ubranie
Mia cierpiała ostatnio na nadprogramową ilość wolnego czasu, co wcale nie było jej na rękę tak, jak mogło się wydawać. Świadomość tego, że nie miała w pracy tak wielu godzin, by dostać normalniejszą wypłatę, była dla niej dziwnie przytłaczająca. Powinna się przygotować na to znacznie wcześniej, bo jednak co roku było mniej więcej tak samo, jednak w całym tym zawirowaniu związanym z Billym, jak również paroma innymi sytuacjami wyleciało jej z głowy, że hej, to czas by trochę zaoszczędzić. A teraz musiała sobie radzić przez swoją nieuwagę, oczywiście nie wspominając nawet słowem o niczym chłopakowi, który jej zdaniem nie musiał wiedzieć, że jej ledwo na rachunki wystarczało. Już i tak najczęściej to właśnie on płacił za ich jedzenie, więc większe naciąganie z jej strony nie wchodziło w grę. Nie była typem osoby, która potrafiła żerować na drugiej stronie, korzystając z tego, że miała więcej na koncie.
Ostatecznie nic dziwnego, że postanowiła się spotkać z przyjaciółką, z którą widziała się nie tak dawno. Odniosła wrażenie, że odkąd Finley była w ciąży widywały się znacznie częściej, niż do tej pory. Nijak jej to oczywiście nie przeszkadzało, bo uwielbiała spędzać czas z Lyons, ale też nie chciała, by dziewczyna, która miała zostać wkrótce mamą, nie przemęczała się za bardzo. Co, jak co, ale teraz jej zdrowie było jeszcze ważniejsze niż wcześniej, bo miało mieć wpływ na dwie osoby.
Tylko jak przemówić przyjaciółce do rozumu i wyperswadować pomysł umawiania się poza domem, kiedy w każdej chwili mogła zacząć rodzić? Niby jeszcze trochę czasu miała, ale Mia już się naczytała o przedwczesnych porodach, których nie przewidział żaden lekarz. Co, jeśli coś podobnego spotka Finley? Walker mało się na odbieraniu porodu znała, więc pomocna raczej nie będzie.
-Jeśli będziesz się źle czuła, od razu daj mi znać - powiedziała, kiedy już obie znalazły się w pizzerii. Ach, ale jej brakowało tego zapachu. Niby pizzę jadła dość często, ale zazwyczaj z Billym zamawiali ją do domu, niż spożywali w lokalu. A jednak ten miał w sobie pewien urok, bo mimo pracy w restauracji, lubiła do takowych chodzić. Szkoda tylko, że nie mogła na kolację zaprosić Billy’ego, bo aktualnie nie było jej na to stać.
-Mają niezły ruch, ale przynajmniej dostałyśmy ciepłą - skomentowała, kiedy Fin usiadła przy stoliku po tym, jak wstawała kilka razy. - Jesteś pewna, że nie wolisz wziąć na wynos i wrócić do domu? - lekko brwi zmarszczyła, kiedy dziewczyna tak się kokosiła. Domyślała się, że to było wyjątkowo niewygodne, zwłaszcza ze sporej wielkości brzuchem.
-Święta były… całkiem udane. Ostatecznie spędziliśmy je u Billy’ego, następne spędzając u mnie. Będziemy się wymieniać przy każdej możliwej okazji - uśmiechnęła się. - A minęły… cóż, całkiem dobrze. Nasi rodzice nawet byli razem w spa, a skoro się nie pozabijali, znaczy, że się dogadali - zaśmiała się. Na to w dużej mierze liczyli, więc cel został osiągnięty.
-A jak u ciebie i Haydena? - spytała, biorąc kawałek pizzy, którą zaczęła się zajadać.
Finley Lyons
a
Adoptowana studentka biochemii, która dostała mieszkanie od rodziców, na życie zarabiając jako kelnerka w jednej z restauracji. Ma kapryśnego kota imieniem Luna, głowę pełną szalonych pomysłów i chaos w życiu, nad którym udaje jej się zapanować jedynie dzięki Billy'emu, któremu już dawno oddała serce na wyłączność.
23
165
mów mi/kontakt
Queen Kiki #9085
a
A Finley pracowała dopóki jeszcze nie mogła. Oczywiście na zmianę z chodzeniem siku, jedzeniem i drzemkami, bo jednak jej brzuch był już wielki, więc miała naprawdę sporo na co dzień do noszenia i sporo krwi do przepompowania. I nie mogła przestać, bo właśnie w ten sposób karmiła teraz swojego bobasa przecież. Więc tak, końcówka ciąży była bardzo męcząca, a kłótnie z Haydenem nie pomagały jej w zniesieniu tego. A z drugiej strony, jeśli miała być obiektywna, to w trakcie tej ciąży kłócili się naprawdę dużo, więc… no to był jeden z powodów, przez które nie była taka radosna i wesoła, i przez które wolała się spotkać na mieście, zamiast zamówić coś z dostawą do domu. Ale nie wiedziała jeszcze czy opowie o tym Mii, bo jednak to nie było coś, czym człowiek lubi się chwalić. Poza tym nie chciała jej psuć nastroju, kiedy Mia Walker wciąż była w miłosnej, szczęśliwej bańce. Fin też kiedyś w niej była i strasznie za tą bańką tęskniła…
Przyjaźnie i ciąże mają to do siebie, że odstraszają sporo osób! Bo jednak no, to trochę presja! Że będzie próbowała wrabiać potem te przyjaciółki w niańczenie bobasa. Albo strach przed tym, że za moment będzie mówić tylko o dziecięcych kupach i innych nieprzyjemnych sprawach. Fin miała nadzieje, że nie będzie jedną z tych matek, które tylko o bobasach chcą gadać, no i nie planowała nikogo wrabiać w niańczenie, oczywiście poza Haydenem, ale w mieście była no nawet nie od roku, więc większość jej znajomości była dość świeża. Doceniała, że Mia chciała się z nią wciąż widywać, mimo różnicy wieku. A ja doceniam, że to jedyna jej psiapsia, która nie uciekła z forum, co nie.
Lyons nie bała się wczesnego porodu, bo dobrze wiedziała na jakie sygnały ostrzegawcze musi patrzeć. A póki co wszystko było w porządku, nie miała skurczy, ani nic. Czuła się dobrze, no i w razie w zawsze są karetki i można dojechać do szpitala. I winny byłoby raczej stres, jaki Fin ma na co dzień, jej tryb życia, a nie sam ten wypad, więc Mia nie miała się co martwić i co obwiniać na zapas.
- Okej, wiesz że gdzieś tam ciężarne kobiety pracują na polu, rodzą, a potem wracają do pracy? W Rosji tak chyba jest, to naprawdę nic takiego - zapewniła ją, a potem zmarszczyła brwi - nie martw się, jest okej. To znaczy jest mi niewygodnie zawsze i wszędzie, sikam co pięć sekund, a kopniaki małego powoli nabijają mi siniaki na wszystkich narządach wewnętrznych… no i oczywiście dawno już nie widziałam własnych stóp idąc, ale jest okej - zapewniła ją, z lekkim rozbawieniem, a potem odruchowo pogłaskała się po brzuchu. Imię już Hayden wybrał, ale póki co wciąż wolała sie zwracać do swojego brzucha per bobas, bobo, mały.
