Gator & Airboats AdventureWildlife & Nature CenterGlades KayakingDanger Zone!
a
Awatar użytkownika
I'm like David Hasselhoff, but better. Change my mind.
21
178

Post

Wskaźnikowi hipokryzji wywaliło skalę. Wolała nie komentować, jakże trafnych argumentów nieznajomego, bo jeszcze doszłoby do rękoczynów. Potrafiła panować nad złością, wyciszyć się jak ten legendarny kwiat lotosu na tafli jeziora. Znacznie większą satysfakcję dawało jej rozwalenie kogoś w sposób mentalny, tak zwane zaoranie logiką i innymi faktami, niż dosłowne obicie twarzy. Sama by na tym ucierpiała, bo zdarte dłonie nie są ani trochę praktyczne. Zwłaszcza, gdy pracowało się w kostiumie kąpielowym, a słona woda drażniła w pewien sposób gojące się rany.
- Nie ma sprawy, cieszę się, że mogłam pomóc - kiwnęła głową, zerkając jeszcze na pieska, wesoło merdającego ogonem. - Właściwie, to moja rodzina nadal nie jest uświadomiona co do… mojej osoby.
Skoro już rozmawiali na takie życiowe tematy, mogła się podzielić swoimi przeżyciami.
- Wydaje mi się, że… czekam na odpowiedni moment - zacisnęła usta w lekkim zastanowieniu, przerzucając spojrzenie z czworonoga na nowego kumpla. Bo jasne, że mógłby być kumplem. Mieli trochę wspólnego, oboje postawili się oprychom, szukającym zaczepki. Takie sprawy zbliżały ludzi do siebie.
- Sądzę też, że rodzina już na swój sposób wie - bo chociaż przyprowadzała do domu kolegów, z żadnym nie wymieniała znaczących spojrzeń, ani nie obściskiwała się za zamkniętymi drzwiami. - Takie rzeczy się wyczuwa. Szczególnie mamy powinny to wyczuwać. Wiesz, ta cała intuicja i inne, dodatkowe supermoce.
Tato, jak to tato - mógł mieć swoje teorie, coś tam podpatrywać, ale mamy po prostu nie dało się oszukać. One wiedziały wszystko, nawet, jeśli nie mówiły o tym wprost. Jej mama niewiele mogła mówić, nad czym ubolewała. Za każdym razem, gdy się nią zajmowała, starała się być jak najlepszą córką. Mimo wszystko, to nie był najlepszy moment na takie nowiny. Jej mama nie potrafiła chodzić o własnych siłach, tato ciężko pracował, przemieszczając się między stanami, co miesiąc dorzucając się do domowego budżetu, podtrzymującego rodzinę. Nawet młodsi bracia, którzy może również planowali inną przyszłość dla siebie, doglądali ojcowskiego warsztatu, pod jego nieobecność. Nie miała pojęcia, dokąd ich to zaprowadzi. Sytuacja, związana z mamą wciąż była napięta, a gdyby przełożyła własne potrzeby nad tymi rodzinnymi, wyszłaby na strasznego człowieka. Lepiej jest myśleć o tym, że z czasem będzie dobrze. Bez nadziei nic, co aktualnie robili, nie miałoby większego sensu.
Pogadała jeszcze chwilę z Yeojinem, dostrzegając godzinę, widniejącą na smartwatchu. Niestety, obowiązki ją wzywały, bo przecież w parku pojawiła się tylko na małą przebieżkę. Pożegnała się z chłopakiem i ruszyła dróżką, prowadzącą w stronę centrum miasteczka

/zt

YeoJin Sun
BĄBELEK - dla każdego, z okazji Dnia Dziecka 2020! SŁODKIEGO, MIŁEGO ŻYCIA - dla każdego, z okazji trzech miesięcy aktywności forum! JUST LIKE GAGA - za rozegranie wyzwania z "Challenge me!" HAVING FUN - za udział w evencie CoH! Niestraszny mi dom strachu Zajęcie trzeciego miejsca w evencie #czysteHopeValley I LOVE THIS TOWN - za udział w evencie #czysteHopeValley i dbanie o środowisko! SUMMER FESTIVAL - za udział w randkach w ciemno! LOVE IS BLIND - za znalezienie idealnego partnera na evencie Summertime Festival! THE CHOSEN ONE BOGATE CV DON’T STOP ME NOW BAŚNIOPISARZ Trying my best MŁODY SCENARZYSTA ROLLING IN THE DEEP Adam i Ewa LGBT+ EMERGENCY SERVICES PRACA ZWIĄZANA Z OCEANEM WODNIK MĄDRALA ZŁOTA RĄCZKA biegam Czytam komiksy Jeżdżę na deskorolce I'M NOT AS THINK AS YOU DRUNK I AM TAM GDZIEŚ PŁONĄ GRILLE SPORT FREAK BEACH BITCH NA FALI SZCZĘKI SING A SONG PARA PAPARA PAPA OOO OOO DANCING QUEEN #CZYSTEHOPEVALLEY PRIDE MONTH 2020 #SCREAM Loża hejterów Pomocna dłoń Guru technologii You Shouldn't Kiss Me Like This
mów mi/kontakt
not today satan
a
Awatar użytkownika
Duża(no prawie), słodka dzidzia z niego. Jeśli akurat nie szuka żadnego bolca to znaczy, że coś z nim nie tak i trzeba dzwonić na policję.
20
168

