a
mów mi/kontakt
administrator
a
#1 + Outfit
Billy lubił pracę na recepcji. Szybko łapał kontakt z odwiedzającymi hotel gośćmi i polecał im ciekawe miejsca do zwiedzania. Czasem nawet z niektórymi gadało mu się tak dobrze, że utrzymywał z nimi kontakt poza pracą, a nawet zdarzało się, że wypili razem drinka czy piwo w jakimś barze do którego akurat poszedł. Póki co nie było problemu, którego by nie rozwiązał jakąś zniżką czy zmianą pokoju na inny, bo słońce raziło księżniczkę po oczach od rana. Chociaż czasem musiał się mocno powstrzymywać, żeby nie walnąć jakiegoś roszczeniowca, któremu nie pasował odcień bieli czy smak wody, ale po pracy nagradzał się dużą porcją whisky, żeby ukoić zszargane nerwy. Chociaż jeszcze jedna rzecz wynagradzała mu to wszystko. Obecność pewnej pokojówki za którą wodził oczami odkąd zaczęła u nich pracować. Podobał mu się jej uśmiech, który od razu sprawiał, że dzień był piękniejszy. Wiedział, że dziewczyna nie ma łatwo w życiu i pracuje na dwie zmiany, żeby utrzymać siebie i spłacić długi ojca. Chciał jej nawet pomóc, ale bał się, że tą propozycją ją urazi, więc siedział cicho. Jednak po cichu liczył, że któregoś dnia da sobie pomóc. Póki co starał się z nią zaprzyjaźnić, flirtując z nią od czasu do czasu, bo czemu by nie? Teoretycznie oboje byli w pracy i romanse powinny być zakazane ale, że hotel należał do jego rodziny chyba przymkną na to oko, nie?
Dzisiejszy dzień był akurat bardzo spokojny. Załatwił od rana co potrzeba i teoretycznie mógłby się lenić, ale żeby nie siedzieć jak kołek porządkował papiery na biurku, bo zrobił się tam niezły bałagan, a jakoś wcześniej nie było mu prędko do ogarniania tego. Odkładał na bok papiery, które będą im jeszcze potrzebne, a te stare ale niepotrzebne wrzucał do niszczarki, więc jedyne co było słychać w recepcji to dźwięk niszczarki i cicha muzyka lecąca z radia. W międzyczasie popijał swoją ulubioną kawę, a po głowie już chodziła mu jakaś pizza czy inny tłusty przysmak, który pewnie ubrudziłby mu białą koszulkę i nie wyglądałby już tak ładnie jak teraz.
Charlotte Cowen
Billy lubił pracę na recepcji. Szybko łapał kontakt z odwiedzającymi hotel gośćmi i polecał im ciekawe miejsca do zwiedzania. Czasem nawet z niektórymi gadało mu się tak dobrze, że utrzymywał z nimi kontakt poza pracą, a nawet zdarzało się, że wypili razem drinka czy piwo w jakimś barze do którego akurat poszedł. Póki co nie było problemu, którego by nie rozwiązał jakąś zniżką czy zmianą pokoju na inny, bo słońce raziło księżniczkę po oczach od rana. Chociaż czasem musiał się mocno powstrzymywać, żeby nie walnąć jakiegoś roszczeniowca, któremu nie pasował odcień bieli czy smak wody, ale po pracy nagradzał się dużą porcją whisky, żeby ukoić zszargane nerwy. Chociaż jeszcze jedna rzecz wynagradzała mu to wszystko. Obecność pewnej pokojówki za którą wodził oczami odkąd zaczęła u nich pracować. Podobał mu się jej uśmiech, który od razu sprawiał, że dzień był piękniejszy. Wiedział, że dziewczyna nie ma łatwo w życiu i pracuje na dwie zmiany, żeby utrzymać siebie i spłacić długi ojca. Chciał jej nawet pomóc, ale bał się, że tą propozycją ją urazi, więc siedział cicho. Jednak po cichu liczył, że któregoś dnia da sobie pomóc. Póki co starał się z nią zaprzyjaźnić, flirtując z nią od czasu do czasu, bo czemu by nie? Teoretycznie oboje byli w pracy i romanse powinny być zakazane ale, że hotel należał do jego rodziny chyba przymkną na to oko, nie?
Dzisiejszy dzień był akurat bardzo spokojny. Załatwił od rana co potrzeba i teoretycznie mógłby się lenić, ale żeby nie siedzieć jak kołek porządkował papiery na biurku, bo zrobił się tam niezły bałagan, a jakoś wcześniej nie było mu prędko do ogarniania tego. Odkładał na bok papiery, które będą im jeszcze potrzebne, a te stare ale niepotrzebne wrzucał do niszczarki, więc jedyne co było słychać w recepcji to dźwięk niszczarki i cicha muzyka lecąca z radia. W międzyczasie popijał swoją ulubioną kawę, a po głowie już chodziła mu jakaś pizza czy inny tłusty przysmak, który pewnie ubrudziłby mu białą koszulkę i nie wyglądałby już tak ładnie jak teraz.
Charlotte Cowen
mów mi/kontakt
kiitty#9373
a
#1
Może nie miałam łatwego życia i pięknego jak niektórzy, ale nie miałam na co w sumie narzekać. Mam pracę, a nawet wie. Swoje cztery ściany w mieszkaniu oraz własne miejsce bez żadnych butelek na drodze lub innych nie za ciekawych sytuacji. Co prawda nadal martwiłam się o tego swojego ojca, ale tak chyba będzie do momentu aż najpewniej nie zniknie z tego świata. Dzisiaj akurat jedynie miałam jedną zmianę, dzięki czemu mogłam odpocząć oraz rozmyślić plan nad zmianą czego we własnym mieszkaniu. Lecz takie myśli na razie zostawię na potem, teraz muszę ogarnąć dwa pokoje po gościach. Dobrze, że chociaż pogoda była przyjemna przez co mogłam bez problemu wywietrzyć pomieszczenia, wymienić każą kołdrę i położyć na niej czekoladkę na zakończenie perfekcyjnej pracy. Przecież każdy lubi małą słodycz na poduszce, nawet jeśli jest singlem to zawsze taka mała czekoladka potrafiła komuś podnieść poziom cukru. Nawet poprawić komuś humor na parę godzin, dlatego po ogarnięciu jednego pokoju, przeszłam do kolejnego. Tutaj praca też poszła równie sprawnie co poprzednim pomieszczeniu. Jedynie musiałam dołożyć więcej nowych ręczników, poprawić zasłony oraz dodać kolejne mydełka. Bo dziwnym trafem zniknęły z łazienki. W sumie to nie rozumiem ludzi, przecież to tylko małe mydełko lub szampon. Wykorzystać go można maksymalnie dwa razy lub trzy. I to jeszcze jak będzie się brało w jakieś małej ilości, a że zawsze wystawiamy więcej niż trzy to nie dziwne, że zawsze znajdą się klienci co jednak uważają inaczej i takie rzeczy są po prostu w tym co zapłacili. Westchnęłam dokładając co trzeba, zabrałam śmieci i wrzuciłam na swój wózeczek. Zamknęłam drzwi i poszłam w kierunku kantorku gdzie zazwyczaj zostawiałam wszystkie środki do sprzątania oraz rzeczy, które miałam wystawić po poprzednich osobach. W drodze do recepcji jeszcze zaniosłam brudne prześcieradła oraz ręczniki. Zebrałam jeszcze inne przygotowane przez swoją koleżankę i wstawiłam je aby się wyprały. Nudzą się skierowałam się co Harrington'a, po drodze bawiłam się kluczami które miałam mu oddać. Oczywiście jak zwykle pił swoją kawę, jak to o tej porze. Czasem to jednak przesadzał on z tą kawą. Oparłam się o ścianę naprzeciwko chłopaka. Było tak cicho, że jedyny dźwięk jaki był słyszalny to owe radio oraz niszczarka. W sumie teraz jedyne co mi zostało to czekanie aż mnie zauważy. Uśmiechnęłam się zadziornie widząc jak skupił się na niszczeniu papierków.
