a
mów mi/kontakt
administrator
a
Zatrzymała samochód i przez chwilę jeszcze w nim siedziała, trzymając ręce na kierownicy. To był jej każdorazowy "rytuał" po każdej zakończonej, dłuższej jeździe. Coraz bardziej gryzł ją temat schroniska i tego, co ją powstrzymywało, że jeszcze tam nie poszła adoptować jakiegoś futrzaka. Prawdopodobnie potrzebowała jakiegoś towarzystwa i to takiej osoby, które będzie mogła mówić za nią tak, żeby ona nie musiała... To znaczy, najgorzej było zacząć rozmowę, podejść do kogoś i go zaczepić... Z tym zawsze był największy problem. Potem, jak ktoś już się zainteresuje tematem i będzie mógł w jakiś sposób pomóc, będzie dużo łatwiej się otworzyć, bo uwaga tej drugiej osoby nie będzie skupiona całkowicie na niej, tylko na zwierzaku, któremu oboje w końcu chcą pomóc znaleźć lepszy dom. A ona chce taki dom ofiarować. Rzecz w tym, że pewnie serce zmięknie, kiedy pojawi się widok tych wszystkich smutnych zwierzaków, chcących wyrwać się z tej klatki. Wiedziała, że w schronisku nie ma złych warunków (a przynajmniej nie w tym, które sobie upatrzyła), ale trzeba było się postawić w sytuacji zwierzaka, który przecież chciał mieć kochającą rodzinę.
Wymruczała pod nosem kilka niezrozumiałych słów i otworzyła drzwi, niemalże potrącając nimi jakąś przypadkową osobę. Przymknęła je trochę z powrotem tak, żeby ta osoba nie pomyślała, że próbuje dokonać zamachu na jej życie i po chwili wysiadła. Dobrze, że nie rąbnęła kogoś tymi drzwiami. Zaraz pewnie miałaby jakąś konfrontację słowną.
- O, hejka - mruknęła, kryjąc swoje zaskoczenie. Akurat Billy'ego nie spodziewała się tutaj. Rozejrzała się zaraz, mając obawę, że ten wypłosz - czyli jej młodsza siostra - też tutaj jest. Wiecznie pojawiała się obok, zupełnie jakby się obawiała, że mogłaby odbić jej tego chłoptasia... A może jednak? To by jej dopiero zrobiło na złość. - Spacerujesz sobie?
W jej głosie nie było krzty ironii.
Billy Harrington
Wymruczała pod nosem kilka niezrozumiałych słów i otworzyła drzwi, niemalże potrącając nimi jakąś przypadkową osobę. Przymknęła je trochę z powrotem tak, żeby ta osoba nie pomyślała, że próbuje dokonać zamachu na jej życie i po chwili wysiadła. Dobrze, że nie rąbnęła kogoś tymi drzwiami. Zaraz pewnie miałaby jakąś konfrontację słowną.
- O, hejka - mruknęła, kryjąc swoje zaskoczenie. Akurat Billy'ego nie spodziewała się tutaj. Rozejrzała się zaraz, mając obawę, że ten wypłosz - czyli jej młodsza siostra - też tutaj jest. Wiecznie pojawiała się obok, zupełnie jakby się obawiała, że mogłaby odbić jej tego chłoptasia... A może jednak? To by jej dopiero zrobiło na złość. - Spacerujesz sobie?
W jej głosie nie było krzty ironii.
Billy Harrington
a
#48 + Outfit
Wolny dzień w pracy zwykle spędzał ze swoją dziewczyną, ale odkąd zaczęły się zajęcia na uczelni większość czasu spędzał sam. Starał się jednak nie załamywać i wyszukiwał sobie coraz to nowe zajęcia. Ogarnął w końcu bałagan w garażu, naprawił zepsutą lampkę w piwnicy i kupił materiały na remont kuchni. Pozostało mu czekać na sygnał od Walker i brał się do roboty. Ale póki nie miał nic do roboty, postanowił pójść na spacer. A jakie miejsce w tym mieście mogło być lepsze od Parku Narodowego który miał tuż pod nosem? W sumie dawno tam nie był, a każda okazja do zobaczenia krokodyla była dobra. Ale tym razem nie zabrał ze sobą Suzie, bo była coś za bardzo rozbrykana od rana i bał się, że stanie jej się krzywda, a tego przecież by sobie nie darował. I tak samotnie ruszył na spacer, ale najpierw musiał przepłynąć promem do miasta, a potem przejść kawałek do parku.
No jak nic tego dnia nie czekało go nic dobrego. Najpierw prawie potrącił go rowerzysta, a teraz prawie oberwał drzwiami otwieranego auta. Gwałtownie odskoczył, w ostatniej chwili unikając zderzenia i już miał zwyzywać tego kogoś, żeby uważał jak wysiada z auta bo nie jest tutaj sam, ale jakież było jego zdziwienia, kiedy zamiast jakiegoś typka zobaczył kobietę. Kobietę, która na dodatek wydawała mu się dziwnie znajoma. Dopiero kiedy usłyszał jej głos przypomniał sobie, że przecież to siostra Mii. — O, hej. Ida, tak? — niby coś mu świtało, ale wolał się upewnić zanim rzuci jakąś Emmą czy Olive jakby był pewny, że to tak właśnie miała na imię. — Tak, spaceruję. A ty co tutaj robisz? — zapytał, rozglądając się po okolicy. W sumie co innego można robić w parku oprócz spacerowania? Posłał jej odrobinę niepewny uśmiech, bo jakoś nigdy nie miał okazji spotkać się z nią sam na sam i nie wiedział jak powinien się zachować. Łatwiej, kiedy miał przy sobie Mię.
