[Sophie Golighty]

Maximilian Carter

Prawdę mówiąc Sophie byłaby kimś zupełnie innym, gdyby tylko jej matka nie zmarła przy porodzie. A jak dziecko wychowywał nieodpowiedzialny mężczyzna, w dodatku typowy hipis to nie dziwota, że dziewczyna była zwyczajnym lekkoduchem, nie stroniącym od wszystkiego co mogło oznaczać dobrą zabawę. Na szczęście nigdy jej niczego nie zabrakło, dzięki opiece babci, a po śmierci i tej ważnej osoby w życiu Golighty to za sprawą każdej nowej partnerki ojca, które tak bardzo chciały zastąpić sierocie matkę. Jednak one znikały z życia dziewczyny tak szybko, jak się w nim wcześniej pojawiały, więc pewnie dlatego blondynka nie przywiązywała się zbytnio do kobiet, które mogłyby być dla niej przykładem. Stąd może to życie chwilą i kochanie świata w każdej postaci oraz podchodzenie do wszystkiego na luzie.
- Zatem zdrowe odżywianie kluczem do sukcesu. Chociaż teraz to trzeba uważać na te wszelkie konserwanty i barwniki, zawsze skupia się pan na czytaniu etykiet zanim zrobi pan zakupy? - tutaj mężczyzna miał rację, na pewno zdrowa dieta będzie sprzyjała nie nabieraniu zbędnych kilogramów, ale jak tu zachować zdrową dietę, jak wszędzie pełno jest tych E? Aż Golighty chciała się dowiedzieć czy jej rozmówca tak pedantycznie to sprawdza, czy niekoniecznie. Szkoda że nie pochwalił jej urody i figury, przecież dziewczyna, która lubi być w centrum uwagi właśnie tego oczekiwała. Jednak nie zamierzała się zbytnio przejmować faktem braku pochwał ze strony modela, bo przez swoją nierozwagę go oblała.
- Proszę nie mówić szefowi, dobrze? - zapytała prawie błagalnym tonem. Bo gdyby tylko Carter napisał skargę to szybko zostałaby wyrzucona z pracy, a nie chciała tracić drugiego źródła zarobku.

[Maximilian McCarthy]

Wychowanie bardzo wpływa na ludzi. Carter po śmierci matki musiał wychowywać się sam, ale to nie znaczyło, że miał jakieś skrzywienie swojego życia, poniewaz pewne cechy wraz z upływem życia się nam wykształcają, a on od zawsze miał w sobie coś z dorosłego człowieka. Sam nie wiedział skąd mu się to wzięło, ale przez niepowodzenia swoich rodziców, a właściwie ojca nie potrafił ufać ludziom na tyle by pozwolić sobie na jakiekolwiek bliższe relacje. Wyjątek stanowiły jego dwie przyjaciółki, chociaż teraz sam już nie wie kim jest dla niego Trinity, chciałby z nią stworzyć coś fajnego, ale w zaistniałej sytuacji sam nie wie. Zależy mu na niej bardzo i tak szczerze to chciałby z nią być, jednak nie ma pojęcia jak rozwinie się jego choroba, więc jego bardzo w kropce. Tylko czy on jest gotowy na to by żyć bez Trinity przy swoim boku. Jest kimś pewnym w jego życiu. Nie ma łatwo, ale już się do czego przyzwyczaił. Nikt nie powiedział, że będzie łatwo.
- Mam swoje źródła i wiem, gdzie jest dobre i pewne jedzenie. - odpowiedział po prostu lekko nie rozumiejąc tej rozmowy. Max nie bardzo lubi się chwalić tym co robi, a poza tym jeżeli dziewczyna jest początkująca w modelingu to powinna mieć odpowiednie osoby, które przygotują ją do tego by stać się lepszą modelką tym samym dostawała by lepsze propozycje sesji. Modeling nie jest łatwą sprawą, chociaż pewnie się tak wydaje. Max naprawdę sporo musiał poświęcić by odnieść sukces. - Nie powiem, spokojnie. - dodał uprzejmie, ale nie miał już ochoty na ten posiłek. Zapłacił za niego i po prostu wyszedł. Uprzednio oczywiście podziękował. Nie czuł się za dobrze. Naprawde pora odpocząć.


