! A to chciwy gówniarz.
BOGATE CV SKOŃCZYŁEM/AM STUDIA STRZELEC WIERZĘ W MAGIĘ THIEF
mów mi/kontakt
LiliLolo#8386
Ines Villeda
a

Post

Miała prawie trzydziestkę na karku, a wciąż tkwiła w niej dziecięca beztroska. Ines zarażała swoją pozytywną energią i śmiechem, i rzadko kiedy dopadały ją dołki. Jasne, każdy miewał gorsze momenty, nawet ona, ale działo się to sporadycznie. Ostatnio miała trochę zaburzone myślenia przez sytuację z Cesarem, ale nie była jedną z tych osób, które zamykały się w czterech ścianach i użalały nad swoim losem.
Spojrzała na brata z nieukrywanym oburzeniem; nie po to spędzała tyle czasu w kuchni wśród nauk matki, babki i ciotek, żeby teraz negowano jej umiejętności kulinarne. Nie była kuchmistrzem, ale całkiem nieźle radziła sobie z gotowaniem, a jej paella pozostawała bezkonkurencyjna.
- Szkoda słów - nie pozostawało nic innego, jak tylko machnąć ręką. Niech sobie tylko Kasander nie myśli, że jeszcze kiedyś go nakarmi.
Jeszcze nic nie ukradli, a ona już miała wyrzuty sumienia. Rodzina Villedów, a przynajmniej duża jej część, była bardzo wierząca i chociaż jedna kradzież nie powinna robić różnicy, biorąc pod uwagę wszystkie grzechy Ines, to zawsze był to dodatkowy szczebelek do nieba. Albo krótsza droga do piekła. Abuela nie byłaby zadowolona. Gdyby nie żyła, pewnie przekręcałaby się w grobie, ale z racji tego, że żyła to pewnie już widziała ich poczynania swoim trzecim, hiszpańskim okiem i wywracała nim na każdą możliwą stronę.
- Dobra, bądź już cicho - nie miała zamiaru się z nikim całować, bo jedynymi ustami, o jakich myślała były usta Cesara, a o nich powinna jak najszybciej zapomnieć. - Poczekaj, bo chrupki wystają - jeszcze ugniotła reklamówkę z chwastami, żeby opakowanie było niezauważalne dla ślepiów tej starej krowy, która siedziała za kasą.
Już tupali w kierunku wyjścia, ale wtedy Kasander dostrzegł alkohol, a ona miała ochotę zdzielić go po głowie. Serio nie wierzyła, że dała się wkręcić w tą całą grabież.
- Zrobimy tak - Cyganka przywołała do siebie brata, ażeby ten podszedł jak najbliżej. Miał dużo szczęścia, że jeszcze nie jadała serowych przekąsek. - Zawołam ją i udam, że nie mogę czegoś znaleźć, a ty bierzesz po małpce. Albo nie - uciszyła go gestem ręki, zanim ten zdążył coś powiedzieć. - Dla mnie weź tequilę. Druga półka od góry, El Jimmador - poinstruowała, jakby znała cały rozkład regałów z alkoholem na pamięć. I niby Ines miała pamięć złotej rybki, a o tym, co chciała zawsze pamiętała, mimo że zawsze bywała w tym sklepie.
Wychyliła się zza regału i uśmiechając się szeroko pomachała do ekspedientki. Ta łypnęła na nią spode łba, niechętnie wydostała się zza lady, minęła Kasandra i ciężkim krokiem podeszła do Cyganki.
- Przepraszam! Bo nie mogę znaleźć nigdzie znaleźć szafranu. Macie go w ogóle? Abulea prosiła, żebym wzięła dwie torebki, bez niego tortilla de patatas nie smakuje tak samo - babcia Vill nigdy nie dodawała szafranu do tortilli, ale vaca gorda nie mogła mieć o tym zielonego pojęcia, przecież była prostą, białą Amerykanką.

