Robbie's MarketFLORIDA WATER & COUNTY FAIR
Ines Villeda
a

Post

#97

Zanim Ines dała się wyciągnąć pod namioty, postanowiła obgadać z Arreolą kilka szczegółów, które bezpośrednio dotyczyły wspólnego biwaku, ale ten nie odbierał telefonów, więc korzystając z okazji, że była w pobliżu (abuela prosiła ją o kupienie nasion niezapominajek alpejskich w sklepie ogrodniczym), postanowiła zaszczycić go swoją obecnością w szkutni.
Przeszła przez furtkę i ruszyła długim pomostem wprost do baraku, gdzie budowano łodzie. Była do jedyna droga i Cyganka musiała uważać, żeby przypadkiem nie wcisnąć stopy w między deski, w innym wypadku na sto procent pokręciłaby sobie kostki. Minęła kilku współpracowników swojego chłopaka, którzy powitali ją uśmiechami, po czym weszła do drewnianego budynku, rozglądając się dookoła, jednak nigdzie nie dostrzegła Arreoli. Za to od razu zauważyła Chaveza - najstarszego z rodzeństwa Villedów, właściciela całej tej budy.
Ich relacje zawsze były dość skomplikowane, pewnie przez różnicę wieku, ale odkąd Ines spotykała się z Cèsarem, stosunki między rodzeństwem stały się jeszcze bardziej napięte, co dla Ines pozostawało mocno niezrozumiałe. Chavez był jej bratem, powinien cieszyć się jej szczęściem i wspierać ją w każdych decyzjach. I wcale nie musiał lubić Arreoli, po prostu wystarczyło, że go tylko tolerował. Ale nie, zawsze musiała nasłuchać się uszczypliwych komentarzy, na co i tym razem nie miała najmniejszej ochoty.
- Cześć - rzuciła, podchodząc bliżej do mężczyzny, który dłubał przy jakiejś łodzi. Dla niej w dalszym ciągu była to tylko łódź. Cyganka, jako totalny laik, zupełnie nie znała się na rodzajach łajb. Dobrze, że przynajmniej potrafiła rozróżnić kajak od rowerku wodnego. - Cèsara nie ma? - zapytała, bo brat był chyba jedyną osobą wiedzącą, gdzie mógł znajdować się jego pracownik. W końcu był jego przełożonym, a każde wyjście z pracy powinno być zatwierdzone przez szefa. Nie przypominała sobie, żeby Arreola informował ją o przedwczesnym wyjściu do domu, zresztą wtedy na pewno odebrałby telefon, więc mogła tylko przypuszczać, że miał jakieś zlecenie na zewnątrz i robił interesy z jakimiś ważnymi klientami.

Chavez Villeda
mów mi/kontakt
a
Awatar użytkownika
Były bandzior o dobrym serduszku. Najstarszy Villeda. Tata 20-letniej córki. Trochę gbur, trochę słodziak.
38
174

