a
mów mi/kontakt
administrator
a
Stara zasada wędrówki po barach głosi, że nikt normalny nie decyduje się na całonocne koczowanie w jednym, określonym barze. No bo gdzie w takim scenariuszu zabawa, jakiś element zaskoczenia? Równie dobrze można od razu odmówić wyjścia na piwo, zostać panem marudą i zniszczyć wszelką dobrą zabawę. Zarówno o Tonym, jak i o Johnnym (k*rwa, oni się trochę rymują) można powiedzieć wiele złego, ale na pewno nie to, że są marudnymi panami. Oni kochają zabawę do białego rana! Nawet jeżeli na drugi dzień troszkę im się umiera, ale to już taka konsekwencja życia i Collins troszeczkę się szczyci tym, że w końcu to zrozumiał. Zarówno jeden jak i drugi nie zamierzali kończyć tego spotkania, dlatego najpierw ewakuowali się do wciąż otwartego marketu, gdzie zgarnęli dodatkową butelkę alkoholu, a następnie tanecznym krokiem przeszli przez rozświetloną ulicę, pełną roześmianych ludzi, muzyki i zapachów, a następnie skręcili w stronę plaży.
Kiedy tylko muzyka stosunkowo ucichła, Collins rozejrzał się po piaszczystym brzegu oceanu, a następnie zerknął na swojego kumpla.
-Kto ostatni na leżakach, ten sika na siedząco – troszkę mu się plącze język, ale w sumie powiedział to stosunkowo wyraźnie, a następnie nawet nie czekając na odpowiedź kumpla, czym prędzej pobiegł w stronę rozstawionych niedaleko plastikowych leżaczków. Czy doobiegł pierwszy? Być może, ale szczerze mówiąc wątpię, bo nagle spojrzał w bok i zobaczył zgaszony neon sklepu z wszelkimi akcesoriami do pływania. W jego głowie zaczęły pojawiać się kolejne pomysły na to, za co mógłby się przebrać. Niestety, kiedy pociągnął za klamkę, sklep okazał się zamknięty. No tak, zgadliście – zgaszone światła, kraty na oknach nic nie sugerowały Tony'emu, dopiero zamknięte drzwi sprawiły, że chłopaczyna zwątpił.
Johnny Vázquez
Kiedy tylko muzyka stosunkowo ucichła, Collins rozejrzał się po piaszczystym brzegu oceanu, a następnie zerknął na swojego kumpla.
-Kto ostatni na leżakach, ten sika na siedząco – troszkę mu się plącze język, ale w sumie powiedział to stosunkowo wyraźnie, a następnie nawet nie czekając na odpowiedź kumpla, czym prędzej pobiegł w stronę rozstawionych niedaleko plastikowych leżaczków. Czy doobiegł pierwszy? Być może, ale szczerze mówiąc wątpię, bo nagle spojrzał w bok i zobaczył zgaszony neon sklepu z wszelkimi akcesoriami do pływania. W jego głowie zaczęły pojawiać się kolejne pomysły na to, za co mógłby się przebrać. Niestety, kiedy pociągnął za klamkę, sklep okazał się zamknięty. No tak, zgadliście – zgaszone światła, kraty na oknach nic nie sugerowały Tony'emu, dopiero zamknięte drzwi sprawiły, że chłopaczyna zwątpił.
Johnny Vázquez
a
Otwarty na nowe zajomości koleżka z bardzo zdrowym podejście do życia. Nigdy nigdzie mu się nie śpieszy, stara się korzystać z życia jak tylko może. Kręci też drineczki w 'Grill & Chill' na plaży. Piña Colada, Mojito, Tequilla Sunrise a może Krwawa Mary? Nazwij tylko drinka a Johnny sprawi, że stanie się on Twoim nowym ulubionym.
30
182
Każdy kto znał tą dwójkę, bardzo dobrze wiedział, że w połączeniu są chodzącą imprezą. Niezależnie gdzie, jak i kiedy, oni byli gotowi na balety. Johnny uwielbiał spędzać czas z Tonym. Zawsze potrafił znaleźć jakiś kolejny głupi pomysł, który bez przemyślenia oboje realizowali od strzału. Czasami zastanawiał się, jak to możliwe, że Collins jest psychoterapeutą. W końcu kiedy spędzał czas z Johnnym potrafił być skończonym idiotą. Nie potrafił sobie wyobrazić przyjaciela przesiadującego w swoim gabineciku z poważną miną, wysłuchującego problemów innych ludzi. Może kiedyś powinien sam zapisać się na sesje i przekonać się na własnej skórze. Może ktoś w końcu powiedziałby mu jak żyć i naprostował jego bezmyślną głowę.
Z baru udali się prosto do sklepu, bo przecież uzupełnienie alkoholowych zapasów było w tamtym momencie priorytetowe. Kto mógłby się zapytać, co się stało z wielką butelką Tequili, która kupili jeszcze w barze. Cóż.. w końcu nie mogli iść do sklepu o suchym pysku.
Gdy już znaleźli się na plaży Johnny rozglądnął się wokół siebie, by ocenić sytuację. Był w stanie zauważyć jeszcze kilka pojedynczych osób chodzących bez celu i dwie zakochane pary na romantycznym spacerze. Oprócz tego, miejsce wydawało się już dość opustoszałe. Kto ostatni na leżakach, ten sika na siedząco - odbiło się echem w jego pijanej głowie i nim zdążył przetrawić te słowa Tony już biegł w stronę leżaków - O nie, tak nie będzie - krzyknął do przyjaciela i ruszył przed siebie. Miał wrażenie, że idzie mu świetnie. Że porusza się z prędkością światła. Że już nic go nie zatrzyma. I się przeliczył. Nagle poczuł, że traci grunt pod nogami a do ust nasypuje mu się masa piachu. Tak tak, Johnny właśnie zaliczył glebę. - Mierda - rzucił poirytowany po hiszpańsku i zaczął otrzepywać łapy z piachu. Pluł małymi kamyczkami na lewo i prawo gdy zorientował się, że to przecież on niósł cały ich alkohol w reklamówce. - Nie nie nie nie nie - spanikował panicznie rozglądając się za prowiantem. Gdy tylko zauważył reklamóweczke i całą jej zawartość tuż obok jego tyłka w idealnym stanie, odetchnął z ulgą. Co jak co, ale zmarnowania alkoholu nigdy by sobie nie wybaczył. Nigdy.