Billy Harrington
Może nie miałam łatwego życia i pięknego jak niektórzy, ale nie miałam na co w sumie narzekać. Mam pracę, a nawet wie. Swoje cztery ściany w mieszkaniu oraz własne miejsce bez żadnych butelek na drodze lub innych nie za ciekawych sytuacji. Co prawda nadal martwiłam się o tego swojego ojca, ale tak chyba będzie do momentu aż najpewniej nie zniknie z tego świata. Dzisiaj akurat jedynie miałam jedną zmianę, dzięki czemu mogłam odpocząć oraz rozmyślić plan nad zmianą czego we własnym mieszkaniu. Lecz takie myśli na razie zostawię na potem, teraz muszę ogarnąć dwa pokoje po gościach. Dobrze, że chociaż pogoda była przyjemna przez co mogłam bez problemu wywietrzyć pomieszczenia, wymienić każą kołdrę i położyć na niej czekoladkę na zakończenie perfekcyjnej pracy. Przecież każdy lubi małą słodycz na poduszce, nawet jeśli jest singlem to zawsze taka mała czekoladka potrafiła komuś podnieść poziom cukru. Nawet poprawić komuś humor na parę godzin, dlatego po ogarnięciu jednego pokoju, przeszłam do kolejnego. Tutaj praca też poszła równie sprawnie co poprzednim pomieszczeniu. Jedynie musiałam dołożyć więcej nowych ręczników, poprawić zasłony oraz dodać kolejne mydełka. Bo dziwnym trafem zniknęły z łazienki. W sumie to nie rozumiem ludzi, przecież to tylko małe mydełko lub szampon. Wykorzystać go można maksymalnie dwa razy lub trzy. I to jeszcze jak będzie się brało w jakieś małej ilości, a że zawsze wystawiamy więcej niż trzy to nie dziwne, że zawsze znajdą się klienci co jednak uważają inaczej i takie rzeczy są po prostu w tym co zapłacili. Westchnęłam dokładając co trzeba, zabrałam śmieci i wrzuciłam na swój wózeczek. Zamknęłam drzwi i poszłam w kierunku kantorku gdzie zazwyczaj zostawiałam wszystkie środki do sprzątania oraz rzeczy, które miałam wystawić po poprzednich osobach. W drodze do recepcji jeszcze zaniosłam brudne prześcieradła oraz ręczniki. Zebrałam jeszcze inne przygotowane przez swoją koleżankę i wstawiłam je aby się wyprały. Nudzą się skierowałam się co Harrington'a, po drodze bawiłam się kluczami które miałam mu oddać. Oczywiście jak zwykle pił swoją kawę, jak to o tej porze. Czasem to jednak przesadzał on z tą kawą. Oparłam się o ścianę naprzeciwko chłopaka. Było tak cicho, że jedyny dźwięk jaki był słyszalny to owe radio oraz niszczarka. W sumie teraz jedyne co mi zostało to czekanie aż mnie zauważy. Uśmiechnęłam się zadziornie widząc jak skupił się na niszczeniu papierków.
Billy Harrington
mów mi/kontakt
M.
a
Billy miał łatwe życie w porównaniu do Charlottte. Dostawał to co chciał, miał kochających rodziców i super siostrę o którą dbał. Była jego skarbem chociaż czasem wpadała w kłopoty i musiał ją ratować. Dla niej i dla mamy zrobiłby wszystko. Dbał o kobiety, które były dla niego ważne i nigdy nie dopuściłby do takiej sytuacji, że siostra albo matka musiałyby rzucić wszystko i pracować, żeby spłacać jego długi. Billy sam zapierdalałby nawet na trzy etaty, żeby mieli za co żyć jeśli byłaby taka potrzeba. Nie potrafił zrozumieć jak czyiś ojciec — a do tego głowa rodziny — doprowadził do takiego stanu swoją rodzinę. Można się załamać i mieć chwilowego doła, ale ile można? Oj na pewno by się z jej ojcem nie dogadał gdyby miał okazję go kiedyś spotkać. Pewnie jeszcze nagadałby mu od siebie, żeby wziął się w garść i zaczął pracować, żeby spłacić długi, a nie jest córka marnuje sobie życie pracując na dwa etaty zamiast korzystać z życia.
Niszczarka chodziła w najlepsze, tworząc z muzyką płynącą z radia jakiś dziwny mix. Brzmiał nawet zabawnie i gdyby nie strach, że jakiś gość go zauważy, wystraszy się i ucieknie zacząłby tańczyć co przecież uwielbiał. Chociaż może jeśli tym gościem okazałaby się ładna dziewczyna poleciałaby na jego zgrabny tyłek, który w tych spodniach wyglądał wyjątkowo korzystnie? Czasem nawet humor mu się poprawiał kiedy jakaś dziewczyna go podrywała. Parę lat temu powiedziałby, że jest w swoim żywiole. Poderwał dość dużą ilość dziewczyn w swoim życiu, które porzucał gdy robiło się zbyt poważnie, ale teraz był zainteresowany tylko jedną. Blondyneczką, która właśnie pojawiła się w jego polu widzenia. Uśmiechnął się szeroko i odłożył papiery, żeby zniszczyć je później i oparł się o kontuar. — Charlotte... widzę, że już ciężko pracujesz. Przerwa? Może napijesz się ze mną kawy? Nikogo nie ma, więc mamy dużo czasu. — zaproponował, wyciągając rękę po klucze do pokoi, które trzymała w rękach, więc podejrzewał, że zrobiła swoje i teraz nie ma nic do roboty. Nikt z gości nie prosił o wymianę pościeli ani sprzątanie. Mógł dzięki temu spędzić trochę czasu z blondynką i może w końcu uda mu się zaprosić ją na randkę? Zwykle mu odmawiała z niewiadomego powodu. Może wiedziała o jego przeszłości i bała się, że potraktuje ją jak poprzednie dziewczyny? Z nią było inaczej. Robiła z nim coś takiego, że chciał się zmienić. Dla niej. A nawet nie dała się zaprosić na randkę. To było dziwne, ale prawdziwe. Ale może kawy chociaż na razie mu nie odmówi?
Charlotte Cowen
Niszczarka chodziła w najlepsze, tworząc z muzyką płynącą z radia jakiś dziwny mix. Brzmiał nawet zabawnie i gdyby nie strach, że jakiś gość go zauważy, wystraszy się i ucieknie zacząłby tańczyć co przecież uwielbiał. Chociaż może jeśli tym gościem okazałaby się ładna dziewczyna poleciałaby na jego zgrabny tyłek, który w tych spodniach wyglądał wyjątkowo korzystnie? Czasem nawet humor mu się poprawiał kiedy jakaś dziewczyna go podrywała. Parę lat temu powiedziałby, że jest w swoim żywiole. Poderwał dość dużą ilość dziewczyn w swoim życiu, które porzucał gdy robiło się zbyt poważnie, ale teraz był zainteresowany tylko jedną. Blondyneczką, która właśnie pojawiła się w jego polu widzenia. Uśmiechnął się szeroko i odłożył papiery, żeby zniszczyć je później i oparł się o kontuar. — Charlotte... widzę, że już ciężko pracujesz. Przerwa? Może napijesz się ze mną kawy? Nikogo nie ma, więc mamy dużo czasu. — zaproponował, wyciągając rękę po klucze do pokoi, które trzymała w rękach, więc podejrzewał, że zrobiła swoje i teraz nie ma nic do roboty. Nikt z gości nie prosił o wymianę pościeli ani sprzątanie. Mógł dzięki temu spędzić trochę czasu z blondynką i może w końcu uda mu się zaprosić ją na randkę? Zwykle mu odmawiała z niewiadomego powodu. Może wiedziała o jego przeszłości i bała się, że potraktuje ją jak poprzednie dziewczyny? Z nią było inaczej. Robiła z nim coś takiego, że chciał się zmienić. Dla niej. A nawet nie dała się zaprosić na randkę. To było dziwne, ale prawdziwe. Ale może kawy chociaż na razie mu nie odmówi?