Ida Walker
Wolny dzień w pracy zwykle spędzał ze swoją dziewczyną, ale odkąd zaczęły się zajęcia na uczelni większość czasu spędzał sam. Starał się jednak nie załamywać i wyszukiwał sobie coraz to nowe zajęcia. Ogarnął w końcu bałagan w garażu, naprawił zepsutą lampkę w piwnicy i kupił materiały na remont kuchni. Pozostało mu czekać na sygnał od Walker i brał się do roboty. Ale póki nie miał nic do roboty, postanowił pójść na spacer. A jakie miejsce w tym mieście mogło być lepsze od Parku Narodowego który miał tuż pod nosem? W sumie dawno tam nie był, a każda okazja do zobaczenia krokodyla była dobra. Ale tym razem nie zabrał ze sobą Suzie, bo była coś za bardzo rozbrykana od rana i bał się, że stanie jej się krzywda, a tego przecież by sobie nie darował. I tak samotnie ruszył na spacer, ale najpierw musiał przepłynąć promem do miasta, a potem przejść kawałek do parku.
No jak nic tego dnia nie czekało go nic dobrego. Najpierw prawie potrącił go rowerzysta, a teraz prawie oberwał drzwiami otwieranego auta. Gwałtownie odskoczył, w ostatniej chwili unikając zderzenia i już miał zwyzywać tego kogoś, żeby uważał jak wysiada z auta bo nie jest tutaj sam, ale jakież było jego zdziwienia, kiedy zamiast jakiegoś typka zobaczył kobietę. Kobietę, która na dodatek wydawała mu się dziwnie znajoma. Dopiero kiedy usłyszał jej głos przypomniał sobie, że przecież to siostra Mii. — O, hej. Ida, tak? — niby coś mu świtało, ale wolał się upewnić zanim rzuci jakąś Emmą czy Olive jakby był pewny, że to tak właśnie miała na imię. — Tak, spaceruję. A ty co tutaj robisz? — zapytał, rozglądając się po okolicy. W sumie co innego można robić w parku oprócz spacerowania? Posłał jej odrobinę niepewny uśmiech, bo jakoś nigdy nie miał okazji spotkać się z nią sam na sam i nie wiedział jak powinien się zachować. Łatwiej, kiedy miał przy sobie Mię.
Ida Walker
mów mi/kontakt
kiitty#9373
a
Niezdarność była wpisana w jej życiorys. To był jakiś cud, że chłopak nie oberwał od niej tymi drzwiami.
- Tak... - odparła, zastanawiając się, czy kiedykolwiek mu się przedstawiała. Raczej nie było do tego okazji i to zapewne siostra mu o niej opowiadała. Ciekawe tylko, co mu naopowiadała. Była niemal pewna, że przedstawiła ją w złym świetle (bo i miała ku temu powody), jednak ton i postawa chłopaka nieco zbiły ją z tropu. Odzywał się całkiem normalnie i nie sprawiał wrażenia, jakby miał do niej jakieś uprzedzenia. Postanowiła zaryzykować uwagę. - Chyba nie mieliśmy okazji wcześniej porozmawiać solo. - Przez chwilę zapatrzyła się w jakiś punkt obok jego głowy, jednak po kilku sekundach z powrotem skupiła wzrok na jego twarzy. Nie tak wyobrażała sobie tą rozmowę, myślała, że Billy będzie w stosunku do niej opryskliwy. Z pewnością trzymał stronę Mii jako wzorowy chłopak, co do tego nie było wątpliwości.
- W zasadzie miałam zamiar zrobić to samo - odpowiedziała na pytanie i wbiła wzrok w ziemię. Jak niby miała zrobić siostrze na złość, kiedy nawet nie potrafiła rozmawiać z facetami? Przecież to jakiś inny gatunek, a miała takie wrażenie tylko dlatego, że nigdy z żadnym nie spotykała się tak na poważnie. Cóż, po prawdzie to w ogóle się nie spotykała... Zawsze siedziała zamknięta w pokoju i do dzisiaj to się nie zmieniło. No i jak tu z nim rozmawiać? - Sam jesteś? - dodała, starając się, żeby w jej głosie było słychać zainteresowanie. Trzeba było wybadać teren, czy siostra przyszła razem z nim, czy jednak nie i nie będzie działać jej na nerwy samym swoim istnieniem.
