a
mów mi/kontakt
administrator
a
Adoptowana studentka biochemii, która dostała mieszkanie od rodziców, na życie zarabiając jako kelnerka w jednej z restauracji. Ma kapryśnego kota imieniem Luna, głowę pełną szalonych pomysłów i chaos w życiu, nad którym udaje jej się zapanować jedynie dzięki Billy'emu, któremu już dawno oddała serce na wyłączność.
23
165
Przed budynkiem
ubranie
Święta z całą pewnością były wspaniałym okresem, który napędzał ją wyjątkowo mocno do robienia miliona rzeczy jednocześnie. A to chciała przygotować świąteczne potrawy na kolację dla dzieci z domu dziecka, a to dodatkowo trzeba było posprzątać strych i piwnicę jej domu w poszukiwaniu rzeczy, które mogła oddać. Na tym jednak się nie kończyło, bo chociaż planowała wziąć udział w kilku akcjach charytatywnych, tak nie zapomniała również o prezentach, które musiała kupić swojej rodzinie i przyjaciołom. Zbierała na to niemal cały rok, oszczędzając na wszystkim, co tylko się dało (w tym na jedzeniu, ale o tym się głośno nie mówiło, zwłaszcza przy Billym), więc miała nadzieję, że jej na wszystko starczy i na nikim nie będzie musiała oszczędzać. A już zwłaszcza na swoich rodzicach, jak i osóbce, która szła obok niej, towarzysząc jej w tej ciężkiej wyprawie, jaką było znalezienie odpowiednich podarków.
-Naprawdę nie wiem, co powinnam kupić mamie. Wydaje mi się, że ma już niemal wszystko. No i muszę wymyślić coś, co będzie praktyczne, bo ona lubi tylko takie prezenty - westchnęła, kiedy wyszli z Billym z kolejnego już dzisiaj sklepu. Stresowała się tym wszystkim. Och, o ile łatwiej było kupić coś dzieciakom, które zadowolą się wszelkiej maści zabawkami, których za wiele nie mają. Tam kupowała to, co i dla niej było ładne i fajne, a tutaj? Tu było znacznie trudniej, bo ciążyła na niej pewna presja. Nie chciała, aby mama udawała, że prezent jej się podobał. Chciała, by naprawdę była z jego powodu szczęśliwa.
-Bo co, mam jej kupić kolejne garnki? Ma ich wiele. Tak samo jest z patelniami. Zegarek dostała w tamtym roku od Maxa. Podobnie z perfumami - skomentowała, gdy mijali sklep z ubraniami. Tu nawet się nie pchała, bo nawet nie była do końca pewna, jaki rozmiar nosi jej rodzicielka. Była szczupła, ale to raczej nie wystarczyło. - Jakieś sugestie? - zerknęła na niego z nadzieją, że może on podsunie jej coś, co będzie mogła wykorzystać.
Billy Harrington
ubranie
Święta z całą pewnością były wspaniałym okresem, który napędzał ją wyjątkowo mocno do robienia miliona rzeczy jednocześnie. A to chciała przygotować świąteczne potrawy na kolację dla dzieci z domu dziecka, a to dodatkowo trzeba było posprzątać strych i piwnicę jej domu w poszukiwaniu rzeczy, które mogła oddać. Na tym jednak się nie kończyło, bo chociaż planowała wziąć udział w kilku akcjach charytatywnych, tak nie zapomniała również o prezentach, które musiała kupić swojej rodzinie i przyjaciołom. Zbierała na to niemal cały rok, oszczędzając na wszystkim, co tylko się dało (w tym na jedzeniu, ale o tym się głośno nie mówiło, zwłaszcza przy Billym), więc miała nadzieję, że jej na wszystko starczy i na nikim nie będzie musiała oszczędzać. A już zwłaszcza na swoich rodzicach, jak i osóbce, która szła obok niej, towarzysząc jej w tej ciężkiej wyprawie, jaką było znalezienie odpowiednich podarków.
-Naprawdę nie wiem, co powinnam kupić mamie. Wydaje mi się, że ma już niemal wszystko. No i muszę wymyślić coś, co będzie praktyczne, bo ona lubi tylko takie prezenty - westchnęła, kiedy wyszli z Billym z kolejnego już dzisiaj sklepu. Stresowała się tym wszystkim. Och, o ile łatwiej było kupić coś dzieciakom, które zadowolą się wszelkiej maści zabawkami, których za wiele nie mają. Tam kupowała to, co i dla niej było ładne i fajne, a tutaj? Tu było znacznie trudniej, bo ciążyła na niej pewna presja. Nie chciała, aby mama udawała, że prezent jej się podobał. Chciała, by naprawdę była z jego powodu szczęśliwa.
-Bo co, mam jej kupić kolejne garnki? Ma ich wiele. Tak samo jest z patelniami. Zegarek dostała w tamtym roku od Maxa. Podobnie z perfumami - skomentowała, gdy mijali sklep z ubraniami. Tu nawet się nie pchała, bo nawet nie była do końca pewna, jaki rozmiar nosi jej rodzicielka. Była szczupła, ale to raczej nie wystarczyło. - Jakieś sugestie? - zerknęła na niego z nadzieją, że może on podsunie jej coś, co będzie mogła wykorzystać.
Billy Harrington
mów mi/kontakt
Queen Kiki #9085
a
#51 + Outfit(ale bez maseczki)
To były pierwsze święta będąc z kimś w związku. Pierwszy raz musiał myśleć nie tylko o siebie i swojej rodzinie, ale osobie bliskiej jego sercu i jej rodzinie, bo przecież nie pójdzie do nich z pustymi rękami. Chciał zrobić na nich dobre wrażenie, bo będą go widywać teraz coraz częściej. Ani myślał rozstawać się z Mią, która już na dobre zajęła miejsce w jego życiu i sercu, więc mogli praktycznie uznać, że są już nieoficjalną rodziną. Może powinien Mii zaproponować, żeby obie ich rodziny spotkały się na obiad któregoś dnia świąt? Oby tylko jego matka zaraz nie zaczęła z matką Mii konspirować na temat ich ślubu czy życia.
— Moja to się zwykle cieszy ze wszystkiego, nawet jeśli dostanie trzy identyczne książki, bo będzie mogła je oddać koleżance i razem sobie ją omówią, ale przydałoby się raz na jakiś czas dać jej coś wyjątkowego. Chociaż podejrzewam, że przyprowadzenie Ciebie będzie wystarczającym prezentem. Jestem prawie pewien, że już spisała mnie na straty i przestała liczyć na wnuki, bo mój brat raczej nie myśli o dzieciach. — zaśmiał się, chociaż powinno być mu trochę głupio, że to właśnie na jego barkach spoczywa przedłużenie ich linii, bo reszta rodziny jakoś się z tym nie śpieszy. Dobrze, że miał dobre geny i raczej nie doczeka się małych potworków, chociaż małe żarłoki chyba podchodzą pod te kategorię.
