-Technofob, to osoba, jaka jest na bakier, z techniką. Sama przecież powiedziałaś, że wszystko, czego się dotkniesz staje się zepsute więc chyba coś w tym jest. -Wyjaśniła tonem dobrego nauczyciela tłumaczącego niezbyt mądremu podopiecznemu zagadnienie tak, aby zrozumiał, jak najlepiej. Uważnie przy tym przyglądając się jej poczynania oraz słowom. Na swój pokręcony sposób dziewczyna była nawet fajna, lecz gdy w końcu doszły do budki, z goframi Sanika przeżyła pierwsze w swoim życiu rozczarowanie, ponieważ miała wybrać jednego gofra! Smutek, jaki zagościł na jej twarzy zdawał się być pomieszany, z bólem, lecz szybko doprowadziła się do stanu używalności i gdy tylko jej towarzyszka się oddaliła zrobiła coś, co zawsze miała w zwyczaju, czyli uśmiechnęła się szeroko w stronę osoby sprzedającej i złożyła zamówienie. Dość duże, za jakie zapłaciła kartą, by zaraz po tym wyciągnąć banknot z kieszeni. -Uznajmy, to za napiwek- rzuciła jedynie w stronę biednego człowieka, jaki zbierał szczękę, z podłogi, lecz zaraz po otrzymaniu napiwku zabrał się za pracę, a panna Danielsen, z radością dziecka wróciła do stolika, przy jakim jak zarejestrowała nie było zagrożenia w postaci roweru co jeszcze bardziej poprawiło jej nastawienie.
-Zasadniczo nic się nie zmienia. Ludzie przyjeżdżają, remontują, wymieniają co trzeba i uciekają. Lepsze cuda dzieją się gdy dochodzi do renowacji- mówiąc ostatnie słowa rozmarzyła się lekko na samą myśl, o tych biednych starych samochodach jakie przychodzi jej dopieszczać oraz pobudzać do życia. Czuje się wtedy niczym jakiś szaman czy nekromanta.
-Jednak czy na pewno chcesz rozmawiać, o pracy w takim pięknym miejscu?-Spytała jednocześnie nieznacznie zataczając półokręgi dłonią ukazując jej miejsce, w jakim się znalazły. -Tu jest tak pięknie i jeszcze spokojnie... Cisza, zapach gofrów oraz obrazy, jakie pozwalają się rozmarzyć- Zamilkła na chwilę, ponieważ zapach jej posiłku zdawał się zbliżać ku niej. I tak miała racje! Po paru minutach tuż przed nią wylądowało coś w stylu półmiska, na jakim piętrzył sie torcik, z gofrów. Różne dodatki zdawały się być dobrane tak jakby osoba robiąca je dała doń coś więcej, może nawet własne serce? Zapewne tak było skoro dostała napiwek w wysokości połowy rachunku, jaki Sanika uiściła za to cudo, lecz było warto.
-Teraz tym bardziej mam ochotę tu zostać!-Stwierdziła uchwyciwszy w dłoń przysmak leżący na samym szczycie, by zaraz zatopić w nim zęby. Ciepło, jakie rozeszło się po jej organizmie sprawiło, iż prawie miała orgazm jedzeniowy! -Wracając do tematu. Nie masz czasem ochoty wsiąść na jedną, z tych łódek i odpłynąć? Tak po prostu. Zostawiając zmartwienia oraz wszystko, co znasz?- Spytała jednocześnie nakładając jej jednego gofra, z własnego talerza dając przy tym do zrozumienia, że ma się nie krępować i jeść jak ma ochotę!
Finley Lyons
a
a
Słuchała jej uważnie i pokiwała głową, na moment zastanawiając się nad tym określeniem - w takim razie kompletnie do mnie nie pasuje to określenie, raczej sobie dobrze radzę z technicznymi sprawami - przyznała i uśmiechnęła się przepraszająco. - Po prostu niedawno wysiadł mi akumulator, bez uprzedzenia w aucie i chyba mam jakieś chwilowe spięcia z technologią - przyznała, wzdychając sobie zaraz potem. Jej praca byłaby niemożliwa, gdyby miała tak bardzo na bakier ze wszystkim co techniczne, bo jednak była po robotyce. Sanika Danielsen zresztą podobnie, z technologią obcowała na co dzień, nawet jeśli z troche mniej skomplikowaną. Tj, chyba. Te nowoczesne samochody jednak są dość skomplikowane i mają swoje komputery, które też trzeba dobrze ogarniać, więc Fin na pewno nie umniejszałaby zdolności dziewczynie.