Post

dwa

Myśląc o wszystkim co ostatnimi dniami miało miejsce w jego życiu mógł śmiało stwierdzić, że nienawidził swojego cholernego kuzyna z całego serca. Fakt, może sposób w jaki zarabia( a raczej zarabiał bo przecież nie obyło się bez wyrzucenia go na zbity pysk z roboty) nie należał do najlepszych i może czuł zażenowanie każdego dnia stojąc nago przed lustrem, obserwując nowe rany bądź te które były już z nim od jakiegoś czasu. Oczywiście, sam nie chciał żyć w taki sposób, ale czy miał inne wyjście..skoro tak na dobrą sprawę nie znał się na niczym innym? Nie miał żadnego talentu prócz tańca, nie potrafił rysować, nie potrafił śpiewać, więc dlaczego nie mógł połączyć przyjemnego z pożytecznym.
Że też akurat musiał trafić na niego, a nie na jakiegoś dzianego gacha, który zabawiłby się z nim przez mniej niż godzinę, a w kieszeni miałby na przeżycie całego miesiąca.
- Czego.. - Warknął, odwracając się w kierunku osoby, która postanowiła przerwać jego rozmyślania by tylko poinformować go, że akurat była jego kolej po zamówienie. No jakby co najmniej nie wiedział. Mamrocząc pod nosem, jeszcze rzucił kobiecie mało sympatyczne spojrzenie, udając się w kierunku lady by odebrać swoje zamówienie.
Gorąca, czarna kawa to jedyne czego teraz potrzebował. I miał nadzieję, że chociaż w jakiś sposób będzie mogło postawić go na duchu przed kolejną nieprzespaną nocą na ulicy.
Wychodząc z lokalu, jęknął poirytowany kiedy okazało się, że deszcz napierdala jakby ktoś odkręcił prysznic. Jeszcze tego brakowało, naprawdę.
Zdejmując pokrywkę z kubka i wyrzucając go do jednego ze stojących koszy, udał się w kierunku parku gdzie miał zamiar spędzić resztę swojego marnego życia. Siedząc na ławce i czekając aż nadejdzie jakiś cud albo pierdolnie go piorun, nic pomiędzy.
Nie przejmując się tym jak mokra była ławka, usiadł na niej od razu tego żałując kiedy poczuł jak jego spodnie przesiąkają. Postanowił to jednak zignorować bo nic innego tak naprawdę mu nie pozostało. I tak prędzej czy później jego tyłek by był cały mokry.
Odchylając głowę w tył pozwolił kroplom swobodnie uderzać w jego twarz, nawet się przy tym nie krzywiąc. Nie po raz pierwszy i nie ostatni coś lądowało na jego twarzy, więc miał w tym niejaką wprawę, sksksk.
Mógł śmiało rzec, że deszcz działał na niego uspokajająco. Krople uderzające o ławkę, czy ten przyjemny zapach, który wciągał głęboko do płuc, napawając się nim. Usłyszawszy jednak pluśnięcie, znacznie głośniejsze niż kropla deszczu, otworzył oko, obserwując mężczyznę, który akurat odchodził gdziekolwiek zmierzał. Zaglądając do kubka, zmarszczył brwi i nie czekając na nic wsadził palec do środka, krzywiąc się kiedy wyciągnął z niego pieniążka. Serio?
- Hej! - Odłożywszy kubek na ławkę, pobiegł w kierunku oddalającego się mężczyzny, dalej trzymając pieniądze które mu dał w dłoni. - Hej, stój! Nie widziałeś, że tam była kawa w środku? - Zagradzając mu drogę, położył dłoń na jego klatce piersiowej, chcąc go zatrzymać. Zdjął ją jednak szybko, widząc że tamten stoi w miejscu. - Coś ci się pomyliło, proszę. - Wyciągnął w jego kierunku pieniądz, widząc jednak że jest cały w kawie, uśmiechnął się nerwowo, spalając buraka. Wycierając go o swoje spodnie, ponownie wyciągnął pieniądze w kierunku mężczyzny. - Teraz. Proszę.
Jeffrey Lennox
Obrazek
SŁODKIEGO, MIŁEGO ŻYCIA - dla każdego, z okazji trzech miesięcy aktywności forum! SIR - dla wszystkich Panów z okazji Dnia Chłopaka 2020!
mów mi/kontakt
dzidzia
a
Awatar użytkownika
Właściciel baru na plaży wychowujący córkę.
33
190

Post

Jeffrey zdecydowanie nie był zwolennikiem takiej pogody, ale musiał przyznać, że deszcz przynosił ze sobą dziwny spokój i nostalgię, zarówno jak i miłą odmianę po ostatnich dniach palącego gorąca. Postanowił wykorzystać tę okazję na bieganie, jako że MJ spędzała czas u jednej ze szkolnych koleżanek, a dziadka postanowili odwiedzić jego rodzice. Mimo upływu lat, ich stosunku nie uległy najmniejszej poprawie. Nadal miał im wiele za złe i nawet kiedy zechcieli już poznać swoją wnuczkę, Lennox dbał o to by ich kontakty były ograniczone w obawie, że zechcieliby wyprać jej mózg. Biedny nie wiedział tylko, że jego córka to zło wcielone i prędzej ona zrobiłaby to z nimi niż dała się komukolwiek w jakikolwiek sposób zmanipulować. Ale czy naiwność nie jest cechą zbiorową wszystkich rodziców? Widzą w swoich dzieciach to, co chcą widzieć.
Wysiłek fizyczny zawsze pomagał mu oczyścić umysł i wyzbyć się negatywnych emocji. Nie inaczej było i tym razem. Ścieżki parku były raczej puste ze względu na pogodę, ale przy jednej z nich, na ławce, ujrzał jakąś postać. Czyżby jeden z jego znajomych bezdomnych, których czasami ratował groszem czy pożywnym śniadaniem? Postanowił to sprawdzić. Im bardziej zbliżał się do tej osoby, tym większej nabierał pewności, że był to ktoś nowy. A może wcale nie był bezdomny? Ale sposób w jaki trzymał wyciągnięty przed siebie kubek był aż nazbyt skłaniający do podobnego myślenia. Nic dziwnego, że doszło do kłopotliwej pomyłki.
Nie zdążył zbytnio się oddalić, kiedy usłyszał za sobą czyjś krzyk. Głos musiał należeć do tego młodzieńca, jako że oprócz nich dwóch nie było tutaj żadnych śmiałków skorych do wystawienia głowy z domostw w taką paskudną pogodę. Mimo to, zatrzymał się dopiero, kiedy chłopak znalazł się tuż przed nim, a jego dłoń spoczęła na piersi Lennoxa. Co takiego mógł od niego chcieć? Ktoś, kogo początkowo wziął za bezdomnego przybłędę, nie do końca sprawiał takie wrażenie, gdy przyjrzało mu się dokładniej. Przynajmniej na tyle, na ile pozwalały okrutnie uderzające o ziemię krople deszczu. Zmarszczył czoło, kiedy nieznajomy wyciągnął w jego stronę symboliczne pieniądze, które mu wcześniej podarował. Pokręcił głową, dając tym samym znać, że nie potrzebuje dostać ich z powrotem. Nie odezwał się od razu, zajęty przyglądaniem się mu. - Jest dla ciebie. Wybacz, nie wiedziałem, że w środku coś jest. W tych okolicach często kręcą się bezdomni, którym czasami pomagam, stąd moja pomyłka - przyznał spokojnie. Chłopak nie wyglądał mu na jednego z nich. Przypominał raczej kogoś zagubionego. - W tej sytuacji jestem ci winien kawę. Najlepiej teraz, trochę by cię rozgrzała - dodał. Młody był nieźle przemoczony, pewnie siedział tu od dawna. - Dlaczego siedzisz tutaj sam w taką pogodę? - zapytał, bardziej z niepokoju niż dlatego, że był wścibski. Nie wiedział ile ten mógł mieć lat, ale był dosyć młody. Współczucie rozbudziło w nim potrzebę wzięcia odpowiedzialności za tego dzieciaka. Niezależnie od przyczyny, nie mógł go zostawić samego w parku w taką pogodę.

