Olive Sheridan
- Ale każdy wie że telewizja kłamie, więc paniom z reklam telewizyjnych nie wierzę. - to przecież było oczywiste, Olive tego nie wiedziała? Sophie nawet by mogła reklamować czopki na zaparcia, a i tak by nie wierzyła w ich działanie. No dobra, tyle że ona by raczej wybrała ciekawszą reklamę i nie zgodziła się na branie udziału w takiej, gdzie by miała reklamować czopki czy płyn do higieny intymnej bo miała grzybicę pochwy, bez przesady. Wiadomo, ktoś musi brać w nich udział, ale na pewno nie Sophie Golighty!
- No bo to był element zaskoczenia, takie uderzenie mojej fajności cię powaliło zapewne. - tak to sobie akurat wmawiała blondynka, więc można uznać że pod pewnym względem były one do siebie podobne, bo każda z nich wierzyła w coś co inni uznaliby za dziwactwo.
- I cieszyłabyś się z kolejnych brzydkich kapci bo otrzymałabyś je nie wiem, od swojego rodzica? - zapytała bo to podejście całkowicie ją dziwiło. Ona zawsze liczyła na to że dostanie to czego chce, a jeśli dostawała coś co jej się nie podobało to strzelała focha, rzucała daną zabawkę i zamykała się w swoim pokoju, płacząc i uderzając w poduszkę swoimi małymi rączkami. Takie to księżniczkowate stworzenie to było.
- No ale skoro one się zmieniają to przecież wiesz o czym marzysz, czy dalej nie masz pojęcia? - tego to akurat nie zrozumiała szczerze mówiąc, więc musiała dopytać jeszcze Olive co miała na myśli. Przecież to się wykluczało wzajemnie, czy tylko ona miała takie nieodparte wrażenie?
- To mógłby zabrać jakiegoś samotnego człowieka, który nie ma rodziny i oddać mi mamę, ale na to nie wpadł jakoś. - czuła w tym momencie jak się obraża na Mikołaja. Skoro ceną za życie jest życie to czemu nigdy ten Święty z brodą i w czerwonym stroju nie zabrał ze sobą tego starego latarnika, co mieszkał całe swoje życie w latarni i przez to nie miał rodziny, w dodatku był samotnikiem, to po co on był potrzebny na świecie? Lepiej byłoby oddać mamę Sophie. Teraz to już nie miała takich marzeń, ale jako dziewczynka często to rozważała.
- Trochę się dziwię, bo to są listy do naszych rodziców, a nie do Mikołaja, on przecież nie istnieje. - i nadal blondynka upierała się przy swoim, dlatego nie zamierzała w przyszłości kultywować takiej tradycji, nawet jakby jakimś cudem miała dziecko.
- I nie, skądże! To ty wspominałaś o jakichś o kompleksach, a ja przyznałam tobie rację, bo nie można na pierwszym spotkaniu nie można się nie zgadzać z drugą osobą, tylko potwierdzać ich zdanie. - sama tym samym sobie zaprzeczyła, bo całe to spotkanie to utwierdzanie się w tym, która z nich ma rację.
- Eee, nie, nie tak często, bo nie wypada i to nie zdrowe i eee... - jak tu się przyznać że ma kaca codziennie? Musiała zacząć nieudolnie kręcić, że wcale tak nie jest, gdy właśnie tak było i Sheridan pewnie to zaraz odkryje. Głupia przecież nie była.
a
mów mi/kontakt
-
a
Zmrużyła lekko oczy - ty naprawdę lubisz widzieć świat w czarno-białych barwach - zauważyła, bo Sophie Golighty podchodziła do wszystkiego zero-jedynkowo, a świat był przecież o wiele, wieeeeeleee bardziej skomplikowany. A po kolejnych słowach kobiety tylko sobie na nią patrzyła, nie za bardzo wiedząc jak ma zareagować i co odpowiedzieć. Nie była przyzwyczajona do osób tak.. egocentrycznych. Za to na kolejne pytanie już wiedziała co odpowiedzieć.
- Oczywiście, wybrali je z myślą o mnie. Poza tym to kapcie, powinny być wygodne a moda… moda się zmienia - podsumowała, lekko wzruszając ramionami. Poza tym wiedziała, że rodzic powinien ją znać i kupić jej coś, co na pewno jej się spodoba.
- Pół na pół - zdecydowała po chwili, odpowiadając na jej pytanie. Nie zamierzała jej niczego ułatwiać. I nie była tak prostym w obsłudze człowiekiem, była specyficznym dziwakiem.