- Ooo, jak wygląda taka renowacja? Tylko na zlecenie, czy hobbystycznie też się tym zajmujesz? - zapytała, zaintrygowana. Takie stare, odnowione auta były naprawdę ekstra! I uważała, że całkiem nieźle pasowałoby takie auto do Haydena. Oczywiście nie za bardzo się znała na rocznikach i tak dalej, ale nie przeszkadzało jej to w podziwianiu po prostu ładnych aut.
- Um… okej, możemy porozmawiać o czymś innym - odpowiedziała, po chwili zastanowienia. Ale prawdę mówiąc za bardzo nie wiedziała o co w ogóle dziewczynę zapytać, skoro znała ją tylko jako mechanika. Dlatego uniosła brwi, szukając w głowie jakichś neutralnych tematów, słuchając jednocześnie słów dziewczyny o okolicy, która owszem, była bardzo ładna. W ogóle Hope było bardzo ładnym miejscem.
- Smacznego - rzuciła, z uśmiechem lekkim i sama też ugryzła kolejne dwa kęsy gofra. Od razu przyszła jej ochota na połączenia go z jakimiś frytkami, najlepiej w ostrym sosie, ale nie widziała nigdzie w zasięgu wzroku żadnej takiej budki, więc musiała tą ciążową zachciankę zostawić na później.
- Szczerze mówiąc to nie. Bardzo lubię swoją pracę i swojego mieszka, w Hope całkiem dobrze się mieszka… no i mam kota, który chyba nie chciałby zamieszkać na łódce - przyznała, z rozbawieniem wielkim. - Ale na jakąś krótszą podróż to już inna sprawa, zawsze można się wybrać. A ty żeglujesz, czy po prostu chciałbyś się nauczyć? - zapytała, z zaciekawieniem jak to wygląda. I no, póki co wciąż pracowała na swoim gofrem, więc trochę zaskoczona obserwowała jej ruch.
- Ooo, jak wygląda taka renowacja? Tylko na zlecenie, czy hobbystycznie też się tym zajmujesz? - zapytała, zaintrygowana. Takie stare, odnowione auta były naprawdę ekstra! I uważała, że całkiem nieźle pasowałoby takie auto do Haydena. Oczywiście nie za bardzo się znała na rocznikach i tak dalej, ale nie przeszkadzało jej to w podziwianiu po prostu ładnych aut.
- Um… okej, możemy porozmawiać o czymś innym - odpowiedziała, po chwili zastanowienia. Ale prawdę mówiąc za bardzo nie wiedziała o co w ogóle dziewczynę zapytać, skoro znała ją tylko jako mechanika. Dlatego uniosła brwi, szukając w głowie jakichś neutralnych tematów, słuchając jednocześnie słów dziewczyny o okolicy, która owszem, była bardzo ładna. W ogóle Hope było bardzo ładnym miejscem.
- Smacznego - rzuciła, z uśmiechem lekkim i sama też ugryzła kolejne dwa kęsy gofra. Od razu przyszła jej ochota na połączenia go z jakimiś frytkami, najlepiej w ostrym sosie, ale nie widziała nigdzie w zasięgu wzroku żadnej takiej budki, więc musiała tą ciążową zachciankę zostawić na później.
- Szczerze mówiąc to nie. Bardzo lubię swoją pracę i swojego mieszka, w Hope całkiem dobrze się mieszka… no i mam kota, który chyba nie chciałby zamieszkać na łódce - przyznała, z rozbawieniem wielkim. - Ale na jakąś krótszą podróż to już inna sprawa, zawsze można się wybrać. A ty żeglujesz, czy po prostu chciałbyś się nauczyć? - zapytała, z zaciekawieniem jak to wygląda. I no, póki co wciąż pracowała na swoim gofrem, więc trochę zaskoczona obserwowała jej ruch.
mów mi/kontakt
paula
a
Słuchała jej. W przeciwieństwie do innych ludzie, to właśnie nią słuchała, z uwagą wyłapując kolejne informacje, o jakie nijak nie podejrzewałaby dziewczyny. Przecież, z założenia każdy jest nudny oraz pozbawiony uwagi, a tu proszę. Jednak jej była klientka skrywała coś więcej niż tylko nudne życie oraz nudne problemy Trzeciego Świata! Jednak mimo wszystko coś w niej nadal było nie tak. Możliwe, że to przywiązanie do świata czy obowiązków. Jednak coś mówiło Sani, iż ta na swój sposób coś ukrywa.