/ zt. Max wychodzi.

Sophie Golighty

[Ferebee carter]

-17-

Po wypadku zostało jej kilka siniaków, bardzo seksowna laska i orteza. Kule przyciągały zdecydowanie zbyt dużo uwagi z czym niby Ferbs nie miała problemu, ale to był ten zły rodzaju uwagi. Jej kolano wracało do siebie, ale już na starcie została uprzedzona, że czeka ich dużo pracy, szczególnie jeśli chcą uniknąć operacji. Przedstawiono jej cały plan, wszystkie zasady i szło jej na prawdę nieźle w kwestii przestrzegania wszystkiego. Mae i Rae na pewno były na bieżąco, bo kto jak nie one jako pierwsze dostały kompletną informację o tym co się stało. Łącznie z jej rozmową z Woodym, którą pamiętała dość dobrze, ale równie dobrze mogła być snem. Kiedyś się dowiedzą. Jak już będzie miała jaja i do niego zadzwonić, żeby porozmawiać. Póki co nie miała, więc robiła wszystko, żeby o nim nie myśleć. A było to trudne, nawet bardzo. Biorąc pod uwagę co chyba powiedział, jak się zachowywał Ferby czuła to dziwne uczucie w żołądku, które mocno wszystko komplikowało. Wiedziała, że zawsze będzie go kochać, ale to czego się bała to, że znowu się w nim zakocha, a istniało duże ryzyko, że to się stanie. Nie był już tym dupkiem Woodym, którym odpychał ją od siebie każdego dnia. I jeszcze Tim, który był w tym wszystkim tak samo zagubiony, jak ona.
Dzisiaj zamierzała o tym myśleć i to myśleć na głos, ale to dopiero jak się upije. Póki co razem z Maeve planowały zaliczyć speed dating w lokalnej restauracji. Ferby była trochę zaskoczona, że w ogóle coś takiego tu organizują, jednak widząc jak bardzo przyjaciółka chciała się tu wybrać nie zamierzała tego komentować. Tak samo, jak tego że spotkają tu pewnie więcej znajomych z liceum niż na zjeździe. Ludzi było sporo, każdy miał pięć minut, które czasem wydawały się wiecznością, a czasem mijały momentalnie. Kiedy już obskoczył wszystkich Mae wróciła do ich stolik a Ferbs zrobiła w jej kierunku wielkie oczy - Niektórych chciałam odwieźć do domu, żeby oszczędzić im cierpienia, kiedy dowiedzą się, że nikt nie chce iść z nimi na randkę - powiedziała popijając drinka, który był już... w zasadzie to była na tym etapie, że przestała liczyć który to.

Maeve Houghton

[Maeve Houghton]

[dwadzieścia]