Billy Harrington
- Tak... - odparła, zastanawiając się, czy kiedykolwiek mu się przedstawiała. Raczej nie było do tego okazji i to zapewne siostra mu o niej opowiadała. Ciekawe tylko, co mu naopowiadała. Była niemal pewna, że przedstawiła ją w złym świetle (bo i miała ku temu powody), jednak ton i postawa chłopaka nieco zbiły ją z tropu. Odzywał się całkiem normalnie i nie sprawiał wrażenia, jakby miał do niej jakieś uprzedzenia. Postanowiła zaryzykować uwagę. - Chyba nie mieliśmy okazji wcześniej porozmawiać solo. - Przez chwilę zapatrzyła się w jakiś punkt obok jego głowy, jednak po kilku sekundach z powrotem skupiła wzrok na jego twarzy. Nie tak wyobrażała sobie tą rozmowę, myślała, że Billy będzie w stosunku do niej opryskliwy. Z pewnością trzymał stronę Mii jako wzorowy chłopak, co do tego nie było wątpliwości.
- W zasadzie miałam zamiar zrobić to samo - odpowiedziała na pytanie i wbiła wzrok w ziemię. Jak niby miała zrobić siostrze na złość, kiedy nawet nie potrafiła rozmawiać z facetami? Przecież to jakiś inny gatunek, a miała takie wrażenie tylko dlatego, że nigdy z żadnym nie spotykała się tak na poważnie. Cóż, po prawdzie to w ogóle się nie spotykała... Zawsze siedziała zamknięta w pokoju i do dzisiaj to się nie zmieniło. No i jak tu z nim rozmawiać? - Sam jesteś? - dodała, starając się, żeby w jej głosie było słychać zainteresowanie. Trzeba było wybadać teren, czy siostra przyszła razem z nim, czy jednak nie i nie będzie działać jej na nerwy samym swoim istnieniem.
Billy Harrington
a
Mia coś mu wspominała, że jej siostra za nią nie przepadała, ale nie zagłębiał się w temat. Nie chciał, żeby przywoływała smutne wspomnienia, ale gdyby chciała się wygadać był obok niej. Smutne, jeśli Ida nie akceptowała Mii tylko dlatego, że była adoptowana, ale nie zamierzał prawić jej morałów. Najwidoczniej miała jakiś powód, ale zamiast go rozwiązać wolała sprawiać, żeby jej młodsza siostra czuła się niechciana we własnym domu. Szkoda. Ale były jeszcze młode i może w końcu złapią wspólny język? Nie chciał, żeby na starość wciąż się ze sobą kłóciły, zamiast spędzać wspólnie święta i cieszyć się swoim towarzystwem.
— Tak, to prawda. — przyznał, wzruszając ramionami. Mia nie odstępowała ich wtedy nawet na krok, co było nawet zrozumiałe. Też by się bał co rodzina opowiadałaby Mii pod jego nieobecność, chociaż nigdy nie ukrywał, że był dość… rozwiązły. Przy Walker jednak zmienił się praktycznie z dnia na dzień. O swoich wpadkach nie miał problemów jej opowiadać.
Najwidoczniej oboje mieli szczęście wpaść na ten sam pomysł, żeby teraz znaleźć się w parku w tym samym czasie. Pech czy zrządzenie losu?
— No jak widać. — stwierdził, rozglądając się na boki ale nikogo więcej nie zobaczył. Żałował, że nie było z nim Mii albo Suzie, ale co zrobić? Sam też umiał dać sobie radę. — Ty jak sądzę też, więc może pójdziemy na spacer razem? O ile nie przeszkadza Ci towarzystwo faceta twojej siostry. — zaśmiał się i kiwnął głową w stronę parku. Spacer chyba nie jest zbrodnią? Będą mogli się lepiej poznać i Ida nie będzie się czuła, że Mia pilnuje każdego jej słowa.
Ida Walker
— Tak, to prawda. — przyznał, wzruszając ramionami. Mia nie odstępowała ich wtedy nawet na krok, co było nawet zrozumiałe. Też by się bał co rodzina opowiadałaby Mii pod jego nieobecność, chociaż nigdy nie ukrywał, że był dość… rozwiązły. Przy Walker jednak zmienił się praktycznie z dnia na dzień. O swoich wpadkach nie miał problemów jej opowiadać.
Najwidoczniej oboje mieli szczęście wpaść na ten sam pomysł, żeby teraz znaleźć się w parku w tym samym czasie. Pech czy zrządzenie losu?
— No jak widać. — stwierdził, rozglądając się na boki ale nikogo więcej nie zobaczył. Żałował, że nie było z nim Mii albo Suzie, ale co zrobić? Sam też umiał dać sobie radę. — Ty jak sądzę też, więc może pójdziemy na spacer razem? O ile nie przeszkadza Ci towarzystwo faceta twojej siostry. — zaśmiał się i kiwnął głową w stronę parku. Spacer chyba nie jest zbrodnią? Będą mogli się lepiej poznać i Ida nie będzie się czuła, że Mia pilnuje każdego jej słowa.