-Słuchaj... zwierzak, to nie problem. Dobra łódź, to jak dom więc powinien czuć się jak u siebie.- Wyjaśniła przypominając sobie jak naprawdę świetne bywają łodzie w dzisiejszych czasach. Przecież, za odpowiednie pieniądze można było kupić wszystko takie, jakie się chciało oraz dopasowane do potrzep i wymagań. W jej przypadku takie już dawno były poczynione i mówiąc skromnie sama miała jedną łóż na wyłączność. Ot spadek po prawie żonie, lecz tym faktem nie musiała się dzielić, z tą tutaj.
-Jeśli się zgodzisz...-rozpoczęła pomiędzy pochłanianiem kolejnego gofra, za gofrem niczym mała maszynka do jedzenia. -Jestem w stanie w ciągu godziny skołować łódź i obierzemy kierunek, jaki wybierzesz... oczywiście kot jedzie, z nami. Co Ty na to?-Wyraz jej twarzy mówił jasno. Składała jej realną propozycję. Tu i teraz. Sani była, wstanie zabrać ja na rejs tak długi jaki chciała jednocześnie opiekując się nią niczym członkiem własnej rodziny. Była wstanie, to zrobić... Wystarczyła zgoda. Skinienie głowy, drobny cień wahania czy co tylko tamta zechce. -Pomyśl. Bierzesz tydzień czy ile chcesz urlopu... Wyznaczasz kierunek i jesteśmy. Tylko Ty i ja. Beż trosk, bagażu czy co tam Cię trapi... Więc?- Zachęcała na swój sposób w przerwach na pokonanie kolejnego gofra aż nagle zamarła z gofrem zaraz przed twarzą. - Jeśli, to Cię nie skusi, to pomyśl... różnorodne jedzenie... Powiesz, że rano pragniesz kuchnię europejską, to ją dostaniesz, a gdy najdzie Cię zachcianka możemy płynąc tam gdzie na przykład podają burito... Ot wyprawa kulinarni odkrywcza... -Sama przez chwilę rozmyśliła sie nad tym wszystkim. W sumie czemu wcześniej nie myślała, o takim zagraniu? Przecież mogła rzucić, to wszystko w cholerę i uciec. Mogła, lecz mimo wszystko tutaj tkwiła. Możliwe, że czekała właśnie na kogoś takiego jak ona. Osobę, jakiej mogła zaproponować taką odskocznię, a może potrzebowała towarzysza do podróży? Tak czy inaczej, czekała na jej reakcje. Zgodzi się czy nie? Da jej chwilę ukojenia?
Finley Lyons
-Słuchaj... zwierzak, to nie problem. Dobra łódź, to jak dom więc powinien czuć się jak u siebie.- Wyjaśniła przypominając sobie jak naprawdę świetne bywają łodzie w dzisiejszych czasach. Przecież, za odpowiednie pieniądze można było kupić wszystko takie, jakie się chciało oraz dopasowane do potrzep i wymagań. W jej przypadku takie już dawno były poczynione i mówiąc skromnie sama miała jedną łóż na wyłączność. Ot spadek po prawie żonie, lecz tym faktem nie musiała się dzielić, z tą tutaj.
-Jeśli się zgodzisz...-rozpoczęła pomiędzy pochłanianiem kolejnego gofra, za gofrem niczym mała maszynka do jedzenia. -Jestem w stanie w ciągu godziny skołować łódź i obierzemy kierunek, jaki wybierzesz... oczywiście kot jedzie, z nami. Co Ty na to?-Wyraz jej twarzy mówił jasno. Składała jej realną propozycję. Tu i teraz. Sani była, wstanie zabrać ja na rejs tak długi jaki chciała jednocześnie opiekując się nią niczym członkiem własnej rodziny. Była wstanie, to zrobić... Wystarczyła zgoda. Skinienie głowy, drobny cień wahania czy co tylko tamta zechce. -Pomyśl. Bierzesz tydzień czy ile chcesz urlopu... Wyznaczasz kierunek i jesteśmy. Tylko Ty i ja. Beż trosk, bagażu czy co tam Cię trapi... Więc?- Zachęcała na swój sposób w przerwach na pokonanie kolejnego gofra aż nagle zamarła z gofrem zaraz przed twarzą. - Jeśli, to Cię nie skusi, to pomyśl... różnorodne jedzenie... Powiesz, że rano pragniesz kuchnię europejską, to ją dostaniesz, a gdy najdzie Cię zachcianka możemy płynąc tam gdzie na przykład podają burito... Ot wyprawa kulinarni odkrywcza... -Sama przez chwilę rozmyśliła sie nad tym wszystkim. W sumie czemu wcześniej nie myślała, o takim zagraniu? Przecież mogła rzucić, to wszystko w cholerę i uciec. Mogła, lecz mimo wszystko tutaj tkwiła. Możliwe, że czekała właśnie na kogoś takiego jak ona. Osobę, jakiej mogła zaproponować taką odskocznię, a może potrzebowała towarzysza do podróży? Tak czy inaczej, czekała na jej reakcje. Zgodzi się czy nie? Da jej chwilę ukojenia?