Charlotte Cowen
mów mi/kontakt
kiitty#9373
a
Tak naprawdę byłam już w sumie przyzwyczajona do owych zmian. Nie przeszkadzały mi one, ani jakoś nie płakałam z tego powodu. Po prostu jakoś moje ciało oraz organizm przyzwyczaiły się do tego wszystkiego, co może być jednak dziwne. Ale patrzą na to zupełnie innej perspektywy, mogło to wyglądać jakbym nie miała własnego życia tylko latała z jednej pracy do drugiej, a między czasie jedynie spała i jadła, aby organizm jakoś wytrzymał tą ciężką batalie życiową. Może trochę w tym prawdy było, jedynak ile jeszcze ogarniałam wszystko i miałam z tego same pozytywy to mogłam jeszcze tak szaleć. Potem jak organizm zacznie mi się buntować to zacznę się tego jednak bać. Po za tym nie uważałam, że coś mnie omija. Czasami jednak omijają mnie takie rzeczy jak impreza, studia czy inne zachcianki jednak nie przejmuje się tym za bardzo. Inaczej dawno byłabym siwa i pewnie bez włosów.
Ojej chłopka w końcu zauważył, że tutaj tak stałam i bawiłam się kluczami, które muszę oddać. W sumie miałam swoje własne, ale on chyba o tym zapomniał. Ponieważ zawsze jak przechodzę koło tego miejsca, jest jego zmiana to daje mi dane klucze. Przez co jak wiedziałam, że jest Billy ten plik kluczy był w mojej kieszonce stroju roboczego. Na razie było głupio się o to upominać, więc jak chce to niech daje owe klucze. Westchnęłam na jego słowa, może miałam, a może nie. Jednak nudziło mi się, więc mogłam z nim spędzić chwilę czasu za nim polecę po świeże pranie albo coś zupełnie innego będę miała do roboty.
- Billy, a ty jak zwykle pijesz kawę przy papierach - Przekrzywiłam głowę rozbawiona tym wszystkim, oderwałam się od ściany i podeszłam do niego bliżej. Jak dobrze że miałam trampki, najlepsze obuwie do takiej pracy, przysięgam. Rzuciłam najpierw pierwszym plikiem kluczy, a zaraz kolejnym. Mógł je złapać lub i nie, ale niech się pomęczy chwilę. Poprawiłam dzięki wolnym ręką swój kucyk.
- Znów jesteś samotny jak palec, a twoją koleżanką do pogadania to niszczarka? Masz szczęście, że jeszcze mnie tutaj masz- Zwróciłam na to uwagę, czasem bywał roztrzepany przez co nawet po godzinach tutaj siedział i gapił się w telefon lub komputer jak nie było żywej duszy w pomieszczeniu. - Nie za dużo kawy, Harrington jak na początek dnia? Ale niech Ci będzie, wypiję z tobą kawę - Leniwym krokiem do niego podeszłam i usiadłam na ladzie jego biureczka. Ludzi nie było, więc nikomu to nie będzie przeszkadzać. A ja chwilę sobie posiedzę oraz odpocznę.
Billy Harrington
Ojej chłopka w końcu zauważył, że tutaj tak stałam i bawiłam się kluczami, które muszę oddać. W sumie miałam swoje własne, ale on chyba o tym zapomniał. Ponieważ zawsze jak przechodzę koło tego miejsca, jest jego zmiana to daje mi dane klucze. Przez co jak wiedziałam, że jest Billy ten plik kluczy był w mojej kieszonce stroju roboczego. Na razie było głupio się o to upominać, więc jak chce to niech daje owe klucze. Westchnęłam na jego słowa, może miałam, a może nie. Jednak nudziło mi się, więc mogłam z nim spędzić chwilę czasu za nim polecę po świeże pranie albo coś zupełnie innego będę miała do roboty.
- Billy, a ty jak zwykle pijesz kawę przy papierach - Przekrzywiłam głowę rozbawiona tym wszystkim, oderwałam się od ściany i podeszłam do niego bliżej. Jak dobrze że miałam trampki, najlepsze obuwie do takiej pracy, przysięgam. Rzuciłam najpierw pierwszym plikiem kluczy, a zaraz kolejnym. Mógł je złapać lub i nie, ale niech się pomęczy chwilę. Poprawiłam dzięki wolnym ręką swój kucyk.
- Znów jesteś samotny jak palec, a twoją koleżanką do pogadania to niszczarka? Masz szczęście, że jeszcze mnie tutaj masz- Zwróciłam na to uwagę, czasem bywał roztrzepany przez co nawet po godzinach tutaj siedział i gapił się w telefon lub komputer jak nie było żywej duszy w pomieszczeniu. - Nie za dużo kawy, Harrington jak na początek dnia? Ale niech Ci będzie, wypiję z tobą kawę - Leniwym krokiem do niego podeszłam i usiadłam na ladzie jego biureczka. Ludzi nie było, więc nikomu to nie będzie przeszkadzać. A ja chwilę sobie posiedzę oraz odpocznę.
Billy Harrington
mów mi/kontakt
M.
a
Studenckie imprezy to zdecydowanie coś, czego nie powinno się omijać. Balowanie do samego rana, żeby polecieć szybko na egzamin, a potem paść na łóżko i spać do wieczora. Wiele razy Billy nawet nie wracał do domu przez kilka dni bo zabalował ze swoimi kumplami i nie był w stanie wsiąść w auto i jechać trzy godziny do domu. Ktoś pewnie mógłby go odwieźć, ale po co skoro za parę godzin i tak musiałby wracać, i tak w koło Macieju. Aż dziw, że przetrwał tak intensywny czas bez żadnych uszczerbków na zdrowiu i nie zachowywał się teraz jak jakiś upośledzony.
Billy jakoś zapominał, że Charlotte jako pokojówka miała komplet kluczy do wszystkich pokoi i po prostu dawał jej klucze z recepcji, żeby miała jak wejść. Może był roztrzepany, a może nie. Może po prostu chciał się jej jakoś podlizać i robił wszystko, żeby zwróciła na niego uwagę? Nawet jeśli miałby jej codziennie podrzucać rzeczy, które już posiadała, robiłby to. Miałaby go za głupka — którym swoją droga i tak był — ale trudno byłoby o nim zapomnieć, nie? On nie potrafił, chociaż wciąż kusiły go ładne panny meldujące się w hotelu. Przecież jego praca to idealne miejsce na podryw i motyw dla pornosa. Recepcjonista obracający piękne kobiety. Ale on się uparł na jedną i nie odpuszczał. Chociaż jego cierpliwość też nie była wieczna, ale póki co się tym nie martwił.