To nie tak, że Maeve liczyła, że spotka przy jednym ze stolików milość swojego życia. Była jednak na tyle zmęczona sytuacją, która miała miejsce w jej życiu, że potrzebowała głupiej, zupełnie absurdalnej rozrywki. A skoro miała w gratisie dostać rozmowę z jakimiś, jak miała nadzieję, przystojnymi panami, to grzechem byłoby nie połączyć przyjemnego z pożytecznym. Głupio jednak było kierować się na takie akcje samotnie. Wiedziała o tym doskonale. Podobnie jak wiedziała, że nie ma co liczyć na Rae, bo raczej kobiety w zaawansowanej ciąży miały poważniejsze rzeczy na głowie. Dlatego namówiła Ferby wierząc, że przestanie wreszcie zachowywać się jak życiowa pokraka (tak, bo Mae miała jakiekolwiek prawo ją oceniać, co nie) i wreszcie jakoś tę niezdrową sytuację do przodu przepchnie. Dojdzie do wniosku, że inni faceci są już zupełnie ble lub — czego jej życzyła — zrozumie, że każdego i tak sprowadzała do kogoś innego, kto stale po jej myślach krążył. Nie było więc też tak, że Houghton pozostawała całkowicie samolubna w tych swoich posunięciach.
Chwilami bawiła się całkiem dobrze i żałowała, że to jedynie pięć minut. Zdecydowanie częściej miała jednak ochotę wstać już po trzech sekundach. I to nie tylko dlatego, że oceniała ich pospiesznie jakoś. Po prostu widziała, że nie byli zupełnie w jej typie — przesadne cwaniaczki i zupełnie nieogarnięte dzieciaki, które nie wiedziały jak się do rozmowy z kobietą zabrać, niekoniecznie były w jej typie. Boleśnie wiedziała czego mogłaby w potencjalnych kandydatach w ogóle szukać, żeby któregokolwiek z nich uznać za interesującego. Jedynym efektem tych szybkich randek stało się to, że wlała w siebie jakąś absurdalną ilość alkoholu w krótkim czasie. Dlatego wróciła do Ferby w świetnym humorze.
— No przestań! Nie umówiłabyś się z Carlosem? Miał uroczy sweterek i tak nerwowo poprawiał okulary. Pomyśl ile dobrego zrobiłabyś dla niego, gdybyś go kilku rzeczy nauczyła — dodała z rozbawieniem i zafalowała brwiami dając jej jasno do zrozumienia o czym mówi. Rozejrzała się po sali i natrafiła wzrokiem na kilku mężczyzn z którymi miło jej się rozmawiało. Nie zamierzała szukać jednak realnego towarzystwa na wieczór, bo na dziś to Ferby była jednym, czego chciała. Jeśli jednak blondynka chciała to na pewno nie będzie jej zatrzymywać. — Ledwo się na blond zrobiłaś i już cię pożerają wzrokiem. Powinnaś rozważyć tę pomoc — dodała z przekonaniem i pociągnęła ze swojej szklanki. Jej super rady były zupełnie niepotrzebne i nieskuteczne, bo jakoś nie sadziła, by Ferebee na to poszła. Ona na przykład na pewno by ich sobie do serca nie wzięła.

Ferebee carter

[Ferebee carter]

Ferby w zupełności rozumiała czemu nie ma tu z nimi Rae, natomiast z chęcią zobaczyłaby jak niektórzy z tych mężczyzn poradziliby sobie w takiej sytuacji. Kobieta w zaawansowanej ciąży na speed datingu to nie jest coś co zdarza się regularnie. Pewnie nawet w ogóle, a ustalmy sobie, że ich przyjaciółka z przyjemnością trollowałaby biedaków zapewniając Mae i Ferbs odpowiednia rozrywkę. Nie żeby teraz narzekały. Ale jak zostało powiedziane kobieta musiała odpoczywać i robić inne rzeczy, na które zupełnie nie będzie miała czasu, jak Kropka przyjdzie na świat. Carter natomiast nie odmawia tego typu rozrywek. W zasadzie to rzadko odmawia jakimkolwiek propozycjom ze strony swoich ludzi, więc nieważne gdzie chciałaby ją dzisiaj zabrać blondynka na pewno by się zgodziła.
Tego typu zabawy polegały właśnie na ocenianiu kogoś po pozorach czy pierwszym wrażeniu. Nie da się przecież poznać kogoś w przeciągu pięciu minut, chociaż zależy po co chce się w ogóle poznawać. Tych w sam raz na raz jak najbardziej można. Jeśli ktoś liczył, że się tu zakocha (a zdaniem Ferbs kilku by się tu takich znalazło) to musi się zastanowić jeszcze raz. Nie żeby blondynka była pesymistką, po prostu tego typu rzeczy służyły tylko rozrywce, poznaniu nowych ludzi i tyle. Kilku z nich ją rozbawiło, w zasadzie wszyscy dopytywali o jej imię, niektórzy byli pewni, że wyjdą stąd dzisiaj w jej towarzystwie co chyba śmieszyło ją najbardziej. Nie było najgorszej, jednak w połowie zaczęła mocno oczekiwać, aż wróci jedyna osoba, która faktycznie ma szansę skończyć dzisiaj w jej łóżku.
- Musiałabym go najpierw rozdziewiczyć - rzuciła w zasadzie pewna, że wszystko jeszcze przed Carlosem. Nazwijmy to przeczuciem, ale czuła, że gdyby rozmowy wydłużono do siedmiu minut na pewno by jej się z tego zwierzył. W tym krótkim czasie na prawdę znaleźli wspólny język i zostali przyjaciółmi. Jeśli nie czemu opowiadałby jej o swojej kolekcji skarpetek i że kiedyś w podstawówce ze stresu posikał się w majtki? O takich rzeczach mówi się tylko przyjaciołom - Zawsze mnie pożerają wzrokiem - powiedziała zarzucając włosami i posyłając jej zdecydowanie zbyt zalotne spojrzenie - Co mogę powiedzieć, to moja barwna osobowość i piękna twarz - wzruszyła ramionami rozbawiona, ale po chwili poważniała - Starczy mi już facetów w życiu - rzuciła od razu łapiąc za drinka, bo to ciężki temat, który wymagał sporej ilości alkoholu. Szczególnie teraz, kiedy czuła, że totalnie nie ogarnia tego co się dzieje. Może gdyby sytuacja była inna posłuchała by rady Mewy, bo na ogół słuchała tego co doradzały jej przyjaciółki. Oczywiście sama musiała wszystko potem przemyśleć, ale no miała je raczej za osoby, które dobrze jej radzą. Na ogół - Ktoś Ci wpadł w oko? - zapytała. Musiała wiedzieć na co liczyć. Jeśli Mae chciałby przeżyć jakąś przygodę z którymś z przystojniaków kimże ona jest aby ją powstrzymywać.