Post

#1

Chavez jak każdy przedsiębiorca doceniał, gdy w interesie był ruch. Jednak doceniał też na przykład wolne popołudnie, przynajmniej raz w tygodniu. Doceniał również, że hipsterscy bogacze, zamawiający jacht w małej szkutni nie szczędzili grosza. Inna sprawa, że wymagania pod tytułem „ma nie ociekać tandetnym bogactwem, no ale jak zwykła łajba też nie może wyglądać” powodowało, że Chavez wolał już setny raz naprawiać podziurawiony jak ser szwajcarski, stary kuter miejscowego rybaka.
Dzień i tak zapowiadał się pracowity, ale przecież pracownik miesiąca, Cesar Arreola mógł nie pojawić się w pracy i dołożyć roboty Villedzie, prawda? Chavez wyklął go za wszystkich diabli, plując sobie w brodę i żałując zatrudniania wtedy-jeszcze-kumpla siostry. W gruncie rzeczy Villeda nie powinien tak bardzo narzekać, Cesar znał się na rzeczy i klienci chwalili jego robotę. Hiszpan nic nie poradzi przecież, że faceta nie trawi. Nie doszukiwał się powodów, ale gdyby miałby to zrobić ktoś z zewnątrz, można by zauważyć kilka. Na przykład to, że zdaniem Chaveza, Cesar to głupkowaty Piotruś Pan, który robi co chce w życiu i nie ponosi za to odpowiedzialności. Uważa, że swoim czarem i urokiem osobistym jest w stanie ugrać wszystko. Może Vileda czuje niesprawiedliwość – w końcu także posiada charyzmę, trochę inną niż Arreola, to fakt, ale ona mu w życiu aż tak nie pomogła. A przynajmniej Chavez jest tego zdania.
Stukot nieporadnych kroków na deskach powiadomił zajętego pracą Villedę, że zbliża się ktoś, kto na pewno nie spędza tu większości dnia. Nie były to też kroki klienta, który zawsze nieśmiało staje gdzieś daleko i krzyczy. Szybką drogą dedukcji mężczyzna wywnioskował, że ktoś z jego cudownej rodziny postanowił czegoś od niego żądać. Typowe. Och, zgadł. Brawo, Sherlocku.
Villeda prychnął tylko jakby do siebie, nie odrywając się do pracy. Dało się zauważyć, że przykręcał śruby jakoś bardziej zawzięcie niż przed chwilą.
- Jak widzisz. – burknął bez przywitania. Och, czyżby przykładny pracownik i chłopak, Cesar Arreola ulotnił się na cały dzień, nie dając o sobie znaku życia? Odpowiedzialnie, nie ma co. Chavez powiedziałby siostrze, co sądzi o tym pajacu, ale nie zamierzał strzępić sobie ryja. Przeczochrał sobie tylko brodę, bo zdaje się, że znalazły się w niej jakieś trociny i w końcu odłożył narzędzia i spojrzał na Ines.
- Nie ma go tu, nie było dzisiaj i, jak sądzę, już nie będzie.- powiedział, podnosząc brwi i wzdychając głęboko. Jedną rękę oparł na biodrze, drugą, trzymającą ścierę nie pierwszej świeżości, położył na prawie skończonym hipsterskim jachciku.
- Nie wiem, może poślemy za nim gońca, głębia, albo list w butelce, bo, do cholery, też chętnie bym się dowiedział gdzie Arreola się znajduje i czemu na przykład, nie w pracy. – uśmiechnął się – kto go nie znał, uznałby ten uśmiech za czarujący.

Ines Villeda
SZÓSTY MIESIĄC MASZ, UŚMIECH DAJ NA TWARZ - dla każdego, z okazji pół roku aktywności forum! Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku Jestem pomocnikiem Świętego Mikołaja - za udział w minievencie mikołajkowym BOGATE CV DOPIERO SIĘ ROZKRĘCAM BAŚNIOPISARZ Trying my best I love my children Adam i Ewa Sej łaaat? Wszystko pod kontrolą MAM CÓRKĘ CO RANEK WSKAKUJĘ DO OCEANU - BAYSIDE WŁASNY BIZNES ZŁOTA RĄCZKA PRACOHOLIK Mam słabe serce I NEED A DOCTOR FAMILY TIME TAM GDZIEŚ PŁONĄ GRILLE SMERF PRACUŚ GROUP CHAT Super Bowl Heart attack
mów mi/kontakt
Mania#2128
Ines Villeda
a