— A co mam pić? Alkoholu nie mogę. — mruknął, jakby było mu przykro, że nie może pić alkoholu w pracy. Pewnie w taki spokojny dzień nikt by mu nic nie zrobił, ale wolał nie nadużywać dobroci swoich kuzynów. Kawa mu wystarczała. Szczególnie jego ulubiona — z mlekiem i dwoma łyżeczkami cukru. Zaskoczyła go tym rzutem, ale udało mu się złapać oba komplety kluczy i powiesił je na tablicy za sobą. — No widzisz jaki jestem samotny, że aż z niszczarką gadam. Miło, że przyszłaś mnie uratować zanim zwariuję i zacznę gadać ze zszywaczem. — zaśmiał się przysuwając krzesło, żeby miała na czym usiąść i odpocząć. On już się dzisiaj nasiedział i mógł postać. — Kawy nigdy za wiele, darling. Siadaj, a ja się wszystkim zajmę. — zapewnił, ruszając na małe zaplecze gdzie mieli ekspres. Zerknął jeszcze tylko na nią, uśmiechając się pod nosem kiedy usiadła na biurku zamiast na krześle. Wiecznie go zaskakiwała. Zrobił im obu kawę i po chwili wrócił z dwoma kubkami z którego jeden podał blondynce. — Jak za mało cukru to doniosę. — powiedział, siadając na krześle i upił łyk ze swojego kubka.
Charlotte Cowen
Billy jakoś zapominał, że Charlotte jako pokojówka miała komplet kluczy do wszystkich pokoi i po prostu dawał jej klucze z recepcji, żeby miała jak wejść. Może był roztrzepany, a może nie. Może po prostu chciał się jej jakoś podlizać i robił wszystko, żeby zwróciła na niego uwagę? Nawet jeśli miałby jej codziennie podrzucać rzeczy, które już posiadała, robiłby to. Miałaby go za głupka — którym swoją droga i tak był — ale trudno byłoby o nim zapomnieć, nie? On nie potrafił, chociaż wciąż kusiły go ładne panny meldujące się w hotelu. Przecież jego praca to idealne miejsce na podryw i motyw dla pornosa. Recepcjonista obracający piękne kobiety. Ale on się uparł na jedną i nie odpuszczał. Chociaż jego cierpliwość też nie była wieczna, ale póki co się tym nie martwił.
— A co mam pić? Alkoholu nie mogę. — mruknął, jakby było mu przykro, że nie może pić alkoholu w pracy. Pewnie w taki spokojny dzień nikt by mu nic nie zrobił, ale wolał nie nadużywać dobroci swoich kuzynów. Kawa mu wystarczała. Szczególnie jego ulubiona — z mlekiem i dwoma łyżeczkami cukru. Zaskoczyła go tym rzutem, ale udało mu się złapać oba komplety kluczy i powiesił je na tablicy za sobą. — No widzisz jaki jestem samotny, że aż z niszczarką gadam. Miło, że przyszłaś mnie uratować zanim zwariuję i zacznę gadać ze zszywaczem. — zaśmiał się przysuwając krzesło, żeby miała na czym usiąść i odpocząć. On już się dzisiaj nasiedział i mógł postać. — Kawy nigdy za wiele, darling. Siadaj, a ja się wszystkim zajmę. — zapewnił, ruszając na małe zaplecze gdzie mieli ekspres. Zerknął jeszcze tylko na nią, uśmiechając się pod nosem kiedy usiadła na biurku zamiast na krześle. Wiecznie go zaskakiwała. Zrobił im obu kawę i po chwili wrócił z dwoma kubkami z którego jeden podał blondynce. — Jak za mało cukru to doniosę. — powiedział, siadając na krześle i upił łyk ze swojego kubka.
Charlotte Cowen
mów mi/kontakt
kiitty#9373
a
Zastanowiłam się chwilę nad jego odpowiedzią, może alkoholu nie mógł z oczywistych względów. Ale zawsze jednak zostawała jeszcze herbata - herbata która miała w sobie kofeinę, może nie w takiej ilości jak dobra mocna kawa z mlekiem, ale jednak ją posiadała. Nawet zwykła Cola ma w sobie kopa, więc mógł to zamienić na coś zupełnie innego. Jakoś zawsze da się coś zamienić w swoim życiu, a u niego to wręcz konieczność. Dlaczego? Co go nie spotkałam to pił tą kawę, może sama lubię nią pić, a potem chodzić z wielką energią po mieście lecz znałam umiar w jej piciu.
- Cola, herbata, drinki energetyczne..chociaż one są grosze niż ta twoja kawa - Wymieniłam tylko parę możliwości jakie może wprowadzić do swojego życia, a najlepiej jakby pił tylko i wyłącznie wodę. To chyba jedyne co nic nie powoduje jakiś skutków ubocznych czy coś. Może i była bez smaku, ale bardzo mocno bezpieczna.
- Teoretycznie, pewnie zaraz by ktoś przyszedł z twojej rodziny. Więc aż takim wybawieniem chyba nie jestem - Mruknęłam rozbawiona, ale też taka prawda. Wszędzie ktoś był tutaj z jego rodzinki, co dziwne wszyscy się dogadują i problemów żadnych tutaj nie ma. Co naprawdę można poczuć się tu jak w jakieś wielkiej rodzince. Gdzie nie pójdziesz, tam wpadniesz na kogoś z rodziny Harrington'ów. Ale ostatnio miałam parę sposobów, aby jednak unikać niektóre osoby, po obserwacji i czujnym moim okiem wiedziałam o której godzinie zazwyczaj gdzieś idą lub wychodzą. Przez co zazwyczaj sprzątałam albo zbierałam się do wyjścia, ponieważ moja zmiana się akurat skończyła. Wzięłam chętnie ciepły kubek z ciemną cieszą do rąk. Podmuchałam chwilę w ciecz, aby napić się i upewnić się że potrzebuję więcej cukru. Nie lubiłam jak coś było za słodkie, lepiej jak jest gorzkie i wykręca całą twarz niż zasłodzić się na śmierć. - Może być, nie trzeba - Odwróciłam się w jego stronę uśmiechając się, ale co chwilę piłam ciepłą kofeinę. Odstawiłam na blat kubek i zmieniłam trochę pozycję, ponieważ z czasem było mi po prostu niewygodnie.
- Dzisiaj jesteś tutaj do końca, czy znów uda Ci się wrobić kogoś aby siedział na twojej zmianie? - Spytałam się ciekawa, nie raz tak było. Ale chyba nikt tego jeszcze nie zauważył, a jak tak to żadnej skargi na niego nie było.
Billy Harrington
- Cola, herbata, drinki energetyczne..chociaż one są grosze niż ta twoja kawa - Wymieniłam tylko parę możliwości jakie może wprowadzić do swojego życia, a najlepiej jakby pił tylko i wyłącznie wodę. To chyba jedyne co nic nie powoduje jakiś skutków ubocznych czy coś. Może i była bez smaku, ale bardzo mocno bezpieczna.
- Teoretycznie, pewnie zaraz by ktoś przyszedł z twojej rodziny. Więc aż takim wybawieniem chyba nie jestem - Mruknęłam rozbawiona, ale też taka prawda. Wszędzie ktoś był tutaj z jego rodzinki, co dziwne wszyscy się dogadują i problemów żadnych tutaj nie ma. Co naprawdę można poczuć się tu jak w jakieś wielkiej rodzince. Gdzie nie pójdziesz, tam wpadniesz na kogoś z rodziny Harrington'ów. Ale ostatnio miałam parę sposobów, aby jednak unikać niektóre osoby, po obserwacji i czujnym moim okiem wiedziałam o której godzinie zazwyczaj gdzieś idą lub wychodzą. Przez co zazwyczaj sprzątałam albo zbierałam się do wyjścia, ponieważ moja zmiana się akurat skończyła. Wzięłam chętnie ciepły kubek z ciemną cieszą do rąk. Podmuchałam chwilę w ciecz, aby napić się i upewnić się że potrzebuję więcej cukru. Nie lubiłam jak coś było za słodkie, lepiej jak jest gorzkie i wykręca całą twarz niż zasłodzić się na śmierć. - Może być, nie trzeba - Odwróciłam się w jego stronę uśmiechając się, ale co chwilę piłam ciepłą kofeinę. Odstawiłam na blat kubek i zmieniłam trochę pozycję, ponieważ z czasem było mi po prostu niewygodnie.