Kasander Villeda
mów mi/kontakt
a
Awatar użytkownika
Once you choose Hope, everything is possible.
28
180

Post

Ines Villeda
Czasami zdaje się babuszka patrzyła niewinnie, wręcz idealistycznie na nich, Cyganów, jakby chcąc, żeby wyszli na ludzi; ale co to właściwie znaczy „wyjście na ludzi”. Ich historia była zapisana w genach, a korzenie były większe i mocniejsze niż tego świerku w Szwecji. Według naszego zgorzkniałego Kasandra, nie było sensu udawać, bo ostatecznie zawsze będą jedynie brudasami. Nigdy Anglikami-dżentelmenami, Chińczykami-pracusiami, czy Amerykanami-marketingowcami. Zawsze, zawsze śliskimi Romami, pochodząc zewsząd i znikąd jednocześnie, wróżącymi z fusów i gwiazd.
A skoro przeznaczenie i tak prowadziło jedną drogą, Ines porzuciła bierną aktywność w złodziejstwie na rzecz przyklejenia sobie różowej naklejki partner in crime, nie tylko życząc sobie czegoś znacznie droższego od małpki, ale też – niedługo później – zajmując gordo vaca swoim czarującym towarzystwem.
- El Jimador? – Zaimponowała mu swoją zmianą nastawienia. Aż patrzył się na nią jak dumny, młodszy braciszek. - Wychodzisz za mąż, czy jakiś Villeda ma urodziny? – Bo może i wychował się w tej ogromnej rodzinie i każdego mocno kochał, ale nigdy nie nauczył się czterech cyfr po przecinku liczby Pi, a co dopiero pamiętać dzień urodzin każdego z nich. Czasami nawet o swoich zapominał i dopiero w trakcie imprezy ogarniał, że to on był solenizantem.
Jak ustalili tak zrobili – Ines zawołała do siebie ekspedientkę, a on zniknął w półkach. Nie musiał chodzić na palcach, żeby zachowywać się dyskretnie. Cygańscy Bogowie faktycznie im kibicowali, bo nawet reklamówka szeleściła jakby mniej, gdy w końcu pokonał odległość dzielącą go od alkoholi. Ostatni zerk za kamerami i sprawnie wciągnął do reklamówki wyładowanej mniszkami lekarskimi małą Soplicę orzech laskowy oraz jej większą butelkę wartą miliony dolarów. Z tym flakonem to Ines lekko poniosło, bo reklamówka to nie kapelusz bez dna, a chipsy swoje zajmowały, ale ostrożnie położył flachę i przykrył ją kolejną reklamówką, którą również buchnął z kasy. Nie mogli zapomnieć o Przybłędzie, który dzisiaj chronił ich przed aligatorami, więc buchnął dla niego jeszcze gorącą kiełbaskę do hot dogów (w tym rabunku zapomniał, że niedawno oskarżał białasów o to, że kiełbacha jest zrobiona z bezdomnych psów) i wrzucił do reklamówki, przy okazji parząc sobie opuszki palców, ale cholera, kochał tego psa. Czuł się jak bohater kreskówki, gdy wymykał się ze sklepu z łupami. Dopadł do psa, rozwiązując go ze słupa, a ten w mig poczuł, że kryje jakąś kiełbaskę w torbie. Szczeknął dwa razy i wsadził do niej pysk, szeleszcząc niemożliwie. Spojrzał w popłochu na drzwi wejściowe sklepu, a potem na psa.
- Przybłędo, cholera! Polujesz na aligatory, a nie umiesz zachować odrobiny dyskrecji – syknął do psa, który nawet nie kulił uszy, gdy nie pytając o zgodę, sam raczył się kiełbaską. Niedaleko pada pies od właściciela.
BOGATE CV SKOŃCZYŁEM/AM STUDIA STRZELEC WIERZĘ W MAGIĘ THIEF
mów mi/kontakt
LiliLolo#8386
Ines Villeda
a

