Za małe dla nich dwojga, można rzecz. I być może powinni rozwiązać swój spór niczym w westernie? Chociaż za postrzelenie jej najprawdopodobniej trafiłby do więzienia, pomimo posiadania bardzo dobrego uzasadnienia. Także, niestety, nie zapowiadało się na to, ale mógł sobie chłopak pomarzyć. Tak samo jak o dalszym unikaniu jej mało zacnej osoby. Obstawiał, że ten dzień nadejdzie, choć miał nadzieję, że uda mu się nieco dłużej utrzymać ten błogosławiony stan spokoju i odpoczynku. Największą niespodziankę wciąż stanowiła gwałtowna natura ich ponownego spotkania. Bardzo niemiłą niespodziankę, którą jeszcze długo będzie z rozżaleniem i złością wspominał. Głównie przez złamaną wędkę.
– Pasy na ścieżce rowerowej służą do przechodzenia po nich – odpowiedział jej i wskazał palcem na wymalowane białą farbą prostokąty przed sobą. Co prawda w dalszym ciągu nie sprawiało to, że był w pełni niewinny, ale nie miał zamiaru się do tego przyznać przed Lene. Patrzył na nią ze złością, ale nie zaciskał pięści ani nie gromił jej morderczym spojrzeniem. Przy czym z jego perspektywy wyglądało to całkiem zabawnie jak patrzył w dół na coś, co wyglądało mniej więcej tak przerażająco jak pluszak z nożem. Nie umniejszało to jednak jego gniewowi, bo wciąż był zły za to, że go prawie rozjechała, za wędkę, za rejs i za całe mnóstwo innych rzeczy. – Będziemy się tak kręcić w kółko? – zapytał, unosząc brew. Mogli tak bez końca w zasadzie. Co nie oznaczało, że nie miał pewności, iż rozmyśliła się w ostatnim momencie. Wiedział, że ona była głupio uparta i nie przyznałaby się do winy. W zasadzie tego nie potrzebował, sam najlepiej zdawał sobie sprawę z tego jak było.
– Dobrze, że czegoś się z tego nauczyłaś – powiedział jej ze złośliwym uśmiechem na ustach, nie kryjąc satysfakcji jaką odczuł z tego małego zwycięstwa, które właśnie odniósł. – Jak ja Cię niby wykorzystałem?! To Ty wzięłaś mnie na litość, więc zabrałem Cię do domu, oddałem swoje łóżko, a rano poszedłem po paracetamol i śniadanie, żeby wrócić się i dowiedzieć, że uciekłaś bez słowa – wyjaśnił jej z mieszanką wściekłości i niedowierzania w głosie. Jak śmiała oskarżać go o wykorzystywanie jej, skoro to on był stroną pokrzywdzoną. Niecnie go podeszła, skorzystała do cna z jego dobroci, a potem uciekła. – A na dodatek jeszcze wywaliłaś mnie ze swojej restauracji jak przyszedłem Ci oddać to co zostawiłaś zwiewając w popłochu – prychnął i poprawił torbę na ramieniu. Nie miał najmniejszej ochoty słuchać więcej oszczerstw i kłamstw na swój temat.
Lene Harrington
a
mów mi/kontakt
pandaa#5430
a
Chociaż Lene z chęcią pozbyłaby się go ze swojego życia całkowicie to jednak nie było mowy o próbie mordu. Gdy go nie spotykała przypadkowo to wszystko układało się całkiem miło i mogłaby nawet przyznać — mimo wszystkich, ostatnich zawirowań na polu uczuciowym — że jej życie było co najmniej satysfakcjonujące. Na pewno odpowiadało jej ono w takim stopniu, bo nie decydować się na żadne pochopne decyzje, które mogłyby zagwarantować jej pasiasty strój na kilka kolejnych lat i straconą młodość. Nie był też tyle warty, jej zdaniem. Poza tym w końcu musiał się znudzić, prawda? Nikt nie czerpał radości z utrudniania życia drugiej stronie w nieskończoność, prawda? Nie, jeśli było się dorosłym człowiekiem, żyjącym rzeczywiście, a nie w kreskówce. Dlatego naprawdę liczyła, że to jedynie nieprzyjemny przypadek i szybko wróci do wypracowanego, świętego spokoju.