- Dzisiaj jesteś tutaj do końca, czy znów uda Ci się wrobić kogoś aby siedział na twojej zmianie? - Spytałam się ciekawa, nie raz tak było. Ale chyba nikt tego jeszcze nie zauważył, a jak tak to żadnej skargi na niego nie było.
Billy Harrington
mów mi/kontakt
M.
a
Billy częściej był widywany z jakąś niezdrową przekąską niż kawą. Bo ile kawy pił? Dwie dziennie? Góra trzy. A żarcie to co innego. Cała pizza? Luz. Kilka burgerów? Bez problemu. Dlatego tak uwielbiał wszelkie kupony typu dwa plus dwa i inne takie. Więcej za mniej, a brzusio pełny i zadowolony.
— Eee tam, od kilku kubków kawy nikt nie umarł. Poza tym nie pije jej codziennie. No i to bardziej mleko z kawą, więc aż tak nie szkodzi. — wzruszył ramionami. Co miał poradzić na to, że kawa to jego ulubiony napój? Herbata ujdzie, colę oczywiście też pił litrami do jedzenia, a smaku wody nie znosił. Musiała być z czymś, bo inaczej nie mógł jej ścierpieć. Nie ważne, ze była zdrowa i powinno się jej pić ponad dwa litry. Nie i tyle. Kawa miała w sobie wodę i dla niego to się liczyło najbardziej.
— Ale wolę twoje towarzystwo od moich kuzynów. Co ja Ci na to poradzę, moja droga? — zapytał, posyłając jej uroczy uśmiech. Z kuzynami spędził już tyle czasu, że miał ich dość, a Charlotte jeszcze nie zdążył dobrze poznać. Wydawała się dość skryta i oprócz jej problemów rodzinnych niewiele wiedział o jej upodobaniach. Ale mimo wszystko starał się, żeby czuła się w pracy swobodnie. Nie musiała mówić do niego po nazwisku, ani per pan. Jego dość liczna rodzina obecna wiecznie w hotelu też dobrze ją traktowała. Gdzie nie pójdziesz tam Harrington jakby nie patrzeć. Recepcja, biuro, kuchnia, plaża. Tak to jest w rodzinnym biznesie i tego się nie ominie. Ale są też plusy. Nikt się na Ciebie nie wydziera, nie traktuje jak pomagiera i możesz robić co chcesz w granicach rozsądku. Nie będzie przecież latać w bokserkach i popijać whisky bo czuje się jak u siebie w domu, nie? Popijał sobie kawę, bacznie lustrując ją wzrokiem. Miał nadzieję, że zrobił jej dobrą kawę i nie wypluje jej na jego białą koszulkę. Ale na szczęście jej zasmakowała, więc odetchnął z ulgą. — A może ciasteczko? Powinienem mieć jakieś zachomikowane w szafce jeśli chcesz. — zaproponował rozglądając się dookoła za paczką ciastek, ale pewnie wszystkie poukrywał w szufladach między papierami. No co? Nigdy nie wiadomo kiedy go głód dopadnie, a nie będzie miał jak wyjść do sklepu.
— No gdzie? Ja? Przecież ja grzecznie pracuję całą swoją zmianę, a potem grzecznie wracam do domu i idę spać. — zaśmiał się, udając oburzenie z ręką opartą na klatce piersiowej. — Ale nie. A co? Chcesz mnie gdzieś zaprosić? — zapytał z łobuzerskim uśmiechem. Może trochę się narzucał, ale skorzysta z każdej okazji, żeby gdzieś z nią wyjść, nawet jeśli zmusi ją do przejęcia inicjatywy.
Charlotte Cowen
— Eee tam, od kilku kubków kawy nikt nie umarł. Poza tym nie pije jej codziennie. No i to bardziej mleko z kawą, więc aż tak nie szkodzi. — wzruszył ramionami. Co miał poradzić na to, że kawa to jego ulubiony napój? Herbata ujdzie, colę oczywiście też pił litrami do jedzenia, a smaku wody nie znosił. Musiała być z czymś, bo inaczej nie mógł jej ścierpieć. Nie ważne, ze była zdrowa i powinno się jej pić ponad dwa litry. Nie i tyle. Kawa miała w sobie wodę i dla niego to się liczyło najbardziej.
— Ale wolę twoje towarzystwo od moich kuzynów. Co ja Ci na to poradzę, moja droga? — zapytał, posyłając jej uroczy uśmiech. Z kuzynami spędził już tyle czasu, że miał ich dość, a Charlotte jeszcze nie zdążył dobrze poznać. Wydawała się dość skryta i oprócz jej problemów rodzinnych niewiele wiedział o jej upodobaniach. Ale mimo wszystko starał się, żeby czuła się w pracy swobodnie. Nie musiała mówić do niego po nazwisku, ani per pan. Jego dość liczna rodzina obecna wiecznie w hotelu też dobrze ją traktowała. Gdzie nie pójdziesz tam Harrington jakby nie patrzeć. Recepcja, biuro, kuchnia, plaża. Tak to jest w rodzinnym biznesie i tego się nie ominie. Ale są też plusy. Nikt się na Ciebie nie wydziera, nie traktuje jak pomagiera i możesz robić co chcesz w granicach rozsądku. Nie będzie przecież latać w bokserkach i popijać whisky bo czuje się jak u siebie w domu, nie? Popijał sobie kawę, bacznie lustrując ją wzrokiem. Miał nadzieję, że zrobił jej dobrą kawę i nie wypluje jej na jego białą koszulkę. Ale na szczęście jej zasmakowała, więc odetchnął z ulgą. — A może ciasteczko? Powinienem mieć jakieś zachomikowane w szafce jeśli chcesz. — zaproponował rozglądając się dookoła za paczką ciastek, ale pewnie wszystkie poukrywał w szufladach między papierami. No co? Nigdy nie wiadomo kiedy go głód dopadnie, a nie będzie miał jak wyjść do sklepu.
— No gdzie? Ja? Przecież ja grzecznie pracuję całą swoją zmianę, a potem grzecznie wracam do domu i idę spać. — zaśmiał się, udając oburzenie z ręką opartą na klatce piersiowej. — Ale nie. A co? Chcesz mnie gdzieś zaprosić? — zapytał z łobuzerskim uśmiechem. Może trochę się narzucał, ale skorzysta z każdej okazji, żeby gdzieś z nią wyjść, nawet jeśli zmusi ją do przejęcia inicjatywy.
Charlotte Cowen
mów mi/kontakt
kiitty#9373
a
W przeciwieństwie do niego ja wolałam jednak jakieś zdrowsze rzeczy. Sałatki, owoce lub jakiś gotowy sok świeżo wyciskany. Najlepsze chyba z tego wszystkiego były sałatki bo można zrobić owoce lub warzywne. Albo zaszaleć i połączyć świeżego arbuza z fetą oraz innymi ciekawymi warzywami, tworząc dzięki temu zdrowe jedzenie. I mieć z tego jedzenie nawet na dwa dni, zależało tylko jak podzieliło się to wszystko.
- Niech Ci będzie, zacznij pić może mrożoną kawę. Tam możesz dolać mleka ile tylko chcesz - Zaproponowałam, jak już tak pije, to chociaż może zrobić mrożoną kawę, prawda? Nie jest to nawet trudne, na kuchnie po lód zawsze może się urwać. Bo jednak w tej małej lodówce co miał, na pewno nie posiadała ona zamrażalnika ani nic z takich rzeczy. Przez co musiałby na chwilę opuścić swoje miejsce pracy.