Post

- Pierdolisz - rzuciła bezceremonialnie, krzyżując ręce na piersiach. Z początku była przekonana, że brat ściemnia tylko po to, żeby zrobić jej na złość, przecież tak bardzo nie znosił jej chłopaka, ale szybko zaczęła zastanawiać się nad jego słowami. Czyżby Cèsar rzeczywiście nie pojawił się w pracy? Co on znowu kombinował? Pewnie znowu szykował jakąś niespodziankę, kretyn skończony. - Poważnie nie było go dzisiaj? Nie dawał ci znać, że coś mu wypadło? - dopytała dla pewności, żeby przypadkiem nie wydać fałszywego osądu. A Ines tak potrafiła, nie zapominajmy. Lubiła zakładać coś z góry, zanim w ogóle dowiedziała się całej prawdy. Wiedziała swoje, miała własne racje, a potem wściekała się niepotrzebnie na kogoś, kto był bez winy. No i chuj, no i cześć.
Omiotła wzrokiem wnętrze szkutni, gdzie poza dwójką pracowników dostrzegła tylko same łodzie; większość z nich była niedokończona, ale niektóre czekały już na odbiór klientów. Nigdzie jednak nie dojrzała Arreoli, dlatego cmoknęła i wróciła spojrzeniem w obręb twarzy brata.
- Będzie miał przez to jakieś problemy? - uniosła wysoko brwi i przestąpiła z nogi na nogę. Trochę nerwowo, nawet jak na nią, chociaż nie powinna tak się przejmować. Każdy wiedział, że Cèsar był niezastąpionym pracownikiem i zaskarbiał sobie sympatię najlepszych i najdroższych klientów. Z drugiej strony wspominał, że chciałby w końcu przejść na własną działalność. Kto wie, może właśnie w tej chwili wprowadzał swój plan w życie? Szkoda tylko, że w taki nieodpowiedzialny sposób. Idiota.
Przez dłuższy moment patrzyła, jak starszy brat czochra sobie brodę, aż w końcu wykonała krok w kierunku łodzi, nad którą pracował i musnęła palcami jej bok, chcąc poznać jej strukturę. Fragment łodzi był oszlifowany i gotowy do lakierowania. Później jeszcze farba i będzie można płynąć hen daleko w świat.
- A co u was? Jak Młoda? - dorzuciła kolejną serię pytań. Ines zawsze interesowała się życiem każdego członka rodziny, mimo że z Chavezem nigdy nie była tak blisko, jak, dajmy na to, z Emilio. Ciekawiło ją też, co słychać u bratanicy, chociaż do przykładnej ciotki było jej naprawdę daleko. Pierwsze papierosy Młoda paliła właśnie z nią, a i ukradkiem Cyganka polewała jej tequilę na rodzinnych imprezach. Chav nie byłby zachwycony, ale czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal.

Chavez Villeda
mów mi/kontakt
a
Awatar użytkownika
Były bandzior o dobrym serduszku. Najstarszy Villeda. Tata 20-letniej córki. Trochę gbur, trochę słodziak.
38
174

Post

Villeda naprawdę nie chciał tutaj zarzucać Ines inwektywami pod adresem Cesara. Miał w zanadrzu kilka, ale powstrzymywał się dzielnie, nie chcąc jeszcze bardziej pogarszać ich relacji. Zupełnie nie rozumiał, czemu jego młodszej siostrze nie da się przemówić do rozsądku. Owszem, Arreola miał w sobie coś, co mogło przeciągać kobiety. Nawet czasami bywał zabawny. Ale gdy Ines wspominała o jakimś związku, to Chaveza przechodził zimny dreszcz i brała kurwica. Przecież ten dureń zmarnuje jej życie i niechybnie wpakuje ją w jakieś kłopoty. Do tego pewnie wszystkie dorosłe decyzje będą na jej głowie, no a umówimy się, Ines nie jest najlepsza w ich podejmowaniu. Chavez naprawdę nie chciał patrzeć, jak jej siostrze wali się życie. Martwił się o nią, no.
Przymknął oczy, chcąc zatrzymać irytację w sobie. Poburczał tylko pod nosem, nie odpowiadając ani słowem na ten wulgarny zawód. No jak mówi, to mówi. Nie będzie jej przecież przekonywał, że nie zmyśla.
- Nie. – wydusił w końcu, bo najwyraźniej Ines oczekiwała odpowiedzi, jakby to kurwa nie było jasne. Gdyby ten kutasiarz zostawił jakąś wiadomość, nie trzeba byłoby się o to dopytywać, Villeda dałby znać od razu. Ludzie, za kogo ona go miała? I tak był pod wrażeniem jak skutecznie powstrzymuje się, żeby nie powiedzieć o Arreoli tego, co aż cisnęło mu się na usta. Może Ines nie sprowokowała go dostatecznie.
- Jak mówię na nią „dziecinko”, to strzela fochy, a to twoje „młoda” przyjmuje bez mruknięcia okiem. - powiedział, kręcąc głową i przecierając łódź, choć to działanie było zupełnie bez sensu. Dwie czynności zupełnie nie w jego stylu. – Ale dobrze, aktualne próbuje ukryć, że szuka wydawcy na te swoje opowiadania. Pewnie chce powiedzieć wszystkim, jak już wszystko się uda. A się uda. – dodał, znów podpierając ręką bok. Nie umiałukryć, jak bardzo jest z dziewczyny dumny. Jak wszyscy z ich rodu, przejawiała zdolności artystyczne. Pisała znakomicie, odkąd umiała składać zdania. Popatrzył na Ines, która pewnie chętniej teraz szukałaby tego swojego wymoczka. Normalnie Chavez wymigałby się pracą, ale jakaś skrywana złośliwość kazała mu zatrzymać siostrę jeszcze trochę.
- Usiądź. – powiedział, machając brodą w stronę zydelka. Sam swój wyciągnął magicznie jakby spod ziemi. Usiadł, odsuwając nogą jakieś szpargały. Musi tu posprzątać dzisiaj, koniecznie. – Byłaś ostatnio u abueli? Dawno z nią nie rozmawiałem. – zagadał niczym wzorowy, towarzyski brat, no ładnie.