- Całkiem udane? Były jakieś dramaty? - zapytała, zaintrygowana - chce poznać wszystkie detale, włącznie z prezentami i reakcjami na nie - zastrzegła, a potem sięgnęła po kawałek pizzy, bo tak smakowicie pachniała, że nie mogła się powstrzymać. Poza tym jedzenie poprawiało jej humor. - W SPA? Na odprężających masażach? - zapytała, bo cóż, może powinna swoich rodziców wysłać do SPA z Haydenem? Na pewno byłby przeszczęśliwy! A na pytanie Mii trochę spochmurniała. - A u nas… no mamy ciche dni, a kanapa jest bardzo wygodna do spania - przyznała, trochę niechętnie. Ale nie chciała kłamać, nie miała na to siły.
Przyjaźnie i ciąże mają to do siebie, że odstraszają sporo osób! Bo jednak no, to trochę presja! Że będzie próbowała wrabiać potem te przyjaciółki w niańczenie bobasa. Albo strach przed tym, że za moment będzie mówić tylko o dziecięcych kupach i innych nieprzyjemnych sprawach. Fin miała nadzieje, że nie będzie jedną z tych matek, które tylko o bobasach chcą gadać, no i nie planowała nikogo wrabiać w niańczenie, oczywiście poza Haydenem, ale w mieście była no nawet nie od roku, więc większość jej znajomości była dość świeża. Doceniała, że Mia chciała się z nią wciąż widywać, mimo różnicy wieku. A ja doceniam, że to jedyna jej psiapsia, która nie uciekła z forum, co nie.
Lyons nie bała się wczesnego porodu, bo dobrze wiedziała na jakie sygnały ostrzegawcze musi patrzeć. A póki co wszystko było w porządku, nie miała skurczy, ani nic. Czuła się dobrze, no i w razie w zawsze są karetki i można dojechać do szpitala. I winny byłoby raczej stres, jaki Fin ma na co dzień, jej tryb życia, a nie sam ten wypad, więc Mia nie miała się co martwić i co obwiniać na zapas.
- Okej, wiesz że gdzieś tam ciężarne kobiety pracują na polu, rodzą, a potem wracają do pracy? W Rosji tak chyba jest, to naprawdę nic takiego - zapewniła ją, a potem zmarszczyła brwi - nie martw się, jest okej. To znaczy jest mi niewygodnie zawsze i wszędzie, sikam co pięć sekund, a kopniaki małego powoli nabijają mi siniaki na wszystkich narządach wewnętrznych… no i oczywiście dawno już nie widziałam własnych stóp idąc, ale jest okej - zapewniła ją, z lekkim rozbawieniem, a potem odruchowo pogłaskała się po brzuchu. Imię już Hayden wybrał, ale póki co wciąż wolała sie zwracać do swojego brzucha per bobas, bobo, mały.
- Całkiem udane? Były jakieś dramaty? - zapytała, zaintrygowana - chce poznać wszystkie detale, włącznie z prezentami i reakcjami na nie - zastrzegła, a potem sięgnęła po kawałek pizzy, bo tak smakowicie pachniała, że nie mogła się powstrzymać. Poza tym jedzenie poprawiało jej humor. - W SPA? Na odprężających masażach? - zapytała, bo cóż, może powinna swoich rodziców wysłać do SPA z Haydenem? Na pewno byłby przeszczęśliwy! A na pytanie Mii trochę spochmurniała. - A u nas… no mamy ciche dni, a kanapa jest bardzo wygodna do spania - przyznała, trochę niechętnie. Ale nie chciała kłamać, nie miała na to siły.
mów mi/kontakt
paula
a
Adoptowana studentka biochemii, która dostała mieszkanie od rodziców, na życie zarabiając jako kelnerka w jednej z restauracji. Ma kapryśnego kota imieniem Luna, głowę pełną szalonych pomysłów i chaos w życiu, nad którym udaje jej się zapanować jedynie dzięki Billy'emu, któremu już dawno oddała serce na wyłączność.
23
165
-Współczuję im, naprawdę, bo mimo wszystko nie powinny, ale ty nie pracujesz w polu i masz kogoś, kto się będzie o ciebie martwił. Jak chociażby mnie. Musiałaś wiedzieć, że jak coś będą tą najbardziej upierdliwą ciotką - zaśmiała się. Nie jej wina, że zawsze troszczyła się o osoby, na których jej zależało. Zasługiwały na to, dlatego Mia niczego im nie odmawiała. No, zakładając oczywiście, że to coś było w granicach rozsądku, bo mimo wszystko Walker miała swój rozum i nie miała problemu z odmówieniem, jeśli tylko trzeba było to zrobić. Nie podejrzewała jednak, by Finley nagle zażądała od niej jakiejś głupoty jak napad na bank. - Po prostu chcę mieć pewność, że od razu mi powiesz, kiedy coś zacznie się dziać. Nie zakładam przecież, że będziesz mi tu mdlała. Bo nie mdlejesz, nie? - To tylko takie drobne upewnienie się ze strony studentki. Nie miała do czynienia zbyt wiele w swoim życiu z ciężarnymi kobietami. Jasne, widywała je na ulicy, w sklepach czy innych publicznych miejscach, ale Fin była chyba pierwszą, z którą tak blisko się trzymała, by śledzić niemal na bieżąco jej ciążę. Pamiętała dzień, w którym przyjaciółka powiedziała jej, że spodziewa się dziecka. Wtedy nic nie było po niej widać, a teraz? Teraz nosiła w sobie dość spory ciężar, więc musiała chociaż trochę zrozumieć, że dla Walker było to coś, na co trzeba było zwracać wielką uwagę. Nie mówiąc, że w sumie poniekąd zajmowanie się ciężarną było dla niej nowością.
-To może wybierzemy miejsce, gdzie jest kanapa? Wiesz, możemy wziąć na wynos czy coś - zaproponowała, biorąc kolejnego gryza pizzy. Była dobra, to trzeba przyznać. I chociaż samej Mii dobrze się tu siedziało, miała na uwadze, że dziewczynie siedziałoby się znacznie lepiej gdzieś, gdzie miałaby więcej miejsca. I może kilka poduszek pod tyłkiem. Niby nic, a znacznie poprawiało komfort.
-Nie było, a przynajmniej żadnych większych. Wiesz, mimo wszystko to jest jeszcze dość świeże. Jasne, kłóciliśmy się kilka razy, ale kończyło się tak, że lądowaliśmy w łóżku - zaśmiała się. Tak, pod tym względem nie mogła narzekać na związek z Harringtonem. Ogólnie było w tym więcej plusów, niż minusów, o których nawet nie myślała. Było jej z nim dobrze, to po co na siłę problemu szukać? - Tak, SPA. Zafundowaliśmy im pełen serwis, więc mogli chodzić na co chcieli. Włącznie z barem - powiedziała wesoło. Zaraz jednak trochę mina jej zrzedła, kiedy usłyszała odpowiedź przyjaciółki.
