Rozrywkowo-usługowa część nowej dzielnicy
a
Awatar użytkownika
<3
00
000

Post

Obrazek
The Best Coder of 2020 WŁADZA BĄBELEK - dla każdego, z okazji Dnia Dziecka 2020! SŁODKIEGO, MIŁEGO ŻYCIA - dla każdego, z okazji trzech miesięcy aktywności forum! SIR - dla wszystkich Panów z okazji Dnia Chłopaka 2020! LADY - dla wszystkich Pań z okazji Dnia Kobiet 2021! 1 ANNIVERSARY - dla każdego, z okazji roku aktywności forum! MEOW MEOW - dla każdego, z okazji Dnia Kota! SEX TELEFON - za rozegranie wyzwania z "Challenge me!" LILY OF THE VALLEY - za rozegranie wyzwania z "Challenge me!" TRUST ME, I'M A DOCTOR! - za rozegranie wyzwania z "Challenge me!" BARANEK SHAUN - za rozegranie wyzwania z "Challenge me!"
mów mi/kontakt
administrator
Stuart Hill
a

Post

[3]

To na pewno nie był najlepszy pomysł, ale wpadł na niego po pijaku. Zawsze chciał sobie zrobić tatuaż, marzył o czymś na ręce co będzie mógł pokazywać całemu światu gdy będzie chodził w krótkiej koszulce i oczywiście musiał wpaść na pomysł gdy już tego dnia (mając oczywiście wolne, szanujmy się!), odwiedził od rana jeden z jego ulubionych barów. Barman nie chciał mu już więcej nalewać alkoholu, a on bardzo niezadowolony z tego faktu podniósł na niego głos i palec, który niestety wirował przed jego oczami. Jako, że Hill był mistrzem unikania kłopotów to postanowił się zwinąć zanim Ci zadzwonili na gliny i teraz przemierzał powoli ulice Hope Valley chichocząc cicho pod nosem niczym małe dziecko, które zrobiło psikusa i nie zostało przyłapane przez rodzica. Może i mijający go ludzie krzywo się na niego patrzyli, miał to jednak gdzieś jak przystało na prawdziwego mężczyznę. Odnalezienie studia z tatuażami nie było aż takim trudnym osiągnięciem, a ta witryna od razu przyciągnęła jego wzrok, zapewne gdyby miał teraz butelkę jakiegoś trunku to z radości upiłby łyk. Nie miał jednak niczego i zaklął siarczyście.
Władował się do środka bez żadnego oporu, to nic że ledwo co widział na oczy i trafienie w drzwi było nie lada wyzwaniem. Nawet nie uciekł się do normalnego powitania, a jego mętny wzrok i odpięte o dwa za dużo guziki koszuli zwiastowały tylko kłopoty.
- Chcę tatuaż, o takiego dużego skurczybyka - rzucił na przysłowiowe dzień dobry, po czym pokazał o jakiego skurczybyka mu chodziło rozstawiając dość szeroko ręce jakby pokazywał znajomemu jaką to wielką rybę złowił ostatnim razem. To nic, że delikatnie chwiał się na nogach i o mało co nie runął jak długi na najbliższe siedzenie.
Niech ktoś lepiej zacznie martwić się o to miejsce, bo może przejść w nim huragan zwany Stuartem.

Jorge Pérez
mów mi/kontakt
a
Awatar użytkownika
Once you choose Hope, everything is possible.
28
189

Post

#1

Ostatnio było nadzwyczaj spokojnie. Nie wpakowywał się w żadne kłopoty, a praktycznie od rana do wieczora przesiadywał w studiu, ponieważ miał sporo zapisanych klientów, którzy chcieli uwiecznić trochę sztuki na swojej skórze. Nie przeszkadzała mu ta chwilowa stagnacja, właściwie odpoczywał, choć dalej gdzieś wewnątrz ciągnęło go ku światu. Lubił to miejsce, lubił ciepłe, słoneczne dni, bryzę morską na skórze, ale równie mocno kochał podróże i ciągły ruch. I właściwie tak się rozmarzył, kiedy to już powoli zaczął ogarniać studio przed zamknięciem. Zasiedział się odrobinę chłopaczyna, ślęcząc nad kolejnymi projektami, jednak nie było się co przemęczać. Jutro też miał być dzień, a żeby z niego mógł skorzystać, musiał odpoczywać, nie? Przydałoby się zjeść też coś ciepłego, siąść przed Netflixem i wychillować. Właściwie był bardzo bliski wyjścia, gdy we wnętrzu pojawił się on. Cały pijany i wyraźnie rozpromieniony. Oczywiście, że go znał. Chico martwiło tylko to, że Stu chwiał się już na wejściu, wymachując łapami we wszystkie strony.
- Cześć Stuart – rzucił spokojnie, po czym podszedł do niego, tak w razie co, jakby miał tutaj na serio zrobić małe przemeblowanie. Uśmiechnął się szerzej, reagując ja jego słowa. Chciał dużego skurczybyka? Cóż. - Super, mam wolne terminy za jakieś trzy tygodnie, wytrzymasz? - zapytał, dalej rozbawiony jego staniem upojenia, choć tak naprawdę powinien się trochę martwić. To cud, że Hill potrafił jeszcze chodzić, bo gdy tylko zbliżył się do mężczyzny, poczuł opary spożytego alkoholu. - Myślę, że jednak byłoby bezpieczniej, gdybyś przemyślał tę decyzję... nie w tym stanie – uniósł spojrzenie, bo przecież za nic w świecie nie tatuowałby kogoś, kto jest najebany jak szpadel. Co to, to nie. W tej kwestii panowały jakieś zasady, których się trzymał. I można było go uważać przez to za sztywniaka, ale nie bardzo się tym przejmował.