- To straszne Co się z tobą tutaj dzieje, trzeba jak najszybciej znaleźć Tobie dziewczynę - Kącik ust uniósł się sam do góry, wiedziałam jakim jest chłopakiem. Przecież plotki wszędzie się roznoszą, nie? Nawet po takim hotelu gdzie praktycznie pracuje głównie sama rodzina. Ale Ci po za niej lubią plotkować o czyimś życiu, nie raz w czasie pracy nawet to robili gdy wykonywali jakąś czynność czy coś. Jak dobrze, że zazwyczaj jak jak pracuje to mam w uszach słuchawki albo jak mam przerwę pracowniczą to spędzam ją jak najdalej od niektórych osób, które tutaj są. Pomachałam nogami, które niedotykany ziemi. Między czasie nadal piłam swoją nie za słodką kawę przygotowaną przez Billa. Uniosłam jedną brew gdy powiedział o ciasteczku. Wyciągnęłam jedną z paru czekoladek ze swojej kieszonki. No co? Czasem trzeba podnieść sobie cukier w organizmie. A ta mała czekoladka starczała na maks dwie godziny, jak nie jedną. Wrzuciłam w jego stronę jedną czekoladkę, a druga położyłam koło kubeczka.
- Nie lubię zbytnio słodyczy, ale jeśli chcesz podnieś cukier to zjedź tą czekoladkę, nawet dwie jeśli potrzebujesz zaspokoić potrzebę cukru w swoim organizmie - Zdusiłam swój śmiech dopijając już nie tak ciepłą już kawą. Było to zabawne jak tak bezradny szukał tych ciastek. Normalnie jak Kubuś Puchatek gdy szukał swojego miodku w pustym już kociołku.
- Taak, a ja mam magiczne moce, Billy - Nachyliłam się i puknęłam go odrobinkę w czoło, przecież nie musiał ściemniać. Mógł powiedzieć mi szczerą prawdę, nie będę go osądzać lub wymierzać kary. Każdy miał swoje życie i robił co tylko się chciało.
- A co? Chcesz pójść na wieczorny spacer po plaży w świetle gwiazd i takie tam? - Prychnęłam jedynie na to wszystko, jeśli na to pójdzie to naprawdę będę się śmiać. Nie pasowało to do Harrington'a. Więc naprawdę mała szansa na to, aby jednak się zgodził. A jeśli będzie chciał iść to nie ma problemu, niech idzie. Zawsze fajniej z kimś pochodzić tak po plaży niż tak samej.
Billy Harrington
- Niech Ci będzie, zacznij pić może mrożoną kawę. Tam możesz dolać mleka ile tylko chcesz - Zaproponowałam, jak już tak pije, to chociaż może zrobić mrożoną kawę, prawda? Nie jest to nawet trudne, na kuchnie po lód zawsze może się urwać. Bo jednak w tej małej lodówce co miał, na pewno nie posiadała ona zamrażalnika ani nic z takich rzeczy. Przez co musiałby na chwilę opuścić swoje miejsce pracy.
- To straszne Co się z tobą tutaj dzieje, trzeba jak najszybciej znaleźć Tobie dziewczynę - Kącik ust uniósł się sam do góry, wiedziałam jakim jest chłopakiem. Przecież plotki wszędzie się roznoszą, nie? Nawet po takim hotelu gdzie praktycznie pracuje głównie sama rodzina. Ale Ci po za niej lubią plotkować o czyimś życiu, nie raz w czasie pracy nawet to robili gdy wykonywali jakąś czynność czy coś. Jak dobrze, że zazwyczaj jak jak pracuje to mam w uszach słuchawki albo jak mam przerwę pracowniczą to spędzam ją jak najdalej od niektórych osób, które tutaj są. Pomachałam nogami, które niedotykany ziemi. Między czasie nadal piłam swoją nie za słodką kawę przygotowaną przez Billa. Uniosłam jedną brew gdy powiedział o ciasteczku. Wyciągnęłam jedną z paru czekoladek ze swojej kieszonki. No co? Czasem trzeba podnieść sobie cukier w organizmie. A ta mała czekoladka starczała na maks dwie godziny, jak nie jedną. Wrzuciłam w jego stronę jedną czekoladkę, a druga położyłam koło kubeczka.
- Nie lubię zbytnio słodyczy, ale jeśli chcesz podnieś cukier to zjedź tą czekoladkę, nawet dwie jeśli potrzebujesz zaspokoić potrzebę cukru w swoim organizmie - Zdusiłam swój śmiech dopijając już nie tak ciepłą już kawą. Było to zabawne jak tak bezradny szukał tych ciastek. Normalnie jak Kubuś Puchatek gdy szukał swojego miodku w pustym już kociołku.
- Taak, a ja mam magiczne moce, Billy - Nachyliłam się i puknęłam go odrobinkę w czoło, przecież nie musiał ściemniać. Mógł powiedzieć mi szczerą prawdę, nie będę go osądzać lub wymierzać kary. Każdy miał swoje życie i robił co tylko się chciało.
- A co? Chcesz pójść na wieczorny spacer po plaży w świetle gwiazd i takie tam? - Prychnęłam jedynie na to wszystko, jeśli na to pójdzie to naprawdę będę się śmiać. Nie pasowało to do Harrington'a. Więc naprawdę mała szansa na to, aby jednak się zgodził. A jeśli będzie chciał iść to nie ma problemu, niech idzie. Zawsze fajniej z kimś pochodzić tak po plaży niż tak samej.
Billy Harrington
mów mi/kontakt
M.
a
Billy nie był fanem sałatek. No chyba że takich, które można wrzucić do hamburgera co czyni mimo wszystko to danie całkiem zdrowym. Bułka, mięso, sosy i porcja warzyw, więc się liczy, prawda? Prawda? Dla niego przynajmniej tak, so change his mind. On się tak odżywiał latami i nie miał problemów, a wyniki badań miał bardzo dobre. Nawet lepsze niż gdyby objadał się samą sałatą i popijał sokiem pomidorowym. Który swoją drogą był fuj. To jak sos do pizzy bez przypraw. Jak można to pić? I normalny typ może miałby pizzę na dwa dni, ale Billy zjadłby jedną wielką na obiad, bo co za problem? Miało się ten żołądek bez dna, nie? Hehe.
— No w sumie... Kawa i ochłoda w te upalne dni w jednym? Kuszące. Wpadniesz jutro na kawę mrożoną, to zrobię dwie. — zaproponował, uśmiechając się zachęcająco. Jak już próbować czegoś nowego to czemu nie z kimś? Mleko mógł trzymać w małej lodówce obok, ale po lód musiałby latać do kuchni, która na szczęście nie była daleko. Ktoś zawsze się kręcił w pobliżu, więc nie zostawi recepcji bez opieki na zbyt długo.
— Ale po co mi dziewczyna jak mam Ciebie, love? — zapytał, uśmiechając się łobuzersko i mrugnął do niej okiem. To prawda, wcześniej był casanovą i zabawiał się z dziewczynami, które zostawiał po jednej nocy. Góra dwóch jak jakaś szczególnie zwróciła na siebie jego uwagę. Ale nie umawiał z nimi i nie myślał o nich poważnie. Co innego z Charlotte, dlatego odpuścił sobie dziewczyny na jakiś czas. Nie chciał, żeby miała go za jakiegoś fuck boya, który lata za kilkoma dziewczynami na raz. Ona nie była jedną z tych, które były dla niego tylko przygodą. Zdobyczą wpisaną na listę i koniec. Dlatego tak za nią latał jak zakochany kundel, ale był wiecznie odrzucany jakby brakowało mu nogi czy oka. Smutne. Szukał dalej ciastek, otwierając co chwila różne szafki, ale nie mógł nic znaleźć. Czyżby pochłonął już wszystkie swoje zapasy i nie zauważył, że trzeba je uzupełnić? Skandal! Ale już wie co będzie jutro rano robił. Z radością złapał czekoladkę, którą blondynka mu rzuciła.