Dopiero po chwili zorientował się, że jest jedyna osobą przy leżakach. Gdzie on jest do cholery - powiedział sam do siebie w myślach i zaczął intensywnie rozglądać się za kumplem, by już po chwili zauważyć jego sylwetkę grzebiącą przy sklepie z akcesoriami do pływania. - Tony! - krzyknął wymachując rękami, jednak bez skutku. Chwiejnym ruchem pozbierał się z podłogi i ruszył jego stronę.
- Przegrałeś lamusie. Ba, nawet nie dobiegłeś, więc zamiast na siedząco sikasz na leżąco - mówił będąc coraz bliżej - Co ty w ogóle robisz, przecież zamknięte. Popływać ci się zachciało? - wyśmiał kumpla po czym delikatnie poklepał go po plecach.
Tony Collins
Z baru udali się prosto do sklepu, bo przecież uzupełnienie alkoholowych zapasów było w tamtym momencie priorytetowe. Kto mógłby się zapytać, co się stało z wielką butelką Tequili, która kupili jeszcze w barze. Cóż.. w końcu nie mogli iść do sklepu o suchym pysku.
Gdy już znaleźli się na plaży Johnny rozglądnął się wokół siebie, by ocenić sytuację. Był w stanie zauważyć jeszcze kilka pojedynczych osób chodzących bez celu i dwie zakochane pary na romantycznym spacerze. Oprócz tego, miejsce wydawało się już dość opustoszałe. Kto ostatni na leżakach, ten sika na siedząco - odbiło się echem w jego pijanej głowie i nim zdążył przetrawić te słowa Tony już biegł w stronę leżaków - O nie, tak nie będzie - krzyknął do przyjaciela i ruszył przed siebie. Miał wrażenie, że idzie mu świetnie. Że porusza się z prędkością światła. Że już nic go nie zatrzyma. I się przeliczył. Nagle poczuł, że traci grunt pod nogami a do ust nasypuje mu się masa piachu. Tak tak, Johnny właśnie zaliczył glebę. - Mierda - rzucił poirytowany po hiszpańsku i zaczął otrzepywać łapy z piachu. Pluł małymi kamyczkami na lewo i prawo gdy zorientował się, że to przecież on niósł cały ich alkohol w reklamówce. - Nie nie nie nie nie - spanikował panicznie rozglądając się za prowiantem. Gdy tylko zauważył reklamóweczke i całą jej zawartość tuż obok jego tyłka w idealnym stanie, odetchnął z ulgą. Co jak co, ale zmarnowania alkoholu nigdy by sobie nie wybaczył. Nigdy.
Dopiero po chwili zorientował się, że jest jedyna osobą przy leżakach. Gdzie on jest do cholery - powiedział sam do siebie w myślach i zaczął intensywnie rozglądać się za kumplem, by już po chwili zauważyć jego sylwetkę grzebiącą przy sklepie z akcesoriami do pływania. - Tony! - krzyknął wymachując rękami, jednak bez skutku. Chwiejnym ruchem pozbierał się z podłogi i ruszył jego stronę.
- Przegrałeś lamusie. Ba, nawet nie dobiegłeś, więc zamiast na siedząco sikasz na leżąco - mówił będąc coraz bliżej - Co ty w ogóle robisz, przecież zamknięte. Popływać ci się zachciało? - wyśmiał kumpla po czym delikatnie poklepał go po plecach.
Tony Collins
mów mi/kontakt
Kasik#0245
a
Tony chyba naprawdę był pijany, bo szczerze mówiąc,to dopiero kiedy Johnny przydreptał pod sklep i streścił Collinsowi przebieg wyścigu, to ten mruknął krótkie "ah!". Biedny Anthony totalnie zapomniał o konkursie, a teraz jego kumpel sobie wyobraża różne dziwne rzeczy. No cóż, trudno! Szanowany psychoterapeuta był zajety próbą otworzenia drzwi prowadzących do sklepu, które wciąż niezłomnie były sobie zamknięte. Niedawno Tony słuchał podcastu, w którym jakaś guru życia twierdziła, że jeżeli naprawdę chcemy zobaczyć zmianę w swoim otoczeniu, to musimy się ostro na niej skupić. Im bardziej Tony się skupiał, tym większe czuł rozczarowanie. Nawet nie próbuję sobie wyobrazić, jakie rozczarowanie czuje jego matka, podczas gdy syn biega pijany po plaży i próbuje włamać się do sklepu tylko po to, by popływać sobie w oceanie w stroju małej syrenki.
-Chyba nic z tego- przyznał z wyraźną dozą rozczarowania w głosie, po czym machnął w stronę oceanu i leżaczków-Chodź, idziemy dalej po czym bez słowa zaczął kierować się w stronę leżaków. Swoją drogą na plaży już trochę pizgało, ale podejrzewam, że Tony był wystarczająco pijany, by nawet tego nie poczuć. Zamiast tego, chłopak zaczął kopać w piasek, rozsypywać go i co jakiś czas pluć (najwyraźniej wiatr wiał tak, że kopnięty piasek lądował na jego twarzy).