Stuart Hill
BĄBELEK - dla każdego, z okazji Dnia Dziecka 2020! SUMMER FESTIVAL - za udział w randkach w ciemno! LOVE IS BLIND - za znalezienie idealnego partnera na evencie Summertime Festival! THE CHOSEN ONE BOGATE CV TUBYLEC ARTYSTA WEGETARIANIN WIELBICIEL MEKSYKAŃSKIEGO JEDZENIA
mów mi/kontakt
Kaczka Dziwaczka#9552
Stuart Hill
a

Post

Nie mogło być spokojnie z Stuartem, był on chodzącym człowiekiem demolką, zwiastunem kłopotów, nic dziwnego, że wielu znajomych uważało go za zły omen zwłaszcza gdy był napruty tak jak w tym momencie. Wtedy nie ważne co się działo i co spierdolił to i tak miał rację. Był uparty, to trzeba mu było przyznać.
Stuart nie lubił siedzieć w jednym miejscu, było to dla niego ciut męczące z prostych powodów, miał w sobie takie pokłady energii, że niektórzy posądzali go o ADHD. Taki był jego urok, pojawianie się w najmniej oczekiwanym momencie i sprawianie wszystkim dookoła kłopoty. Czasami zachowywał się jak małe dziecko, ale trzeba mu to było wybaczyć. Albo mu się wydawało, albo Jorge był lekko rozmazany, fakt że trafił akurat do jego studia tatuaży był czystym zbiegiem okoliczności (a może nogi po prostu same go tu przywiodły?).
- Coś niewyraźnie wyglądasz - rzucił błyskotliwą uwagę w kierunku swojego dobrego znajomego, a może to on po prostu niewyraźnie widział? Wszystko mu się zlewało a pewne kolory wręcz raziły go w oczy. Musiał je delikatnie mrużyć, żeby skupić całą swoją uwagę nie tylko na posturze chłopaka, ale i także na jego słowa. Potrzebował paru sekund, żeby je przetrawić tak jakby jego mózg działał na bardzo zwolnionych obrotach.
- Trzy tygodnie? Żartujesz sobie chyba - rzucił ostrym tonem w jego stronę, wręcz wypluwając te słowa jakby go uraziły, Hill nie tylko w stanie upojenia alkoholowego bywał agresywny, także i bez tego bo nie potrzebował % do tego, żeby reagować zbyt emocjonalnie. Najpierw robił a potem myślał, to była zdecydowanie jego dewiza życiowa.
- Nie mów mi co mam robić Jorge, chce tatuaż i już - rzucił ostrym tonem w jego stronę osuwając się powoli na jedno z wolnych krzeseł. Choćby miał spędzić tutaj noc, to nie wyjdzie dopóki ten nie zrobi mu tatuażu, którego chce. Nie interesowało go to, że jest późno i że zapewne chłopak chce sobie odpocząć. Czasami Stuart miał dobro innych po prostu głęboko w poszanowaniu.