— Hmmm… twoja mama czym się interesuje? Może właśnie coś związanego z jej hobby czy… — chwilę się zastanawiał co mogłoby się spodobać jej matce, co mogłoby w sumie równie dobrze dać mu jakiś pomysł na prezent dla jego matki bo też miał z tym problem. Matki chyba miały już to do siebie, że miały wszystko kupione przez męża czy dzieci i z roku na rok coraz trudniej było im zaimponować. Sunął wzrokiem po wystawach sklepowych, zastanawiając się co powinni kupić i zauważył sklep jubilerski. A może? — Co powiesz na jakieś ładne kolczyki albo bransoletkę? — zapytał, wskazując sklep przed nimi. Biżuterii nigdy za wiele i praktycznie nie da się komuś identycznego kompletu, więc dostanie coś czego jeszcze nie miała. Czyli idealnie, bo chyba o to im chodziło.
Mia Walker
To były pierwsze święta będąc z kimś w związku. Pierwszy raz musiał myśleć nie tylko o siebie i swojej rodzinie, ale osobie bliskiej jego sercu i jej rodzinie, bo przecież nie pójdzie do nich z pustymi rękami. Chciał zrobić na nich dobre wrażenie, bo będą go widywać teraz coraz częściej. Ani myślał rozstawać się z Mią, która już na dobre zajęła miejsce w jego życiu i sercu, więc mogli praktycznie uznać, że są już nieoficjalną rodziną. Może powinien Mii zaproponować, żeby obie ich rodziny spotkały się na obiad któregoś dnia świąt? Oby tylko jego matka zaraz nie zaczęła z matką Mii konspirować na temat ich ślubu czy życia.
— Moja to się zwykle cieszy ze wszystkiego, nawet jeśli dostanie trzy identyczne książki, bo będzie mogła je oddać koleżance i razem sobie ją omówią, ale przydałoby się raz na jakiś czas dać jej coś wyjątkowego. Chociaż podejrzewam, że przyprowadzenie Ciebie będzie wystarczającym prezentem. Jestem prawie pewien, że już spisała mnie na straty i przestała liczyć na wnuki, bo mój brat raczej nie myśli o dzieciach. — zaśmiał się, chociaż powinno być mu trochę głupio, że to właśnie na jego barkach spoczywa przedłużenie ich linii, bo reszta rodziny jakoś się z tym nie śpieszy. Dobrze, że miał dobre geny i raczej nie doczeka się małych potworków, chociaż małe żarłoki chyba podchodzą pod te kategorię.
— Hmmm… twoja mama czym się interesuje? Może właśnie coś związanego z jej hobby czy… — chwilę się zastanawiał co mogłoby się spodobać jej matce, co mogłoby w sumie równie dobrze dać mu jakiś pomysł na prezent dla jego matki bo też miał z tym problem. Matki chyba miały już to do siebie, że miały wszystko kupione przez męża czy dzieci i z roku na rok coraz trudniej było im zaimponować. Sunął wzrokiem po wystawach sklepowych, zastanawiając się co powinni kupić i zauważył sklep jubilerski. A może? — Co powiesz na jakieś ładne kolczyki albo bransoletkę? — zapytał, wskazując sklep przed nimi. Biżuterii nigdy za wiele i praktycznie nie da się komuś identycznego kompletu, więc dostanie coś czego jeszcze nie miała. Czyli idealnie, bo chyba o to im chodziło.
Mia Walker
mów mi/kontakt
kiitty#9373
a
Adoptowana studentka biochemii, która dostała mieszkanie od rodziców, na życie zarabiając jako kelnerka w jednej z restauracji. Ma kapryśnego kota imieniem Luna, głowę pełną szalonych pomysłów i chaos w życiu, nad którym udaje jej się zapanować jedynie dzięki Billy'emu, któremu już dawno oddała serce na wyłączność.
23
165
Nikt nie mógł jej winić za to, że stresowała się świętami, jak również prezentami. Rodzice, przyjaciele, Billy. To były najważniejsze dla niej osoby, a co za tym szło, zależało jej, aby byli szczęśliwi, przy okazji korzystając z tego, co im kupi. Czy nie smutne by było, gdyby udawali, że im się podoba, ostatecznie rzucając podarunek gdzieś w kąt, całkiem po czasie o nim zapominając? Nie chciała takiej sytuacji, bo chociaż pewnie nigdy by się o tym nie dowiedziała, tak nigdy nie było pewności, że sekret by się nie wydał. A wtedy jej serduszko po prostu by pękło.
Dlatego zaciągnęła Billy’ego. Nie miała zamiaru teraz szukać dla niego prezentu, bo nie było większej głupoty, niż robienie tego przy osobie, której chciało się zrobić niespodziankę, ale liczyła, że chłopak jej pomoże. Bo co, jeśli nie będzie umiała się zdecydować pomiędzy dwoma rzeczami? Nie było jej stać na to, by tak szastać pieniędzmi, o które i tak się bała, że skończą się szybciej, niż powinny.
-Mam wrażenie, że moja mama ma wszystkie książki, których potrzebuje. Sama uwielbia je sobie kupować, więc nie mam pojęcia, czego jej brakuje - odpowiedziała. Gdyby to było takie proste już dawno zahaczyłaby o księgarnię i wybrała coś fajnego, co mogłoby przypaść kobiecie do gustu. - Czyli od teraz będę się jawiła w oczach twojej mamy jako inkubator? - zaśmiała się. Była pewna, że i jej rodzice byliby ucieszeni z wnuków, zwłaszcza, że sam Clifford się do tego nie spieszył. Problem polegał jednak na tym, że Mia miała to samo i jakoś póki co nie w głowie jej dzieciaki były. Tym bardziej, że miała na głowie studia i pracę. No i chciała się bez przeszkód nacieszyć Billym.
-Lubi gotować. Nie jestem pewna, czy ma jakiś hobby, które mogłabym wykorzystać. I lubi pracować w ogródku, ale ja się na tym zupełnie nie znam - westchnęła. Właśnie dlatego niemal każdego roku na gwiazdkę otrzymywała garnki. Bo reszta rodziny wiedziała, że to będzie trafione. Ale ileż można?
-O biżuterii myślałam bardziej w kontekście Idy. Ona lubi takie pierdółki. Co prawda równie dobrze mogłabym jej niczego nie dawać, ale kupuję każdemu - skrzywiła się. Billy doskonale wiedział, jaki miała stosunek do swojej starszej siostry. - Ale możemy wejść. Może mnie natchnie - skinęła głową. Nie zaszkodzi spróbować, prawda?
Billy Harrington
Dlatego zaciągnęła Billy’ego. Nie miała zamiaru teraz szukać dla niego prezentu, bo nie było większej głupoty, niż robienie tego przy osobie, której chciało się zrobić niespodziankę, ale liczyła, że chłopak jej pomoże. Bo co, jeśli nie będzie umiała się zdecydować pomiędzy dwoma rzeczami? Nie było jej stać na to, by tak szastać pieniędzmi, o które i tak się bała, że skończą się szybciej, niż powinny.