Ines Villeda
SZÓSTY MIESIĄC MASZ, UŚMIECH DAJ NA TWARZ - dla każdego, z okazji pół roku aktywności forum! Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku Jestem pomocnikiem Świętego Mikołaja - za udział w minievencie mikołajkowym BOGATE CV DOPIERO SIĘ ROZKRĘCAM BAŚNIOPISARZ Trying my best I love my children Adam i Ewa Sej łaaat? Wszystko pod kontrolą MAM CÓRKĘ CO RANEK WSKAKUJĘ DO OCEANU - BAYSIDE WŁASNY BIZNES ZŁOTA RĄCZKA PRACOHOLIK Mam słabe serce I NEED A DOCTOR FAMILY TIME TAM GDZIEŚ PŁONĄ GRILLE SMERF PRACUŚ GROUP CHAT Super Bowl Heart attack
mów mi/kontakt
Mania#2128
Ines Villeda
a

Post

Spójrzmy prawdzie w w oczy, Ines nie potrzebowała nikogo, aby pakować się w kłopoty. Czy nie robiła tego sama wystarczająco dobrze? A i niejednokrotnie spektakularnie marnowała sobie życie, bycie z Arreolą nie miało tutaj nic do rzeczy. Wbrew pozorom, dzięki niemu stawała się lepsza, a każde kolejne problemy sprowadzała na siebie wyłącznie na własne życzenie. Tak, jak handel narkotykami, w który znów się pakowała za pośrednictwem Emilio i o czym nikt nie mógł się dowiedzieć. Ani Cèsar, ani tym bardziej Chavez.
- Może dlatego, że "młoda" niż "dziecinko". Chciałbyś, żeby ktoś zwracał się do ciebie w taki sposób? No właśnie, ja też nie - wzruszyła ramionami, bo ona też w oczach starszych braci była Młodą. Z kolei dziecinkę koleżanki bratanicy mogłyby uznać za siarę. Była już wystarczająco dorosła, a on wystarczająco zgredowaty. - Jak w końcu wyda te opowiadania, to Villedowie wykupią cały nakład - uśmiechnęła się pod nosem. Jak to mawiano - uroku posiadania dużej rodziny. - Ale dobrze, niech pisze. Ma do tego smykałkę - nie dało się ukryć, że Młoda miała talent, zresztą jak każdy w rodzinie. Może nie wszyscy uderzyli bezpośrednio w muzykę, ale z pewnością w każdym tkwił artyzm. Ines też pisała, ale teksty piosenek. I to całkiem niegłupie.
Odnosiła wrażenie, że zabierała bratu cenny czas, który mógłby poświęcić pracy i naprawdę nie chciała mu przeszkadzać, ale w końcu usiadła na tym śmiesznym, niskim taborecie, co wcale nie było takie hop siup, biorąc pod uwagę jej długie nogi.
- Wybieram się do niej za jakiś czas. Prosiła mnie o zakup nasion niezapominajek alpejskich. Mam nadzieję, że wzięłam to, co trzeba. Nie znam się na tym zupełnie - mruknęła i poklepała torbę, którą położyła obok zydelka. - Powinieneś ją odwiedzić. Co z ciebie za wyrodny wnuk? - uniosła wysoko brwi, jednak pomimo poważnego wyrazu twarzy, Ines zgrywała się. Babunia wiedziała, że jej wnuczęta miały własne życia i obowiązki, i zawsze cieszyła się, kiedy któreś zalazło czas, żeby zadzwonić, albo stanąć w jej skromnych progach. I zawsze częstowała trawką i pyszną nalewką, więc nie oszukujmy się, Ernestina była najlepszą abuelitą na świecie.