Maeve Houghton

[Maeve Houghton]

Przeszło to przez myśl Maeve. Zastanawiała się, czy nie powinny zgarnąć ze sobą Rae tylko po to, by w późniejszym czasie móc podziwiać wyrazy twarzy mężczyzn, którzy nie do końca tego się spodziewali. Może miesiąc wcześniej byłoby to świetnym pomysłem. Aktualnie Moran była na tyle wielka, że Mae czasami zastanawiała się jakim cudem jeszcze się ruszała. postanowiła jednak takich pytań nie zadawać przyjaciółce wiedząc, że mogłaby się odrobinę poczuć urażona.
Jedyną osobą, która dzisiaj z maeve opuści ten lokal i — być może — zagrzeje jej łóżko to Ferby. Podzieli się z nią połową swojego materaca, gdy już upiją się wystarczająco, by nie mogły kręcić się dalej po mieście. Nie szukała innego towarzystwa, chociaż skłamałaby mówiąc, że nie bawiła się doskonale. Tym bardziej, że widziała wyraźnie, którzy byli nią zainteresowani jakoś poważniej. Żaden jednak nie był w jej typie — chociazby dlatego, że aktualnie tylko jeden mężczyzna mógł się do niego zaliczać.
— No właśnie! — zawołała z jakiegoś powodu niebywale podekscytowana. Gdyby nie fakt, że w jednej ręce trzymała drinka to z pewnością klasnęłaby na koniec w dłonie. Była okropna, bo trochę bawiła się kosztem przyjaciółki, ale wierzyła, że to tylko i wyłącznie dlatego, że przecież chciała dobrze. Gdyby namówiła taką Ferby na to, żeby się chociaż nim zainteresowała na kilka minut to prawdopodobnie byłby to najlepszy dzień w jego życiu. Nie mówiąc o tym, że istniała szansa, że następnego dnia wystartowałby do niej z kwiatami i pierścionkiem. — Kurcze, jak tak mówisz to sama zastanawiam się którego zaciągnąć cię do kibla — dodała ze śmiertelną powagą. Zaraz potem napiła się jeszcze trochę alkoholu i pokiwała głową. — Nadal masz dwóch? — zapytała jeszcze. Maeve nie miała żadnego aktualnie i też miała wrażenie, że musi od nich odpocząć mimo to. Gdyby miała dwóch to, najprawdopodobniej, już dawno by oszalała. Słysząc jej pytanie rozejrzała się po zebranych starając się namierzyć jedynego, sensownego faceta, którego dziś poznała.
— Craig był znośny — skomentowała ramionami wzruszając. Nie oznaczało to wcale, że jakoś jej świat do góry nogami wywrócił. Nie był nachalny, a za to miał całkiem pasujące jej poczucie humoru. To wystarczyło by uznała, że się nadaje i spośród tłumu wyróżnia.