— Nawet z nich trzeba umieć korzystać — poinformowała go więc uznając, że najwidoczniej musiała go odrobiny życia nauczyć. Całkiem zdawała sobie sprawę, że mimo ciskania w niego gromami z oczu, wcale nie wyglądała jakoś poważnie czy przerażająco. Nie zamierzała się tym jednak przejmować — wystarczyło, że krzywiła się w sposób, który mógł mu jawnie sugerować, że wcale się z ich spotkania nie cieszyła. Podobnie zresztą jak w jakichkolwiek, innych okolicznościach. Dlatego mógł ją przeprosić, bo na to zasłużyła i pokierować się mogli w swoje strony. Ona na pewno nie zamierzała ustąpić. Nawet jeśli mówiąc ustąpić mielibyśmy na myśli rozsądne wycofanie się i zatroszczenie się o własne nerwy, które on tylko głupio szargał. Uniosła więc brew do góry słysząc jego słowa, ale nie odparła nic, bo — tak naprawdę — jedyną adekwatną odpowiedzią byłoby przyznanie, że owszem, mogła to robić w nieskończoność. Tylko po to, by go zdenerwować.
— Co? — rzuciła mimowolnie, gdy o tym wspomniał. Nie spodziewała się podobnych słów. Podobnie jak tego, że gdy je usłyszy to faktycznie jakiś tam zarys wspomnień w jej głowie się pojawi. Nadal były mgliste i niepełne, bo wlała w siebie trochę za dużo alkoholu, ale wystarczające, by uznać, że mógł mówić prawdę. — Bo przyszedłeś się chełpić głupio. Powinnaś mi jeszcze dziękować, Lene. Co miałam sobie niby pomyśleć? — przypomniała mu. Sam też nie wyjaśnił jej w tamtym momencie zbyt wiele. Zadbał najwidoczniej o to, by pomyślała, że faktycznie ich coś połączyło. A ona rozpieprzyła sobie związek przyznając się do zdrady, która nie istniała? Nie miała pojęcia co w tej chwili miała o tym myśleć, bo chęć przywalenia mu nabrała na sile. Dlatego w bardzo nerwowym odruchu zaczęła wycierać krew ze swojego kolana, by nie patrzeć na faceta, który teraz jakiś głupi sukces pewnie odnosił wewnętrznie.
fitzpatrick o'corrigan
— Nawet z nich trzeba umieć korzystać — poinformowała go więc uznając, że najwidoczniej musiała go odrobiny życia nauczyć. Całkiem zdawała sobie sprawę, że mimo ciskania w niego gromami z oczu, wcale nie wyglądała jakoś poważnie czy przerażająco. Nie zamierzała się tym jednak przejmować — wystarczyło, że krzywiła się w sposób, który mógł mu jawnie sugerować, że wcale się z ich spotkania nie cieszyła. Podobnie zresztą jak w jakichkolwiek, innych okolicznościach. Dlatego mógł ją przeprosić, bo na to zasłużyła i pokierować się mogli w swoje strony. Ona na pewno nie zamierzała ustąpić. Nawet jeśli mówiąc ustąpić mielibyśmy na myśli rozsądne wycofanie się i zatroszczenie się o własne nerwy, które on tylko głupio szargał. Uniosła więc brew do góry słysząc jego słowa, ale nie odparła nic, bo — tak naprawdę — jedyną adekwatną odpowiedzią byłoby przyznanie, że owszem, mogła to robić w nieskończoność. Tylko po to, by go zdenerwować.
— Co? — rzuciła mimowolnie, gdy o tym wspomniał. Nie spodziewała się podobnych słów. Podobnie jak tego, że gdy je usłyszy to faktycznie jakiś tam zarys wspomnień w jej głowie się pojawi. Nadal były mgliste i niepełne, bo wlała w siebie trochę za dużo alkoholu, ale wystarczające, by uznać, że mógł mówić prawdę. — Bo przyszedłeś się chełpić głupio. Powinnaś mi jeszcze dziękować, Lene. Co miałam sobie niby pomyśleć? — przypomniała mu. Sam też nie wyjaśnił jej w tamtym momencie zbyt wiele. Zadbał najwidoczniej o to, by pomyślała, że faktycznie ich coś połączyło. A ona rozpieprzyła sobie związek przyznając się do zdrady, która nie istniała? Nie miała pojęcia co w tej chwili miała o tym myśleć, bo chęć przywalenia mu nabrała na sile. Dlatego w bardzo nerwowym odruchu zaczęła wycierać krew ze swojego kolana, by nie patrzeć na faceta, który teraz jakiś głupi sukces pewnie odnosił wewnętrznie.
fitzpatrick o'corrigan
mów mi/kontakt
a
Dobrze wiedzieć na przyszłość, że nieważne jak ją wkurzy to raczej nie zostanie zamordowany. To całkiem sporo mu ułatwi później. Na razie jednak nie chciał mieć żadnej przyszłości, w której ona będzie występować. Nie wyobrażał sobie nawet by istniał jakiś sposób na to by zmienił swoje nastawienie do niej. Szczególnie, gdy zdawała się go śledzić i pojawiać tam gdzie on był. Co prawda nieszczególnie wierzył w to, że robi to specjalnie, bo i po co, ale nadzwyczaj często na siebie ostatnio wpadali. Chciał, żeby to już się skończyło. Tyle lat przeżył bez przypadkowych spotkań z nią i pragnął powrotu do tego stanu.