Jorge Pérez
mów mi/kontakt
a
Awatar użytkownika
Once you choose Hope, everything is possible.
28
189

Post

Stuart nie był w najlepszym stanie. Co gorsza, Jorge wydawało się, że z minuty na minuty tylko mu się pogarsza, jakby jeszcze alkohol w jego żołądku nie do końca wniknął w krwiobieg. Miał zapewne jeszcze sporo w tym magazynie. Nie było dlatego dziwnym, że w oczach Hilla wyglądał dziś niewyraźnie. I nie chodziło tutaj o potrzebę wzięcia rutinoscorbinu. Perez spoważniał trochę, choć ta sytuacja delikatnie go bawiła. Raczej nie miał w zwyczaju denerwować się na pijanych ludzi, dlatego skrzyżował tylko ręce na piersi, przyglądając mu się uważnie.
- A wyglądam na kogoś, kto żartuje? - z całych sił starał się zachować powagę, ale ostatecznie skapitulował i uśmiechnął się od ucha do ucha. - Dobra, to może być jutro? Teraz już zamykam, a wolałbym sobie strzelić jakieś szoty z tequili – priorytetem stało się teraz wyciągnięcie nieproszonego gościa na zewnątrz salonu. Może dałoby się go jeszcze zwabić odrobiną alkoholu? Czy to już był ten moment, w którym skapitulował i nie zamierzał więcej pić? Zawsze warto było spróbować, żeby uniknąć demolki swojego miejsca pracy i biznesowej perełki. Co jak co, ale granica cierpliwości leżała w tym miejscu, a gdyby została przekroczona - klękajcie narody. - Dlatego wstawaj, a nie siedzisz jak na swoim – zagonił go gestem dłoni i sięgnął po klucze odłożone wcześniej na biurku. - No już, Stuart, nie ma co zbijać bąków, miasto na nas czeka, muchacho poruszał zawadiacko brwiami, chcąc go zachęcić do wyjścia. Oczywiście, miał nieco inne plany, bo na pewno nie chciał ratować potem przepitego, topiącego się we własnych wymiocinach Hilla, a taki aktualnie obraz malował się w wyobraźni tatuażysty, gdyby jego kompan wlał w siebie, chociażby kieliszek więcej. - Chodź, opowiesz mi, co tam chcesz, żebym ci wytatuował – podszedł do niego, wyciągając dłoń w jego stronę. Chciał go łapać, gdyby za szybko się poderwał. Już siedząc nie wyglądał zbyt stabilnie i zaprzeczał prawom grawitacji, co dopiero jakby się tak poderwał! - Tylko błagam, nie rozpieprz niczego po drodze, bo inaczej będę musiał ściągać z ciebie pieniądze, a wtedy już nie będzie miło – był niemal zdolny do pogrożenia mu palcem, jak na razie.

Stuart Hill
BĄBELEK - dla każdego, z okazji Dnia Dziecka 2020! SUMMER FESTIVAL - za udział w randkach w ciemno! LOVE IS BLIND - za znalezienie idealnego partnera na evencie Summertime Festival! THE CHOSEN ONE BOGATE CV TUBYLEC ARTYSTA WEGETARIANIN WIELBICIEL MEKSYKAŃSKIEGO JEDZENIA
mów mi/kontakt
Kaczka Dziwaczka#9552
Stuart Hill
a

Post

Jego stan nie powinien go teraz interesować, bo przyszedł tutaj jako klient, a jak nim był to niestety, ale był wymagający i irytujący zarazem. Niczym takie duże dziecko, które się oburzało, że nie dostało zabawki i teraz tupało nóżką. Nie miał jednak widowni więc jego starania były marne, a świat i tak wirował mu przed oczami, że czasami nie wiedział gdzie jest góra a nie dół. Po alkoholu rzadko kiedy wymiotował, była to ostateczność, której z całych sił starał się unikać, więc jeśli Jorge martwi się o swoje buty, to nic im się nie stanie. Powinien raczej martwić się o samego Hilla, który bywał nieobliczalny gdy nie dostawał tego co chciał a do tego bardzo seksowny, czyż nie? Na jego pytanie Stu przechylił delikatnie głowę na bok przy czym zachwiał się, jednak jego oceniające spojrzenie przyniosło skutek.
- Nie wiem kiedy żartujesz a kiedy nie, jesteś niczym gorzka czekolada, ciężko Cię rozgryźć - rzucił po chwili. A warto tutaj wspomnieć, że Hill był fanem białej czekolady, no i uwielbiał także mleczną, ale gorzką nigdy by nie wziął do ust, ot co. Westchnął zrezygnowany. - Ale jak jutro mi go nie zrobisz to się pognieweam na Ciebie - wybełkotał po chwili, zdając sobie sprawę, że nadal siedzi na tym pieprzonym krześle. Wołania jego znajomego jakoś nie docierały do jego mózgu, albo po prostu działał on nadal z opóźnieniem, bo uniósł głowę dopiero gdy ten pojawił się przed nim.
Pierwsza próba wstania z krzesła nie była jednak udana, bo Hill osunął się na nie z powrotem, dopiero gdy ten mu pomógł, to dźwignął się. Ciężko mu było ustać bo nagle nogi odmawiały mu posłuszeństwa, a przed oczami wirowało jakby był na pieprzonej karuzeli. Oparł się odważniej o chłopaka.
- Mmm.. ładnie pachniesz, co to za perfumy? - wymamrotał nie zdając sobie sprawy, że wtula swój nos w szyję Jorge'a zaciągając się jego zapachem. Spodobało mu się to nawet, no i nie ukrywajmy, ale był on przystojny, a nie od dzisiaj wiadomo jak na Stuarta działali przystojni faceci. Prawie tak samo jak piękne dziewczyny na których lubił zawiesić oko. Jedną rękę przerzucił przez jego kark, a drugą położył na klatce piersiowej chłopaka delikatnie go poklepując po niej, dziwne że miał w sobie chociaż krztynę delikatności. - Gdyby nie to, że jestem napruty to bym próbował Cię poderwać - zachichotał po tym cicho niczym złośliwy chochlik.