Ferebee carter

[Ferebee carter]

Ferby często miała wrażenie, że to one mają większy ubaw z tego, że Rae jest w ciąży. Jasne, ona dostanie małego szkraba, którego będzie kochała najmocniej na świecie a on będzie kochał ją, ale musi się też sporo namęczyć. Mdłości, dziwne zachcianki, burza hormonów, kilogramowy brzuch z dzieckiem w środku, który trzeba wszędzie nosić, a to tylko początek listy. A one jak fajne ciotki siedzą sobie z boku roześmiane od ucha do ucha popijając alkohol i żartując nie tylko o stanie błogosławionym, ale i o wszystkich rzeczach z tym związanymi. Chociażby jak ten laktator, którego Ferb nie zapomniała do dziś, inaczej zwany Maszyną Tortur.
Ferebee oczywiście by się nie obraziła, gdyby przyjaciółka chciała ruszyć dziś na podbój męskich łóżek, ale ona sama nie była tym zupełnie zainteresowana. Szczególnie, że miała znajomego, którego mogła odwiedzić, jeśli potrzebowała trochę rozrywki i rozproszenia od tej skomplikowanej rzeczywistości. Układ idealny, z tego co jej się wydawało dla obojga. Może Maeve też potrzebowała kogoś takiego?
- Dlaczego byłoby to coś dobrego? - spojrzała na nią lekko zdezorientowana, bo nie bardzo wiedziała o co teraz chodzi. Lekiem na wszystko stało się rozdziewiczenie jakiegoś gościa w sweterku? Nie bardzo nadążała. Może Mae chodziło o coś innego, ale z drugiej strony to Mae. Ona i działanie jej mózgu są czasem zaskakujące, nawet dla Ferby, która znała ją dość dobrze. Żeby nie powiedzieć, że nawet najlepiej - To brzmi okropnie, jakbym nadal zdradzała Woodyego - powiedziała lekko się krzywiąc - Ale tak, nadal mam dwóch - stwierdziła po krótkiej chwili, bo inaczej nie umiała tego ująć i wzięła dużego łyka drinka. Takiego, że jakby nie była wprawionym zawodnikiem to pociekłoby jej po brodzie - Nie mam pojęcia jak to działa, żaden nie powinien mnie chcieć - powiedziała. Na prawdę tak uważała. Po tym wszystkim obydwaj powinni chcieć kopnąć ją w dupę, a nie czekać aż w końcu zdecyduje co chce zrobić i co czuje. Nie zasłużyła na to, zdecydowanie nie.
- Więc może ty powinnaś mu pokazać swoje sztuczki? - zamachała brawami, dokładnie tak jak Mewa wcześniej. Może jakiś niezobowiązujący romans faktycznie dobrze by jej zrobił. Trochę by się zabawiła, nie myślała o tym, o którym nie powinna.

Maeve Houghton

[Maeve Houghton]