- Hej no… ale to że ktoś jest samotny teraz, nie znaczy że nie będzie miał swojej rodziny i dzieci. To trochę niemiłe myśleć w ten sposób - spojrzała na nią zaskoczona. - Ty teraz masz rodzinę i kogoś? - zapytała, bo podejrzewała, że dziewczyna jednak jest singielką, inaczej by takich rzeczy nie mówiła. A może by mówiła? Według Liv każdy człowiek był ważny i wartościowy, nawet jeśli teraz tego nie widział, był odludkiem lub samotnikiem.
- Skoro są do rodziców, to czemu są do Mikołaja i czemu można je wysłać na biegun? - zapytała z pobłażliwym uśmiechem, jakby tłumaczyła coś dziecku, bo przecież to miało sens. Dla niej przynajmniej. I wolała bronić magii świąt.
- Jak nie można się nie zgadzać, to czemu się nie zgadzasz w sprawie Mikołaja? - i ha, cwanie złapała ją za słówko, przyglądając jej się przy okazji trochę podejrzliwie i sprawdzając jej reakcję.
- Nie myślałaś że może… potrzebujesz wsparcia w tej kwestii? - zapytała zdziwiona, bo myślała że dziewczyna żartuje, ale jej odpowiedź… była niepokojąca.
- Oczywiście, wybrali je z myślą o mnie. Poza tym to kapcie, powinny być wygodne a moda… moda się zmienia - podsumowała, lekko wzruszając ramionami. Poza tym wiedziała, że rodzic powinien ją znać i kupić jej coś, co na pewno jej się spodoba.
- Pół na pół - zdecydowała po chwili, odpowiadając na jej pytanie. Nie zamierzała jej niczego ułatwiać. I nie była tak prostym w obsłudze człowiekiem, była specyficznym dziwakiem.
- Hej no… ale to że ktoś jest samotny teraz, nie znaczy że nie będzie miał swojej rodziny i dzieci. To trochę niemiłe myśleć w ten sposób - spojrzała na nią zaskoczona. - Ty teraz masz rodzinę i kogoś? - zapytała, bo podejrzewała, że dziewczyna jednak jest singielką, inaczej by takich rzeczy nie mówiła. A może by mówiła? Według Liv każdy człowiek był ważny i wartościowy, nawet jeśli teraz tego nie widział, był odludkiem lub samotnikiem.
- Skoro są do rodziców, to czemu są do Mikołaja i czemu można je wysłać na biegun? - zapytała z pobłażliwym uśmiechem, jakby tłumaczyła coś dziecku, bo przecież to miało sens. Dla niej przynajmniej. I wolała bronić magii świąt.
- Jak nie można się nie zgadzać, to czemu się nie zgadzasz w sprawie Mikołaja? - i ha, cwanie złapała ją za słówko, przyglądając jej się przy okazji trochę podejrzliwie i sprawdzając jej reakcję.
- Nie myślałaś że może… potrzebujesz wsparcia w tej kwestii? - zapytała zdziwiona, bo myślała że dziewczyna żartuje, ale jej odpowiedź… była niepokojąca.
mów mi/kontakt
paula
a
Olive Sheridan
Czerń i biel to była podstawa kolorystyki świata, potem dochodziły kolory w różnych odcieniach, tworząc przepiękną całość. A czy wszyscy patrzyli na życie przez różowe okulary? Czy każdy widział świat w kolorach tęczy? A może część została w rzeczywistości czarno-białej.
- Czerń i biel to podstawa, ale lubię też pozostałe kolory. Na przykład dzisiaj jestem kolorowa. - i wskazała tym samym na swoje ubranie, pewnie nie łapiąc tego, że kobieta ma na myśli coś zupełnie innego niż Sophie, a mianowicie to że blondynka widzi świat albo zły, albo dobry, bez czynników pośrednich. Ona była po prostu niezwykle uparta i ciężko ją było do czegokolwiek przekonać, jednocześnie nie mogła pojąć jak można być aż tak dużym dzieckiem i wciąż wierzyć w magię czy bajki.
- Wiem o tym doskonale, bo jestem modelką. Gdy moda się zmienia to i ja się zmieniam. - rzuciła tekstem, który znów świadczył o jej narcyzmie aniżeli o jakimś porozumieniu między nią, a kobietą. I okej, może kapcie powinny być wygodne, a nie modne, ale nie mogła się teraz tak łatwo ugiąć, co nie? Mimo że w głowie już przyznała kobiecie rację.
- Samotny młody człowiek ma szansę na założenie rodziny i znalezienie kogoś, ale samotny starzec? Jego można by było wymienić na moja mamę. - wciąż miała wrażenie że Olive nic nie rozumiała, ale w sumie ona też się wcześniej dokładnie nie wyraziła, ani jasno więc powiedziała co miała na myśli, bo chyba tylko w głowie wspomniała o starym latarniku, zapominając o nim powiedzieć na głos.