-No dobra, mamy (wódkię) tequilę, mamy leżaczki. Czegoś nam brakuje – Rozumu?-Muzyki! – Ja nadal twierdzę, że rozumu. Tony przez chwilę rozkminiał w której kieszeni ma telefon i czy cokolwiek usłyszą będąc tak blisko oceanu, ale po krótkiej chwili tej rozkminy, jego myśli znów powędrowały gdzieś indziej-Musimy się napić, a potem jak już się napijemy, Ty zadzwonisz do tej swojej Carli – Tony najwyraźniej nie zna zasady "Pijesz, nie pisz". Dlaczego uznał to za idealny pomysł? Telefon w środku nocy? Szczerze mówiąc Tony był jednym z tych, którzy byli prawdziwie przekonani, że każdego czeka wielka miłość. Może to jest wielka miłość jego kumpla? No dobra, przynajmniej jakiś wstęp! -No pomyśl sam! Niezależnie od wszystkiego- od tego co do niej czujesz, albo i nie czujesz, powinieneś być z nią szczery. Bo inaczej tylko przeciągasz nieuniknione. Rozpieprzy się to potem, albo teraz. Może lepiej teraz? Może akurat coś z tego będzie?- Chociaż jego tok rozumowania zdradzał pewne oznaki logiczności, Tony był tak pijany, że na pewno trudno było teraz słuchać jego rad. Wystarczającym dowodem jest to, że kolejne zdanie jakie padło z jego ust to było-Okej, pijemy? No i tyle w kwestii rozsądku, logiki i czegokolwiek więcej.
Johnny Vázquez
-Chyba nic z tego- przyznał z wyraźną dozą rozczarowania w głosie, po czym machnął w stronę oceanu i leżaczków-Chodź, idziemy dalej po czym bez słowa zaczął kierować się w stronę leżaków. Swoją drogą na plaży już trochę pizgało, ale podejrzewam, że Tony był wystarczająco pijany, by nawet tego nie poczuć. Zamiast tego, chłopak zaczął kopać w piasek, rozsypywać go i co jakiś czas pluć (najwyraźniej wiatr wiał tak, że kopnięty piasek lądował na jego twarzy).
-No dobra, mamy (wódkię) tequilę, mamy leżaczki. Czegoś nam brakuje – Rozumu?-Muzyki! – Ja nadal twierdzę, że rozumu. Tony przez chwilę rozkminiał w której kieszeni ma telefon i czy cokolwiek usłyszą będąc tak blisko oceanu, ale po krótkiej chwili tej rozkminy, jego myśli znów powędrowały gdzieś indziej-Musimy się napić, a potem jak już się napijemy, Ty zadzwonisz do tej swojej Carli – Tony najwyraźniej nie zna zasady "Pijesz, nie pisz". Dlaczego uznał to za idealny pomysł? Telefon w środku nocy? Szczerze mówiąc Tony był jednym z tych, którzy byli prawdziwie przekonani, że każdego czeka wielka miłość. Może to jest wielka miłość jego kumpla? No dobra, przynajmniej jakiś wstęp! -No pomyśl sam! Niezależnie od wszystkiego- od tego co do niej czujesz, albo i nie czujesz, powinieneś być z nią szczery. Bo inaczej tylko przeciągasz nieuniknione. Rozpieprzy się to potem, albo teraz. Może lepiej teraz? Może akurat coś z tego będzie?- Chociaż jego tok rozumowania zdradzał pewne oznaki logiczności, Tony był tak pijany, że na pewno trudno było teraz słuchać jego rad. Wystarczającym dowodem jest to, że kolejne zdanie jakie padło z jego ust to było-Okej, pijemy? No i tyle w kwestii rozsądku, logiki i czegokolwiek więcej.
Johnny Vázquez
a
Otwarty na nowe zajomości koleżka z bardzo zdrowym podejście do życia. Nigdy nigdzie mu się nie śpieszy, stara się korzystać z życia jak tylko może. Kręci też drineczki w 'Grill & Chill' na plaży. Piña Colada, Mojito, Tequilla Sunrise a może Krwawa Mary? Nazwij tylko drinka a Johnny sprawi, że stanie się on Twoim nowym ulubionym.
30
182
Johnny wcale nie chciał odpuszczać próby dostania się do sklepu z akcesoriami. W końcu skoro już przytaszczył twój piękny tyłem pod same drzwi, to niech, chociaż ma szanse się do niego włamać jak kulturalny człowiek i pożyczyć jakieś rzeczy do pływania - Tooooony lamusie - krzyknął za kumplem, żeby ten wcale nie oddalał. - Chodź tu kurwa. Wiem jak się tam dostać, widziałem na filmach! - Może i widział, jednak jego głupie pomysły w połączeniu z alkoholem, który przelewał się litrami w jego żyłach wcale nie zwiastował nic dobrego. Rozglądnął się dookoła w poszukiwaniu jakiegoś pokaźnych rozmiarów kamienia. Swoim profesjonalnym okiem analizował głaz pod nogami aż gdzieś w oddali zobaczył ten jedyny, odpowiedni, idealny kamerdolec. Chwiejnym krokiem wrócił pod drzwi sklepu z akcesoriami gotowy, by z całej siły cisnąć głazem w okno. - Show time - powiedział sam do siebie, po czym wziął wielki zamach. W ostatniej chwili zauważył, że drzwi od zaplecza sklepu są delikatnie uchylone. - Niemożliwe.. - rzucił pod nosem i podbiegł upewnić się, czy aby na pewno nie miał omamów. Wszystko było z nim w porządku a drzwi faktycznie wydawały się delikatnie otearte - TONY DEBILU RUSZ TU DUPE - krzyknął za przyjacielem i nie czekając, aż ten łaskawie tam przyjdzie postanowił wejść do środka.Powoli pociągnął za klamkę i po kilku sekundach już był w środku. - Łooo - rozglądnął się, podziwiając ten cudowny asortyment, który właśnie miał przed sobą. Wszystko na wyciągnięcie ręki. Wydał z siebie cichy pisk a jego dłonie zaklaskały w tylko jemu znany rytm. Był podekscytowany bardziej niż dziecko na gwiazdkę z samego rana widząc górę prezentów. Przeszedł w głąb sklepu a jego uwagę złapał najpiękniejszy strój rekina, jaki widział ten świat. Oczy mu się zaświeciły a przez ciało przeszedł wręcz przyjemny prąd - Oh Dios mío - przeżegnał się z niedowierzania i pobiegł w jego stronę ile sił w nogach. Co prawda strój znajdował się na dziale dziecięcym i na pierwszy rzut oka mógł wydawać się nieco za mały, jednak to nie stanowiło najmniejszego problemu dla Johnnego. Szybko zrzucił z siebie ubrania zostawiając jedynie bokserki i czym prędzej chciał wbić się przebranie rekina. Po usilnej walce na podskoki, stękania i używania nadludzkiej siły w końcu stanął na równe nogi zadowolony z faktu, że jakimś cudem się w to zmieścił. - Tony, no w końcu!!! - zaklaskał w dłonie, gratulując mu pojawienia się na imprezie. - Bierz co chcesz i lecimy pływać - zalecił podekscytowany i ruszył w poszukiwaniu motylków na ręce. W końcu jak się bawić to na całego.