Akurat Mae była typem osoby, która większą przyjemność byłaby w stanie dostrzec nie tylko w samym przytyciu, ale też w mdłościach, niż w późniejszym marnowaniu życia dla małego brzdąca. Oczywiście ciotką będzie perfekcyjną! Nie zmieniało to jednak faktu, że do wychowywania dzieci nadawała się tak, że aż wcale. Istniała spora szansa na to, że prędzej udałoby jej się Ferby namówić na to, żeby wreszcie nogi razem trzymała, niż na to, że dopilnowałaby aby mały bąbel wyrósł na ludzi. Gdyby jednak Ferebee wpadła to Maeve odrobinę by się z tego powodu zasmuciła, bo jednak głupio być jedyną, która nadal mogła sobie szalone życie w pełni realizować.
Maeve akurat już kogoś takiego miała. Może źle zrobiła celując w swojego byłego, ale uważała to za wystarczająco sprawdzoną partię, by nie szukać dalej. Efekt był dość marny w skutkach. Na tyle, że to niemal on ją pchał do tego, by wziąć udział w jakiś żałosnym speed datingu. Nawet nie tyle by sobie kogoś znaleźć, co po to, by humor sobie odrobinę poprawić. Dlatego takie luźne znajomości chwilowo też były czymś, do czego wolałaby podchodzić z dystansem. Pokręciła w końcu głowa, bo Fae najwidoczniej wcale jej nie rozumiała.
— Dla ciebie może średnio, ale pomyśl o nim. Później pochwali się kolegom, że ta jego blondynka to była dziesięć na dziesięć — przypomniała jej. Nie wszystko się przecież wokół Ferby kręciło. Mogła wyświadczyć wspaniałą przysługę komuś innemu na przykład. Bardzo byłoby to przydatne, gdyby Ferby wierzyła w karmę na przykład. Pokiwała głową, niemal z uznaniem, bo jednak myślała, że szybciej ten śmieszny trójkąt zakończy. Najwidoczniej Ferby miała jakąś magiczną moc, skoro nadal koło niej skakali. Wcale im się wprawdzie nie dziwiła, ale no. Faceci zwykle mają nieco więcej dumy. — Bez przesady. Sama bym cię chciała, ale nie mogę być trzecia — dodała poważnie i nawet ją bardzo paskudnie wzrokiem zlustrowała. A przynajmniej miała nadzieję, że zrobiła to w sposób, w który robią to zwykle mężczyźni w barach. Zaraz potem uśmiechnęła się szeroko i napiła się alkoholi. A słysząc pytanie Ferby stanowczo pokręciła głową.
— Nie potrzebuję chyba chwilowo żadnego. Mam nowego przyjaciela ostatnio, na razie mi wystarcza — przyznała uczciwie i bez najmniejszego skrępowania. Może gdyby rozmawiała z kimkolwiek innym to nieco mniej wylewna by była. Ferebee jednak wiele szczegółów z życia Maeve znała, więc i o nowych zabawkach mogła z nią podyskutować. Szczególnie, że jakby się tym tematem zainteresowała to nie musiałaby wcale takich moralnych dylematów przechodzić nie wiedząc, którego powinna wybrać.

Ferebee carter

[Ferebee carter]

Akurat do Ferby będzie łatwo namówić do trzymania nóg razem po tym wszystkim. Chociaż nie. To kłamstwo. Na pewno będzie trzymała nogi razem będąc w związku. To może zapewnić każdemu, założyć się o wszystkie swoje kończyny, nie tylko nogi. Ale lubiła seks. Zupełnie nic nie mogła na to poradzić, w zasadzie to nawet nie chciała tego zmieniać. Mae zapewne ją rozumiała, bo sama do świętoszek nie należała. Natomiast różniły je poglądy na temat dziecka. W swojej przyszłości widziała kiedyś siebie, Woodyego i ich gromadkę dzieci (przez gromadkę mam na myśli maksymalnie 2). Bez niego trochę jej się to zmieniło, jednak nie należała wtedy do osób, które mówiły zdecydowane "nie" dzieciom.
Ferby uważała, że romanse z byłymi to bardzo zły pomysł i mówiła o tym otwarcie. W ogóle dość otwarcie wypowiadała się na temat relacji swoich przyjaciółek z mężczyznami. Czy powinna? Patrząc na jej aktualne relacje, zarówno z Timem jak i z Woodym odpowiedź, która od razu nasuwała się na myśl to zdecydowane nie. Czy ją to powstrzymywało? Odpowiedź taka sama, zdecydowanie nie. Musiała swoje powiedzieć, tak samo jak miała świadomość, że obie zrobią na co będą miały ochotę. Ona przynajmniej miała pewność, że zrobiła wszystko co w jej mocy, żeby dobrze im doradzić i podpowiedzieć. Niezależnie od decyzji i tak będzie obok pić ze szczęścia albo wycierać łzy.
Na jej twarzy najpierw wymalowana była niechęć, ale w sumie Mea miała rację co Ferbs potwierdziła kiwnięciem głową i odpowiednim wyrazem twarzy - To byłby w sumie dobry uczynek - stwierdziła, chociaż oczywiście nie zamierzała tego robić. Serio też nie mówiła. Na pewno jakkolwiekonmiałnaimię znajdzie sobie jakąś super dziewczynę, która będzie bardziej chętna i będzie to robiła z odpowiednich powodów. W zasadzie jeden taki istniał, mianowicie bo będzie chciała - Ty byś od razu wskoczyła na pierwsze miejsce - powiedziała zgodnie z prawdą. Gdyby Maeve stwierdziła, że chce z nią być to Ferbs odrzuciłaby wszystkich zalotników. Liczyłaby się tylko ona! - Co ja mam zrobić? Nie chce nikogo zranić - spojrzała na nią zrezygnowana, po czym wzięła porządnego łyka swojego drinka czekając na jakąś mądrą radę.
- Czyli na urodziny chcesz zapas baterii? - zamachała brwiami zadowolona. Każda kobieta powinna mieć porządny wibrator, a Carter należała do ludzi, którzy mówili o tym głośno i zupełnie się tego nie wstydzili. Nie był to przecież zakazany temat. Każdy kto uważa inaczej usłyszy od niej długą przemowę dlaczego nie ma racji - Przepraszam, dlaczego nie brałam udziału w wyborze? - spojrzała na nią lekko urażona. Na pewno by jej dobrze doradziła.