Post

Nie wiedziała, czy ich historia była zapisana w genach, ale na pewno była zapisana w gwiazdach. Za sprawką babci wierzyła w różne rzeczy. Na przykład, że dusze dzieci wybierają sobie rodziców. I że dusza sama sobie wybiera doświadczenia, a zanim zdecyduje się wcielić, wybiera sobie miejsce i czas. Wybiera rodzinę, w której przyjdzie na ten ziemski świat. Dla większości ludzi brzmiało to bardzo dziwnie i niewiarygodnie, ale ten, kto dobrze poznał Ines wiedział, że ona sama była niemniej dziwna.
Jak kochać to księcia, a jak kraść to miliony, prawda? Skoro już mieli zamiar okraść nieduży sklep z drogich kanapek, to i kosztownego alkoholu nie będzie sobie odmawiać.
Nie jestem przekonana co do tego, że w Hope Valley mieli wódkę o wdzięcznej nazwie Soplica, a jeśli mieli, no to szacun dla nich, bo to bardzo dobra wódeczka. Ines nie pozostało nic innego, jak odprowadzić brata wzrokiem do kasy, a później do wyjścia, w międzyczasie zagadując znudzoną ekspedientkę.
- ACH, NIE MACIE SZAFRANU - powiedziała teatralnym głosem, pewnie zdecydowanie za głośno, ale chciała, żeby Kasander ją usłyszał. - JAKA SZKODA - nie zapomniała westchnąć, żeby wyglądać na bardzo, ale to bardzo zawiedzioną. Gorzej, jeśli mieliby przyprawę na stanie, wtedy Villeda zapłaciłaby za nią jak za złoto. Podziękowała grzecznie, ukłoniła się nisko i czym prędzej czmychnęła ze sklepu, podążając śladami młodszego brata, choć ujadanie Przybłędy sprawiło, że musiała zerknąć przez ramię, czy aby na pewno kasjerka nie biegnie za nią i nie chce jej wpierdolić.
- Masz wszystko? - zapytała brata, po czym przeniosła wzrok na wariującego psa, żeby ostatecznie utkwić spojrzenie w reklamówce z łupami. - To zjeżdżamy stąd, szybko -Cyganka przechwyciła smycz z Przybłędą, więc Kasander musiał tachać za sobą torbę. Nie była ciężka, a nawet jeśli ważyłaby trochę, to przecież na pewno miał więcej pary w rękach, niż Ines. - Wziąłeś coś ekstra? - miała nadzieję, że czymś ją zaskoczy i dorzucił to butelki z tequilą jakąś paczkę papierosów, albo chociaż cygaro, które można było kupić na sztuki. Pod skórą czuła jednak, że jej braciszek zupełnie o tym nie pomyślał. Cholera, trzeba było załatwić to inaczej i zostawić Kasandrowi zagadywanie ekspedientki, a sama zajęłaby się plądrowaniem półki przy kasie. Znając życie, to tym sposobem dodatkowe reklamówki wypełniłby się tylko alkoholem i papierosami, ale właściwie o to Villedzie chodziło. W ogóle na narzekałaby z tego powodu, zrobiłaby sobie niewielki zapas na najbliższe tygodnie. Albo raczej, jak to nie raz bywało w jej przypadku, najbliższe dni.

Kasander Villeda
mów mi/kontakt
a
Awatar użytkownika
Once you choose Hope, everything is possible.
28
180

Post

Ines Villeda

Ten cały temat reinkarnacji i decydowaniu o następnym wcieleniu i tak był łatwiejszy do udźwignięcia przez obcych niż typowo cygańskie zwyczaje, na przykład Kasander trzymał pod dyplomem z bycia kutasem słoiczek ze sproszkowanymi paznokciami babci, bo to przynosiło szczęście. Niech to licho, samo to, że babuszka była emerytką i wciąż miała wolę życia, była gibka i pozostawała przy zdrowych zmysłach, było ogromnym szczęściem dla rodziny, na równi z pojawieniem się niemowlęcia. Babuszka Villeda była najświętsza ze Świętych i tego należało się trzymać; no chyba, że właśnie wbrew jej woli okradało się sklep, to był wyjątek.
Na szczęście, dołączyła do niego Ines a nie wkurwiona ekspedientka (chociaż gdyby doszło do pościgu, był całkiem pewien tego, że zgubiłby babsko za rogiem).
- Wszystko. Nie śmierdzi, więc alkohol cały – odparł. Niedawno narzekał na głód, ale teraz troszczył się jedynie o procenty.
Przybłęda był bardzo zadowolony z prezentu, który wchłonął w jakieś dwie sekundy. Niemal podskakiwał na swoich łapach, gdy szedł obok Ines krokiem modeli na pokazach rasowych psów. A może Przybłęda nigdy nie był Przybłędą, tylko bardzo rzadką rasą, o czym sam wiedział w przeciwieństwie do właściciela i Ines.
Gdy zadała pytanie, spojrzał na taśkę z prowiantem (oczywiście, że nie pozwoliłby jej nieść kobiecie – w przeciwieństwie do swoich głupich tekstów, w czynach pozostawał dżentelmenem (zazwyczaj)).
- Wziąłem jedynie kiełbaskę dla przybłędy, ale nie ma jej od momentu wyprowadzenia jej na dwór. Mam nadzieję, że myliłem się z tym mięsem z psa i Przybłęda nie dostanie wieczorem biegunki – powiedział z niewymowną troską o pupkę swojego pieska, bo pupka była szczęśliwa, gdy była dobra kupka – a przynajmniej tak powiedział mu kumpel z weterynarii, ale niewątpliwie mogło to odnieść się też do dwunogów.
Ostatni raz spojrzał za ramię, z czystej ostrożności, a nie przez jakieś nadprzyrodzone przeczucie, tudzież szept bogów (na to drugie był za trzeźwy); najpewniej, właściciel sklepu dowie się o pewnych brakach dopiero podczas inwentaryzacji towaru. Ale na Boga, nie oni pierwsi i nie ostatni – oprócz dwóch około trzydziestoletnich Cyganów byli jeszcze nastolatkowie i dzieciaki, prawda?
- To co, po łyczku na umilenie sobie drogi powrotnej? - zapytał, wyciągając z reklamówki wódkę wódeczkę wódeczkunię. - I kanapki na zagrychę. Chyba, że po męsku? Chociaż żaden to testosteron, to smakowa... - chcąc nie chcąc, ten Villeda miał dość wyrafinowane kubki smakowe, jak chodzi o alkohol, uwrażliwione poprzez pracę barmana.
BOGATE CV SKOŃCZYŁEM/AM STUDIA STRZELEC WIERZĘ W MAGIĘ THIEF
mów mi/kontakt
LiliLolo#8386
Ines Villeda
a