Tony Collins
Tony Collins
mów mi/kontakt
Kasik#0245
a
Szczerze mówiąc, to zdemotywowany Tony był już gotów odpuścić całą akcję włamywania się do sklepu. Trudno! Najwyraźniej będą musieli kąpać się w nudnych ciuchach, albo po prostu bez nich. Jednak kiedy Tony usłyszał argument Johnny'ego, to skierował się znów pod sklep. Skoro jego kumpel miał pomysł na to, jak dostaną się do środka, to Anthony'emu nie pozostaje nic innego jak po prostu zaufać kumplowi. Johnny Vázquez przywraca wiarę w głupie plany niezmiennie od 1990 roku. Zdecydowanie chłopak powinien rozważyć karierę typka, który odpisuje w "Przyjaciółce" na pytania czytelników.
-No niby jak? – zapytał zaczepnie, kiedy był już na tyle blisko by jego Johnny go usłyszał. Szczerze mówiąc, to Collins nigdy nie wziął pod uwagę użycie kamienia, a teraz kiedy jego pijany kumpel to zasugerował, Tony czuł pewnego rodzaju zazdrość spowodowanątym, że samemu wcześniej na to nie wpadł. Przecież mógłby wpaść na to, prawda? Po prostu mu się nie chciało. No bo to nie jest tak, że był za mało kreatywny. Collins zasłonił uszy, spodziewał się, że już za chwilę zawyje alarm, ale Vázquez najwyraźniej w ostatniej chwili zmienił plan i pobiegł gdzieś wzdłuż budynku. O co chodzi? Czy on na pewno pił to samo co Tony, a może faszerował swoje szoty lekami na ADHD? Dlaczego się nie podzielił z kolegą?!
-O co chodzi? – zapytał dramatycznie Tony, następnie ruszył w ślad za kumplem, dopiero kiedy dotarł na miejsce zobaczył otwarte drzwi-EJ JOHNNY TU SĄ OTWARTE DRZWI! CHODŹ NA ZAPLECZE! – krzyknął głośno stojąc przed drzwiami, a następnie wszedł do środka i wpadł na kumpla-A, tu jesteś. Znalazłem wejście – oświadczył na tyle trzeźwym głosem, na jaki tylko go było stać pomimo tych kompromitujących okoliczności, a następnie rozejrzał się po sklepie i wydał z siebie podobny dźwięk pełen podziwu. Kiedy Tony zaczął przeglądać asortyment sklepu, to miał ostrą rozkminę i dylemat w wyborze stroju – z jednej strony chętnie przebrałby się za konika morskiego, ale z drugiej strony strój rozgwiazdy też był całkiem interesujący. W końcu Tony też zaczął się rozbierać i po chwili wbił w strój konika morskiego, do którego dorobił sobie biustonosz małej syrenki. W takim stanie zaczął szukać koła ratunkowego, bowiem w jego głowie pojawiła się wyjątkowo trzeźwa myśl, że może lepiej się zabezpieczyć. W takiej kreacji postanowił poczekać na kumpla, który najwyraźniej jeszcze czegoś szukał.
-No niby jak? – zapytał zaczepnie, kiedy był już na tyle blisko by jego Johnny go usłyszał. Szczerze mówiąc, to Collins nigdy nie wziął pod uwagę użycie kamienia, a teraz kiedy jego pijany kumpel to zasugerował, Tony czuł pewnego rodzaju zazdrość spowodowanątym, że samemu wcześniej na to nie wpadł. Przecież mógłby wpaść na to, prawda? Po prostu mu się nie chciało. No bo to nie jest tak, że był za mało kreatywny. Collins zasłonił uszy, spodziewał się, że już za chwilę zawyje alarm, ale Vázquez najwyraźniej w ostatniej chwili zmienił plan i pobiegł gdzieś wzdłuż budynku. O co chodzi? Czy on na pewno pił to samo co Tony, a może faszerował swoje szoty lekami na ADHD? Dlaczego się nie podzielił z kolegą?!
-O co chodzi? – zapytał dramatycznie Tony, następnie ruszył w ślad za kumplem, dopiero kiedy dotarł na miejsce zobaczył otwarte drzwi-EJ JOHNNY TU SĄ OTWARTE DRZWI! CHODŹ NA ZAPLECZE! – krzyknął głośno stojąc przed drzwiami, a następnie wszedł do środka i wpadł na kumpla-A, tu jesteś. Znalazłem wejście – oświadczył na tyle trzeźwym głosem, na jaki tylko go było stać pomimo tych kompromitujących okoliczności, a następnie rozejrzał się po sklepie i wydał z siebie podobny dźwięk pełen podziwu. Kiedy Tony zaczął przeglądać asortyment sklepu, to miał ostrą rozkminę i dylemat w wyborze stroju – z jednej strony chętnie przebrałby się za konika morskiego, ale z drugiej strony strój rozgwiazdy też był całkiem interesujący. W końcu Tony też zaczął się rozbierać i po chwili wbił w strój konika morskiego, do którego dorobił sobie biustonosz małej syrenki. W takim stanie zaczął szukać koła ratunkowego, bowiem w jego głowie pojawiła się wyjątkowo trzeźwa myśl, że może lepiej się zabezpieczyć. W takiej kreacji postanowił poczekać na kumpla, który najwyraźniej jeszcze czegoś szukał.