- I ja jestem młoda, więc się nie zaliczam do tej grupy, ponadto mam ojca więc liczę się jako osoba z rodziną. - ha, tutaj wyszła na swoje znowu, czasem pomyślała zanim coś powiedziała, a czasem nie i wtedy się zamotała w tym, przy czym się właściwie upierała, więc prędzej czy później Olive musiała ją złapać na gorącym uczynku. No i złapała i to prędzej niż się Sophie tego spodziewała. Blondynka nabrała powietrza w usta, musiała szybko coś wymyśleć i to takiego dobrego. Dobra, ale najpierw sprawa listów, to będzie łatwe.
- Ale wcale nikt ich nie wysyła na biegun, tak się tylko pisze i to się wmawia. Serio, nigdy nie znalazłaś swojego listu do Mikołaja w szufladzie u rodziców czy w koszu na śmieci? - trzeba było umieć dobrze przeszukiwać różne szafki w poszukiwaniu nowej zabawki czy sukienieczki, którą tata obiecał przywieźć ale nie przywiózł, bo to będzie prezent. A jak rodzic nieumiejętnie wrzuci list do kosza kuchennego to wszystko staje się jasne, choć pewnie to nie tak Sophie dowiedziała się że nie warto pisać tych listów wcale.
- Bo to jest prawda, a ja zawsze stoję po stronie prawdy. - i tym samym mogła przemyśleć swoją wypowiedź tłumacząc kobiecie jak dziecku co się dzieje z tymi listami do Mikołaja i pewnie ją tym zgasiła, a przynajmniej miała taką nadzieję. Bo jak nie to jak wybronić swoją opinię?
- W sensie znasz jakiś lepszy sposób na kaca? - szybko też zmieniła temat, bo może to właśnie jej nowa towarzysza znała doskonały sposób na kaca by jednak nie wyglądać gorzej dnia następnego? Nawet nie zorientowała się, że tamta sugeruje jej problem alkoholowy.
Czerń i biel to była podstawa kolorystyki świata, potem dochodziły kolory w różnych odcieniach, tworząc przepiękną całość. A czy wszyscy patrzyli na życie przez różowe okulary? Czy każdy widział świat w kolorach tęczy? A może część została w rzeczywistości czarno-białej.
- Czerń i biel to podstawa, ale lubię też pozostałe kolory. Na przykład dzisiaj jestem kolorowa. - i wskazała tym samym na swoje ubranie, pewnie nie łapiąc tego, że kobieta ma na myśli coś zupełnie innego niż Sophie, a mianowicie to że blondynka widzi świat albo zły, albo dobry, bez czynników pośrednich. Ona była po prostu niezwykle uparta i ciężko ją było do czegokolwiek przekonać, jednocześnie nie mogła pojąć jak można być aż tak dużym dzieckiem i wciąż wierzyć w magię czy bajki.
- Wiem o tym doskonale, bo jestem modelką. Gdy moda się zmienia to i ja się zmieniam. - rzuciła tekstem, który znów świadczył o jej narcyzmie aniżeli o jakimś porozumieniu między nią, a kobietą. I okej, może kapcie powinny być wygodne, a nie modne, ale nie mogła się teraz tak łatwo ugiąć, co nie? Mimo że w głowie już przyznała kobiecie rację.
- Samotny młody człowiek ma szansę na założenie rodziny i znalezienie kogoś, ale samotny starzec? Jego można by było wymienić na moja mamę. - wciąż miała wrażenie że Olive nic nie rozumiała, ale w sumie ona też się wcześniej dokładnie nie wyraziła, ani jasno więc powiedziała co miała na myśli, bo chyba tylko w głowie wspomniała o starym latarniku, zapominając o nim powiedzieć na głos.
- I ja jestem młoda, więc się nie zaliczam do tej grupy, ponadto mam ojca więc liczę się jako osoba z rodziną. - ha, tutaj wyszła na swoje znowu, czasem pomyślała zanim coś powiedziała, a czasem nie i wtedy się zamotała w tym, przy czym się właściwie upierała, więc prędzej czy później Olive musiała ją złapać na gorącym uczynku. No i złapała i to prędzej niż się Sophie tego spodziewała. Blondynka nabrała powietrza w usta, musiała szybko coś wymyśleć i to takiego dobrego. Dobra, ale najpierw sprawa listów, to będzie łatwe.