Post

Babuszka Villeda miała już pewnie ładne dziewięćdziesiąt lat, a formą niejednokrotnie prześcigała swoje wnuczęta. Serio, Ines czasem czuła się przy niej bardzo zdziadziała i ciągle coś łupało ją w krzyżu. Trzydzieści lat to nie przelewki, ale to tylko utwierdzało ją w przekonaniu, że chyba bardziej powinna o siebie dbać, bo ten alkohol kiedyś ją wykończy. Na pewno prędzej, niż później. Pewnie już teraz jedyne do czego nadawała się jej wątroba, to do tego, żeby przeszczepić nową.
Pal licho z tą ekspedientką, którą Kasander pieszczotliwie nazwał starą krową. Pracując w takim sklepiku, gdzie nie było ochrony, jak w przypadku supermarketów, trzeba było wykazywać się większym zaangażowaniem, a kasjerka nie wykazywała się takim ani trochę. Nic dziwnego, że teraz miała w kasie manko. Mogła mieć oczy dookoła głowy i uważniej obserwować lepkie ręce Cyganów, a nie rozwiązywać krzyżówki za ladą.
- Dawaj - sięgnęła po małą flaszkę i wskazała ręką na ławkę pod drzewem, żeby od razu sobie na niej przysiąść. - Najpierw małpka, później tequila? - uśmiechnęła się zawadiacko. Nie omieszkała też spuścić Przybłędy ze smyczy, żeby pies mógł beztrosko zajadać się w cieniu skradzioną kiełbaską. Istniała szansa, że nie był to psi kanibalizm i że nie zjadał właśnie jakiegoś swojego brata. Może były to wyłącznie zmielone kości świni i końskie kopyta upchane w krowią skórę, więc kundel nie powinien mieć później problemów żołądowych.
- Ta kanapka nawet nie jest warta swojej kosmicznej ceny - Ines prychnęła z oburzaniem, przegryzając wódkę serową przekąską. W dupę z takimi kanapkami, naprawdę. I wcale nie żałowała, że nie zapłaciła za nią ani centa. Miała tylko nadzieję, że El Jimador nie był jakiś lewy i rozcieńczony z wodą. - Co dalej? Co chcesz robić zanim bagiety nie zgarną nas na dołek za kradzież obrzydliwych kanapek? - zerknęła z ukosa na brata z nadzieją, że ten zapewni jej jakąś rozrywkę. Dziś nie grała w barze u Jimmy'ego, więc potrzebowała jakichś atrakcji zaraz po tym, jak zaniosą abueli wszystkie chaszcze, o które prosiła. No właśnie, nie mogli jej przecież zawieść. Na pewno już na nich czekała i niewątpliwie zostaną ugoszczeni jakimś dobrym jedzeniem, ale jakoś trzeba było zaspokoić pierwszy głód, żeby kiszki nie grały marsza. Ines po cichu marzyła o jej klasycznym gazpacho, ale ogólnie pochłonęłaby wszystko. Umówmy się, kuchnia babci Vill nie miała sobie równych.