a
Mia Walker
Chwila wytchnienia. Kieliszek z kolorowym drinkiem. Piękna pogoda. Znajomy profesor z uczelni. Na deser zupełnie niezobowiązujące rozmowy, przeplecione anegdotkami z uczelni, ale też szpitala. No co tu mogłoby pójść źle? Dwóch panów w średnim wieku, po których nikt nie spodziewałby się już niczego szalonego, czy nie odpowiedzialnego. Do tego widać było, że bogaci, zatem po logice pewnie żony gdzieś szalały na zakupach, a dzieci? Wydawały ciężko zarobione ojcowskie pieniądze z szerokim uśmiechem na pyszczkach. Zdecydowanie sielanka i luksus... gdyby nie to, że cały ten idealny obrazem został w jednej, dosłownie jednej chwili zepsuty!
Cóż takiego strasznego się stało? Cathal wraz ze swoim towarzyszem wracali z lekkiego lunchu, planując ułożyć się wygodnie na łóżkach na plaży i tam lenić się i rozmawiać dalej. Nieśli ze sobą swe kolorowe drinki i nie zwracali zupełnie uwagi na otoczenie. Piękne młode ciała kobiet i tak były już poza ich zasięgiem. Niby bogaci... ale nie aż tak by kupić zainteresowanie najpiękniejszych z pań. Zresztą nie oszukujmy się. Nie byli ani aktorami, ani nawet politykami. Dwóch wykładowców lekarzy? Nie. To zdecydowanie nic podniecającego, ani atrakcyjnego! Pewnie dlatego też nie spodziewał się, że młoda dziewczyna będzie lecieć na niego... dosłownie lecieć.... Tak jak w jednej chwili szli spokojnie i już prawie doszli do swoich miejsc, tak nagle dziewczę wpadło na Cathala, a jego śliczny kolorowy drink wylądował na nim. No tego się nie spodziewał i był zbyt kulturalny by jakoś chamsko czy bardziej dosadnie to skomentować. Zamiast tego pomógł dziewczynie wstać i upewnił się, że nic jej nie jest!
-Nic pani nie jest? Przepraszam. Nie zauważyłem, że pani biegła. Bardzo przepraszam. - nauczony doświadczeniem wiedział, że kobietę lepiej przepraszać... nawet jeśli to ona zawali! Ot tak dla świętego spokoju własnego! Nie ważne kto zawali! To facet jest zawsze winny! Tak mawiała babcia!
Chwila wytchnienia. Kieliszek z kolorowym drinkiem. Piękna pogoda. Znajomy profesor z uczelni. Na deser zupełnie niezobowiązujące rozmowy, przeplecione anegdotkami z uczelni, ale też szpitala. No co tu mogłoby pójść źle? Dwóch panów w średnim wieku, po których nikt nie spodziewałby się już niczego szalonego, czy nie odpowiedzialnego. Do tego widać było, że bogaci, zatem po logice pewnie żony gdzieś szalały na zakupach, a dzieci? Wydawały ciężko zarobione ojcowskie pieniądze z szerokim uśmiechem na pyszczkach. Zdecydowanie sielanka i luksus... gdyby nie to, że cały ten idealny obrazem został w jednej, dosłownie jednej chwili zepsuty!
Cóż takiego strasznego się stało? Cathal wraz ze swoim towarzyszem wracali z lekkiego lunchu, planując ułożyć się wygodnie na łóżkach na plaży i tam lenić się i rozmawiać dalej. Nieśli ze sobą swe kolorowe drinki i nie zwracali zupełnie uwagi na otoczenie. Piękne młode ciała kobiet i tak były już poza ich zasięgiem. Niby bogaci... ale nie aż tak by kupić zainteresowanie najpiękniejszych z pań. Zresztą nie oszukujmy się. Nie byli ani aktorami, ani nawet politykami. Dwóch wykładowców lekarzy? Nie. To zdecydowanie nic podniecającego, ani atrakcyjnego! Pewnie dlatego też nie spodziewał się, że młoda dziewczyna będzie lecieć na niego... dosłownie lecieć.... Tak jak w jednej chwili szli spokojnie i już prawie doszli do swoich miejsc, tak nagle dziewczę wpadło na Cathala, a jego śliczny kolorowy drink wylądował na nim. No tego się nie spodziewał i był zbyt kulturalny by jakoś chamsko czy bardziej dosadnie to skomentować. Zamiast tego pomógł dziewczynie wstać i upewnił się, że nic jej nie jest!
-Nic pani nie jest? Przepraszam. Nie zauważyłem, że pani biegła. Bardzo przepraszam. - nauczony doświadczeniem wiedział, że kobietę lepiej przepraszać... nawet jeśli to ona zawali! Ot tak dla świętego spokoju własnego! Nie ważne kto zawali! To facet jest zawsze winny! Tak mawiała babcia!
a
Adoptowana studentka biochemii, która dostała mieszkanie od rodziców, na życie zarabiając jako kelnerka w jednej z restauracji. Ma kapryśnego kota imieniem Luna, głowę pełną szalonych pomysłów i chaos w życiu, nad którym udaje jej się zapanować jedynie dzięki Billy'emu, któremu już dawno oddała serce na wyłączność.
23
165
W ciepłe dni, które oczywiście były tutaj tak często, że niekiedy ciężko było przypomnieć sobie te chłodniejsze, Mia lubiła zaszyć się w jakieś uroczej restauracji, oddając się przyjemności picia orzeźwiającego, oczywiście bezalkoholowego drinka. Och, już ona sobie ładnie odbije, kiedy w końcu skończy dwadzieścia jeden lat i będzie legalnie mogła kupić swój pierwszy alkoholowy napój. Czy to zasługiwało na celebrowanie? Jak najbardziej!