-Mam wrażenie, że moja mama ma wszystkie książki, których potrzebuje. Sama uwielbia je sobie kupować, więc nie mam pojęcia, czego jej brakuje - odpowiedziała. Gdyby to było takie proste już dawno zahaczyłaby o księgarnię i wybrała coś fajnego, co mogłoby przypaść kobiecie do gustu. - Czyli od teraz będę się jawiła w oczach twojej mamy jako inkubator? - zaśmiała się. Była pewna, że i jej rodzice byliby ucieszeni z wnuków, zwłaszcza, że sam Clifford się do tego nie spieszył. Problem polegał jednak na tym, że Mia miała to samo i jakoś póki co nie w głowie jej dzieciaki były. Tym bardziej, że miała na głowie studia i pracę. No i chciała się bez przeszkód nacieszyć Billym.
-Lubi gotować. Nie jestem pewna, czy ma jakiś hobby, które mogłabym wykorzystać. I lubi pracować w ogródku, ale ja się na tym zupełnie nie znam - westchnęła. Właśnie dlatego niemal każdego roku na gwiazdkę otrzymywała garnki. Bo reszta rodziny wiedziała, że to będzie trafione. Ale ileż można?
-O biżuterii myślałam bardziej w kontekście Idy. Ona lubi takie pierdółki. Co prawda równie dobrze mogłabym jej niczego nie dawać, ale kupuję każdemu - skrzywiła się. Billy doskonale wiedział, jaki miała stosunek do swojej starszej siostry. - Ale możemy wejść. Może mnie natchnie - skinęła głową. Nie zaszkodzi spróbować, prawda?
Billy Harrington
mów mi/kontakt
Queen Kiki #9085
a
— No to nie odbierajmy jej tej przyjemności i skupmy się na czymś innym. — stwierdził, myśląc dalej nad prezentami. Byłoby o wiele prościej, gdyby każdy napisał listę i rozdał ją rodzinie, żeby było wiadomo za czym się rozglądać, a nie musisz się zastanawiać milion razy czy ta osoba ma coś takiego czy nie. Takie listy są chyba na wesela, więc czemu nie przenieść też tego na święta i urodziny? Po co wszystko trzeba tak utrudniać? — No nie od razu. Powiemy, że jesteś jeszcze za młoda i musisz skończyć studia. Nie ma co mówić, że dzieci dopiero po ślubie bo zaraz by dzwoniła po księdza i organizowała ceremonię w ogródku. Za dobrze ją znam. — nie, wcale nie żartował. Jego matka byłaby zdolna do takiego wariackiego pomysłu. Dlatego ją trzeba było podejść w taki sposób, żeby nie mogła znaleźć na to łatwego rozwiązania. Studiów przecież nie przeskoczy, więc to chyba dobry pomysł. Bo na co innego mógłby jeszcze wpaść? Jego praca nie była wymówką, pieniędzy też mu nie brakowało, dom miał duży więc idealnie nadawałby się na wychowanie dzieci.
— No ale garnki już ma jak mówisz, więc to hobby odpada. No chyba, że kupisz jej piec do pizzy i założy domową pizzerię to będzie coś nowego. — zaśmiał się. W sumie nie obraziłby się jakby miał kogoś bliskiego, kto robiłby pyszną pizzę. Nigdy nie szczędził na pizzy, ale taka domowej roboty… jeszcze zrobiona przez teściową. No na rękach by ją nosił. — Też się nie znam na ogródku co pewnie widać po moim. Jedynie krzaki przycinam jak już za bardzo wystają. — no ogrodnikiem to nie był i raczej nie będzie. Nie jego wina, że nigdy to go nie jarało. Na kwiatach się nie znał i nie chciałoby mu się ogarniać jakie kwiaty powinny być w jakiej ziemi, w jakim miejscu i czy nie potrzebują jakichś odżywek. No za dużo.
— No ale mamie też możesz kupić tylko coś… lepszego. Dołożę Ci i będzie prezent od nas. Może nawet znajdę coś dla swojej jak mi się poszczęści. — przyznał i kiedy zgodziła się na jego propozycję otworzył drzwi i wpuścił ją do środka. Stanął przy ladzie z kolczykami, lustrując dokładnie każdą parę. — Twoja mama lubi długie kolczyki czy raczej takie malutkie jak te? — zapytał, wskazując na diamentowe kolczyki.
Mia Walker
— No ale garnki już ma jak mówisz, więc to hobby odpada. No chyba, że kupisz jej piec do pizzy i założy domową pizzerię to będzie coś nowego. — zaśmiał się. W sumie nie obraziłby się jakby miał kogoś bliskiego, kto robiłby pyszną pizzę. Nigdy nie szczędził na pizzy, ale taka domowej roboty… jeszcze zrobiona przez teściową. No na rękach by ją nosił. — Też się nie znam na ogródku co pewnie widać po moim. Jedynie krzaki przycinam jak już za bardzo wystają. — no ogrodnikiem to nie był i raczej nie będzie. Nie jego wina, że nigdy to go nie jarało. Na kwiatach się nie znał i nie chciałoby mu się ogarniać jakie kwiaty powinny być w jakiej ziemi, w jakim miejscu i czy nie potrzebują jakichś odżywek. No za dużo.
— No ale mamie też możesz kupić tylko coś… lepszego. Dołożę Ci i będzie prezent od nas. Może nawet znajdę coś dla swojej jak mi się poszczęści. — przyznał i kiedy zgodziła się na jego propozycję otworzył drzwi i wpuścił ją do środka. Stanął przy ladzie z kolczykami, lustrując dokładnie każdą parę. — Twoja mama lubi długie kolczyki czy raczej takie malutkie jak te? — zapytał, wskazując na diamentowe kolczyki.
Mia Walker
mów mi/kontakt
kiitty#9373
a
Adoptowana studentka biochemii, która dostała mieszkanie od rodziców, na życie zarabiając jako kelnerka w jednej z restauracji. Ma kapryśnego kota imieniem Luna, głowę pełną szalonych pomysłów i chaos w życiu, nad którym udaje jej się zapanować jedynie dzięki Billy'emu, któremu już dawno oddała serce na wyłączność.
23
165
-Niby mogłabym jej zapytać, wiesz? Czy jest coś czego naprawdę potrzebuje, ale przecież wtedy nie będzie niespodzianki. Nawet, jeśli powiedziałaby mi kilka rzeczy, oczekiwałaby którejś z nich, a to jednak nie to samo - stwierdziła. Była zdecydowanie większą fanką niespodzianek, niż wcześniej planowanych prezentów. Przecież takie coś mogłaby kupić sobie sama. Tu chodziło o ten dreszczyk emocji, kiedy człowiek rozpakowywał paczkę, która została mu wręczona.