Ida Walker
mów mi/kontakt
kiitty#9373
a
Cóż, ona też by wolała, żeby nie było tej batalii pomiędzy nimi. W głębi duszy wcale nie była wredna. Kiedy siostra dołączyła do ich rodziny, to miała wrażenie, że nagle z dnia na dzień cała uwaga wszystkich skupiła się na niej i tak jakby o Idzie zapomnieli. Jasne, wiadomo, że każdemu zależało na tym, żeby nowa się dobrze zaaklimatyzowała w rodzinie, ale nie musieli od razu odsuwać na drugi plan drugiej - a właściwie pierwszej - najmłodszej córki. Po tylu latach już sobie uświadomiła, że wtedy nikt po prostu z nią nie usiadł i nie porozmawiał. Z drugiej strony ich zachowanie było zrozumiałe, komu chciało się znosić jej fochy, kiedy mieli na głowie nowe dziecko? Niestety, teraz już nie dało się tego naprawić, a na poprawę relacji pomiędzy siostrami nie zanosiło się. Nie było jednak powiedziane, że nie zdarzały się między nimi też miłe momenty. Czasami (jednak tak rzadko, że prawie wcale) udawało im się zachowywać normalnie.
Ich wzajemne odpowiedzi z Billym miały taki wydźwięk, że rozmowa powoli zaczęła robić się krępująca. Gdyby to była obca osoba, to tylko by mruknęła coś pod nosem i skorzystała z tego, że akurat stoi obok samochodu, do którego można wsiąść i się szybko ulotnić. Nie chciała jednak dawać tej dwójce tematu do rozmów, a była niemal pewna - choć nie znała chłopaka - że podzieliłby się z siostrą historią ze swojego spaceru do parku.
- W porządku, chodźmy - zgodziła się. - Nie przeszkadza mi twoje towarzystwo... - ...na pewno mniej przeszkadza, niż gdyby była tu ONA - dodała w myślach, zamykając samochód i ruszając za Billym. - Czym się zajmujesz w życiu?
Pasowało zagaić jakikolwiek temat. Spacerowanie w ciszy byłoby bardziej krępujące, niż ta rozmowa przy samochodzie, złożona z samych półsłówek.
Billy Harrington
Ich wzajemne odpowiedzi z Billym miały taki wydźwięk, że rozmowa powoli zaczęła robić się krępująca. Gdyby to była obca osoba, to tylko by mruknęła coś pod nosem i skorzystała z tego, że akurat stoi obok samochodu, do którego można wsiąść i się szybko ulotnić. Nie chciała jednak dawać tej dwójce tematu do rozmów, a była niemal pewna - choć nie znała chłopaka - że podzieliłby się z siostrą historią ze swojego spaceru do parku.
- W porządku, chodźmy - zgodziła się. - Nie przeszkadza mi twoje towarzystwo... - ...na pewno mniej przeszkadza, niż gdyby była tu ONA - dodała w myślach, zamykając samochód i ruszając za Billym. - Czym się zajmujesz w życiu?
Pasowało zagaić jakikolwiek temat. Spacerowanie w ciszy byłoby bardziej krępujące, niż ta rozmowa przy samochodzie, złożona z samych półsłówek.
Billy Harrington
a
Adoptowane dziecko zawsze miało trudniej. Nawet jeśli było adoptowane w takim wieku, że rodzeństwo nie pamiętało adopcji tak w późniejszych latach kiedy prawda wychodzi na jaw nie robili problemów. Gorzej jeśli byli świadkami adopcji i nie pasowało im dzielenie się rodzicami z obcą osobą przez co relacje były nieciekawe. Możliwe, że Ida jako jedyna nie potrafiła pogodzić się z tą sytuacją.
Uśmiechnął się kącikiem ust, słysząc, że nie przeszkadza jej jego towarzystwo. On również nie miał z nią żadnego problemu, nawet jeśli gdzieś z tyłu głowy miał te wszystkie opowieści Mii. Nie mógł jej oceniać tylko przez wzgląd na to. Wolał ją samemu poznać, zanim wyciągnie wnioski, bo chociaż Mia była jego dziewczyną w tej sprawie nie umiał stanąć po jej stronie. Rodzina dla niego była bardzo ważna. Zrobiłby dla niej wszystko, nawet skoczył w ogień. Dlatego po cichu liczył, że Mia i Ida jakoś się dogadają. Jak nie teraz to wkrótce powinny zakopać topór wojenny i spróbować chociaż normalnie ze sobą funkcjonować bez zbędnych złośliwości.
Ruszyli w głąb parku, podziwiając jego piękno.
— Jestem recepcjonistom w rodzinnym hotelu na wyspie. Dość spokojna praca, a na nocnych zmianach praktycznie siedzę i przeglądam internet bo nie ma co robić. — odparł, wzruszając ramionami. Miał jeszcze jeden interes rodzinny, ale niezbyt legalny i wolał o nim nie wspominać. Nawet Mia nic nie wiedziała, bo nie chciał jej denerwować. — A ty czym się zajmujesz? — zapytał, zerkając na Idę i posyłając jej kolejny przyjazny uśmiech. Zdążył się już nieco wyluzować, mając świadomość, że nie zaczęli tego spaceru w kompletnej ciszy, rzucając jakimiś półsłówkami. Może nie będzie tak źle? Bo póki co najbardziej stresował się spotkaniami z Cliffordem, który pilnował każdego jego kroku i tym, że wkrótce czekało go spotkanie z rodzicami swojej dziewczyny. A jeśli im się nie spodoba i uznają, że nie zasługuje na ich córkę? Chyba się całkiem biegaczek załamie.