Yuri Sanders
Obrazek
SŁODKIEGO, MIŁEGO ŻYCIA - dla każdego, z okazji trzech miesięcy aktywności forum! BOGATE CV WDOWIEC/WDOWA MAM CÓRKĘ MAM WIĘCEJ NIŻ 180 CM WZROSTU
mów mi/kontakt
-
a
Awatar użytkownika
Od 11 miesięcy pani Kennedy i żona Apolla. Mama dwójki ślicznych dzieciaczków : 6-letniego Hermesa i 7-miesięcznej Selene.
28
160

Post

2

Normalna matka dwójki szkrabów, pewnie podczas dnia "tylko dla niej" poszłaby do salonu spa i wydała krocie na zabiegi odprężające, różnej maści kąpiele i maseczki. Mar zamiast tego wolała poznać lepiej okolicę i przy okazji spalić to, co nabrała podczas drugiej ciąży. To znaczy, te dodatkowe kilogramy są w jej głowie, bo cała rodzina zapewnia ją, że wróciła do poprzedniej figury. Ona wiedziała swoje i nie przetłumaczysz. Dlatego też ucieszyła się, gdy pewnego wieczora Megan zaproponowała jej spacer po parku i podziwianie przyrody. W dodatku pogada o babskich problemach, a nie o robotach, bajkach i o tym, że trzeba przefarbować dom z zewnątrz, bo te różowe ściany to dramat.
Spakowała drobne przekąski, butelkę wody i pewnie (jak na matkę przystało) małą apteczkę. O umówionej godzinie zaparkowała samochód na parkingu parku i rozejrzała się za Meg.
-Wyspana i gotowa na przygodę? - spytała wesołym tonem i poprawiła pasek torebki. Jeszcze tylko zwiąże włosy w wysoki kuc i może maszerować za blondynką. Wyciągnęła portfel, by kupić bilet wstępu do parku, a po jego skasowaniu zamieniła go na sprej od komarów i innych robaków, które mogą je ukąsić. Popryskała odkryte części ciała i podsunęła butelkę Meg. Zrobiła niewinną minkę widząc jej minę. -No nie patrz tak. Jestem matką, w każdej torebce noszę apteczkę i takie rzeczy - powiedziała nie kryjąc rozbawienia. Często łapała się na tym, że do dorosłych zachowuje się jakby byli dziećmi, na przykład odruchowo łapała za ramię na przejściach dla pieszych, czy wyciągała chusteczkę, gdy zobaczyła odrobinę sosu oregano na policzku. Trzeba wybaczyć i tyle.
Megan Woodrick
DON’T STOP ME NOW MISTRZ KLAWIATURY BAŚNIOPISARZ Speedy Gonzales MŁODY SCENARZYSTA TEXT ME! PHONE ADDICTED Adam i Ewa PRZYJEZDNY W ZWIĄZKU MAŁŻEŃSKIM MAM WIĘCEJ DZIECI URODZONY JESIENIĄ YO VIVO ENTRE LAS FLORES - ISLAND JESTEM ŚREDNIEGO WZROSTU lubię upały Rozrzutny I LOVE YOU, BABY! CALL 911 Eminem #*&!@%^ house flipper i'm still alive sticks and stones DANSE MACABRE #SCREAM I DO ON, ONA I DZIECIAKI Z KOŚCI NA OŚCI CAKE BOSS HOME SWEET HOME MAMMA MIA, HERE I GO AGAIN LIAR, LIAR, LIAR Counting stars Bo do tanga trzeba dwojga
mów mi/kontakt
wikuś
a
Awatar użytkownika
Last night I dreamt that somebody loved me
No hope, no harm - just another false alarm
25
168

Post

[4.]

Każdy czasem potrzebował chwili wytchnienia od szarej codzienności i Megan w tej kwestii nie była wyjątkiem, a już szczególnie po ostatnich tygodniach, które całkowicie rozładowały jej baterie. A jak lepiej je naładować, jak nie poprzez babski wypad na łono natury? Szczerze, to właśnie w takim otoczeniu czuła się najlepiej, z dala od wszystkich problemów, wśród przyjemnej zieleni i odgłosów przyrody. Kiedy tylko czas jej na to pozwalał, to wybierała się w mniej uczęszczane zakątki Hope Valley, by zaczerpnąć świeżego powietrza w płuca i przemyśleć kilka spraw, które zazwyczaj bladły w starciu z zapierającymi dech w piersi widokami. Wychodząc z założenia, że takim pięknem należy się dzielić, napisała do Mar, czy nie miałaby ochoty na mały spacer po okolicy i kiedy uzyskała odpowiedź twierdzącą, to od razu wzięła się za pakowanie do plecaka niezbędnych rzeczy, z czego najważniejsza była butelką z wodą, bo wiadomo, przy takich upałach, wysokich temperaturach, nie można zapominać o nawadnianiu organizmu, gdyż można skończyć z udarem głowy, a tego oczywiście nikt nie chciał. W każdym razie gdy już była zwarta i gotowa, wsiadła w samochód, a następnie punktualnie zjawiła się na miejscu, z zadowoleniem zauważając, że Kennedy też już zdążyła przyjechać. - Zawsze - rzuciła pogodnie, jak już się wygramoliła z auta, a z bagażnika wyciągnęła plecak, który od razu sobie założyła na plecy. - Chociaż to ja raczej powinnam zapytać Ciebie, czy się wyspałaś, dzieciaki nie dały Ci do wiwatu w nocy? - spytała z nutą rozbawienia w głosie, zawiązując sobie na głowie czerwoną chustkę, co by słońce, które od kilku godzin wisiało już wysoko na niebie, za bardzo ją nie grzało. Po zakupieniu biletu wcisnęła go sobie gdzieś do kieszonki z boku plecaka i z zaskoczeniem, ale też i z wdzięcznością spojrzała na wyciągnięty w swoją stronę sprej. - Wiedziałam, że o czymś zapomniałam - jęknęła przeciągle, przejmując butelkę od Mar i zaraz dokładnie się spryskując, bo ostatnie, czego chciała, to miliona śladów ukąszeń komarów. - Akurat dziś Twoje bycie matką zdecydowanie mnie uratowało, więc dziękuję - odparła z wyraźną ulgą na twarzy i w głosie, a następnie zwróciła swojej towarzyszce sprej, który przy takich wyprawach był na miarę złota. - To w drogę - zarządziła optymistycznie, nasunęła okulary przeciwsłoneczne na nos, po czym ruszyła nieśpiesznym krokiem dobrze sobie znaną ścieżką. - A tak w ogóle wszystko u Ciebie w porządku? - zagaiła, kątem oka zerkając na Mar, jednocześnie co jakiś czas patrząc pod nogi, żeby zaraz nie wywinąć orła.