Z racji tego, że nie chciała siedzieć u siebie w pracy, w której i tak siedziała zdecydowanie zbyt długo, uznała, że znacznie lepiej będzie pójść gdzie indziej. Zniżki zniżkami, ale jakoś dziwnie dla niej wyglądało picie w miejscu pracy. Niekomfortowo było być bowiem obserwowanym przez współpracowników.
Po tym, jak kupiła kolorowy napój (uwielbiała kolory, zawsze to one przyciągały jej uwagę), odbierając go z uśmiechem, postanowiła udać się na plażę, bo przecież każdy wiedział, że tam wszystko smakowało lepiej, niż w lokalu. Jasne, były piękne, ale to chodziło o inną atmosferę.
Co ją podkusiło, żeby na piach pobiec? A tego to nie wiedział nikt, zapewne i sama dziewczyna.
Niemniej to zrobiła, by ostatecznie na kogoś wpaść. Cóż, to było do przewidzenia, ostatecznie inni ludzie też tutaj byli.
Odbiła się od ciała, upadając na piach. Ktoś mógłby pomyśleć, że tym przejęła się najbardziej. Nie, zdecydowanie nie. Ona o wiele bardziej przeżyła fakt, że straciła picie, na które wcale nie mogła sobie aż tak zawsze pozwolić. No nic, może uzbiera się więcej z napiwków, które dostawała w pracy.
-Uh.. przepraszam. Nie tak to miało wyglądać - skrzywiła się, spoglądając na mężczyznę, który był w jej napoju. Ciekawe, czy był smaczny. W sensie napój, nie człowiek. - O, pan profesor. Cholera, czyli teraz nie będę miała wstępu na pana wykłady? - powiedziała, rozpoznając w nim wykładowcę, na którego prezentacjach pojawiała się zawsze, kiedy zawitał na ich uczelnię.
Cathal Ackermann
Z racji tego, że nie chciała siedzieć u siebie w pracy, w której i tak siedziała zdecydowanie zbyt długo, uznała, że znacznie lepiej będzie pójść gdzie indziej. Zniżki zniżkami, ale jakoś dziwnie dla niej wyglądało picie w miejscu pracy. Niekomfortowo było być bowiem obserwowanym przez współpracowników.
Po tym, jak kupiła kolorowy napój (uwielbiała kolory, zawsze to one przyciągały jej uwagę), odbierając go z uśmiechem, postanowiła udać się na plażę, bo przecież każdy wiedział, że tam wszystko smakowało lepiej, niż w lokalu. Jasne, były piękne, ale to chodziło o inną atmosferę.
Co ją podkusiło, żeby na piach pobiec? A tego to nie wiedział nikt, zapewne i sama dziewczyna.
Niemniej to zrobiła, by ostatecznie na kogoś wpaść. Cóż, to było do przewidzenia, ostatecznie inni ludzie też tutaj byli.
Odbiła się od ciała, upadając na piach. Ktoś mógłby pomyśleć, że tym przejęła się najbardziej. Nie, zdecydowanie nie. Ona o wiele bardziej przeżyła fakt, że straciła picie, na które wcale nie mogła sobie aż tak zawsze pozwolić. No nic, może uzbiera się więcej z napiwków, które dostawała w pracy.
-Uh.. przepraszam. Nie tak to miało wyglądać - skrzywiła się, spoglądając na mężczyznę, który był w jej napoju. Ciekawe, czy był smaczny. W sensie napój, nie człowiek. - O, pan profesor. Cholera, czyli teraz nie będę miała wstępu na pana wykłady? - powiedziała, rozpoznając w nim wykładowcę, na którego prezentacjach pojawiała się zawsze, kiedy zawitał na ich uczelnię.
Cathal Ackermann
mów mi/kontakt
Queen Kiki #9085
a
Mia Walker
Cathal gościnnie wykładał, to fakt. Faktem też było to, że miał dość sporo chętnych na swe zajęcia, a liczba jego wykładów była w ostatnim czasie dość spora, jak na człowieka, ale w sumie też po to przyjechał do stanów. To uczelnia go sprowadziła, załatwiając wszystkie potrzebne formalności, tak by mógł spokojnie zamieszkać w Hope Valley. Oprócz zajęć na uczelni miał też swój prywatny gabinet i udzielał też konsultacji w szpitalach. Ogólnie sporo zajęć, idealnie dla lekarza w tym wieku, z tym doświadczeniem i renomą. Właśnie... tak wiele zajęć... a tu nagle jedna dziewczyna... jedna studentka, którą pewnie nie zapamiętałby szczególnie, chyba, że by zabłysła czymś szczególnym na wykładzie, wylała na niego coś słodkiego. Dobrze chociaż, że zimne! Choć po chwili uczucie ochłodzenie ustąpiło miejsca wielkiej ochocie, by się tak najzwyczajniej, po ludzku umyć.
-Hmmmm? Moich? Ach... Zaraz porozmawiamy... Proszę poczekać... Możesz jej kupić napój, który wylała na mnie? - ostatnie słowa skierował do swego znajomego, a ten lekko się krzywiąc z dezaprobatą pokiwa jedynie głową. Zapewne miał wielką ochotę opierdolić dziewczynę, a nie kupować jej coś jeszcze... no ale zamiast powiedzieć coś zrobił to o co go proszono. Po jakimś kwadransie znów byli obaj. Cathal mniej lepiący się w nieco lepszym humorze, a jego znajomy z nowymi napojami! Zanim jednak odszedł zapewne spytał dziewczynę co chce by jej kupić. Podał też napój Cathalowi. No dobrze... co dalej? Właśnie... po coś kazał dziewczynie poczekać!