-Jak to? I chyba nie powiesz mi, że to ty śpisz na kanapie - zmarszczyła brwi. Czy ona ma tego Haydena wyjaśnić?
Finley Lyons
-To może wybierzemy miejsce, gdzie jest kanapa? Wiesz, możemy wziąć na wynos czy coś - zaproponowała, biorąc kolejnego gryza pizzy. Była dobra, to trzeba przyznać. I chociaż samej Mii dobrze się tu siedziało, miała na uwadze, że dziewczynie siedziałoby się znacznie lepiej gdzieś, gdzie miałaby więcej miejsca. I może kilka poduszek pod tyłkiem. Niby nic, a znacznie poprawiało komfort.
-Nie było, a przynajmniej żadnych większych. Wiesz, mimo wszystko to jest jeszcze dość świeże. Jasne, kłóciliśmy się kilka razy, ale kończyło się tak, że lądowaliśmy w łóżku - zaśmiała się. Tak, pod tym względem nie mogła narzekać na związek z Harringtonem. Ogólnie było w tym więcej plusów, niż minusów, o których nawet nie myślała. Było jej z nim dobrze, to po co na siłę problemu szukać? - Tak, SPA. Zafundowaliśmy im pełen serwis, więc mogli chodzić na co chcieli. Włącznie z barem - powiedziała wesoło. Zaraz jednak trochę mina jej zrzedła, kiedy usłyszała odpowiedź przyjaciółki.
-Jak to? I chyba nie powiesz mi, że to ty śpisz na kanapie - zmarszczyła brwi. Czy ona ma tego Haydena wyjaśnić?
Finley Lyons
mów mi/kontakt
Queen Kiki #9085
a
- Tak… ale trzeba podziwiać ich siłę, zapał i w ogóle. Uwierz mi, jestem po wystarczającej ilości książek na ten temat żeby wiedzieć, że są bohaterkami, jeśli oczywiście nie są tylko głupią, miejską legendą - przyznała z rozbawieniem, a potem wywróciła oczami - a na 99% są - dodała, sięgając po napój, chociaż było to ryzykowne, skoro co chwile chodziła sikać. Powinna chyba odstawić wszelkie płyny, no ale, to było dość niezdrowe.
- Nie, nie mdleje. I uwierz mi, jak coś się zacznie dziać, pierwsza będę dzwonić po pogotowie, bo tam mają lekarstwa i same fajne, przydatne rzeczy - przyznała, unosząc brwi. Nie była szaleńcem, planującym poród w domu, chciała wokół siebie kompetentnych medyków i wszystko co może im się przydać, zwłaszcza że to była jej pierwsza ciąża, więc same niewiadome ją czekały! Ale doceniała, że Mia Walker się martwiła, tak samo jak doceniała zmartwienie Haydena, ale nie mogła ich na głos za to chwalić, bo jednak no, trzeba zachowywać pozory.
I prawdę mówiąc, nie chciała zrzucać na Mię zbyt wiele rzeczy związanych z ciążą, bo jednak była bardzo młoda i powinna się trzymać od ciężarnych z daleka. W tym wieku powinna kombinować jak się napić z koleżankami, jak wymknąć na imprezę albo w co się ubrać na randkę, a nie… skupiać na ciężarnej. Fin miała trochę wyrzuty sumienia, ale jednak była tutaj od niedawna i miała ograniczone grono przyjaciół. I czuła się trochę samotna, więc korzystała z każdej okazji spędzenia czasu z kimś, z kim się zdecydowanie zaprzyjaźniała.
- Siedź i jedz pizzę. Z krzesła przynajmniej łatwiej mi wstać i pilnuje dobrej postawy - zapewniła ją, sięgając po kawałek, bo jednak fantastycznie pachniało i była głodna. Odkąd zaszła w ciążę, cały czas była głodna…
- Pamiętam ten etap…. - uniosła brwi, z nostalgią wymalowaną na twarzy - w czasach kiedy wystarczyło, że ściągnęła bluzkę, a wszystkie kłótnie przestały mieć znaczenie. Ciężarne ciało nie ma takiej mocy, więc polecam dobre zabezpieczenia, zwłaszcza na pierwszych etapach związku - przyznała, z rozbawieniem, bo hej, antykoncepcja w tym wieku to ważna sprawa! Oczywiście Fin była trochę mniej uważna, kiedy dopiero co zaczynali wszystko z Haydenem, ale nie zamierzała się do tego przyznawać. I jak widać, mieli dużo szczęścia, że zaszła dopiero teraz.
- I jak to wyszło, lubią się, czy gorące kamienie poszły w ruch? - zapytała z rozbawieniem, bo cóż, nie mogła śledzić w ten sposób poznawania się swoich teściów, bo ich nie miała.. co było smutne i przykre, bo ich bobas będzie miał tylko jeden zestaw dziadków. Niby liczy się jakość, a nie ilość, ale wiedziała że jest to trudne dla Haydena. I dla niej zresztą też było.
- Tak, ja. Akurat Hayden nie ma zbyt wiele do powiedzenia, kiedy się uprę, a teraz… no potrzebowałby dźwigu, żeby mnie przenieść - przyznała, kręcąc powoli głową - to ma więcej sensu, jest właściwie jedna pozycja w której mogę spać, więc to idealne. Poza tym chcę żeby miał wyrzuty sumienia za każdym razem kiedy wstaję. Oczywiście i tak próbuje mnie podejść i przenieść, ale jestem uparta - przyznała, wzdychając cicho. - Poza tym nie chce żeby zanosił mnie do łóżka tylko dlatego, że tak “nie wypada”, tylko… żeby powiedział że mu mnie tam brakuje. A Hayden i takie wyznania to cóż, nie są zbyt częste - przyznała, wzdychając cicho. - Prędzej poprosi mnie o rozwód.. chociaż nie, bo rozwód i ciężarna to też nie idzie w parze - mruknęła, ciszej i o wiele bardziej ponuro.
- Nie, nie mdleje. I uwierz mi, jak coś się zacznie dziać, pierwsza będę dzwonić po pogotowie, bo tam mają lekarstwa i same fajne, przydatne rzeczy - przyznała, unosząc brwi. Nie była szaleńcem, planującym poród w domu, chciała wokół siebie kompetentnych medyków i wszystko co może im się przydać, zwłaszcza że to była jej pierwsza ciąża, więc same niewiadome ją czekały! Ale doceniała, że Mia Walker się martwiła, tak samo jak doceniała zmartwienie Haydena, ale nie mogła ich na głos za to chwalić, bo jednak no, trzeba zachowywać pozory.
I prawdę mówiąc, nie chciała zrzucać na Mię zbyt wiele rzeczy związanych z ciążą, bo jednak była bardzo młoda i powinna się trzymać od ciężarnych z daleka. W tym wieku powinna kombinować jak się napić z koleżankami, jak wymknąć na imprezę albo w co się ubrać na randkę, a nie… skupiać na ciężarnej. Fin miała trochę wyrzuty sumienia, ale jednak była tutaj od niedawna i miała ograniczone grono przyjaciół. I czuła się trochę samotna, więc korzystała z każdej okazji spędzenia czasu z kimś, z kim się zdecydowanie zaprzyjaźniała.