-Mogłabym być i po ślubie teraz, ale to nie znaczy, że chciałabym zajść w ciążę. Ledwo skończyłam dwadzieścia jeden lat, jak dla mnie to zdecydowanie za wcześnie - zaśmiała się, zerkając na niego. Co ich w ogóle podkusiło, żeby rozmawiać na takie tematy. Owszem, traktowała Billy’ego bardzo poważnie i nie wyobrażała sobie nikogo innego na jego miejscu, niemniej jakoś dziwnie się czuła, kiedy nagle mówili o ślubie, o dzieciach, które miały się w przyszłości pojawiać. Co, gdyby okazało się, że Mia nigdy ich nie chce? Czy Billy by z nią zerwał? Nie, zdecydowanie nie powinna myśleć o tym w taki sposób, a już z pewnością nie teraz.
-Tak, bo ja z pewnością wyglądam na kogoś, kogo stać na piec do pizzy - pokręciła lekko głową na jego pomysł. Mam pewnie by się ucieszyła, ale przecież nie mogła sobie pozwolić na coś takiego. Pewnie i tak mama jej będzie mówiła, że się dziewczyna niepotrzebnie wykosztowała na cokolwiek. - W ogóle muszę kupić też coś twojej mamie. Tu zdecydowanie będziesz musiał mi pomóc - rzuciła nagle. Jakoś wcześniej o tym nie pomyślała, a przecież nie wypadało iść z pustymi rękami. Trzeba było się jakoś wkupić w łaski pani Harrington.
-Ja to nigdy nie obsługiwałam kosiarki - odpowiedziała. Była pod tym względem trochę ograniczona, a wszystkie kwiatki jakie miała usychały, chociaż tu spory czynnik miał brak stałego dostępu do wody, bo niestety w kwestii podlewania Mia miała pamięć Dory z bajki o Nemo.
Weszli do jubilera, w którym od razu rzuciło jej się kilka naprawdę ładnych rzeczy. Z tym, że nie dla jej mamy.
-Ona nie lubi kolczyków. Jeśli już miałabym coś tutaj kupić, to jakiś ładny wisiorek - powiedziała, zaczynając się po sklepie rozglądać. A Idzie może kupi jakąś bransoletkę? Byle nie przesadnie drogą, bo ona i tak niezależnie od wszystkiego, wypomni Mii owy prezent.
Billy Harrington
-Mogłabym być i po ślubie teraz, ale to nie znaczy, że chciałabym zajść w ciążę. Ledwo skończyłam dwadzieścia jeden lat, jak dla mnie to zdecydowanie za wcześnie - zaśmiała się, zerkając na niego. Co ich w ogóle podkusiło, żeby rozmawiać na takie tematy. Owszem, traktowała Billy’ego bardzo poważnie i nie wyobrażała sobie nikogo innego na jego miejscu, niemniej jakoś dziwnie się czuła, kiedy nagle mówili o ślubie, o dzieciach, które miały się w przyszłości pojawiać. Co, gdyby okazało się, że Mia nigdy ich nie chce? Czy Billy by z nią zerwał? Nie, zdecydowanie nie powinna myśleć o tym w taki sposób, a już z pewnością nie teraz.
-Tak, bo ja z pewnością wyglądam na kogoś, kogo stać na piec do pizzy - pokręciła lekko głową na jego pomysł. Mam pewnie by się ucieszyła, ale przecież nie mogła sobie pozwolić na coś takiego. Pewnie i tak mama jej będzie mówiła, że się dziewczyna niepotrzebnie wykosztowała na cokolwiek. - W ogóle muszę kupić też coś twojej mamie. Tu zdecydowanie będziesz musiał mi pomóc - rzuciła nagle. Jakoś wcześniej o tym nie pomyślała, a przecież nie wypadało iść z pustymi rękami. Trzeba było się jakoś wkupić w łaski pani Harrington.
-Ja to nigdy nie obsługiwałam kosiarki - odpowiedziała. Była pod tym względem trochę ograniczona, a wszystkie kwiatki jakie miała usychały, chociaż tu spory czynnik miał brak stałego dostępu do wody, bo niestety w kwestii podlewania Mia miała pamięć Dory z bajki o Nemo.
Weszli do jubilera, w którym od razu rzuciło jej się kilka naprawdę ładnych rzeczy. Z tym, że nie dla jej mamy.
-Ona nie lubi kolczyków. Jeśli już miałabym coś tutaj kupić, to jakiś ładny wisiorek - powiedziała, zaczynając się po sklepie rozglądać. A Idzie może kupi jakąś bransoletkę? Byle nie przesadnie drogą, bo ona i tak niezależnie od wszystkiego, wypomni Mii owy prezent.
Billy Harrington
mów mi/kontakt
Queen Kiki #9085
a
— Może lepiej zapytać tatę? Na pewno mówiła mu co by jej się przydało. Moja często tak robi przez co ciągle dostaję od niego wiadomości z czego mama by się ucieszyła i często mam problem z głowy, ale teraz niczego nie dostałem i muszę sam rozkminić co się jej spodoba. — westchnął żałując, że nie miał w tym roku pomocy od ojca, która zwykle była nieoceniona. Teraz miał jednak trudniej, ale liczył, że z pomocą Mii coś wymyśli. W końcu kobiety lepiej znały się na prezentach. Ojciec to od razu mówił co chciał, ale to co się spodoba ojcu nie koniecznie przypadnie do gustu mamie.
— Dlatego nam się nie śpieszy. Mamy jeszcze czas na to wszystko, kochanie. — stwierdził, obejmując ją ramieniem. Wcześniej nie widział siebie w roli ojca, ale odkąd poznał Mię wszystko się zmieniło. Nie zamierzał jednak od razu jej zapładniać. Chciał się nią najpierw nacieszyć, odhaczyć kilka punktów z ich długiej listy do zrobienia i dopiero mogliby pomyśleć o założeniu rodziny. Zależenia kiedy nadejdzie ten właściwy moment, idealną osobą do tego była właśnie Mia i żadna inna kobieta nie zajmie jej miejsca.
— Przecież to prezent od nas, więc bym Ci dołożył. Wiesz dobrze, że pieniądze nie grają roli. — odparł, wzruszając ramionami. On miał ich sporo i czasem nawet za bardzo szalał z ich wydawaniem, ale na Mię nie miał co żałować. Dla niej kupiłby wszystko. Wielki dom w bogatej dzielnicy, ubrania z nowej kolekcji jakiegoś drogiego projektanta, najnowszy samochód. Co tylko by chciała. — No to kupimy wspólnie prezenty dla każdego i załatwione. Dzięki temu nie ogranicza nas budżet ani wyobraźnia. — powiedział, kiwając głową. Nie ma nic gorszego niż ograniczenia, a tak mogli wybrać to co przyjdzie im do głowy albo wpadnie w oko.