Chavez Villeda
mów mi/kontakt
a
Awatar użytkownika
Były bandzior o dobrym serduszku. Najstarszy Villeda. Tata 20-letniej córki. Trochę gbur, trochę słodziak.
38
174

Post

Oczywiście, że Ines nie potrzebowała pomocy, żeby się wpakować w kabałę. Chavez też nie potrzebował, ale jak już się znajdzie ktoś, kto wciągnie cię w gówno, to to gówno jest jeszcze większe. Chavez co prawda wierzył, że to te jego głupie błędy nauczyły go żyć i ukształtowały ostatecznie, ale nie godził się z myślą, że jego rodzeństwo miałoby popełniać swoje. No kretynuś.
Mruknął tylko w odpowiedzi na te wywody. Jakoś dziesięć lat temu jej nie przeszkadzało. Poza tym będzie jego dziecinką, nawet jak już zdobędzie literackiego Nobla. To było jasne, że Inez będzie miała z jego córką bardziej swobodną relację niż on. Ktoś musiał rekompensować jej brak rodzeństwa, a gdzie jak gdzie, ale u Villedów nigdy nie było mało ciotek, wujków i kuzynostwa. Mała chowała się w gwarnej atmosferze dużej rodziny. Prawie nie zauważyła braku matki. Prawie.
- No co ty, jakiś trzeci od końca. To i tak niezły wynik. – prychnął, ale uśmiechnął się pod wąsem z własnego żarciku. Kto ma się z nich śmiać, jak nie on? Żarty mają śmieszyć przede wszystkim opowiadającego, nie?
- Może zadzwoń do tego kretyna, co? Dzisiaj się już pewnie tu nie pojawi. To coś ważnego? – och, wcale się nie wtrącał, po prostu troszczył się o nią. Daleko było mu do zaglądania w prywatność swojej siostry, zwłaszcza jeśli dzieliła ją z Arreolą. ALE próbować wybić jej go z głowy zawsze można, nie? – Wiesz, może wypłynął i zachlał w jakimś porcie. Albo po prostu zachlał tu gdzieś na miejscu. Albo zjadła go ta jego koza. - tutaj uśmiechnął się, aż błysnęło mu w oku. - Przypadki chodzą po ludziach. – zrobił wzorową minę zatroskanego brata. Jeszcze ktoś mu uwierzy, akurat.

Ines Villeda
SZÓSTY MIESIĄC MASZ, UŚMIECH DAJ NA TWARZ - dla każdego, z okazji pół roku aktywności forum! Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku Jestem pomocnikiem Świętego Mikołaja - za udział w minievencie mikołajkowym BOGATE CV DOPIERO SIĘ ROZKRĘCAM BAŚNIOPISARZ Trying my best I love my children Adam i Ewa Sej łaaat? Wszystko pod kontrolą MAM CÓRKĘ CO RANEK WSKAKUJĘ DO OCEANU - BAYSIDE WŁASNY BIZNES ZŁOTA RĄCZKA PRACOHOLIK Mam słabe serce I NEED A DOCTOR FAMILY TIME TAM GDZIEŚ PŁONĄ GRILLE SMERF PRACUŚ GROUP CHAT Super Bowl Heart attack
mów mi/kontakt
Mania#2128
Ines Villeda
a