- Siedź i jedz pizzę. Z krzesła przynajmniej łatwiej mi wstać i pilnuje dobrej postawy - zapewniła ją, sięgając po kawałek, bo jednak fantastycznie pachniało i była głodna. Odkąd zaszła w ciążę, cały czas była głodna…
- Pamiętam ten etap…. - uniosła brwi, z nostalgią wymalowaną na twarzy - w czasach kiedy wystarczyło, że ściągnęła bluzkę, a wszystkie kłótnie przestały mieć znaczenie. Ciężarne ciało nie ma takiej mocy, więc polecam dobre zabezpieczenia, zwłaszcza na pierwszych etapach związku - przyznała, z rozbawieniem, bo hej, antykoncepcja w tym wieku to ważna sprawa! Oczywiście Fin była trochę mniej uważna, kiedy dopiero co zaczynali wszystko z Haydenem, ale nie zamierzała się do tego przyznawać. I jak widać, mieli dużo szczęścia, że zaszła dopiero teraz.
- I jak to wyszło, lubią się, czy gorące kamienie poszły w ruch? - zapytała z rozbawieniem, bo cóż, nie mogła śledzić w ten sposób poznawania się swoich teściów, bo ich nie miała.. co było smutne i przykre, bo ich bobas będzie miał tylko jeden zestaw dziadków. Niby liczy się jakość, a nie ilość, ale wiedziała że jest to trudne dla Haydena. I dla niej zresztą też było.
- Tak, ja. Akurat Hayden nie ma zbyt wiele do powiedzenia, kiedy się uprę, a teraz… no potrzebowałby dźwigu, żeby mnie przenieść - przyznała, kręcąc powoli głową - to ma więcej sensu, jest właściwie jedna pozycja w której mogę spać, więc to idealne. Poza tym chcę żeby miał wyrzuty sumienia za każdym razem kiedy wstaję. Oczywiście i tak próbuje mnie podejść i przenieść, ale jestem uparta - przyznała, wzdychając cicho. - Poza tym nie chce żeby zanosił mnie do łóżka tylko dlatego, że tak “nie wypada”, tylko… żeby powiedział że mu mnie tam brakuje. A Hayden i takie wyznania to cóż, nie są zbyt częste - przyznała, wzdychając cicho. - Prędzej poprosi mnie o rozwód.. chociaż nie, bo rozwód i ciężarna to też nie idzie w parze - mruknęła, ciszej i o wiele bardziej ponuro.
mów mi/kontakt
paula
a
Adoptowana studentka biochemii, która dostała mieszkanie od rodziców, na życie zarabiając jako kelnerka w jednej z restauracji. Ma kapryśnego kota imieniem Luna, głowę pełną szalonych pomysłów i chaos w życiu, nad którym udaje jej się zapanować jedynie dzięki Billy'emu, któremu już dawno oddała serce na wyłączność.
23
165
-Myślę, że niemal każda przyszła mama, jak również ta obecna, jest bohaterką. Wiesz, wychowanie dziecka to wcale niełatwa sztuka. Nagle człowiek staje się odpowiedzialny ze dwa istnienia i wszystko musi ze sobą pogodzić - stwierdziła. Oglądała wiele programów z udziałem młodych matek, czy kobiet w ciąży. Może sama się na tym nie znała, bo nikt jej nie dał dziecka do opieki (może poza niektórymi przyjaciółmi), tym bardziej takiego małego, ale wystarczyły jej relacje by wiedzieć, że osobiście jeszcze się do tego nie nadawała. Żeby wziąć odpowiedzialność za następnego człowieka, najpierw musiała ogarnąć własne życie. Niby nie było w nim aż takiego burdelu, a jednak nadal nie wyglądało tak, jak powinno. Nie, nie. To zdecydowanie nie był dobry czas na myśleniu o dziecku. Wystarczy, że Fin będzie miała, a Mia, jako przyszywana ciocia, będzie mogła dzieciaczka odwiedzać z prezentami.
Ugryzła kolejny kawałek pizzy, zupełnie nie przejmując się, że jadła ją tak, a nie inaczej. Nie lubiła tracić czasu na noże i widelce, bo przecież o wiele łatwiej jadło się rękami. Tyle dobrego, że Finley nie była na tym punkcie wyczulona i nie patrzyła na studentkę niczym na największego flejtucha świata. A trzeba powiedzieć, że Walker potrafiła się upaćkać.
-Spokojnie, nie mam najmniejszego zamiaru dopuścić do zaciążenia, wiesz? Łykam tabletki, więc nie powinno być źle. Niby nie są skuteczne w stu procentach, ale jeśli one mnie nie ochronią, to nic tego nie zrobi - zaśmiała się. Była pewna, że pod tym względem ona i Billy byli zgodni - to nie był czas na wpadki. Zresztą w ogóle nie chciała wpadać, bo jeśli już to wolała dzieciaka planowanego, żeby później nie było jakiegoś wielkiego szoku ani płaczu. - Z tego co mówili, nie było tak źle, więc istnieje szansa, że faktycznie się polubią. Przynajmniej jeden problem będzie z głowy, jeśli to wszystko między nami pójdzie znacznie dalej - zaśmiała się. Plusem było, że mama Billy’ego zdawała się ją lubić. A przynajmniej nie dawała dziewczynie odczuć, że nie chce jej w swojej rodzinie. Jasne, Walker nie wybiegała aż tak daleko w przyszłość i nie planowała ślubu, ale przychylność matki chłopaka mimo wszystko mogła jej się w przyszłości przydać.
-Rozmawiałaś z nim szczerze? - westchnęła, patrząc na nią lekko zmartwiona. Aż ją serduszko bolało, że coś takiego działo się u jej przyjaciółki. Mia była pewna, że doszli do porozumienia i teraz będzie tylko lepiej. - O co tak właściwie mu chodzi? W sensie wiesz, myślałam, że między wami już wszystko jest dobrze.
Finley Lyons
Ugryzła kolejny kawałek pizzy, zupełnie nie przejmując się, że jadła ją tak, a nie inaczej. Nie lubiła tracić czasu na noże i widelce, bo przecież o wiele łatwiej jadło się rękami. Tyle dobrego, że Finley nie była na tym punkcie wyczulona i nie patrzyła na studentkę niczym na największego flejtucha świata. A trzeba powiedzieć, że Walker potrafiła się upaćkać.
-Spokojnie, nie mam najmniejszego zamiaru dopuścić do zaciążenia, wiesz? Łykam tabletki, więc nie powinno być źle. Niby nie są skuteczne w stu procentach, ale jeśli one mnie nie ochronią, to nic tego nie zrobi - zaśmiała się. Była pewna, że pod tym względem ona i Billy byli zgodni - to nie był czas na wpadki. Zresztą w ogóle nie chciała wpadać, bo jeśli już to wolała dzieciaka planowanego, żeby później nie było jakiegoś wielkiego szoku ani płaczu. - Z tego co mówili, nie było tak źle, więc istnieje szansa, że faktycznie się polubią. Przynajmniej jeden problem będzie z głowy, jeśli to wszystko między nami pójdzie znacznie dalej - zaśmiała się. Plusem było, że mama Billy’ego zdawała się ją lubić. A przynajmniej nie dawała dziewczynie odczuć, że nie chce jej w swojej rodzinie. Jasne, Walker nie wybiegała aż tak daleko w przyszłość i nie planowała ślubu, ale przychylność matki chłopaka mimo wszystko mogła jej się w przyszłości przydać.