– Tak, na przykład zwalniać przed wjazdem na nie – odpowiedział jej równie pouczającym tonem, wręcz ją przedrzeźniając. Jeśli liczyła na jakiekolwiek przeprosiny z jego strony to musiała mieć naprawdę bujną wyobraźnię. Fitzpatrickowi nie było nigdzie po drodze do przyznawania się przed nią do winy i wypowiadania jednego z trzech magicznych słów. Także mogła sobie tu stać i czekać w nieskończoność , jeśli taka była jej wola, ale on miał sprawy do załatwienia, ryby do złowienia (starą wędką) i ogólnie rzecz biorąc życie. Jego upór miał swoje granice, był gotów po prostu odejść w swoją stronę i znów zacząć liczyć na to, że więcej się na kobietę nie natknie albo chociaż, że następnym razem spotkają się w mniej inwazyjnych okolicznościach i każde z nich będzie mogło pójść w swoją stronę bez słowa czy wymiany spojrzeń.
– Przyszedłem Ci oddać pasek i dowiedzieć się czemu nie zostałaś na tyle długo, żeby mi podziękować za to, że się zaopiekowałem Twoją najebaną dupą – prychnął ze złością, bo jej wyjaśnienia nijak go nie satysfakcjonowały, jedynie rozjuszyły bardziej. Nie dość, że uznała, że wykorzystał kogoś, kto ledwo się na nogach trzymał i miał problem ze zrozumieniem, co się do niej mówi to jeszcze miała czelność mu zarzucić, że się chełpił. Na domiar złego, uznała, że się z nim przespała i było to na tyle złe, że nawet nie zapamiętała! Jego ego zostało potrójnie ugodzone i nie miał zamiaru tu dłużej stać i jej słuchać. Gdzieś miał jakieś wyjaśnienia i inne słowa, którymi mogłaby uraczyć. Po prostu spojrzał na nią ostatni raz, mruknął jakieś niewyraźne pożegnanie pod nosem i ruszył w stronę przystani, na swoją łódź, na której nie musiał się przejmować jakimś pierdoleniem praktycznie obcej baby.
koniec, Lene Harrington
– Tak, na przykład zwalniać przed wjazdem na nie – odpowiedział jej równie pouczającym tonem, wręcz ją przedrzeźniając. Jeśli liczyła na jakiekolwiek przeprosiny z jego strony to musiała mieć naprawdę bujną wyobraźnię. Fitzpatrickowi nie było nigdzie po drodze do przyznawania się przed nią do winy i wypowiadania jednego z trzech magicznych słów. Także mogła sobie tu stać i czekać w nieskończoność , jeśli taka była jej wola, ale on miał sprawy do załatwienia, ryby do złowienia (starą wędką) i ogólnie rzecz biorąc życie. Jego upór miał swoje granice, był gotów po prostu odejść w swoją stronę i znów zacząć liczyć na to, że więcej się na kobietę nie natknie albo chociaż, że następnym razem spotkają się w mniej inwazyjnych okolicznościach i każde z nich będzie mogło pójść w swoją stronę bez słowa czy wymiany spojrzeń.
– Przyszedłem Ci oddać pasek i dowiedzieć się czemu nie zostałaś na tyle długo, żeby mi podziękować za to, że się zaopiekowałem Twoją najebaną dupą – prychnął ze złością, bo jej wyjaśnienia nijak go nie satysfakcjonowały, jedynie rozjuszyły bardziej. Nie dość, że uznała, że wykorzystał kogoś, kto ledwo się na nogach trzymał i miał problem ze zrozumieniem, co się do niej mówi to jeszcze miała czelność mu zarzucić, że się chełpił. Na domiar złego, uznała, że się z nim przespała i było to na tyle złe, że nawet nie zapamiętała! Jego ego zostało potrójnie ugodzone i nie miał zamiaru tu dłużej stać i jej słuchać. Gdzieś miał jakieś wyjaśnienia i inne słowa, którymi mogłaby uraczyć. Po prostu spojrzał na nią ostatni raz, mruknął jakieś niewyraźne pożegnanie pod nosem i ruszył w stronę przystani, na swoją łódź, na której nie musiał się przejmować jakimś pierdoleniem praktycznie obcej baby.
koniec, Lene Harrington
mów mi/kontakt
pandaa#5430