Jorge Pérez
mów mi/kontakt
a
Awatar użytkownika
Once you choose Hope, everything is possible.
28
189

Post

Stuart nie wywoływał w Jorge żadnych obaw. Może to przez tą lekką różnicę wzrostu? Sam nie wiedział, ale lubił się czuć nieco wyższy i jednocześnie pewniejszy siebie. Choć tego drugiego raczej rzadko mu brakowało... No może w niektórych sytuacjach, gdy musiał się zderzyć ze swoimi szczególnymi preferencjami. Nie mógł zaprzeczyć, że myślał o Hillu w różny sposób, ale nigdy, przenigdy nie zmniejszył dystansu, który ich dzielił. Kumplowali się, chodzili na piwo, imprezowali razem. Ba, Chico dość często zarywał z nim do kobiet, które zupełnie nie leżały w guście latynosa. Nie przyznawał się do tego otwarcie, usilnie też próbował tuszować wszelakie przelotne spojrzenia. Nie było to spowodowane jakimiś strasznymi doświadczeniami, po prostu w taki sposób nauczył się żyć i ciężko byłoby to teraz zmienić.
Uśmiechnął się lekko, gdy zachlanemu koledze udało się podnieść w końcu swoje cztery litery, w dodatku nie robiąc po drodze żadnych szkód. Fakt, przypłacił to delikatnym bólem w nadgarstku, bo Stu się na nim zbyt mocno oparł, ale przecież nie był to powód do płaczu. Drgnął za to niespokojnie, kiedy ten niemal wpadł na niego i...tak został. Coś przewróciło mu się w brzuchu i to wcale nie był żołądek. Ułożył dłonie na jego ramionach, chcąc na początku go odsunąć od siebie na bezpieczną odległość, ale poczuł ciepły oddech na swojej skórze i cóż, postanowił nie robić nic. - Hugo Boss Orange, a co chcesz kupić? - zaśmiał się, odpowiadając jak skończony idiota, choć dałby sobie uciąć głowę, że usłyszał lekką nerwowość w swoim głosie. Doskonale zdawał sobie sprawę, że Stuart bajerował nie tylko do płci przeciwnej i to chyba Chico tak przeraziło. Chociaż, przecież nie było się czego bać, nie? Był dużym chłopcem, mógł robić, co chce. Tak, tak, mega proste w teorii. - Może bym się dał, gdybyś nie był napruty – niby to zażartował, a niby nie. Otrzeźwiał, jednak gdy poczuł woń alkoholu unoszącą się wokół kumpla. Miał swoje zasady i jedna z nich mówiła, że hola, hola, nie wykorzystuje się nietrzeźwych ludzi dla swojej własnej przyjemności. Zresztą, szczerze wątpił, że sprawiłoby mu takie wykorzystywanie przyjemność. - Dlatego – poklepał go przyjacielsko po policzku – albo ci muszę dorównać w poziomie naprucia albo idziemy do domu spać – i wcale nie chodziło o to, że pójdzie spać z nim, ale że go do tego łóżka doprowadzi i nawet nakryje kołderką, jeśli będzie trzeba, po czym zniknie w odmętach ostrej mgły. Przynajmniej taki miał plan, a jego plany rzadko wypalały.