-Rozmawiałaś z nim szczerze? - westchnęła, patrząc na nią lekko zmartwiona. Aż ją serduszko bolało, że coś takiego działo się u jej przyjaciółki. Mia była pewna, że doszli do porozumienia i teraz będzie tylko lepiej. - O co tak właściwie mu chodzi? W sensie wiesz, myślałam, że między wami już wszystko jest dobrze.
Finley Lyons
mów mi/kontakt
Queen Kiki #9085
a
- Taaak… już od jakiegoś czasu ten mały stwór jest w stu procentach na moim sumieniu… jeśli coś by się stało, to byłaby moja wina, bo jest w moim ciele, więc trochę czuję presję już od jakiegoś czasu - zauważyła, unosząc brwi i mówiąc to jakby żartowała, chociaż… no mówiła poważnie. - Na szczęście teraz się już bardzo wyraźnie rusza i czuje, jak się budzi albo nudzi - dodała, gdyby Mia Walker jednak przejrzała jej udawany luz i uśmiechnęła się, głaszcząc zaraz potem brzuch. - Ale trochę umieram ze stresu i strachu na myśl o porodzie, więc lepiej o tym nie mówmy, ani nie myślmy - dodała po chwili, gryząc zaraz potem po raz kolejny kawałek pizzy. Była absolutnie cudowna. Trochę brakowało jej do tego czekoladowego szejka, ale zdecydowanie nie chciało jej się po niego iść. I tak, zdecydowanie jedzenie pizzy rękami jest najlepsze!
- U mnie najczęściej były krążki, nie trzeba o nich codziennie pamiętać - rzuciła, uśmiechając się lekko - ale to dopiero jak zaczęliśmy z Haydenem być na poważnie razem, już po badaniach i w ogóle. Co prawda Hayden był moim pierwszym facetem, ale on… no używał sobie w życiu. Więc badania to ważna sprawa, czasami można nie wiedzieć, że coś się złapało. I to niekoniecznie od kogoś, ale na saunie, czy gdzieś. Na początku ciąży też mi zrobili pełen panel na choroby weneryczne - przyznała, z lekkim rozbawieniem, ale to była normalka, trzeba się upewnić, że wszystko jest w porządku, żeby nie zaszkodzić dziecku. - I wiesz, nawet jeśli się coś stanie, to nie tak że musicie się decydować na dziecko… mimo bycia w ciąży jestem w stu procentach pro choice - dodała, z lekkim uśmiechem. Nie osądzałaby jej ani trochę, nawet jeśli sama nigdy nie mogłaby przerwać ciąży z Haydenem. Ale Hayden od zawsze był tym starszym mężczyzną, z własnym mieszkaniem i pracą, więc sytuacja była nieporównywalna. I Fin podchodziła do tego zdecydowanie niezdrowo. Bardzo możliwe, że gdyby poroniła, to by sobie tego nigdy nie wybaczyła, mimo że to przecież nie byłaby jej wina.
- Trochę zazdroszczę, nigdy nie miałam okazji poznać rodziców Haydena jako jego partnerka… za to poznałam jego rodzeństwo i mówię ci, jedna z jego sióstr nienawidzi mnie do dziś - przyznała, unosząc brwi i wzdychając - a jak u was kwestie rodzeństwa? Billy w ogóle jakieś ma? - zapytała, zaciekawiona jak to wygląda. No wszystkie ciekawostki ją interesowały! To było naprawdę fascynujące, pierwsze etapy związku, no. Kiedy wszystko jest nowe, ekscytujące i w ogóle.
- No… mówiłam mu wielokrotnie o różnych sprawach, ale z Haydenem rozmowa jest ciężka - pokręciła powoli głową. A potem lekko wzruszyła ramionami. - Problem polega… na tych wszystkich małych sprawach, które się namnażają. On nie rozumie co to znaczy być w ciąży i uważa co chwilę, że przesadzam. I pewnie przesadzam, pewnie jestem najgorszą żoną, którą zaraz znowu rzuci i… pewnie sama też się boję, że to zrobi, więc się trochę izoluje. Ale on też się izoluje i to o wiele bardziej, od całej ciąży - wyrzuciła z siebie, strasznie chaotycznie, ale próbowała mówić o tylu rzeczach na raz, że się po prostu plątała, manewrując na granicy rozpłakania się. - I ja wiedziałam, że ciąża będzie dla niego ciężka, skoro jego rodzice nie żyją i że w jakiś sposób będzie to odreagowywać, ale czasami się zastanawiam czy naprawdę się z niej cieszy - dodała, ciszej. No skomplikowane to było!
- U mnie najczęściej były krążki, nie trzeba o nich codziennie pamiętać - rzuciła, uśmiechając się lekko - ale to dopiero jak zaczęliśmy z Haydenem być na poważnie razem, już po badaniach i w ogóle. Co prawda Hayden był moim pierwszym facetem, ale on… no używał sobie w życiu. Więc badania to ważna sprawa, czasami można nie wiedzieć, że coś się złapało. I to niekoniecznie od kogoś, ale na saunie, czy gdzieś. Na początku ciąży też mi zrobili pełen panel na choroby weneryczne - przyznała, z lekkim rozbawieniem, ale to była normalka, trzeba się upewnić, że wszystko jest w porządku, żeby nie zaszkodzić dziecku. - I wiesz, nawet jeśli się coś stanie, to nie tak że musicie się decydować na dziecko… mimo bycia w ciąży jestem w stu procentach pro choice - dodała, z lekkim uśmiechem. Nie osądzałaby jej ani trochę, nawet jeśli sama nigdy nie mogłaby przerwać ciąży z Haydenem. Ale Hayden od zawsze był tym starszym mężczyzną, z własnym mieszkaniem i pracą, więc sytuacja była nieporównywalna. I Fin podchodziła do tego zdecydowanie niezdrowo. Bardzo możliwe, że gdyby poroniła, to by sobie tego nigdy nie wybaczyła, mimo że to przecież nie byłaby jej wina.
- Trochę zazdroszczę, nigdy nie miałam okazji poznać rodziców Haydena jako jego partnerka… za to poznałam jego rodzeństwo i mówię ci, jedna z jego sióstr nienawidzi mnie do dziś - przyznała, unosząc brwi i wzdychając - a jak u was kwestie rodzeństwa? Billy w ogóle jakieś ma? - zapytała, zaciekawiona jak to wygląda. No wszystkie ciekawostki ją interesowały! To było naprawdę fascynujące, pierwsze etapy związku, no. Kiedy wszystko jest nowe, ekscytujące i w ogóle.