Post

Każdy potrzebował własnych błędów, nawet jeśli nie wyciągał z nich wniosków. Ines nie uczyła się na własnych, ciągle powtarzała ten sam schemat i wcale nie była mądrzejsza. Wręcz przeciwnie, miała wrażenie, że w wiekiem uwstecznia się jeszcze bardziej. Ale jeżeli brat myślał, że będzie brała z niego przykład, to był w dużym błędzie. Sam nie był lepszy, nieraz podwinęła mu się noga, więc powinien pozwolić, żeby Cyganka potykała się, kiedy nie postępowała właściwie. Doceniała jego troskę, tak jak ceniła sobie opiekuńczość pozostałych braci, ale kurwa, miała trzydzieści lat, nadal żyła, więc jakoś radziła sobie w tym popierdolonym świecie.
Wywróciła oczami na jego głupi żart, choć kącik ust drgnął jej niespokojnie i uniósł się lekko ku górze. Najwyraźniej, pomimo różnic, mieli podobne, beznadziejnie durne poczucie humoru.
- Nie będę do niego dzwonić - obruszyła się nagle, bo wcale nie chciała wyjść na laskę, która próbuje osaczyć swojego faceta i na każdym kroku zatruwa mu dupę, kontroluje jego ruchy i wypytuje ludzie o jego pobyt. Nie, nie była taka. Nie i koniec. - Tak, na pewno najebał się i leży gdzieś w gąszczu suchych traw. Przestań, dobrze? Na pewno coś mu wypadało. Chciałam tylko ustalić z nim szczegóły naszego biwaku, bo wybieramy się pod namioty. César zaszczepił we mnie sympatię do małych podróży - oznajmiła z jakąś dziwną dumą w głosie, ale dlaczego miałaby nie dzielić się z Chavezem swoim szczęściem? Mógłby w końcu przejrzeć na oczy i zobaczyć, że Ines naprawdę promieniała. Była zakochana po uszy i kompletnie bez wyjścia.
- Powinieneś sobie kogoś znaleźć. Strasznie zrobiłeś się zrzędliwy, wiesz? Bardziej, niż wcześniej. Nawet nie wiedziałam, że to możliwe - uśmiechnęła się zadziornie, a jej słowa brzmiały trochę zgryźliwie. Czyli dokładnie tak, jak miały zabrzmieć. W jej odczuciu Chavez naprawdę powinien zacząć umawiać się na randki, inaczej przebywanie z nim stanie się w końcu nie do zniesienia.

Chavez Villeda
mów mi/kontakt
a
Awatar użytkownika
Były bandzior o dobrym serduszku. Najstarszy Villeda. Tata 20-letniej córki. Trochę gbur, trochę słodziak.
38
174

Post

- To nie dzwoń, proszę bardzo. – wzruszył na pozór obojętnie ramionami, ale w duchu zacierał ręce jak dziewczynka, która uzbierała już piątaka na kucyka. Huhuhu, czyżby Czarosław nie lubił, gdy próbuje się go kontrolować? Kto by pomyślał.
- Przedstawiam ci tylko możliwe ewentualności, nie zarzucaj mi nie wiadomo czego. – rzucił, choć wiedział, że miała rację, nie był zbyt subtelny. – Chociaż musisz przyznać, że szanse co do mojej i twojej wersji wydarzeń rozkładają się po równo. Jak już go znajdziesz, w trawie czy nie, to zasugeruj mu, proszę, żeby się do mnie odezwał. – uśmiechnął się słodko, by po chwili przypomnieć sobie końcówkę wypowiedzi siostry. Uśmiech zniknął z jego twarzy. Jemu podróże nie kojarzyły się zbyt dobrze.
- I co będziecie tam robić, hm? – zagaił, podnosząc brwi. Silił się, żeby w jego głosie nie było słychać zgryźliwości, ale nie wychodziło mu to zbyt dobrze. Co ktoś taki jak Cesar mógł Ines zaoferować? Ehhhhhh.
Brwi Villedy poszybowały kurwa do kosmosu, oddech jakby przyspieszył, a kurwica go już wyraźnie strzelała. Dygnęła mu powieka nawet i zaswędziało kolanko.
- Tak? – wysyczał, bo na tę chwilę tylko tyle mógł z siebie wykrzesać. Pomilczał trochę, wpatrując się nienawistnie w swoją siostrę z niewyparzoną gębą. Nienawidził takich tekstów. Jak sobie kogoś znajdzie, to sobie znajdzie. Co komu do tego? Wystarczy, że jego własna córka ciągle umawia go na randki w ciemno, informując go już na miejscu.
- Nie wiem, czy ktoś, kto stracił głowę dla pijaka, kurwiarza i idioty pierwszej klasy powinien udzielać tego typu rad. – powiedział przez ledwo uchylone wargi, mrużąc oczy i wciąż wpatrując się w nią intensywnie. Pozwolił sobie nawet na lekki uśmieszek, ale do śmiechu mu wcale nie było. - Ale dziękuję za troskę. – dodał. Po chwili. Czemu do cholery ludzie w ogóle pozwalają sobie na takie uwagi? Był może sobie zgredem. A może po prostu nie był tak pierdolnięty jak Ines i ta cała jej banda. A może nie spotkał jeszcze ludzi, przy których były tym beztroskim, śmiałym chłopakiem, który, owszem, wplątywał się w tarapaty, ale przynajmniej żył pełnią życia. Wiedział doskonale, że tylko wmawia sobie, że szkutnia i Dziecinka to całe jego życie i więcej nie potrzebuje. Może potrzebował, żeby w końcu odżyć. Ale na pewno nie potrzebował, żeby mu o tym przypominać, i to jeszcze w ten sposób.