Ida Walker
Uśmiechnął się kącikiem ust, słysząc, że nie przeszkadza jej jego towarzystwo. On również nie miał z nią żadnego problemu, nawet jeśli gdzieś z tyłu głowy miał te wszystkie opowieści Mii. Nie mógł jej oceniać tylko przez wzgląd na to. Wolał ją samemu poznać, zanim wyciągnie wnioski, bo chociaż Mia była jego dziewczyną w tej sprawie nie umiał stanąć po jej stronie. Rodzina dla niego była bardzo ważna. Zrobiłby dla niej wszystko, nawet skoczył w ogień. Dlatego po cichu liczył, że Mia i Ida jakoś się dogadają. Jak nie teraz to wkrótce powinny zakopać topór wojenny i spróbować chociaż normalnie ze sobą funkcjonować bez zbędnych złośliwości.
Ruszyli w głąb parku, podziwiając jego piękno.
— Jestem recepcjonistom w rodzinnym hotelu na wyspie. Dość spokojna praca, a na nocnych zmianach praktycznie siedzę i przeglądam internet bo nie ma co robić. — odparł, wzruszając ramionami. Miał jeszcze jeden interes rodzinny, ale niezbyt legalny i wolał o nim nie wspominać. Nawet Mia nic nie wiedziała, bo nie chciał jej denerwować. — A ty czym się zajmujesz? — zapytał, zerkając na Idę i posyłając jej kolejny przyjazny uśmiech. Zdążył się już nieco wyluzować, mając świadomość, że nie zaczęli tego spaceru w kompletnej ciszy, rzucając jakimiś półsłówkami. Może nie będzie tak źle? Bo póki co najbardziej stresował się spotkaniami z Cliffordem, który pilnował każdego jego kroku i tym, że wkrótce czekało go spotkanie z rodzicami swojej dziewczyny. A jeśli im się nie spodoba i uznają, że nie zasługuje na ich córkę? Chyba się całkiem biegaczek załamie.
Ida Walker
mów mi/kontakt
kiitty#9373
a
Dziewczyna z natury nie była złośliwa, jednak ta cała sytuacja z adopcją zawaliła jej cały świat dziecka i trzeba było zmagać się z tym do dzisiaj. Wiedziała, że powinna zwrócić się do jakiegoś lekarza; może dzięki temu udałoby jej się przyznać do winy, przeprosić siostrę i nareszcie zacząć żyć z nią w zgodzie, tak jak powinno to wyglądać w szczęśliwej rodzinie. Bo ich rodzina tak naprawdę była szczęśliwa i można było odnieść wrażenie, że te niesnaski między dziewczynami nie są brane na poważnie. A może to była jakaś strategia z ich strony? Chociaż nie robiły niczego na pokaz przecież. Najchętniej już dawno by się pogodziła, jednak duma jej nie pozwalała, a widok twarzy siostry przyprawiał ją o mdłości... Już mogłaby nawet odpuścić to mieszkanie - po części już odpuściła - ale rodzice nadal bardziej interesowali się nią. To wszystko sprowadzało się tylko do tego, że Ida ograniczyła kontakty tylko do spotykania się z bratem.
- Nie brzmi ciężko - stwierdziła bez ironii w głosie i uśmiechnęła się pod nosem. Obecna praca była jej jedyną w życiu i nie zdarzyło się, żeby musiała tam spędzić noc. - Miałeś już tam jakieś ciekawe albo przypałowe przygody?
Cóż, najważniejsze, że godziny leciały, stawka również. Trochę była ciekawa, jak wyglądają zarobki w takim miejscu, ale uznała, że zbyt krótko jeszcze zabrnęła w temat. Druga sprawa, niektórzy kwestie zarobków traktowali bardzo osobiście, dlatego też lepiej było najpierw się dowiedzieć, jakie podejście ma do tego Billy.
- W stadninie pracuję, pomagam przy koniach, głównie sprzątanie. Ale dzięki temu mam darmowe jazdy. - Uśmiech pojawił się na jej twarzy na samą myśl o swoich ulubieńcach. Jej zarobki były naprawdę liche, jako że wykorzystywała te darmowe jazdy, ale na finanse akurat nie mogła narzekać, dzięki rodzicom. - Próbowałeś kiedyś jeździć konno?
Billy Harrington
- Nie brzmi ciężko - stwierdziła bez ironii w głosie i uśmiechnęła się pod nosem. Obecna praca była jej jedyną w życiu i nie zdarzyło się, żeby musiała tam spędzić noc. - Miałeś już tam jakieś ciekawe albo przypałowe przygody?
Cóż, najważniejsze, że godziny leciały, stawka również. Trochę była ciekawa, jak wyglądają zarobki w takim miejscu, ale uznała, że zbyt krótko jeszcze zabrnęła w temat. Druga sprawa, niektórzy kwestie zarobków traktowali bardzo osobiście, dlatego też lepiej było najpierw się dowiedzieć, jakie podejście ma do tego Billy.
