Życie Rydera potoczyło się w bardzo dziwnym kierunku, ale czy się dziwił? Nie. Nie miał szczęścia w pewnych sprawach, ale na szczęście życie zawodowe szło mu cały czas tak samo. Miał w planach nawet wyjechać z tego miasteczka, jednak z drugiej strony pomyślał, że dlaczego to on ma opuszczać miasteczko, w który mieszka od urodzenia, ma tutaj rodzinę i przyjaciół, którzy go potrzebują? Nie przez takie przeszkody przechodził w swoim życiu, a poza tym tak jest skonstruowane życie, że coś się kończy a coś się zaczyna. Nie rozpamiętuje i nie myśli o tym za dużo, ponieważ szkoda mu na to czasu, bierze to co ma i rusza. Nie mógłby tez zostawić swoich pacjentów, których traktuje jak kolejnych członków swojej rodziny, bo to nie tak, że po operacji do widzenia i nie ma tematu. Niektóre dzieciaki są z nim przez wiele lat, gdyż nadzoruje ich przypadek po operacji i tak dalej. Nigdy się nie poddaje, więc dlaczego teraz miałby to robić? Ma dopiero czterdzieści lat i wiele dobrego przed nim. Trzeba przez wszystko przejść.
Umówił się dzisiaj na spacer z Gabrielle. Pewnie znajdzie się wiele osób, które będzie uważać, że to jest dewiacja, a dlaczego? Pomiędzy nimi jest prawie dwadzieścia lat różnicy i co z tego? No właśnie nic. Dla Rydera wiek to tylko liczby, które nie powinny nas określać. Ramy nie są dobre dla człowieka.
Wziął swoje trzy psiaki na tę przechadzkę. Dawno z nimi nie był, więc to idealna okazja na to by się poruszać i rozkoszować się pogoda, która aktualnie jest w Hope Valley.
Umówili się na miejscu, więc gdy Ryder przekroczył próg psiego parku rozejrzał się za znajomą twarzą i gdy ją ujrzał ruszył żwawym krokiem w kierunku Gabi.
- Dzień dobry! - zawołał z szerokim aczkolwiek z lekko krzywym charakterystycznym dla siebie uśmiechem. - Gotowa na odrobine wysiłku? - zapytał oczywiście sobie żartując.
Gabrielle Wheeler