Ines Villeda
SZÓSTY MIESIĄC MASZ, UŚMIECH DAJ NA TWARZ - dla każdego, z okazji pół roku aktywności forum! Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku Jestem pomocnikiem Świętego Mikołaja - za udział w minievencie mikołajkowym BOGATE CV DOPIERO SIĘ ROZKRĘCAM BAŚNIOPISARZ Trying my best I love my children Adam i Ewa Sej łaaat? Wszystko pod kontrolą MAM CÓRKĘ CO RANEK WSKAKUJĘ DO OCEANU - BAYSIDE WŁASNY BIZNES ZŁOTA RĄCZKA PRACOHOLIK Mam słabe serce I NEED A DOCTOR FAMILY TIME TAM GDZIEŚ PŁONĄ GRILLE SMERF PRACUŚ GROUP CHAT Super Bowl Heart attack
mów mi/kontakt
Mania#2128
Ines Villeda
a

Post

- Naprawdę, Chav? Musisz być taki złośliwy? Musisz? Napawasz się tym, czujesz się dzięki temu lepiej? Chociaż raz, jeden pierdolony raz mógłbyś cieszyć się moim szczęściem - no i studnia się przelała. Miała wrażenie, że czegokolwiek nie robiła w swoim życiu, to starszy brat zawsze musiał to negować. Wciąż była niewystarczająca, ciągle umawiała się z nie tymi facetami, co trzeba, jakby co najmniej to on miał się z nimi żenić.
Mimowolnie zacisnęła palce prawej dłoni w pięść, aż zbielały jej knykcie. Szybko jednak ją rozluźniła i ułożyła na kolanie, choć najchętniej zerwałaby się na równe nogi i wszczęła karczemną awanturę. Bo dlaczego nie? Przecież to wychodziło jej najlepiej.
- Będziemy robić sobie dziecko - prychnęła, chociaż jej słowa były dalekie prawdy. W najbliższym czasie nie planowała potomstwa, byłaby przecież beznadziejną matką. - Jezu, nie wiem, co będziemy robić. Zwiedzać? Dobrze się bawić? Delektować się łonem natury? - a co można robić pod namiotem? No ludzie, czy jej starszy brat nie był nigdy na biwaku?
Kolejne słowa sprawiły, że uleciało z niej całe powietrze; tym razem Ines podniosła się z zydelka z takim impetem, że ten przewrócił się na betonową nawierzchnię. Cud, że się nie połamało, serio.
Najchętniej podskoczyłaby do brata, pociągnęła do góry za fraki i przycisnęła do tej jebanej łodzi, ale mimo że była nieco wyższa, to wciąż nie miała tyle siły. I podejrzewała, że nigdy nie będzie takiej mieć.
Uniosła rękę i wymierzyła w Chaveza palcem, chociaż najchętniej wymierzyłaby mu policzek. Tak, że z hukiem odbiłby się od burty stateczka, nad którym pracował. Szybko jednak zrezygnowała i ukryła obie dłonie w kieszeniach szortów, żeby przypadkiem nie korciło ją do czegoś, czego mogłaby później żałować.
- Nawet nie chce mi się z tobą rozmawiać - wycedziła tylko, schylając się po torbę z nasionami dla abueli. - Mów sobie co chcesz i myśl sobie co chcesz, Chav. Nie dbam o to. Jesteś totalnym gburem, który nie potrafi ułożyć sobie życia. Możesz się do mnie nie odzywać. No chyba, że zmądrzejesz. Pozdrów Młodą - rzuciła przez ramię, pośpiesznie kierując kroki w stronę wyjścia z tego obskurnego baraku.