Kasander Villeda
mów mi/kontakt
a
Awatar użytkownika
Once you choose Hope, everything is possible.
28
180

Post

Klapnęli sobie tam, gdzie Ines wskazała, chociaż jej braciszek uważnie spojrzał tam, gdzie zad swój sadzał, żeby jego dupy nie zeżarły czerwone mrówki, jak było to w dzieciństwie. Złe ugryzienie boli przez całe życie, a Kasander gdzieś tam mógł sobie pomyśleć, że właśnie jakaś mała łobuziara wchodzi mu do nogawki.
Przybłędy ucieszyło to, że został spuszczony ze smyczy i zaczął hasać po polach, tutaj za patykiem, a to jedząc za kogoś jakąś niedobrą kanapkę z pewnego spożywczaka, a może jeszcze dzisiaj uczci lato z jakąś bezdomną suką. Niech korzysta chłopak, dużo osób chciałoby mieć podobnie psie życie.
- A dajesz – powiedział tak kozacko, a jutro prawdopodobnie pożałuje swoich słów, przy tym niuchaniu procentów przy pracy. - My Cyganie starzejemy się później, więc zapewne jutro będę jak młody Bóg – wyszczerzył się do niej i pozwolił jej wziąć jeszcze jednego łyka, nim pochwycił małpkę i uniósł ją w górę. - Żeby rodzina Villeda na zawsze pozostała szczęśliwa i zdrowa! A najważniejsze, żeby nasze dzieci były równie zajebiste, jak my. - No trochę go poniosło, bo nawet dziewczyny nie miał, a co dopiero dzieci, ale kochał je na równi z psami i nic nie mógł na to poradzić.
Za swój toast upił solidnego łyka i podał małpkę Ines. Miejmy nadzieję, że zachowają godność i nie najebią się małą wódeczką pod tym drzewkiem, wbrew swojemu wieku, gdzie szuka się już siwych włosów na głowie. Ale jak było wspomniane, Cygani starzeją się wolniej, aj aj!
Ines marudziła na kanapkę i mimo to odważył się sięgnąć po swoją. Marni byli z nich złodzieje, skoro ukradli takie podrobione diamenty; pozostało im liczyć na procenty. Swojej kanapki ugryzł jeden raz, a potem drugi, zastanowił się nad werdyktem i tak, nie były zbyt dobre, a przynajmniej wódeczka sto procent lepsza, więc zamachnął się i rzucił Przybłędzie, a ten w locie złapał dwie połówki, zdolny psiak. Jak nic rasowiec.
- Może nie są takie złe, ale w domu na pewno dostalibyśmy lepsze. - Zastanowił się nad tematem, co też mogą zrobić. Zrobił dzióbek z ust i zacmokał w zastanowieniu, a potem sięgnął do swojej kieszeni i portfela, z prawdziwej skóry drodzy państwo, bo miewał dobre miesiące. Musiał mieć, bo mieszkał w dobrej dzielnicy. Tak czy siak, spojrzał do środka na banknoty, a potem na monety. Schował portfel do kieszeni, bo w tym czasach nawet za dostanie w ryj trzeba było zapłacić.
- Proponuję taki plan – nachylił się ku Ines. Ogólnie ta dwójka wiecznie coś knuła, tak to wyglądało. - Szybko podjedziemy do babci i damy jej te chwasty, bo marnie zaczynają wyglądać. Nakarmimy brzuszki, bo jesteśmy dzielnymi żołnierzami i walczyliśmy z aligatorami dla szczęścia tej rodziny. A potem możemy popykać w automaty w kasynie, bo skoro zaoszczędziliśmy na kanapkach, to równie dobrze możemy pograć w air hockeya. Stamtąd załapiemy się na nocny peron na chatę. - Chociaż w przypadku tych łobuzów pewnie będzie to ten poranny peron!

Ines Villeda
BOGATE CV SKOŃCZYŁEM/AM STUDIA STRZELEC WIERZĘ W MAGIĘ THIEF
mów mi/kontakt
LiliLolo#8386
ODPOWIEDZ