Maeve Houghton

[Maeve Houghton]

Maeve całkowicie wystarczy rola ciotki w tym wszystkim. Realnie oceniała swoje szanse i zaangażowanie i musiała przyznać, że myśl, że miałaby całe swoje życie poświęcić już małej istotce budziła w niej realny lęk. Nie była osobą, którą tak łatwo jakoś ograniczyć, więc nic dziwnego, że i na tym polu trzymałaby się tego dość uparcie. Jej podejście nie zmieniło się na przestrzeni lat, więc nie sądziła, by kiedykolwiek udało jej się dorosnąć do jakiegokolwiek innego postrzegania rzeczywistości.
Oczywiście, że powinna. Akurat zdanie Ferby i Rae, w wielu kwestiach i do czego by się na pewno nie przyznała im, szanowała bardziej, niż własne. Do tego stopnia, że chwilami, gdy wiedziała, że robi coś zupełnie głupiego, nie chwaliła się tym zupełnie wiedząc jaka będzie ich reakcja i że będzie musiała im pełną rację jednak przyznać. Pewnie dlatego nie omawiała sytuacji z Declanem wtedy, gdy był na to czas. Teraz nie pozostawało jej nic innego jak zebrać gorzkie słowa i wzruszyć ramionami, bo i tak niewiele mogła na to poradzić.
— Mówiłam — przyznała z dumą, bo jednak o to właśnie jej chodziło. Oczywiście żartowała sobie całkowicie, bo Ferby nie była od tego, żeby całe miasto uszczęśliwiać. Wystarczyło, że uszczęśliwiała Maeve. Nawet nie pozwoliłaby jej z nim iść gdziekolwiek, skoro w planach miała wypicie sporej ilości alkoholu. Nie bez powodu wystroiła się przecież i wsunęła na stopy szpilki. Jeszcze długa noc przed nimi i Maeve nie uzna jej za udaną, jeśli wróci o własnych siłach, z nogami na stopach. — Ferby! Jesteś taka kochana, że mogłabym ci się oświadczyć. Nawet nigdy nie miałam blondynki — poinformowała ją i zafalowała brwiami. Żadnej kobiety nie miała, ale dla niej byłaby w stanie zakwestionować wszystko, czego dotychczas byłą pewna w życiu. — Któregoś musisz, więc nie myśl o tym, że ich zranisz. Myśl o tym, żeby uszczęśliwić siebie — przypomniała jej. Znalazła się przecież na etapie, na którym nie miała zbytniego pola manewru.
— Pewnie. Mogą się przydać, skoro jestem samotna. Muszę mu tylko imię znaleźć jakieś — przyznała, bo jednak nie zastanawiała się nad tym. Dla Maeve było to całkowicie naturalne. Wszystko było dla ludzi, a unikanie rozmów o tym było głupie i dziecinne. Na szczęście chociaż Carter to rozumiała. — Nie wiedziałam, że chcesz. Mogłybyśmy się poprawić i znaleźć tobie, ale nie wiem czy ci teraz potrzeba. Chociaż pewnie tak, zawsze dobrze mieć pod ręką wibrator jak facet nawali — uznała. Dlatego mogą to jeszcze nadrobić. Tym bardziej, że na jednym świat się nie kończył, więc może w wyborze drugiego Ferby będzie mogła towarzyszyć!