Chavez Villeda
mów mi/kontakt
a
Awatar użytkownika
Były bandzior o dobrym serduszku. Najstarszy Villeda. Tata 20-letniej córki. Trochę gbur, trochę słodziak.
38
174

Post

- Szczęściem. – burknął tylko sarkastycznie pod nosem. To jak cieszyć się z szalonej przejażdżki nowym kabrioletem, który zaraz wpadnie przepaść. Ale huraaaa, wiatr we włosach! Chavez wywrócił oczami. Oczywiście, że oczekiwano od niego, że dołączy do tych wszystkich ludzi poklepujących Ines po plecach i utwierdzających ją, że związek z Cesarem to najlepsze, co mogło ją spotkać.
I choć widział, że ona też jest na granicy wybuchu, nie umiał opanować wściekłości i jadu, który się z niego wydobywał.
- Gratuluję! – rozłożył ręce i w geście ironicznego zaskoczenia i radości machał rękami. – Powodzenia! – dodał, podciągając barki pod uszy. Był bezsilny. W końcu opuścił ręce i zwiesił głowę, wypuszczając powietrze z płuc. Zamknął oczy. Słuchał o delektowaniu się naturą i tylko utwierdzał się w przekonaniu, że sprawa jest beznadziejna, Chavez już nie ma wiele to do roboty. Dziecko? Może ślub jeszcze? I kredyt? Błagam.
Wstał, przyjmując jej wybuch i agresję. Było mu już wszystko jedno. Jego kochana, mała Ines niszczy właśnie sobie życie, a on kurwa musi na to patrzeć. Słuchał jej, z niewzruszoną miną, podnosząc tylko ramiona i kiwając głową. Wciąż w trzewiach paliło go z gniewu i wzburzenia, ale gdyby w tym momencie pozwoliłby dać im ujście, ta sytuacja nie skończyłaby się dobrze. Nie znał siebie jeszcze z tej strony. Owszem, impulsywnie podejmował decyzje czasami. Zdarzało mu się to. Nigdy jednak impuls nie sprawiał, że posuwał się do takiej agresji.
- Tak, wmawiaj sobie Ines, że to ja jestem, kurwa, głupi! – Krzyknął za nią. – Tylko potem nie przychodź z płaczem! – dokrzyknął. – Bo tego nie uniosę, nie dam rady. – dodał szeptem.

/zt x2

Ines Villeda
SZÓSTY MIESIĄC MASZ, UŚMIECH DAJ NA TWARZ - dla każdego, z okazji pół roku aktywności forum! Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku Jestem pomocnikiem Świętego Mikołaja - za udział w minievencie mikołajkowym BOGATE CV DOPIERO SIĘ ROZKRĘCAM BAŚNIOPISARZ Trying my best I love my children Adam i Ewa Sej łaaat? Wszystko pod kontrolą MAM CÓRKĘ CO RANEK WSKAKUJĘ DO OCEANU - BAYSIDE WŁASNY BIZNES ZŁOTA RĄCZKA PRACOHOLIK Mam słabe serce I NEED A DOCTOR FAMILY TIME TAM GDZIEŚ PŁONĄ GRILLE SMERF PRACUŚ GROUP CHAT Super Bowl Heart attack
mów mi/kontakt
Mania#2128
ODPOWIEDZ