— Dzięki. Ratujesz mnie, a ja zawaliłem bo zeżarłem wszystko. Sorki. — mruknął ze skruchą, spuszczając głowę i pochłonął szybko czekoladkę. Pewnie znalazłby coś jeszcze w kuchni, ale nie chciało mu się tam iść. Szczególnie mając takie towarzystwo. Popijał dalej swoją kawę, rozsiadając się wygodniej na krześle.
— A to nie masz? — zapytał, otwierając szeroko oczy ze zdziwienia jakby naprawdę go tym zaskoczyła. Gdy popukała go w czoło zmarszczył je, patrząc na nią z wyrzutem. Słysząc jej słowa natychmiast się rozpromienił. — No skoro mnie zapraszasz, chętnie pójdę z Tobą na spacer po plaży. — powiedział, uśmiechając się szeroko. No co? Skorzystał z okazji, więc nie mogła go winić skoro sama zaproponowała.
Charlotte Cowen
— No w sumie... Kawa i ochłoda w te upalne dni w jednym? Kuszące. Wpadniesz jutro na kawę mrożoną, to zrobię dwie. — zaproponował, uśmiechając się zachęcająco. Jak już próbować czegoś nowego to czemu nie z kimś? Mleko mógł trzymać w małej lodówce obok, ale po lód musiałby latać do kuchni, która na szczęście nie była daleko. Ktoś zawsze się kręcił w pobliżu, więc nie zostawi recepcji bez opieki na zbyt długo.
— Ale po co mi dziewczyna jak mam Ciebie, love? — zapytał, uśmiechając się łobuzersko i mrugnął do niej okiem. To prawda, wcześniej był casanovą i zabawiał się z dziewczynami, które zostawiał po jednej nocy. Góra dwóch jak jakaś szczególnie zwróciła na siebie jego uwagę. Ale nie umawiał z nimi i nie myślał o nich poważnie. Co innego z Charlotte, dlatego odpuścił sobie dziewczyny na jakiś czas. Nie chciał, żeby miała go za jakiegoś fuck boya, który lata za kilkoma dziewczynami na raz. Ona nie była jedną z tych, które były dla niego tylko przygodą. Zdobyczą wpisaną na listę i koniec. Dlatego tak za nią latał jak zakochany kundel, ale był wiecznie odrzucany jakby brakowało mu nogi czy oka. Smutne. Szukał dalej ciastek, otwierając co chwila różne szafki, ale nie mógł nic znaleźć. Czyżby pochłonął już wszystkie swoje zapasy i nie zauważył, że trzeba je uzupełnić? Skandal! Ale już wie co będzie jutro rano robił. Z radością złapał czekoladkę, którą blondynka mu rzuciła.
— Dzięki. Ratujesz mnie, a ja zawaliłem bo zeżarłem wszystko. Sorki. — mruknął ze skruchą, spuszczając głowę i pochłonął szybko czekoladkę. Pewnie znalazłby coś jeszcze w kuchni, ale nie chciało mu się tam iść. Szczególnie mając takie towarzystwo. Popijał dalej swoją kawę, rozsiadając się wygodniej na krześle.
— A to nie masz? — zapytał, otwierając szeroko oczy ze zdziwienia jakby naprawdę go tym zaskoczyła. Gdy popukała go w czoło zmarszczył je, patrząc na nią z wyrzutem. Słysząc jej słowa natychmiast się rozpromienił. — No skoro mnie zapraszasz, chętnie pójdę z Tobą na spacer po plaży. — powiedział, uśmiechając się szeroko. No co? Skorzystał z okazji, więc nie mogła go winić skoro sama zaproponowała.
Charlotte Cowen
mów mi/kontakt
kiitty#9373
a
Chociaż on nie był fanem zdrowych rzeczy to ja niestety tak. Więc może kiedyś będzie miał on totalnie przekichane, a może wręcz odwrotnie? Ja będę odżywiać się zdrowo jak teraz, a on nadal będzie zjadał tą całą pizze sam? Taka jest możliwość. Chociaż będę się jakoś starać, aby zmienił te swoje postanowienie żywieniowe bo inaczej szybciej znajdzie mi się on w piachu niż pobiega sobie jeszcze po piasku. Po za tym sam sok z pomidorów nie był taki zły, zwłaszcza jak kupi się jakiś smakowy. A jak jeszcze przegryza się jakieś warzywko do tego to naprawdę jest całkiem spoko. No i oczywiście jak jakoś się przyprawi dany sok warzywny.
- Jutro mam wolne, słodziaku. Ale pojutrze jak będę miała przerwę to chętnie wpadnę, jak coś napiszę sms abyś się przygotował - Było mi trochę głupio, ale nic na to nie poradzę, naprawdę. Jutro czekała mnie praca w barze, chociaż to bardziej pod wieczór i dzień miałabym wolny oraz wyłącznie dla siebie. Lubiłam tak w sumie skakać, zwłaszcza jak miałam wolne dni. Mogłam nadrobić jakąś błahostkę, a potem wrócić do szarej codzienności. Po za tym nie mogłam chociaż narzekać na nudę, zawsze miałam coś do zrobienia. Więc nie wiem w sumie co to nuda, chyba że zachoruję to w takich momentach wiem co to nuda.
- Nie zawsze mnie masz, jak na przykład jutro. Trzeba znaleźć zastępstwo na takie dni..słodziaku - Zeskoczyłam z blatu stojąc już na nogach i rozciągnęłam się odrobinkę. Jednak takie siedzenie nie wpływało na mnie zbyt dobrze, wolałam ruch i coś robić. Nawet jeśli machałam nogami i ciągle słuchałam chłopaka. - Zginiesz bez mnie - Skrzywiłam się na swoje słowa, naprawdę zginie. Chyba że zacznie myśleć nie jak Kubuś Puchatek gdy szuka tego swojego miodku do zjedzenia. Po za tym to był Billy, zabawny recepcjonista który jest prawie wszędzie i nie wysiądzie Ci w miejscu. Wywróciłam jedynie oczami na jego słowa i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej, Był jak takie słoneczko, które chowa się za chmurką, a zaraz się pojawia ponownie i świeci swoją radością na wszystkich ludzi wokół.
- No to jesteśmy umówieni, odbierzesz mnie po pracy i odprowadzisz do mieszkania. Szczegóły dostaniesz w sms gdzie masz się zjawić, spróbuj się nie pojawić a skończą się akcje ratownicze - Pogroziłam mu zabawnie palcem przed oczami, tak jak robią to starsze babcie dla swoich wnuków gdy są niegrzeczne. Po za tym zaraz kończy się moja przerwa, a pewnie pranie zaraz się wypierze więc będzie trzeba je dać do suszarki i inne jeszcze sprawy ogarnąć przed zakończeniem swojej pracy.