-Dziękuję, że zechciała pani poczekać, mam nadzieję, że dodatkowy napój poprawi pani humor i spokojnie. Nikomu za coś takiego nie zakazuje przychodzenia do mnie. Proszę się nie bać. Proszę odetchnąć głęboko i spokojnie dalej odpoczywać. Nie jestem mściwą osobą. Jestem zdania, że powinniśmy robić wszystko, by ograniczać stres... to sprawi, że najważniejszy nasz mięsień będzie sprawniej i dłużej pracował. - uśmiechnął się lekko do dziewczyny, a potem ulokował na łóżku dziękując bogom, że teraz już nikt na niego nie wpadnie!
Cathal gościnnie wykładał, to fakt. Faktem też było to, że miał dość sporo chętnych na swe zajęcia, a liczba jego wykładów była w ostatnim czasie dość spora, jak na człowieka, ale w sumie też po to przyjechał do stanów. To uczelnia go sprowadziła, załatwiając wszystkie potrzebne formalności, tak by mógł spokojnie zamieszkać w Hope Valley. Oprócz zajęć na uczelni miał też swój prywatny gabinet i udzielał też konsultacji w szpitalach. Ogólnie sporo zajęć, idealnie dla lekarza w tym wieku, z tym doświadczeniem i renomą. Właśnie... tak wiele zajęć... a tu nagle jedna dziewczyna... jedna studentka, którą pewnie nie zapamiętałby szczególnie, chyba, że by zabłysła czymś szczególnym na wykładzie, wylała na niego coś słodkiego. Dobrze chociaż, że zimne! Choć po chwili uczucie ochłodzenie ustąpiło miejsca wielkiej ochocie, by się tak najzwyczajniej, po ludzku umyć.
-Hmmmm? Moich? Ach... Zaraz porozmawiamy... Proszę poczekać... Możesz jej kupić napój, który wylała na mnie? - ostatnie słowa skierował do swego znajomego, a ten lekko się krzywiąc z dezaprobatą pokiwa jedynie głową. Zapewne miał wielką ochotę opierdolić dziewczynę, a nie kupować jej coś jeszcze... no ale zamiast powiedzieć coś zrobił to o co go proszono. Po jakimś kwadransie znów byli obaj. Cathal mniej lepiący się w nieco lepszym humorze, a jego znajomy z nowymi napojami! Zanim jednak odszedł zapewne spytał dziewczynę co chce by jej kupić. Podał też napój Cathalowi. No dobrze... co dalej? Właśnie... po coś kazał dziewczynie poczekać!
-Dziękuję, że zechciała pani poczekać, mam nadzieję, że dodatkowy napój poprawi pani humor i spokojnie. Nikomu za coś takiego nie zakazuje przychodzenia do mnie. Proszę się nie bać. Proszę odetchnąć głęboko i spokojnie dalej odpoczywać. Nie jestem mściwą osobą. Jestem zdania, że powinniśmy robić wszystko, by ograniczać stres... to sprawi, że najważniejszy nasz mięsień będzie sprawniej i dłużej pracował. - uśmiechnął się lekko do dziewczyny, a potem ulokował na łóżku dziękując bogom, że teraz już nikt na niego nie wpadnie!
a
Rosie miała za sobą długi i naprawdę męczący weekend. Pół piątku i całą sobotę spędziła w pracy, gdzie stała za barem i serwowała kolorowe drinki dla turystów, którzy tłumnie odwiedzali Hope Valley. Mimo to, nie narzekała. Środek sezonu sprzyjał dużym napiwką, a w dodatku w okolicy kręciło się wiele interesujących osób. Praca za barem nie była spełnieniem jej marzeń, ale chwilowo nie bardzo miała wybór. Wciąż studiowała i samodzielnie musiała się utrzymać. Mieszkanie z paczką znajomych sporo ułatwiało. Kawalerki w Cape Town miały zabójcze ceny i zdecydowanie były poza jej zasięgiem. Mimo wszystko, Rose lubiła swoją pracę. Jak to mówią, trening czyni mistrza. Z racji tego, że była całkiem wygadana, klienci bardzo ją lubili. Niektórzy wracali, żeby wyżalić jej się przy kieliszku wódki. Cóż, młoda Mcallister była całkiem niezłym słuchaczem.
Niedzielę Rosie miała spędzić na plaży w towarzystwie swojego najlepszego przyjaciela. Była podekscytowana, ponieważ nie pamiętała, kiedy ostatnio miała wolną niedzielę. Rudowłosa wstała chwilę przed południem. Zdążyła solidnie odespać nocną zmianę, która nieźle dała jej w kość. Miała nadzieję, że uda jej się dziś trochę opalić. Założyła strój kąpielowy i letnią sukienkę, a następnie żwawym krokiem ruszyła w kierunku pobliskiej plaży. Wszystkie potrzebne rzeczy zapakowała do dużej plażowej torby. Callum czekał na nią przy ich ulubionym wejściu na plażę.
— Call, dobrze Cię widzieć! — rzuciła na powitanie, a następnie mocno go uściskała. Stęskniła się za nim. — Co słychać, gotowy na leżing, plażing i smażing? — zapytała nieco rozbawiona. Dwójka przyjaciół równym krokiem ruszyła w stronę plaży. Rozłożyli koc i usiedli na ciepłym piasku. Rosie kochała plażę. Uwielbiała Florydę i zdecydowanie miała sentyment do Hope Valley, choć jej życie tu nigdy nie było łatwe.