- W stadninie pracuję, pomagam przy koniach, głównie sprzątanie. Ale dzięki temu mam darmowe jazdy. - Uśmiech pojawił się na jej twarzy na samą myśl o swoich ulubieńcach. Jej zarobki były naprawdę liche, jako że wykorzystywała te darmowe jazdy, ale na finanse akurat nie mogła narzekać, dzięki rodzicom. - Próbowałeś kiedyś jeździć konno?
Billy Harrington
a
— Zależy. Są prace przy których muszę się skupić, żeby się nie pomylić i nie powiększyć czyjegoś rachunku o kilka tysięcy, ale jestem już na tyle wprawiony, że większość nie sprawia mi problemów. — stwierdził, wzruszając ramionami. Już nawet podczas studiów pomagał w rodzinnym hotelu i dawno temu zdążył się wdrożyć we wszystkie procedury, które teraz nie stanowiły dla niego żadnego problemu. Czasem dobrze jest mieć rodzinny biznes. — Nawet nie wiesz jak wiele. Wiecznie przychodzą pary, które zdradzają swoich partnerów, a jak widuję ich na mieście ich wzrok błaga mnie o dyskrecję. Awantury praktycznie o nic, szczególnie w środku nocy. I samotne panienki, które marzą o zaliczeniu recepcjonisty, ale od razu Cię uprzedzę, że nigdy nie skorzystałem z propozycji. Nie mieszam nigdy pracy z romansami, szczególnie odkąd poznałem twoją siostrę i nie mówię tego tylko dlatego, że mogłabyś jej zaraz o tym donieść. — zaśmiał się, zerkając w jej stronę. Jak już kiedyś zaliczał panienki to wolał je poznawać na imprezach, a odkąd poznał Mię na tamtym balu… całkowicie przepadł i nie w głowie mu były romanse. Zadziwiające co miłość może zrobić z mężczyzną.
— W stadninie? Interesujące. — przyznał, uśmiechając się. Lubił konie, ale jakoś nigdy nie było mu po drodze do stadniny. Może powinien się tam wybrać, skoro miał tam już kogoś znajomego? — Raczej nigdy nie miałem okazji. A co, proponujesz mi lekcje? Pewnie na początek pozwolisz mi wsiąść jedynie na kucyka, żebym nie zrobił sobie krzywdy, co? — parsknął śmiechem i wskazał na jezioro w oddali. — Ładne, prawda? Myślisz, że są tam aligatory? — no bo czemu nie? Akurat to miejsce to ich wylęgarnia i nigdy nie wiadomo pod którym kamieniem się skrywają. Póki co nie słyszał, żeby zaatakowały w parku, a jedynie w miejscach oznaczonych jako niebezpieczne, ale nigdy nie wiadomo, nie?
Ida Walker
— W stadninie? Interesujące. — przyznał, uśmiechając się. Lubił konie, ale jakoś nigdy nie było mu po drodze do stadniny. Może powinien się tam wybrać, skoro miał tam już kogoś znajomego? — Raczej nigdy nie miałem okazji. A co, proponujesz mi lekcje? Pewnie na początek pozwolisz mi wsiąść jedynie na kucyka, żebym nie zrobił sobie krzywdy, co? — parsknął śmiechem i wskazał na jezioro w oddali. — Ładne, prawda? Myślisz, że są tam aligatory? — no bo czemu nie? Akurat to miejsce to ich wylęgarnia i nigdy nie wiadomo pod którym kamieniem się skrywają. Póki co nie słyszał, żeby zaatakowały w parku, a jedynie w miejscach oznaczonych jako niebezpieczne, ale nigdy nie wiadomo, nie?
Ida Walker
mów mi/kontakt
kiitty#9373
a
- No tak... - Pokiwała głową z uśmiechem. W tym momencie jej pytanie wydało jej się wybitnie głupie, ale do takich miała tendencję i niewiele dało się z tym zrobić. Zdążyła się już nauczyć z tym żyć, problem był jednak taki, że to często wpędzało w krępujące sytuacje, tak jak teraz. Uznała jednak, że Billy nie jest jakimś sztywnym bucem i nie będzie jej tego wypominał. Taką przynajmniej miała nadzieję. - A zdarzyło ci się kiedyś tak pomylić?
Ciekawa była, co się dzieje z pracownikami, kiedy doprowadzą w takiej sytuacji. Wiadomo, że szef najpewniej potrąci z pensji (no bo przecież nie będzie wykładał pieniędzy za nieuwagę pracownika), ale czy to już jest dobry powód do zwolnienia?
Otworzyła szerzej oczy, kiedy chłopak zaczął wymieniać te wszystkie sytuacje. Ludzie to są jednak dziwni...