Marseille Kennedy
SŁODKIEGO, MIŁEGO ŻYCIA - dla każdego, z okazji trzech miesięcy aktywności forum! SZÓSTY MIESIĄC MASZ, UŚMIECH DAJ NA TWARZ - dla każdego, z okazji pół roku aktywności forum! YOU ARE MY LOVE - dla każdego, z okazji Walentynek! MEOW MEOW - dla każdego, z okazji Dnia Kota! ICE BEAR - dla każdego, z okazji Dnia Niedźwiedzia Polarnego! Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku BOGATE CV DOPIERO SIĘ ROZKRĘCAM ONE BIG FAMILY WOMEN POWER EMERGENCY SERVICES WCIĄŻ CZEKAM NA LIST Z HOGWARTU ryzykant Chodzę na siłkę Ususzę nawet kaktusa NO REGRETS!
mów mi/kontakt
-
a
Awatar użytkownika
Od 11 miesięcy pani Kennedy i żona Apolla. Mama dwójki ślicznych dzieciaczków : 6-letniego Hermesa i 7-miesięcznej Selene.
28
160

Post

Spojrzała po sobie, gdy zobaczyła jak ubrana jest Megan. Z tej dwójki to blondynka była bardziej przygotowana do długiego spaceru, a Mar wyglądała jakby szykowała jej się sesja zdjęciowa dla jakiegoś markowego sklepu. Chociaż prawdę mówiąc to liczyła na kilka fotek na instagram, ale o tym może później. Sęk w tym, że Marseille to mała strojnisia i w jej szafie nie znajdziesz butów trekingowych, czy chociażby takiego plecaka, jaki właśnie na plecy zakładała Megan. Głównie jakieś stylowe kiecki i buty na obcasie. Nawet w ciąży nie nosiła ogrodniczek, czy dresów, tylko sukienki. No nic, przecież nie powie teraz, żeby Megan poczekała, a ona pojedzie na zakupy. Z resztą nie potrafiłaby zrobić takiej szopki. Uśmiechnęła się, gdy Megan zapytała, czy jest wyspana. Dawno nikt o to nie pytał, a pozór wypoczętej matki do pewnego momentu zgrywał makijaż rozświetlający cienie pod oczami. Odkąd mała Selene przesypia całą noc, Mar śpi jak małe dziecko. Chociaż dzisiaj trochę tego snu sobie ograniczyła, ale nie było to spowodowane marudzeniem, któregoś z dzieci. -Dzieci spały jak aniołki, za to mąż z trasy wrócił i no... - przygryzła delikatnie dolną wargę i spuściła nieco wzrok, gdy poczuła jak policzki zaczynają ją szczypać. Może znała Meg zaledwie kilka miesięcy, ale jakoś nie miała problemu, żeby wspominać jej o swoim życiu uczuciowym. Ogólnie nie miała problemów, żeby rozmawiać z nią na wszystkie możliwe tematy, gdzie w Panama Beach City przejechała się na, zdawać się mogło, bliskich osobach i zwyczajnie zaczęła być nieufna względem nowo poznanych osób. Ucieszyła się, gdy jej nadopiekuńczość chociaż raz na coś się przydała. Odruchowo sprawdziła telefon, czy aby nie otrzymała wiadomości z pytaniem, gdzie jest kaszka dla małej, albo prośbę o instrukcję zmieniania pieluch. Pusto, czyli dzieciaki śpią, albo zwyczajnie Apollo ma wszystko pod kontrolą. - Jeśli mam być szczera, to moje życie nigdy nie było na tyle spokojne, by stwierdzić, że jest u mnie w porządku. Chociaż odkąd przeprowadziliśmy się tutaj, to jakoś mam dziwne uczucie spokoju. -powiedziała kompletnie szczerze i lekko wzruszyła ramionami. Zatrzymała się i uniosła ze ścieżki listek niskiej palmy, by móc się nim bawić po drodze. -Ale żeby nie było tak kolorowo, to garderoba dalej się robi, a mnie cholera bierze jak przewalam ubrania w kartonach. - wywróciła oczami i westchnęła. Kobieta kobietę zrozumie pod tym względem, a z drugiej strony nie chciała zanudzać blondynki opowiastkami z życia matki. Zawinęła listek wokół palca i za chwilę go poluzowała. -Ale mam za to nadzieję, że u Ciebie ciekawiej się dzieje - spojrzała zainteresowana na Megan i uśmiechnęła się lekko. W końcu policjanci codziennie miewali jakieś ciekawe interwencje, chociaż nie wiedziała, czy Megan uchyli rąbka tajemnicy. Większym krokiem ominęła konar wystający spod pękniętego betonu, by przy jej szczęściu nie potknąć się o niego.
Megan Woodrick
DON’T STOP ME NOW MISTRZ KLAWIATURY BAŚNIOPISARZ Speedy Gonzales MŁODY SCENARZYSTA TEXT ME! PHONE ADDICTED Adam i Ewa PRZYJEZDNY W ZWIĄZKU MAŁŻEŃSKIM MAM WIĘCEJ DZIECI URODZONY JESIENIĄ YO VIVO ENTRE LAS FLORES - ISLAND JESTEM ŚREDNIEGO WZROSTU lubię upały Rozrzutny I LOVE YOU, BABY! CALL 911 Eminem #*&!@%^ house flipper i'm still alive sticks and stones DANSE MACABRE #SCREAM I DO ON, ONA I DZIECIAKI Z KOŚCI NA OŚCI CAKE BOSS HOME SWEET HOME MAMMA MIA, HERE I GO AGAIN LIAR, LIAR, LIAR Counting stars Bo do tanga trzeba dwojga
mów mi/kontakt
wikuś
a
Awatar użytkownika
Last night I dreamt that somebody loved me
No hope, no harm - just another false alarm
25
168