Ferebee carter

[Ferebee carter]

Ferby mocno ją w tej kwestii rozumiała, bo sama robiła podobnie, ale jednocześnie denerwowało ją, kiedy robiła tak któraś z przyjaciółek. Przecież są po to, aby sobie pomagać i wspierać się nawzajem. Czasem to wspieranie polega na potrząśnięciu kimś albo pokazaniu, jakie debilizmy właśnie robi, ale to wszystko z miłości. Po czasie ciężko było coś zmienić, wtedy zostawały im tylko duże ilości alkoholu, ulubionego jedzenia i udzielenie ramienia do płaczu. Albo wyciągniecie na imprezę. W zależności od aktualnych potrzeb.
- To może trójkąt? - zamachała brwiami, jednak powagi długo nie wytrzymała, bo jak tylko opuściła brwi wybuchła śmiechem. To zdecydowanie coś czego ten młodzieniec mógł nie przeżyć, a nagle idealne wspomnienie z piękna kobietą zamieniłoby się w rozczarowanie dwóch na raz i trauma do końca życia. Ale nie zostało im nic innego, jak żarciki, bo Ferby zamierzała dzisiaj spać tylko z Maeve. Carter o wiele bardziej lubiła się stroić dla przyjaciółek, niż dla mężczyzn. Kiedyś jeszcze dla Woodyego, ale to stare czasy, gdy zwracał uwagę. A one zwracały. Zawsze zasypywały się komplementami, wyłapywały nowe cichu, buty, zmiany fryzur. Nie ma nic lepszego, niż chwalenie się przyjaciółkom co złapałaś na promkach, a ustalmy, że Carter jako totalny biedak nie kupowała niczego co nie było na promocji. Bo ciucholandów nie lubiła. Za mało cierpliwości - Zgodziłabym się - poinformowała ją dopijając swojego drinka, po czym od razu zaczepiła kelnera, żeby przyniósł im kolejne. Noc była młoda, a one tak średnio, więc musiały korzystać - Ja chyba najczęściej wybierałam blondynki - przyznała zastanawiając się nad tym chwilę. Żadna co prawda nie była tak piękna, jak Mae. Westchnęła ciężko słyszeć jej słowa. Wiedziała co by ja uszczęśliwiło, ale na to nie miała co liczyć. Przynajmniej tak jej się wydawało - Za długo byłam egoistką Mae. Teraz muszę myśleć, żeby uszczęśliwić jego - wyznała i chyba obie dobrze wiedziały o kim mówi - Albo przynajmniej nie utrudniać mu już życia - dodała. Gdyby tylko wiedziała...
- Jakieś seksowne - zamyśliła się na chwilę, a potem jakby ją olśniło - Thor - pstryknęła palcami, a na jej twarzy pojawił się uśmiech, bo na prawdę uważała, że o dobre imię. Na samą myśl o aktorze grającym tą postać majtki spadały, więc ciężko będzie to przebić - Prawda - pokiwała głową - Wibrator zawsze się przyda, chociaż mam teraz nowego kolegę do seksu- pochwaliła się uśmiechając lekko. Carter należała do tych ludzi, dla których seks był zabawą, a uczucia nie były wymagane. Jak były to doświadczenie było zupełnie inne, to fakt.
Umówiły się na zakupy, wypiły kilka drinków, odrzuciły nie jedne zaloty, po czym slalomem wróciły do domu. Nie były co prawda jakoś mocno pijane, przynajmniej nie jak na nie, ale bawiły się super. Imprezkę zakończyły w łóżku Ferby, a kolejnego dnia rozstały się po wspólnym śniadaniu w maczku.

Maeve Houghton
/ztx2