- Ale wcale nikt ich nie wysyła na biegun, tak się tylko pisze i to się wmawia. Serio, nigdy nie znalazłaś swojego listu do Mikołaja w szufladzie u rodziców czy w koszu na śmieci? - trzeba było umieć dobrze przeszukiwać różne szafki w poszukiwaniu nowej zabawki czy sukienieczki, którą tata obiecał przywieźć ale nie przywiózł, bo to będzie prezent. A jak rodzic nieumiejętnie wrzuci list do kosza kuchennego to wszystko staje się jasne, choć pewnie to nie tak Sophie dowiedziała się że nie warto pisać tych listów wcale.
- Bo to jest prawda, a ja zawsze stoję po stronie prawdy. - i tym samym mogła przemyśleć swoją wypowiedź tłumacząc kobiecie jak dziecku co się dzieje z tymi listami do Mikołaja i pewnie ją tym zgasiła, a przynajmniej miała taką nadzieję. Bo jak nie to jak wybronić swoją opinię?
- W sensie znasz jakiś lepszy sposób na kaca? - szybko też zmieniła temat, bo może to właśnie jej nowa towarzysza znała doskonały sposób na kaca by jednak nie wyglądać gorzej dnia następnego? Nawet nie zorientowała się, że tamta sugeruje jej problem alkoholowy.
mów mi/kontakt
-
a
Olive bardziej podchodziła do tego tak, że nie było rzeczy białych i czarnych, a były odcienie szarości. Ale tu o nieco inne metafory chodzi, które nie były w tym momencie istotne.
- Samotny starzec też może mieć osoby na którym mu zależy, albo swoje pasje, albo zwierzaka - wymieniła, bo kobieta się wydawała bardzo krótkowzroczna, więc oferowała jej takie… okulary. Zwane perspektywą. Nie chciała myśleć źle o Sophie Golighty , ani o żadnym innym człowieku, ale prawdę mówiąc nie pokazywała jej się w zbyt dobrym świetle…
- Zawsze ktoś może mieć ojca, albo dziecko o którym się nie wie - zauważyła, bo różne przygody chodziły po ludziach, niczego w życiu nie można być na 100% pewnym. Podmianki dzieci w szpitalu też się przecież zdarzały.
- Nie, wysyła się, naprawdę. Na biegunie jest domek Mikołaja - odpowiedziała, szczerze. Bo tak było, naprawdę tam był. Wioska Mikołaja nawet, można tam pojechać i ją zobaczyć. Były tam renifery i oczywiście sam Mikołaj.
- Już ci kilka razy pokazałam że się myliłaś - zauważyła, cwanie, a potem westchnęła - no jak chcesz. Ja sobie w każdym razie będę wracać spacerem do domu - zdecydowała, wzruszając ramionami, a potem z dziewczyną sie pożegnała i faktycznie do domu wróciła… musiała wziąć prysznic po tym niesamowicie długim hajkingowaniu! Bo trochę się tutaj zasiedziały, a przecież miała tylko trochę świeżego powietrza i ruchu złapać. I złapała aż za dużo, bo wiadomo jak to jest, jak człowiek ćwiczy i jednocześnie gada, to zawsze straci po drodze oddech i ledwo zipie. Na bank miała zakwasy następnego dnia.
/zt x2
- Samotny starzec też może mieć osoby na którym mu zależy, albo swoje pasje, albo zwierzaka - wymieniła, bo kobieta się wydawała bardzo krótkowzroczna, więc oferowała jej takie… okulary. Zwane perspektywą. Nie chciała myśleć źle o Sophie Golighty , ani o żadnym innym człowieku, ale prawdę mówiąc nie pokazywała jej się w zbyt dobrym świetle…
- Zawsze ktoś może mieć ojca, albo dziecko o którym się nie wie - zauważyła, bo różne przygody chodziły po ludziach, niczego w życiu nie można być na 100% pewnym. Podmianki dzieci w szpitalu też się przecież zdarzały.
- Nie, wysyła się, naprawdę. Na biegunie jest domek Mikołaja - odpowiedziała, szczerze. Bo tak było, naprawdę tam był. Wioska Mikołaja nawet, można tam pojechać i ją zobaczyć. Były tam renifery i oczywiście sam Mikołaj.
- Już ci kilka razy pokazałam że się myliłaś - zauważyła, cwanie, a potem westchnęła - no jak chcesz. Ja sobie w każdym razie będę wracać spacerem do domu - zdecydowała, wzruszając ramionami, a potem z dziewczyną sie pożegnała i faktycznie do domu wróciła… musiała wziąć prysznic po tym niesamowicie długim hajkingowaniu! Bo trochę się tutaj zasiedziały, a przecież miała tylko trochę świeżego powietrza i ruchu złapać. I złapała aż za dużo, bo wiadomo jak to jest, jak człowiek ćwiczy i jednocześnie gada, to zawsze straci po drodze oddech i ledwo zipie. Na bank miała zakwasy następnego dnia.
/zt x2
mów mi/kontakt
paula