Post

Kiedyś była dokładnie taka sama jak Mar - uwielbiała zwiewne sukienki, stylowe spódnice i dopasowane topy. Z ożywieniem śledziła wszystkie najnowsze trendy modowe, a garderobę uzupełniała średnio kilka razy w tygodniu, nie bacząc za bardzo na koszty tych swoich zakupowych eskapad. Zmieniło się to diametralnie, gdy wstąpiła w szeregi policji; nie chciała bowiem, by banda szowinistycznych facetów w średnim wieku oceniała ją przez pryzmat ubioru i pozwalała sobie na idiotyczne komentarze, które miałyby za zadanie obrażać jej zdolność do dobrego wykonywania pracy. Dlatego też z lekkim żalem przerzuciła się na bardziej klasyczne, minimalistyczne outfity, które nie prowokowały do złośliwych tekstów. Teraz, po kilku latach, była już do tego raczej przyzwyczajona i jeśli wybierała się gdzieś na jakąś dalszą wyprawę, to stawiała przede wszystkim na wygodę. Ale to nie znaczyło wcale, że jak już znajdą jakiś szczególnie ładny punkt widokowy, że nie cyknie przyjaciółce kilku świetnych zdjęć! - NIC WIĘCEJ NIE MÓW - przerwała jej, teatralnie zasłaniając sobie uszy dłońmi i parskając cichym śmiechem. Nie, naprawdę nie chciała znać szczegółów, choć generalnie lubiła słuchać, że Mar układało się w małżeństwie, to napełniało ją nadzieją, iż nie każde musi kończyć się takim smutnym finałem, jakim jest rozwód. - A tak poważnie to Was podziwiam, nie wszyscy potrafią sobie poradzić z życiem na odległość - oznajmiła, posyłając Kennedy ciepły uśmiech, żeby wiedziała, iż mówiła całkiem serio. Było to wielkim wyzwaniem już z definicji, a co dopiero z dwójką małych dzieci! Woodrick niejednokrotnie się zastanawiała, czy podołałaby, gdyby znalazła się w podobnej sytuacji, ale coś jej się nie wydawało, chociaż kto wie, może z odpowiednią osobą u boku miałaby w to większą wiarę. - Na tym polega urok tego miasteczka, tutaj chyba nikt się nie spieszy, wszystko biegnie jakoś wolniej niż na przykład w takim Miami - stwierdziła z nieskrywaną dumą, ponieważ tu się urodziła i wychowała, a co za tym idzie, Hope Valley miało szczególne miejsce w jej sercu. Odgarnęła sobie zabłąkany kosmyk włosów z twarzy za ucho, ale widząc, że niewielki efekt to przyniosło, poprawiła sobie chustkę, którą wiatr nieco zsunął. Zaczynała powoli żałować, że jednak nie zdecydowała się na czapkę z daszkiem, byłaby chyba jednak praktyczniejszym rozwiązaniem. - O nie, przecież mieli Wam zrobić już dawno temu, Ci fachowcy to tak czasem zalegają z terminami... - mruknęła, kręcąc przy tym głową z wręcz namacalną dezaprobatą, bo bardzo nie lubiła, gdy ktoś nie wywiązywał się ze swoich obowiązków, jej natura perfekcjonistki od razu się przy czymś takim uruchamiała. - Ostatnio głównie siedzę po uszy zatopiona w raportach, ale kilka dni temu byłam na interwencji i to takiej rodem z serialu paradokumentalnego, bo dwóch sąsiadów postanowiło pobić się o... drzewo. Każdy z nich rości sobie do niego prawa, żaden nie chce ustąpić i w końcu doszło do walki na pięści - choć usiłowała zachować powagę przy dzieleniu się z Mar tą historyjką ze swojej pracy, to kąciki jej ust niebezpiecznie drżały od powstrzymywanego uśmiechu. Co chwilę też rozglądała się na boki, co by pozachwycać się pięknem otaczającej ich natury; nie szły specjalnie długo, więc nogi ją jeszcze nie bolały, a była też bardzo ciekawa, gdzie dojdą tą ścieżką, którą szły obecnie, bo celowo na rozdrożu skręciła w mniej znaną sobie drogę.

Marseille Kennedy
SŁODKIEGO, MIŁEGO ŻYCIA - dla każdego, z okazji trzech miesięcy aktywności forum! SZÓSTY MIESIĄC MASZ, UŚMIECH DAJ NA TWARZ - dla każdego, z okazji pół roku aktywności forum! YOU ARE MY LOVE - dla każdego, z okazji Walentynek! MEOW MEOW - dla każdego, z okazji Dnia Kota! ICE BEAR - dla każdego, z okazji Dnia Niedźwiedzia Polarnego! Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku BOGATE CV DOPIERO SIĘ ROZKRĘCAM ONE BIG FAMILY WOMEN POWER EMERGENCY SERVICES WCIĄŻ CZEKAM NA LIST Z HOGWARTU ryzykant Chodzę na siłkę Ususzę nawet kaktusa NO REGRETS!
mów mi/kontakt
-
a
Awatar użytkownika
Od 11 miesięcy pani Kennedy i żona Apolla. Mama dwójki ślicznych dzieciaczków : 6-letniego Hermesa i 7-miesięcznej Selene.
28
160

Post

Zaśmiała się na reakcję blondynki. Wcale nie miała zamiaru opisywać jej sekunda po sekundzie nocy z mężem. Jakby nie patrzeć to ich prywatne sprawy i nie miała zamiaru o tym paplać na lewo i prawo. Chwyciła za dłonie Meg i odsłoniła jej uszy. -Spokojnie. Nic więcej nie powiem. Słowo harcerza... którym nigdy nie byłam. - przymrużyła jedno oko, bo w tej chwili nie wiedziała, czy to się liczy. Ale co tam, uniosła dwa palce jak do przysięgi i kiwnęła głową. Prawda jest taka, że ona by się chyba zapłakała jakby miała spać w namiocie gdzieś w środku lasu. Bez toalety i prądu, ale za to z całą masą robactwa i cholera wie czego jeszcze. To nie jej klimaty. Machnęła ręką i pokręciła głową. Przecież Polo nie był jedynym kierowcą. Na świecie było mnóstwo takich osób i ludzie jakoś dają radę. -Nie ja pierwsza i nie ostatnia. Polo chciał jeździć ciężarówką jeszcze w Panama Beach. Nie chciałam mu krzyżować planu tylko dlatego, że byłam w ciąży. - wzruszyła ramionami. Widząc pierwszy przelew po części domyślała się czemu akurat ten zawód wybrał. Zwyczajnie chciał by jego rodzinie niczego nie zabrakło i sama Marseille nie marudziła, że brakuje jej wygód, do których przywykła za dzieciaka. To akurat zatrzymała dla siebie. -Ale dziękujemy - dorzuciła i uśmiechnęła się szeroko. W sumie żałowała, że Megan nie poznała się z jej mężem. Z ich dwójki to ona znalazła sobie znajomych w Hope Valley, a to tylko dlatego, że zwyczajnie była na miejscu. Wyciągnęła telefon i zrobiła zdjęcie, by ogłosić światu gdzie jest i z kim jest. Przez cały ten czas nie traciła podzielności uwagi i słuchała uważnie blondynki. Skrzywiła się lekko, chociaż nie na długo, gdy usłyszała Miami. Co prawda dziewczyna miała rację, życie tutaj różniło się diametralnie i Mar to wiedziała. Może za długo nie mieszkała w Miami i za dużo nie pożyła wiecznymi imprezami na plaży, ale widziała wyczyny jej starych znajomych. - Totalnie mi to pasuje. Przynajmniej nie martwię się, że pewnego dnia ktoś zastrzeli mi syna, albo porwie córkę - stwierdziła nieco ponurym tonem i wrzuciła telefon do torebki. Dobrze, że chwilę później zmieniły temat, bo jeszcze by jej się rozkleiła nad losem brata. - co zrobisz jak nic nie zrobisz? Nie wiem, chyba skończę współpracę wcześniej niż się zdawało. A Polo mówił, weź tych samych co robili nam kuchnię i łazienki. To nie, musiałam wydziwiać.-przyznała i przejechała dłonią po karku. Jej błąd, ale jak na kobietę przystało, nie przyzna się do błędu przed mężem, bo miałaby gadane dniami, że przejechała się na swojej upartości.- Widziałam idealną garderobę w sklepie meblarskim i chyba ją wykupię. Najwyżej dołożę za skręcenie, ale to i tak jedno w drugie wejdzie. -wzruszyła ramionami. Gdyby tylko wiedziała, że mąż jeszcze dzisiaj skręci meble sam, to pewnie chodziłaby cała w skowronkach. Ale koniec z marudzeniem! Są tu dla relaksu, a nie użalania się nad sobą. Jedyne użalanie, jakie wchodziło w grę, to te na bolące nogi, gdy obejdą cały park. Zaśmiała się słysząc o co mogą kłócić się ludzie. -Boże, to brzmi jak motyw z jakiejś komedii. Matko, ja rozumiem pokłócić się za szpilki, ale drzewo? Ale to czekaj, jak ono stoi? Na granicy ich działek, czy większa część liści jest po stronie jednego, ale korzenie są na stronie drugiego? - spytała zaciekawiona, bo niby powód sprawy komiczny, to jednak ciekawie się słuchało o kłótniach innych.
Megan Woodrick
DON’T STOP ME NOW MISTRZ KLAWIATURY BAŚNIOPISARZ Speedy Gonzales MŁODY SCENARZYSTA TEXT ME! PHONE ADDICTED Adam i Ewa PRZYJEZDNY W ZWIĄZKU MAŁŻEŃSKIM MAM WIĘCEJ DZIECI URODZONY JESIENIĄ YO VIVO ENTRE LAS FLORES - ISLAND JESTEM ŚREDNIEGO WZROSTU lubię upały Rozrzutny I LOVE YOU, BABY! CALL 911 Eminem #*&!@%^ house flipper i'm still alive sticks and stones DANSE MACABRE #SCREAM I DO ON, ONA I DZIECIAKI Z KOŚCI NA OŚCI CAKE BOSS HOME SWEET HOME MAMMA MIA, HERE I GO AGAIN LIAR, LIAR, LIAR Counting stars Bo do tanga trzeba dwojga
mów mi/kontakt
wikuś
a
Awatar użytkownika
Last night I dreamt that somebody loved me
No hope, no harm - just another false alarm
25
168