- No… mówiłam mu wielokrotnie o różnych sprawach, ale z Haydenem rozmowa jest ciężka - pokręciła powoli głową. A potem lekko wzruszyła ramionami. - Problem polega… na tych wszystkich małych sprawach, które się namnażają. On nie rozumie co to znaczy być w ciąży i uważa co chwilę, że przesadzam. I pewnie przesadzam, pewnie jestem najgorszą żoną, którą zaraz znowu rzuci i… pewnie sama też się boję, że to zrobi, więc się trochę izoluje. Ale on też się izoluje i to o wiele bardziej, od całej ciąży - wyrzuciła z siebie, strasznie chaotycznie, ale próbowała mówić o tylu rzeczach na raz, że się po prostu plątała, manewrując na granicy rozpłakania się. - I ja wiedziałam, że ciąża będzie dla niego ciężka, skoro jego rodzice nie żyją i że w jakiś sposób będzie to odreagowywać, ale czasami się zastanawiam czy naprawdę się z niej cieszy - dodała, ciszej. No skomplikowane to było!
mów mi/kontakt
paula
a
Adoptowana studentka biochemii, która dostała mieszkanie od rodziców, na życie zarabiając jako kelnerka w jednej z restauracji. Ma kapryśnego kota imieniem Luna, głowę pełną szalonych pomysłów i chaos w życiu, nad którym udaje jej się zapanować jedynie dzięki Billy'emu, któremu już dawno oddała serce na wyłączność.
23
165
-Jak chcesz mogę przyjechać jak będziesz rodzić. Nie wiem, czy będę mogła na to patrzeć, ale wiesz, zawsze to jakieś towarzystwo - powiedziała, uśmiechając się do niej. Poród był zdecydowanie czymś, o czym Mia nawet nie chciała myśleć. To wszystko wydawało jej się dziwnie obrzydliwe i chociaż nie powinno, aktualnie tak na to patrzyła. Może kiedyś, kiedy sama będzie w ciąży, jej poglądy ulegną zmianie, ale to faktycznie potrzebowała czasu. Póki co sama ciąża nie była tak tragiczna, jak właśnie perspektywa wypchnięcia z siebie dziecka.
-Prawdę powiedziawszy nie lubię chodzić do ginekologa. Ale staram się co pół roku, bo chociaż nie podejrzewam Billy’ego o zarażenie mnie czymkolwiek, bo mimo wszystko o siebie dba, tak jest tak jak mówisz - nigdy nie wiesz, jak coś złapiesz. Równie dobrze może mnie uczulić żel pod prysznic - rzuciła, lekko ramionami wzruszając. Ciekawe, jakby przyjaciółka zareagowała, gdyby jej powiedziała, że do ginekologa to ona poszła po raz pierwszy całkiem niedawno. Nie czuła się komfortowo rozkraczając się przed obcym człowiekiem. A już z pewnością nigdy nie poszłaby do faceta. Baba to przynajmniej to samo miała między nogami, przynajmniej z założenia. - Niby nie musiałabym, ale wiesz, nie jestem pewna, czy umiałabym usunąć. Jasne, mówi się o tym wiele i w ogóle, ale po prostu wolę zapobiegać - rzuciła. Nie myślała o aborcji, tabletkach po, ani niczym takim, ale to głównie dlatego, że nigdy nie umiała. Jasne, uprawiała sporo seksu w swoim życiu, ale w większości było to z osobami, z którymi aktualnie się umawiała. Nie do końca pasowało do niej posiadanie kogoś na jedną noc.
-Czemu cię nienawidzi? Przecież ciebie nawet nie da się nie lubić - skomentowała, lekko brwi unosząc. No jej zdaniem Finley była kochaną osóbką, na którą chyba nawet sama Mia nie umiałaby się gniewać, a co dopiero mówić o tak silnie negatywnym odczuciu jak nienawiść. I to jeszcze siostra jej męża? Zazwyczaj rodzeństwo nie miało niczego do partnerów, a tu proszę. - Ma i to całkiem sporo. I kuzynów. Prawdę powiedziawszy nie dali mi odczuć, że mnie nie lubią, ale też nie dali odczuć, że mnie jakoś szczególnie lubią. Myślę, że za mało czasu spędziliśmy razem, dlatego są póki co nastawieni do mnie neutralnie. Chociaż jeden z kuzynów Billy’ego powiedział, że muszę być nieźle wytrwała skoro z nim jestem i że mam na niego dobry wpływ - zaśmiała się. Pewnie gdyby wiedzieli, jakie szaleństwa Walker wprowadza do życia chłopaka, to z miejsca zmieniliby zdanie, ale póki co trzymała ich w takim przekonaniu, w jakim sami żyli.
-Faceci jednak są mało kapujący, wiesz? Chciałabym, żeby kiedyś mieli okres. Zobaczyliby jak to jest. Albo zaszli w ciąże i dowiedzieli się, jak hormony daję się we znaki - westchnęła. Płeć brzydka serio czasami bywałą taka ograniczona. - Mówiłaś mu o tych wszystkich obawach? Wiem, rozmowa z nim jest ciężka, ale powinien wiedzieć, jak się czujesz. Tak szczerze.
Finley Lyons
-Prawdę powiedziawszy nie lubię chodzić do ginekologa. Ale staram się co pół roku, bo chociaż nie podejrzewam Billy’ego o zarażenie mnie czymkolwiek, bo mimo wszystko o siebie dba, tak jest tak jak mówisz - nigdy nie wiesz, jak coś złapiesz. Równie dobrze może mnie uczulić żel pod prysznic - rzuciła, lekko ramionami wzruszając. Ciekawe, jakby przyjaciółka zareagowała, gdyby jej powiedziała, że do ginekologa to ona poszła po raz pierwszy całkiem niedawno. Nie czuła się komfortowo rozkraczając się przed obcym człowiekiem. A już z pewnością nigdy nie poszłaby do faceta. Baba to przynajmniej to samo miała między nogami, przynajmniej z założenia. - Niby nie musiałabym, ale wiesz, nie jestem pewna, czy umiałabym usunąć. Jasne, mówi się o tym wiele i w ogóle, ale po prostu wolę zapobiegać - rzuciła. Nie myślała o aborcji, tabletkach po, ani niczym takim, ale to głównie dlatego, że nigdy nie umiała. Jasne, uprawiała sporo seksu w swoim życiu, ale w większości było to z osobami, z którymi aktualnie się umawiała. Nie do końca pasowało do niej posiadanie kogoś na jedną noc.
-Czemu cię nienawidzi? Przecież ciebie nawet nie da się nie lubić - skomentowała, lekko brwi unosząc. No jej zdaniem Finley była kochaną osóbką, na którą chyba nawet sama Mia nie umiałaby się gniewać, a co dopiero mówić o tak silnie negatywnym odczuciu jak nienawiść. I to jeszcze siostra jej męża? Zazwyczaj rodzeństwo nie miało niczego do partnerów, a tu proszę. - Ma i to całkiem sporo. I kuzynów. Prawdę powiedziawszy nie dali mi odczuć, że mnie nie lubią, ale też nie dali odczuć, że mnie jakoś szczególnie lubią. Myślę, że za mało czasu spędziliśmy razem, dlatego są póki co nastawieni do mnie neutralnie. Chociaż jeden z kuzynów Billy’ego powiedział, że muszę być nieźle wytrwała skoro z nim jestem i że mam na niego dobry wpływ - zaśmiała się. Pewnie gdyby wiedzieli, jakie szaleństwa Walker wprowadza do życia chłopaka, to z miejsca zmieniliby zdanie, ale póki co trzymała ich w takim przekonaniu, w jakim sami żyli.