Stuart Hill
BĄBELEK - dla każdego, z okazji Dnia Dziecka 2020! SUMMER FESTIVAL - za udział w randkach w ciemno! LOVE IS BLIND - za znalezienie idealnego partnera na evencie Summertime Festival! THE CHOSEN ONE BOGATE CV TUBYLEC ARTYSTA WEGETARIANIN WIELBICIEL MEKSYKAŃSKIEGO JEDZENIA
mów mi/kontakt
Kaczka Dziwaczka#9552
Stuart Hill
a

Post

Stuart nie narzekał na swój wzrost, nawet mu nie przeszkadzało że nie był aż taki wysoki jak Jorge, zresztą Hill swoim urokiem nadrabiał brak tych paru centymetrów. Był także zbyt pewny siebie o czym mógł się każdy w promieniu paru metrów przekonać. Jorge był jego najlepszym kumplem jakiego mógł sobie tylko wymarzyć, nie był za bardzo problematyczny i zawsze towarzyszył Stuartowi podczas jego nocnych ekspadach. Zarywali do dziewczyn i zawsze był jego skrzydłowym, no i oczywiście od prawie samego początku wiedział, że brunet tak czy siak miał pociąg nie tylko do dziewczyn, ale i do facetów. Jakoś nieszczególnie się z tym ukrywał, ba nawet nie raz specjalnie rzucał jakimś tekstem na temat przystojnego kolesia w barze. Czasami patrzył na reakcję swojego kumpla i w duchu śmiał się z jego prób udawania, że z nim wszystko w porządku. Hill nie wiedział do końca czy to jego super gejowski radar, czy po prostu miał takie myśli, że podejrzewał Jorge'a o to, że jednak nie kobiety mu w głowie. Nie mówił jednak tego głośno, nie chciał go wprowadzać w żadne zakłopotanie, prędzej czy później sam to powie, a Stuart należał do grzecznych i cierpliwych chłopców.
Było mu dobrze, tak oparty o chłopaka z ustami tuż przy jego szyi. Jego perfumy w pewien sposób odurzały naszego bohatera, oczywiście także alkohol, który w siebie wlał miał na to wpływ i to cholerny. Cichy śmiech wyrwał się z jego ust na pytanie o perfumy.
- Nie.. na Tobie pachną lepiej - rzucił trochę rozbawionym głosem. %, które krążyły w jego krwi ani trochę nie pozwalały mu się skupić na otaczającej go rzeczywistości, a ten cholerny lokal wirował mu przed oczami, więc co chwilę je zamykał, albo chował twarz w zagłębieniu szyi swojego kumpla tylko dlatego, żeby helikopter sobie odleciał. Nawet machnął lekko ręką jakby chciał się go pozbyć, ale skończyło się na tym, że uderzył Jorge'a w ramię, nie użył do tego tak dużo siły, ale na pewno to poczuł.
- Weź ten cholerny helikopter ode mnie - wymamrotał z westchnieniem, kładąc jedną rękę na klatce piersiowej chłopaka, żeby odsunąć delikatnie głowę do tyłu i móc spojrzeć mu w twarz. Nie był to jednak najlepszy pomysł bo Stuart zachwiał się niczym chorągiewka na wietrze i gdyby nie to, że Chico go przytrzymywał to już by leżał na ziemi.
- Spać? Nie idziemy spać przyjacielu, noc jeszcze młoda. Idziemy pić! W swoim domu w barku mam zajebistą whisky. Musisz spróbować - powiedział to z lekkim uśmiechem na ustach, przekrzywiając głowę na bok. Palce zacisnął na koszulce Jorge'a.

Jorge Pérez
mów mi/kontakt
a
Awatar użytkownika
Once you choose Hope, everything is possible.
28
189