— To proste, pokażę Ci jeśli chcesz. — zaproponował, zerkając na nią. Nie przepadał za koszeniem, bo potem znajdował trawę w przeróżnych zakamarkach swojego ciała w których wolałby jej nie mieć, ale musiał się przemęczyć, żeby jego trawnik nie zarósł przez co jego dom wyglądałby za opuszczony. W ogóle może powinien zainwestować w taką kosiarkę typu traktorek, żeby po prostu siedzieć i się zbytnio nie męczyć?
— No to rozglądamy się za wisiorkiem. — powiedział, przechodząc do wystawy z inną biżuterią. — Woli srebro czy złoto?
Mia Walker
— Dlatego nam się nie śpieszy. Mamy jeszcze czas na to wszystko, kochanie. — stwierdził, obejmując ją ramieniem. Wcześniej nie widział siebie w roli ojca, ale odkąd poznał Mię wszystko się zmieniło. Nie zamierzał jednak od razu jej zapładniać. Chciał się nią najpierw nacieszyć, odhaczyć kilka punktów z ich długiej listy do zrobienia i dopiero mogliby pomyśleć o założeniu rodziny. Zależenia kiedy nadejdzie ten właściwy moment, idealną osobą do tego była właśnie Mia i żadna inna kobieta nie zajmie jej miejsca.
— Przecież to prezent od nas, więc bym Ci dołożył. Wiesz dobrze, że pieniądze nie grają roli. — odparł, wzruszając ramionami. On miał ich sporo i czasem nawet za bardzo szalał z ich wydawaniem, ale na Mię nie miał co żałować. Dla niej kupiłby wszystko. Wielki dom w bogatej dzielnicy, ubrania z nowej kolekcji jakiegoś drogiego projektanta, najnowszy samochód. Co tylko by chciała. — No to kupimy wspólnie prezenty dla każdego i załatwione. Dzięki temu nie ogranicza nas budżet ani wyobraźnia. — powiedział, kiwając głową. Nie ma nic gorszego niż ograniczenia, a tak mogli wybrać to co przyjdzie im do głowy albo wpadnie w oko.
— To proste, pokażę Ci jeśli chcesz. — zaproponował, zerkając na nią. Nie przepadał za koszeniem, bo potem znajdował trawę w przeróżnych zakamarkach swojego ciała w których wolałby jej nie mieć, ale musiał się przemęczyć, żeby jego trawnik nie zarósł przez co jego dom wyglądałby za opuszczony. W ogóle może powinien zainwestować w taką kosiarkę typu traktorek, żeby po prostu siedzieć i się zbytnio nie męczyć?
— No to rozglądamy się za wisiorkiem. — powiedział, przechodząc do wystawy z inną biżuterią. — Woli srebro czy złoto?
Mia Walker
mów mi/kontakt
kiitty#9373
a
Adoptowana studentka biochemii, która dostała mieszkanie od rodziców, na życie zarabiając jako kelnerka w jednej z restauracji. Ma kapryśnego kota imieniem Luna, głowę pełną szalonych pomysłów i chaos w życiu, nad którym udaje jej się zapanować jedynie dzięki Billy'emu, któremu już dawno oddała serce na wyłączność.
23
165
-Jak zapytam taty, to się pewnie od razu wygada, wiesz? Nigdy nie umiał się oprzeć mamie i mówi jej wszystko - zaśmiała się. Tak, zdecydowanie jeśli chodziło o ojca, był słaby w dotrzymywaniu tajemnic. Mia do tej pory nie wiedziała jak to jest możliwe, że mamie zawsze udawało się wyciągnąć z niego wszelkie informacje. Przecież go nie zastraszała, ani nie groziła, a tu proszę, mówił szybciej, niż na jakimkolwiek przesłuchaniu. -Stresuje mnie to kupowanie, naprawdę. Do świąt jeszcze trochę czasu, więc równie dobrze możemy kupić później rzeczy, ale wolę uniknąć kupowania na ostatnią chwilę, bo musiałabym kupić byle co - rzuciła. Zrobiła tak dwa razy z rzędu, więcej podobnego błędu nie popełni. W tym roku musiało być idealnie. Co prawda nadal miała czas, aby w razie czego zamówić przez internet, niemniej miała nadzieję, że tego uniknie. Co, jak co, ale niektórych rzeczy nie warto było sprowadzać z sieci, bo nigdy nie było wiadomo, czy faktycznie dostanie się towar, na którym człowiekowi tak bardzo zależało.
-Zdecydowanie mamy. Poza tym są rzeczy na liście, których się nie da zrobić z dzieciakiem - zaśmiała się. Cóż, nawet wiele z nich, ale przecież kiedy ją robiła nie uwzględniała tam swojego potomka. To był nadal temat na bardzo odległą przyszłość. Na dzień, w którym poczuje, że do tego dorosła, bo póki co wiedziała, że matka to by była z niej raczej kiepska. Niby podejście miała, ale przecież sama była poniekąd dzieciakiem. Billy był starszy, więc też patrzył trochę inaczej.
-Wiesz, to nawet nie taki głupi pomysł. Dzięki temu będziemy mogli kupić coś lepszego, niż jakbyśmy kupowali osobno. No to… co lubi twoja mama? - zainteresowała się. Do tej pory nie miała z nią zbyt wiele do czynienia. Poznała kobietę, chociaż bardziej przelotnie i nie można było mówić o jakiejś większej interakcji.
-Jeśli obiecasz, że nie utnę sobie przy tym ręki, to może być. Chociaż i tak nie mam ogrodu, który mogłabym kosić - zaśmiała się. Bo przecież nie będzie kosiła pobliskiego skrawka zieleni, który znajdował się przed apartamentowcem, w którym mieszkała. - Zdecydowanie srebro. Patrz, jaka ładna bransoletka - pokazała mu kolorową biżuterię z działu przeznaczonego dla dzieci. - Myślisz, że którejś dziewczynce by się spodobało? - spojrzała na niego. W końcu rzeczy dla dzieciaków też były na liście do kupienia, więc czemu nie zacząć już teraz?
Billy Harrington
-Zdecydowanie mamy. Poza tym są rzeczy na liście, których się nie da zrobić z dzieciakiem - zaśmiała się. Cóż, nawet wiele z nich, ale przecież kiedy ją robiła nie uwzględniała tam swojego potomka. To był nadal temat na bardzo odległą przyszłość. Na dzień, w którym poczuje, że do tego dorosła, bo póki co wiedziała, że matka to by była z niej raczej kiepska. Niby podejście miała, ale przecież sama była poniekąd dzieciakiem. Billy był starszy, więc też patrzył trochę inaczej.
-Wiesz, to nawet nie taki głupi pomysł. Dzięki temu będziemy mogli kupić coś lepszego, niż jakbyśmy kupowali osobno. No to… co lubi twoja mama? - zainteresowała się. Do tej pory nie miała z nią zbyt wiele do czynienia. Poznała kobietę, chociaż bardziej przelotnie i nie można było mówić o jakiejś większej interakcji.