Post

Gdy Marseille wspomniała o byciu harcerzem, to Meg automatycznie parsknęła śmiechem i przewróciła wymownie oczami, ponieważ nie potrafiła wyobrazić sobie przyjaciółki w takiej scenerii, w uroczym mundurku z licznymi odznakami, czy radośnie wybierającą się na obóz przetrwania, jakim było spanie pod gołym niebem. - Naprawdę nie byłaś? A zawsze myślałam, że uwielbiasz takie wojskowe warunki, no wiesz, bez ciepłej wody, bez zasięgu, gdzieś na totalnym pustkowiu - skomentowała w ramach żartu, zaczepnie przy tym szturchając Kennedy, jakby rzeczywiście była stworzona do takiego surowego klimatu. Sama Meg to raczej też ze szczęścia by nie skakała, gdyby ktoś ją wywiózł na jedno wielkie odludzie i kazał spędzać noc na twardej ziemi; okej, jakoś by to zniosła, ale zdecydowanie wolała swoje wygodne łóżko. - Swoją drogą, to musi być fajna praca, prawda? Choć jest się ciągle za kółkiem, to wciąż można tyle wspaniałych miejsc zobaczyć... - tu przeciągle westchnęła, gdyż marzyła niejednokrotnie o takim wyjeździe gdzieś dalej, na dłużej, by odkryć jakieś mniej znane zakątki Florydy, ale za każdym razem wynajdywała sobie milion powodów, dla których nie powinna tego robić, więc na razie znajdywało się to na liście jej niespełnionych marzeń. - Tak, tutaj to nie grozi - zgodziła się, ale znacznie ciszej i jakby tak przy tym zbladła, ponieważ za każdym razem gdy wypływały takie tematy, to myślała o swoim zmarłym bracie, od którego samobójstwa minął już prawie rok. Wciąż nie była pogodzona z jego odejściem, wciąż też prowadziła swoje małe, prywatne śledztwo w celu dojścia do tego, co naprawdę wydarzyło się tamtego wieczoru, gdy wybrali się razem do Miami. - Każdy się może czasem pomylić, Mar, nie obwiniaj się - pocieszyła przyjaciółkę, posyłając jej przy tym delikatny uśmiech. - I to nie jest głupi pomysł, wiesz? Przynajmniej będziesz już miała to z głowy i będziesz mogła spokojnie zająć się zapełnianiem tych wszystkich szaf - stwierdziła optymistycznie, puszczając jej przy tym oczko, bo wiadomo, w tej misji Woodrick z przyjemnością pomoże, w końcu która kobieta nie lubiła zakupów? - Dokładnie na granicy ich działek. Są już tak pokłóceni, że tylko czekać, aż któryś w środku nocy się pod nie zakradnie z piłą i zetnie - skwitowała z rozbawieniem, głową przy tym kręcąc raz i drugi, bo naprawdę z takim przypadkiem się w swojej karierze jeszcze nie spotkała, aż się zaczynała obawiać, co jeszcze Ci sąsiedzi wymyślą, by umilić sobie życie.

Marseille Kennedy
SŁODKIEGO, MIŁEGO ŻYCIA - dla każdego, z okazji trzech miesięcy aktywności forum! SZÓSTY MIESIĄC MASZ, UŚMIECH DAJ NA TWARZ - dla każdego, z okazji pół roku aktywności forum! YOU ARE MY LOVE - dla każdego, z okazji Walentynek! MEOW MEOW - dla każdego, z okazji Dnia Kota! ICE BEAR - dla każdego, z okazji Dnia Niedźwiedzia Polarnego! Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku BOGATE CV DOPIERO SIĘ ROZKRĘCAM ONE BIG FAMILY WOMEN POWER EMERGENCY SERVICES WCIĄŻ CZEKAM NA LIST Z HOGWARTU ryzykant Chodzę na siłkę Ususzę nawet kaktusa NO REGRETS!
mów mi/kontakt
-
a
Awatar użytkownika
Od 11 miesięcy pani Kennedy i żona Apolla. Mama dwójki ślicznych dzieciaczków : 6-letniego Hermesa i 7-miesięcznej Selene.
28
160