- Brzmi... ciekawie. Jesteś chodzącą encyklopedią miejscowych zdrad - zażartowała. Że też nie mogą wyjechać gdzieś poza miasteczko tak, żeby nikt znajomy ich nie widział... - Chyba nie potrafią być dyskretni. Ale może taka adrenalina im się podoba? - Uśmiechnęła się pod nosem, kiedy Billy od razu zaczął się wybielać, wspominając o jej siostrze. Oczywiście, nie oceniała go po tym i zabawne było, że on pomyślał, że mogłaby. Zawtórowała mu krótkim śmiechem. - Bez obaw, i tak mało rozmawiamy - palnęła, zanim pomyślała. Miała ochotę rzucić się w krzaki. Pozostało jej mieć nadzieję, że Billy nie pociągnie tematu, bo wtedy już będzie musiała powiedzieć... Wyznawała jedną zasadę, jeśli chodzi o mówienie prawdy: zatajanie nie było dla niej kłamstwem, ale jeśli ktoś zapyta wprost, to odpowie zgodnie z prawdą. Wiele osób ją za to znienawidziło i jednak twierdziło, że zatajanie to oszustwo. Nie dało się jej przekonać w tej kwestii. A może chłopaka akurat nie będzie interesowała ta kwestia? Najważniejsze, żeby był szczęśliwy w relacji z siostrą.
Czego nie można powiedzieć o niej - szeptał złośliwy diablik w jej głowie.
Znowu się uśmiechnęła. Zaczęła doceniać jego poczucie humoru.
- Cóż, kucyk mógłby być za mały... Ale jak ktoś dopiero zaczyna naukę, to warto jest trzymać się rekami siodła, dopóki nie twój organizm nie przyzwyczai się do utrzymywania równowagi na grzbiecie. - Nie widziała przeciwwskazań co do tego, żeby pokazać mu jazdę konną. Zawsze chętnie dzieliła się wiedzą z tej dziedziny, mimo że nie była jakąś ekspertką.
Wychyliła się nieco zza niego, patrząc na wodę w oddali.
- No nie wiem... - zaczęła niepewnie, zagryzając wargę. - Chyba powinni postawić jakieś tabliczki ostrzegawcze, tak?
Nie była do końca pewna, czy chłopak żartuje czy też nie, jednak kwestię aligatorów akurat wzięła na poważnie.
Ciekawa była, co się dzieje z pracownikami, kiedy doprowadzą w takiej sytuacji. Wiadomo, że szef najpewniej potrąci z pensji (no bo przecież nie będzie wykładał pieniędzy za nieuwagę pracownika), ale czy to już jest dobry powód do zwolnienia?
Otworzyła szerzej oczy, kiedy chłopak zaczął wymieniać te wszystkie sytuacje. Ludzie to są jednak dziwni...
- Brzmi... ciekawie. Jesteś chodzącą encyklopedią miejscowych zdrad - zażartowała. Że też nie mogą wyjechać gdzieś poza miasteczko tak, żeby nikt znajomy ich nie widział... - Chyba nie potrafią być dyskretni. Ale może taka adrenalina im się podoba? - Uśmiechnęła się pod nosem, kiedy Billy od razu zaczął się wybielać, wspominając o jej siostrze. Oczywiście, nie oceniała go po tym i zabawne było, że on pomyślał, że mogłaby. Zawtórowała mu krótkim śmiechem. - Bez obaw, i tak mało rozmawiamy - palnęła, zanim pomyślała. Miała ochotę rzucić się w krzaki. Pozostało jej mieć nadzieję, że Billy nie pociągnie tematu, bo wtedy już będzie musiała powiedzieć... Wyznawała jedną zasadę, jeśli chodzi o mówienie prawdy: zatajanie nie było dla niej kłamstwem, ale jeśli ktoś zapyta wprost, to odpowie zgodnie z prawdą. Wiele osób ją za to znienawidziło i jednak twierdziło, że zatajanie to oszustwo. Nie dało się jej przekonać w tej kwestii. A może chłopaka akurat nie będzie interesowała ta kwestia? Najważniejsze, żeby był szczęśliwy w relacji z siostrą.
Czego nie można powiedzieć o niej - szeptał złośliwy diablik w jej głowie.
Znowu się uśmiechnęła. Zaczęła doceniać jego poczucie humoru.
- Cóż, kucyk mógłby być za mały... Ale jak ktoś dopiero zaczyna naukę, to warto jest trzymać się rekami siodła, dopóki nie twój organizm nie przyzwyczai się do utrzymywania równowagi na grzbiecie. - Nie widziała przeciwwskazań co do tego, żeby pokazać mu jazdę konną. Zawsze chętnie dzieliła się wiedzą z tej dziedziny, mimo że nie była jakąś ekspertką.
Wychyliła się nieco zza niego, patrząc na wodę w oddali.
- No nie wiem... - zaczęła niepewnie, zagryzając wargę. - Chyba powinni postawić jakieś tabliczki ostrzegawcze, tak?
Nie była do końca pewna, czy chłopak żartuje czy też nie, jednak kwestię aligatorów akurat wzięła na poważnie.
a
— Może raz, ale na szczęście koleś był na tyle wyrozumiały, że nie zrobił awantury na całą wyspę. No i hotel należy do mojej rodziny, więc aż takiego przypału u szefostwa nie miałem. — to chyba jedyny plus tego, że hotel był w rodzinie Harringtonów od zawsze i swoim się nie obrywało.