-Jeśli obiecasz, że nie utnę sobie przy tym ręki, to może być. Chociaż i tak nie mam ogrodu, który mogłabym kosić - zaśmiała się. Bo przecież nie będzie kosiła pobliskiego skrawka zieleni, który znajdował się przed apartamentowcem, w którym mieszkała. - Zdecydowanie srebro. Patrz, jaka ładna bransoletka - pokazała mu kolorową biżuterię z działu przeznaczonego dla dzieci. - Myślisz, że którejś dziewczynce by się spodobało? - spojrzała na niego. W końcu rzeczy dla dzieciaków też były na liście do kupienia, więc czemu nie zacząć już teraz?
Billy Harrington
mów mi/kontakt
Queen Kiki #9085
a
— To musi wziąć kilka lekcji asertywności od mojego jak się spotkają, bo trochę przypał jak wszystko jej wygada i nie będzie w stanie nam pomagać w niespodziankach. Dobrze, że ja umiem się powstrzymywać i nie mówię Ci o wszystkich niespodziankach, które dla Ciebie przygotowuję. — powiedział, wiedząc doskonale jak bardzo rozbudzi to jej ciekawość. Lubił się z nią czasem tak droczyć niekoniecznie tylko w łóżku. Z tym, że on w porównaniu do jej ojca umiał trzymać język za zębami jak trzeba. Raz tylko mu się nie udało i poprosił ją o chodzenie w areszcie zamiast na jakiejś romantycznej randce, ale nie można go za to winić. Zakochał się. — Zróbmy to i będzie już z głowy. Będziesz się potem mniej stresowała, bo wszystko masz gotowe. — rzucił. Sam by się pewnie denerwował czy ma wszystko dla każdego, chociaż istniało też prawdopodobieństwo, że przez resztę miesiąca będzie się zastanawiał czy prezenty, które kupił są idealne i czy nie powinien rozejrzeć się za czymś innym.
— No o to mi dokładnie chodziło, wiesz? Moja? Lubi szyć, ale maszynę i wszystkie przybory jakie wymyślił świat raczej ma. Lubi co chwila zmieniać wystrój domu, więc nawet nie wiem co by jej teraz pasowało z ozdób. I wyciągać ojca na różne wycieczki piesze czy to rowerowe. Ale rowery już mają i to całkiem nowe, więc nie wiem co by im się przydało. — stwierdził, wzruszając ramionami. Miała już chyba praktycznie wszystko potrzebne do każdego ze swoich zainteresowań i trudno jej było teraz dogodzić. Wiedział z czego by się ucieszyła, ale jak już rozmawiali z Mią jeszcze za wcześnie na potomstwo.
— Od czego masz mój trawnik? I spokojnie, nie będziesz przecież dotykać się do tej kosiarki w takich miejscach gdzie rzeczywiście mogłabyś stracić rękę. — zapewnił. Chyba tylko debil pchałby tam łapy kiedy kosiarka jest włączona. I niestety ale o jakimś debilu raz na jakiś czas się słyszy w wiadomościach.
— Srebro… — zaczął się nawet rozglądać, ale Mia zaraz zwróciła jego uwagę na kolorową bransoletkę. Zaśmiał się, obejmując ją ramieniem. — Skupmy się może najpierw na jednej osobie, a potem będziemy myśleć o prezentach dla dzieci. I serio chcesz im kupić biżuterię? — zapytał, zerkając na nią. Myślał raczej o pluszakach czy innych zabawkach, które mogłyby im się spodobać, a nie o biżuterii, którą ktoś mógł im ukraść czy coś.
Mia Walker
— No o to mi dokładnie chodziło, wiesz? Moja? Lubi szyć, ale maszynę i wszystkie przybory jakie wymyślił świat raczej ma. Lubi co chwila zmieniać wystrój domu, więc nawet nie wiem co by jej teraz pasowało z ozdób. I wyciągać ojca na różne wycieczki piesze czy to rowerowe. Ale rowery już mają i to całkiem nowe, więc nie wiem co by im się przydało. — stwierdził, wzruszając ramionami. Miała już chyba praktycznie wszystko potrzebne do każdego ze swoich zainteresowań i trudno jej było teraz dogodzić. Wiedział z czego by się ucieszyła, ale jak już rozmawiali z Mią jeszcze za wcześnie na potomstwo.
— Od czego masz mój trawnik? I spokojnie, nie będziesz przecież dotykać się do tej kosiarki w takich miejscach gdzie rzeczywiście mogłabyś stracić rękę. — zapewnił. Chyba tylko debil pchałby tam łapy kiedy kosiarka jest włączona. I niestety ale o jakimś debilu raz na jakiś czas się słyszy w wiadomościach.
— Srebro… — zaczął się nawet rozglądać, ale Mia zaraz zwróciła jego uwagę na kolorową bransoletkę. Zaśmiał się, obejmując ją ramieniem. — Skupmy się może najpierw na jednej osobie, a potem będziemy myśleć o prezentach dla dzieci. I serio chcesz im kupić biżuterię? — zapytał, zerkając na nią. Myślał raczej o pluszakach czy innych zabawkach, które mogłyby im się spodobać, a nie o biżuterii, którą ktoś mógł im ukraść czy coś.
Mia Walker
mów mi/kontakt
kiitty#9373
a
Adoptowana studentka biochemii, która dostała mieszkanie od rodziców, na życie zarabiając jako kelnerka w jednej z restauracji. Ma kapryśnego kota imieniem Luna, głowę pełną szalonych pomysłów i chaos w życiu, nad którym udaje jej się zapanować jedynie dzięki Billy'emu, któremu już dawno oddała serce na wyłączność.
23
165
-Niespodzianki? Proszę mi tu wszystko powiedzieć, ale już. Przecież wiesz, że jestem ciekawska. Nie możesz mi mówić takich rzeczy, a już z pewnością nie bez powiedzenia więcej - skomentowała, kiedy chłopak wspomniał o tym, że coś dla niej szykuje. Nie wiedziała czy na teraz, czy na przyszłość, ale nic się nie stanie jeśli zdradzi jej chociaż troszeczkę. Niestety, jeśli chodziło o takie rzeczy, Mia była wyjątkowo niecierpliwa i chciała wszystko na już. Owszem, uwielbiała niespodzianki, ale najlepiej takie, o których nikt wcześniej nie wspominał. Niestety, Billy najwidoczniej chciał jej narobić jeszcze większego smaka. Tylko czy zdawał sobie sprawę, że Walker teraz co chwilę będzie go o to wszystko pytała?
-Może w takim razie kupimy im jakiś voucher? Na wycieczkę? A może na spa? A może kupimy im takie prezenty, żeby się mogli poznać? Wiesz osobny dla mam i osobny dla ojców - powiedziała. Dzięki temu spędzą ze sobą trochę czasu, zamiast podczas pierwszego spotkania wypytywać siebie wzajemnie o własne dzieci i ich wspólną przyszłość. A tak niestety w którymś momencie mogło się zdarzyć, a Mia trochę czuła się niekomfortowo podczas podobnych przesłuchań.