-Faceci jednak są mało kapujący, wiesz? Chciałabym, żeby kiedyś mieli okres. Zobaczyliby jak to jest. Albo zaszli w ciąże i dowiedzieli się, jak hormony daję się we znaki - westchnęła. Płeć brzydka serio czasami bywałą taka ograniczona. - Mówiłaś mu o tych wszystkich obawach? Wiem, rozmowa z nim jest ciężka, ale powinien wiedzieć, jak się czujesz. Tak szczerze.
Finley Lyons
mów mi/kontakt
Queen Kiki #9085
a
- To kochane, że proponujesz, ale nie chce cię narażać na takie stresy i widoki - przyznała, z rozbawieniem lekkim. - I nie martw się, ja nawet nie chce sobie wyobrażać jakim cudem to dziecko ze mnie ma wyjść i jak po tym wszystkim będzie wyglądać moja biedna wagina… - mruknęła cicho, ale z obawą. No ale hej, nie ma się co oszukiwać, poród to była ciężka sprawa! Więc Mia Walker lepiej jak się skupi na przyjemniejszych okołowaginalnych sprawach, okej.
- Przede wszystkim musisz się chociaż raz w roku upewniać, że nie grozi ci rak szyjki macicy, jajnika albo piersi, to ważne żeby to kontrolować. Można się też zaszczepić przeciw wirusowi HPV i zmniejszyć ryzyko złapania, w Planned Parenthood chyba nawet mają to częściowo opłacone… ale nie wiem jak jest teraz, szczepiłam się jak byłam nastolatką - przyznała szczerze. Było to ważne, dbanie o swoje zdrowie, zwłaszcza że te raki akurat wciąż zabierały zdecydowanie zbyt wiele kobiet! I w sumie Mia była jeszcze młoda, więc jej wiek nie był aż taki szokujący na pierwszą wizytę, raczej dość popularny. I lepiej teraz, niż dopiero jako 25 latka starająca się o dziecko, bez powodzenia. A ginekolog to lekarz jak lekarz, trzeba go odwiedzać, tak po prostu, jak dentystę, czy innych lekarzy. Ale dobrze jest wybrać kogoś, przy kim się będzie czuło dobrze i komfortowo.
- To na pewno lepsze dla organizmu - przytaknęła, z delikatnym uśmiechem. Tabletka po czy tabletki do aborcji farmakologicznej sprawiają, że najczęściej kobieta niezbyt dobrze się czuje po przyjęciu ich, więc bez sensu się na to narażać. I oczywiście na stres! Ale no, lepsze to niż niechciana ciąża. Aborcja była obarczona zbyt dużą stygmą społeczną, zupełnie niesłusznie, bo ponad 95% badanych kobiet nie żałuje swojej decyzji, a z czasem ta liczba tylko wzrasta.
- Bo jest po prostu nienormalna, jest też absolutną hipokrytką i… po prostu niezbyt miłą kobietą - westchnęła ciężko. - Próbowałam się z nią pogodzić i dogadać, naprawdę próbowałam, ale ona chyba musi mieć wrogów wszędzie wokół siebie - podsumowała, wzruszając lekko ramionami. Teraz, kiedy mieszkały tak daleko od siebie żyło jej się o wiele lepiej, ale jak jechali tam na święta, czy coś, to nie były to przyjemne rodzinne spotkania.
- A w jakim są wieku, starsi od Ciebie? - zapytała, bo czasami to było powodem, zbyt duża przepaść wiekowa. - Zapytaj się Billa kogo najbardziej lubi i z nimi spróbuj się najpierw zaprzyjaźnić - zaproponowała, z rozbawieniem, bo była przekonana, że Mia nie będzie miała z tym problemu. Bo kto i za co miałby ją hejtować?
- Ojej, a co to znaczy dobry wpływ? Billy jest typem niegrzecznego chłopca? - zapytała, podłapując oczywiście od razu temat i sięgając po kolejny kawałek pizzy, bo była bardzo dobra.
- Tak, to byłoby przydatne, ciążą jest strasznie męcząca - przyznała, kładąc dłoń na swoim brzuchu - i nawet nie chce myśleć o tym cholernym porodzie… - dodała ciszej, a potem powoli pokręciła głową. - Mówiłam, zwykle w trakcie kłótni, ale do niego jakby to wszystko nie dociera. Albo ma coś innego w głowie, o czym nie chce mi powiedzieć, więc będę musiała się z nim jeszcze cztery razy pokłócić, aż w końcu się wygada - dodała, mrużąc lekko oczy. Ciężkie było życie z Lyonsem.
- Przede wszystkim musisz się chociaż raz w roku upewniać, że nie grozi ci rak szyjki macicy, jajnika albo piersi, to ważne żeby to kontrolować. Można się też zaszczepić przeciw wirusowi HPV i zmniejszyć ryzyko złapania, w Planned Parenthood chyba nawet mają to częściowo opłacone… ale nie wiem jak jest teraz, szczepiłam się jak byłam nastolatką - przyznała szczerze. Było to ważne, dbanie o swoje zdrowie, zwłaszcza że te raki akurat wciąż zabierały zdecydowanie zbyt wiele kobiet! I w sumie Mia była jeszcze młoda, więc jej wiek nie był aż taki szokujący na pierwszą wizytę, raczej dość popularny. I lepiej teraz, niż dopiero jako 25 latka starająca się o dziecko, bez powodzenia. A ginekolog to lekarz jak lekarz, trzeba go odwiedzać, tak po prostu, jak dentystę, czy innych lekarzy. Ale dobrze jest wybrać kogoś, przy kim się będzie czuło dobrze i komfortowo.
- To na pewno lepsze dla organizmu - przytaknęła, z delikatnym uśmiechem. Tabletka po czy tabletki do aborcji farmakologicznej sprawiają, że najczęściej kobieta niezbyt dobrze się czuje po przyjęciu ich, więc bez sensu się na to narażać. I oczywiście na stres! Ale no, lepsze to niż niechciana ciąża. Aborcja była obarczona zbyt dużą stygmą społeczną, zupełnie niesłusznie, bo ponad 95% badanych kobiet nie żałuje swojej decyzji, a z czasem ta liczba tylko wzrasta.
- Bo jest po prostu nienormalna, jest też absolutną hipokrytką i… po prostu niezbyt miłą kobietą - westchnęła ciężko. - Próbowałam się z nią pogodzić i dogadać, naprawdę próbowałam, ale ona chyba musi mieć wrogów wszędzie wokół siebie - podsumowała, wzruszając lekko ramionami. Teraz, kiedy mieszkały tak daleko od siebie żyło jej się o wiele lepiej, ale jak jechali tam na święta, czy coś, to nie były to przyjemne rodzinne spotkania.