— No nie przesadzajmy z tą encyklopedią. Ale sporą wiedzę na pewno mam. — przyznał. W tym mieście pewnie nie ma nikogo tak dobrze doinformowanego w tej sprawie co on. Recepcjonista zawsze miał najłatwiej w takich sprawach. — Możliwe. Staram się co prawda nie zwracać uwagi na takich ludzi na mieście, ale to oni się o to proszą, patrząc na mnie błagalnie jak tylko stanę w drzwiach. — odparł, wzruszając ramionami. Ile to razy miał takie sytuacje i raczej się z nich śmiał, zamiast lecieć na donos. Nie jego sprawa kto komu wskakuje do łóżka, o ile to nie jego łóżko i nie jego dziewczyna. Ale ludzie czasem nie myśleli i po prostu lecieli do pierwszego lepszego hotelu, a ten na wyspie wydawał się chyba bezpieczny według nich. Ale czy mu to przeszkadzało? Nie. Były z tego pieniądze i dopóki nie dotyczyło to jego samego, co go interesuje kto z kim sypia? Nie był ich materacem.
Nie skomentował jej słów. Dobrze wiedział, że z Mią nie rozmawiają i nie zamierzał dopytywać. Ich sprawa, ale bardzo chciałby któregoś dnia usłyszeć, że Mia dogadała się z własną siostrą i mogą sobie w końcu plotkować jak to dziewczyny nawet jeśli rozmawiałaby o nim zbyt często.
— Czyli nie czekają mnie lekcje z dziećmi tylko od razu lecimy na wielkiego konia? Miło. Przypomnij mi o tym trzymaniu siodła jak przyjdę bo pewnie do tej pory o tym zapomnę. — zaśmiał się. Nie był aż taki zapominalski, ale często był za bardzo roztrzepany i z powodu ekscytacji nową aktywnością pewnie zapomniałby o wszystkich wskazówkach, które by mu teraz udzieliła.
— No są w innych miejscach, bo tutaj na ogół ich nie widać, ale nigdy nie wiesz czy któryś nie zapuści się w te rejony i zaraz na Ciebie nie wyskoczy, prawda? — zerknął w stronę dziewczyny i rozejrzał się jakby szukał aligatora, który mógłby chować się gdzieś w krzakach, ale na szczęście niczego nie zauważył. Może jednak nie umrze dzisiaj śmiercią tragiczną?
— Masz na coś ochotę? — zapytał, wskazując budkę z przekąskami kawałek dalej. W sumie powinni coś zjeść, żeby mieć siłę na dalsze zwiedzanie parku, nie? Tak, Billy zawsze najpierw myślał żołądkiem.
Ida Walker
— No nie przesadzajmy z tą encyklopedią. Ale sporą wiedzę na pewno mam. — przyznał. W tym mieście pewnie nie ma nikogo tak dobrze doinformowanego w tej sprawie co on. Recepcjonista zawsze miał najłatwiej w takich sprawach. — Możliwe. Staram się co prawda nie zwracać uwagi na takich ludzi na mieście, ale to oni się o to proszą, patrząc na mnie błagalnie jak tylko stanę w drzwiach. — odparł, wzruszając ramionami. Ile to razy miał takie sytuacje i raczej się z nich śmiał, zamiast lecieć na donos. Nie jego sprawa kto komu wskakuje do łóżka, o ile to nie jego łóżko i nie jego dziewczyna. Ale ludzie czasem nie myśleli i po prostu lecieli do pierwszego lepszego hotelu, a ten na wyspie wydawał się chyba bezpieczny według nich. Ale czy mu to przeszkadzało? Nie. Były z tego pieniądze i dopóki nie dotyczyło to jego samego, co go interesuje kto z kim sypia? Nie był ich materacem.
Nie skomentował jej słów. Dobrze wiedział, że z Mią nie rozmawiają i nie zamierzał dopytywać. Ich sprawa, ale bardzo chciałby któregoś dnia usłyszeć, że Mia dogadała się z własną siostrą i mogą sobie w końcu plotkować jak to dziewczyny nawet jeśli rozmawiałaby o nim zbyt często.
— Czyli nie czekają mnie lekcje z dziećmi tylko od razu lecimy na wielkiego konia? Miło. Przypomnij mi o tym trzymaniu siodła jak przyjdę bo pewnie do tej pory o tym zapomnę. — zaśmiał się. Nie był aż taki zapominalski, ale często był za bardzo roztrzepany i z powodu ekscytacji nową aktywnością pewnie zapomniałby o wszystkich wskazówkach, które by mu teraz udzieliła.
— No są w innych miejscach, bo tutaj na ogół ich nie widać, ale nigdy nie wiesz czy któryś nie zapuści się w te rejony i zaraz na Ciebie nie wyskoczy, prawda? — zerknął w stronę dziewczyny i rozejrzał się jakby szukał aligatora, który mógłby chować się gdzieś w krzakach, ale na szczęście niczego nie zauważył. Może jednak nie umrze dzisiaj śmiercią tragiczną?
— Masz na coś ochotę? — zapytał, wskazując budkę z przekąskami kawałek dalej. W sumie powinni coś zjeść, żeby mieć siłę na dalsze zwiedzanie parku, nie? Tak, Billy zawsze najpierw myślał żołądkiem.
Ida Walker
mów mi/kontakt
kiitty#9373