006.
Siedząc w więzieniu, odliczał dni do momentu, w którym wyjdzie na wolność. Utożsamiał to bowiem z magicznym wymazaniem wszystkich problemów i ciężkich dni, jakie miewał za kratkami. Niestety, rzeczywistość okazała się trochę trudniejsza, niż to naiwnie zakładał i powrót do Hope Valley okazał się być jedynie źródłem kolejnych problemów, jakie nacierały w jego stronę. Jednym z nich była bezsenność, jaką przywiózł ze sobą z Miami. Tak naprawdę nie pamiętał, kiedy ostatnio tak naprawdę się wyspał. W więzieniu tylko drzemał, nie chcąc ryzykować, że ktoś wpadnie na pomysł zrobienia mu czegokolwiek, gdyby pozwolił sobie na głębszy odpoczynek. Poza tym ustalmy, to miejsce niekoniecznie nastraja do relaksu.
Sytuacja nie zmieniła się, odkąd wrócił w rodzinne strony. Wcale nie pomagała też napięta sytuacja z Lacey.
Właśnie w ten sposób znalazł się w barze na plaży, kiedy po raz kolejny nie mógł zmrużyć oka i postanowił wybrać się na spacer. W końcu udało mu się znaleźć człowieka, który sprzedał mu niewielki domek nad samą plażą, nie zadając zbędnych pytań. Nie kojarzył sprzedawcy, to musiał być po prostu ktoś nowy, któremu matka Coltona nie zdążyła zatruć umysłu swoim jazgotem o poczynaniach syna. Myślał, że może szum oceanu pomoże mu w zwalczeniu bezsenności, ale niestety się pomylił. Wartość dodana była taka, że mógł swobodnie spacerować po plaży od razu po wyjściu przed dom.
Nie planował udawać się do baru, ale kiedy ten znalazł się na horyzoncie, nogi same go tam zaprowadziły. W końcu skoro czeka go kolejna bezsenna noc, to równie dobrze może ten czas spędzić nieco przyjemniej. A jeśli wypije odpowiednio dużo drinków lub piwa, sen nawiedzi go sam. Wprawdzie niespokojny i okraszony kacem następnego dnia, ale chwytał się obecnie wszystkich możliwości na zmrużenie oka, choćby na chwilę.
Stanął przy barze i rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu barmana. Wtedy jego wzrok padł na niewysoką kobietkę, która usilnie próbowała ściągnąć na siebie uwagę obsługującego tę część baru.
— Może pomogę? — zaproponował, stając obok, po czym zawołał barmana — Co dla ciebie? — zapytał, zawieszając spojrzenie na Gem. To nie tak, że planował ją wyrwać, nic z tych rzeczy. Po prostu wzbudziła w nim chęć pomocy, której ostatnio nikt nie chciał od niego przyjąć, po zaszufladkowaniu jako kryminalistę. Potrzebował kontaktu z kimś, kto go nie znał i nie patrzył w jego kierunku w ten powątpiewający sposób.
Gemini Monaghan