Post

Tkwienie w miejscu wcale nie przyprawiało go o uśmiech. Wręcz przeciwnie, zaczynał się martwic stanem kumpla i tym, jak właściwie ma mu pomóc. Skoro miał w poważaniu ruszenie swoich czterech liter, to jak mieli się, chociażby napić? Bardzo potrzebował zniżyć się do poziomu pijanego Stuarta, inaczej ta bliskość stałaby się dla niego nieznośna, bo doskonale wiedział, co ma w planach Hill. Przecież nie umykały mu te wszystkie teksty, wzmianki o przystojnych facetach. Cholera, znalazł się w jakiejś dziwnej sytuacji w podwójnym dnem. Z jednej strony nie był pijany i nie mógł zrzucić wszystkiego na alkohol, gdyby coś miało się stać, no i nie wykorzystywał nietrzeźwych. A z drugiej... Od dawna powstrzymywał w sobie chęć pójścia w bajlando ze Stuartem, przyciągała go jego otwartość. Fajnie było się nie przejmować, więc dlaczego by nie spróbować? Nie. Po prostu.
Zacisnął mocniej palce na jego ramionach. Miał zamiar go odsunąć, ale widocznie przykleił się za bardzo, aby wykonać ten ruch. - Z jednej strony bardzo chciałbym zabrać ten twój osobisty helikopter, ale to oznaczałoby, że nie możesz już pić, amigo – przekrzywił głowę, przyglądając mu się dłużej. Kumpel był cholernie pijany, co skutecznie zmotywowało Chicho, aby odsunąć go od siebie, jednak cały czas trzymając jednocześnie. Nie ufał jego zdolnościom manualnym w tym stanie. - Ale chętnie spróbuję twojej whisky, tylko musimy najpierw trafić do twojego domu, si? - starał mu się wytłumaczyć tę prostą zależność, bo niestety nie posiadał żadnego mechanizmu teleportującego. Zrobił kilka kroków w przód, próbując skierować przyjaciela w stronę wyjścia, jednak szło to dość opornie do takiego stopnia, że Hill znowu przykleił się do Perezowej koszulki. Westchnął ciężko, próbując konstruować jakiś bardziej złożony plan ewakuacji. - Co mam zrobić, żebyśmy ruszyli w miarę sprawnie, a nie zapuścili tutaj korzenie, Stuart? - spojrzał na niego z góry, natrafiając na jasne, zasnute alkoholową mgłą, tęczówki.
Instynktownie ułożył dłoń na jego policzku, klepiąc go po przyjacielsku. Chociaż bał się, żeby przywrócić go do stanu względnej trzeźwości, musiałby mu przynajmniej przyłożyć. - Stary, nie odbieraj mi przyjemności picia z tobą, naprawdę chcesz pozwolić na moją trzeźwość? - cmoknął w powietrze, już drugą dłonią sięgając po klucze. Byli tak blisko drzwi, że było to aż nierealne. Jednak Hill dalej chwiał się w ramionach Chico, ciągnąc stanowczo zbyt mocno koszulkę. Naparł na niego, zmuszając go do gwałtownego cofnięcia się w tył, co przyniosło im więcej kłopotów. Wypadli przed otwarte drzwi i Perez w ostatniej chwili zacisnął pięść na materiale bluzy towarzysza, ratując go od bliskiego, lecz nieoczywistego spotkania z ziemią. - Stój – wygładził mu pomięte ubranie, przyciągając zaraz do siebie, żeby chłopak miał jakieś oparcie. Nie chciał w końcu, żeby wpadł przez szyby znowu do salonu. W końcu udało mu się zamknąć drzwi, mieli pierwszy sukces za sobą.

Stuart Hill
BĄBELEK - dla każdego, z okazji Dnia Dziecka 2020! SUMMER FESTIVAL - za udział w randkach w ciemno! LOVE IS BLIND - za znalezienie idealnego partnera na evencie Summertime Festival! THE CHOSEN ONE BOGATE CV TUBYLEC ARTYSTA WEGETARIANIN WIELBICIEL MEKSYKAŃSKIEGO JEDZENIA
mów mi/kontakt
Kaczka Dziwaczka#9552
Stuart Hill
a

Post

Jeśli wyobrażał sobie, że będzie ze Stuartem tak prosto to się mylił, Hill był dość specyficzny a zwłaszcza po pijaku gdzie już nie trzymał języka za zębami i mówił to co mu przyszło do głowy z prędkością światła. Może trochę nawet bełkotał i Chica mógł mieć problem ze zrozumieniem jego słów, lecz to był Stuart, dla niego to było coś normalnego. Wieczne imprezy, alkohol lecący strumieniami i dobre towarzystwo czy to damskie czy to męskie, o to nawet nie dbał bo i tak dla niego to wszystko było przelotne, jutro zapewne by nie pamiętał z kim trafił do łóżka i żył dalej. Po co roztrząsać coś co zdarzy się tylko raz? Gdyby nie był tak pijany to zapewne zwróciłby uwagę na to jak dziwnie zachowuje się brunet, że dotyk Stuarta powoduje zapewne ciarki na jego plecach, a ciepły oddech którym owiewa jego szyję pobudza wszelkie zmysły. Może i śmierdział akoholem, ale zmieszany z jego wodą kolońską na pewno był istną mieszanką wybuchową.
- Ja nie mogę pić? Bredzisz - rzucił w jego stronę, a może to po prostu Hill w tym momencie bredził? Przez ten alkohol widocznie mu się poprzestawiały pewne klepki w mózgu i nawet nie wiedział co mówi. Zapewne gdyby wypił jeszcze jeden kieliszek kto skończyłby gorzej niż w tym momencie, miał farta że akurat zachciało mu się tatuażu i trafił prosto pod drzwi Chico, czy to przeznaczenie a może czysty przypadek?
- Tylko nie jedziemy żadną taksówką ani niczym bo czuję, że jak usiądę to albo zwrócę cały alkohol a to była strata, albo zasnę - rzucił w kierunku swojego kolegi z lekkim uśmiechem na ustach, który błąkał się na nich od momentu aż przekroczył próg jego salonu. Stuarta ciężko się prowadziło w takich a nie innych warunkach, bo chwiał się na nogach lepiej niż nie jedna chorągiewka a jego zamglone spojrzenie co jakiś czas łypało w kierunku chłopaka, tak jakby sprawdzał czy ten nadal tutaj jest i czy nie ma omamów. Wyjście z salonu zdecydowanie nie było łatwym zadaniem zwłaszcza dla nich bo Jorge nie tylko musiał trzymać przy sobie Stuarta, który chyba nie do końca ogarniał co się z nim dzieje, ale jeszcze musiał zgasić wszystkie światła i zamknąć za nimi drzwi. Jednak się udało, to nic że urocza buźka Hilla prawie spotkała się z ziemią gdy tylko dosłownie wypadli za drzwi, poczuł rękę swojego przyjaciela na bluzie i chyba to pozwoliło mu na jakimś utrzymaniu równowagi, nawet oparł się ręką o szybę gdy ten mocował się z zamkiem.
- Muszę przyznać, że wyglądasz seksownie mocując się z tym zamkiem - cóż za błyskotliwa uwaga uszła z ust Stuarta, który z przechyloną delikatnie głową przyglądał się Chico, na szczęście dość szybko się z tym uporał i mogli ruszyć w kierunku domu Hilla, a mieli spory kawałek do przejścia chociaż znając ich skorzystali z tej cholernej taksówki.