- A w jakim są wieku, starsi od Ciebie? - zapytała, bo czasami to było powodem, zbyt duża przepaść wiekowa. - Zapytaj się Billa kogo najbardziej lubi i z nimi spróbuj się najpierw zaprzyjaźnić - zaproponowała, z rozbawieniem, bo była przekonana, że Mia nie będzie miała z tym problemu. Bo kto i za co miałby ją hejtować?
- Ojej, a co to znaczy dobry wpływ? Billy jest typem niegrzecznego chłopca? - zapytała, podłapując oczywiście od razu temat i sięgając po kolejny kawałek pizzy, bo była bardzo dobra.
- Tak, to byłoby przydatne, ciążą jest strasznie męcząca - przyznała, kładąc dłoń na swoim brzuchu - i nawet nie chce myśleć o tym cholernym porodzie… - dodała ciszej, a potem powoli pokręciła głową. - Mówiłam, zwykle w trakcie kłótni, ale do niego jakby to wszystko nie dociera. Albo ma coś innego w głowie, o czym nie chce mi powiedzieć, więc będę musiała się z nim jeszcze cztery razy pokłócić, aż w końcu się wygada - dodała, mrużąc lekko oczy. Ciężkie było życie z Lyonsem.
mów mi/kontakt
paula
a
Adoptowana studentka biochemii, która dostała mieszkanie od rodziców, na życie zarabiając jako kelnerka w jednej z restauracji. Ma kapryśnego kota imieniem Luna, głowę pełną szalonych pomysłów i chaos w życiu, nad którym udaje jej się zapanować jedynie dzięki Billy'emu, któremu już dawno oddała serce na wyłączność.
23
165
-Wiesz, że nigdy aż tak bardzo się nad tym nie zastanawiałam, raczej niewiele myśląc o takich rzeczach? Niby się wie, że zdrowie jest ważne, ale z natury człowiek jakoś nie dopuszcza do siebie myśli, że coś takiego mogłoby mu grozić - powiedziała. Owszem, czytała wiele artykułów, co rusz widziała w internecie, że jest jakaś akcja na szczepienia czy badania, ale jakoś nigdy nie skupiała się na tym na tyle, aby pofatygować się w tym celu do lekarza. Jasne, do ginekologa chodziła, bo mimo wszystko miała aktywne życie seksualne i wolała monitorować wszystko zawczasu, ale jeśli chodziło o raka, jakoś nie kodowała. Może warto było jednak zrobić sobie badania pod tym kątem?
-Czyli jak rozumiem jest typem osoby, która po prostu musi mieć do kogoś jakiś problem. Skoro próbowałaś się z nią pogodzić, to nie rozumiem, jaki ona ma dalej problem, poważnie. Najgorzej, że na rodzinnych spotkaniach takie osoby wprowadzają najgorszą atmosferę - stwierdziła, wgryzając się po raz kolejny w kawałek pizzy. Ciekawe, czy uda jej się to wszystko w siebie zmieścić, czy jednak nie będzie miała dnia na jedzenie. Z Billym dość często robili sobie zawody w pałaszowaniu, ale Finley wolałaby to oszczędzić. Jeszcze niespodziewanie przez hormony by jej tutaj zwymiotowała, a wolałaby uniknąć podobnego zdarzenia, głównie ze względu na przyjaciółkę.
-Tak, znacznie starsi. Znaczy no, niektórzy są starsi nawet od Billy’ego, ale póki co nikomu to nie przeszkadza Chyba. No a przynajmniej nikt nie komentował tego w żaden sposób - uśmiechnęła się. Chciała oczywiście, aby rodzina chłopaka ją polubiła, ale nawet jeśli coś w międzyczasie pójdzie nie tak, miała nadzieję, że mimo wszystko Harrington stanie po jej stronie. Z doświadczenia wiedziała, że wiele konfliktów w związku brała się z powodu rodziny, która zawsze musiała się wtrącić. - A wiesz, że to jest całkiem dobry pomysł - skinęła głową. Jakoś trzeba było sobie radzić, a na dobrą sprawę, jeśli dotrze w odpowiedni sposób do ulubionego kuzyna chłopaka, reszta powinna pójść z górki.
-Myślę, że był. Był też typowym bawidamkiem, który uwielbiał zmieniać dziewczyny. No i z tego co wiem, jestem pierwszą osobą, z którą faktycznie jest w związku, więc to poniekąd powód do dumy - zaśmiała się. No skoro żadnej innej się nie udało, to Mia faktycznie mogła być zadowolona. - Szkoda, że nie da się czytać w myślach. Wtedy życie byłoby znacznie łatwiejsze - westchnęła.
Skupiły się ostatecznie na przyjemniejszych tematach, przy okazji zajadając się pizzą. A kiedy na stole nie zostało już nic innego, Mia zadbałą o to, by jej przyjaciółka w całości i bez problemów dotarła do domu.
zt. x2
Finley Lyons
-Czyli jak rozumiem jest typem osoby, która po prostu musi mieć do kogoś jakiś problem. Skoro próbowałaś się z nią pogodzić, to nie rozumiem, jaki ona ma dalej problem, poważnie. Najgorzej, że na rodzinnych spotkaniach takie osoby wprowadzają najgorszą atmosferę - stwierdziła, wgryzając się po raz kolejny w kawałek pizzy. Ciekawe, czy uda jej się to wszystko w siebie zmieścić, czy jednak nie będzie miała dnia na jedzenie. Z Billym dość często robili sobie zawody w pałaszowaniu, ale Finley wolałaby to oszczędzić. Jeszcze niespodziewanie przez hormony by jej tutaj zwymiotowała, a wolałaby uniknąć podobnego zdarzenia, głównie ze względu na przyjaciółkę.
-Tak, znacznie starsi. Znaczy no, niektórzy są starsi nawet od Billy’ego, ale póki co nikomu to nie przeszkadza Chyba. No a przynajmniej nikt nie komentował tego w żaden sposób - uśmiechnęła się. Chciała oczywiście, aby rodzina chłopaka ją polubiła, ale nawet jeśli coś w międzyczasie pójdzie nie tak, miała nadzieję, że mimo wszystko Harrington stanie po jej stronie. Z doświadczenia wiedziała, że wiele konfliktów w związku brała się z powodu rodziny, która zawsze musiała się wtrącić. - A wiesz, że to jest całkiem dobry pomysł - skinęła głową. Jakoś trzeba było sobie radzić, a na dobrą sprawę, jeśli dotrze w odpowiedni sposób do ulubionego kuzyna chłopaka, reszta powinna pójść z górki.
-Myślę, że był. Był też typowym bawidamkiem, który uwielbiał zmieniać dziewczyny. No i z tego co wiem, jestem pierwszą osobą, z którą faktycznie jest w związku, więc to poniekąd powód do dumy - zaśmiała się. No skoro żadnej innej się nie udało, to Mia faktycznie mogła być zadowolona. - Szkoda, że nie da się czytać w myślach. Wtedy życie byłoby znacznie łatwiejsze - westchnęła.
Skupiły się ostatecznie na przyjemniejszych tematach, przy okazji zajadając się pizzą. A kiedy na stole nie zostało już nic innego, Mia zadbałą o to, by jej przyjaciółka w całości i bez problemów dotarła do domu.
zt. x2
Finley Lyons
mów mi/kontakt
Queen Kiki #9085