Post

Spojrzała na blondynkę jak na wariatkę, po czym zaśmiała się odrzucając głowę do tyłu. Boże, słysząc te wszystkie okropieństwa aż się wzdrygnęła. Oczywiście wiedziała, że są to żarty, ale też zdawała sobie sprawę, że właśnie takie warunki mają harcerze. -Bym się chyba powiesiła zaraz po nauczeniu się byle jakiego węzła. - stwierdziła pół żartem pół serio i wywróciła oczami. Ona nie przepadała za takimi "wygodami", ale za to jej starszy dzieciak uwielbiał wyprawy do latu, babranie się w błocie. Na dodatek wiecznie miał problem z pójściem się myć, więc liczyła się z tym, że malec będzie chciał być takim harcerzykiem. -Jeny aż mi się przypomniało jaki kiedyś w Miami mieliśmy awarię prądu przez huragan. Nie mogłam wyprostować włosów do zdjęcia i to był dla mnie dramat. To teraz sobie wyobraź mnie w totalnym buszu z saperką w ręku. -zaśmiała się sama z siebie i pokręciła głową. Ogólnie Mar miała bardzo luźne podejście do samej siebie i często żartowała ze swoich przyzwyczajeń, czy charakteru. Co innego jak śmieszkować zacznie Polo i przekroczy niewidzialną granicę. -Boże... za oknami huragan, a jedenastoletnia ja robiłam sobie zdjęcia. To musiał być łeb. -przejechała dłonią po twarzy, gdy zdała sobie sprawę jak głupiutka za młodu była. Ściągnęła wargi na prawą stronę i zastanowiła się nad plusami pracy. -Coś w tym jest, w sumie. Zwiedza świat, a jeszcze mu za to płacą. -stwierdziła pół żartem pół serio i zaśmiała się krótko - I przy okazji omijają go obowiązki domowe, a ja nie mam serca drzeć na niego japy jak wróci na te kilka dni. Chociaż czasami już mam po uszy tego, że poświęca więcej uwagi dzieciom. - poprawiła kucyk i westchnęła. No cóż, jakby to jej babcia powiedziała, wiedziały gały co brały. Gdy blondynka wspomniała o zapełnianiu szafy wskazała na nią palcem. Już ona wie, co Marseille lubi najbardziej. W zasadzie to już się zabrała do zapełniania szaf, a przynajmniej części jej męża. -To już najmniejszy problem. W sumie dla Polo zamówiłam kilka garniaków i koszul. Wiesz jak to facet, najchętniej wszędzie by poszedł w tym ślubnym. -wzruszyła ramionami. Mar sobie nie wyobrażała, by iść gdzieś dwa razy w tej samej kiecce wieczorowej, a co dopiero wiecznie w tej samej. Ale ona była kobietą. Kobiety myślą inaczej i zawsze chcą się stroić, proste. -Ta, zetnie i znów będzie problem po ściął. I błędne koło się zatoczy. Chociaż, powiem Ci, że w Panama Beach mam koleżankę też z policji. Kiedyś opowiadała mi, że trafił im się klaun. Klaun złodziej. -powiedziała z rozbawieniem i otworzyła szerzej oczy podekscytowana tematem. - Facet autentycznie przebrał się za pajaca i okradł jubilera. I niech mi nikt nie mówi, że Dom z Papieru to " tylko" serial. -pokręciła głową. - Wiadomo, że w serialu nie są przebrani za klaunów, ale wydaje mi się, że takie pomysły nie biorą się znikąd. - wzruszyła ramionami i zaśmiała się pod nosem.
Megan Woodrick
DON’T STOP ME NOW MISTRZ KLAWIATURY BAŚNIOPISARZ Speedy Gonzales MŁODY SCENARZYSTA TEXT ME! PHONE ADDICTED Adam i Ewa PRZYJEZDNY W ZWIĄZKU MAŁŻEŃSKIM MAM WIĘCEJ DZIECI URODZONY JESIENIĄ YO VIVO ENTRE LAS FLORES - ISLAND JESTEM ŚREDNIEGO WZROSTU lubię upały Rozrzutny I LOVE YOU, BABY! CALL 911 Eminem #*&!@%^ house flipper i'm still alive sticks and stones DANSE MACABRE #SCREAM I DO ON, ONA I DZIECIAKI Z KOŚCI NA OŚCI CAKE BOSS HOME SWEET HOME MAMMA MIA, HERE I GO AGAIN LIAR, LIAR, LIAR Counting stars Bo do tanga trzeba dwojga
mów mi/kontakt
wikuś
a
Awatar użytkownika
Last night I dreamt that somebody loved me
No hope, no harm - just another false alarm
25
168

Post

// jezu, ale wstyd ;(

- Za oknem szalał huragan, a Ty martwiłaś się włosami? Jesteś nieformowalna, Eille - podsumowała, ale nie mając nic złego na myśli, ba, poniekąd zazdrościła przyjaciółce tak ogromnego dystansu do życia, bo ona sama - choć niedawno skończyła ledwie dwadzieścia pięć lat - to po śmierci brata czuła się jak jakaś emerytka po sześćdziesiątce, którą już nic dobrego nie czeka i tylko ze smutkiem wypatruje dnia, kiedy to przyjdzie jej zamawiać drewnianą trumnę. - Daj spokój, ja w tym wieku myślałam, że jestem w stanie przy pomocy tutorialu zrobić sobie fryzurę marzeń, a skończyło się obowiązkową wizytą u fryzjera i pożegnaniem się z połową włosów - wyznała, wzdrygając się przy tym automatycznie, ponieważ wyglądała wtedy naprawdę tragicznie, a jak ją dodatkowo mama zobaczyła z nożyczkami w dłoni, to prawie zawału dostała i wlepiła jej tygodniowy szlaban za idiotyczne pomysły. - No właśnie! Mam nadzieję, że chociaż Ci zdjęcia przesyła, żebyś mogła powstawiać na insta, to prawie jakbyś tam była - stwierdziła, po czym poprawiła sobie szelki od plecaka, bo jednak już jakiś czas wędrowały, a one nieprzyjemnie wbijały jej się w ciało. - Zawsze jestem w szoku, że z dwójką maluchów dajesz radę sobie ze wszystkim, ja bym chyba złożyła wypowiedzenie - zażartowała, kręcąc przy tym głową, bo jednak sprzątanie, gotowanie, a do tego opieka nad dziećmi do kupy wzięte to już jest niemałe wyzwanie. - Hermes nie zaczął bawić się w malarza i dekorowanie ścian? - tu mimowolnie wygięła wargi w ciepłym uśmiechu, ponieważ syn Mar wkradł się w jej serce tamtego dnia na plaży i już w nim pozostał na dobre. Sama nie miała młodszego rodzeństwa, a towarzystwo dzieci, zwłaszcza tych najmniejszych, kompletnie ją rozczulało. - Mierzenie ślubnego garniaka co jakiś czas jest dobrym sprawdzeniem na to, czy wciąż jest się w tej samej formie co kiedyś, ale fakt, faceci są totalnymi ignorantami w kwestii ubrań. Czasem mam wrażenie, że Ci ode mnie z pracy potrafią jedną koszulkę nosić calutki tydzień - zmarszczyła z obrzydzeniem nos, wcale przesadnie się nie kryjąc z niechęcią do swoich niektórych współpracowników. Co więcej, będąc osobą o niewyparzonym języku, wielokrotnie w złośliwych komentarzach dawała im do zrozumienia, że czas najwyższy zainwestować w pralkę. - Nawet mnie to nie dziwi, ludzie dziś mają takie chore pomysły, stara, że to szok - odparła, śmiejąc się przy tym też, bo jednak klaun - złodziej to coś, co chciałaby zobaczyć na własne oczy. - Ale to serio trochę wina telewizji, naoglądają się głupich seriali i potem chcą wcielić w życie to, co widzieli na ekranie. Myślisz, że nikt nie próbował zabarykadować się w miejscowym banku? - tu spojrzała na nią wymownie, chcąc w ten sposób dać do zrozumienia, że i owszem, różne zgłoszenia już mieli na komisariacie, nawet o rabusiach w czerwonych kombinezonach.