zt x2
// zapraszam do domu Stu <3 link mam w profilu!
Jorge Pérez
mów mi/kontakt
a
Awatar użytkownika
dziedzic kryminalnej dynastii Harrington-Perez, współwłaściciel hotelu na wyspie, dumny posiadacz bananowego pontiaca w cabrio; okradziony z błyskotek i serca przez Norę, ufnie lokuje w niej swoje uczucia, zmieniając dla niej swoje zasady i przyzwyczajenia
33
188

Post

XII


uznajmy, że rzecz się dzieje w tej przyczepie na rynku

Znacie ten mem "jak oni się tam znaleźli"? No, to wersja na spotted: hope valley kończyłaby się zdjęciem Jacksona w jakiejś przyczepie na rynku, chętnego zrobić tatuaż ze... zwierzakiem. Tak. Ze zwierzakiem. Harrington miał już kilka niewielkich, choć znaczących dziar, ale ostatnią zrobił przynajmniej dziesięć lat temu i żadnych nowych już nie planował. Podobały mu się rzecz jasna jakieś duże, fotorealistyczne projekty z instagrama, a szanował to i nawet te więzienne, zrobione czymś co wcale nie przypominało pewnie kolki, ale... Uważał, że to już do niego nie pasuje. Miał się za poważnego biznesmena, cwanie balansującego pomiędzy legalem, a czarnymi interesami i właśnie taką aparycję chciał zachować zarówno przed organami ścigania, jak i biznesowymi partnerami. Wolał się wyróżniać. To dodawało mu majestatu i powagi.
Ale mimo wszystko trafił właśnie do jednej z przyczep, a wszystko dlatego że przegrał po pijaku jakiś zakład z Rykerem i niestety nie mógł stchórzyć, bo wyszedłby przed nim na totalną ciotę i to nawet jeśli zakładanie się o permanentne zmiany na skórze było przynajmniej głupie. - Hej, jesteś teraz wolny? - zapytał, zerkając na krzątającego się po przyczepie Artemisa. Nie miał zielonego pojęcia, jak to miało działać, więc wolał się upewnić, zanim podsiądzie na fotelu kogoś umówionego na kończenie jakiejś dziary. - Z góry uprzedzam, że przychodzę bez projektu i że zdaję się na Ciebie. I zanim pomyślisz, że się nawaliłem albo że robię to pod wpływem impulsu, i że będę tego żałował, to... Masz rację. Będę tego żałował, ale przegrałem zakład i nie mam wyjścia - wytłumaczył, być może jeszcze zanim jego oprawca (albo wybawca? Kto wie) zabrał głos i oparł się o najbliższą, wolną ścianę przyczepy, rozglądając się po wnętrzu. Wyglądała czysto, ale i tak nie czuł się zbyt pewnie, mimo że Artemis sprawiał raczej pozytywne wrażenie i nie wyglądał na kogoś, kto chciałby mu zrobić krzywdę. A może powinien?