-Ty naprawdę nie znasz moich zdolności, jeśli uważasz, że ja specjalnie musiałabym pchać łapska nie tam, gdzie powinnam - zaśmiała się. Niestety, u niej było to znacznie bardziej skomplikowane, ponieważ dziewczynie co rusz przydarzały się dziwne wypadki. Może nie śmiertelne i zagrażające życiu, ale z całą pewnością początkowo niebezpieczne.
-Ale to jest wiesz, taki impuls. Widzisz coś ładnego i wiesz, że to się może komuś przydać. A czemu nie? Myślę, że wśród tych dzieci jest ktoś starszy. A takie dziewczyny lubią błyskotki. Zresztą to wcale nie jest aż taki drogi koszt - zauważyła. Ona osobiście, będąc dzieckiem, bardzo by się z tego ucieszyła. Wiadomo, nie wszystkim takie kupi, ale z całą pewnością znajdzie się ktoś, kto będzie miał z tego pożytek. - Ale może zamiast biżuterii łańcuszek? Coś, co któraś któraś dziewczynka mogłaby mieć tylko dla siebie - uśmiechnęła się lekko. Niewiele pamiętała z Domu Dziecka, ale z jakiegoś powodu wcale nie robiło jej się miło na wspomnienie tego miejsca.
Billy Harrington
-Może w takim razie kupimy im jakiś voucher? Na wycieczkę? A może na spa? A może kupimy im takie prezenty, żeby się mogli poznać? Wiesz osobny dla mam i osobny dla ojców - powiedziała. Dzięki temu spędzą ze sobą trochę czasu, zamiast podczas pierwszego spotkania wypytywać siebie wzajemnie o własne dzieci i ich wspólną przyszłość. A tak niestety w którymś momencie mogło się zdarzyć, a Mia trochę czuła się niekomfortowo podczas podobnych przesłuchań.
-Ty naprawdę nie znasz moich zdolności, jeśli uważasz, że ja specjalnie musiałabym pchać łapska nie tam, gdzie powinnam - zaśmiała się. Niestety, u niej było to znacznie bardziej skomplikowane, ponieważ dziewczynie co rusz przydarzały się dziwne wypadki. Może nie śmiertelne i zagrażające życiu, ale z całą pewnością początkowo niebezpieczne.
-Ale to jest wiesz, taki impuls. Widzisz coś ładnego i wiesz, że to się może komuś przydać. A czemu nie? Myślę, że wśród tych dzieci jest ktoś starszy. A takie dziewczyny lubią błyskotki. Zresztą to wcale nie jest aż taki drogi koszt - zauważyła. Ona osobiście, będąc dzieckiem, bardzo by się z tego ucieszyła. Wiadomo, nie wszystkim takie kupi, ale z całą pewnością znajdzie się ktoś, kto będzie miał z tego pożytek. - Ale może zamiast biżuterii łańcuszek? Coś, co któraś któraś dziewczynka mogłaby mieć tylko dla siebie - uśmiechnęła się lekko. Niewiele pamiętała z Domu Dziecka, ale z jakiegoś powodu wcale nie robiło jej się miło na wspomnienie tego miejsca.
Billy Harrington
mów mi/kontakt
Queen Kiki #9085
a
— Nic Ci nie powiem. To będzie niespodzianka. Nawet nie próbuj tego ze mnie wyciągać bo nic Ci to nie da, kochanie. Dostaniesz to na święta i koniec. — stwierdził pewnie, nie dając jej się przekonać. Nawet jakby zaproponowałaby mu seks tu i teraz nie zdradziłby jej szczegółów. Chciał, żeby rzeczywiście podczas świątecznej kolacji się ucieszyła z prezentu, który dla niej ma, bo bardzo długo się nad nim zastanawiał i według niego był idealny.
— A może spa dla par w jakimś ładnym miejscu? Pojadą we czwórkę i będą mogli sobie wspólnie spiskować na nasz temat. — zaśmiał się, zerkając na Mię. Ich rodziny w sumie powinny się już przyzwyczajać do wspólnego spędzania czasu, więc im szybciej dobrze się poznają tym lepiej. Unikną niezręcznych spotkań przy kawie czy niedzielnym obiadku, nie wiedząc czy mogą się do siebie odezwać czy nie. Jego rodzina była czasem zbyt otwarta, ale raczej niegroźna, więc nie musieli się ich obawiać.
— No nie wiem co Ci przyjdzie do głowy jak kosiarka się zatnie i trzeba będzie ją wyczyścić. Dlatego trzymasz tylko tam gdzie Ci pozwolę i więcej nawet nie próbuj bo jak nie kosiarka to ja utnę Ci ręce. — rzucił, łapiąc jedną z jej dłoni i przysunął do swoich ust, składając na jej wierzchu krótki pocałunek. Nie chciałby stracić takich rączek, które nawet lekkim dotykiem były w stanie sprawić mu przyjemność.
— To chyba wy kobiety macie coś takiego, bo ja tego nie odczuwam. — odparł, wzruszając ramionami i przyjrzał się bransoletce. No ładna, ale nie widział jej na ręce jakiegoś dziecka. No bo ile one mogły mieć lat? Pięć? Dziesięć? Już wolałby im kupić zabawki, ale od wybierania prezentów dla nich była właśnie Mia, bo on się najwidoczniej nie znał. — No dobra, to wybierz im kilka błyskotek i skupimy się na naszych mamach skoro tutaj jesteśmy, a potem pójdziemy dalej, żeby nie spędzić tutaj całego dnia. — zaśmiał się, obejmując ją w talii i czekając aż coś wybierze. Dobrze, że sprzedawczyni póki co była cierpliwa i dawała im wolną rękę, zanim kazaliby jej pokazać wszystko co tutaj ma.
Mia Walker
— A może spa dla par w jakimś ładnym miejscu? Pojadą we czwórkę i będą mogli sobie wspólnie spiskować na nasz temat. — zaśmiał się, zerkając na Mię. Ich rodziny w sumie powinny się już przyzwyczajać do wspólnego spędzania czasu, więc im szybciej dobrze się poznają tym lepiej. Unikną niezręcznych spotkań przy kawie czy niedzielnym obiadku, nie wiedząc czy mogą się do siebie odezwać czy nie. Jego rodzina była czasem zbyt otwarta, ale raczej niegroźna, więc nie musieli się ich obawiać.
— No nie wiem co Ci przyjdzie do głowy jak kosiarka się zatnie i trzeba będzie ją wyczyścić. Dlatego trzymasz tylko tam gdzie Ci pozwolę i więcej nawet nie próbuj bo jak nie kosiarka to ja utnę Ci ręce. — rzucił, łapiąc jedną z jej dłoni i przysunął do swoich ust, składając na jej wierzchu krótki pocałunek. Nie chciałby stracić takich rączek, które nawet lekkim dotykiem były w stanie sprawić mu przyjemność.