Callum Armstrong
a
Callum powoli wracał do życia po tym pobicie, nawet poszedł na uczelnie, ale jak go ludzie zobaczyli to od razu pojawiło się milion pytań o to co mu się stało, kto mu to zrobił, dlaczego tak wygląda? I inne takie, na które nie miał ochoty odpowiadać. W miar upływy czasu wygląda jeszcze gorzej, ponieważ krwiaki zrobiły się czarne, a otarcie nie zblakły. No Callum nie wyglądał za dobrze, ale nic z tym nie mógł zrobić, nie miał zamiaru tego w jakiś sposób zakrywać, bo mu się nie chciało. Ciało nadal go bolało, więc poszedł do lekarza, ponieważ nigdy nie wiadomo. Ten oczywiście od razu namawiał młodego studenta do złożenia doniesienia, na co Armstrong nie chciał się zgodzić. Po pierwsze – nie wiedział kto to był, a po drugie nie chciał mieć z tymi typkami jakiejkolwiek styczność. Najważniejsze, że nic poważnego mu się nie stało i nie musiał zostać w szpitalu. Z tego się cieszył, dostał leki przeciwbólowe za to był wdzięczny i poszedł do domu.
Po południu był umówiony z Rosie na plaży. Nie powiedział dziewczynie co takiego się stało. Nie widzieli się przez ostatnie kilka dni, co oczywiście nie oznacza, że ze sobą nie rozmawiali. Zabrał wszystkie potrzebne rzeczy, takie jak jedzenie, picie, jakiś ręczniki ewentualnie krem do opalania. Oczywiście wziął ze sobą swoje psy, ponieważ, kiedy te tylko zobaczyły, że ich pan szykuje się do wyjścia stały już przy drzwiach ze swoimi smyczami w pyskach. Oczywiście, że zabrał je. Zapiął psy i poszedł. Czekał na Rosie w jej ulubionym miejscu.
- Hej! - zaśmiał się, ale kiedy dziewczyna go przytuliła to się mimowolnie skrzywił. - Można tak powiedzieć. - powiedział i dziarskim krokiem ruszył z McAllister.
Rosie McAllister
mów mi/kontakt
naethaia#4170
a
Hugo Villeda
#4
Czas na odświeżenie swojego profilu na instagramie. Ostatnia sesja na tle wodospadu zrobiła furorę w internecie, jednak jak tak Golighty przeglądała profile innych znanych dziewcząt, tych z większą ilością lajków, widziała też że teraz modne są zdjęcia nie te w plenerze, a te bardziej intymne. Zdjęcia bieliźniane, łóżkowe, ale Sophie była ponad to. Fotografowanie białych ścian i równie białej pościeli było passe, ona musiała zdać się na coś więcej. A łóżka na plaży? Zarówno piękny widok piasku, palm i zapach morskiej bryzy, w dodatku jest reż wygodne łóżko, a obok leżaki, więc to tutaj postanowiła zorganizować swoją sesję. Jako że jej współpraca z poprzednim fotografem się nie udała, znalazła sobie nowego, a Hugo robił naprawdę artystyczne fotografie, trzeba było mu to przyznać. Pojawiła się z nim więc na plaży, w umówionym miejscu, a wyglądała dość niewinnie na tak odważną sesję, w końcu miała na sobie lekką i zwiewną sukienkę koloru pudrowego różu, a także na głowie kwietny wianek, który stworzyła zbierając przeróżne kwiaty na polanie, gdzie to opalała się z samego rana. Tylko nie mówcie nikomu, bo to było zakazane miejsce.
- Myślę że tutaj będzie idealnie. - powiedziała, zatrzymawszy się przy jednym z łóżek, kierując się w stronę morza i pozwalając by morska bryza owiewała jej twarz. Na chwilę przymknęła powieki, delektując się tą chwilą przyjemności, po chwili jednak odwróciła się i usiadła na łóżku.
- Ale one są mega wygodne. Chcesz sprawdzić? - szczerze mówiąc zaskoczyło ją to, że te łóżka mogą być równie wygodne jak to w jej sypialni. Dlatego zaproponowała towarzystwo fotografowi, poklepując miejsce obok siebie, a następnie kładąc się na plecy, czerpiąc jak najwięcej z wygody. Póki co była w sukience, ale to jeszcze nie był czas sesji, a jedynie rozgrzewka, poznanie terenu.
#4
Czas na odświeżenie swojego profilu na instagramie. Ostatnia sesja na tle wodospadu zrobiła furorę w internecie, jednak jak tak Golighty przeglądała profile innych znanych dziewcząt, tych z większą ilością lajków, widziała też że teraz modne są zdjęcia nie te w plenerze, a te bardziej intymne. Zdjęcia bieliźniane, łóżkowe, ale Sophie była ponad to. Fotografowanie białych ścian i równie białej pościeli było passe, ona musiała zdać się na coś więcej. A łóżka na plaży? Zarówno piękny widok piasku, palm i zapach morskiej bryzy, w dodatku jest reż wygodne łóżko, a obok leżaki, więc to tutaj postanowiła zorganizować swoją sesję. Jako że jej współpraca z poprzednim fotografem się nie udała, znalazła sobie nowego, a Hugo robił naprawdę artystyczne fotografie, trzeba było mu to przyznać. Pojawiła się z nim więc na plaży, w umówionym miejscu, a wyglądała dość niewinnie na tak odważną sesję, w końcu miała na sobie lekką i zwiewną sukienkę koloru pudrowego różu, a także na głowie kwietny wianek, który stworzyła zbierając przeróżne kwiaty na polanie, gdzie to opalała się z samego rana. Tylko nie mówcie nikomu, bo to było zakazane miejsce.
- Myślę że tutaj będzie idealnie. - powiedziała, zatrzymawszy się przy jednym z łóżek, kierując się w stronę morza i pozwalając by morska bryza owiewała jej twarz. Na chwilę przymknęła powieki, delektując się tą chwilą przyjemności, po chwili jednak odwróciła się i usiadła na łóżku.
- Ale one są mega wygodne. Chcesz sprawdzić? - szczerze mówiąc zaskoczyło ją to, że te łóżka mogą być równie wygodne jak to w jej sypialni. Dlatego zaproponowała towarzystwo fotografowi, poklepując miejsce obok siebie, a następnie kładąc się na plecy, czerpiąc jak najwięcej z wygody. Póki co była w sukience, ale to jeszcze nie był czas sesji, a jedynie rozgrzewka, poznanie terenu.
mów mi/kontakt
-