Artemis Kang
BĄBELEK - dla każdego, z okazji Dnia Dziecka 2020! SŁODKIEGO, MIŁEGO ŻYCIA - dla każdego, z okazji trzech miesięcy aktywności forum! SIR - dla wszystkich Panów z okazji Dnia Chłopaka 2020! SZÓSTY MIESIĄC MASZ, UŚMIECH DAJ NA TWARZ - dla każdego, z okazji pół roku aktywności forum! You can't see me, but I'm there - odznaka dla gracza, który okazał się nieocenioną pomocą! Zajęcie trzeciego miejsca w evencie #czysteHopeValley I LOVE THIS TOWN - za udział w evencie #czysteHopeValley i dbanie o środowisko! ROLLING IN THE DEEP DUSZA TOWARZYSTWA Kocham Pringlesy FAMILY TIME TAM GDZIEŚ PŁONĄ GRILLE #CZYSTEHOPEVALLEY
mów mi/kontakt
his airness
a
Awatar użytkownika
Tatuażysta, który wrócił ponad półtora roku temu do Hope Valley, po ponad 16 latach nieobecności. Nie wie czy wiele się tutaj zmieniło, znajmości z dzieciństwa już dawno się rozpadły i zaczyna wszystko od nowa
28
185

Post

#4

Gdyby ktoś się go zapytał jak doszło do tej sytuacji, to powiedziałby, że zupełnie nie ma pojęcia. Bo naprawdę nie miał pojęcia ja to się stało, że znajdował się dzisiaj w przyczepie na rynku i robił chętnym tatuaże zwierzątek. Kiedy szef powiedział mu, że organizują walk in day nie miał nic przeciwko temu, baa jak się dowiedział, że dochód ma pójść na schronisko tym bardziej mu się spodobał ten pomysł. Do momentu aż nie dowiedział się na czym to dokładnie będzie polegać. Czy on wyglądał na osobę która z wielką przyjemnością robiła tatuaże kotków, piesków czy misiów? No niekoniecznie, bo czuł się jakby to mu uwłaczało i to bardzo. Niestety nie miał za bardzo co do gadania i niechętnie musiał to robić.
Miał już dzisiaj za sobą kilka osób które na własne życzenie chciały sobie zrobić urocze tatuaże. Jakiś czas temu miał rozchichotane trzy przyjaciółki która jedna po drugiej chciała sobie zrobić uroczego kotka. Po każdej kolejnej miał tego coraz bardziej dosyć i gdyby tylko mógł to by to wszystko rzucił i wrócił do domu. Zaczynał już odliczać godziny do końca tego dnia. Zdążył ogarnąć swoje miejsce pracy po ostatnich klientach kiedy usłyszał czyjś głos.
- Hej. Tak jestem teraz wolny - zaprosił ruchem ręki do środka kolejną osobę. Przez dłuższą chwilę słuchał uważnie co mężczyzna ma do powiedzenia. Nie przerywał mu, ale gdy usłyszał, że ten pojawił się tutaj bo przegrał zakład nie mógł się nie uśmiechnąć. W końcu trudno mu było sobie wyobrazić, że ktoś z własnej woli by zrobił sobie tatuaż uroczego zwierzaczka. Wziął do ręki formularz, bo przecież bez tego nie mogło się obyć i podał go Jacksonowi.
- Mam kilka projektów które nie są uroczymi kotkami czy szczeniaczkami - musiał się powstrzymywać żeby nie wywrócić oczami, bo już miał na dzisiaj dosyć tych projektów - Mam tylko pytanie: czy ten przegrany zakład miał w sobie wymogi, że to musi być coś uroczego, czy niekoniecznie? I w którym miejscu chcesz ten tatuaż?- zaczął od razu zadawać kolejne pytania. Miał już w głowie kilka pomysłów, bo skoro Jackson nie miał projektu i zostawiał to w rękach Artemisa, to naprawdę musiał się postarać. Przez chwilę się nie odzywał szykując swoje miejsce pracy i dając Harringtonowi spokój w wypełnianiu formularza.
- Jeszcze jedno pytanie zanim pokaże ci gotowe projekty: Masz jakieś wybrane zwierzę czy też zdajesz się na mnie? I spokojnie postaram się abyś tak bardzo nie żałował - uśmiechnął się lekko tym samym dając starszemu gwarancję, że na pewno postara się aby ten jak najmniej żałował swojej decyzji.

Jackson Harrington
SŁODKIEGO, MIŁEGO ŻYCIA - dla każdego, z okazji trzech miesięcy aktywności forum! SIR - dla wszystkich Panów z okazji Dnia Chłopaka 2020! BOGATE CV BAŚNIOPISARZ LGBT+ BUDZĄ MNIE KOŚCIELNE DZWONY - MIDTOWN MAM WIĘCEJ NIŻ 180 CM WZROSTU Chodzę na siłkę
mów mi/kontakt
autor
ODPOWIEDZ