— To chyba wy kobiety macie coś takiego, bo ja tego nie odczuwam. — odparł, wzruszając ramionami i przyjrzał się bransoletce. No ładna, ale nie widział jej na ręce jakiegoś dziecka. No bo ile one mogły mieć lat? Pięć? Dziesięć? Już wolałby im kupić zabawki, ale od wybierania prezentów dla nich była właśnie Mia, bo on się najwidoczniej nie znał. — No dobra, to wybierz im kilka błyskotek i skupimy się na naszych mamach skoro tutaj jesteśmy, a potem pójdziemy dalej, żeby nie spędzić tutaj całego dnia. — zaśmiał się, obejmując ją w talii i czekając aż coś wybierze. Dobrze, że sprzedawczyni póki co była cierpliwa i dawała im wolną rękę, zanim kazaliby jej pokazać wszystko co tutaj ma.
Mia Walker
mów mi/kontakt
kiitty#9373
a
Adoptowana studentka biochemii, która dostała mieszkanie od rodziców, na życie zarabiając jako kelnerka w jednej z restauracji. Ma kapryśnego kota imieniem Luna, głowę pełną szalonych pomysłów i chaos w życiu, nad którym udaje jej się zapanować jedynie dzięki Billy'emu, któremu już dawno oddała serce na wyłączność.
23
165
-Robisz to specjalnie tak? Mówisz mi o tym teraz, żeby tylko podsycić moją ciekawość. Nie ładnie Billy. Uważaj, żeby to się na tobie nie zemściło - powiedziała, szturchając go lekko w ramię. A co, gdyby nagle mu powiedziała, że jeśli jej nie zdradzi szczegółów, to nie będzie seksu? Niemal zawsze się to sprawdzało, ale czy coś takiego było warte odebrania przyjemności i sobie? Tak, zdecydowanie trzeba będzie go podejść w jakiś inny sposób. Może nie teraz, nie w tej chwili, ale w takiej, którą ona uzna za najbardziej odpowiednią.
-Może być też w czwórkę. Tylko nie wiem, czy mój taka się zgodzi na spa, ale jeśli mama go na mówi może nie będzie aż tak źle - skomentowała. Brzmiało całkiem dobrze, a dodatkowo ich rodziny będą miały okazję poznać się na jakimś neutralnym gruncie, gdzie nikt nie będzie miał żadnej przewagi. A jeśli im się nie spodoba, każde pójdzie gdzie indziej i nie będą na siebie skazani, chociaż Mia wolałaby, żeby mimo wszystko przypadli sobie do gustu. - Wiesz, że moi rodzice nigdy wcześniej nie poznali rodziców mojego partnera? - zaśmiała się. To niemal kolejny pierwszy raz z Billym do odhaczenia. Może nie wiązał się ściśle z nim samym, ale poniekąd istotnie.
-Nie utniesz, bo moje dłonie mogę jeszcze wiele dobrego zrobić - skomentowała, lekko przygryzając wargę. Kto powiedział, że nie może się z nim tak podroczyć na zakupach? Rzucali do siebie podobnymi tekstami niemal zawsze, więc żadne otoczenie nie robiło jej znacznie. No, może poza rodzinnym stołem, kiedy na około siedziała również reszta rodziny. Jakoś mogłoby się zrobić niezręcznie, gdyby nagle wyjechała z podobnym tekstem.
-Myślę, że czasami lepiej jest kupić coś oryginalnego. Pomyśl, ile dostaną zabawek? Ile gier, czy innych tego typu rzeczy? Nie sądzę, aby ktoś pokusił się o to, aby zainwestować w coś innego. A dwanaście dolarów za wisiorek to nie taka wygórowana cena - zauważyła. Mogłaby wybrać różne zawieszki, to w razie czego dzieci by się wymieniły. Tylko czy się przez to nie pokłócą?
Ostatecznie faktycznie kupili ładne wisiorki dla tych starszych dziewcząt.
-To gdzie teraz? Jakieś plany? - spytała wychodząc z budynku. Rozejrzała się, dostrzegając samotnego mężczyznę siedzącego na chodniku nieopodal. - Billy, mam ochotę na gorącą czekoladę. Patrz, tam jest jakaś kawiarenka - wskazała na budynek. W jej głowie zrodził się plan, który miała zamiar wcielić w życie.
Billy Harrington
-Może być też w czwórkę. Tylko nie wiem, czy mój taka się zgodzi na spa, ale jeśli mama go na mówi może nie będzie aż tak źle - skomentowała. Brzmiało całkiem dobrze, a dodatkowo ich rodziny będą miały okazję poznać się na jakimś neutralnym gruncie, gdzie nikt nie będzie miał żadnej przewagi. A jeśli im się nie spodoba, każde pójdzie gdzie indziej i nie będą na siebie skazani, chociaż Mia wolałaby, żeby mimo wszystko przypadli sobie do gustu. - Wiesz, że moi rodzice nigdy wcześniej nie poznali rodziców mojego partnera? - zaśmiała się. To niemal kolejny pierwszy raz z Billym do odhaczenia. Może nie wiązał się ściśle z nim samym, ale poniekąd istotnie.
-Nie utniesz, bo moje dłonie mogę jeszcze wiele dobrego zrobić - skomentowała, lekko przygryzając wargę. Kto powiedział, że nie może się z nim tak podroczyć na zakupach? Rzucali do siebie podobnymi tekstami niemal zawsze, więc żadne otoczenie nie robiło jej znacznie. No, może poza rodzinnym stołem, kiedy na około siedziała również reszta rodziny. Jakoś mogłoby się zrobić niezręcznie, gdyby nagle wyjechała z podobnym tekstem.
-Myślę, że czasami lepiej jest kupić coś oryginalnego. Pomyśl, ile dostaną zabawek? Ile gier, czy innych tego typu rzeczy? Nie sądzę, aby ktoś pokusił się o to, aby zainwestować w coś innego. A dwanaście dolarów za wisiorek to nie taka wygórowana cena - zauważyła. Mogłaby wybrać różne zawieszki, to w razie czego dzieci by się wymieniły. Tylko czy się przez to nie pokłócą?
Ostatecznie faktycznie kupili ładne wisiorki dla tych starszych dziewcząt.
-To gdzie teraz? Jakieś plany? - spytała wychodząc z budynku. Rozejrzała się, dostrzegając samotnego mężczyznę siedzącego na chodniku nieopodal. - Billy, mam ochotę na gorącą czekoladę. Patrz, tam jest jakaś kawiarenka - wskazała na budynek. W jej głowie zrodził się plan, który miała zamiar wcielić w życie.
Billy Harrington
mów mi/kontakt
Queen Kiki #9085