Marseille Kennedy
SŁODKIEGO, MIŁEGO ŻYCIA - dla każdego, z okazji trzech miesięcy aktywności forum! SZÓSTY MIESIĄC MASZ, UŚMIECH DAJ NA TWARZ - dla każdego, z okazji pół roku aktywności forum! YOU ARE MY LOVE - dla każdego, z okazji Walentynek! MEOW MEOW - dla każdego, z okazji Dnia Kota! ICE BEAR - dla każdego, z okazji Dnia Niedźwiedzia Polarnego! Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku BOGATE CV DOPIERO SIĘ ROZKRĘCAM ONE BIG FAMILY WOMEN POWER EMERGENCY SERVICES WCIĄŻ CZEKAM NA LIST Z HOGWARTU ryzykant Chodzę na siłkę Ususzę nawet kaktusa NO REGRETS!
mów mi/kontakt
-
a
Awatar użytkownika
Od 11 miesięcy pani Kennedy i żona Apolla. Mama dwójki ślicznych dzieciaczków : 6-letniego Hermesa i 7-miesięcznej Selene.
28
160

Post

Wtedy nie widziała w tym nic złego. Była rozpieszczoną córeczką tatusia, która myślała, że świat leży u jej stóp, a ona sama całe życie będzie szła po różach. To ostatnie akurat się sprawdziło, bo chodziła po nich. Z tym, że czasem stąpała po pączkach, a czasem po kolcach. Po śmierci brata, jasne, zaczęła racjonalniej myśleć. Jednak nie martwiła się tyle o siebie, co o bliskich. Jako 13-latka zrozumiała, że świat nie należy do niej, a jej rodzina na karku ma zagrożenie, przez które musiała uciekać z matką tysiące kilometrów z Miami. Zaśmiała się z przyjaciółki, chociaż sama przez takie eksperymenty przechodziła. Wskazała na siebie palcem i kiwnęła. -O, albo kładzenie henny, bo przecież lepiej zainwestować w nowe błyskotki niż profesjonalną kosmetyczkę. Potem jedna brew jak u Chinek, a jedna jak znaczek Nike. - pokręciła głową. DIY kosmetyki, jakieś domowe sposoby na piękne włosy, czy makijaż niczym Beyonce, albo Cindy Crawford - wszystko to przerobiła z opłakanym skutkiem. Ale kto w nastoletnim wieku słucha ostrzeżeń matki? Nikt. Tylko potem każda leci z płaczem i szuka na gwałt fryzjerki, albo kosmetyczki.
-Wiesz, głównie go wysyłają na obrzeża miast. Tam, gdzie są te wszystkie magazyny. Ale ostatnio, czekaj pokażę Ci - przerwała na chwilę i pokazała widok jaki przesłał jej mąż - takim obrazkiem się zachwycał. Chciałabym to wrzucić na instagram, ale krzywo by to wyglądało. Powiedzmy o dwunastej wrzucam fotę z jakiegoś miasteczka, a pół godziny później widzą mnie z dwójką dzieciaków na zakupach. -zmarszczyła lekko nosek i pokręciła głową. Kiedyś może i tak by robiła. Teraz jednak jej istagram zdominowany jest przez zdjęcia rodzinnego życia. Machnęła ręką. -Teoretycznie nie jestem sama, bo mieszka przecież z nami siostra Polo, która jest dla mnie ogromną pomocą. Ale chyba jestem jak moja matka i zwyczajnie odnajduję się jakoś w roli matki polki. - wzruszyła ramionami. Jedynym skutkiem ubocznym tego całego zamieszania jest to, że leci z wagi szybciej niż tego by chciała, ale to odbije sobie jak tylko mała Selene stanie na nóżki. -Bogu dzięki nie, ale w Panama City postanowił użyć moich szminek do namalowania mi laurki. Wyobraź sobie mój ból, jak zobaczyłam drogie kolory na kartce. - teraz już nie bolało jej to wspomnienie, ale trzymając w rękach laurkę z dużym serduchem nie wiedziała czy ma płakać ze wzruszenia, czy załamania się nad kosmetykami. -Obrazek do tej pory jest w ramce i wisi w salonie. - dodała rozbawionym tonem. O ile inne rysunki Hermesa gdzieś tam się zawieruszały, albo zwyczajnie kończyły jako zabawka ich psa, to tego nie mogła dać na zmarnowanie. -O Jezu fuuu - skrzywiła się i przyłożyła dłoń do nosa, jakby faktycznie poczuła zapach takiej spoconej koszulki. Wzdrygnęła się, bo jak na pedantkę przystało, każdy ciuch teoretycznie jest jednorazowy. -Boże, nie chcę wiedzieć, czy i co ile zmieniają gacie. - pokręciła głową. Nadal nie wierzyła, że są jeszcze ludzie, którzy nie korzystają z takich ułatwień jak pralka. Przecież nikt nie każe im prać na tarze. Wrzuca i się pierze. Dziwić się, że nadal są fale pasożytów i chorób skórnych. Ble. Dobrze, że odbiły na temat przestępstw większej i mniejszej rangi. Zrobiła wielkie oczy słysząc o napadzie wyciągniętym z serialu. - I pewnie też myśleli, że służby będą negocjować, a im uda się przekopać kilometrowy tunel do ucieczki. -zaśmiała się i pokręciła głową. Była wielką fanką hiszpańskiego serialu, ale nigdy nie wcieliłaby go w życie. Idiotką nie jest i zdaje sobie sprawę, że niektóre oddziały w służbach są szkolone do reagowania na takie wypadki. Czas leciał, a droga nie miała zamiaru się kończyć. Sama Mar poczuła, że nogi powoli zaczynają jej w tyłek wchodzić, ale jak na dzielną dziewczynkę przystało nie marudziła, tylko szła twardo dalej. Po drodze pewnie robiła zdjęcia roślin i ptaków, by na drugi dzień móc pokazać dzieciakom gdzie była i gdzie ich zabierze. Przez to, że wcale nie było im spieszno do powrotu to przy autach znalazły się dopiero wieczorem, na chwilę przed zamknięciem parku. Buziaczkami w policzki pożegnały się i każda odjechała w swoją stronę.
zt x2 <3
DON’T STOP ME NOW MISTRZ KLAWIATURY BAŚNIOPISARZ Speedy Gonzales MŁODY SCENARZYSTA TEXT ME! PHONE ADDICTED Adam i Ewa PRZYJEZDNY W ZWIĄZKU MAŁŻEŃSKIM MAM WIĘCEJ DZIECI URODZONY JESIENIĄ YO VIVO ENTRE LAS FLORES - ISLAND JESTEM ŚREDNIEGO WZROSTU lubię upały Rozrzutny I LOVE YOU, BABY! CALL 911 Eminem #*&!@%^ house flipper i'm still alive sticks and stones DANSE MACABRE #SCREAM I DO ON, ONA I DZIECIAKI Z KOŚCI NA OŚCI CAKE BOSS HOME SWEET HOME MAMMA MIA, HERE I GO AGAIN LIAR, LIAR, LIAR Counting stars Bo do tanga trzeba dwojga
mów mi/kontakt
wikuś
ODPOWIEDZ