Billy Harrington
- Jutro mam wolne, słodziaku. Ale pojutrze jak będę miała przerwę to chętnie wpadnę, jak coś napiszę sms abyś się przygotował - Było mi trochę głupio, ale nic na to nie poradzę, naprawdę. Jutro czekała mnie praca w barze, chociaż to bardziej pod wieczór i dzień miałabym wolny oraz wyłącznie dla siebie. Lubiłam tak w sumie skakać, zwłaszcza jak miałam wolne dni. Mogłam nadrobić jakąś błahostkę, a potem wrócić do szarej codzienności. Po za tym nie mogłam chociaż narzekać na nudę, zawsze miałam coś do zrobienia. Więc nie wiem w sumie co to nuda, chyba że zachoruję to w takich momentach wiem co to nuda.
- Nie zawsze mnie masz, jak na przykład jutro. Trzeba znaleźć zastępstwo na takie dni..słodziaku - Zeskoczyłam z blatu stojąc już na nogach i rozciągnęłam się odrobinkę. Jednak takie siedzenie nie wpływało na mnie zbyt dobrze, wolałam ruch i coś robić. Nawet jeśli machałam nogami i ciągle słuchałam chłopaka. - Zginiesz bez mnie - Skrzywiłam się na swoje słowa, naprawdę zginie. Chyba że zacznie myśleć nie jak Kubuś Puchatek gdy szuka tego swojego miodku do zjedzenia. Po za tym to był Billy, zabawny recepcjonista który jest prawie wszędzie i nie wysiądzie Ci w miejscu. Wywróciłam jedynie oczami na jego słowa i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej, Był jak takie słoneczko, które chowa się za chmurką, a zaraz się pojawia ponownie i świeci swoją radością na wszystkich ludzi wokół.
- No to jesteśmy umówieni, odbierzesz mnie po pracy i odprowadzisz do mieszkania. Szczegóły dostaniesz w sms gdzie masz się zjawić, spróbuj się nie pojawić a skończą się akcje ratownicze - Pogroziłam mu zabawnie palcem przed oczami, tak jak robią to starsze babcie dla swoich wnuków gdy są niegrzeczne. Po za tym zaraz kończy się moja przerwa, a pewnie pranie zaraz się wypierze więc będzie trzeba je dać do suszarki i inne jeszcze sprawy ogarnąć przed zakończeniem swojej pracy.
Billy Harrington
mów mi/kontakt
M.
a
Sok pomidorowy nigdy nie będzie dobry. Nie ważne w jakiej postaci. Zupa pomidorowa jest w porządku, ale nie sam sok. Już wolał pokroić sobie pomidora i zjeść go z cukrem, bo co to za pomysł, żeby zrobić z niego sok? Fuj. Może jeszcze zrobią sok z ogórków albo papryki? Fuj po raz kolejny. W ogóle był przeciwny sokom warzywnym. Póki co nie planował zmienić diety i będzie się objadał pizzą aż do setki, jeśli uda mu się dożyć, a wcześniej nie zjedzą go krokodyle, bo przecież nie wiadomo co temu głupkowi strzeli do głowy.
— Ok, czekam w takim razie na wiadomość i wszystko przygotuję. — zapewnił, uśmiechając się szeroko. Nazwała go słodziakiem i miniaturowa wersja Harringtona podskakiwała w środku z radości. W końcu umówili się na coś. Może to tylko kawa, ale zawsze coś. Chociaż takie spontaniczne wypady na kawę też mu nie przeszkadzały. Ale tym razem się przygotuje. Będzie miał kawę, mleko, mnóstwo ciastek i w ogóle. Może nawet jakieś słodkie syropy kupi, żeby mieli jakąś różnorodność. Czasem przechodziło mu przez myśl, żeby wpaść do baru w którym pracuje Charlotte, ale miałaby go za jakiegoś stalkera i uznałaby, że za bardzo jej się narzuca. Wystarczy, że w hotelu wiecznie za nią lata robiąc maślane oczy, a powinno być chyba na odwrót, nie? Ale co tam. Równouprawnienie mamy, nie?
— Ale ja nie chcę zastępstwa. — jęknął, robiąc smutną minkę. Nie chciał innej pokojówki ani koleżanki, której pewnie by nie polubił tak jak Charlotte. Pewnie będą mega irytujące i zajęte pracą na tyle, że nie znajdą chwili na luźną rozmowę i kawę. Dlatego wolał blondynkę, bo ona zawsze miała dla niego czas, a on nie poganiał jej do roboty i nie kablował kuzynom, że pokojówka sobie popija kawkę w recepcji. Dopił kawę i oblizał usta. — O tak, zginę. — potwierdził, uśmiechając się niewinnie. Może to było za dużo powiedziane, bo jednak ze śmiercią nie igrał, ale lubił jej się podlizywać, więc niech uznaje się za jego osobistego bohatera.
— Tak jest, madam! Mogę jeszcze podać kolację, położyć do łóżka, przykryć kocykiem i pocałować w czółko na dobranoc. Bajkę też opowiem jeśli chcesz. — zaśmiał się, salutując jak żołnierz i skinął głową. Czyli byli umówieni na randkę przy świetle księżyca? Tak romantyczny to chyba jeszcze nigdy nie był, ale dla blondynki potrafił się zmienić. — Dzięki za kawę. Nie mogę się doczekać powtórki. — powiedział, machając jej na pożegnanie, zebrał kubki i wyniósł na zaplecze, żeby je umyć. Posprzątał bałagan który zrobił i wrócił do niszczenia papierów.
// zt. x2
Charlotte Cowen
— Ok, czekam w takim razie na wiadomość i wszystko przygotuję. — zapewnił, uśmiechając się szeroko. Nazwała go słodziakiem i miniaturowa wersja Harringtona podskakiwała w środku z radości. W końcu umówili się na coś. Może to tylko kawa, ale zawsze coś. Chociaż takie spontaniczne wypady na kawę też mu nie przeszkadzały. Ale tym razem się przygotuje. Będzie miał kawę, mleko, mnóstwo ciastek i w ogóle. Może nawet jakieś słodkie syropy kupi, żeby mieli jakąś różnorodność. Czasem przechodziło mu przez myśl, żeby wpaść do baru w którym pracuje Charlotte, ale miałaby go za jakiegoś stalkera i uznałaby, że za bardzo jej się narzuca. Wystarczy, że w hotelu wiecznie za nią lata robiąc maślane oczy, a powinno być chyba na odwrót, nie? Ale co tam. Równouprawnienie mamy, nie?
— Ale ja nie chcę zastępstwa. — jęknął, robiąc smutną minkę. Nie chciał innej pokojówki ani koleżanki, której pewnie by nie polubił tak jak Charlotte. Pewnie będą mega irytujące i zajęte pracą na tyle, że nie znajdą chwili na luźną rozmowę i kawę. Dlatego wolał blondynkę, bo ona zawsze miała dla niego czas, a on nie poganiał jej do roboty i nie kablował kuzynom, że pokojówka sobie popija kawkę w recepcji. Dopił kawę i oblizał usta. — O tak, zginę. — potwierdził, uśmiechając się niewinnie. Może to było za dużo powiedziane, bo jednak ze śmiercią nie igrał, ale lubił jej się podlizywać, więc niech uznaje się za jego osobistego bohatera.
— Tak jest, madam! Mogę jeszcze podać kolację, położyć do łóżka, przykryć kocykiem i pocałować w czółko na dobranoc. Bajkę też opowiem jeśli chcesz. — zaśmiał się, salutując jak żołnierz i skinął głową. Czyli byli umówieni na randkę przy świetle księżyca? Tak romantyczny to chyba jeszcze nigdy nie był, ale dla blondynki potrafił się zmienić. — Dzięki za kawę. Nie mogę się doczekać powtórki. — powiedział, machając jej na pożegnanie, zebrał kubki i wyniósł na zaplecze, żeby je umyć. Posprzątał bałagan który zrobił i wrócił do niszczenia papierów.
// zt. x2
Charlotte Cowen
mów mi/kontakt
kiitty#9373