Finley Lyons
a
Chyba takie było życie, każdy miał swoje problemy, którymi albo się dzielił z przyjaciółmi, albo z całym światem, albo tak totalnie z nikim. Fin akurat nie miała powodu żeby o czymkolwiek opowiadać nieznajomej kobiecie. A to, czy czyjeś problemy są nudne, czy jednak nie… to chyba zależy od punktu siedzenia, nie można generalizować. I zresztą, nie ma żadnej uniwersalnej miarki, to że ktoś ma gorzej, wcale nie znaczy że trzeba lekceważyć problemy innych. Bo to w końcu ich własne życie.
- Chyba nie chciałabym ryzykować topiącego się kota - przyznała, śmiejąc się, bo dalej uważała że kobieta po prostu żartuje. Kto zaprasza obcą osobę w rejs? Może się przecież okazać seryjnym mordercą. Nie żeby Sanika Danielsen na morderczynię wyglądała, ale jak wiadomo, cicha woda brzegi rwie.
- Zaraz, ty mówisz poważnie? - zapytała, zdezorientowana, a potem uniosła swoją lewą dłoń i pokazała jej wierzch dziewczynie - mówiłam poważnie, mam męża - przypomniała, na pół rozbawiona, a pół poważna. Przez moment jeszcze analizowała jej słowa, ale pokręciła powoli głową. - I jestem szczęśliwa tam, gdzie jest on, a raczej nie byłby zadowolony widząc, że z kimś gdzieś odpłynęłam - dodała i nawet zaśmiała się cicho, bo to naprawdę była szalona propozycja. - Ale na pewno znajdziesz kogoś bardziej odpowiedniego do takich wojaży, kto z chęcią się na takie coś wybierze - dodała, z przepraszającym uśmiechem, kończąc gofra i wstając. - Na mnie już chyba czas… ale trzymam kciuki za Twoją podróż i przepraszam raz jeszcze, że w Ciebie wjechałam - dodała, zbierając się i zaraz potem biorąc rower z przepraszającym uśmiechem. Musiała przyznać, że taka propozycja sprawiła, że poczuła się po prostu bardzo niezręcznie….
/zt
- Chyba nie chciałabym ryzykować topiącego się kota - przyznała, śmiejąc się, bo dalej uważała że kobieta po prostu żartuje. Kto zaprasza obcą osobę w rejs? Może się przecież okazać seryjnym mordercą. Nie żeby Sanika Danielsen na morderczynię wyglądała, ale jak wiadomo, cicha woda brzegi rwie.
- Zaraz, ty mówisz poważnie? - zapytała, zdezorientowana, a potem uniosła swoją lewą dłoń i pokazała jej wierzch dziewczynie - mówiłam poważnie, mam męża - przypomniała, na pół rozbawiona, a pół poważna. Przez moment jeszcze analizowała jej słowa, ale pokręciła powoli głową. - I jestem szczęśliwa tam, gdzie jest on, a raczej nie byłby zadowolony widząc, że z kimś gdzieś odpłynęłam - dodała i nawet zaśmiała się cicho, bo to naprawdę była szalona propozycja. - Ale na pewno znajdziesz kogoś bardziej odpowiedniego do takich wojaży, kto z chęcią się na takie coś wybierze - dodała, z przepraszającym uśmiechem, kończąc gofra i wstając. - Na mnie już chyba czas… ale trzymam kciuki za Twoją podróż i przepraszam raz jeszcze, że w Ciebie wjechałam - dodała, zbierając się i zaraz potem biorąc rower z przepraszającym uśmiechem. Musiała przyznać, że taka propozycja sprawiła, że poczuła się po prostu bardzo niezręcznie….
/zt
mów mi/kontakt
paula